kawosz Posted September 27 Share Posted September 27 My friends, W jednym z wątków ktoś napisał mi o tym jak widać jak ci*a stoi u mnie na piedestale i to było bardzo trafne. Od wielu miesięcy wiem, że tak nie powinno być jednak to się dzieje. Mam niepoukładane życie. Brakuje mi kasy i to bardzo, zarabiam teraz około 4, a potrzeby mam na 10-12. Ceniłem sobie to że mogę pracować mało za fajną stawkę ale brakuje mi kasy. Dawałem korepetycje, jestem początkującym programistą, dostawałem socjal na studiach i jakoś sobie żyłem ostatnie lata. Zależało mi tylko żeby nie pracować za najniższą krajową i na sporcie. Dziś na sporcie już mi nie zależy, trenowałem codziennie przez kilka lat, a dziś nie widzę w tym sensu sensu i myślę tylko o tym żeby złapać dodatkową pracę żeby mieć kasę i warunki na poznawanie kobiet. Aktualnie mieszkam z mamą. Rozstaliśmy się z dziewczyną 3 miesiące temu. Ona z klasy średniej, rodzice robili interesy i wszystko zapewnili. Doświadczona. Ja jestem biedny jak mysz kościelna, kobiet też za dużo nie miałem przez swoje zjebanie. Zawsze mieliśmy minimum i żyłem od 1 do 1 bo przewalam w życiu wszystkie oszczędności na bieżąco. Dziewczyna bardzo podniosła mój status. To była moja pierwsza tak atrakcyjna dziewczyna. Spełniała długo wszystkie moje potrzeby. Znajomi na imprezach nazywali mnie królem życia, mówili że nigdy mnie tak szczęśliwego nie widzieli i pierwszy raz w życiu tak się czułem. Do życia wystarczała mi ona, trening, dobre żarcie (gotowała nieziemsko dobrze, nigdy nie jadłem tak dobrych rzeczy, a w dodatku były zdrowe), spacer ze zwierzętami, pracowałem 4-6 godzin dziennie, chodzenie po górach. Mieliśmy mega mocne połączenie. Dziewczyna lubiła używki i sam zacząłem z nią jarać znowu zioło i pić więcej niż kiedykolwiek. Nie były to duże ilości ale porównuje z tym, że wcześniej piłem kilka razy w roku i często odmawiałem. Z nią lubiłem się bawić ale nienawidziłem zioła, czułem jak źle działa na mnie, nie mogłem przeżyć tego że ona pali codziennie. Byłem przez rok na takim dopaminowym haju, że 3 tygodnie po rozstaniu jeszcze nie docierało do mnie co się w ogóle wydarzyło. Ciągle gdzieś wychodziliśmy, wyjeżdżaliśmy, dla niej to było jeszcze mało, a ja już tych atrakcji miałem dość zwłaszcza gdy kasa zaczynała się kończyć. Ona totalnie zatraciła siebie w tym związku, zrezygnowała ze znajomych których gdzieś tam wcześniej miała, ja miałem kontakt z ludźmi głównie na treningach i czasem w pracy czy na dwóch wyjazdach do pracy (połączonych z imprezami) ale ja tak żyję od wielu lat i mi to wystarczało. Ona prawie nic z ludźmi tylko rodzice, więc co raz bardziej sfrustrowana była takim życiem i wiele godzin spędzała w telefonie. Bardzo długo wystarczało nam własne towarzystwo, mi się ona nie znudziła do dzisiaj. Ja zacząłem odwalać cyrki, było między nami co raz gorzej, co raz gorzej wypadałem w jej oczach i widziałem wszystko na co złego mogła zwrócić uwagę. Ja zepsułem ten związek, oboje jesteśmy jakoś tam winni ale to ja spier###iłem. Nie byłem takim facetem jakim chciałem, tylko ciągle coś czułem, że robię nie tak jak powinienem, chodziłem cały czas zestresowany i się powoli relacja zepsuła. Podejrzewam, że gdyby nie brak kobiet w moim życiu a w sumie to brak kasy to nie wiązałbym się z nią tak silnie bo dużo rzeczy mi przeszkadzało i szukałbym sobie spokojnie dalej tak jak odpulałem poprzednie. Tu mi się coś odkleiło że to ta jedyna. Do tego po rozstaniu dalej pisała, że mnie kocha ale już nie chciała się spotykać. Bolało mnie to i wkur###iało jej podejście do związku, nie chciałem tak się czuć, straciłem totalnie grunt pod nogami i panowanie nad sobą, nie potrafiłem być dla niej taki jak dla innych kobiet, straciłem cały luz i popłynąłem maksymalnie, popełniałem wszystkie błędy ale nie chciałem tego ciągnąć na siłę bo zależało mi bardzo na komunikacji w związku, a rozmawiało mi się z nią co raz ciężej więc zachowałem się jak na piz#@ przystało i wszedłem all in w białej zbroi ubrudzonej kałem z myślą, że albo to zaakceptuje albo spalimy mosty. Z wielkim bólem szans na powrót już nie ma, słuchałem rad z forum odcinając się od niej całkowicie tłumacząc sobie to tak, że nigdy do swoich ram nie wrócę przy niej. Jak patrzę na siebie w początkowych miesiącach, a w późniejszych to ja nie wiem co się odwaliło. Tak bardzo się zaangażowałem i też w taki niezdrowy sposób. Gdy zaczęła mi narzekać i marudzić jak