Skocz do zawartości

Czy rozwój osobisty w dzisiejszych czasach nie prowadzi nas na manowce?


Rekomendowane odpowiedzi

31 minut temu, UncleSam napisał:

Jakby mi różowa zmarła to był poszedł w taki balet, że nie wiem czy bym go skończył, czy on by mnie skończył. 
Ludzie którzy mają problemy sięgają po pomoc specjalistów w różnych przypadkach.
Benzo miało wykonać swoje zadanie i jak widać w przypadku Petersona, je wykonało.
Przeżył co miał przeżyć, emocje zeszły i się ogarnął.

Strata partnera to największy ból psychiczny jakiego można doświadczyć, zaraz po stracie dziecka. 
 

Nie mi oceniać, ale trochę ogłady by ci się przydało.

Benzo niczego nie leczy. Po prostu tłumi emocje, emocje są normalna rzeczą jakiej doświadczamy. Uważam, ze branie benzo to prosta droga do grobu. Jeżeli sobie nie radzimy z emocjami to trzeba nad tym normalnie pracować, a nie je wytłumiac pakując w siebie najgorsza z możliwych chemię. (Imo).

 

Masz prawo tak uważać, ja tylko stwierdziłem dwa fakty, nie ma w nich emocji. To męskie forum, nazywam rzeczy po imieniu. Prawdę mówiąc wolałbym, żeby podobne reakcje występowały gdy tutaj brat obraza brata niż ktoś mowi prawdę o typie 12 tysięcy kilometrów stad. 

54 minuty temu, rkons napisał:

 

Poruszyłeś ciekawą sprawę - ambicje

 

Mam przerost ambicji i bardzo cierpię z tego powodu. Całe życie stawiam sobie poprzeczkę bardzo wysoko i zawsze staram się ją przeskoczyć, nie zawsze się udaje

 

Myślę, że lepszym rozwiązaniem jest obniżyć oczekiwania względem życia, chociażby dlatego że w najlepszych 20% zawsze znajdzie się tylko 20% - nie wszyscy odniosą sukces, nie każdy będzie wygrany, moim zdaniem lepiej jest delikatnie obniżyć oczekiwania bo ambicja potrafi spalać człowieka od środka

 

@Patryk co Ty na to?

Nie czuje się tutaj dobra osoba do doradzania, ale mówiąc w skrócie: jeśli chcesz coś robić, a tego nie robisz (chcesz na poziomie świadomym, ale podświadomość karze ci być w prokrastynacji) to znaczy, że cos innego zużywa tą energię. Najczęściej jest to „fight or flight” system, który chroni Cię przed złem. Najczęściej istnieje przez jakieś traumy z dzieciństwa. Nie wiem czy akurat w Twoim przypadku tak jest, ale to jedyne co przyszło mi do głowy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeśli ktoś nie umie korzystać z internetu oraz ksiązek i odrzucić 90% ścieku i wybrać 10% wartościowej wiedzy to fakt, taki "rozwój" może przynieść więcej szkód niż pożytku

A z tym 10% to też nie jest takie jednoznaczne:
- można rozwinąć się duchowo, ale jednocześnie zacząć być biednym materialnie

- można stać się bogatych materialnie, ale ubogim duchowo i zapaść na depresję lub pogorszyć formę fizyczną (zawały z przepracowania przed 40 to częsta przypadłość ludzi sukcesu)
- możesz nauczyć się wyrywać laski, ale spadnie ci przy tym forma sportowa i zarobki bo zabraknie czasu itd.

Życie to zamknięta suma wielu aspektów, doświadczeń. Można skupić się na jednej rzeczy, ale zawsze rozwój to jest coś kosztem czegoś. Więc technicznie rzecz ujmując - rozwój to nie jest stan w którym coś w naszym życiu dodajemy z niczego. Nasza pula zasobów jest stała (a nawet można by rzecz, że z wiekiem się zmniejsza) - rozwój to bardziej przekierowanie mocy przerobowej z jednego aspektu do drugiego. Nic nie zyskujemy, tylko wymieniamy zasoby (czas za coś)
 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na ten tzw. rozwój osobisty, trzeba uważać. Poczytajcie historię z Świeżakowni. Każdy zarabia minimum 15 tyś zł, każdy ma wierną, młodą i oddaną żonę, która jest ponadto mocno wykształcona i nie korzysta z mediów społecznościowych, jest tzw ,,inna niż wszystkie". Nie wiadomo jak to zweryfikować, bo jest wielu bajkopisarzy ,milionerów czadów", którzy mają ego, większe niż Mount Everest :D

Najlepsza jest ,,droga środka" jak wskazywał Budda. Wszystko dawkować, z umiarem, dbać o własne zdrowie i sylwetkę, ponadto praktykować minimalizm i stoicyzm, o ile to, dla danej jednostki możliwe. Warto próbować. Najgorsze zawsze są niezrealizowane oczekiwania wobec naszego życia. Prędzej czy później przychodzi rozczarowanie i każdego to dotyka.

