Skocz do zawartości

Córka wychowana syn wychowany przez samotna matkę


Druid

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie :)

 

Ciekawi mnie temat jaki wpływ osobowość, dorosłe życie będzie wychowywanie samotnie przez matkę dziecka, w tym przypadku syna i córki. Wiadomo sytuacje są różne, jak rodzicie rozstają się, jednak często widzę, że to ma druzgocący wpływ na dzieci, wychowane bez męskiego wzorca, dodać jeszcze do tego, że matka dziecka zdarza się, że jest neurotyczką, psychotyczka, kobietą z zaburzeniami psychicznymi, albo np. narkomanką, alkoholiczką. Czy możecie mi tutaj bracia wypisać wszystkie informacje z własnego doświadczenia, wiedzy, oraz podać jakieś rzetelne informację naukowe odnośnie tego, jaki odsetek kryminalistów, psychopatów stanowią mężczyźni wychowani przez samotne matki, albo kobiety wychowane przez samotne matki, które dorastały w normalnym środowisku oraz jeśli okazało się, że dziecko dorastało w patologii i od dziecka było upokarzane, albo było świadkiem patologicznych zachowań, przyglądało się biernie nie mając na to wpływu. Zauważyłem, że często tacy ludzie mają poczucie niższości, czy przypadkiem jak taka osoba dorośnie, mając zadrę w swoim życiu nie będzie chciała tego gniewu  przenieść na kogoś innego, albo topić swoje frustrację w nałogach, dodatkowo jeszcze jak taka osoba wychowała się w biedzie tworzy to naprawdę wybuchową mieszankę a w głowie kocioł.

 

Czy rozwój psychospołeczny będzie identyczny chłopaka czy dziewczyny pochodzącego z rozbitego domu ?

 

Czy w takim przypadku jeśli chodzi o chłopaka i dziewczynę nie wiem jak to ując, tka samo się rozwijają emocjonalnie ?

Jaki to ma wpływ na związki z płcią przeciwną, relacja ze znajomymi ?

 

Temat jest bardzo szeroki, nie wiem czy był poruszany.

 

 

Bardzo proszę o jakieś ciekawe, merytoryczne filmy z YouTube poruszane na ten temat, nie mówiąc o literaturze.

Edytowane przez Druid
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja byłem wychowywany bez ojca i do patologii mi daleko. Natomiast przyznaję, że w niepełnej rodzinie traci się na tym, że Twoją osobowość kształtuje głównie jedna osoba i brakuje przeciwwagi drugiego rodzica. Nawet jeśli rodzic próbuje wychować najlepiej jak potrafi, to i tak wzorce są przejmowane od jednej osoby, a każdy ma swoje wady i zachowania. U mnie to się przejawiało spłyceniem rozwoju emocjonalnego, selekcjonowaniem kręgu znajomych/partnerek, próbą ochrony przed złem tego świata. Wychowywanie dzieci to nie jest prosta i lekka sprawa, wymaga wiele zaangażowania i nawet rodzic, którego biochemia stymuluje do ogromnych poświęceń na rzecz dziecka, też ma ograniczone zasoby energii i nie jest w stanie dać mu wszystkiego.

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To szeroki temat.

 

Trzeba zastanowić się nad wadami kobiet: mniejsze zrównoważenie psychiczne, niestałość w związkach, nieodpowiedzialne podejście do życia, braki wiedzy merytorycznej, brak kobiecości, rozgraniczenia płci, podatność na demoralizację, toksyczne zachowania, itd.

 

Przy wychowywaniu przez samotną matkę, takie wady nie są w żaden sposób równoważone, więc jakie cechy wykształcą się u dziecka przy braku męskiego wzorca?

Niskie poczucie wartości, brak motywacji, problemy w związkach i z własnymi dziećmi, brak szacunku i zasad...
 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.04.2023 o 17:55, DOHC napisał:

Książka Brudna Gra bądź Brudna Gra 2, tam jest fajnie opisane.

To znam, znasz jakieś inne publikacje ?