to jej nie jest źle to nie potrafiłem tego normalnie ogarnąć albo jej rzucić tylko desperacko w tym pozostawałem i wychodziły ze mnie jakieś desperackie zachowania. Strasznie czuje się zdesperowany, dziś nie stać mnie na chodzenie na randki i zagadywanie, na prawdę nie czuje że to odpowiedni moment bo zacząłem żyć na kredyt od kilku miesięcy bo nie miałem siły z tego wszystkiego pracować więcej. Zresztą nie chce mi się, zaniedbałem pracę, szukam teraz drugiej, w trzeciej którą mam mi nie idzie. Sport poszedł w odstawkę. Jest jakaś masakra. Rok temu na początku związku byłem w formie życia jeśli chodzi o psychikę. Najlepsze możliwe nawyki, zero porno, dobra dieta, zajebista laska, wyprowadziłem się od mamy. Dzisiaj mieszkam w kącie u mamy, pochłaniam woreczki z nikotyną jeden za drugim, wróciłem do grania w gry, porno leci minimum raz dziennie a czasem trzy. Do tego nagraliśmy kilka filmów jak się bawimy gdy byliśmy razem i ciągle do nich wracam i się bawie. Dalej ciężko oglądać mi się za innymi kobietami bo byłem zapatrzony tylko w nią. Pracuje z terapeutką, coś tam pomaga ale średnio. Pisałem w ramach terapii i sam dla siebie to co myślę i wyszło z 15 stron aż przestałem to pisać bo bym pisał i pisał. Wysłałem to terapeutce, wczoraj wrzuciłem to w chat gpt to się pobeczałem. Pisałem mu poza tym o tym, że często chce mi się płakać ale nie jestem w stanie puścić łzy. Płakałem 4 lata temu gdy rozstałem się z dziewczyną i 3 miesiące temu podczas wyprowadzania się od dziewczyny. Beczałem strasznie, za zwierzętami, za domem i za nią. Była świetna, przeżyliśmy razem zajebisty czas i bardzo mi szkoda, że to się skończyło. Mam dużo znajomych, głównie facetów, mam kilka koleżanek, bzykałem dziewczynę, z którą się chwilę spotykałem przed tym związkiem, który tak przeżyłem - przyszła od razu ale to dziewczyna, która mi się kompletnie nie podoba, nie da się nią pocieszyć. Ta dziewczyna, którą nie da się pocieszyć czuje się przy mnie identycznie jak ja przy mojej ex, której wątek dotyczy. Też musiała iść po mnie na terapie, spadła jej samoocena, rozwaliło ją to i zawsze do mnie wróci ale z tą to nic mnie praktycznie nie łączyło. Moja była nawet mówi do mnie podobne rzeczy co ja do tamtej w stylu "nie przepraszaj". Spędziłem z nią rok będąc razem praktycznie 24/7, śmiejąc się, grając w gry, paląc blanty, pijąc piwka, uprawiając sport, uprawiając seks to musiało mocno zadziałać na moją głowę. Mieliśmy świetne połączenie. Dogadywaliśmy się bardzo, mieliśmy identyczne przeżycia, odczucia, przemyślenia ale oboje widzieliśmy jakieś red flagi, jakieś rzeczy przeszkadzały nam i to nas odsuwało od siebie. Ja zazdrosny, ona zazdrosna, terapeutka raz fajnie podsumowała moje wywody mówiąc "to nie był zdrowy związek". Żadne relacje z innymi ludźmi tak mnie nie satysfakcjonują, zresztą siedzę w domu dużo i nie mam siły się angażować w nic bo klepie biedę i to nie pomaga. Z nią nie potrzebowałem pieniędzy do szczęścia i nie przejmowałem się niczym. Wiele spraw zaniedbałem, ona twierdziła że zaniedbywałem dom. Ja uważam, że dużo w nim robiłem ale załóżmy, że miała rację. Robię bardzo mało. Czuje że powinienem być na obrotach 12 godzin dziennie i dalej wszystkich spraw nie załatwię, do tego dochodzi fakt, że nie wszystko mi wychodzi i zabraknie mi doby - raz jak dostałem z pracy projekt niby na 2h roboty to w tydzień go nie zrobiłem i dalej nie wiem o co tam chodziło. Moje myśli i cele krążą teraz wokół tego żeby iść do dodatkowej pracy, wyprowadzić się, zaadoptować kota bengalskiego bo nie uczulają, zaadoptować psa, trenować, ogarnąć dobrze w obecnej pracy, przejść metamorfozę finansową i budować poduszkę i kapitał inwestycyjny żeby już więcej nie wpaść w taką sytuację, wygrać na loterii (codziennie myślę o tym co będzie jak wygram, puszczam na to ostatnie grosze), zakładać firmę ale ja tego wszystkiego nie ogarniam. Nie wyszło mi w sporcie, nie wychodzi mi w pracy, kiedyś jeszcze jakoś to szło w dobrym kierunku dziś już wszystko zaniedbane i mi się już nie chce bo poznałem z nią jak może wyglądać fajnie życie jak się bawisz. Byłem wolny, miałem wszystkie potrzeby zaspokojone tylko niestety kur#@ krótko. Trochę wierzę, że jak wprowadzę znowu wszystkie dobre nawyki z powrotem, zrezygnuje z używek, wrócę do diety, będę mieć zapas kasy, poukładany dzień to siłą rzeczy wszystko się poukłada ale z drugiej strony nie wierzę ani że to zrobię, ani że zrobię