Skocz do zawartości

Zdradzany mąż wytacza potężne działa żonce co chciała się rozwieść - uwaga art sronetu


Rekomendowane odpowiedzi

Wiem, wiem, sronet, pewnie pisane przez tą samą pańcie co robi horoskopy  w innym dziale, ale i tak się przyjemnie czyta:

https://www.onet.pl/styl-zycia/damosfera/zdradzalam-meza-chcial-rozwodu-z-mojej-winy-najgorsze-mialo-nadejsc/mnwjsr2,30bc1058

 

"Mój mąż Krzysztof jest starszy ode mnie o 15 lat. W trakcie piętnastoletniego małżeństwa dorobiliśmy dwójki dzieci. Krzysztof, zawsze mi się wydawało, że to taki chłop do rany przyłóż. Prowadził dom, robił zakupy, zajmował się dziećmi. W przeciwieństwie do mnie nie miał wielkich ambicji zawodowych, więc pozwolił mi się rozwijać.

 

Jestem przedstawicielem handlowym i moja praca wymaga zaangażowania w różnych godzinach, czasem nawet w weekendy. Nigdy nie sprzeciwiał się moim częstym wyjazdom. Nigdy też nie był podejrzliwy. Po kilku latach przestał mnie pociągać tak, jak na początku, a niestety częste wyjazdy sprzyjały nawiązywaniu przelotnych romansów. Nie byłam z tego dumna, ale jakoś tak to wychodziło. Tkwiłam w tym przelotnych związkach i małżeństwie, nie chcąc nic zmieniać. Było to też dla mnie wygodne. Miał się kto zajmować dziećmi.

Po kilku latach tej huśtawki emocjonalnej, tego życia w kłamstwie, postanowiłam się rozwieść. Po co żyć dalej z człowiekiem, którego się nie kocha, ba, którego się ciągle zdradza. Złożyłam pozew o rozwód. Chciałam się rozwieść ugodowo, bez awantur i płaczów.

Jednakże, jakie było moje zaskoczenie, gdy w odpowiedzi na pozew mąż napisał, że on chce się rozwieść z mojej winy, bo on wie o moich zdradach. Miał długo nadzieję, że może się opamiętam, bo mnie kochał, ale skoro wytoczyłam taką armatę, to on nie zamierza rozwodzić się ugodowo. Do odpowiedzi na pozew załączył dowody mojej niewierności. Okazało się bowiem, że od kilku lat, regularnie szpiegował mnie. Patrzyłam w osłupieniu na zdjęcia moich schadzek sprzed lat i nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

 

Najgorsze jednak miało nadejść.

Każde z nas powołało na świadków krewnych i przyjaciół mających dowodzić niewierności mojej lub mojego złotego serca. Jedną z osób, które wezwałam na świadka, była moja mama. Mama. Z kim nam kojarzy się to słowo i ta osoba? Z kimś, komu można ufać najbardziej na świecie. Z kimś, kto nas kocha ponad wszystko. Z kimś, kto nas nigdy świadomie nie skrzywdzi i zawsze będzie się starał nas osłaniać przed złem tego świata. Nawet w dorosłym życiu.

I właśnie ta osoba wbiła nóż w serce, najgłębiej jak tylko mogła i dała radę go wbić.

W trakcie zeznań moja własna osobista matka powiedziała, że ona się bardzo się cieszy, że się rozwodzę z moim mężem, bo on też nie był mi wierny. Pytająco spojrzałam na matkę, następnie na męża, nie za bardzo rozumiejąc, o co chodzi. Na co ona ze stoickim spokojem powiedziała, że przez 10 lat z moim mężem byli kochankami.

Nie byłam święta, więc nie mogłam mieć pretensji do męża o zdradę jako taką. Ale z moją matką? Moja matka z moim mężem? Jak tak można. Przecież to chore!

Zablokowałam numer telefonu matki, odcięłam ją od dzieci. Próbowała się ze mną kontaktować przez różnych członków rodziny, ale o czym ja mam z nią niby rozmawiać? Przecież tu nie ma miejsca na wyjaśnienia…

"

 

Kobita kobiecie kobietą

LOL XD

Edytowane przez spacemarine
  • Haha 18
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matka zawsze po stronie córki. Bez względu na to co córka zrobiła. Bez względu na własną reputację. Teściowa za swoją córunią. Do końca.

 

Bo jak inaczej teściowa mogłaby uratować rozwód nie z winy córuni, a z winy obopólnej? Oskarżyć chłopa o zdradę. A jak to przed sądem uprawdopodobnić? Własnym zeznaniem.

 

W końcu pieniążki się córuni należą, nie?

Edytowane przez KolegiKolega
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minutes ago, spacemarine said:

Mój mąż Krzysztof jest starszy ode mnie o 15 lat. W trakcie piętnastoletniego małżeństwa

 

18 minutes ago, spacemarine said:

przez 10 lat z moim mężem byli kochankami

Czyli jeśli pańcia miała 20 lat poznając męża, to jej matka miała wtedy 40 lat, a jej mąż 35.