Godzinę temu, Gościu napisał:

mniejsze zrównoważenie psychiczne, niestałość w związkach, nieodpowiedzialne podejście do życia, braki wiedzy merytorycznej, brak kobiecości, rozgraniczenia płci, podatność na demoralizację, toksyczne zachowania, itd.

To dotyczy wielu kobiet, lecz nie wszystkich.

Godzinę temu, Gościu napisał:

Niskie poczucie wartości, brak motywacji, problemy w związkach i z własnymi dziećmi, brak szacunku i zasad...
 

A czy wielu psychopatów zbordniarzy było wychowanycch przez samotne matki ?

 

 

Anders Breivik, Fritl, Adolf H bo ro RODO ? Były też inne przypadki ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na szczęście wychowałem się w pełnej rodzinie, ale np. moja była, u której ojciec wyjechał do Wielkiej Brytanii jak miała 12 lat, miała różne jazdy. 

Polecam poczytać mój wątek z tamtego roku :

W skrócie: była miała nazwisko matki nie ojca, to musiało być postanowione przy narodzinach, matka specyficzna, byłem u nich na chacie raz to się zdziwiłem jak można się tak znęcać psychicznie na swojej córce. Na córce to się w chuj odbiło, feministyczne poglądy, ciągły lęk, po alkoholu wyrwała mi telefon, bo bała się, że ją zdradzam, przeglądała mi messengera przy znajomych, a ja wtedy na głębokim bluepillu, nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby kręcić z kimś innym XD Ciągły gaslighting, zachowania borderki, narcyza, wampir emocjonalny w pełnej okazałości. Zeszmaciłem się wtedy kompletnie, miałem takie niskie poczucie własnej wartości, nie dość, że to było spowodowane wzorcami katolickimi to jeszcze wtedy miałem wysoki poziom kortyzolu (waga 100kg przy wzroście 177cm). Jeśli masz jakieś pytania to chętnie odpowiem, ogólnie polecam filmik absolutarianina na temat samotnych matek i wpływu na dzieci:

 

Co ciekawe mam NEWSA!! Wszedłem na youtube'a Absolutarianina i po roku nieobecności pojawił się nowy filmik ;) :

 

 

Edytowane przez Maciej45
  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojciec zarówno w życiu chłopca jak i dziewczynki jest bardzo ważny.

Nie bez kozery jest powiedzenie, że kobieta jest od opiekowania się dzieckiem a mężczyzna od wychowania.

Brak ojca powoduje, że dziecko będzie chowane bez zasad, wartości, moralności, w roszczeniowości, egoizmie 

negatywnych emocjach, bezpieczeństwie, braku ryzyka bo takie cechy niestety wykazują i propagują kobiety.

 

Dziecko ucząc się poprzez obserwację będzie nabywać złych wzorców, zachowań gdzie w konsekwencji na różnych

płaszczyznach i etapach swojego życia będzie mieć problemy.

 

Popatrz jak wygląda w praktyce wychowanie bez ojca a gdy ten ojciec jest.

Tutaj dobry przykład z synami Schwarzeneggera. 

 

Ta sama genetyka, inne nawyki –

 

 

  • Like 8
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Iceman84PL napisał:

Ta sama genetyka, inne nawyki –

Gwoli wyjaśnienia:

 

1) Młodsza kopia Arnolda po lewej, to Joseph Baena, czyli jego nieślubny syn, który był wychowywany przez matkę, a z samym Arnoldem miał jedynie kontakty epizodyczne gdzieś do 14 roku życia.

2) Ulaniec po prawej, to Christhoper, syn Arnolda z jego związku małżeńskiego, notabene, będący właśnie przez niego bezpośrednio wychowany.

 

Zdjęcia są jednak tak dobrane, żeby sens tego obrazka zmyślnie zmanipulować i wywołać przekonanie, że jest zupełnie odwrotnie.

 

Na przyszłość, nie wierzcie chłopcy we wszystko co przeczytacie w internecie.

