Skocz do zawartości

Ultimatum w długiej relacji


Rekomendowane odpowiedzi

Witam ponownie, ekipo.

 

Dzisiejszym tematem na niedzielę będzie sytuacja hipotetyczna - ale też taka, która może przecież zdarzyć się każdemu.

 

Otóż wyobraźmy sobie, że masz myszkę, która jest ogólnie naprawdę fajna. Dobrze się dogadujecie, nie robi fochów, macie nawet jakieś wspólne zainteresowania, spełniasz się przy niej w łóżku, ogólnie - jest dobrze.

 

Mija trochę lat i zaczynasz powoli zauważać, że pani tyje.

 

Próbujesz oczywiście ją "zagospodarować". Ciągniesz na rower, na siłownię. Ale pani ma generalnie słomiany zapał. Owszem, coś tam robi, ale jak to zwykle w życiu bywa - bez odpowiedniego zaangażowania po prostu nie ma efektów, albo jest efekt yoyo.

 

Natomiast nadal jest fajnie w związku. Tylko, że przez lecące kilogramy po prostu zaczyna Cię mniej kręcić.

 

Pewnego dnia jedziecie np. razem nad morze, wychodzicie na plażę i dociera do Ciebie, że Twoja partnerka jest już w sumie dość ulanym i bezkształtnym prosiaczkiem, co jest boleśnie oczywiste na tle wysportowanych Julek w bikini dookoła was.

 

Wiemy już, że zachęcanie, tudzież łagodna perswazja, po prostu nie działają. Próbowałeś latami i jesteś tu, gdzie jesteś.

 

Stawiasz więc sprawę na ostrzu noża. Mówisz jej, że po prostu jest roztyta, że przestaje Ci się podobać i domagasz się od niej zajęcia się problemem.

 

Efekt:

 

Pani czuje się urażona, oszukana (w końcu przez lata się ruchaliście i nie było problemu), "traci do Ciebie zaufanie", płacze po kątach, seks natychmiast zanika przez "brak zaufania", czuje się nieakceptowana, etc. itd. itp.

 

Załóżmy, że Pani naprawdę zależy, więc po tygodniu ryczenia w poduszkę odkopuje karnet na siłownię, wychodzi na rower, ogranicza kalorie (zamiast zawinąć się do kochanka). Niestety, jest taki mały problem - robi to jakiś czas, a potem znów zaczyna się to, co zawsze, czyli chipsy i netflix zamiast treningu "bo przecież chodzi na siłownię, bez przesady". A Ty nie jesteś przecież czujny jak jastrząb, nie możesz sprawić, by każdego dnia robiła ćwiczenia, pilnowała diety, etc. Nie jesteś też jej ojcem, przecież nie możesz jej po prostu nakazać.

 

Jaki jest Twój następny ruch?

 

Moim zdaniem, a długo nad tym prowadziłem rozkminkę siedząc na kiblu z gazetą w ręce, to w zasadzie nie ma dobrego rozwiązania.

 

Bo w zasadzie opcje są takie:

 

1. Rozstanie

 

Okej. Mówisz, że przegięła. Że widzisz, że nic z tego nie będzie, że będzie tylko dolewała kilogramów i zapuszczała się coraz mocniej. Jednak masz w głowie to, że przecież lubicie się, fajnie spędzacie razem czas, po prostu dobrze wam razem... poza brakiem pożądania z Twojej strony. Powrót na rynek matrymonialny i uganianie się za tym, co zostało w twoim wieku na rynku (niewiele, głównie samotne madki), tryb mnicha - żadna z tych opcji nie jest satysfakcjonująca (zakładam, że masz 30+ lat). Możesz podjąć ryzyko i liczyć na to, że trafisz taką kobietę raz jeszcze (tylko zadbaną), ale równie dobrze możesz liczyć na to, że wygrasz 6. w totka.

 

2. Szlaban na seks

 

Po prostu informujesz, że dopóki nie ogarnie dupska, to nie będzie seksu, bo zgodnie z prawdą - nie czujesz pożądania.

 

Problemy są jednak takie, że pozostajesz "w związku", ale nie ruchasz. I pewnie w końcu zacznie Cię to irytować, tym bardziej, że po ulicach chodzi masa ładnych kobiet, a Ty trzepiesz kapucyna w kibelku i oglądasz utuczoną babę w łóżku.

