Skocz do zawartości

Historia jakich wiele


Rekomendowane odpowiedzi

O mnie:
26 lat, wg kobiet przystojny, dobrze płatna praca, mieszkanie bez kredytu, samochód. Dorastałem w rodzinie na pewno dysfunkcyjnej, w której matka opiekowała się chorym ojcem utrzymując całą rodzinę. Szybko musiałem przejąć rolę opiekuna. Zostałem przez to nauczony niepoprawnych wzorców - cechy "nice guy", problemy z wyrażaniem własnych emocji, dużą wrażliwość, brak męskiego wzorca, typ przywiązania unikający, do tego widzę u siebie cechy narcystyczne (choć psychoterapeuta twierdzi, że jest inaczej - tu mogłem się zmienić pod wpływem rozstania, tak jak zmieniła się moja osobowość na przestrzeni 3 msc z ENTP->ESTP).
 
EX:
Trzy lata młodsza, poznana na studiach, bardzo atrakcyjna. Sporo czerwonych flag, o których nie miałem kiedyś pojęcia dorastanie bez ojca, matka zmieniająca partnerów i nadużywająca czasami alkoholu, Niska pewność siebie (potrafiła np. przed imprezą malować się 7h, bardzo dbała o opinię o niej), szukała atencji (IG), lubiła rywalizować w związku (nie znosiła przegranych nawet w gry planszowe), nadwyraz zazdrosna (o czym przekonałem się już po rozstaniu, że czytała moje wiadomości), napady lękowe, drama queen, typ przywiązania lękowo-ambiwalentny. Myślę, że może być narcyzką (co utwierdzają jej zachowania oraz szczera rozmowa 2msc po rozstaniu o wartościach i braku emocji, a tylko dążeniem do kariery). Osobowość ENTJ
 
Związek:
Poznaliśmy się na uczelni, byliśmy razem ponad 3 lata. Początkowo wszystko było jak w bajce, dużo emocji. Nie miała wcześniej partnerów seksualnych (jestem tego pewien;) ; co na 20 lat było dziwne, ale tłumaczyła to tym, że nie podobali jej się faceci, albo zachowywali się jak cioty). Ja pracowałem i studiowałem, ona tylko studia i do pracy jej się nie kwapiło. Powodziło mi się, inwestowałem sporo na giełdzie, fundowałem nam też wyjazdy (wychodziłem z założenia, że wolę jechać z nią niż samemu, a mam na to środki). Nie czuła się z tym najlepiej, ale co mogła, to się dokładała (kasa od matki + alimenty od ojca), nie miałem uczucia, że leci na pieniądze. A ja żyłem cały czas wizją, tego jak to różowo będzie, kiedy skończy studia i dostanie dobrą pracę;]
 
W naszym związku pojawiały się momenty kiedy miałem z tyłu głowy przeczucie, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałem o co chodzi. Np. często kłóciła się z matką, miała napady lękowe/jakby agresji, ale mówiła, że się przy mnie z nimi pilnuje.
Miała jedną koleżankę, oboje przyznawaliśmy, że toksyczną (ta olewała ją np. gdy umawiały się na spotkania), ale że nie miała innych bliskich znajomych to się z nią zadawała. W jej dalszej rodzinie wszyscy po rozwodach lub któryś z kolei małżeństwach. Powinno to zwrócić moją uwagę. Moją ex było łatwo zmanipulować. Dowodzą tego liczne sytuacje, które były widoczne na przestrzeni naszego związku. Kiedyś ta koleżanka namówiła moją ex na przesłanie mi zdjęcia testu ciążowego i wkręcenie, że moja ex jest w ciąży. Innym razem znajomy znajomych przekonał ją, że mogę być gejem, ponieważ podczas wspólnych wyjść do wspólnych już znajomych nie byłem cały czas przy niej, tylko się odłączałem i prowadziłem rozmowy z innymi, a ewidentnie na nią leciał.
Ja byłem ślepo w nią wpatrzony, a ona mnie nadmiernie idealizowała. Chociaż też twierdziła czasami że jestem za nudny/flegmatyczny, czym mocno niszczyła moją samoocenę. Nie pokazywałem za to nigdy scen zazdrości, byłem pewny siebie i jej. Mierzyłem swoją miarą:/ Jeżeli coś jej nie pasowało, to zamiast komunikować stosowała np. ciche dni, na które ja też się nie popisywałem, bo stawałem się jej lustrzanym odbiciem. Niestety w tamtym czasie nie umiałem poprawnie zachować się w takich sytuacjach i bazowałem na wiedzy jaką wyczytałem w internecie. Wszelkie spory próbowałem rozwiązywać na poziomie racjonalnym, przez co ponieważ zazwyczaj miałem rację, to ona się coraz bardziej wycofywała, bo twierdziła, że i tak ją przegadam. Po 2 latach zamieszkaliśmy razem.
 
Wspierałem ją bardzo w jej rozwoju, pomagałem jej w zaliczeniu przedmiotów na studia, jednocześnie czułem że jest między nami pewna przepaść intelektualna i trybu życia. Ja wstawałem z rana, byłem w pracy, potem trening/ zajęcia dodatkowe i o 22 byłem już padnięty, ona wstawała o 11.00 i o 1 w nocy jeszcze miała siłę.  Możliwe że miała w tamtym czasie depresję, bo nic jej się nie chciało i straciła na wadze, wypadanie włosów, obniżone libido, a badania niby były ok. [teraz już wiem, że mogło to wynikać z tego, że nie czuła już związku]. Nie pasował mi taki stan rzeczy i powiedziałem, że nie może wziąć roku wolnego, po skończeniu studiów, tylko powinna pójść do pracy. W końcu znalazła bdb dobrze płatny staż jak na początek. Myślałem, że teraz wszystko się zmieni, ponieważ oboje mieliśmy w końcu fundusze i podobny tryb życia.
 
Zacząłem wymagać, aby opłaty za mieszkanie - czynsz/internet rozdzielać proporcjonalnie do zarobków, nie spodobało się jej to, ale musiała na to przystać. Twierdziła, że czemu ma płacić, skoro to moje mieszkanie, a które wciąż adaptowałem pod jej potrzeby - dodatkowe szafki na ubrania, nowa pralka, bo stara nieładnie pachnie itp. Jeśli chodzi o naszą relację wciąż miałem z tyłu głowy pewną niekompatybilność jeśli chodzi o poziom wiedzy, czym niestety nieświadomie sabotowałem naszą relację, np. mówiłem że mamy inne poczucie humoru, dawałem znać, że wiem lepiej.
 Dodatkowo wpadliśmy w schemat rodzica i dziecka, gdzie ja wszystko wiem i wszystko ogarniam, ona ślepo podąża. Nie pasowało mi to, bo chciałem relacji równo partnerskiej. Brakowało mi jednocześnie docenienia tego co robiłem (syndrom 'nice guy'), co komunikowałem, chciałem by to ona czasem zorganizowała jakieś wyjście (teraz wiem, że to Alfa powinienen zawsze wychodzić z inicjatywą). Z jej strony była komunikacja, że brakuje gestów miłości/czułości oraz romantyczności. Ona chciała być cały czas koło mnie, ja się w takiej formie dusiłem i potrzebowałem dystansu i nie rozumiałem jej potrzeby. Za każdym razem jej coś nie pasowało a ja stawałem na głowie, żeby wyjazd lub wyjście było emocjonalne i ciekawe. Było to bardzo męczące, choć tego nie zauważałem.
 
W końcy byliśmy na dłuższym wyjeździe (1msc) za granicą podczas którego nie dogadywaliśmy się za dobrze. Ja chciałem aktywnie spędzać czas, ona nie miała na to siły i strasznie ją to męczyło.
 
