Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Wydaje mi się, że po prostu warto unikać żywności przetworzonej, wtedy problem wszechobecnego cukru niejako zanika.

 

Osobiście jako dziecko i nastolatka byłam ultramocno uzależniona od słodyczy. Czasem nawet fantazjowałam, iż będąc dorosłą na obiad będę pożywiać się czekoladą i nikomu nic do tego. Na szczęście uwolniłam się od tego nawyku, co istotne, nie było to wcale zbyt trudne. Obecnie mogę mieć pełno słodyczy w domu, gdziekolwiek, kiedykolwiek, a one zupełnie nie kradną mojej atencji, są mi obojętne, sporadycznie jadam jedynie chałwę i sezamki, cała reszta może nie istnieć.

 

Moja siostrzenica (niespełna 3-latka) jeszcze nigdy nie jadła słodyczy, nic, od słowa zero, nie zna smaku czekolady, ciastek, batonów, itd. Widząc cukierki bawi się nimi nawet nie próbując rozwijać z papierków. Podczas zakupów działy ze słodyczami nie istnieją, czasem jej uwagę przyciągają obrazki na opakowaniach, poogląda i idzie dalej. Ciekawe, jak długo uda się taki stan utrzymać...

 

Niby sprawa ze słodyczami jest banalnie prosta, w zasadzie powszechnie wiadomo, iż szkodzą, są niezdrowe, jednak gdy siostra ze szwagrem oznajmili rodzinie, znajomym, by nie uraczali ich pociechy słodkościami napotkali nieco trudności.

 

 

 

Edytowane przez ewelina
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiadomka, etykiety się czyta. :) 

Cukier dobrze konserwuję, ale jeszcze lepiej uzależnia. 
Pytanie - w jakiej ilości i jak często w naszej części geograficznej potrzebujemy przetworzonej żywności?

Jestem na diecie keto,co któryś tydzień jest lowcarb. Dzięki temu nie doświadczam czegoś takiego jak "chcica na słodkie". 
Niestety, czy stety słodycze, ciasta, pieczywo, makarony, kasze, alkohol, napoje słodzone nie są dla mnie. Nie jem/nie piję tego i tyle. 
Nie chcę wracać do etapu, w któym miałam cukier na czczo 120, 20 kg nadwagi, łuszczycę w okazałym stanie i jazdy emocjonalne.  
Niby "nic nie jadłam", bo moja dieta przez 5-6 lat wyglądała tak : rano energetyk, fajka, ciastko, fastfood i przez cały dzień kawa popychana fajką. To wystraczyło, żeby mieć powyższe problemy. 
O gównianej pracy zawodowej pod telefonem nie wspominam. W okresie stresu (tak naprawdę zbędnego) waga sama idzie mi w górę (bez zajadania stresu), więc po prosu ćwiczę nad regulowaniem emocji i priorytetyzowaniem spraw. :) 


Co do ketogotowców. Testuję sosy z Roleskiego. Zbędny wydatek. Czytam o sukralozie, to słodzik. W sumie - po co sobie tworzyć zbędne filozofie przy jedzeniu?
Mam swój domowy ketchup, czy sos czosnkowy robię od czasu do czasu. Gotowiec to gotowiec, nie ma co oczekiwać sensownego składu w owym produkcie.

Mnie martwi żywienie dzieci. U rodziców widzę po prostu lenistwo, brak zorganizowania i wiedzy przy żywieniu dziecka/dzieci. Czasem rodzice coś wynagradzają dzieciom jedzeniem (swoją nieobecność w codzienności) lub ulegają szantażom emocjonalnym dziecka i kupują fastfoody w ramach "uspakajania dziecka". 
Do postawy babć też mam zastrzeżenia w tym temacie. Zapewne własne niedobory przenoszą na wnuki : "ja za dziecka nie wiedziała co to słodycze, to mojej wnusi tego nie zabraknie! Dziecku dobrego nie będę wydzielać!". Często też w tym przypadku występuje rywalizacja między babcią (czyli teściową), a mamą/tatą (czyli synową/zięciem), kto bardziej zadowoli dziecko. Jedzenie jest najłatwiejszą formą nagradzania. :) 

Piszę o swoich obserwacjach w pracy z dziećmi.  
Dziecko ma problem z koncentracją, pamięcią i uwagą. Zrobiła mi się brzydka maniera (muszę popracować nad tym), że nie widząc dziecka już wiem, że dziecko:
- ma próchnicę zębów;
- codziennie dostaje musiki z Kubusia;
- codziennie pije soczki z Kubusia;
- dzisiaj zjadło kanapkę z dżemem, ciastko i chętnie znowu zjadłoby ciastko;
- w domu na obiad i kolacje dostaje makaron lub kanapki, bo "innych rzeczy nie lubi". 