 

Czyli nie masz seksu, ale też nie masz wolności by ten seks mieć. Lose-lose. (Pomijam zdradę, uznajmy, że masz kręgosłup moralny i do niej nie dopuszczasz).

 

Poza tym może się okazać, że pani potrzebuje seksu mniej od Ciebie i taką rzeczywistość... po prostu zaakceptuje, bo brak seksu jest mniejszym wyzwaniem, niż częste zapierdalanie na siłowni. I wyjdziesz na jeszcze bardziej sfrustrowanego durnia, tylko minie X miesięcy/lat łudzenia się, że coś wywalczysz.

 

3. Inna (mocniejsza) forma szantażu


Co by to nie było - pewnie jest coś, na czym pani w związku zależy i czym możesz grać. W skrajnym przypadku może to być zwykłe zaangażowanie w spędzanie czasu razem - odstawiasz na boczny tor.

Problem w tym, że stajesz się tutaj kobietą.. grasz czymś, by coś uzyskać.

Pomijając to, że grubasowi należy się kop w dupę na zapęd, to jednak (nadal) jest to fajna osoba, którą szanujesz/kochasz.

Stosując mocny szantaż niechybnie rozwalisz więź, jaką zbudowaliście przez lata.

Może się skończyć tak, że pani - nawet, jeśli wymusisz coś na niej - po jakimś czasie po prostu sama zwinie manatki i pójdzie do kogoś innego.

W wariancie najgorszym: zostaniesz kopnięty w dupę tuż po tym, jak pani zrobi formę.

 

4. Próba pogodzenia się z sytuacją

 

Ruchasz co jakiś czas, ale tylko dla spuszczenia z kija. Skupiasz się na tym, co macie w związku fajne: wspólne życie.

Minusy:

- Masz 100% pewności, że będzie tylko coraz gorzej (zwalniający z wiekiem metabolizm zrobi swoje) i że będzie ci się podobać jeszcze mniej.

- Seks będzie w zasadzie na poziomie walenia konia w sraczu, albo gorzej.

- Frustracja w życiu codziennym, będziesz czuł dzień po dniu, że czegoś ci brakuje, a już w szczególności gdy zobaczysz jakąś naprawdę fajną babkę na ulicy, w pracy, etc.

 

Jaką opcję widzielibyście dla siebie w takiej sytuacji?

 

Ja prawdę mówiąc nie wiem, co bym zrobił. Bo to trochę sytuacja bez dobrego rozwiązania.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Januszek852 napisał:

Jaką opcję widzielibyście dla siebie w takiej sytuacji?

Dla mnie pierwsze oznaki tycia oraz brak chęci do dbania o swoją formę to sygnały do rozstania. Nie wyobrażam sobie związku z ulanym prosiakiem.

Kobiety stawiają nam wymagania, więc ja też czegoś wymagam.  Nie mógłbym iść na ustępstwa.

W takim wypadku tylko rozstanie. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Smutna prawda jest taka, ze znacząca większość ludzi tyje będąc w związkach i tyczy się obu płci.

Kobiety najczęściej w czasie ciąży, a potem nie wracają do pierwotnej wagi.

 

Skoro utyła od siedzenia gapiąc się w seriale tzn że nie ma ambicji, nie pracuje, nie chce się jej zdrowo gotować więc taka kobieta będzie ciągnąć związek w dół.

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie hipotetyczne sytuacje, a realne. Parę razy przewinął mi się taki motyw ma forum, ale nie widziałem jeszcze idelanego rozwiązania.

 

Imo, za dużo (błędnych) założeń: 

44 minuty temu, Januszek852 napisał:

Powrót na rynek matrymonialny i uganianie się za tym, co zostało w twoim wieku na rynku (niewiele, głównie samotne madki), tryb mnicha - żadna z tych opcji nie jest satysfakcjonująca (zakładam, że masz 30+ lat). Możesz podjąć ryzyko i liczyć na to, że trafisz taką kobietę raz jeszcze (tylko zadbaną

 

vs 

 

44 minuty temu, Januszek852 napisał:

po ulicach chodzi masa ładnych kobiet

 

Jak chodzi tyle ładnych kobiet, to można coś z nimi działać. Jeśli nie chcesz działać (tj. ta w związku jest ok) to zostajesz i nie oglądasz się na inne. Chodzi o podjęcie wyboru i konsekwencji z nim związanych, a nie łapanie trochę tego, trochę tego. 