Po powrocie była pierwsza duża kłótnia, w której przekonałem ją, aby się nie wyprowadzała. Zebrało się tam parę rzeczy m.in. to, że 3 dni z rzędu spotkałem się z różnymi znajomymi, których nie widziałem długi czas z powodu wyjazdu, a na nią wg niej nie mam czasu. Drugim powodem był mój planowany wyjazd z kolegami do Azji na pracę zdalną+zwiedzanie, na który ona stwierdziła, że nie ma środków, a po mojej propozycji pożyczenia pieniędzy, że woli zamiast tego nie tracić czasu w pracy. Zgodziła się za to na mój wyjazd jak się jej o to pytałem. Teraz wiem (chociaż większość mi mówi, że dobrze zrobiłem), że to był błąd jechać na 1 msc za granicę bez niej, kiedy w związku nie działo się za dobrze.
W międzyczasie pojawiły się "przytyki" co do mojej formy, która na początku związku była dużo lepsza (ale nadal była lepsza niż większości moich znajomych, po poprostu nie wyglądałem już jak Adonis).
W międzyczasie w pracy moja ex poznała chłopaka w jej wieku, o którym dużo wspominała, ale bardziej jak o gościu, który sobie nie radzi w randkowaniu i musi mu w tym pomagać. Ja miałem sporo spraw na głowie - remont, prawdopobnie wypalenie zawodowe oraz nie czułem żadnego zagrożenia jako osoba pewna siebie. Sporo z nim pisała, nawet go poznałem, był też u mnie na imprezie. Co ciekawe podczas wspólnych rozmów z moją ex, ta twierdziła, że najbardziej ceni w nas lojalność. Potem dowiedziałem się, że sprawdzała w tym czasie mój telefon, była przeraźliwie zazdrosna i w ogóle projektowała na mnie sporo swoich emocji oraz "niepokoju". [tzw projekcja]
Zdarzyło się też, że niby to w zwykłej rozmowie porównała ona ile kolega z pracy może zarabiać w nowej pracy, do moich zarobków. (mniej ode mnie ale też sporo, oraz 3 lata młodszy, więc jest potencjał. Ale pomyślałem, że jeśli mu tyle dają, to byłby idiotą gdyby tam nie przeszedł, a wiedziałem że tu go trzyma tylko moja dziewczyna, która go friendzonuje). Tu powinienem ją mocno za to opieprzyć, nie spodobało mi się to, ale olałem. W całym związku mocno postawione granice na początku oraz mocna rama przesuwały się cały czas, bo miałem dość złej atmosfery i dramatów. Unikałem konfliktów. Czułem w jakiś sposób, że moja pewność siebie wypracowana latami w jakiś sposób uzależniła się od niej. Byłem do tego zakochany. Moja ex czuła się jakby lepiej, znalazla cel w życiu-praca, zaczęła czytać książki (kiedyś podsuwałem masę pozycji, nic nie czytała), zamiast innych aktywności (Instagram/seriale), wróciła też na siłkę.
Co powinno zwrócić moją uwagę, to zapomniała o wspólnej rocznicy poznania, na którą zabrałem ją do teatru. Zamiast zadowolenia, była zła, że nie otworzyłem jej drzwi do samochodu, a na pytanie czemu nie pamiętała, że jej się zapomniało, ale wiedziała, że to jakoś w tym tygodniu. Patrząc z perspektywy, wycofywała się z tego związku dużo wcześniej. Ja też nie byłem pewny moich emocji i czułem, że nie jest dobrze, ale byłem nauczony w dzieciństiwe, że jak jest źle, to się naprawia, dlatego przeinwestowywałem zaangażowaniem w związek, aby go ratować. Im większe zaangażowanie z mojej strony, tym większe oddalenie z jej.
 
Sytuacja w związku przed moim wyjazdem do Azji się poprawiła, nie było sprzeczek. Z ciekawostek to jej toksyczna koleżanka rozstała się ze swoim facetem (teraz wiem co to znaczy dla jej otoczenia:P). Po moim wyjeździe to ja inicjowałem głównie kontakt, nie pasowało mi to. Potem w ogóle z jej strony kontakt się jakby urwał, był zdawkowy. Po powrocie czułem że coś jest nie tak, jakby dystans między nami. Okazało się, że za moimi plecami spotkała się z tym gościem z pracy, już po moim powrocie, kiedy ja zostałem w domu nie miałem ochoty wychodzić. Wiem z wiadomości, że przez cały mój wyjazd zapraszał ją gdzieś, początkowo się opierała, ale w końcu uległa. Jakiś tydzień po przyjeździe poszła spotkać się z koleżankami, ja czując szóstym zmysłem że jest coś nie tak, sprawdziłem jej fb na jej laptopie. Okazało się, że poza koleżankami czekał na nią na mieście też ten gość, z którym się miała spotkać. Co prawda zadzwoniłem do niej, że do niej jadę, bo już dokończyłem co miałem robić w mieszkaniu, i wtedy się przestraszyła i przyjechała. Później kiedy się rozstaliśmy i pytałem o to, to się dowiedziałem, że zdążyli się "tylko" pocałować.
Rozstanie przebiegło w pokojowej atmosferze, kiedy ochłonąłem i zakomunikowałem jej, że wiem o tym gościu, dwa dni później (najgorsze 2 dni w moim życiu, ale nie chciałem zachowywać się emocjonalnie, więc poczekałem, aż ochłonę i przegadam temat z przyjacielem) niepotrzebnie niestety pokazałem swoje emocje - płacz. Ona początkowo się wszystkiego wyparła, potem zarzuciła, że to moja wina, bo wyjechałem i jej nie kocham, potem, że jej znajome powiedziały, że skoro wyjechałem to na pewno tak jest, a w ogóle to uczucie wypaliło się rok temu i że ona zrywa ze mną (ubiegła mnie)... Zabolało, bo nadal ją kochałem.
 
U mnie skończyło się to: nieprzespanym miesiącem, obwinianiem się za niewiedzę /niezauważaniem znaków rozstania/ bycie złym partnerem, dochodzeniem do sb przez kolejne 3msc (a czasem myśli wracają i teraz), psychoterapią, poczuciem winy, ciągłymi myślami co zrobiłem źle i co mogłem poprawić, niedosytem z powodu utraconych kosztów, przerobieniem bardzo dużej dawki wiedzy odnośnie Redpilla oraz relacji, powrotem na siłkę, zmiany pracy na lepszą, ponowną inwestycją w sb i na pewno dużym doświadczeniem.
Teraz wiem, że znajomość czerwonych flag wcześniej, bardzo by mi pomogła, a w szególności takie ich natężenie zahamowałyby moją chęć do angażowania się. W trakcie związku doświadczyłem wszelkich form manipulacji (nie wiem które były świadome, a które nie): lovebombing, shaming, gastlighting, wywoływanie poczucia winy, selektywne okazywanie uczuć czy pasywnej agresji, krytyka, wzbudzanie zazdrości, triangulacja. Na początek reagowałem na wszystkie poprawnie, nieświadomie broniąc się przed nimi, ponieważ miałem mocną ramę i dużą pewność siebie. Brakowało mi za to wiedzy i powoli zacząłem oddawać grunt. Wylevelowałem dziewczynę i za to oberwałem.
 
Wiem też, że sporo pracy przede mną, bo popełniłem dużo błędów, przede wszystkim nie zauważałem moich toksycznych zachowań takich jak: wywyższanie się, mirroring negatywnych zachowań, do tego brak komunikowania moich potrzeb czy umiejętność stawiania granic. Dochodzą też nawyki związane z unikającym stylem przywiązania, które nie budowały odpowiedniej bliskości.
 
Najgorsze jest to, że mimo zdobycia wiedzy, że po zdradzie odbudowa relacji nie ma sensu, to nadal miałem przez pewien czas nadzieję powrót. 3 lata spędzone razem, tyle wspólnych aktywności, wyjazdów itp. Teraz już nie mam wątpliwości, że nie ma sensu. Nasz kontakt pozostał na stopie "koleżeńskiej", gdyż nie robiłem żadnych dramatów, ani dziwnych akcji po rozstaniu.
 
Z ciekawostek na temat życia mojej ex teraz (3msc po rozstaniu): Nie chciała mieszkać u matki z którą się non-stop kłóciła i zamieszkała u tego gościa poznanego w pracy. Gość raczej nie jest świadomy kogo przyjął pod swój dach, chociaż wiem, że szczególnie na początku, dopóki moja ex będzie widziała w tym interes to potrafi być naprawdę cudowną istotą i pewnie na razie jest im dobrze. Wiem za to od niej, że nie ma tam tego "uczucia" zakochania i że dla niej najważniejsze są teraz pieniądze + rozwój.
 
Jak zauważyliście coś jeszcze co mogło mi umknąć lub macie pytania to piszcie, postaram się odpowiedzieć:)
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć, 

Niezła "szkoła życia" plus ładnie sprzątasz w sobie i na około po tej historii. Pamiętaj żeby nie przyciągnąć kolejnej takiej. Możesz trafić też na taką, co bardziej i sprytniej będzie manipulować. Lub dłużej prezentować okres demo. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrząc z boku powinieneś być zadowolony, że masz to już za sobą. Dzisiaj twoja świadomość dot. związków jest na pewno dużo wyższa, co w kontekście kolejnych relacji dobrze rokuje dla Ciebie. 

 

Jedynie co mi się rzuciło w oczy, to że masz z nią kontakt, jakieś tam porównywanie, mam na myśli ten fragment:

2 godziny temu, Kowalski napisał(a):

Wiem za to od niej, że nie ma tam tego "uczucia" zakochania

Oraz:

2 godziny temu, Kowalski napisał(a):

Nasz kontakt pozostał na stopie "koleżeńskiej"

Po co kontakt? Na początek lepiej urwać na maksa, skupić się na sobie. 

 

Najważniejsze to zmienić nastawienie, słynne powiedzenie że to była tylko twoja kolej pasuje idealnie. Na przyszłość - nie wolno uzależniać swojego szczęścia od innych osób, nie wolno stawiać kobiety na piedestale. Na szczęście jesteś młody, dużo przed Tobą fajnych chwil, z red pillem na pewno będzie łatwiej. 

 

Nie wiem jak teraz po rozstanie jest z Twoją pewnością siebie, ale warto ten temat ogarnąć, skupić się na swoich sprawach, zdrowie, siłka, praca, plany i cele krótko i długoterminowe. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ładnie opisana historia, szapoba.

Wszedłeś w relację nie mając pojęcia czym są czerwone flagi, może nawet je widziałeś, ale pomyślałeś, że przy Tobie się zmieni - kto z nas tego nie przeżył ;)

Pierwszy okres, czyli demo, przyćmił realną ocenę tej panny.

Czym dalej tym było gorzej, nie zorientowałeś się, że coś jest bardzo nie tak i czas uciekać? Siła przyzwyczajenia wygrała?