  • Like 9
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To raczej chodzi czy matka zjebana czy nie. Jak normalna to dziecko prawidłowo wychowa. Mam dwie znajome rozwódki. Jedna ma córkę, druga syna. Dzieci dorosłe. Poszły na studia i pracują jednocześnie. Co ciekawe córka miała 2 LTRy w życiu (teraz jest w drugim) a syn jeden długi LTR od gimnazjum. Tak więc nie mają problemów z utrzymaniem własnych relacji. 

 

Są też takie matki jak Edyta Górniak i wówczas dziecko jest uszkodzone wychowawczo. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.04.2023 o 15:44, Druid napisał:

Temat jest bardzo szeroki, nie wiem czy był poruszany.

 

Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć że ma to ogromny wpływ na wychowanie. Od poczucia wstydu przez takie dziecko że nie jest z normalnej rodziny po brak poczucia bezpieczeństwa przez nieobecność ojca. Syn przez matkę będzie hamowany, bo one zazwyczaj mają tendencje do wkładania pod spódnice dzieci. Znowu kobieta może mieć problem ze wzorem przyszłego partnera, bo nie poznała miłości ojcowskiej i nie wie na czym polega zdrowa relacja DM.

Do tego dzieci bez ojca są często rozpuszczone, bo kobiety na więcej pozwalają swoim dzieciom i nie są konsekwentne w wychowaniu. 

 

Syn już w pewnym wieku będzie miał wylane na matkę, bo zda sobie sprawę że od kobiety nie dostanie super rady, bo one żyją w innej rzeczywistości.

 

Córka znowu może przez rozpuszczone lejce w domu i brak przykładnego ojca może wchodzić w szybkie oraz dziwne relacje starając się zapchać dziurę po nieobecnym ojcu. 

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem z rozbitej rodziny. Wychowywała mnie mama, bo ojciec - robotny, bezrobotny - spędzał większość czasu na piciu alkoholu oraz spotykaniem się z kolegami. Zmarł wcześnie, bo w wieku 40 lat z dala w Niemczech. W Polsce pojawiał się sporadycznie, raz na rok i szczerze powiedziawszy niczego mnie nauczył oprócz awersji do alkoholu i agresywności. Był agresywny, bił i dusił mamę, chciał zadźgać babcię nożem, wyżywał się na mnie i na siostrze, rzucał talerzami, nożami i to zostało we mnie głęboko. Raz w przypływie gniewu, kiedy dochodziło do ostrych rękoczynów, mama wyrwała z drzwi taką starą, dużą metalową klamkę i pomyliła mnie z ojcem, po czym rzuciła we mnie tą klamką. Dostałem w czoło ostrym przedmiotem i zalałem się krwią. W szpitalu zrobiono mi tomografię głowy, bo rana była głęboka. 

Rodzice rozeszli się, zostałem z mamą, a ojciec zniknął bezpowrotnie. Zostawił nas i nawet nie płacił alimentów, bo miał przymusowe leczenie alkoholowe, a potem się okazało, że skończył w więzieniu. Minęło wiele lat. Wyszedł, założył rodzinę w Niemczech i do tej 40-tki nie interesował się swoimi dziećmi, bo miał już nowe. 

 

Mama starała się jak mogła, siedzieliśmy na garnuszku babci i dziadka i dostawaliśmy wsparcie z Mopsu oraz kościoła. Nie przelewało się, ale widziałem, że moją siostrę wszystkie te zajścia dotknęły i wdała się w narkotyki i pojawiły się problemy z policją (musieliśmy ją z mamą ratować - zachowanie siostry jak z horroru). Mama usilnie poszukiwała beta providera, żeby jakoś z tej biedy wyjść. Co rusz przyprowadzała kolejnego gacha. My, dzieci na to patrzyliśmy, często też byliśmy świadkami tego co się dzieje w nocy (ponieważ mieszkaliśmy w czwórkę w jednym pokoju). Ostre rycie beretu.

 

Potem mama znalazła faceta, który dostał udaru mózgu, potem babcia jeszcze miała raka kości i trzeba było się nimi zajmować.

