Skocz do zawartości

CZYM JESTEŚCIE ZMĘCZENI ?


Rekomendowane odpowiedzi

CZYM JESTEŚCIE ZMĘCZENI ?

Do założenia nowego wątku zainteresowal mnie ten artykuł - https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177344,29630995,jestem-zmeczona-jak-kazdy-co-nam-odbiera-sily.html
 
oraz komentarze znajdujące sie pod artykułem. Czy mają ludzie tam piszący racje ? Oczywiście w tresci artykulu sa opinie głównie kobiet i ludzi młodych +20 , +30. Bardzo czesto juz rodziców z dziecmi.  Jak jest z Wami ? ZMECZENI ? Też jesteście zmęczeni życiem ? Wykanczaja Was reklamy we "wszechogarniającej" przestrzeni ( TV, internet, ulica) ? Co męczy, tak ogólnie ?
 
Parę wybranych cytatów:
 
"Przyjechalem do Polski , jestem tu juz dwa tygodnie w Gdansku. Mieszkam od 35 lat w USA w malym misteczku kolo wielkiej metrolpolii .Moje obserwacje: meczy mnie miasto, ludzie samochody i pospiech ludzi. Ludzie mowia szybko , bardzo nerwowo. Rowerzysci sa niebiezpieczni dla pieszych. Samochody zatrzymuja sie pasach dla pieszych, to dobre .Ludzie nie sa serdeczni dla obcych na ulicy w sklepie jak nie maja interesu. W restauracjach jest tzw uprzejmosc zawodowa , nie ma innej milej interakcji. Ludzie sa bardzo spieci , bez luzu.

Duzo pijanych i gburowatych i wrzaskliwych turystow glownie ze Skandynawii w nocy , rowniez Polakow . Nie mozna spac przy otwartych oknach. Gdyby nie rodzina nie przyjezdzalbym do Polski ."

 
"– Decyzje starszych panów w Sejmie mają realny wpływ na moje życie osobiste. Jestem zmęczona tym, że zaglądają mi do portfela, do mieszkania, do łóżka, do macicy. Nakazują i zakazują. Nie słuchają moich potrzeb jako obywatelki. Nie szanują mnie jako kobiety, jako bezdzietnej, jako niekatoliczki, jako przedsiębiorczyni – tłumaczy Karolina. – I nie chodzi już nawet o to, kto rządzi. Od lat mamy w Polsce na zmianę rządy tak naprawdę prawicowe i ultraprawicowe. Gdyby nie potrzeba bycia blisko z rodziną, przyjaciółmi i po prostu miłość do Polski jako kraju pięknej przyrody, uciekłabym stąd. Kto wie, może jeszcze ucieknę. Choć im jesteśmy starsi, ja i mąż, tym mniej nam się chce zaczynać wszystko od nowa."
 
"Marta ma poczucie, że dziś nie wystarczy powiedzieć: lubię czytać książki i oglądać filmy. – Obecne czasy wymagają szczególnych zainteresowań. Robienia czegoś po pracy, ciągłego rozwijania się w obszarze pozazawodowym. Mamy taki ogrom możliwości, że niekorzystanie z nich jest widziane jako brak ambicji. Bylejakość, bo nie ma czym innych zafascynować – mówi. – Cały czas walczę w swojej głowie z tym, żeby rzeczy, które robię, wypływały ze mnie, a nie z chęci przypodobania się światu. Tym konfliktem pomiędzy "jestem wartościowa taka, jaka jestem" a "będę wartościowa, jak będę mieć szczególne zainteresowania" bywam bardzo zmęczona."
 
"– Męczy mnie generowanie społecznych lęków – mówi 30-letnia Julia. – Robi się to w sposób pozornie nieszkodliwy, często wręcz memogenny. "Źle się wypróżniasz, sprawdź, jak robić to dobrze" albo: "Większość z nas źle obiera banany, zobacz, jak robić to prawidłowo". Niby śmieszne, ale w efekcie upewnia się nas, że nic nie wiemy o życiu i świecie, a wszystko – nawet obrać banana – można lepiej."
 
 
Edytowane przez OGÓR
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, OGÓR napisał:

CZYM JESTEŚCIE ZMĘCZENI ?