Widzę korelacje między poziomem uczenia się a jakością żywienia u dzieci.

@Rnext
Płatki kukurydziane, musli, mieszankę studencką biorę z tej strony :
https://delibakalie.pl/kategoria-produktu/platki-musli/
Moim chłopakom już przeszedł etap "mleko+płatki". 
Patrzę na skład tychże płatków i cukier prosty jest. Ja z racji węglowodanów unikam płatków kukurydzianych.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, meghan napisał:

Do postawy babć też mam zastrzeżenia w tym temacie

 

Babcie to chyba najgorszy sort dokarmiaczy, zwłaszcza, że w sumie pozostają bezkarne, to rodzice latają z dzieciakami po dentystach, lekarzach, a babcia siedzi zadowolona, że wnuczek tak ją ubóstwia. Jak idę z siostrzenicą na plac zabaw i zjawi się jakaś babcia, to zawsze ale to zawsze ma skitrane jakieś słodycze i do tego nie tylko swoje, ale z "dobroci serca" wszystkie dzieciaki obdarowuje. Siostrzenica mi przynosi i pyta co to? Odpowiadam cukierek, możesz się pobawić :D.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 hours ago, KrólowaŁabędzi said:

Mam brzydki nawyk patrzenia na to, co ludzie wykładają na taśmę w sklepie. Zazwyczaj jest ma-sa-kra, warzywa i owoce mocno okazjonalne, za to mięcho, słodkie jogurty i napoje, jakieś płatki śniadaniowe, nutelle, białe pieczywo...

Sam chyba na tyle często o tym piszę, że zidentyfikowałem ten nawyk również u siebie :D

 

3 hours ago, Casus Secundus said:

po prostu nawet możesz pociąć ziemniaka i w domu zrobić z niego chipsy

Ja robę czasami ale w mikrofali. Metoda szybka, czysta i prosta. Polecam.

 

  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minutes ago, meghan said:

Wiadomka, etykiety się czyta.

Posiłkuję się czasami stronami z grupy "czytajsklad", "czytamyetykiety" itp. To na wypadek gdybym miał się na przeoczeniu czegoś naciąć. 

 

38 minutes ago, meghan said:

Piszę o swoich obserwacjach w pracy z dziećmi.  
Dziecko ma problem z koncentracją, pamięcią i uwagą. Zrobiła mi się brzydka maniera (muszę popracować nad tym), że nie widząc dziecka już wiem, że dziecko:

Widzisz, przypomniałaś mi serię programów Jamiego Olivera (którego kiedyś byłem niemal wyznawcą :D) kiedy to przyglądał się diecie dzieci w szkołach i w domach. Ta seria chyba się nazywała "Żywieniowa rewolucja Jamiego". Ale na pewno znajdziesz jeśli Cię to zaciekawi. Oczywiście głównym problemem który dostrzegł, to zbiorowe żywienie dzieciaków prefabrykatami, które "kuchnia" szkolna tylko "wykańczała" (dzieci przy okazji też). Próba przemycania jakichś warzyw i owoców to była mordęga, bo dzieciaki chciały jeść tylko "rybne" i "drobiowe" w panierce (Uj wie z jakiej mielonki) a po alternatywne obiady sięgały tylko nieliczne dzieci. Jamie odwiedzał też domy rodziców, którzy nie mogli sobie poradzić z żywiołowością i neurotyzmem swoich dzieci. Szybka analiza lodówki i okazywało się że oczywiście bazą żywienia w domu jest cukier i gotowce, czyli MSG i jeszcze raz cukier. Po zmianie diety chłopcy stali się spokojniejsi, zaczęli się koncentrować na jakichś zabawach i innych czynnościach - nawet edukacyjnych. Chyba zmiana była po tygodniu od całkowitego wycięcia cukru z ich diety. Ale oglądałem to całe lata temu i szczegółów nie pamiętam. 