 

4 godziny temu, Kowalski napisał(a):

U mnie skończyło się to: nieprzespanym miesiącem, obwinianiem się za niewiedzę /niezauważaniem znaków rozstania/ bycie złym partnerem, dochodzeniem do sb przez kolejne 3msc (a czasem myśli wracają i teraz), psychoterapią, poczuciem winy, ciągłymi myślami co zrobiłem źle i co mogłem poprawić, niedosytem z powodu utraconych kosztów, przerobieniem bardzo dużej dawki wiedzy odnośnie Redpilla oraz relacji

 

To naturalne etapy po rozstaniu, ale muszę zapytać - po co utrzymujesz z nią kontakt?

Czy przypadkiem nie dajesz sobie jakiejś nadziei na powrót? Średnio wierzę, że po tym jak przeżyłeś rozstanie, to tak "o" się od niej odciąłeś i traktujesz jak znajomą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od dawna powtarzam, że kobiety po studiach to najchujowszy materiał do czegokolwiek na stałe nie będę tu wymieniał po punktach bo robiłem to wielokrotnie.

 

Jak zwykle mam rację. 

 

A żeby nie było to na potwierdzenie moich obserwacji można znaleźć badania..... I tak jak poszukamy w bingu (bo jest trochę mniej ocenzurowany niż google) to bardzo szybko możemy natknąć się na badania mówiące, że..... 90% kobiet z wykształceniem wyższym inicjuje rozwalenie swojego związku.

 

Spostrzegawczości wam żaden dyplom nie da.

Edytowane przez Król Jarosław I
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, wielebny93 napisał(a):

Ładnie opisana historia, szapoba.

Wszedłeś w relację nie mając pojęcia czym są czerwone flagi, może nawet je widziałeś, ale pomyślałeś, że przy Tobie się zmieni - kto z nas tego nie przeżył ;)

Pierwszy okres, czyli demo, przyćmił realną ocenę tej panny.

Czym dalej tym było gorzej, nie zorientowałeś się, że coś jest bardzo nie tak i czas uciekać? Siła przyzwyczajenia wygrała?

 

 

To naturalne etapy po rozstaniu, ale muszę zapytać - po co utrzymujesz z nią kontakt?

Czy przypadkiem nie dajesz sobie jakiejś nadziei na powrót? Średnio wierzę, że po tym jak przeżyłeś rozstanie, to tak "o" się od niej odciąłeś i traktujesz jak znajomą.

 

1. Właściwie rok temu w wakacje myślałem sporo o rozstaniu, nie widziałem tego. Na szczęście/nieszczęście się ogarnęła, znalazła pracę i to przyćmiło mój obraz. Mieliśmy też wykupione loty do USA i perspektywę podróży życia, szkoda było z tego rezygnować - mieszkaliśmy tam u jej wujka.

2. Po powrocie oboje zauważyliśmy, że jeżeli coś się nie zmieni, to to nie ma sensu. Była kłótnia, były emocje (których tak potrzebowała i którymi się tak karmiłą) i się uspokoiło na jakiś czas. Co nie zmienia tego, że cały czas rozstanie chodziło mi po głowie - jak na ironię, nie chciałem zranić jej rozstaniem :P, a przez zły przykład z dzieciństwa nauczyłem się walczyć do końca. I to nie tak, że wcześniej nie kończyłem relacji - wszystkie poprzednie związki kończyły się z mojej strony, ale tu pojęcie "kosztów utraconych" w mojej głowie było zbyt wysokie.

3. Do mojego kolejnego wyjazdu wszystko wydawało się w porządku. Mam od niej informację że wg niej też było ok, chociaż nie czuła już tego samego co kiedyś (no tak, bo po 3 latach razem faza zakochania mija i hormony się zmieniają:_)

4. Ja sobie nawet postanowiłem, że w czasie tego wyjazdu zdecyduję, czy chcę z nią być czy nie, niestety brak decyzji to też decyzja i zostałem znokautowany zaraz po powrocie:/

 

Co do utrzymywania kontaktu: tak, na początku miałem nadzieję na powrót, potem pochłaniałem coraz bardziej wiedzę Redpillową i się to zmieniało. Zobaczyłem też, że nie miałby on sensu. Za to utrzymanie kontaktu pozwoliło mi uzupełnienie elementów układanki, których wcześniej nie widziałem. Dlatego analiza powyżej jest taka dokładna. Pomogło mi to też w procesie leczenia (który nadal trwa).

Jako zwykłej znajomej pewnie nigdy jej nie potraktuję;)

Ostatnio oddałem wszystkie rzeczy, teraz nie zamierzam kontaktu kontynuuować chociaż mamy wspólnych dobrych znajomych i na pewno się jeszcze spotkamy.

 

1 godzinę temu, Spokojnie napisał(a):

Nie wiem jak teraz po rozstanie jest z Twoją pewnością siebie, ale warto ten temat ogarnąć, skupić się na swoich sprawach, zdrowie, siłka, praca, plany i cele krótko i długoterminowe. 

 

Pewność siebie wróciła, jest dużo lepiej niż przed związkiem. Forma podobnie. Plany krótko i długoterminowe wyznaczone. Zaopiekowałem się sobą najlepiej jak umiałem i nie bałem się korzystać pomocy z zewnątrz. Poszło na to sporo środków, ale uważam że warto.

Jedynie szkoda towrzyszącej myśli, że już nigdy nie potraktuję kobiety tak szczerym uczuciem, ale takie są efekty zażycia czerwonej pigułki...

Edytowane przez Kowalski
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, przeinwestowałeś w tej relacji (miałem kiedyś podobnie) i dlatego tak ciężko było to zakończyć.

 

10 minut temu, Kowalski napisał(a):

Mam od niej informację że wg niej też było ok, chociaż nie czuła już tego samego co kiedyś (no tak, bo po 3 latach razem faza zakochania mija i hormony się zmieniają:_)

 

Hormony się jej zmieniają? :D Po prostu się znudziłeś, brakło emocji, ale dla Ciebie to nawet lepiej.

 

12 minut temu, Kowalski napisał(a):

przez zły przykład z dzieciństwa nauczyłem się walczyć do końca

 

To nie jest zły przykład, to jest dobry przykład, ale nie w tym przypadku. Gdyby dziewczyna była naprawdę ok, z Twojej winy by coś poszło nie tak, to warto powalczyć.

 

No cóż, dostałeś cenną lekcję, czytaj forum, zgłębiaj wiedzę na temat relacji i do przodu. Jest na tym świecie jeszcze wiele dziewczyn wartych uwagi. wiem, co mówię ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, wielebny93 napisał(a):

Hormony się jej zmieniają? :D Po prostu się znudziłeś, brakło emocji, ale dla Ciebie to nawet lepiej.

 

Masz rację. I to bolało najbardziej - uczucie bycia "niewystarczającym" lub nie "dającym wystarczająco emocji" mimo tylu starań. Chociaż kto wie, czy ktokolwiek jej te emocje w takiej skali zapewni, a jeśli zapewni to czy będzie dzięki temu szczęśliwa:p

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj, nigdy na początku nie dawaj od siebie za dużo, staraj się, aby wkład był 50/50 (bez aptekarskiej precyzji).

Jeśli na początku poprzedniej relacji fundowałeś wycieczki, to wiesz, jak wysoko zawiesiłeś sobie poprzeczkę? Ciężko to później przebić.

"Bo wiesz, Adam, w zeszłym roku zabrałeś mnie do Hiszpanii, a w tym tylko polskie góry?" Rozumiesz, o co mi chodzi? Dawkuj takie rzeczy bardzo delikatnie, nie przeinwestuj.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Kowalski napisał(a):

Masz rację. I to bolało najbardziej - uczucie bycia "niewystarczającym" lub nie "dającym wystarczająco emocji" mimo tylu starań. Chociaż kto wie, czy ktokolwiek jej te emocje w takiej skali zapewni, a jeśli zapewni to czy będzie dzięki temu szczęśliwa:p

Najwazniejsza emocja dla panny ponad wszysktimi. Niepewność. Jesli Twoja kobita ciagle jest "podlaczona" do pradu, czyli macie relacje, zwiazek ale Ty nie dajesz calego swego serca, masz swoje życie, widać i czuć ze podobasz sie innym kobietom, to całym sobą subkominkujesz ze nie jestes do końca zdobyty. A wtedy ona myśli, stara się rozgryźć Cie. I to ją napędza. A debile dalej z bukietami niech latają. Facet zdobyty to facet przewidywalny.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem jeszcze jedną rozkminę - mój wyjazd na 1 msc bez niej, i niejako postawienie na sb zamiast na "nas" uruchomił w niej mechanizm, że nie jestem już pod jej wpływem i nie będę zapewniał zasobów. Najwyższy czas złapaćs ię innej gałęzi. Jest to hipoteza, ale do czasu kiedy byłem w Polsce ten gość z pracy był serio po całości friendzonowany i nawet przez jakiś czas po moim wyjeździe...

 

Co do niepewności i emocji - zgadzam się. Myślę, że to właśnie przez mój typ przywiązania - unikający (a tym samym mniejsze zaangażowanie, choć na koniec to się zmieniło) ten związek tak długo przetrwał.