Co do Petersona, to tak jak to wspominał, w jednym poście bodajże @Imiennik- Peterson własnej córki, nawet nie umiał wychować, która uciekła z Czadem po Europie, gdy Jordan był schorowany. Zostawiła męża beciaka, mimo wychowania w konserwatywnej rodzinie. To ja podziękuję za takie autorytety :D Jeszcze gadka, że rodzina jest najważniejsza, bo jego pokolenie było tak wychowywane i powiela niektóre wzorce z ,,swoich czasów" Życie dobitnie pokazuje, że nie zawsze tak jest, a partnerka czy szeroko rozumiana rodzina, nie jest najważniejsza. Ważny jest dobry stosunek do świata, a nie tylko do najbliższych. Szczerze wolę poczytać Sama Harrisa czy Harariego, niż niektóre postulaty w książkach Petersona, choć pierwszą część polecam. Peterson jest słaby psychicznie, skoro musiał brać benzodiazepiny, nie jest żadnym tytanem, na jakiego go podają. Odniósł zawodowy sukces, ale w życiu prywatnym poniósł katastrofalną porażkę, gdy jego poglądy uderzyły z impetem o ścianę rzeczywistości.

https://www.salon24.pl/u/zbyszeks/1249342,upadek-czy-dojrzalosc-jordana-petersona

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minutes ago, maroon said:

Trzeba umieć - częściowo lub całkowicie - wylogować się z systemu. 

 

Zgadzam się z tym. W ramach systemu już i tak nie da się nic zrobić. Mnie szlag trafia na myśl że moja ciężka praca jest nic nie warta bo ktoś pieniądze jakie ja OSZCZĘDZAM w drodze wyrzeczeń to ten dostaje od tak od urzędu. Umowa społeczna przestaje działać a co za tym idzie all bets are off, i rozpoczyna się chaos. Dlatego ciężka praca sie teraz nie opłaca. To samo jeśli chodzi o nadludzki zapierdziel. Pieniądze stają się coraz mniej warte. W przeciągu roku straciły ponad 50% wartości. Po prostu nie warto. Lepiej kombinować jak zarobić (nawet niewiele ale niewielkim nakładem sił) i opuszczać każde dzikie miejsce w którym ludzie traktują się podle. 

Co do Petersona... 

 

i-had-mommy-issues-what-did-yall-have-v0

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej branży jest wielki śmietnik i trudno się łowi wartościowe treści. Jeden test uważam za to za nadzwyczaj skuteczny - odsączasz obrazki z samochodami (w leasingu), złotymi sikorami, plikami pieniędzy przeliczanymi przed nosem stylówką cygańskiego alfonsa itp. kwiatki. To jest krindż, żaden rozwój. Kserobojstwo. I granie przede wszystkim na emocjach.

 

Chyba jednak warto sięgnąć najpierw do książek. Z zagranicznych na te tematy (tutaj głównie pod kątem biznesowym) dla mnie nadal to MJ DeMarco - "Fastlane milionera" i "Toaletowy przedsiębiorca. Filozofia trzech listków papieru" Mike'a Michalowicza. One mi parę rzeczy w głowie bardzo dobrze poukładały. Z polskich (tutaj bardziej z holistycznym podejściem): "Sukces w relacjach międzyludzkich" Alexa Barszczewskiego.

 

Prawda jest też taka, że żadna książka, szkolenie, kurs nie pomoże bez wprowadzania zdobytej wiedzy w życie, w swojej skali i dopasowanej do własnych planów i celów. Małymi krokami. Na "rozwój" dla samego "rozwoju" szkoda czasu.

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, MarkoBe napisał:

Na ten tzw. rozwój osobisty, trzeba uważać. Poczytajcie historię z Świeżakowni. Każdy zarabia minimum 15 tyś zł, każdy ma wierną, młodą i oddaną żonę, która jest ponadto mocno wykształcona i nie korzysta z mediów społecznościowych, jest tzw ,,inna niż wszystkie". Nie wiadomo jak to zweryfikować, bo jest wielu bajkopisarzy ,milionerów czadów", którzy mają ego, większe niż Mount Everest :D

Najlepsza jest ,,droga środka" jak wskazywał Budda. Wszystko dawkować, z umiarem, dbać o własne zdrowie i sylwetkę, ponadto praktykować minimalizm i stoicyzm, o ile to, dla danej jednostki możliwe. Warto próbować. Najgorsze zawsze są niezrealizowane oczekiwania wobec naszego życia. Prędzej czy później przychodzi rozczarowanie i każdego to dotyka.