 

38 minutes ago, meghan said:

Płatki kukurydziane, musli, mieszankę studencką biorę z tej strony :
https://delibakalie.pl/kategoria-produktu/platki-musli/

Zajrzałem na pierwsze lepsze płatki kukurydziane: 

kaszka kukurydziana 87%, cukier, ekstrakt ze słodu jęczmiennego, sól

;)

Wolałbym w panierce sam sobie tego dawkować...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, ewelina said:

Moja siostrzenica (niespełna 3-latka) jeszcze nigdy nie jadła słodyczy, nic,

 

Szanuję mocno

 

Swoją drogą ktoś już wspominał o tym? 

 

“In animals, it is actually more addictive than even cocaine, so sugar is pretty much probably the most consumed addictive substance around the world and it is wreaking havoc on our health,” cardiovascular researcher, James DiNicolantonio, a coauthor of the study, told the Guardian. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie to nie sam cukier jest stricte problemem tylko jego połącznie z tłuszczami trans czyli wszelkie batoniki, ciastka itd.

 

Taka mieszanka to narkotyk dla mózgu a dla naszego ciała prawie trutka ( dawka czyni trucizną)

 

Nikt nie mówi żeby całkowicie unikać cukru bo np nawet taki skyr bez dodatków ma trochę cukru ale to jego naturalny z nabiału.

 

Kawa z mlekiem cie nie zabije jak jesteś aktywny.

 

Czy jesteś bardziej aktywny i czym masz mniejszy poziom tkanki tłuszczowej tym możesz sobie na więcej pozwolić bez długotrwałych odbić na zdrowiu. A jak masz jeszcze trochę mięsa na sobie to już super sprawa bo taki człowiek ma mega zdrową gospodarkę cukrowo insulinową.

 

Jak będziesz wciągał ciągle miód prosto że słoika no to nie za bardzo ale jak oddasz trochę do owsianki (pod warunkiem że masz tam białko i tłuszcze dodane ) to git.

Edytowane przez bassfreak
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ewelina
Sory, nie zauważyłam wcześniejszego komenta. :) 

Brawa dla siostry i szwagra! 
W niedalekiej przyszłości należy wzmacniać umiejętności społeczne Małej, to prawdopodobieństwo wycia za słodkim będzie niskie, bo najczęściej niecukrowe dzieciaki wpadają w słodkie z racji cukrowej grupy dzieciaków. Nie chcą po prostu być odrzucone przez swoją "inność". :) Z resztą - cukier to cukier. Na pewnym etapie i tak zaczyna on smakować bardziej. :) 

Brawa dla Ciebie! Świadomość przełożona na praktykę jest najlepszym parametrem wolności. :) 

Sama przerobiłam emocjonalne jedzenie. 
Z jakiś powodów żarłam fastfooda, zalewałam się energetykiem i zadymiałam to wszystko papierosem. 
Już to opisywałam na forum. :) 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podstawą zdrowego jedzenia jest też względna stałość menu, a nie co chwila coś innego. Efektywność trawienia wzrasta, gdy żołądek ma doczynienia cały czas z mniej więcej tymi samymi produktami. Mniejsze też jest ryzyko wprowadzenia czegoś, o czym zapomnieli na etykiecie napisać. 

 

Każdy człowiek ma też pewną, różną, pulę produktów, które najszybciej i najłatwiej trawi. I tego powinien się konsekwentnie trzymać. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też zapomniałem dodać że higiena życia ma tutaj w chuj znaczenie.

 

Jak mam w miarę ogarnięte emocje , w miarę śpię, dobra suplementacja itd. To np już zjedzenie 100g tabliczki czekolady na strzała to przesłodzenie się  gdzie kiedyś bym mógł dwie opierolic (taką zwykła milka czy Wedel nie gorzka)

 

 

Ewidentnie parcie na słodkie jest dużo większe jak sie nudzisz albo jesteś wkurwiony wiem po sobie. Chociaż jak już wspomniałem nawet z nudów nie zjem tyle co kiedyś.

Edytowane przez bassfreak
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja słodkie lubię. Lubię wszystko, co robione na mleku, co mleczne i słodkie. Tak mam od zawsze. Ryż z jabłkami, naleśniki, racuchy, pierogi z jagodami, makaron z truskawkami. Lubię i już.