Jeszcze z moich spostrzeżeń: Jeżeli możecie pracować zdalnie, (poza sytuacją, że tylko we dwójkę z kobietą siedzicie np. w grecji), to nie pracujcie cały czas z domu (mimo że wygodnie i można ogarnąć parę innych spraw). Już lepiej pojechać te 1-2 razy w tygodniu do kawiarni lub strefy coworkingowej. Tym samym stajemy się mniej przewidywalni i w głowie kobiety mamy możliwość poznawania nowych osób. Ja niestety zrobiłem ten błąd, że pracowałem od pewngeo momentu głównie zdalnie, a kiedy już byłem w biurze to ona wiedziała że nie ma tam nikogo ciekawego do poznania jako zagrożenie dla niej. Swoją drogą zajebiście ciekawe jest, jak kobiety są w stanie bardzo szybko wybadać przy użyciu niewinnych pytań czy takie zagrożenie dla nich się pojawia;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Kowalski napisał(a):

Miałem jeszcze jedną rozkminę - mój wyjazd na 1 msc bez niej, i niejako postawienie na sb zamiast na "nas" uruchomił w niej mechanizm, że nie jestem już pod jej wpływem i nie będę zapewniał zasobów. Najwyższy czas złapaćs ię innej gałęzi. Jest to hipoteza, ale do czasu kiedy byłem w Polsce ten gość z pracy był serio po całości friendzonowany i nawet przez jakiś czas po moim wyjeździe...

 

To nie jest hipoteza, to fakt. Dziewczyna uzależniła Ciebie od siebie, jak zobaczyła, że możesz mieć własne życie, funkcjonujesz bez niej, to mogła pojawić się obawa, że ją zostawisz i zaczęła szukać awaryjnej "gałęzi". 

 

34 minuty temu, Kowalski napisał(a):

Już lepiej pojechać te 1-2 razy w tygodniu do kawiarni lub strefy coworkingowej. Tym samym stajemy się mniej przewidywalni i w głowie kobiety mamy możliwość poznawania nowych osób. Ja niestety zrobiłem ten błąd, że pracowałem od pewngeo momentu głównie zdalnie, a kiedy już byłem w biurze to ona wiedziała że nie ma tam nikogo ciekawego do poznania jako zagrożenie dla niej.

 

Nie ma nic gorszego, jak pokazanie kobiecie jaki jesteś przewidywalny, a tym samym nudny ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Kowalski napisał(a):

I to bolało najbardziej - uczucie bycia "niewystarczającym" lub nie "dającym wystarczająco emocji" mimo tylu starań.

I tu jest psiak pogrzebany, starania zazwyczaj są okraszone roszczeniem, schemat powstały za dzieciaka najprawdopodobniej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, Kowalski said:

Jak zauważyliście coś jeszcze co mogło mi umknąć lub macie pytania to piszcie, postaram się odpowiedzieć:)

  Troche nie kumam o co mielibyśmy pytać, skoro to TY przyszedłeś na forum i relacjonujesz swoje rozstanie i związek, ale co tam... Niech będzie.  

 

W zasadzie wszystko wiesz i dobrze i konkretnie to opisałeś (nie tak jak inni w "świeżakówni"). Piszesz zwięźle i konkretnie, strona opisowa OK. Twoja przygoda taka jak inne (tyle że dobrze sformułowana). Nic tu nie trzeba dodawać. Stare przysłowie pszczół mówi : "Czas leczy rany". Ja osobiscie podziwiam facetów którzy tak spokojnie - jak Ty, rozstają się. Ja prawie z zadna moja EX nie miałem spokojnych rozstań i kontaktów na lata/miesiace. I to nie ze względu na kłótliwy charakter, tylko dlatego ze- nie widziałem nigdy sensu w kontynuowanie znajomości z laleczka która "niedoceniala wspaniałego Ogoreczka"... 😁

Potem takie płakały i rwały włosy z głowy, bo trafiły na "chamów i prostaków". Ale to juz inny temat.

Ja na Twoim miejscu urwalbym kontakt kompletnie. Lepiej dla zdrowotności psychicznej. Jesli znalazła chłopaka/nowego partnera i ważne dla niej jest "pieniadze i rozwój" - jak piszesz, to chuj z nia.

Znajdziesz lepsza i bardziej pasująca do Ciebie. A tej Swojej byłej to nie przeceniasz za bardzo ? 

 

May be a meme of 3 people and text that says "4 największe kłamstwa w życiu: oddzwonimy kocham Cię Zakazany Humor.pl durex durex durey durex durex mamostatniego kupię, przyda się"

 

Edytowane przez OGÓR
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Kowalski napisał(a):

Jedynie szkoda towrzyszącej myśli, że już nigdy nie potraktuję kobiety tak szczerym uczuciem

Wiem o czym piszesz, też ta wizja mi uwierała kiedyś. Ale to są nasze zakorzenione błędne przekonania dot. kobiet, relacji, związków, miłości, itp. Prawda niestety jest brutalna. Ps. Ktoś kiedyś ładnie na forum napisał w jednym z tematów, że np. muzułmanie nie mają takich rozterek, bo byli inaczej wychowani od dziecka. Także to doskonały przykład obrazujący co nam do głowy nakładali. 

 

I ważne jest żeby nie winić kobiet i nie obrażać się na nie, taka jest ich natura, tak działa biologia. Dzisiaj mając wiedzę łatwiej się poruszać w sferach relacji D-M. Ja osobiście potrzebowałem rok, żeby w ogóle dopuścić możliwość bycia w związku. Jednak moja poprzeczka i oczekiwania jednocześnie wyjebały w kosmos. Dzisiaj mega łatwo wyłapuje czerwone flagi, nie tracę czasu na głupoty i dziwne relacje.

 

Zobaczysz że jak zadbasz o siebie, swoje poczucie własnej wartości, zupełnie inną energią będzie emanował - co z kolei przełoży się na jakość poznawanych osób. 

 

Powodzenia, jesteś młody i z tego co piszesz - ogarnięty. Bardzo dobry czas przed Tobą, z wiedzą z forum oraz z własnymi przemyśleniami zdecydowanie łatwiej będzie ci się żyło. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Utrzymujac z nia “dobre relacje “ ladujesz sie na mine z opoznionym zaplonem . U niej juz przegrales i musisz sie z tym pogodzic . Ewentualny powrot moze byc twoim epickim upadkiem  . Polecam wyebac ja z zycia na amen . 
Jeszcze jeden przyklad .Gosc ma wyglad , powiedzmy ze  status i co ? Nie bylo emocji , awantur , niepewnosci jutra , dazenia do celu i chooj wie czego jeszcze . Do cwiczen nad mentalem polecam kupno ostrego psa i trening dominacji . Albo go oswoisz albo ci doope pogryzie . Jak juz ci sie uda ta sztuka to bierz sie za zwiazek . Pozdr

Edytowane przez thyr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, OGÓR napisał(a):

Ja osobiscie podziwiam facetów którzy tak spokojnie - jak Ty, rozstają się. Ja prawie z zadna moja EX nie miałem spokojnych rozstań i kontaktów na lata/miesiace. I to nie ze względu na kłótliwy charakter, tylko dlatego ze- nie widziałem nigdy sensu w kontynuowanie znajomości z laleczka która "niedoceniala wspaniałego Ogoreczka"... 😁

 

Ja na Twoim miejscu urwalbym kontakt kompletnie. Lepiej dla zdrowotności psychicznej. Jesli znalazła chłopaka/nowego partnera i ważne dla niej jest "pieniadze i rozwój" - jak piszesz, to chuj z nia.

Znajdziesz lepsza i bardziej pasująca do Ciebie. A tej Swojej byłej to nie przeceniasz za bardzo ?

Teraz zachowałbym bym się podobnie podczas rozstania, ale na pewno bym nie pozwolił sobie na łzy przy niej i byłbym bardzo zimny. Cóż miejmy nadzieję że nigdy mi tej wiedzy nie przyjdzie wykorzystać:)

 

Kontakt urwany.

 

Jeszcze z ciekawych sytuacji dla braci, to przypomniałem sobie sytuację kiedy przyjechała zabrać rzeczy(tydzień po rozstaniu) i pakując akurat kosmetyki w łazience stwierdziła, że będzie tęsknić za podświetlaną szafką z lustrem - a nie związkiem czy coś XD To utwierdziło mnie w przekonaniu, że ta kobieta to osoba czysto przedmiotowa.

 

Co do przeceniania - pies pogrzebany w przeinwestowaniu(czas - 3lata, zasoby - wyjazdy/wspólne mieszkanie, emocje - wspólne przeżycia) w ten związek i życiu jego "przyszłą wizją". Przynajmniej zszedłem na ziemię.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Książkowy przykład relacji w której nie byłeś świadomy Red flags i w efekcie rozpadu związku na laski zasadach. W dzisiejszych czasach standard. Następnym razem jak panna Cię zostawi to będziesz miał to w dupie. Nie ta to inna.

 

Ja się uodporniłem i zupełnie mnie to nie rusza. Gdy w związku się coś psuje wyłączam emocje i uczucia. Wczoraj mogłem być zakochany, ale jak mnie wkurwi, przegnie pałę, oszuka i zawiedzie to jest po wszystkim, nie czuję wtedy już nic, ani pozytywnego, ani negatywnego, jestem obojętny. Czuję się wtedy świetnie, silny, niezależny od ich humorów, gierek, nawet krzyki i awantury nie są w stanie podnieść mi ciśnienia. Super stan. Może jestem nienormalny, ale kto dzisiaj jest? Chyba tylko nie przebadani.