Co do Petersona, to tak jak to wspominał, w jednym poście bodajże @Imiennik- Peterson własnej córki, nawet nie umiał wychować, która uciekła z Czadem po Europie, gdy Jordan był schorowany. Zostawiła męża beciaka, mimo wychowania w konserwatywnej rodzinie. To ja podziękuję za takie autorytety :D Jeszcze gadka, że rodzina jest najważniejsza, bo jego pokolenie było tak wychowywane i powiela niektóre wzorce z ,,swoich czasów" Życie dobitnie pokazuje, że nie zawsze tak jest, a partnerka czy szeroko rozumiana rodzina, nie jest najważniejsza. Ważny jest dobry stosunek do świata, a nie tylko do najbliższych. Szczerze wolę poczytać Sama Harrisa czy Harariego, niż niektóre postulaty w książkach Petersona, choć pierwszą część polecam. Peterson jest słaby psychicznie, skoro musiał brać benzodiazepiny, nie jest żadnym tytanem, na jakiego go podają. Odniósł zawodowy sukces, ale w życiu prywatnym poniósł katastrofalną porażkę, gdy jego poglądy uderzyły z impetem o ścianę rzeczywistości.

https://www.salon24.pl/u/zbyszeks/1249342,upadek-czy-dojrzalosc-jordana-petersona

 

Ten chad nazywał się Andrew Tate, to dopiero beka, rozwiodła się z mężem którym gardziła i zaczeła imprezować, nawet na insta szukała opiekunki w bodajże miami bo dzieciak przeszkadzał w imprezach, beka

 

 

@ObliterarorDzięki to sobie przeczytam

Niema książki Filozofia trzech listków papieru i toaletowy przedsiębiorca, źle szukam? help :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Patryk napisał:

Nie ma to jak wyruchac córkę króla inceli, prawdziwy sigma male.

I taki koles później opowiada facetom posprzątaj swój pokój, co możesz zrobić aby być lepszą partią dla kobiety, że masz pracować nad sobą, a córka tłucze się z chadami jako samotna matka, a on daje rady, no komedia, gość jest w związku z jedną kobietą od studiów i daje rady matrymonialne. Odnośnie życia ma fajne treści ale wszelkie odnośnie relacji to jak kulą w płot

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Patryk napisał:
15 minut temu, spacemarine napisał:

Ten chad nazywał się Andrew Tate

Nie ma to jak wyruchac córkę króla inceli, prawdziwy sigma male.

Andrew to czysty alfa a nie sigma chciałbym uprzejmie zaznaczyć. Ma kilka cech sigmy ale to nie sigma, tylko alfa podobnie jego brat to również alfa. 

 

Gdyby realny sigma się zakręcił koło córki pana Jordana, to gwarantuję że nikt by o tym nie wiedział i na pewno fotki by nie poszły w świat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Obliteraror napisał:

Popieprzyłem z tytułem ;)

Ale to jest sztos pozycja: Startup bez pieniędzy. Filozofia trzech listków papieru.

 

 

 

Dzięki zamówione, jak coś jeszcze sobie wartego przypomnisz to napisz proszę, bo na rynku książek jest pełno tak samo bzdetów

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, spacemarine napisał:

gość jest w związku z jedną kobietą od studiów i daje rady matrymonialne.

To tak, jakby mechanik samochodowy naprawił jeden samochód w całym życiu i uważał się za mega eksperta, w dziedzinie motoryzacji :D

Rady Petersona nt. związków d-m były może warte z 30-50 lat temu, gdy rynek matrymonialny nie był tak rozregulowany a państwo-cuckold nie pomagało, tak bardzo kobietom. Felietony, audycje i książki Marka nawiązują do czasów współczesnych. Poza tym, w twórczości Marka, głównym celem mężczyzny nie jest założenie rodziny.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Mosze Red napisał:

 

A z tych 20% co wie co by chciała robić, 3/4 jest w stanie umysłu, w którym im się wydaje, że chciałaby to robić.

 

Jak to zrobić dobrze? Dowiedzieć się, że na pewno TO chcemy robić? 

 

Pamiętam jak pisałeś, że są dwie drogi - pracować za duży hajs niekoniecznie to lubiąc, ale po godzinach spędzać czas (i wydawać hajs) na pasje, albo odwrotna - zarabiać na pasji (ryzyko znudzenia się/braku hajsu na tym),  inne sprawy po godzinach. 

