Jump to content

Borderline


aras

Recommended Posts

W dniu 5.08.2024 o 08:20, Kogut napisał(a):

Opisz coś więcej.

Dobrze byłoby posłuchać perspektywy kogoś świadomego posiadającego to zaburzenie.

Dużo było terapii, w tym terapia uzależnień, leki są niezbędne.

W dniu 5.08.2024 o 07:53, Spokojnie napisał(a):

Możesz rozwinąć? Czy ten post miał coś szerszego na celu? Chcesz o tym pogadać lub napisać jak sobie z tym radzisz? 

Pytajcie, jak macie pytania.

Link to comment
Share on other sites

To może ja zacznę, bo jakiś czas temu dostałem taką diagnozę i może ktoś wymieni się doświadczeniami.

 

U mnie przede wszystkim objawia się to gwałtownymi zmianami nastroju. Dosłownie wystarczy drobny impuls, jakaś głupota, która pójdzie nie po mojej myśli, nieprzychylne słowo, a czasami zwykłe zmęczenie i samopoczucie natychmiast spada. Przez długi czas wykluczałem u mnie to schorzenie, bo podobnie jak w jego powszechnym postrzeganiu kojarzyło mi się z robieniem awantur i nadmierną ekspresją, podczas gdy u mnie większość emocji idzie jednak do wewnątrz. Ogólnie taki stan mocno dezorganizuje życie, szczególne to społeczne. Przykład: w jednej chwili jestem nakręcony na wyjazd ze znajomymi, a za chwilę jestem przybity tą perspektywą. Podobnie w relacjach z kobietami, w jednej chwili fascynacja, a chwilę później utrata zainteresowania. Trochę wygląda to jak życie z dwiema osobowościami, w moim przypadku melancholoijno-przygnębioną i drugą pobudzoną, a nawet lekko awanturniczą. W tym wszystkim zaczyna się gubienie tożsamości, trudność w określeniu swoich preferencji i klasyczny mieszanie lęku przed odrzuceniem z lękiem przed pochłonięciem. Ogólnie niekończące się konflikty wewnętrzne. Oczywiście na to nakładają się pokrewne lęki, zaburzenia, które ciężko streścić w kilku zdaniach, a właściwie samemu jest mi to ciężko zrozumieć.

 

Co do leczenia, to zrezygnowałem z antydepresantów, które może coś tam stabilizują, ale nie na tyle, żeby godzić się na skutki uboczne. U mnie nieźle działa pregabalina, właściwie jedyna substancja, która w jakimś stopniu zbliżyła się do skuteczności benzo, choć oczywiście daleka jest od rozwiązania problemów. A poza tym psychoterapia, która ma poprawiać stan psychiczny, poprzez zrozumienie tych mechanizmów. Skuteczność taka sobie, ale może przynajmniej pozwoli uniknąć totalnego załamania, które kilka razy w życiu mi się przydarzyło. Wykluczając czynniki hormonalne, to oprócz prolaktyny pozostałe wskaźniki w normie.     

  • Like 2
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

W dniu 9.08.2024 o 22:50, Nodofski napisał(a):

jakiś czas temu dostałem taką diagnozę

Dzięki za podzielenie się swoją przygodą, współczuję Ci że musisz się z tym mierzyć. Mam jednak wrażenie, że chyba łatwiej jest żyć jeśli jest się świadomym obecnego stanu. Rozumiem, że ty czułeś że jest coś nie tak i dlatego udałeś się do specjalisty? 

 

Aktualnie nie masz partnerki / nie planujesz z uwagi na chorobę? 

 

Dla mnie temat ciekawy, bo znam co najmniej dwie osoby, które powinny się pod tym kątem przebadać, ale one tego nie zrobią... Wydaje mi się że przez to że nie są zdiagnozowane robią spory burdel swoim partnerom. 

Link to comment
Share on other sites

4 godziny temu, Spokojnie napisał(a):

Dzięki za podzielenie się swoją przygodą, współczuję Ci że musisz się z tym mierzyć. Mam jednak wrażenie, że chyba łatwiej jest żyć jeśli jest się świadomym obecnego stanu. Rozumiem, że ty czułeś że jest coś nie tak i dlatego udałeś się do specjalisty? 

 

Aktualnie nie masz partnerki / nie planujesz z uwagi na chorobę? 

Właściwie od zawsze, a już szczególnie od ok. 18 roku życia było coś nie tak, ale w końcu trafiłem na specjalistkę, która poleciła profesjonalny test, a nie tylko standardową pogadankę. Na pewno diagnoza pomaga na tyle, że jest świadomość, że tak po prostu mam i trzeba przeczekać niektóre sprawy.