To był wtedy taki combos:

- bezrobotna mama

- ojczym z udarem mózgu

- babcia z rakiem kości

- siostra, narkotyki, policja

 

A ja w tym czasie nakurwiałem na studiach anglistycznych na najwyższych ocenach (gdzie potem miałem kasę od PWSZ), dorabiałem na boku, ćwiczyłem zawodowo bieganie i każdą wolną chwilę spędzałem na pomaganiu w domu. Miałem taką werwę, żeby zmienić swoje życie, że głowa mała. Zdawałem sobie sprawę, że jak nic nie zrobię to skończę jak jakiś typ pod sklepem z piwem w ręku, użalając się nad swoim losem. Ale to nie tak miało wyglądać moje życie. O nie!

 

Mama prawie nigdy się nie poddała, ale zajmowanie się dwójką poważnie chorych ludzi i jeszcze wychowanie dzieci nie dało się po prostu ogarnąć. Nikt nam nie pomagał oprócz Mopsu oraz to, że mieliśmy rentę babci. Jedzenie, leki, opłaty - totalny hardcore przy prawie piątce ludzi.

Ojczym szalał, chciał się rozwieść z mamą, więc go jego rodzina wzięła. Mama wyjechała do Szkocji, by dorobić. Siostra popadła w jakieś szemrane towarzystwo i się odcięła od reszty, a ja mieszkałem na swoim, szkończyłem studia. Aby się utrzymać, pracowałem gdziekolwiek: w sklepie spożywczym na obieraniu ziemniaków, gdzie mnie kilka karyn niszczyło emocjonalnie. Rzuciłem to gówno i znalazłem pracę w prywatnej szkole językowej. Zdobyłem pierwsze doświadczenie i potem po roku kontraktu wyleciałem do Tajlandii, gdzie spotkałem swoją pierwszą Tajkę.

 

Co mną kierowało, by tam polecieć? Zakochanie, ciekawość, ale też kwestia finansowa, ponieważ kontrakt ze szkołą był na umowę zlecenie, a płacili grosze. Do tego, kiedy poleciałem na wakacjach do Anglii do pracy to plan ten nie wypalił, ponieważ typ, który miał mi wynajmować pokój (podkreślam tylko pokój, bo on też w tym mieszkaniu mieszkał) zajmował się hodowlą marihuany. Spierdoliłem stamtąd po kilku dniach i wróciłem do Polski. Musiałem wziąć kredyt, bo inaczej bym się nie utrzymał. 

 

Mama i doświadczenie nauczyło mnie, żeby nigdy się nie poddawać (przykład z ojczymem), tylko pomimo jakichkolwiek przeszkód dalej brnąć do przodu. Dlatego też skończyłem studia i teraz jestem bliski czarnego pasa na karate. Mama nauczyła szacunku do pieniędzy, ale również do ludzi biednych jak i bogatych. Nauczyłem się oszczędzania, empatii, miłości. Stąd też jestem osobą wysoko wrażliwą, podatną na łzy i cierpienie ludzi (ex wykorzystywały to, by mnie manipulować). Bardzo się przywiązuję i boję się stracić ludzi, ponieważ tyle osób w moim życiu odeszło. Można by, powiedzieć, że 70-80% mojego życia to cierpienie, ale też solidne lekcje życia. 

 

Od ojca nie nauczyłem się niczego oprócz tej wyżej wspomnianej awersji do alkoholu.

 

Kto więc zastąpił mojego ojca i był pierwszym przykładem męskości? -> Sensej, który ma 68 lat.

 

Po 4-5 latach treningów, obaj bardzo się na siebie otworzyliśmy i znaleźliśmy wspólny język. Dużo rozmawialiśmy o życiu i o tym jak postępują kobiety. Nauczył, a może bardziej "tłumaczył" mi jak działają zasady, honor, siła woli i czym mężczyzna powinien być w życiu. Boże, ile to godzin rozmów poszło na to.

Był pierwszym mężczyzną, w którym widziałem wzór do naśladowania i jestem dumny, że jestem jego uczniem.

 

Nie miałem fajnego dzieciństwa, ale nie mogę potępiać mamy za je zachowanie, instynkty i próby znalezienia ojczyma. Taka była i jest jej natura.