 

Jak uniknąć spędzenia 10 lat nauki by potem gdy już dojdziemy na wyższe, upragnione stanowisko dowiedzieć się, że mnie to nie kręci/nie lubię tego? 

 

 

Co do samego tematu: porównywanie się do kogokolwiek innego niż my sami, już jest błędem, co zostało przez Braci wspomniane.

Rozwój osobisty to narzędzie. Służące TOBIE drogi Bracie. Można utknąć w ciągłym "rozwoju" będąc realnie w identycznym punkcie jak przed laty, ale trafiając na odpowiedni archetyp/wzorzec, jedyną rozsądna decyzją, jest pójście za nim. Przykład? Przez wiele lat siedzę w temacie, czytałem i słuchałem zarówno tych od polskich jak i zagranicznych, tematy pieniędzy, zdrowia, wydajności, odpowiedniego myślenia, psychologii, couchingu, relacji itd. Samo wyłowienie kto w środowisku serio zna się na rzeczy, a kto jest ładnie opakowanym gównem w papierku sporo zajmuje. Miałem sporo czasu po pracy, a i od niej samej wolałem słuchać innych. Ostatnio trafiłem na osobistość Dan Pennie opisywaną przez Rafała M. z ZJ. Podcastu słuchałem kilkadziesiąt razy (na YT - warto, szczególnie druga część). On mi uświadomił, że liczy się działanie, pociągnięcie za spust. W codziennym życiu zaczynam stosować opisane przez niego zasady - żyje mi się lepiej. Rozwój to narzędzie. Gdybym się nie interesował rozwojem - pewnie nie byłbym w tym punkcie co teraz. To raz. Dwa - gdybym tylko interesował się rozwojem, a nie wprowadzał koncepcji w życie - ponownie byłbym "tam"/50 lat za murzynami. 

 

Drugą historią która na mnie mocno wpłynęła, jest ta Williama Jamesa. Był w rodzinie w której liczyły się osiągnięcia. Jego brat zrobił karierę. Jego siostrze również świetnie się powodziło (a były to czasy gdy kobiety miały na tym polu mocno pod górkę). Jego rodzice wyśmiewałi jego wybór o nauce psychologii ("poważną robotą byś się zajął, a nie bzdurami"). Był zdruzgotany. Trafił na temat brania odpowiedzialności. Wychodził z założenia, iż nie możemy być za wszystko odpowiedzialni, bo to los wielokrotnie nami kieruje, nie my (jakich ludzi spotkamy przypadkowo na naszej drodze, co nam się stanie, w jakich czasach się urodziliśmy, w jakiej rodzinie itd.). Był na skraju rozpaczy, więc postanowił popełnić samobójstwo (tu przypomina mi się historia Marka). Ale dał sobie rok - jeśli jego założenie o odpowiedzialności jest prawdziwe -  popełni je dokładnie za rok. Przecież i tak nie ma nic do stracenia. Nie zgadniecie co się stało. Wiliam James przeszedł do historii, nawet dzisiaj naukowcy potwierdzają odkrycia których dokonał. Prześcignął wszystkich ze swojej rodziny, z wyszydzanego stał się najbardziej sławny z całej rodziny James'ów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zyciu chodzi o balans i zgode z samym soba, a nie dazenie do spelnianie oczekiwan innych. Zapier**l za wszelka cene? Nie dziekuje. Asceza? Tez nie dla mnie, chociaz chec posiadania mam coraz mniejsza. Kazda posiadana rzecz ma dodatkowy niewidzialy koszt. Czlowiek mlody nie wie czego chce, bo nikt nie pozwala mu o tym myslec. System edukacji ksztaltuje cielaki, ktore nie maja zadawac pytan i pracowac ku chale kapitalizmu. Nie mam nic przeciwko stawaniu sie bogatym, ale to ma swoj koszt i trzeba miec plan. Nikt jednak tego planu nie uczy. Jezeli chodzi o rozwoj osobisty to ci wszyscy kolcze i trenerzy personalni sprzedaja ludziom sny i zludzenia. Jak ktos sie deklaruje kims takim, to odwracam glowe i sie oddalam, bo na wysluchiwanie banalow lub debilizmow nie mam czasu ani checi. 

 

Czlowiek w pewnym czasie sie zatrzymuje i przewartosciowuje swoje zycie. Co jest dla niego wazne i jak mu dobrze pojdzie zaczyna miec plan na siebie. Niektorzy szczesliwi robia to w wieki 20 kilku lat, inni 30 i 40, a niektorzy w ogole. Rozwoja sie, kiedy czlowiek zaczyna realizowac plan (na sebie) i swoja misje. Robi to wylacznie dla siebie z pobudek egoistycznych. Jednak rozwoj zaczyna sie wtedy, kiedy sa dzialania inaczej nadal jest to fantazja. Osiagnac mozna wiele, ale wszystko wymaga nauki i wysilku. Nic samo sie nie zrobi, a pokonywanie trudnosci wyzwala. Jednak to jest trudne i niewdzieczne zadanie i wymaga wyjsc daleko poza strefe komfortu. 