to dobrze ani że wiem co mam robić. Kiedyś miałem w nosie wszystkie przeciwności losu i działałem. Skały srały i szedłem i walczyłem na zawodach, pracowałem, studiowałem, jadłem, spałem i mi to wystarczało, dziś wiem że chcę więcej od życia ale sam nie wiem czego, poza tym że chcę wrócić do czasów gdy byliśmy razem. Dziś myślę tylko o jej przytuleniu bo już nawet nie o jej ci#ie, a o tej całej bliskości, wspólnym spaniu nago, seksie w miejscach publicznych, o tym jak jeździłem do apteki po testy ciążowe. Jest mi mega przykro, że to nie wyszło, że cały ten czas przeminął. Chcę się wyprowadzić z miasta, budować znajomych na nowo choć znam tutaj zajebistych ludzi to nie odnajduje się w tym towarzystwie i często jestem przybity. Chcę mieć z ludźmi takie połączenie jak miałem z nią. Nie mam takiej innej osoby, z którą spędziłbym pół roku, czy rok dzień w dzień i dalej chciał z nią rozmawiać, przytulać. Ona mnie odpychała czasem od siebie ale zwykle to wyglądało tak, że ona się złościła na mnie, że jej nie przytulam albo nie mówię jej że ją kocham i później mi to też na głowę wjeżdżało. Z tego typu stresów przeszliśmy na ostrzejsze. Z większością znajomych gadamy jakiś czas i to się wypala, albo oni mi nie pasują albo ja im i się rozchodzimy do domów. Spędziłem z jednym znajomym ostatnio chyba z miesiąc czasu i teraz gadamy co raz mniej, od dwóch tygodni prawie wcale choć na początku wydawało się, że kwitnie fajna znajomość to energia się wyczerpała. Moje cele wydają się mi gówniane, nie chce mi się ich realizować i szukam ciągle jakiegoś lepszego pomysłu. I tak szczerze od kilku lat. Jako programista mogę zaprogramować sobie co zechcę, znam się na dietetyce, na sporcie, trochę na psychologii. Znam ludzi z kasą, znam programistów, mogę zrobić wszystko, a siedzę w robocie za 3 tysiące i łapie zlecenia dodatkowe i daje korepetycje jak się ktoś odezwie. Upadam co raz niżej przez swoje podejście i albo się zaraz dostosuje albo mnie zjedzą. Mam na prawdę dość bycia zależnym od czegokolwiek. Ale z drugiej strony na prawdę nie mam siły już żyć, wiem co mogę robić żeby było choć trochę lepiej ale nie mam na prawdę na to ochoty. Zacząłem szukać znowu pracy na etacie, może to mnie pobudzi do życia, nie wiem. Może jakby ta praca była fajna ale wątpie że taką znajdę. Ale zależy mi teraz na kontakcie z ludźmi, dużo relacji miałem w życiu słabych i teraz staram się budować fajne ale często mi się tak bardzo nie chce nawet komentować czegokolwiek. A z ludźmi to trzeba nawijać na okrągło żeby budować coś fajnego, a ja na prawdę często jestem społeczną ci*ą. Kiedyś tłumaczyłem sobie swoje zachowanie tym, że ludzie przy których jestem ci*ą są po prostu 148 poziomów nade mną, dziś nie wiem z czego to wynika. Dalej są ponad mną i otaczam się ludźmi którzy mogą mnie zaginać w każdym zdaniu i kiedyś mnie to budowało i jak wychodzę z tego towarzystwa to znowu ja wychodzę na inteligentnego. Nie wiem co zrobić z porno, z jednej strony na pewno odczuwam negatywne skutki, a z drugiej co mam niby zrobić z tym całym popędem jak nie mam kobity? Ja mogę trenować itd. jasne, wydatkować energię na coś innego ale ja chcę to robić, traktuje to jak jakiś substytut seksu i jak znajduje w życiu partnerke na stałe i mam stały dostęp do seksu to przestaję oglądać. Swoją drogą jak w związku wróciłem do porno bo kilka razy mi nie dała (tak to sobie tłumaczyłem że zaspokoje sie w inny sposób) to wszystko zaczęło się sypać. Robiliśmy to na okrągło, inicjowała, lizała mi dupe bo powiedziałem że lubię, myślała że nigdy nie polubi seksu analnego, cierpiała na potworne bóle głowy, a i tak robiła mi sama z siebie laskę, śniadanka, obiadki, pokazywała cycki na powitanie. Do tego jej nieskazitelna dla mnie uroda. I raz na forum przeczytałem, że ktoś nie będzie akceptował jak mu dziewczyna odmawia. Raz na jakiś czas mi odmówiła albo dała z łaską wypięła tyłek i tak to brałem do siebie, że mówiłem że nie chcę być z dziewczyną, która nie chce ze mną uprawiać seksu. Bo tak mnie chu( bolał jak mi odmówiła kilka razy, że nie mogłem tego przeżyć. Mimo tego że miałem się na prawdę dobrze to kierowałem emocje nie tam gdzie trzeba. Mam nadzieję, że w przyszłości już tych wszystkich błędów nie popełnie i wyjdę z tego gówna w jakim się znalazłem. Nie pamiętam kiedy byłem tak nieszczęśliwy, kochającą partnerkę wymieniłem na wiecznie zrzędzącą mamę, której zresztą też teraz jestem coś