Ojcowi dawno wybaczyłem i nie miałem do niego żalu. Im bardziej to tłumiłem w sobie, tym bardziej czułem się nieszczęśliwszy i zazdrosny o innych ojców.

 

Wiem też, że nieprzepracowane dzieciństwo wpłynęło na moje związki i zapłaciłem za to z nawiązką. 

Teraz jestem na etapie odbudowy siebie i co najważniejsze to postępować za radą mamy i Senseja: robić cokolwiek, byle iść do przodu!

 

 

 

Edytowane przez Tajski Wojownik
  • Like 11
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpisz sobie single mothers statistics pdf i znajdziesz sporo materiału z uniwerków amerykańskich.

 

Głównie się powtarza:

  • słaby poziom wykształcenia samotnego rodzica,
  • mniejszy dochód (najczęściej tylko u dzieci wychowywanych przez samotne matki, u samotnych ojców dochody średnie, wyższe od przeciętnej nawet się spotyka w opracowaniach),
  • problemy z zatrudnieniem, nawet na stanowisku odpowiednim do kwalifikacji.

Dzieci z takich domów mają naturalnie ograniczone perspektywy.

 

25% wszystkich dzieci około 1990 roku żyła z samotnymi rodzicami.

 

90% of all homeless and runaway children are from fatherless / single-parent homes – 32 times the average. Dane za https://www.census.gov/ - czytaj lepiej żyć na ulicy, głodnym, obsranym niż z samotną matką.

Edytowane przez mac
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj nawet nie trzeba się posiłkować statystykami, żeby podejrzewać nie do końca dobre rezultaty dla dzieci. Obie strony rodzicielskie kształtują psychikę i relację z drugą płcią u dzieciaka: matka stosunek do kobiet, ojciec stosunek do mężczyzn. Brak któregoś ze składników może wyrównać obecność innych osób: dziadków, wujków, sióstr, braci. Przy założeniu, że mówimy o osobach odpowiedzialnych. Wiele jest przypadków, gdy z rodziny samotnej matki czy ojca wychodzą osoby wyjątkowe, co może znamionować jakąś nieznajomość pewnych aspektów życia i próbę nadrobienia ich z nadmiarem.

 

Przypuszczam, że jeśli matka jest samotna np. ze względu na śmierć współmałżonka, to też pewnie będziemy mówić o nieco innej sytuacji. Jednakże wiele rodzin z samotnymi matkami są patologiczne/wybrakowane, bo same matki nie potrafiłby budować dobrej relacji z płcią przeciwną. Mamy w dzisiejszej przefeminizowanej kulturze tendencję myśleć, że matka z założenia niczego złego w sytuacji rozpadu związku nie zrobiła. Bynajmniej. Jest w równej mierze odpowiedzialna za rozpad związku przy wyborze nieodpowiedniego partnera lub nieodpowiedniej budowania z nim relacji. Ten toksyczny schemat tworzenia relacji z mężczyzną przeniesie ona na syna i córkę. Syna np. może zasypywać nieodpowiednim i niekontrolowanym afektem albo z drugiej strony nienawiścią i strachem do mężczyzn. Ja miałem relację z matką nadopiekuńczą i sądzę, że mam pewne wybrakowanie z tego powodu. 

 

Czy tego chce lewica czy nie - płcie są różne i negowanie tego będzie prowadziło do większych patologii. Dwie strony rodzicielskie kształtują stosunek dziecka do obu płci na całe życie, stąd model samotnej matki powinien być objęty ostracyzmem, jeśli matka z wyrachowaniem i/lub niedojrzałością się na niego decyduje. W przypadku ojca raczej będzie miało to miejsce rzadko: jeśli przyjmuje on rolę rodziciela, to głównie ze względu na całkowity "odpierdziel" matki.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie musicie długo i daleko szukać, oto przykład faceta który wychował się w rodzinie gdzie są prawie same baby. A jak już są jakieś chłopaki to też dwie lewe ręce do majsterkowania czy męskich prac.

To jest straszne, tak się tym zadręczam że nawet ostatnio księdza się pytałem czy to już nie jest grzech (ksiądz spoko, okazało się że bawi się trochę stolarką i budową XDD )

Dla mnie poza malowaniem i lekkim szpachlowaniem reszta to jest czarna magia.