 

Idea rozwoju jest posiadanie celu w zyciu i go realizowanie. Nadawanie zyciu wartosc i tworzenie. Jak przy okazji z tego pojawiaja sie pieniadze to jest pieknie. Jednak wartosc nie zawsze mozna na nie przeliczyc, o czym kapitalizm i konsumpcjonizm tak usilnie stara sie nam przypomniec ze pieniadz jest wszystkim. Gdzie jest kres rozwoju? Smierc. Rozwoj to ewolucja, ewolucja to proces. Proces jest celem. Ewolucja to zmiany. Zmiany sa zyciem.  CIeszyc sie nalezy zmianami, tymi na ktore mamy wplyw, a mamy na wiele. Nawet najwieksza porazka moze byc szansa. Kwestia perspektywy i checi nauki i wyciagniecia wnioskow.

 

 

  

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, OdważnyZdobywca napisał:

Jak to zrobić dobrze? Dowiedzieć się, że na pewno TO chcemy robić? 

 

Nie znam odpowiedzi na to pytanie.

 

Za to wiem, że sytuacja gdy człowiek całe życie robi to co lubi i z tego dobrze żyje jest niezbyt częsta.

 

A sytuacja gdy robi to co kocha i z tego żyje dotyczy marginalnej części populacji. 

 

 

Sam wielokrotnie przekonywałem się, że rzeczy które chciałem robić i zacząłem robić w realiach rozjeżdżały sie z moimi wyobrażeniami o nich i okazało się, że niezbyt chcę je robić.

 

Dam przykłady.

 

Jako młody szczawik (od dziecka) jarałem się komputerami, jako nastolatek programowałem, no i prócz prawa poszedłem też na studia informatyczne, które zakończyłem na studiach I stopnia bo przekonałem się, że ja zwyczajnie lubię technologię w ogólności i komputery w szczególności, co nie jest równoznaczne z chęcią spędzenia życia jako programista :) 

 

Poszedłem w biznes i to lubiłem, ale po latach okazało się, że najbardziej lubię pieniądze, a wiele rzeczy związanych z tym stylem życia mnie nuży, wielu ludzi z którymi chcąc nie chcąc mam na co dzień styczność mnie brzydzi, ale toleruję te niedogodności ze względu na wielkość gratyfikacji. Gdybym wiedział, to co wiem dzisiaj prawdopodobnie poszedłbym inną drogą. Tak, wiem niektórzy nazwaliby moje rozterki problemami pierwszego świata.

 

Prawo natomiast, od początku jest traktowane przeze mnie jako użyteczne narzędzie w dzisiejszym świecie. 

 

 

To co lubię robić to po pierwsze pisać i jest to fajne hobby, po drugie obcować z naturą, po trzecie czytać, po czwarte sport (z naciskiem na karate i jazdę konną), po piąte obcować z muzyką. 

 

Więc rzeczy, które lubię robić  równoważą mi to za czym nie przepadam ale robię dla pieniędzy. 

 

Ogólny bilans jest taki, że lubię swoje życie i jestem z niego zadowolony. 

 

 

Natomiast wielkiej pasji nie odnalazłem ani w życiu zawodowym, ani w innych dziedzinach. 

 

Co więcej odrobinę zazdroszczę ludziom, którzy taką pasję odnaleźli.

 

Uważam ich za wygranych w życiowej loterii (pod warunkiem, że są w stanie zapewnić sobie przy okazji godny poziom życia). 

 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam należę do osób może nie szkalujących Petersona, ale nie gloryfikujących go przesadnie jako doskonały autorytet. Uważam, że to mądry facet ale jego wiedza o świecie jest przestarzała o 20-30 lat. Gdyby urodził się wcześniej to jego rady może byłyby trafne, teraz to trochę bardziej mem. No i jego życie osobiste jak na autorytet pozostawia wiele do życzenia. Coś mądrego na pewno można od niego wynieść, tego mu nie ujmuje, ale być fanem większości lub całego dorobku to gruba przesada, zresztą jak u innych znanych przedstawicieli manosfery.  