Mamy to szczęście, że moi rodzice są spełnieni zawodowo, mają już swój wiek, są daleko, więc chcą mi jakoś pomagać. Wszystko mam swojskie praktycznie: dżemy, soki, kompoty, ogórki kiszone, papryka, warzywa wszystkie, nawet szparagówka w słoikach na zimę. Cały ogród podlewany jedynie gnojówką z pokrzywy, a warzywa i owoce piękne i dorodne. Mój tato wędzi wędliny, sery. Mąka z młyna, mięsa z indyka, kaczki, kury i jajka od sąsiadki, która niczym chemicznym kur i kaczek nie dokarmia, schaby od wujka, który trzyma świnie. Też mam zasiany ogród, sad. Także lato/jesień to żyjemy tym, co sobie zerwiemy z ogrodu.

Nie schizuję jakoś zbytnio, dzisiaj pojechaliśmy na lody i trudno. Ja grałam 2 godziny w squasha, wybiegałam się fest, potem wjechał basen, poćwiczę wieczorem z dziećmi, bo małpują wszystko po mnie i jakiś balans chyba będzie zachowany.

Nie wiem, szkoda mi trochę życia na analizowanie wszystkiego. Czasami chce mi się zjeść głupotkę, to sobie zjem. Może nie powinnam, ale dopóki się ruszam, to uznaję, że jest ok.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minutes ago, Amperka said:

Nie wiem, szkoda mi trochę życia na analizowanie wszystkiego.

Piszesz tak, jak by tutaj ktokolwiek był jakimś bezmózgiem i przesiadywał nocami na "analizowaniu wszystkiego".

Niektórym po prostu informacja łatwo wchodzi a analiza nie zajmuje wszystkich zasobów, jedynego ocalałego zwoju mózgowego.

Wybacz, jeśli źle zdekodowałem Twój przekaz, ale często odnoszę wrażenie, że czujesz się nadmiernie acz bezzasadnie lepsza od innych. 

 

Ot taka offtopowa refleksja.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext Tak, czuję się zdecydowanie lepsza od innych, gdy przyznam się w jakimś wątku o zdrowym żywieniu, że lubię słodkie dania i że nie zawsze czytam składy na opakowaniach.

Chciałabym się w tym zakresie poprawić, ale piszę jak na razie jest.

 

P.S. Wiem, że chodziło Ci o to jedno zdanie o tej "analizie", jakbym sugerowała, że każdy, kto się zdrowo odżywia jest przesadnie zafiksowany. Tak nie jest. Zadziałało u mnie wyparcie.

Ciebie jednak na sąsiedzkie ciasteczko i kawkę krępowałabym się zaprosić.

 

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Amperka napisał:

Nie wiem, szkoda mi trochę życia na analizowanie wszystkiego. Czasami chce mi się zjeść głupotkę, to sobie zjem. Może nie powinnam, ale dopóki się ruszam, to uznaję, że jest ok.

Ja nie wróciłam do żywienia węglowodanowego po keto, pozwalam sobie jedynie sporadycznie np. okolicznościowo na jakieś ustępstwo mając świadomość, że przez rodzinną tendencję mogą wrócić nadprogramowe kilogramy.  Jednak przed miesiączka mam wilczy apetyt i chęć na  przetworzone, niezdrowe z panierką, albo czekoladowo marcepanowe np. Jest dla mnie wyzwaniem te 2-3 dni przed okresem, bo ten czas wybija mnie z obranej dietetycznej praktyki.

 

 Ogólnie co do zafiksowania, to jest to realne np. wśród tych którzy przeszli silny kryzys. Dla mnie mocnym motywatorem na kursie zmiany są nowo poznani ludzie, którzy przeżywszy coś traumatycznego diametralnie przetransformowali swoje sylwetki. Jakby porównać ich zdjęcia teraz i sprzed kilku lat to efekty są piorunujące, (oboje 40+) wyglądają atrakcyjniej i młodziej niż parę lat wstecz. Z ciepłych klusek zamienili się ona w szprychę a on w fiffa raffa, ale do stałej diety dołączyli tez ćwiczenia siłowe.  Oboje dokonali godnej szacunku zmiany, wyglądają świetnie, przy tym kobieta stała się jakby ześwirowana na tym punkcie kosztem innych płaszczyzn życia, facet natomiast może z racji tego ze jest sam lepiej tą realną zmianę z innymi sferami łączy, ale i tak jest zacięty.