dłużny, sport poszedł w odstawkę, wpadły używki. Zawsze jak jeszcze byłem w normalnym stanie to myślałem i mówiłem, że ludzie są sami odpowiedzialni za depresję, którą mają bo: a) źle się odżywiają b) nie uprawiają sportu c) mają słabe relacje d) nie zarabiają kasy e) nie dbają o zdrowie. I co teraz zrobiłem? Wpadłem w mega depresje robiąc to wszystko, stałem się osobą, którą w życiu bym nie pomyślał, że będe. Wszystko mnie boli, mam kontuzje więc nawet nie mogę robić tego co kocham tylko wszystko na pół gwizdka bo się trzeba rehabilitować i oszczędzać. Uznałem że ważniejsze jest zdrowie i rodzina niż sport w pełnym wymiarze i siedzę teraz i użalam się nad sobą. Idąc na terapie powiedziałem jedno zdanie. To, że związek się rozpadł, to że mam chu#@#!A sytuacje w życiu to jest moja wina, nie chcę już tak dłużej żyć, że mi wszystko nie wychodzi i chcę coś zmienić. Póki co za wiele się nie zmieniło ale jak to piszę to myśle sobie, że trochę działań podjąłem i one mnie budują i jak wprowadzę resztę zmian to może się jakoś ułoży - choć jakoś tego nie widzę. Proszę powiedzcie mi coś, jak ja mam odnaleźć znowu sens działania. Napiszcie proszę co o tym myślicie. Wszystko co robię jest podyktowane tym, że zarobię kasę i będę mógł realnie wrócić do podrywania. Jak nie jestem w związku to nic poza treningiem mnie nie cieszy, żadna impreza, żadna energylandia, żaden basen. Nagle jak jestem w związku to mi się chce na rowerze zapier#@!lać i robić rzeczy których nigdy wcześniej bym nie robił albo by mnie w ogóle nie bawiły. Albo bawiłyby mnie trochę, dobra załóżmy że wyjdę na rower - spoko. Ale jeżeli ja nie mam partnerki, która wie że ja idę na ten rower albo pójdzie ze mną to mnie to nie bawi aż tak. Jak ja jestem w związku to ja dopiero wtedy czuję, że żyję. Szukałem rzeczy, które dawały mi siłę przed związkiem i wyszły rzeczy które tylko pozornie dawały mi energie i w rzeczywistości dopiero jak mam kobietę to czuję się dobrze mimo tego, że są ludzie którzy dają mi dużo akceptacji. Na imprezach bawię się zwykle średnio. Nie pomyślę, że impreza była dobra jeżeli nie było tam chętnych kobiet dobrze na mnie reagujących. Bez tego czuje się jak gówno gdziekolwiek bym nie był. Moje najlepsze wyjście na impreze było właśnie z byłą. Wszystko było z nią najlepsze, a jak miałem wyjazd firmowy to przez 3 dni chodziłem smętny bo tak mi jej brakowało, a ona też już fochy robiła. Praca dawała mi satysfakcje gdy byłej w związku, bo wiedziałem że muszę zarobić na dom, na nas. A dziś niby wiem, że muszę zarobić tak na prawdę na to samo i na więcej ale nie ma tego źródła zasilania. Jestem nie wiem jaki, nie do końca wiem co czuję, jestem zdesperowany ale coś jeszcze, straciłem po tym wszystkim chęci. Kolejną rzeczą jest fakt jak nisko ta moja samoocena spadła. Mam nadzieję że za kilka miesięcy dodam wątek o tym jak się bawię na malediwach i wyjdę z tego gównianego stanu. Na prawdę czuje się jakbym miał ciężką depresje ale to wynika po prostu z gównianego życia. A z drugiej strony mam przecież się z czego cieszyć i mam się niby dobrze i pewnie wielu ludzi zamieniłoby się ze mną. Niedługo skończę 25 lat, mam nadzieję że to tylko chwilowy kryzys w drodze na jakiś szczyt ale na prawdę mam problem z tym żeby wyznaczyć sobie jakiś cel w życiu teraz ambitny i żeby się w niego zaangażować. Każdy pomysł, który mam olewam i nie dowożę bo mnie nie bawi to. Rozpocząłem terapie może to mi pomoże. Większość kobiet mi nie odpowiada i na prawdę jakieś wymagania mam przy jednocześnie niskiej samoocenie ze względu na trądzik i kilka innych rzeczy, mieszkanie z mamą i inne. Nie mogę się doczekać aż znowu zbuduje coś podobnego i ta potrzeba mnie wkur#@a. To że mi pół dnia zajmuje myślenie o tym. A jak wchodzę już w związek to powoli zatracam się w tych związkach i są dla mnie najważniejsze w życiu. Ciężko później mi utrzymać skupienie w pracy itp bo myślę o partnerce. Wszystko podsumował już jeden użytkownik "widać, że ci*a stoi u ciebie na piedestale". Tak jest totalnie, te dziewczyny często długo tego nie czują bo kiedyś inne rzeczy były najważniejsze ale to się zawsze z czasem zmienia. Kiedyś nie przeszkadzało mi że mieszkam z mamą, że mam stary samochód, dziś drażni mnie wszystko, tak się nie da żyć. Z pozytywnego chłopaka zmieniłem się w marudę ale ta maruda zawsze we mnie była. Drażnią mnie te moje wysokie standardy, drażni mnie to że jestem zazdrosny. Nie chciałem czuć