Uważam, że droga do dobrej relacji z samym sobą i godne przejście przez życie poprzez spełnianie zamierzonych celów i nawiązywanie relacji takich jakie chcemy - bierze się w dużej mierze z zaufania do siebie, zrozumienia samego siebie i przede wszystkim - nauki polegania na swoim własnym instynkcie, żeby poradzić sobie samemu w większości kryzysowych sytuacji. Warto się uczyć i kształcić od mądrzejszych od siebie, ale zauważam (widzę to głównie w sferze skrajnego PUA czy też redpillu) że faceci często zbyt mocno polegają na jakimś upatrzonym guru i zaprzestają myśleć po swojemu, konfrontować swoje przekonania z przekonaniami guru i po prostu stosują "kalkę" przekonań praktycznie w całości, bezkrytycznie, bezrefleksyjnie. Często biorą takiego Rollo Tomasiego, Petersona czy też Andrew Tate i wcielają w całości do swojego życia ... i problem załatwiony. A taka kalka, przejęcie poglądów obcej osoby nic w naszym życiu nie poprawi. Albo owszem, poprawi - ale tylko w kwestiach które dokładnie poruszy i omówi guru. A w innych, pominiętych kwestiach? Zaczyna się problem, bo guru nie wspomniał no i jak żyć? Samemu sobie poradzić cięzko gdy zostało się przyzwyczajonym do trzymania za rączkę.

Dlatego cenię sobie między innymi to forum za konfrontację, różne poglądy. Podążanie ślepo za jedną osobą (co pokazała historia wiele razy) prowadzi zawsze na manowce, natomiast jestem przekonany że dosłownie od każdej osoby można wyciągnąć kilka przydatnych informacji ale tez masę głupot - dlatego warto filtrować i przyjmować to co cenne, ale dalej w dużej mierze polegać na sobie, a niestety ślepe podążanie za kimś pozbawia nas tej umiejętności, co czyni nas słabymi i podatnymi na wpływy innych

Dojarzały samiec nie potrzebuje i nie szuka przewodnika, tylko uczy się sam być przede wszystkim swoim przewodnikiem, lub kiedyś swojego stada zwanego rodziną, no ale przyszła hipergamia i feminizm - resztę historii znacie 😆

 

Edytowane przez Zbychu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, maroon napisał:

znikło z obiegu, dość popularne jeszcze parę lat temu pojęcie "slow life"

Ja jestem przekonany, że to wróci niebawem x10, jeśli już nie zaczęło wracać... Mój kolejny i chyba ostatni biznes w życiu zamierzam właśnie na tym oprzeć. Jestem pewien, że ludzie co raz bardziej będą szukali odskoczni i życia w zgodzie z naturą i będą skłonni zapłacić za to dobre pieniądze.

 

Wracając do tematu: Czy rozwój osobisty w dzisiejszych czasach nie prowadzi nas na manowce?

3 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

W każdym aspekcie życia mówią nam dalej, mocniej, szybciej, więcej. Jak dodamy do tego internet i możliwość ciągłego porównywania się z innymi w każdym aspekcie życia, to rodzi się trochę niebezpieczna i nierealna wizja, żeby we wszystkim być najlepszym.

To ja chyba zupełnie inne rzeczy w rozwoju osobistym znalazłem. Właśnie uczę się wszystkiego co napisałeś ale na odwrót. Przestaję gnać, przestaję się porównywać z innymi (porównuję się tylko z samym sobą z dnia poprzedniego). Staram się być lepszym dla siebie a nie na pokaz, nawet zarabiać więcej chcę, ale będę to opierać na hobby i tym co lubię, co nie przynosi mi dodatkowego stresu. 

3 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Nikt z nas nie będzie miliarderem z idealną sylwetką, twarzą modela, otoczony wianuszkiem najpiękniejszych kobiet i jeszcze najlepiej, gdyby być poliglotą i mieć czas na podróże, i czytać 10 książek w miesiącu. Zrobić dobrze jedną rzecz w życiu nie jest łatwo, utrzymując względny balans w pozostałych dziedzinach, a co dopiero być najlepszym we wszystkim. 

Ja mam proste antidotum na to wszystko - bądź autentycznie szczęśliwy sam ze sobą (wymaga to pracy), doceń to co masz i co osiągnąłeś, wówczas zmienia Ci się optyka i postrzeganie wielu rzeczy. U mnie mija właśnie rok od "przebudzenia", wiele rzeczy muszę jeszcze poprawić, ale komfort życia zmienił mi się diametralnie (na korzyść). Mniej  się wkurzam, potrafię wyłapać momenty kryzysowe, zrozumieć z czego wynikają i szybko te problemy rozwiązać. Żyje się łatwiej, bez frustracji, żalu, negatywnych emocji itp. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minutes ago, Zbychu said:

Dojarzały samiec nie potrzebuje i nie szuka przewodnika, tylko uczy się sam być przede wszystkim swoim przewodnikiem, lub kiedyś swojego stada zwanego rodziną,

"Orzeł nie pyta nikogo o drogę,

własnym kieruje się lotem.