 

-pracą oraz nieudanymi próbami wyrwania się z tego kołowrotka.

 

-małżeństwem, dzieci odchowane, obowiązek spełniony.

 

Akurat teraz tak mam...

Może jutro będzie lepiej.

  • Like 5
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, RENGERS napisał:

Niczym, wszystko ok, dzięki, że pytasz

Zastanawiałem się czy może dać ci pucharek. Na razie łapka w górę.

 

Bo to jest esencja męskiego podejścia do życia! W tym krótkim zdaniu! Jak mi źle to coś zmieniam. Jak mi dobrze to leżę z jajcami wywalonymi do góry bo po co tracić energię. Bez względu czy muszę dostosować świat do moich oczekiwań czy nagiąć oczekiwania do świata. Jest ok.

 

Mężczyzna rodzi się żeby być szczęśliwym.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj na wsi życie płynie inaczej. Trochę żyje się z dala od świata (jeśli się chce). Rzadka zabudowa, nie ma pośpiechu, rytm dla wielu sąsiadów wyznaczają pory roku... Ale to one głównie to one mnie męczą - zwłaszcza aż osiem miesięcy zimna i szarugi, ledwie dwa możebnego lata i dwa znośnej pogody. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, KolegiKolega napisał:

Zastanawiałem się czy może dać ci pucharek. Na razie łapka w górę.

 

Bo to jest esencja męskiego podejścia do życia! W tym krótkim zdaniu! Jak mi źle to coś zmieniam. Jak mi dobrze to leżę z jajcami wywalonymi do góry bo po co tracić energię. Bez względu czy muszę dostosować świat do moich oczekiwań czy nagiąć oczekiwania do świata. Jest ok.

 

Mężczyzna rodzi się żeby być szczęśliwym.

 

Jestem gruby - chudnę.

 

Jestem głupi -  mądrzeje.

 

Jestem biedny -  zarabiam kasę.

 

Jestem mało fit - robię trening.

 

Mam małego penisa -  robię operacje powiększenia penisa.

 

Oczywiście są ograniczenia zależna od danej jednostki, ale to jedyna droga.

 

 

Kodeks Hamurrrrrabiego tfuuuuu REnGeRsA na dzień dzisiejszy...

 

 

8 godzin temu, Sgt. Hugo Stiglitz napisał:

@RENGERS uroki życia w Tajlandii działają 

 Jest super pogoda tutaj, robi robotę wypalanie mózgu słońcem, człowiek głupszy, za to szczęśliwszy, haha 

  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmęczony jestem nieco swoją 30tką. Nie mam jakiś długofalowych planów i marzeń, czuję się w swojej pasji, pełnionym zawodzie i finansowo spełniony - po prostu planuję to mniej więcej kontynuować. Życie nauczyło mnie dużej elastyczności więc dopasowuję się do bieżących (swoich) potrzeb. Historie z kobietami i wyciągniete wnioski na przestrzeni ostatnich lat dały mi ogromną wolność, ale zabrały wizję tego klasycznego konstruktu społecznego: dom, rodzina, etc. Niby bilans na plus, ale jakoś wciąż ciężko się ułożyć. I to mnie męczy, że nie wiem co dalej, brakuje mi motywacji a realizuję się głównie dzięki dyscyplinie. 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minutes ago, Libertyn said:

Męczy mnie egocentryzm ludzi dookoła i pochwała " Swojego cwaniactwa"


Mnie męczy też to, że im bardziej zagłębiam się w różne tematy poprzez książki, podcasty, filmy tym bardziej nie mam z kim o czym rozmawiać, przynajmniej w najbliższym otoczeniu. 
Wszystko muszę komuś tłumaczyć, poprawiać albo przemilczeć. Byłoby jeszcze spoko, gdyby rozmówca otwarcie powiedział "wiesz co, mało o tym wiem, ale slyszalem jedynie, że coś tam..." Nie... Zazwyczaj rozmówca przeczytał 3 nagłówki i zna "prawdę objawioną" z jednego źródła i on już właściwie z Tobą nie rozmawia, nie wymienia się wiedzą czy poglądami tylko po prostu otwiera usta zeby inni spijali śmietankę z jego ust. 