 

Partnerki nie mam i nigdy nie miałem.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

W dniu 9.08.2024 o 22:50, Nodofski napisał(a):

W tym wszystkim zaczyna się gubienie tożsamości, trudność w określeniu swoich preferencji i klasyczny mieszanie lęku przed odrzuceniem z lękiem przed pochłonięciem. Ogólnie niekończące się konflikty wewnętrzne. Oczywiście na to nakładają się pokrewne lęki, zaburzenia, które ciężko streścić w kilku zdaniach, a właściwie samemu jest mi to ciężko zrozumieć.

Z ciekawości zapytam.
Sam nigdy nie diagnozowałem siebie trochę ze strachu, że coś wyjdzie :D

Testowałeś na sobie jakieś metody manipulacji? Innczej mówiąc próby oszukania samego siebie a może bardziej zmuszenia głowy do stworzenia w sobie konceptu, że choćby skały srały to zdania nie zmienię.

Np ten wyjazd ze znajomymi. Mówisz sobie, że jadę z nimi i postanawiam dotrzymać słowa choćbym chodził po ścianach i tynk żarł to nie ugnę się i pojadę i chuj.

Kiedyś miałem u siebie problemy z podejmowaniem decyzji.
Od dobrych 10 lat gdy już jakąś decyzję podejmę np w kontekście kobiety. Czuję podświadomie, że jej cipka jest najsłodsza na świecie a jej piekną buzia o poranku jest cudowna i nigdy drugiej takiej nie znajdę. I mimo, że czerwonych flag więcej niż w Moskwie w czasie rewolucji to ją żegnam. Jakie wtedy targają człowiekiem emocje to głowa mała. Ale jak przetrwam te kilka początkowych dni po rozstaniu to czuje wewnętrznie w sobie MOC.

Za każdym razem prze podjęciem decyzji mam dwa stany emocjonalne. Dwe osoby napierdalają się w środku wymyślając coraz to bardziej pojebane argumenty za i przeciw. Wybieram jedną opcję i nią kroczę.

Z ciekawości chciałem się zapytać czy robisz coś sam bez pomocy lekarza czy medykamentów.

U mnie alko działa bardzo negatywnie więc ograniczam jak mogę i jest lepsza jakość życia. 

Sorry za off top.

 

9 godzin temu, Spokojnie napisał(a):

Wydaje mi się że przez to że nie są zdiagnozowane robią spory burdel swoim partnerom. 


Problem nie jest z tymi ludźmi niezdiagnozowanymi, którzy rozpierdalają innym życie.
Bo nie robiąc radykalnych kroków w życiu tylko utwierdzają toksyka, że w zasadzie nie ma tragedii i nie jest źle przecież. 
A tu trzeba zadziałać dynamicznie i skutecznie. 
Bez ociągania się w podjęciu decyzji.
Bez oczekiwania na jakąś zmianę toksyka.
Bez ufanie toksykowi w zapewnienia o zmianie.
Bez ogladania się do tyłu.

Problemem jest to, że Ci "pokrzywdzeni" nie potrafią zbudować w sobie odpowiedniej siły wewnętrznej do wyjebania na daleką orbitę poza układ słoneczny osób toksycznych w swoim środowisku.
Tu przychodzi na ratunek forum. 
 

 



 

Edited by Dowódca plutonu
Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, Dowódca plutonu napisał(a):

Testowałeś na sobie jakieś metody manipulacji? Innczej mówiąc próby oszukania samego siebie a może bardziej zmuszenia głowy do stworzenia w sobie konceptu, że choćby skały srały to zdania nie zmienię.
Np ten wyjazd ze znajomymi. Mówisz sobie, że jadę z nimi i postanawiam dotrzymać słowa choćbym chodził po ścianach i tynk żarł to nie ugnę się i pojadę i chuj.

Dorosłe życie wymaga konsekwencji, jak i ogólnie staram się być słowny, więc w większość trzymam się decyzji. Ale czasami ile kosztuje mnie ich podejmowanie to tylko ja wiem.

 

1 godzinę temu, Dowódca plutonu napisał(a):

Z ciekawości chciałem się zapytać czy robisz coś sam bez pomocy lekarza czy medykamentów.

Nie wiem czy zaliczać to jako formę terapii, ale mnóstwo energii ładuję w sport. Też mam wątpliwości na ile mi służy, bo zaczyna trochę przybierać formę obsesji na tym punkcie, ale tłumaczę sobie, że zawsze to lepsze niż jakieś używki. Podobnie jak Ty mam szczęście, że alko źle na mnie działa i ciągnie mnie tylko wtedy gdy mam w miarę dobry nastrój, bo jak przychodzi nerwica to czuję, że do końca bym zwariował, gdyby jeszcze procenty zadziałały. 

Edited by Nodofski
  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.