Własny ma w sercu nakaz i przestrogę."

 

Ten wierszyk poznałem jakieś 50 lat temu.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żyjemy w czasach gdzie wszędzie mamy wrogów, którzy na nas plują - feministki, media, państwo, a nawet inni mężczyźni (kukoldy).

Samorozwój jest formą sprzeciwu wobec tego całego syfu.

Na forum mamy świetną społeczność, wspieramy się nawzajem, stajemy się lepszymi mężczyznami. Jesteśmy w różnym wieku, ale łączy nas wspólny cel - rozwój.

Tak trzymać!

Zawsze będziemy iść pod prąd, pomimo plucia jadem oraz wyzwisk od inceli i mizoginów.

Jebać lewactwo!

Edytowane przez Lannes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Lannes napisał:

Na forum mamy świetną społeczność, wspieramy się nawzajem, stajemy się lepszymi mężczyznami.

To jest właśnie ciekawe, jak niewiele mężczyźnie potrzeba czasami, żeby się ruszyć. Dobre słowo, nawet od obcego człowieka, delikatny komplement, przekazanie znaku pokoju. A o takie banały w życiu najczęściej najtrudniej. Tylko wpędzanie w poczucie winy - 95% męskiego życia z kobietami, urzędami, polityką, pracodawcami i wszelkimi podmiotami spotykanymi w obiegu społecznym. Z drugiej strony czasami wejdzie jakiś chłopek i zacznie wszystkich dookoła obrażać, a jest w miejscu, które powstało na idei pomocowej przede wszystkim, żeby móc się wygadać, przedstawić największy dramat życiowy, jaki by on nie był.

 

Dziwne mamy męskie życie. Tak niewiele brakuje do pchnięcia nas wszystkich w objęcia wiecznej szczęśliwości i motywacji, a sami sobie często też dopierdalamy. Nie rozumiem tego zupełnie. Nie rozumiem również społeczeństwa, polityki i kobiet, które tak gnoją mężczyzn, a nasz gatunek wręcz rwie się do zapierdolu, wsparcia innych często, poświęcenia w imię wyższego celu. Przecież mamy do czynienia z ogromnym, niezagospodarowanym, marnowanym nieustannie potencjałem. Wkurwiłem się 😆 Boli mnie, że dobre chłopaki się marnują przez jakieś gówniane kobiety i problemy poziomu rynsztokowego. I nie ma tego wzorca w pobliżu, tej męskiej sztamy, podania ręki, prostego podania ręki chociaż przez chwilę. Tak ciężko, ja pierdolę. Aż się wierzyć czasami nie chce do czego gatunek ludzki doprowadził. 

Edytowane przez mac
  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, mac napisał:

Wkurwiłem się 😆 Boli mnie, że dobre chłopaki się marnują przez jakieś gówniane kobiety i problemy poziomu rynsztokowego. I nie ma tego wzorca w pobliżu, tej męskiej sztamy, podania ręki, prostego podania ręki chociaż przez chwilę. Tak ciężko, ja pierdolę. Aż się wierzyć czasami nie chce do czego gatunek ludzki doprowadził. 

Witam w klubie, ale sam dobrze wiesz, że:
a) nie przegadasz tych kolesi, bo są niestety zaślepieni 

b) mówiąc wprost redpillowe treści będziesz obrażany i wyśmiewany

 

Ja wierzę, że swoją postawą (mam już drobne sukcesy, a dopiero się uczę) oraz jak już wspomniałem na forum w jakimś temacie - poprzez zadawanie ciekawych pytań, poruszaniu ciekawych tematów często bez mojej ostatecznej oceny/opinii, ale tzw. wbijanie szpileczki niepewności, dającej do myślenia danemu delikwentowi. Wcześniej próbowałem wrzucać fakty, statystyki, ale to nawet Rollo Tomassi zauważył, że taka forma nie ma szans przebicia i grozi tekstami "jakaś dziewczyna musiała Cię mocno skrzywdzić" - dwa razy to usłyszałem w przeciągu ostatnich 6 miesięcy, ale wówczas źle działałem (chociaż w dobrej wierze).