Dość świeże przykłady które nasuwają mi się na myśl:
 - ostatnio jest totalny wysyp newsów związanych z nowinkami AI - ja, mimo że w tym siedzę to ledwo nadążam z gonieniem wiedzy na ten temat, a poświęcam na to dość sporo mojego czasu i uwagi - w dodatku używam wielu narzędzi na codzień, więc można powiedzieć że zbieram praktyczne doświadczenie poza tą masą nowinek... no i siedzę sobie ostatnio przy lapku, cos tam koduje i wspominam że wspomagam się chat botem i ogólnie korzystam z różnych narzędzi i się wujas uruchamia... i nie na zasadzie zainteresowania, dopytania. Nie, on ma wiedzę i to ja mam słuchać.  "Wyobraź sobie, ze teraz wystarczy ze cos wpiszesz i bot Ci cos tam zrobi" a ja na to "wuja wiem, korzystam z tego na codzień" a on jakby wgle uszy zgubił: "no normalnie wpisujesz i on Ci odpowiada, jak człowiek, czaisz?" A ja dalej - "wuja, ja w tym siedzę, korzystam z tego nawet teraz w tej chwili", a on dalej jak w transie; 
 - idę z psem w gości - poświęciłem sporo uwagi i starań, żeby pies miał zachowany rygor i za każdym razem mowie, żeby go nie dokarmiali, nie dawali mu przy stole etc... ale jak do debili, jak groch o ścianę; przez co on przy innych zachowuje sie totalnie inaczej niż przy mnie, a ja potem słucham ze psa nie wychowałem Jednak mało co chyba przebije ostatniego rodzinnego obiadku: wchodzę z psem i mówie: "Słuchajcie, proszę was, nie dawajcie nic psu" . Wszyscy niby słyszeli. Ciotka, która ostatnio już wywołała aferę tym dokarmianiem mojego psa zdawałoby się ze powinna zrozumieć to najlepiej. Mija godzina, dwie. Ja przechodzę do kuchni po jakiś napój, patrzę moja ciocia bawi się z psem... "A dałam mu czekoladę, jak się cieszył!". No myślałem, że mnie kur*ica weźmie.
 - ostatnio sporo pracuję - raz że dużo pracy normalnej, to jeszcze po godzinach robię projekty - praktycznie 7 dni w tygodniu pracuje, w dodatku sam mam na głowie ogarniecie mieszkania, psa etc. rozmawiam z matką, mowie jej ze ostatnio nie mam czasu na nic a ona prycha jakiś ironicznym uśmiechem na zasadzie "proszę Cię"... wpienia mnie to niesamowicie, a to zjawisko jest tak częste w różnych aspektach, że aż obrzydliwe. 

To tak z grubsza... 
Później faktycznie człowiek staje się samotnikiem, "piwniczakiem" i nie wiadomo kim jeszcze w oczach tego jakże wspaniałego społeczeństwa botów. 

"Ty zawsze masz coś do powiedzenia". "Za dużo filozofujesz". "Nie próbuj być mądrzejszy od innych". 

 

Edytowane przez Peter Quinn
  • Like 9
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, OGÓR napisał:

Jak jest z Wami ? ZMECZENI ?

 

Dobry temat. 

Nie jestem fanem narzekania, można powiedzieć że mam na to alergię. Wiele razy w życiu cisnąłem tak, że ludzie stukali się po głowach. Skrzywienie, ale w drugą stronę. 

 

Ale

 

Ciągłe narzekanie jest toksyczne, ale "walka z życiem" z zaciśniętymi zębami i kamienną twarzą, czy udawanie supermana, to takie samo spierdolenie. 

Dużo wysiłku wymagało ode mnie przyznanie się przed sobą samym do tego, że jestem zmęczony. Że padam na pysk, mam dosyć. Nie wyrabiam. 

 

W ostatnim miesiącu, dwóch, miałem skumulowanie wielu rzeczy. Można powiedzieć, pękł wrzód poprzedniego roku, jednego z tych, które kosztowały najwięcej w dotychczasowym życiu i odbiły się ogromnym zmęczeniem, psychicznym i fizycznym. 