 

 

44 minuty temu, Januszek852 napisał:

Problem w tym, że stajesz się tutaj kobietą.. grasz czymś, by coś uzyskać

 

Nazwałbym to pokazywaniem zasad, a następnie się ich trzymanie. Oznajmiasz, iż niedupuszczalna jest dla ciebie taka waga w związku, więc jeśli ona ma taką - będziesz poświęcał mniej czasu/pieniędzy/innych ważnych dla niej rzeczy/nie będziesz się z nią pokazywał. Gdy tylko to zmieni - wrócisz do "stanu miłości". Nie manipulujesz tylko jasno oznajmiasz co się stanie. Czy to zrobi (czy będzie miała chęci) - to już jej sprawa. Tylko żeby wymagać, sam musisz mieć mocne karty/coś reprezentować sobą. W przeciwnym wypadku - spuści cię w kiblu bez grama żalu. 

 

 

Najlepiej moim zdaniem zacząć od pkt 3 - w końcu na niebezpieczeństwo utraty/innego men'a w pobliżu reagują na poziomie instynktownym, nawet nie świadomym. Nie daje to żadnej gwarancji, bo przecież może odejść, ale nie przywiązujesz się, jesteś gotowy na jej utratę, ale jeśli to fajna babka, szkoda by było od razu się rozstawać. Jeśli odejdzie jak będzie miała dobrą formę - trzymała się z Tobą (w złej formie) tylko dlatego, że było jej wygodnie. Czyli nie pożądanie, miłość ani nic głębszego. Tylko pozorowane bezpieczeństwo.

Skuteczne metody właśnie o to są oparte - pokazujesz się z innymi paniami, rozmowy, telefony. Generalnie - "inne". 

Edytowane przez OdważnyZdobywca
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, OdważnyZdobywca napisał:

Jak chodzi tyle ładnych kobiet, to można coś z nimi działać

Założyłem, że to raczej bodźce wzrokowe, a nie realne partnerki seksualne przez np. różnicę wieku przekraczającą 10 lat.

 

Wiem, że na naszym forum dużo Braci opisywało, że wyrwanie np. studentki w wieku 35 jest realne. Ja z takim przypadkiem nigdy się nie spotkałem a znam kilkaset osób. Nie mówię, że to nierealne, ale póki co nie biorę tego pod uwagę jako coś do powtórzenia.

 

Podoba mi się Twoja propozycja reakcji - taka żelazna ostatnia szansa, bez skrupułów, bez łudzenia się i czarowania (siebie i innych). Uda się albo nie, va banque.

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Januszek852 napisał:

Może się skończyć tak, że pani - nawet, jeśli wymusisz coś na niej - po jakimś czasie po prostu sama zwinie manatki i pójdzie do kogoś innego.

W wariancie najgorszym: zostaniesz kopnięty w dupę tuż po tym, jak pani zrobi formę.

Kopnąć w dupę może też z wielu innych powodów. Zupełnie nieoczywistych i niezwiązanych z formą lub jej brakiem ;) 

 

Generalnie:

1/ Podstawą motywacji jest samoświadomość (czyli samemu trzeba znaleźć powody, dla których chcemy się zmienić).

2/ Zacznij od ustalenia dlaczego pani tyje - hormony, niska samoocena, złe nawyki? Uświadomić też skutki zdrowotne, często nieodwracalne (obwisła skóra po odchudzaniu, na starość lecą stawy, serce itp.). Lepsza sprawność i poczucie atrakcyjności to też lepszy seks.

 

Duet chipsy + netflix = za mało angażujących zainteresowań w życiu. Brak celu i wyzwań.

 

Poczytaj też o teorii reaktancji psychologicznej (czyli dlaczego czynimy 'na przekór', kiedy ktoś chce dla nas dobrze).

 

Edytowane przez canyon
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, canyon napisał:

2/ Zacznij od ustalenia dlaczego pani tyje

Pomijając cholernie rzadkie przypadki, na które nagminnie powołują się leniwe ulańce, przyczyna jest jedna: za dużo żarcia.