Skręcanie mebli, hydraulika, elektryka, rozmierzanie, wymierzanie , rysunki techniczne, stolarka, docinanie paneli/płytek itd. Prędzej odczytam chińskie i japońskie pismo. Lubię to oglądać na YT ale czasem mi się mózg smaży przy opowiadaniu.

 

Kiedyś czytałem ale nie pamiętam nazwy że jest taka "choroba" która powoduje lęk i problem z takimi rzeczami, nie wiem czy to jest kwestia tego czy też braku pokazania takich rzeczy od małego (zawsze miałem problem z przedmiotami ścisłymi od samego dzieciaka). Serio ja widząc jakieś obliczenia czy rysunki techniczne odczuwam pewnego rodzaju stres i dyskomfort 🤯 

 

b6c193b2ebab632b88e0a1cf7adc9632.jpg 

Edytowane przez bassfreak
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem bywa i tak, że ojciec w domu jest lecz nieobecny w życiu dziecka.

 

Wtedy możesz mieć do czynienia z synem wychowywanym przez matkę,

niekoniecznie samotną.

 

Życie to układanka, proces złożony. Nic biało-czarne.

Praktycznie każdy przypadek do rozpatrzenia indywidualnie.

  • Like 5
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem synem wychowanym przez samotną matkę. Przez wiele lat uważałem jej zdanie za ostateczny wyznacznik. Jeśli czegoś nie aprobowała, miałem wyrzuty sumienia, że to robię i obawę, że może nie wyjść. Było to takie silne wychodzenie ze strefy komfortu.

 

W szkole podstawowej miałem kiepskie relacje z kolegami. Niektórych w żartach zaczepiałem (co prawda nie fizycznie), a później gadałem matce, gdy mnie bili. Prosiłem ją co prawda, żeby nie interweniowała, bo to moja wina, ale ona wiedziała swoje i chodziła do szkoły. Szybko przestałem być lubiany, co zresztą nie było dziwne ani trochę. Później byłem zaczepiany już bez mojego udziału. Zamiast nauczyć mnie walczenia o swoje, stawiania się, kształtowania charakteru i relacji z kolegami, matka męczyła dyrektora, oglądała nagrania z kamer itd.

 

W dzieciństwie byłem przez pewien czas gruby. Matka powtarzała, że jestem „grubokościsty”, że wyrosnę itd. Dopiero w liceum wziąłem się za siebie w miarę poważnie, wprowadziłem rygor pt. zero soli + ćwiczenia codziennie. Efekt został zauważony nawet przez jedną nauczycielkę.

 

Matka zawsze po mojej stronie, choćbym odwalił coś naprawdę głupiego. Z domu wyniosłem niechęć do podejmowania ryzyka, bluepillowość w relacjach z kobietami, trudności w przywiązaniu. W dorosłym życiu, mimo niezbyt wysokiego SMV, często próbowałem realizować strategię alfa, poznając kobiety na krótko, hurtowo. Mam niską samoocenę, niemal zerową asertywność, od wieku 13 lat nałogowo używam ręki, brakuje mi męskiego stoicyzmu. Wydaje mi się, że nawet mogę mieć pewne zachowania mylnie wskazujące na homoseksualizm, bo kilka razy już pojawiały się w moim otoczeniu podejrzenia o to. Coś w głosie, sposobie mówienia - nie wiem, trudno być sędzią we własnej sprawie. Mam kilku naprawdę męskich znajomych i chciałbym sam taki być. Chodzi mi o ten spokój, stoicyzm, jaki od nich bije. Marzy mi się, by być oparciem dla mojej partnerki. Czuję jednak, że gdzieś tam wciąż jest zagubiony i zakompleksiony chłopczyk.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@wolnystrzelec mam trochę podobne doświadczenia - latanie ze skargą do matki (albo brata) i brak większej umiejętności bronienia się samodzielnie czy znoszenia. Nawet nauczycielki mi z tego powodu dokuczały. Jednak w ostatniej klasie podstawówki stanąłem w końcu w obronie własnej. Mimo wszystko relacje z kolegami miałem dość dobre, chociaż np. nigdy specjalnie nie byłem dobry w grach drużynowych i do dziś mi tak zostało. W ogóle w sporcie. Relacje z mężczyznami też postrzegam trochę chyba przez pryzmat relacji z bratem, z którym - delikatnie mówiąc - nie miałem łatwo (8 lat starszy). Całkiem możliwe, że on ze mną też nie - znoś gówniaka, który skarży do starych. Tak mogło być, skoro ja mam pamięć wybiórczą.