A kiedy pęka wrzód, to przynosi ulgę ale i upomina się o zadbanie, pielęgnację. 

 

Sprawy rodzinne, kiedy kolejny raz (a to strasznie wkurwiające), musiałem reagować na decyzje innych, które odbijają się na mnie bezpośrednio. 

Z dwojga złego- pozbycie się dotychczasowych obowiązków, ale i kontaktu wzgl. dzieci lub wzięcie całości na barki, wybrałem drugie. 

W ten sposób pozbyłem się większości czasu dla siebie i swojej ulubionej, ciszy. 

Nastolatka w domu, nie mogąca się pogodzić z sytuacją, kiedy dorośli kolejny raz mieszają jej w życiu. Jej frustracja, skupiająca się na mnie.

Dziecko, któremu po raz kolejny dorośli wyszarpali dywan spod nóg, jednak reagujące tak, że mogę jedynie pogratulować sobie że nie udusiłem do tej pory. 

W końcu, odpuściłem to, co uważałem za jedyną dobrą drogę w tej sytuacji. 

Ulga. Czasem najwięcej kosztuje odpuszczenie. 

 

Sprawy zawodowe. 

Teoretycznie, najlepszy rok za sobą i szansa na jeszcze lepsze. 

W praktyce, ogromny wysiłek ze zmianą mentalu. Można powiedzieć że wszedłem na wyższy poziom, w którym dopiero musiałem się odnaleźć. A którego się bałem, bo to większe profity (na co nie zawsze jesteśmy gotowi), ale i inny zakres odpowiedzialności. 

Poszło. Choć wciąż widzę że potrafię wpaść w stare koleiny. 

Widzę też, jak poszerzyły mi się w tych kwestiach horyzonty. 

To niezły paradoks, ale czasem boimy się dużego sukcesu. 

Nawet kiedyś założyłem tu temat pytając o to, jak się zmotywować do parcia naprzód w sytuacji, kiedy i tak jest się w najlepszym miejscu dotychczas. 

Jak nie zmarnować dalszych szans, jak się nie zasiedzieć, co zawsze w efekcie uwstecznia. Nie miałem pomysłu, chęci do mobilizacji. 

 

Relacje. Musiałem odciąć kilka, które wydawały się wartościowe, ale mi nie służyły. 

 

Korygowanie, praca nad tym, co mi się we mnie nie podoba a co prawdopodobnie już zawsze będzie "moje".

 

Opisałem tu sporo rzeczy, które były i często dalej są męczące, wymagają dużo wysiłku, a skumulowane, potrafią odbierać energię. 

Czy narzekam? 

Chyba nie, tak po prostu było i czasem jest. 

 

Czy się temu poddaję? 

Czasem tak. Czasem po prostu wchodzę w tryb "lenia", żeby nabrać sił. 

Czasem odreagowuję, w różny sposób. 

Z reguły jednak, cisnę naprzód. 

 

Od kilku tygodni mam uszkodzoną nogę.

Żartuję sobie z sytuacji, że kiedy zacząłem mocno mocno się stawiać na nogi,  życie mi je podcięło;)

Przerwa ze sportem, w który mocno się wkręciłem, praca na pół gwizdka, ogólne wkurwienie, szczególnie na początku kiedy nie mogłem chodzić. 

Teraz mogę i to właściwie jedyne co mogę. 

Przedwczoraj 26000 kroków, wczoraj 18000. 

Dziś będzie mniej, trzeba dać nodze odpocząć. 

Choć może być ciężko, bo wieczorem ruszam do pobliskiej stolicy w samochodzie pełnym nastolatek. Trza będzie jakoś ogarnąć tę trzódkę małych kóz. 

To też wysiłek, nie wchodzić w konfrontację, dawać.

Licząc, że długofalowo efekty będą lepsze od ciągłego rozliczania, ciągłej gardy. 

 

Rozpisałem się, chcąc pokazać że zmęczenie to nic złego, potrafi być efektem dużego wysiłku.

Nie jest tożsame z narzekaniem, postawą rezygnacji. Choć może do tego prowadzić.