bólu spowodowanego tym że była uzależniona, chciałbym mieć wszystko w nosie i więcej luzu. W jaki sposób ja mam wyłączyć w sobie tą potrzebę bycia z kobietą z nastawianiem na bycie razem do końca życia i skupić się na robocie? Znam te tematy teoretycznie bardzo dobrze i jak ja widzę, że nic z tego nie będzie to zamiast ruchać i obserwować to przeżywam to wszystko. Powtarzałem sobie będąc w związku codziennie po kilka razy, ruchać i obserwować ruchać i obserwować. A później chodziłem za nią i jej pierdo.iłem nad uchem i chciałem jakieś tematy omawiać zamiast się faktycznie cieszyć, że mam młodą c.pkę w szczycie swojej atrakcyjności. Może kolejnej nie będzie już tak łatwo mnie przemielić po tym co przeżyłem ale ja jak wchodzę w związki to daję emocje kobietom, tworze jakieś fajne wspomnienia i też siłą rzeczy się w to wszystko angażuje i się zakochuje. Te kobiety też się potrafią postarać i serce nie sługa. Jak wyłączyć to przywiązanie? Ciągle powtarza mi się ta okropna myśl, że już drugiej tak fajnej nie poznam, że to już nie da takich emocji. I próbuje to wypierać myślami że się uda zbudować na pewno coś lepszego i że wszystko dopiero przede mną. Te negatywne myśli są bardzo silne na szczęście moja terapeutka pracuje z podświadomością więc mam nadzieję że jakoś uda mi się jakąś hipnozą usunąć te gówniane uczucia, przekonania. Nie wiem mam nadzieję, że wprowadzenie nawyków, zmian, realnie mi pomoże ale ja mam tendencje do takiego podążania za emocjami, impulsami i to głównie się dzieje jak jestem w związku bo poza nim to raczej jestem asertywny i inni uczą się asertywności ode mnie. Może ta moja ograniczona chęć do życia wynika właśnie z problemów z dopaminą. Dla samego sprawdzenia, dla testu od dzisiaj nie odpalam pornusów, ograniczę nikotyne dziesięciokrotnie, wrzucę dwie szklanki rumianku zamiast jednej, może to pomoże. Pomoże nabrać mi chęci do działania i pomoże znowu czerpać radość z życia. A nagrodzę się wyjazdem na jakąś zgrabną escortkę albo coś zagadam na mieście z realną intencją wyru#$#@nia. Ciekaw jestem jaki będzie ten tydzień i kolejne miesiące, mam nadzieję że to co czuję to tylko kwestia nawyków i chemii w mózgu i kwestia zmiany myślenia i wszystko wróci do normy i będzie jeszcze 1000 razy lepiej niż było. Dajcie znać co o tym sądzicie. Pozdrawiam was Bracia, prosto ze słonecznej Polandii, napisanie tego posta pozwoliło mi poukładać sobie wiele spraw i nakreślić troszkę ścieżkę działania ale jestem bardzo ciekaw waszych odpowiedzi bo na prawdę od 12 tygodni rzadko kiedy czułem się lepiej niż źle. Nie było godziny żebym o niej nie myślał, z kimkolwiek nie rozmawiam ciągle sobie o niej przypominam i albo gryzę się w język albo o niej mówię. Wszystko mi się z nią kojarzy, tego nie da się wymazać, bardzo dużo wartości wniosła do mojego życia, za dużo. Jest mi przykro, że nie będziemy razem i jest mi przykro, że nie będziemy już mieć ze sobą takiego kontaktu jak kiedyś ani w ogóle nie będziemy mieć kontaktu, zastanawiam się często co u niej i wyobrażam sobie ją, wyciągam 1241241 wniosków dziennie i ciągle sobie coś przypominam. Nie mogę się doczekać aż przestanę o niej myśleć, przestanę rozpamiętywać i zacznę znowu żyć. Mam nadzieję, że kolejny związek, w który wejdę będzie już zdrowy, a przynajmniej, że w końcu ja będę chociaż w miarę ogarnięty i to pozwoli nie władować się w niezdrową relacje PS. Pisałem post już kilka dni temu ale nie wysłałem. Teraz pisałem to z trzy godziny i znowu prawie usunąłem. Wstawiam, piszcie, komentujcie, naura 2 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Dowódca plutonu Posted September 27 Share Posted September 27 (edited) Na Twoim miejscu uważał bym na przyszłość by kontrolować swoje emocje. Lub trzymać w ryzach stopień zakochiwania się. Nie popłynąć na całość gdy znowu się zakochasz. Trzymaj się za jaja i kontroluj sytuację. Bo jeśli kolejna babka znowu stanie się Twoim całym światem to tak się właśnie to skończy. Gdy w przyszłości poznasz nową babkę. I będziesz czuł, że to jest to. Że ona jest inna niż wszytskie. To sobie uświadom na starcie. 1. Ta relacja może się skończyć w każdym momencie. 2. Ona nie jest inna niż wszytskie. 3. Muszę kontrolować moje angażowanie się w tę relacje. 4. Muszę być facetem w tej relacji i racjonalnie ją prowadzić. 5. Nie mogę oddać kontroli nad swoim życiem obcej babce. 6. Moje życie nie może być idealne tylko w momencie gdy poznam t a jedyną. 