 

Kiedyś po jednym z moich rozstań dostałem telefon od bliskiej mi osoby, zapytała z troską czy wszystko OK, i wyraziła nadzieję że nie zrobię żadnej głupoty. Nie zrozumiałem co ma na myśli, zapytałem o co dokładnie chodzi i usłyszałem "Bo wiesz, niektórzy faceci zaczynają pić itp." odpowiedziałem tylko "Chyba z radości" wyjebane. Ding dong the bitch is gone.

 

Nie zawsze tak było, trzeba swoje po dupie dostać ale na dzień dzisiejszy już nie rozumiem jak można smucić się po rozstaniu. Syndrom Sztokholmski niektórym się włącza? Nie wiem. Przecież gdyby było dobrze to nie byłoby rozstania. Po złych rzeczach płakać? No chyba nie. Może nie mam w sobie takich uczuć. Generalnie im starszy jestem tym większym ignorantem się staję, ale uważam że ma to swoje zalety. Np. zauważyłem że laski które to widzą, że jak zacznie coś odwalać to nastąpi tak szybki koniec ze nie zdąży drugiej gałęzi złapać bardziej się kontrolują. Moje - mam wyjebane czy to ty czy inna, jest dobrze to dobrze, będzie źle to pójdziesz w pizdu, stawia je w niepewności i są łatwiejsze w użyciu. Tylko że ja się bawię a nie myślę o kilkuletnich związkach. 

 

Odporności życzę. 

 

Na przyszłość będziesz więcej widział na wcześniejszym etapie i będzie łatwiej o ile wyciągniesz wnioski i nauczysz się ciągać je na smyczy. 

 

Kokodżambo i do przodu a nie rozpamiętywać niewdzięczną dupę, no i najważniejsza zasada po rozstaniu, zero kontaktu, pozbyć się panny z jej rzeczami tak szybko jak to możliwe. Spakować graty w karton, wysłać do rodziców czy gdziekolwiek, nie trzymać tego u siebie bo to generuje ryzyko kontaktu, a wszyscy wiemy jak to się często kończy.

Edytowane przez SuperMario
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Quote

Kiedyś ta koleżanka namówiła moją ex na przesłanie mi zdjęcia testu ciążowego i wkręcenie, że moja ex jest w ciąży. Innym razem znajomy znajomych przekonał ją, że mogę być gejem, ponieważ podczas wspólnych wyjść do wspólnych już znajomych nie byłem cały czas przy niej, tylko się odłączałem i prowadziłem rozmowy z innymi, a ewidentnie na nią leciał.

 

Grube pato, a przedstawiasz to jako niewinną angedotkę. Mądrzejszy o szkodę, jak dziś zachowałbyś się w takiej sytuacji?

 

Quote

Ja byłem ślepo w nią wpatrzony, a ona mnie nadmiernie idealizowała.

 

Dość ograniczony opis tego jak między wami powstało uczucie. Czy zastanawiałeś się nad tym, co sprawiło że się w niej bujnąłeś? Dalszy opis traktuje raczej o Twoim emocjach w sytuacji gdy już byłeś zaangażowany, sam proces dochodzenia do tego punktu pomijasz. Biorąc pod uwagę jak szczegółowo przedstawiłeś sytuację, podejrzewam że tę kwestię możesz mieć nieprzemyślaną. A z tego też warto sobie zdawać sprawę, co Cię w kobietach ciągnie, jak wyglądają wówczas Twoje myśli.

 

Z historii wnioskuję, że musiałeś na początkowym etapie mocno jej imponować, ze swojego doświadczenia wiem że najłatwiej jest zakochać się w wyidealizowanym obrazie siebie widzianym przez partnerkę. Jak powiedział poeta, mężczyźni długo zostają pod wrażeniem jakie sprawili na kobiecie ;) Ale podejrzewam tu jeszcze jeden mechanizm. Jako dobry chłopak widziałeś fajną kochającą istotkę w opałach, którą uratujesz z jej ciemnego zamku którego strzeże zły zmok. Dość popularna męska fantazja. I pełna pychy. Bo uszkodzonej kobiety nie da się uratować. Nie da, kropka. Za to uszkodzone kobiety do ułożonych facetów ciągnie jak muchy do gówna.

 

Ślepe zapatrzenie to termin wręcz medyczny, na badaniach obrazowania mózgu widać że u osób zakochanych obszar związany z logicznym myśleniem jest perfidnie wyłączany - taki tryk ze strony matki natury, która kibicuje prokreacji  To podobny mechanizm jak u uzależnionych, którzy zawsze znajdą uzasadnienie sięgnięcia po swoją używkę, i w swojej świadomości będą przekonani o logiczności swoich poczynań, mimo że patrząc z boku osoba postronna będzie widzieć że to się w ogóle kupy nie trzyma.

 

Quote

Chociaż też twierdziła czasami że jestem za nudny/flegmatyczny, czym mocno niszczyła moją samoocenę.

 

Znowu zapytam, jak dziś zachowałbyś się w takiej sytuacji?

 

Quote

Wspierałem ją bardzo w jej rozwoju, pomagałem jej w zaliczeniu przedmiotów na studia, jednocześnie czułem że jest między nami pewna przepaść intelektualna i trybu życia. Ja wstawałem z rana, byłem w pracy, potem trening/ zajęcia dodatkowe i o 22 byłem już padnięty, ona wstawała o 11.00 i o 1 w nocy jeszcze miała siłę.  Możliwe że miała w tamtym czasie depresję, bo nic jej się nie chciało i straciła na wadze, wypadanie włosów, obniżone libido, a badania niby były ok. [teraz już wiem, że mogło to wynikać z tego, że nie czuła już związku].

 

Widzę w Tobie dużą potrzebę poświęcania się dla innych. Bardzo z tym uważaj, kobiety biologicznie są zaprogramowane do ekstrakcji mężczyzn i ich zasobów, a Ty masz skłonność do dawania siebie w kredycie bez poręczenia. Przecież ten układ był dla Ciebie skrajnie niekorzystny, ona ciągnęła Cię tylko w dół, żyjąc za Twoje pieniądze jak pączek w maśle. Parę akapitów dalej wspominasz by inwestować tyle ile inwestuje druga strona, owszem, ale na późniejszym etapie związku to też obowiązuje - dawaj tyle ile sam otrzymujesz. Dawałeś dużo, dostawałeś niewiele. Do tego jeszcze wspominałeś o jej obniżonym libido. Przypomnę tylko że panna nie musi mieć mokro żeby zrobić gałę.

 

Quote

Jeśli chodzi o naszą relację wciąż miałem z tyłu głowy pewną niekompatybilność jeśli chodzi o poziom wiedzy, czym niestety nieświadomie sabotowałem naszą relację, np. mówiłem że mamy inne poczucie humoru, dawałem znać, że wiem lepiej. Dodatkowo wpadliśmy w schemat rodzica i dziecka, gdzie ja wszystko wiem i wszystko ogarniam, ona ślepo podąża.

 

Nie widzę w tym nic złego. Dawałeś jej znać że jesteś od niej lepszy, i to dobrze, kobieta takich sygnałów potrzebuje, a jeśli za Tobą podąża to znaczy że Cię szanuje i Ci ufa.

 

Quote

Nie pasowało mi to, bo chciałem relacji równo partnerskiej.

 

Mam nadzieję że te głupoty już Ci z głowy zeszły ;) Acz tak, też to przerabiałem.

 

Quote

Brakowało mi jednocześnie docenienia tego co robiłem (syndrom 'nice guy'), co komunikowałem, chciałem by to ona czasem zorganizowała jakieś wyjście (teraz wiem, że to Alfa powinienen zawsze wychodzić z inicjatywą).

 

Powinien nie powinien alfa sralfa. Tu nie chodzi o jakieś reguły z księgi ulicy, tylko o Twój mindset. Ty jesteś przewodnikiem tego stada, kapitanem na tym statku. Mężczyzna rodzi się sam, żyje sam, i umiera sam, deal with it. Nikogo na mostku obok Ciebie nie będzie jak przyjdzie sztorm, liczyć to możesz wtedy na przyjciela, kobieta dobrze jak nie kładzie dodatkowych kłód pod nogi.

 

Quote

Z jej strony była komunikacja, że brakuje gestów miłości/czułości oraz romantyczności. Ona chciała być cały czas koło mnie, ja się w takiej formie dusiłem i potrzebowałem dystansu i nie rozumiałem jej potrzeby. 

 

Piszesz to jakby z wyrzutem w stosunku do siebie, nie rozumiałeś a powinieneś. A skąd. Takie masz potrzeby i kropka, potrzebujesz dystansu to se go bierzesz, nie jesteś jakąś przylepą na każde jej zawołanie gdy humor nie dopisuje. Nie jesteś odpowiedzialny za jej stan emocjonalny. Z opisu widzę humorzastą niestabilną pannę która by chciała żeby misio zawsze był obok i poprawiał jej nastrój, jak jakiś clown z cyrku. A Ty masz wyrzuty że Twój strój był za mało kolorowy.

 

A jak panna komunikuje że brakuje jej gestów miłości to krótka piłka - a co zrobiłaś żeby je otrzymać? Atencji nie powinieneś rozdawać za darmo, bo traci wówczas na wartości, a jej potrzeby po stronie kobiety są nieograniczone.