 

@bassfreak analogicznie jak ty sądziłem zawsze, że to majsterkowanie to taki "must have" dla faceta. Powiem ci jednak, że nie jest to wielka filozofia. Gdyby trzeba było, to większość tych rzeczy byś ogarnął. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, I1ariusz napisał:

Tutaj nawet nie trzeba się posiłkować statystykami, żeby podejrzewać nie do końca dobre rezultaty dla dzieci.

Jeszcze tutaj mam dobry materiał https://www.aecf.org/blog/child-well-being-in-single-parent-families

 

Na końcu trochę źródeł.

 

Z własnego doświadczenia powiem, że mi ojca zastąpił mentor w wieku gimnazjalnym i obracałem się ze starszymi kolesiami. Jak miałem lat 17 to jeden z moich ziomków miał 26 lat. I już Cię traktują na równi, to mocno zmienia perspektywę. Generalnie brakuje męskich społeczności, żeby wyjść razem na ognisko, pogrzebać przy samochodzie, w garażu poćwiczyć, jakaś siłownia, pochodzić sobie i się pośmiać, pograć. Taka dobra ekipa. Ja miałem szczęście do tego i tak się ukształtowałem. Warto tego szukać i samodzielnie nawet próbować budować. Męska sztama to świetna rzecz.

Edytowane przez mac
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Throgg napisał:

Gwoli wyjaśnienia:

 

1) Młodsza kopia Arnolda po lewej, to Joseph Baena, czyli jego nieślubny syn, który był wychowywany przez matkę, a z samym Arnoldem miał jedynie kontakty epizodyczne gdzieś do 14 roku życia.

2) Ulaniec po prawej, to Christhoper, syn Arnolda z jego związku małżeńskiego, notabene, będący właśnie przez niego bezpośrednio wychowany.

 

Zdjęcia są jednak tak dobrane, żeby sens tego obrazka zmyślnie zmanipulować i wywołać przekonanie, że jest zupełnie odwrotnie.

 

Na przyszłość, nie wierzcie chłopcy we wszystko co przeczytacie w internecie.

Dziękuje uprzejmie, za trud ze sprostowaniem tej grafiki. 

 

Niestety tak to jest jak się pod tezę podlepia grafiki i nie sprawdzi tła powstania, dlatego już pisałem że ekstremalnie czerwone pigułki właśnie w ten sposób działają - często nie sprawdzają źródła byle by pod tezę wszystko hulało.

I jeżeli już to właśnie powinno być na odwrót gdyby brać rzeczywiste tło wychowania (w tym konkretnym przypadku) to - z lewej chłopak wyszedł "na faceta" bo był wychowywany przez samotną matkę a z prawej bo miał "pełną rodzinę"...

Co nie zmienia faktu, że być wychowanym przez samotną matkę to jest dramat w znakomitej części przypadków. I sprawdzajmy na przyszłość co wklejamy, bo wklejanie pod tezę grafiki nie sprawdzając tła źle o nas świadczy.

 

Faktycznie jest tak, że samotne kobiety wychowują o ile można tu mówić o jakimkolwiek sensownym wychowaniu w sposób, który sprawi że jednostka męska straci lata by wyjść na prostą i o ile w ogóle wyjdzie. 