Małżeństwo trwało 15 lat, z czego romans z matką "niby" zaczął się 10 lat przed rozwodem.

Czyli 40-latek, mając do wyboru 25-latkę albo jej 45-letnią matkę, wybrał starszą? Nie, nie wierzę, nie ma mowy... trzeba się szanować. Jeśli zaś pani była jeszcze starsza w momencie zamążpójścia, cała historia staje się jeszcze bardziej niewiarygodna.

Artykuł na poziomie, którego można się było spodziewać po Onet.de ;)

 

Natomiast - o dziwo - podobny przypadek znam z autopsji. 17-latka zaszła i dostała sądową zgodę na małżeństwo, a w tym czasie jej 33-letnia matka zaszła w ciążę z przyszłym panem młodym. Dawno temu, wieś, ślub więc się odbył.

  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Kespert napisał(a):

podobny przypadek znam z autopsji. 17-latka zaszła i dostała sądową zgodę na małżeństwo, a w tym czasie jej 33-letnia matka zaszła w ciążę z przyszłym panem młodym. Dawno temu, wieś, ślub więc się odbył.

Co w rodzinie, to nie zginie! ;)

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Być może gość niemal od początku to planował: ożenię się z córką i w ten sposób zbliżę się do matki, a ta córka niczego nie będzie przecież podejrzewać. Na dodatek ma taką pracę, że często wyjeżdża także babcia może wpadać pomóc opiekować się wnukami. Łebski koleś:D

  • Haha 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Krugerrand napisał(a):

Być może gość niemal od początku to planował: ożenię się z córką i w ten sposób zbliżę się do matki, a ta córka niczego nie będzie przecież podejrzewać. Na dodatek ma taką pracę, że często wyjeżdża także babcia może wpadać pomóc opiekować się wnukami. Łebski koleś:D

 

Czyli jak zwykle winny patriarchat

 

Uważam że ten art byłby lepszym scenariuszem na film niż to co zaserwowali w 365 dni, jeszcze by wcisnęli jakiegoś manleta enrique czy innego  przybysza z erazmusa i byłby zapełnione wszystkie kina

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, spacemarine napisał(a):

Uważam że ten art byłby lepszym scenariuszem na film niż to co zaserwowali w 365 dni

Zdecydowanie. Mógłby to być dramat, horror, albo mocny erotyk. Młodsza pani, starsza pani, przystojny pan, ot, coś stylu "kobiety jak wino" albo innych klasyków kina dla prawdziwych koneserów ;)

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny artykuł z "Dr Onet", serio?

7 godzin temu, spacemarine napisał(a):

Wiem, wiem, sronet

@spacemarineStary, wpadłeś niczym śliwka w kompot. Przecież @mac Ci tłumaczył jak oni układają w tych redakcjach teskty.

Mają wprost prikaz pt. "pisz tak, by debile klikali". 

A tym im dałeś kliknięcie. Nabiłeś wyświetlenie. 

Dokonałeś wszystkiego to co od Ciebie oczekiwali, a nawet i więcej, bo nakręcisz się i pewnie klikniesz kolejny artykuł z tego typu gówna.  

Na przyszłość staraj się takiego szmelcu nie wrzucać, bo pełno tego na forum, a wiemy o co chodzi i jest to fizycznie "odkrywanie koła na nowo".

P.S Nie odbieraj tego jako atak, nie o to mi chodzi. Wiem po Twoich innych postach, że ogarnięty z Ciebie gość i szkoda by było czas tracić na te zjebane rede**** wysry*** po kroju "der onet", jest zawsze masa innych ciekawszych i interesujących rzeczy do omówienia. 🙂

Edytowane przez Hubertius
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 hours ago, maroon said:

Pozazdrościć panu młodemu

Wieś tańczy i śpiewa.

Wielu podejrzewało, że w ciągu następnych lat nie były jedynymi obiektami rozpłodowymi tegoż buhaja.

11 hours ago, Hubertius said:

jak oni układają w tych redakcjach teskty

Ostatnio wpadł mi w oko artykuł z onet.de w tytułem w stylu "pracowałam w korporacji, ale teraz pracuję na budowie, zarabiam więcej i jestem szczęśliwa".

7 hours ago, Dworzanin.Herzoga said:

za Alabamą

Jak to mówią w USA, "Alabama - pięć milionów ludzi, pięć nazwisk".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Kespert said:

.

Ostatnio wpadł mi w oko artykuł z onet.de w tytułem w stylu "pracowałam w korporacji, ale teraz pracuję na budowie, zarabiam więcej i jestem szczęśliwa".

 

 

Jeżeli w de, to całkiem możliwe. Zdecydowana większość budów jest zapchana sprzętem pod korek, Niemcy chętnie nowinki przyswajają, sprawdzają i testują. Do tego porządek i precyzja. 

 

Do polskiego burdelu opartego na tyrce fizycznej i robocie "na oko" nie ma porównania. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.