7. Moje życie jest spoko nawet bez niej. A co do kasy i pracy. Pracujesz 4-6 godizn dziennie i chcesz mieć 10 000? Ja pracuje miesięcznie ok 340 godzin. I mam czas na wszystko. Ta kobieta nie kochała Cię tak jak Ty ją kochałeś. Żadna kobieta nie będzie Cie kochać w taki sam sposób jak Ty to robisz. Edited September 27 by Dowódca plutonu 2 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Spokojnie Posted September 27 Share Posted September 27 1 godzinę temu, kawosz napisał(a): Ja jestem biedny jak mysz kościelna, kobiet też za dużo nie miałem przez swoje zjebanie Niskie poczucie własnej wartości - do przepracowania 1 godzinę temu, kawosz napisał(a): Dziewczyna lubiła używki Redflag w przypadku LTR 1 godzinę temu, kawosz napisał(a): Ona totalnie zatraciła siebie w tym związku, zrezygnowała ze znajomych Redflag 2 2 godziny temu, kawosz napisał(a): wiele godzin spędzała w telefonie. Redflag 3 2 godziny temu, kawosz napisał(a): tylko ciągle coś czułem, że robię nie tak jak powinienem Niskie poczucie własnej wartości, możliwe że przez brak kasy i jakiegoś tam celu w życiu (planu), oraz jej wyższy poziom finansowy? 2 godziny temu, kawosz napisał(a): Do tego po rozstaniu dalej pisała, że mnie kocha ale już nie chciała się spotykać. Powinniście urwać kontakt totalnie. 2 godziny temu, kawosz napisał(a): Do tego nagraliśmy kilka filmów jak się bawimy gdy byliśmy razem i ciągle do nich wracam i się bawie. Skasuj to, wiem że szkoda będzie, ale to Ci przeszkadza pójść krok dalej, krok do przodu - zapomnieć o niej. 2 godziny temu, kawosz napisał(a): Moje myśli i cele krążą teraz wokół tego żeby iść do dodatkowej pracy Warto spróbować. 2 godziny temu, kawosz napisał(a): zaadoptować kota bengalskiego bo nie uczulają, zaadoptować psa Nie podejmuj takich zobowiązań w emocjach, to są obowiązki w przyszłości i pewne ograniczenia. 2 godziny temu, kawosz napisał(a): Trochę wierzę, że jak wprowadzę znowu wszystkie dobre nawyki z powrotem, zrezygnuje z używek, wrócę do diety, będę mieć zapas kasy, poukładany dzień to siłą rzeczy wszystko się poukłada ale z drugiej strony nie wierzę ani że to zrobię, ani że zrobię to dobrze ani że wiem co mam robić. Kiedyś miałem w nosie wszystkie przeciwności losu i działałem. Skały srały i szedłem i walczyłem na zawodach, pracowałem, studiowałem, jadłem, spałem i mi to wystarczało Skoro kiedyś się udało, to czemu miałoby się teraz nie udać znowu, tym bardziej, że masz już jakieś doświadczenie? 2 godziny temu, kawosz napisał(a): Nie wiem co zrobić z porno, z jednej strony na pewno odczuwam negatywne skutki, a z drugiej co mam niby zrobić z tym całym popędem jak nie mam kobity? Ja mogę trenować itd. jasne, wydatkować energię na coś innego ale ja chcę to robić, traktuje to jak jakiś substytut seksu i jak znajduje w życiu partnerke na stałe i mam stały dostęp do seksu to przestaję oglądać. Swoją drogą jak w związku wróciłem do porno bo kilka razy mi nie dała (tak to sobie tłumaczyłem że zaspokoje sie w inny sposób) to wszystko zaczęło się sypać. Sam sobie odpowiedziałeś, porno niszczy łeb, masz mniej energii do działania, rozpierdala system dopaminowy (swoją drogą poczytaj o detoxie dopaminowym). Ja bym to stopniowo odrzucał + skasował filimki z nią (co Ci nie służy). 2 godziny temu, kawosz napisał(a): Wszystko co robię jest podyktowane tym, że zarobię kasę i będę mógł realnie wrócić do podrywania. To właśnie ten mindest, że nic Cię nie cieszy jak jesteś sam. Ja bym tutaj widział błąd w postaci niskiego poczucia własnej wartości. Lubisz siebie? Kochasz siebie? Jak się zwracasz sam do siebie w myślach jak coś spierdolisz? No właśnie... A jesteś najważniejszą osobą w swoim życiu i sam siebie tak traktujesz 2 godziny temu, kawosz napisał(a): Ciągle powtarza mi się ta okropna myśl, że już drugiej tak fajnej nie poznam, że to już nie da takich emocji. Poznasz, wiem co czujesz, bo przerabiałem to kilkukrotnie, miałem dziewczyny które uważałem za "te jedyne, wyjątkowe", a później była kolejna i kolejna, była narzeczona, była prawie matka moich dzieci i szczęście moje, że to wszystko nie wypaliło, bo z perspektywy czasu wraz ze zdobytą wiedzą - widziałem, że bym się wpakował w maliny. Pewnie też za jakiś czas zaczniesz myśleć racjonalnie, zobaczysz jej wady, czerwone flagi itp. czerwona flagi. Pamiętaj, że to co się teraz dzieje, to etapy żałoby: I faza – szok i otępienie. Osoba, która właśnie straciła bliską