 

Sama nie mam takiego podejścia. Zaszło sporo zmian w mojej rzeczywistości i to w jednym czasie, muszę więc dozować racjonalnie swoje dążenia na różne sfery. Po za nową, ciekawą, ale dość angażującą pracą, doszła sprzedaż problematycznej nieruchomości oraz zakup nowego mieszkania. Szukam teraz rozwiązań pod tą inwestycję, bo będzie generalny remont, płytki, drzwi, okna, kuchnie, panele, instalacje wszystko to trzeba ogarnąć. W przyszłym tygodniu wchodzi tam remontowa ekipa i muszę już coś wiedzieć.  Jak już zamknę ten etap to zaczynam systematycznie chodzić na siłownię, nie ma bata, tym bardziej, że będę ją teraz miała pod nosem.

Edytowane przez Anna
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Amperka napisał:

Nie wiem, szkoda mi trochę życia na analizowanie wszystkiego. Czasami chce mi się zjeść głupotkę, to sobie zjem.

Czasem warto poanalizować, przez chwilę.

Warto poczytać składy najczęściej kupowanych produktów, żeby zrozumieć co tam można znaleźć.

Warto przez np 2 tygodnie policzyć kalorie, żeby wiedzieć ile się nieświadomie zjada, a także nauczyć się wzrokowej objętości tego co się na talerzu znalazlo.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Anna
Pięknie, Aniu, pięknie! 
Powodzenia w przedsięwzięciach! :) 

A co do @Amperka
Genetyka, codzienność i jej osobowość (czyli m.in. jej wzmożona aktywność) pozwala jej nie analizować i po prostu działa wg tej myśli :

Nie wiem, szkoda mi trochę życia na analizowanie wszystkiego. Czasami chce mi się zjeść głupotkę, to sobie zjem. Może nie powinnam, ale dopóki się ruszam, to uznaję, że jest ok.
I jest ok. :) 

Ja muszę analizować, czyli po prostu pilnować michy i aktywności. Po L4 (zapalenie ścięgien) zbijam nadwyżkę 5 kg. Weszło mi to w ciągu niespełna dwóch tygodni leżenia. Dziwię się samej sobie, że - jak było dotychczas - nie miauczę nad swoim losem. :) 
Ktoś może, ktoś nie może. Życie. :) 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka - napisałem co miałem napisać i nie wciągam nikogo w dyskusję.

 

20 hours ago, Amperka said:

Ciebie jednak na sąsiedzkie ciasteczko i kawkę krępowałabym się zaprosić.

Ale że zaraz bym zaczął przy stoliku mierzyć "ilość cukru w cukrze" ciasteczka, aparaturą np. wielkości małego busa obciążoną ryzykiem wybuchu jądrowego atomowego? :D

 

Ja to słabo towarzyski jestem. Siedzę se tu na wsi i ludzi w postaci socjalnej do niczego nie potrzebuję. Prędzej taki typ, co to z przerzuconym przez ramię toporem i workiem żołędzi, łazi po okolicy przerąbując a to drzewa na opał a to co innego i karmiąc żołędziami okoliczne dziki. Chyba bym więc nawet odmówił.

Tak więc zero spiny droga forumowiczko. Peace. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext Hmm... czyli nie wczuwasz się w sąsiedztwo, jak na filmach o mieszkańcach amerykańskich przedmieść. Może nie mierzyłbyś "cukru w cukrze", bardziej teatralnie, jak Wojciech Amaro, wyplułbyś ciasteczko w chusteczkę pytając gburowato "Karmisz mnie tym syfem?"

 

Odnośnie jedzenia, czy kefir, śmietana, śmietanka kremówka, twaróg ze sklepu jest zdrowy? Pytam poważnie. Ja nie wiem. U nas było kilka krów w miejscowości (a to taka wieś, że mieszkają tutejsi, a na weekendy zjeżdżają się z miasta), to ludzie wzywali policję, że się krowy panoszą, że im przeszkadzają i chłop zaniechał hodowli. Były swojskie sery, teraz nie ma serów.