 

Quote

Po powrocie była pierwsza duża kłótnia, w której przekonałem ją, aby się nie wyprowadzała. Zebrało się tam parę rzeczy m.in. to, że 3 dni z rzędu spotkałem się z różnymi znajomymi, których nie widziałem długi czas z powodu wyjazdu, a na nią wg niej nie mam czasu.

 

Always call her bluff. Chce się wyprowadzać, to niech się wyprowadza. W większości wypadków to blef, szantaż emocjonalny. Pokazałbyś jej gdzie są drzwi i by jej cipka zmiękła, nabrałaby do Ciebie większego szacunku a Ty odzyskałbyś trochę na samoocenie. A jak się naprawdę wyprowadzi, to nie dlatego że powód jeden albo powód dwa, tylko dlatego że związek w jej głowie i tak już był spisany na straty. Dlatego nigdy nie warto w takiej sytuacji kobiety zatrzymywać.

 

Quote

Drugim powodem był mój planowany wyjazd z kolegami do Azji na pracę zdalną+zwiedzanie, na który ona stwierdziła, że nie ma środków, a po mojej propozycji pożyczenia pieniędzy, że woli zamiast tego nie tracić czasu w pracy. Zgodziła się za to na mój wyjazd jak się jej o to pytałem. Teraz wiem (chociaż większość mi mówi, że dobrze zrobiłem), że to był błąd jechać na 1 msc za granicę bez niej, kiedy w związku nie działo się za dobrze.

 

Dobrze zrobiłeś, chcesz jechać to jedź. Błędy popełniłeś później. I wcześniej ;)

 

Quote

Moja ex czuła się jakby lepiej, znalazla cel w życiu-praca, zaczęła czytać książki (kiedyś podsuwałem masę pozycji, nic nie czytała), zamiast innych aktywności (Instagram/seriale), wróciła też na siłkę.
Co powinno zwrócić moją uwagę, to zapomniała o wspólnej rocznicy poznania, na którą zabrałem ją do teatru. Zamiast zadowolenia, była zła, że nie otworzyłem jej drzwi do samochodu, a na pytanie czemu nie pamiętała, że jej się zapomniało, ale wiedziała, że to jakoś w tym tygodniu. Patrząc z perspektywy, wycofywała się z tego związku dużo wcześniej.

 

Tu jest milion rzeczy które powinny zwrócić Twoją uwagę. Dla niej związek ewidentnie był już tylko na przeczekanie, a praca nad sobą szła w kierunku potencjalnej nowej relacji.

 

Quote

Ja też nie byłem pewny moich emocji i czułem, że nie jest dobrze, ale byłem nauczony w dzieciństiwe, że jak jest źle, to się naprawia, dlatego przeinwestowywałem zaangażowaniem w związek, aby go ratować. Im większe zaangażowanie z mojej strony, tym większe oddalenie z jej.

 

Jak już ktoś napisał, są związki które warto naprawiać, ten do nich nie należał, plus źle się do tego zabrałeś.

 

Jak chciałeś go naprawić, to trzeba było właśnie pokazywać niezależność, zadowolenie z życia, a nie przeżywanie problemów i jakieś smęty. I trochę zdystansowania. Żeby zobaczyła co traci, i że ten pociąg już odjeżdża a jej się właśnie miesięczny skończył. Jak śpiewała Natalia Kukulska - "Im więcej Ciebie tym mniej, jak to jest".

 

Quote

Rozstanie przebiegło w pokojowej atmosferze, kiedy ochłonąłem i zakomunikowałem jej, że wiem o tym gościu, dwa dni później (najgorsze 2 dni w moim życiu, ale nie chciałem zachowywać się emocjonalnie, więc poczekałem, aż ochłonę i przegadam temat z przyjacielem) niepotrzebnie niestety pokazałem swoje emocje - płacz. Ona początkowo się wszystkiego wyparła, potem zarzuciła, że to moja wina, bo wyjechałem i jej nie kocham, potem, że jej znajome powiedziały, że skoro wyjechałem to na pewno tak jest, a w ogóle to uczucie wypaliło się rok temu i że ona zrywa ze mną (ubiegła mnie)... Zabolało, bo nadal ją kochałem.

 

W ogóle nie ma sensu pytać o powody, słuchać tłumaczeń. Koniec to koniec, krótka piłka. Dokładnej prawdy napewno i tak nie dowiesz się nigdy. Ogólne powody zazwyczaj będą dwa, jeden to Twoje bycie miękką fają (przynajmniej w jej ocenie) a drugi będzie miał jakieś imię. Ale tak, jak zapytasz to usłyszysz że byłeś zły bo nie zamykałeś klapy od sedesu więc jej nie kochasz. Emocje w takich sytuacjach są chyba zawsze (przynajmniej ja się tego nie oduczyłem po dziś dzień), ale ważne by pamiętać że i tak już pozamiatane, rozmowa nie ma sensu, nic nie da i niczego się nie dowiesz.

 

Zamknąć te drzwi z godnością i iść dalej. Co więcej, jeśli na dziewczynie w tym momencie Ci wciąż zależy to takim zachowaniem tylko zyskujesz w jej oczach. Win win. W alternatywie masz wysłuchiwanie jej bajek ze mchu i paproci i nakręcanie dramy która może Ci wybuchnąć w twarz.

 

Quote

U mnie skończyło się to: nieprzespanym miesiącem, obwinianiem się za niewiedzę /niezauważaniem znaków rozstania/ bycie złym partnerem, dochodzeniem do sb przez kolejne 3msc (a czasem myśli wracają i teraz), psychoterapią, poczuciem winy, ciągłymi myślami co zrobiłem źle i co mogłem poprawić, niedosytem z powodu utraconych kosztów, przerobieniem bardzo dużej dawki wiedzy odnośnie Redpilla oraz relacji, powrotem na siłkę, zmiany pracy na lepszą, ponowną inwestycją w sb i na pewno dużym doświadczeniem.

 

Myśli będą jeszcze wracać, conajmniej pół roku. Jak chcesz ten czas skrócić, musisz zacząć spotykać się z innymi, najlepiej paroma na raz. Jak masz wyrzuty albo myślisz że to nie dla Ciebie, przeczytaj Rollo Tomassi Mężczyzna Racjonalny, rozdział o obracaniu talerzami. Wracanie myślami, tam gdzie dotyczy to faktycznych wniosków na przyszłość ma sens, ale na tym etapie to będzie częściej trawienie pustych emocji i podsycanie żalu, lepiej unikać. Odsuwaj te myśli, to nie ma znaczenia. Emocje zelżą, wtedy będziesz mógł do tego wrócić na spokojnie.

 

Quote

Teraz wiem, że znajomość czerwonych flag wcześniej, bardzo by mi pomogła, a w szególności takie ich natężenie zahamowałyby moją chęć do angażowania się.

 

To tak nie działa. Możesz widzieć multum czerwonych flag, a jak panna Cię wciąga to się angażujesz i tak. Stawiasz tutaj słuszny wniosek racjonalny, ale jego realizacja na gruncie emocjonalnym to inna bajka. Do tego musisz przestawić cały swój mindset. 

 

Quote

W trakcie związku doświadczyłem wszelkich form manipulacji (nie wiem które były świadome, a które nie): lovebombing, shaming, gastlighting, wywoływanie poczucia winy, selektywne okazywanie uczuć czy pasywnej agresji, krytyka, wzbudzanie zazdrości, triangulacja. 

 

Selektywne okazywanie uczuć, triangulacja, mirroring negatywnych zachowań, o co chodzi? O tych zjawiskach nie słyszałem. Jak byś mógł to z przykładami.

 

Quote

Wiem też, że sporo pracy przede mną, bo popełniłem dużo błędów, przede wszystkim nie zauważałem moich toksycznych zachowań takich jak: wywyższanie się, mirroring negatywnych zachowań, do tego brak komunikowania moich potrzeb czy umiejętność stawiania granic. Dochodzą też nawyki związane z unikającym stylem przywiązania, które nie budowały odpowiedniej bliskości.

 

Strasznie na to patrzysz cierpiętnicko. Z tym mentalem to teraz będziesz rok się budował i szykował do kolejnej relacji jak do matury. Komunikowanie potrzeb i stawianie granic zgoda, to są umiejętności do wypracowania. Ale jeśli masz taki styl przywiązywania, to masz, nie musisz sobie robić formatu bani tylko po to by kolejnej sarence lepiej pasowało. Bądź sobą. Jesteś w kwiecie wieku, baw się kobietami. Uważaj ile inwestujesz. Jak nie rokuje, ucinaj. Szukaj relacji dla siebie, takiej w której Ty się dobrze czujesz i spełnione są Twoje potrzeby, zamiast koncentrować się na byciu najlepszym facetem pod słońcem.

 

Quote

Najgorsze jest to, że mimo zdobycia wiedzy, że po zdradzie odbudowa relacji nie ma sensu, to nadal miałem przez pewien czas nadzieję powrót. 3 lata spędzone razem, tyle wspólnych aktywności, wyjazdów itp. Teraz już nie mam wątpliwości, że nie ma sensu. Nasz kontakt pozostał na stopie "koleżeńskiej", gdyż nie robiłem żadnych dramatów, ani dziwnych akcji po rozstaniu.