osobę, nie będzie mogła w to uwierzyć. II faza – tęsknota, rozgoryczenie, żal. III faza – dezorganizacja. IV faza – reorganizacja. V fazą żałoby jest akceptacja obecnej sytuacji. Z dobrych informacji - to stan przejściowy, minie za jakiś czas. Ze złych informacji - wejście na level wyżej wymaga trochę pracy. Z dobrych informacji - jak to przerobisz, to komfort życia wzrośnie. Dzisiaj laskę idealizujesz - w porządku, minęło mało czasu od rozstania. Daj sobie czas, nie wrzucaj za dużej presji. Przerabialiśmy to (ja i wieeeeeeeeeelu Braci), także spokojnie. Ważnym punktem jest ucięcie kontaktu z nią 100%, zablokowanie wszędzie, nie śledzenie na social mediach, wyrzucenie z domu wszystkich rzeczy z nią związanych, skasowanie smsów, zdjęć itp., oraz tych filmików. Musisz to zrobić, bo oglądając je + masturbacja, to dalej jakbyś tkwił w tym związku, wracanie do tego nie służy Ci. Ewentualnie daj mi je na przechowanie (hehe). Dzisiaj alko, porno, fajki i inne używki Ci nie służą, pogłębiają twoją depresję i negatywne odczucia. Jeśli stopniowo rzucisz to, to pierwsze dni będą koszmarem, ale nagrodą np, po tygodniu będzie spokój. Uwierz mi, że pisząc to przeszły mnie ciary, bo dobrze pamiętam te chwile, jak człowiek wrócił na prostą, jak cieszył zapach porannej kawy, zapach powietrza, morza itp. Wróć do treningów, może na początek jakieś krótkie sesje, może zacznij od spacerów. Nie zamykaj się w domu, wychodź do ludzi, rozmawiaj. Jeśli masz ochotę płakać to płacz, nie wstydź się tego. U mnie działa robienie sobie planów: napisz odręcznie na kartce co chcesz osiągnąć - plan krótkoterminowy: 1. Ograniczę porno/masturbację do 3 w tygodniu (30 września - 6 listopada) 2. Wyjdę trening/spacer/bieganie/basen 2 razy w okresie j.w. 3. Napiszę na kartce wszystkie możliwe opcje jakie mam związane z pracą (ta kartka może ewaluować - możesz dopisywać coś co Ci przyjdzie do głowy później) 4. Napiszę na kartce rzeczy które udało mi się osiągnąć w trakcie mojego dotychczasowego życia: prawko, matura, studia, jakieś kursy, efekty na siłowni 5. Napiszę przez tydzień co najmniej 10 rzeczy za które jestem wdzięczny (zdrowie, dom, znajomi, rodzina) 6. Rozpisać w tabelce jakie rzeczy sprzyjają i są dla Ciebie dobre, oraz te które nie są dla Ciebie wspierające Plan długoterminowy: 1. Coś na zasadzie - do końca roku zmienię pracę 2. Do końca października wrócę do regularnych treningów 3. W październiku zacznę zmianę nawyków żywieniowych Jak będziesz codziennie zaglądał do tych notatek, może na poziomie podświadomości otworzą Ci oczy i pobudzą do działania. Działało też u mnie to, że nie myślałem nad tym co mam zrobić (bo jak zaczynasz analizować, to znajdziesz zawsze wymówkę), przykład: w planach mam iść o 8:00 biegać/truchtać a) w wersji fast po prostu o 7:55 ubieram rzeczy do biegania i wychodzę b) w wersji którą kiedyś stosowałem: zacząłem o tym myśleć, analizować, że pogoda chujowa, że deszcz, wiatr, że niewyspany itp i finalnie myśląc przez godzinę dochodziłem do wniosku, że jebać ten trening, bo argumenty miałem naprawdę dobre... Także po prostu robić, czasami to nie wyjdzie i wrócisz po 10 minutach, ale na plus że spróbowałeś, że wyszedłeś, to wartość dodatnia. Jeśli będą potknięcia - nie przejmuj się, każdy popełnia błędy - ważne jest je szybko wyłapać (ja sobie zapisuje co było triggerem, co spowodowało, że uległem jakiejś pokusie - a później zastanawiam się jak temu zapobiec na przyszłość, jak ograniczyć wpływ tego na moje życie). P.S. z tego opisu mam wrażenie, że laska mogłaby mieć zaburzenia. Ty też nie wypadasz najlepiej, ale chociaż masz tego świadomość i chcesz coś zmienić. Jeśli ona dalej będzie jarała codziennie, plus taki relax i chillout jak opisujesz - to będzie miała problemy i depresję. Tak nie wygląda normalne życie, jeśli musisz się wspierać używkami i zwiększać je (dopamina wyjebana w kosmos), to później spadek i gorsze dni, to podobny poziom od osoby, która jest na odwyku od ciężkich narkotyków. 5 2 Link to comment Share on other sites More sharing options...
JoeBlue Posted September 27 Share Posted September 27 Raczej poszukaj psychologa, bo twoje problemy nie zmieszczą się na TIR-a. Potrzebujesz 10-12k? Niezłe masz potrzeby. Nawet nie chcę pytać jakie. Daj psychologowi z 5k to ci je zmniejszy i mimo zarabiania 4k wszystko się zbilansuje. Takie potrzeby to już więzienie. Dalej nie piszę, to za szeroki temat. 2 Link to comment Share on other sites More sharing options...