Dlaczego wspomniałem o "sensownym wychowaniu", ponieważ nie można sensownie wychować młodego człowieka zarabiając, ogarniając dom, rachunki i jeszcze przekazując istotne oraz wartościowe treści dla młodego człowieka, bo zwyczajnie nie ma kiedy i czeka nas nowy dzień. Posiadanie ojca, w szczególności takiego fajnego jest czynnikiem niezastępowalnym, no chyba że samotna mama zwyczajnie będzie forsować chłopca w męskie towarzystwo to może sobie kogoś ogarnie jako wzór i z owym wzorem rozwinie skrzydła. Jednak zazwyczaj w tle jest wyzywanie ojca od chujów i generalnie robienie negatywnego złego PR męskiej społeczności, po to by samej zachować twarz i by nie uznać, że samej się zjebało z wyborem mężczyzny życia i tego komu się udostępniło grotę rozkoszy. Warto dodać, że samotna mama, nie zostaje samotną mamą z przypadku - zazwyczaj sama ma/miała problemy i zdecydowała się na nowego gentelmana.

 

Ja się jeszcze przyczepie do tego zdjęcia i tła owych panów.

 

To, że jeden jest wysportowany a drugi nie ma aż takiego znaczenia. Bycie facetem to nie tylko wielkie mięśnie, lecz jeden z aspektów męskości, który zwyczajnie rzuca się mocno na pierwszy plan. Gdyby wziąć owego syna z prawej pod świetne męskie skrzydło to dużo czasu by nie minęło. 

 

No ale co będę się produkował, wystarczy spojrzeć na te bardziej aktualne foto 😉 

Pytanie tylko...czy samotna mama zadziałała i odłączenie się od Pana Arnolda, czy może Pan Arnold zadział? A może jeszcze co innego? Tu pozostawiam już @wielokropek by czytelnik sam zadecydował.

No i owa fotka:

 

5832fe0e-88b9-4b75-8035-89308d84e7dc

Edytowane przez SzatanK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, I1ariusz napisał:

Jest gdzieś materiał, że czarnoskóra mniejszość w USA ma z tym szczególny problem. 

W tej publikacji to też występuje. Kolorowe kobiety mężczyznę zastąpiły socjalem w uproszczeniu. To jest na pewno problem systemowy, wywołany polityką rozdawnictwa, no i promocją feminizmu. Kobieta nie chce mężczyzny "poniżej", a w USA i podobnie u nas wielu kolesi nie kończy studiów, bo nie widzi w tym sensu. A kobiety kończące wyższe uczelnie uważają się na panienki premium, jakieś niesamowicie wykształcone. Wszystko to miraż i fałsz umysłowy. I tutaj już występuje nieprawdopodobne rozwarstwienie. Kolesie szybciej zdali sobie sprawę, że studiowanie niczego nie daje. Panie poszły natomiast na wielkie uczelnie i dały się nabrać. Przecież niektóre studiują nawet w wieku 35-40 lat i dalej gówno w głowie de facto, żadnego zawodu wyrobionego. A mężczyzna w tym czasie ponad 15 lat doświadczenia w zawodzie xD I kto tutaj jest kim. To wszystko, każdy problem tej natury wynika z prawa przyczyny i skutku.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, bassfreak napisał:

Skręcanie mebli, hydraulika, elektryka, rozmierzanie, wymierzanie , rysunki techniczne, stolarka, docinanie paneli/płytek itd.

 Skręcanie mebli to żadna filozofia. Jest instrukcja co i jak. Reszta zaś jest obszerna. Co innego przykręcić lampe a co innego kłaść całą elektrykę. Co innego wymienić uszczelkę a co innego położyć całą hydraulikę. Warto znać podstawy podstaw by nie dzwonić po fachowca bo się mocniej kabel pociągnęło i się gniazdko wywaliło ze ściany. 

 

Nie bez powodu masz zawód hydraulik czy elektryk. 

 

31 minut temu, I1ariusz napisał:

analogicznie jak ty sądziłem zawsze, że to majsterkowanie to taki "must have" dla faceta

Bo to był must have 40 lat temu gdy jak coś się zepsuło to w sklepie ot tak nowego nie kupiłeś. Teraz coś się psuje to kupujesz nowe. 

 

Poza tym mam wrażenie że większość osób oczekuje błyskawicznie super efektów i ich brak zniechęca. . 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.