Chciałabym mieć miejsca w okolicy, gdzie idę, wiem, że kupię wszystko, wyłożę 2 razy więcej kasy, ale będzie to polski produkt od mleczarza, rolnika. Tak jak mnie karmili rodzice i nikt się wtedy nie zastanawiał nad zdrowym żywieniem, bo wiadomo było, że jak coś z ziemi, od krowy czy kury, to można jeść (nawet wieczorem) i będzie się zdrowym i w miarę szczupłym. Wtedy mogłabym sobie nagotować 5 jajek, przeciąć na pół, posypać szczypiorkiem i wiem, że zjadłabym zdrowy posiłek. Teraz jakbym kupiła jakieś jaja ze sklepu, to nie wiem co sobie takim daniem zafundowałam. Rosół gotuję z kury od sąsiadki mamy, to wiem, że to rosół. Mam polubioną stronę na fejsbuku i ktoś w niedzielę wrzucił zdjęcie gotującego się rosołu z kury, a pierwszy komentarz pod zdjęciem "o widzę, woda z hormonem". No to zdrowy jest rosół, czy nie. Czy ludzie przesadzają - (taki właśnie krytyczny komentarz pod zdjęciem z rosołem), czy piszą słusznie. Ja serio nie wiem. Gubię się w tym.

Kupuję nektarynki, jabłka w jakimś sklepie (bo lubię owoce) i nie wiem czy to zdrowe, czy nie. Teoretycznie zdrowe, ale czy ja wiem, co w te owoce nawcierali, żeby się tak ładnie błyszczały, żeby robak się nie czepił.

Poza tym, z jedzeniem mam trochę tak jak z treściami z tv i internetu. Co do zasady, jak jadę w trasę, albo coś robię, to staram się słuchać mądrych treści, zróżnicowanych (od prawa do lewa), wiem, że to słuszne, że nie karmię się głupotami, że to poszerza moje horyzonty. Ale czasami po prostu mam ochotę na coś głupiego, na tanią rozrywkę i niestety to wciąga. Trzeba się szybko odzywyczajać i walczyć z algorytmem, żeby mi nie podrzucał już głupotek, bo raz mu dałam zasmakować fast foodu. Na pewno nie jestem w tych słabościach odosobniona, ale to nie zwalnia mnie z obowiązku, żeby coraz skuteczniej odrzucać "mało wartościową" paszę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka

Ciężko stwierdzić na ile rzeczy przemysłowe są zdrowe. Na pewno im prostszy skład, im krótszy termin przydatności, tym lepiej.

Jaja, sery, czy wedliny sklepowe jem, ale jak moge kupić wiejskie to biorę, bo różnica w smaku jest wyczuwalna.

 

Rosół tez gotuję regularnie na sklepowym mięsie, bo do takiego mam łatwy dostęp. Mimo, że wiem że kiraczk na wsi dorasta kilka miesięcy do ubicia, a sklepowy juz po 4 tygodniach jest "dorosly". Podobnie robią ze świniami i krowami.

Podobno warto jeść gęsi i indyki bo są "delikatniejsze" jako zwierzęta, nie można ich tak faszerować lekami i tuczyć.

 

Owoce, głównie zagraniczne, choć nasze jablka czasem też. Zrywa się zielone żeby dłużej wytrzymaly, np. jablka trzyma sie w kontrolowanej atmosferze np.w dwutlenku wegla, żeby się nie starzały. I tak jak piszesz, jest i nablyszczacz, rodzja wosku w plynie - śmierdzi to jak benzyna ale wygląda pięknie.

 

Ryby podobno pełne rtęci i lepiej te mniejsze wybierać niż np. takiego tuńczyka.

 

Myślę, nie ma co wariować. Sam wolę zjeść mniej ale lepiej, jak mam dostęp do źródła czegoś wiejskiego to korzystam.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minutes ago, Amperka said:

@Rnext Hmm... czyli nie wczuwasz się w sąsiedztwo, jak na filmach o mieszkańcach amerykańskich przedmieść.

Raczej jestem po prostu trudno dostępny. Ale nie wrogo, tylko po zwyczajnie bez specjalnych zażyłości. Powiedzmy - na elementarnym poziomie kontaktów sąsiedzkich. Dostęp do mnie ma ledwie parę osób na całym świecie, na tyle, żeby powiedzieć że mnie jako tako czuje i zna. 

 

Quote

Może nie mierzyłbyś "cukru w cukrze", bardziej teatralnie, jak Wojciech Amaro, wyplułbyś ciasteczko w chusteczkę pytając gburowato "Karmisz mnie tym syfem?"

Oj nieee. Nie obecnie. To musiałoby być z 10 lat temu. Aktualnie, po epizodzie tygodniowego "nieistnienia", mam bardzo głęboką świadomość, jak bardzo wszyscy (bez wyjątku) mamy przejebane i w sposób naturalny, prędzej wniosę w cudze życia więcej pogody niż frasunku. 

 

No to się nam temat wykoleja :D Dobra. BYNDzie tego dobrego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.