 

Żeby tego uniknąć, trzeba umieć się w nim odnaleźć, nauczyć się dbać o siebie, odpoczywać. 

Jednym z dużych wyzwań dla mnie było i wciąż jeszcze jest, nauczenie się odpoczywać w taki sposób, by było to przyjemne, wartościowe i autentycznie ładowalo baterie. 

 

Paradoksalnie, czasem zmęczenie prowadzi do szczęścia, przyjemności. Wie to każdy bywalec siłowni, amator sportów walki czy jakichkolwiek innych. 

Ale też osoba, która stworzyła coś dla siebie ważnego, dużym wysiłkiem  swoich szarych komórek. 

 

Nie trzeba się bać zmęczenia, unikać go. To prowadzi czasem do unikania życia. Przechodzenie przez swoje zmęczenie, ból, daje dużo poczucia sprawczości, co jest bazą dobrego poczucia wartości. 

Trzeba się nauczyć regenerować, odpoczywać. 

 

 

 

 

 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cwaniactwem, hałasem i klimatem. A reszta jest w pytę. 😁

 

Poza tym zauważyłem, że za dużo ostatnio czasu spędzam z ludźmi, których jedynym celem życia jest zasuwanie na rodzinę i bombelki, a to działa dołująco. 

 

Życie i świat jest piękny i yebać ludzi ograniczonych. 😎

  • Like 3
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podatkami, opłatami, daninami, brakiem wolności którą pamiętam między upadkiem komuny a wejściem do UE. Skomplikowaniem podatków, resztę spraw która zależy ode mnie mam ogarnięte więc luz.

 

Męczy mnie świadomość że zapierdalam coraz więcej a zostaje coraz mniej, nie żebym strasznie narzekał, dobrze jest, mam komfortowe życie i ciągle dużo zostaje, ale mniej niż kilka lat temu i mnie to wkurwia. Bo nie po to się rozwijam, wprowadzam zmiany, inwestuję swój czas i pieniądze żeby mieć mniej niż więcej.

 

Dochodzę do granicy za którą jest już tylko zmiana rezydencji podatkowej i klimatu na cieplejszy albo domek w Karkonoszach z własną studnią, oczyszczalnią, lasem z drewnem na opał i fotowoltaiką na dachu żeby mieć wyjebane na węgiel po 3k. 

 

Moja babcia tak żyła (bez fotowoltaiki oczywiście) ale teraz to by się tylko śmiała z tych podwyżek które dostaliśmy w prezencie od rządu.

 

Nienawidzę gdy ktoś mi zabiera to na co pracuję. Tutaj wrzucę tekst odnośnie podatków w średniowiecznej Polsce.

 

"Okazuje się też, że obciążenie podatkowe średniowiecznej ludności było stosunkowo znacznie mniejsze niż współczesne. Jak szacuje Andrzej Sadowski z Centrum imienia Adama Smitha, chłop pańszczyźniany pracował na swojego pana przez dwa dni w tygodniu. Dla porównania, w roku 2012 na utrzymanie rządu pracowaliśmy aż do połowy roku!"

 

Całość tutaj:

 

https://ciekawostkihistoryczne.pl/2022/01/28/podatki-w-sredniowieczu/#:~:text=Podatki te przyjmowały najróżniejsze formy,a od 1629 roku – podymne.

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnim czasem jestem bardzo zmęczony uciążliwością objawów które mi towarzyszą. Od 2 lat nie jestem w stanie sobie poradzić z chorobą, która tak na prawdę nie wiadomo do końca czym jest.

 

Siada mi psychika.

 

Gehenna totalna.

 

Do tego wczoraj księgowa mnie uświadomiła, że suma sumarum z chorobowego po opłaceniu zdrowotnej zostanie mi ok. 100zł/msc. 

  • Smutny 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, Yolo said:

Czy się temu poddaję? 

Czasem tak. Czasem po prostu wchodzę w tryb "lenia", żeby nabrać sił. 

Czasem odreagowuję, w różny sposób. 

Z reguły jednak, cisnę naprzód. 


Myślę, że tak trzeba, inaczej zwariujemy. 
Learn to rest, not to quit. 
 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.