Tu nie ma żadnej magii, choć różnoracy szarlatani próbują zaciemniać, że to wszystko fchuj skomplikowane i tylko ich metody są skuteczne. Tymczasem ileś energii organizm zużywa, a ileś tej energii dostarcza pożywienie. Jak pożywienie dostarcza więcej energii, niż organizm zużywa, to rośnie dupa. Ot, cała filozofia.

 

  • Like 3
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, Januszek852 said:

 

Fajna metoda, ale podejrzewam, że bez bycia bogatym i sławnym aktorem może być ciężko z jej wdrożeniem ;)

Da się. Nawet bardzo "przeciętny" facet by dał radę (pod warunkiem, że nie jest ulany). Tylko znowu, wymaga to posiadania jakiegoś punktu zaczepienia i przerzucenia tysięcy ton gnoju - więc trzeba mieć naprawdę determinację. 

 

Związki dzisiaj są bardziej niestabilne niż antymateria. Nigdy nie wiesz co pani jutro odjebie, kogo pozna, co zacznie lub przestanie robić. 

 

Ja swojej ltrce na początku kawa na ławę włożyłem czego oczekuję, co daję i jakie są ewentualne konsekwencje. Dziś się stosuje, ale nie mam pojęcia, czy jutro też. Stąd mam wyjebane. Ludzi, a zwłaszcza kobiety na siłę nie zmienisz, jak czegoś sama nie chce, to nie. 

 

Ja już za stary jestem żeby się męczyć zabawą w "szlifowanie diamentu". Ale jak ktoś chce się bawić, to powodzenia. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyna opcja to posiadanie alternatyw tak by myszka nigdy nie czuła się na tyle pewnie by jej to nie przyszło do głowy. Każda inna metoda kończy się źle. Tylko ciężko o alternatywy. 

 

Gadanie, marudzenie, wyrzygiwanie nic nie da zarówno u chłopa jak i u baby.  

Edytowane przez azmelkejs
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Januszek852 napisał:

Stawiasz więc sprawę na ostrzu noża.

 

Niestety Kolego, życie nie jest czarno-białe. Może się roztyć z wielu powodów, hormony, dieta, choroba.

Rozumiem, że mając trzydzieści lat jeszcze jesteś oparty o wzwody, ale życie z czasem pozbawia nas urody.

 

Czasami nie ma dobrych rozwiązań. Pierdolenie o siłce albo o szlabanie.. z perspektywy czasu będziesz się tego wstydził.

Ot, życie...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, maroon napisał:

Związki dzisiaj są bardziej niestabilne niż antymateria. Nigdy nie wiesz co pani jutro odjebie, kogo pozna, co zacznie lub przestanie robić. 

Jak jesteś niestabilny i dajesz rozrywkę to myszka cię nie zdradzi. Gorzej jak jesteś zrównoważony, a broń boże praktykujesz stoicyzm.

 

Im jesteś większym dupkiem tym będzie bardziej kochała. Popłacze się znajomym, że jesteś zły ale zawsze wróci. Tylko czy warto rozpieprzać swoje zdrowie psychicznie dla jakieś c***? To już pytanie na które każdy musi sam sobie odpowiedzieć.

 

 

Empirycznie potwierdzam. 

Edytowane przez azmelkejs
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, GriTo napisał:

 

Niestety Kolego, życie nie jest czarno-białe. Może się roztyć z wielu powodów, hormony, dieta, choroba.

Rozumiem, że mając trzydzieści lat jeszcze jesteś oparty o wzwody, ale życie z czasem pozbawia nas urody.

 

Czasami nie ma dobrych rozwiązań. Pierdolenie o siłce albo o szlabanie.. z perspektywy czasu będziesz się tego wstydził.

Ot, życie...

 

W 99 proc przypadków pozbawia nas urody bo pozwalamy tej urodzie ulecieć... W siną dal... 

 

Reszta to choroby na które się nie ma wpływu. Bo w większości przypadków się okazuje ze te choroby, problemy z hormonami to dotyczy tych co o siebie nie dbają. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam znajomego. Jego kobitkę poznałem w ciąży. Gruba jak cholera, a obecnie chuderlaczek. bywają okresy w życiu w których się tyje, ale trzeba się czasem ogarnąć i zacząć coś z tym robić. Stawianie ultimatum to nie jest dobry sposób na rozwiązanie problemu i chyba nie na tym powinien polegać jakikolwiek związek (bierzcie poprawkę na to że ja CHUJA wiem i CHUJA się znam). Takie moje zdanie.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.