 

I myślę że gdzieś tam pod skórą nadal masz. I zanim nie zaczniesz spotykać się z kimś innym, to dalej mieć będziesz. 

Edytowane przez tony86
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

 

Grube pato, a przedstawiasz to jako niewinną angedotkę. Mądrzejszy o szkodę, jak dziś zachowałbyś się w takiej sytuacji?

Miały 20 lat - doszedłem do wniosku, że była to niedojrzałość.

Jeśli chodzi o test - wtedy mocno ją opieprzyłem i dotarło do niej jakie to było głupie. Teraz z perspektywy czasu dodatkowo pokazałbym gotowość odejścia i powiedziałbym, aby wybierała między mną a tą jej koleżanką, bo skoro ma takie pomysły to jest mocno jebnięta (co w przyszłości zaoszczędziło by mi sporo problemów).

 

To z gejem - hmm, wtedy opieprzyłem, zaprzeczyłem i powiedziałem jak bardzo jest to idiotyczny pomysł i że co sobie ona myśli. Ale tak naprawdę EX zrozumiała sytuację na 100% dopiero wtedy, nasi wspólni znajomi powiedzieli, że ten gość jest jebnięty(jakąś dziwną akcję odwalił). Duża czerwona flaga, że liczy się z opinią innych bardziej niż moją + że jest podatna na manipulacje /  zainteresowanie i uwagi innych. Tłumaczyłem to sobie znowu brakiem jej doświadczenia w podobnych sytuacjach. Co zrobiłbym w takiej sytuacji teraz?-> Poza tym co wtedy, dałbym dodatkowo jasno do zrozumienia, że: sprawy związkowe przegadujemy tylko między nami (bez osób 3), szczególnie wtedy gdy to wychodzi z inicjatywy kogoś innego. + pokazanie gotowości odejścia jeżeli to się powtórzy.

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

Dość ograniczony opis tego jak między wami powstało uczucie. Czy zastanawiałeś się nad tym, co sprawiło że się w niej bujnąłeś? Dalszy opis traktuje raczej o Twoim emocjach w sytuacji gdy już byłeś zaangażowany, sam proces dochodzenia do tego punktu pomijasz. Biorąc pod uwagę jak szczegółowo przedstawiłeś sytuację, podejrzewam że tę kwestię możesz mieć nieprzemyślaną. A z tego też warto sobie zdawać sprawę, co Cię w kobietach ciągnie, jak wyglądają wówczas Twoje myśli.

Historia wyglądała tak: Byłem już od jakiegoś czasu bez związku, spotykałem się z różnymi dziewczynami, ale z powodu sporych wymagań (zawsze byłem pod tym względem bardzo wybiórczy -> moje wymagania wtedy to: wygląd, posiadanie pasji, ogarnięcie życiowe lub jego perspektywa, czyli dziewczyny ze studiów ekonomicznych/finansowych i tym podobnych) nikt mi nie podchodził. Za to rówieśniczki za dużo rozmawiały o dzieciach i były za mało szalone. No i spotkałem ją. Spełniała wszystkie te wymagania + czułem się sam przy niej młodszy [z perspektywy czasu to śmieszne, że jako 23 latek mogłem czuć się staro, ale gdy inni imprezowali, ja bardziej skupiałem się na karierze i może chciałem to sobie odbić]

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

Z historii wnioskuję, że musiałeś na początkowym etapie mocno jej imponować, ze swojego doświadczenia wiem że najłatwiej jest zakochać się w wyidealizowanym obrazie siebie widzianym przez partnerkę. Jak powiedział poeta, mężczyźni długo zostają pod wrażeniem jakie sprawili na kobiecie ;) Ale podejrzewam tu jeszcze jeden mechanizm. Jako dobry chłopak widziałeś fajną kochającą istotkę w opałach, którą uratujesz z jej ciemnego zamku którego strzeże zły smok. Dość popularna męska fantazja. I pełna pychy. Bo uszkodzonej kobiety nie da się uratować. Nie da, kropka. Za to uszkodzone kobiety do ułożonych facetów ciągnie jak muchy do gówna.

Zgadza się + nie uważałem aby brak ojca był problemem -> w mojej rodzinie też nie było różowo pod tym względem, mierzyłem sobie swoją miarą, że jak ja ogarnąłem ten temat to ktoś inny też.

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

Ślepe zapatrzenie to termin wręcz medyczny, na badaniach obrazowania mózgu widać że u osób zakochanych obszar związany z logicznym myśleniem jest perfidnie wyłączany - taki tryk ze strony matki natury, która kibicuje prokreacji  To podobny mechanizm jak u uzależnionych, którzy zawsze znajdą uzasadnienie sięgnięcia po swoją używkę, i w swojej świadomości będą przekonani o logiczności swoich poczynań, mimo że patrząc z boku osoba postronna będzie widzieć że to się w ogóle kupy nie trzyma.

Dobrze się dowiedzieć:)

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

 

Znowu zapytam, jak dziś zachowałbyś się w takiej sytuacji?

nudny/flegmatyczny -> Taki byłem, i sporo się od tego czasu zmieniłem. Rozwinąłem moje umiejętności socjalne w szczególności z dziewczynami -> np. nie podchodzenie do wszystkiego w sposób racjonalny.

Zachowanie w przypadku takiej uwagi: Zakomunikowanie, że taki jestem i tyle oraz, że mi się nie podoba, że tak mówi, a jak jej przeszkadza to tam są drzwi

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

 

Widzę w Tobie dużą potrzebę poświęcania się dla innych. Bardzo z tym uważaj, kobiety biologicznie są zaprogramowane do ekstrakcji mężczyzn i ich zasobów, a Ty masz skłonność do dawania siebie w kredycie bez poręczenia. Przecież ten układ był dla Ciebie skrajnie niekorzystny, ona ciągnęła Cię tylko w dół, żyjąc za Twoje pieniądze jak pączek w maśle. Parę akapitów dalej wspominasz by inwestować tyle ile inwestuje druga strona, owszem, ale na późniejszym etapie związku to też obowiązuje - dawaj tyle ile sam otrzymujesz. Dawałeś dużo, dostawałeś niewiele. Do tego jeszcze wspominałeś o jej obniżonym libido. Przypomnę tylko że panna nie musi mieć mokro żeby zrobić gałę.

Taki wzorzec niestety dostałem od matki. Zauważam go i nad nim pracuję.

Obniżone libido - akurat sex był do końca związku kiedy chciałem (aż dziwie się, jak czytam inne tematy, że np. faceci nie mieli seksu w związku przez 2 tyg), ale widać było zmniejszone zainteresowanie.

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

 

Nie widzę w tym nic złego. Dawałeś jej znać że jesteś od niej lepszy, i to dobrze, kobieta takich sygnałów potrzebuje, a jeśli za Tobą podąża to znaczy że Cię szanuje i Ci ufa.

Hmm, mam wrażenie, że samemu dawałem amunicję na pytanie czemu coś w związku nie działa, kiedy to nie był prawdziwy problem, a tylko psuł atmosferę.

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

Mam nadzieję że te głupoty już Ci z głowy zeszły ;) Acz tak, też to przerabiałem.

Taak. xd

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

 

Powinien nie powinien alfa sralfa. Tu nie chodzi o jakieś reguły z księgi ulicy, tylko o Twój mindset. Ty jesteś przewodnikiem tego stada, kapitanem na tym statku. Mężczyzna rodzi się sam, żyje sam, i umiera sam, deal with it. Nikogo na mostku obok Ciebie nie będzie jak przyjdzie sztorm, liczyć to możesz wtedy na przyjciela, kobieta dobrze jak nie kładzie dodatkowych kłód pod nogi.

I z takim podejściem będę zaczynał kolejne relacje - w sumie sporo ułatwia w wyborze potencjalnej partnerki.

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

 

Piszesz to jakby z wyrzutem w stosunku do siebie, nie rozumiałeś a powinieneś. A skąd. Takie masz potrzeby i kropka, potrzebujesz dystansu to se go bierzesz, nie jesteś jakąś przylepą na każde jej zawołanie gdy humor nie dopisuje. Nie jesteś odpowiedzialny za jej stan emocjonalny. Z opisu widzę humorzastą niestabilną pannę która by chciała żeby misio zawsze był obok i poprawiał jej nastrój, jak jakiś clown z cyrku. A Ty masz wyrzuty że Twój strój był za mało kolorowy.

 

A jak panna komunikuje że brakuje jej gestów miłości to krótka piłka - a co zrobiłaś żeby je otrzymać? Atencji nie powinieneś rozdawać za darmo, bo traci wówczas na wartości, a jej potrzeby po stronie kobiety są nieograniczone.

 

@tony86 twoje uwagi to złoto.

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

 

Always call her bluff. Chce się wyprowadzać, to niech się wyprowadza. W większości wypadków to blef, szantaż emocjonalny. Pokazałbyś jej gdzie są drzwi i by jej cipka zmiękła, nabrałaby do Ciebie większego szacunku a Ty odzyskałbyś trochę na samoocenie. A jak się naprawdę wyprowadzi, to nie dlatego że powód jeden albo powód dwa, tylko dlatego że związek w jej głowie i tak już był spisany na straty. Dlatego nigdy nie warto w takiej sytuacji kobiety zatrzymywać.