 

Głową muru nie przebiję, skupiam się przede wszystkim na sobie, ale są osoby płci męskiej na których mi zależy - z nimi staram się pracować, ale to według mojej oceny na dzień dzisiejszy - długi proces, ale też przynoszący efekty. Osoby z najbliższego otoczenia rozumieją mój punkt widzenia, czasami o coś zapytają, staram się być neutralny, ale konsekwentny. I widzę, że ten agresywny styl przekonywania w ogóle się nie sprawdzał, a ten defensywny z elementami powtarzania, zarzucania tematu (do przemyślenia) daje naprawdę mega dobre rezultaty. I żeby było jasne, nie chcę zbawić świata - ale wierzę, że mogę paru osobom pomóc na zasadzie: przestrogi, zabezpieczenia ich mienia i zasobów. Zresztą taką pomoc otrzymałem tutaj na forum ~rok temu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Spokojnie napisał:

b) mówiąc wprost redpillowe treści będziesz obrażany i wyśmiewany

Na tym forum jest dokładnie odwrotnie niestety, chyba, ze mówisz o czymś innym.

2 minuty temu, Spokojnie napisał:

"jakaś dziewczyna musiała Cię mocno skrzywdzić"

Traumy z reguły biorą się z doznanej krzywdy. Ktoś chciał Ci pomoc pewnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, mac napisał:

Dziwne mamy męskie życie. Tak niewiele brakuje do pchnięcia nas wszystkich w objęcia wiecznej szczęśliwości i motywacji, a sami sobie często też dopierdalamy. Nie rozumiem tego zupełnie. Nie rozumiem również społeczeństwa, polityki i kobiet, które tak gnoją mężczyzn, a nasz gatunek wręcz rwie się do zapierdolu, wsparcia innych często, poświęcenia w imię wyższego celu. Przecież mamy do czynienia z ogromnym, niezagospodarowanym, marnowanym nieustannie potencjałem. Wkurwiłem się 😆 Boli mnie, że dobre chłopaki się marnują przez jakieś gówniane kobiety i problemy poziomu rynsztokowego. I nie ma tego wzorca w pobliżu, tej męskiej sztamy, podania ręki, prostego podania ręki chociaż przez chwilę. Tak ciężko, ja pierdolę. Aż się wierzyć czasami nie chce do czego gatunek ludzki doprowadził. 

Trafne spostrzeżenia. Mnie też boli to, jak to wszystko wygląda.

Ale trochę to rozumiem.

Społeczeństwo i polityka gnoją mężczyzn, czemu? Bo zgnojonymi mężczyznami łatwiej jest zarządzać, realizować cele wąskiej grupy osób (polityków, szefów korporacji), tacy mężczyźni są nieskorzy to buntu.

Kobiety gnoją mężczyzn, w związku wzbudzają poczucie winy i obniżają samoocenę, czemu? Bo wtedy zmniejszają szansę że mężczyzna odejdzie do innej (facet mysli, że na lepszą go nie stać/nie zasługuje), wtedy też facet będzie bardziej skakać wokół kobiety, robić to co ona chce aby tylko nie pokazywała złego samopoczucia,

Mężczyźni gnoją mężczyzn, czemu? Konkurencja. Wygryzanie konkurencji. Większość rzeczy to gra o sumie zerowej. Ktoś musi nie dostać aby ktoś mógł dostać. Z kobietami szczególnie, mężczyźni konkurują o dostęp do kobiet.

 

Jak tak sobie myślę, to na życie spokojne i usłane sukcesami mają największą szansę osoby niepodatne na wzbudzanie poczucia winy, narcystyczne. Co by się zgadzało, bo badania pokazują że zarabiane pieniądze są odwrotnie proporcjonalne do natężenia cech charakteru takich jak neurotyczność (podatnośc na negatywne emocje), ugodowość.

Ja niestety z natury (chyba), jestem podatny na nastroje ludzi z otoczenia, czasem mniej a czasem bardziej, nie za bardzo rozumiem dlaczego tak jest, w pewnym stopniu zależy to od mojego stanu psychofizycznego, bo przy np. chorobie/przemęczeniu/niewyspaniu jestem bardziej neurotyczny i ugodowy (ma to sens, będąc słabszym unika się konfliktu). Myślę, że niektórzy ludzie z natury będą mocno lękowi i neurotyczni, przez selekcję genetyczną, ewolucję - takie osoby w dawnych czasach w stadzie pewnie pełniły rolę strażników, wcześnie wykrywały zagrożenia, bycie lękowym w tym pomaga.

Napotykałem i wciąż napotykam w życiu na osoby, których stan emocjonalny jest całkowicie niezależny od otoczenia, mogą być zgnojone przez ludzi od których są mocno zależni, a ich to całkowicie nie rusza, patrzą tylko na tą osobę z uśmiechem i niezachwianym humorem. Chciałbym taki być, jednak taki nie jestem. Nie wiem jak się do tego bardziej zbliżyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.