Tu trochę skróciłem -> powiedziałem, że jak się chce rozstać, to się rozstajemy, a następnie uspokoiłem całą sytuację (więc tak pół na pół). Kolejnego dnia mnie za swoje zachowanie przeprosiła. Z tym "always call her blef" cenna rada.

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

W ogóle nie ma sensu pytać o powody, słuchać tłumaczeń. Koniec to koniec, krótka piłka. Dokładnej prawdy napewno i tak nie dowiesz się nigdy. Ogólne powody zazwyczaj będą dwa, jeden to Twoje bycie miękką fają (przynajmniej w jej ocenie) a drugi będzie miał jakieś imię. Ale tak, jak zapytasz to usłyszysz że byłeś zły bo nie zamykałeś klapy od sedesu więc jej nie kochasz. Emocje w takich sytuacjach są chyba zawsze (przynajmniej ja się tego nie oduczyłem po dziś dzień), ale ważne by pamiętać że i tak już pozamiatane, rozmowa nie ma sensu, nic nie da i niczego się nie dowiesz.

Teraz wiem:D

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

 

To tak nie działa. Możesz widzieć multum czerwonych flag, a jak panna Cię wciąga to się angażujesz i tak. Stawiasz tutaj słuszny wniosek racjonalny, ale jego realizacja na gruncie emocjonalnym to inna bajka. Do tego musisz przestawić cały swój mindset. 

Fakt. O dziwo, teraz, z wiedzą RP może być jeszcze trudniej, bo w końcu mamy cały szereg narzędzi i umiejętności, aby taką dziewczynę 'utrzymać'. Ale czytałem tu gdzieś na forum wątek, w którym facet mający tę wiedzę podporządkował właściwie całe swoje życie i zachowania pod żonę i jej humorki (w tym jej cykl owulacyjny) i niby to działa i są razem, ale ktoś go uświadomił, że nie jest szczęśliwy, bo ile w czymś takim można żyć.

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

Selektywne okazywanie uczuć, triangulacja, mirroring negatywnych zachowań, o co chodzi? O tych zjawiskach nie słyszałem. Jak byś mógł to z przykładami.

 

Selektywne okazywanie uczuć - okazywanie uczucia tylko wtedy gdy coś się chce tym osiągnąć albo wtedy kiedy ta jedna osoba czuje się dobrze i nie zwracanie uwagi na to co czuje w danym czasie druga osoba.

 

triangulacja - polega na włączeniu osoby trzeciej (lub osób trzecich) do sytuacji. Może to być coś w stylu: a Majka dostała od Tomka to i to (więc Ty też powinieneś mi to kupić/postarać się bardziej).

U mnie np. była chęć porównania zarobków gacha z pracy do moich. Chęć wzbudzenia zazdrości -> (mało szkodliwe, zależy od ramy i może tak rzeczywiście było) mówienie o tym kto jej nie podrywał kiedy wracała z zajęć, (bardzo szkodliwe) określone zachowania np. na imprezie kiedy zatańczyła z inną osobą tylko po to żeby specjalnie wzbudzić zazdrość (przyznała się potem, że o to chodziło)

 

mirroring negatywnych zachowań - na karanie ciszą odpowiadałem w ten sam sposób, tylko, że ja psychicznie mogłem dłużej wytrzymać, aż EX się łamała. Zdecydowanie odpowiadanie agresją na agresję nie jest rozwiązaniem.

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

Strasznie na to patrzysz cierpiętnicko. Z tym mentalem to teraz będziesz rok się budował i szykował do kolejnej relacji jak do matury. Komunikowanie potrzeb i stawianie granic zgoda, to są umiejętności do wypracowania. Ale jeśli masz taki styl przywiązywania, to masz, nie musisz sobie robić formatu bani tylko po to by kolejnej sarence lepiej pasowało. Bądź sobą. Jesteś w kwiecie wieku, baw się kobietami. Uważaj ile inwestujesz. Jak nie rokuje, ucinaj. Szukaj relacji dla siebie, takiej w której Ty się dobrze czujesz i spełnione są Twoje potrzeby, zamiast koncentrować się na byciu najlepszym facetem pod słońcem.

Jest to reakcja obronna organizmu. Po zdradzie i rozstaniu mój umysł zaczął zaprzeczać wszystkim poglądom i zachowaniom jakie wydarzyły się w czasie związku, bo nie było jednej jednocznaczej sytuacji która do tego doprowadziła. Do tego doszło odkrycie Red Pilla. Można powiedzieć, że w tym momencie na nowo kształtuję siebie. Oczywiście zmiany mogą zachodzić równolgle z poznawaniem nowych kobiet i tak też robię:)

 

Opowiadał o tym Jordan Peterson:

 

 

12 godzin temu, tony86 napisał(a):

I myślę że gdzieś tam pod skórą nadal masz. I zanim nie zaczniesz spotykać się z kimś innym, to dalej mieć będziesz. 

 

Już na szczęście mi minęło:) A takim momentem przełomowym było przeczytanie historii, o której wspomniałem powyżej, o facecie, który podporządkował żonie i jej humorom swoje życie, aby tę relację utrzymać. Zrozumiałem, że u mnie wyglądałoby to pewnie podobnie gdybym miał tę wiedzę co teraz wcześniej. Ze względu na narcystyczne zachowania EX nawet wtedy nie czułbym się w tej relacji dobrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym pokazywaniem drzwi to tak nie szalej ;) 

 

Celowo zapytałem o rzecz grubą, i drobną. Motyw z ściemą na temat ciąży to jest gruba patologia, bo primo mieszanie do związku koleżanki i stawianie jej opinii ponad Twoją (co jak się od Ciebie dowiedziałem nazywa się traingulacją), secundo robienie chorych testów bez żadnego liczenia się z Twoimi emocjami. Już samo mieszanie osób trzecich to jest sytuacja typu "następnym razem out", a z takim combo to bym się nawet nie zastanawiał tylko z miejsca podziękował za współpracę z wiązanką na dowidzenia. Ewentualnie później można się zastanawiać nad drugą szansą jak do laski dotrze co odwaliła.

 

Ale już teksty że ktoś tam uważa Cię za geja, czy że jesteś flegmatyczny, ja bym raczej brał na miękko. Wyśmiać, przesadzić. Kolega wmawia Ci że jestem gejem? A to drań. Ale przystojny za to, i wygląda na takiego z dużą kutangą, tyłeczek też apetyczny. Masz może jego numer? ;) W sensie, zdrowiej jak takie teksty po człowieku spływają. A jak je wyśmiejesz, i pokażesz że masz gdzieś, to tracą moc.

 

Ten mirroring, mam mieszane uczucia. Bo jak laska gra ciszą, to w zasadzie co tu robić. Proszenie się odpada. Jak sam rewanżujesz się cisza, i ją w tym pokonujesz to już zdecydowanie lepsze. Pewnie najlepiej byłoby zignorować i czekać aż przejdzie. Bez jakichś emocji, wyczekiwania, nadzieii, ulgi czy coś, pogadamy to spoko, nie gada to nie, mam inne sprawy. Pokazać niezależność emocjonalną, odporność na tego rodzaju zagrywki.

 

A z Petersonem ostrożnie. W psychologii ogólnej mocny zawodnik, tu ma wiele do powiedzenia, zwłaszcza facetom. Sam przez swoje piekło przeszedł, wie którędy droga do światła. Ale w temacie kobiet jego uwagi często są kulą w płot, tutaj bliżej mu do cuckserwatyzmu. Znowu, kwestia doświadczenia - ożenił się w młodym wieku ze swoją high school sweetheart, co on może wiedzieć o współczesnym rynku matrymonialnym i jego patologiach.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Mały update tematu, bo wpisuje się w standardowy schemat "grass is greener", ale tylko do czasu ;) . Dowiedziałem się od naszej wspólnej koleżanki, że rozmawiała z moją ex. Dowiedziałem się o ex, że:

- mieszka ona dalej z tym gościem, ale się cały czas kłócą i go nie kocha

- wie już, że spierodoliła ze mną

- jest z nim tylko z tego powodu, że nie chce sama płacić za mieszkanie, a tak odkłada więcej $

 

Koleżanka (studiuje psychologię) powiedziała mi, żebym nawet nie myślał o powrocie do ex, bo ta jest bardzo niedojrzała i stać mnie na więcej (nie zamierzam), co tylko jest potwierdzeniem profilu psychologicznego ex, który opisałem powyżej.

 

Ja w tym czasie:

-bardzo rozwinięte kontakty towarzyskie

-robię maxy na siłce i każdy chwali moją sylwetkę

-jestem szczęśliwy

 

Temat w głowie już jakiś czas temu ogarnąłem. Sama informacja wywołała we mnie pewnego rodzaju satysfakcję, można powiedzieć banan na twarzy :D Nie życzę jej źle, jest mi szkoda, że jej nie się nie układa, ale to już nie mój cyrk nie moje małpy. Za to dla forumowiczów mogę potwierdzić na swoim przykładzie, że najlepszą 'zemstą' jest skupienie się na sobie i samorozwój.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Kowalski napisał(a):

Za to dla forumowiczów mogę potwierdzić na swoim przykładzie, że najlepszą 'zemstą' jest skupienie się na sobie i samorozwój

Potwierdzam, to najlepsze podejście, a efekt uboczny w postaci "bólu dupy i żalu ex" jest miłą informacją zwrotną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.