calltoaction Posted September 27 Share Posted September 27 Książkowy przykład pierwszej wielkiej miłości. Czym wyżej latasz nad chmurami w związku, tym cięższy emocjonalnie jest upadek i zycie wydaje się bez sensu. @Spokojnie bardzo dobrze Ci opisał i zgadzam się z nim w 100%. Każdy z nas przechodził taką relację albo i parę, popełnił wszystkie możliwe błędy przy jej końcu i świat się nie zawalił. Żyjemy dalej, nie wiem jak inni ale ja się mam dobrze i czuje się lepiej poza tamtymi relacjami. Jeżeli dochodzisz do etapu w związku, że zaczynasz odczuwać stres przy drugiej osobie i chodzisz przy niej jak po lodzie to jest praktycznie koniec gry. Nie da się tak żyć, to niszczy banie i Ciebie wewnętrznie. Ciesz się, że miałeś tak chwilę, bo ja parę lat.. i wiem, że do niczego dobrego to nie prowadzi. p.s serio chciałbyś mieć na dłużej laskę co codziennie ćpa? 1 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Stargazer Posted September 28 Share Posted September 28 Zgadzam się, że @Spokojnie rozpisał Ci wszystko tak, że naprawdę możesz potraktować to jako przewodnik przez ten ciężki okres. Natomiast widzę tu pewien problem, który ostatnio mam wrażenie coraz częściej występuje wśród użytkowników forum i to nie tylko tych nowych. Wystarczy, że kobieta jest atrakcyjna i już wszystko, czego udało się nauczyć tutaj i z innych źródeł leci do śmietnika. Wchodzi ekstremalna racjonalizacja, usprawiedliwianie już nie czerwonych, a purpurowych flag (zdrada, ogromny przebieg) i gotowość na wiązanie się z takimi wykolejonymi jednostkami. Co więcej, kiedy inni bracia zauważają te kwestie i słusznie ostrzegają takiego jegomościa, to ten brnie w zaparte i jest gotowy wytumaczyć sobie wszystko tak, że na koniec ona jest jest tą jedyną. Rozumiem, że rynek jest ciężki, sam jestem przeciętny z wyglądu, ale zacznijcie obracać talerze i pracować na mentalem, który pozwoli Wam powiedzieć "nie", kiedy zaburzona koleżanka z fajną buzią, cycem i krągłym tyłkiem zapyta "czy to zmierza do czegoś poważnego". Opcje, opcje i jeszcze raz opcje. 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
hehman88 Posted September 28 Share Posted September 28 Może będę i wredny ale ja tutaj bardziej widzę wygodnicki styl życia autora i kompleksy niż niską samoocenę. Jak sam mówił pracuje po te 4-6h dziennie a chciałby mieć od groma kasy. Jeżeli sam pisałeś że dostawałeś projekt który powinien zająć 2 godziny na zrobienie a tobie zajmowało to tydzień a i tak mało rozumiałeś z niego. Jak dla mnie powinieneś trochę postawić na samorozwój i zainwestować w umiejętności jeżeli chcesz więcej zarabiać, oraz poświęcać więcej czasu pracy. Jak sam mówiłeś stawiasz wymagania kobietom, także nie masz według mnie zaniżonej samooceny, ale nie rozumiem po co ci kot belgański czy jak to się nazywało albo pies. Ogarnij sobie najpierw pracę, mieszkanie i jakiś sensowny standard życia a potem myśl o takich kaprysach. Sam nie raz tyran jak głupi i mieszczę się często w zarobkach o których piszesz, ale nie pomyślałbym o takim kocie lub psie bo to też obowiązek i dodatkowe obciążenie finansowe. Wiem że wielu osobom to się może nie spodobać, jak i autorowi ale sam pochodziłem z biednej rodziny i sam wiem że tylko ciężka praca pozwala się wybić z biedy. Link to comment Share on other sites More sharing options...
Imiennik Posted November 13 Share Posted November 13 @kawosz Tak to ja pisałem że cipa to dla ciebie numer jeden w życiu. Słuchaj to jest patologiczna laska, ona bombardowała ciebie emocjami których nigdy nie miałeś, nie masz obycia z używkami A coś tam chyba próbowaliście. Widać że pokonała Cię doswiadczeniem, domyślam się że czujesz się przy niej słabszy, za bardzo pragniesz. Teraz to większość facetów tak ma, łatwo na takich zarabiać. To twój głód emocjonalny Ciebie niszczy, jednocześnie kobieta wyczuwa że jesteś desperatem i jesteś bardzo słaby, musisz popracować nad poczuciem własnej wartości. Teraz jesteś jak york na dwóch łapkach, a sukcesy osiągniesz i będziesz mógł sam decydować jak zostaniesz prawdziwym wilkiem. To jest dla ciebie robota na kilka lat, trenuj ale nie próbuj. Link to comment Share on other sites More sharing options...
elogejter Posted November 14 Share Posted November 14 @kawosz he jakbym siebie widział, śliczna laska co za kołnierz nie wylewa i paska też pierdolnie Emocje zajebiste, całokształt, ale do ltr się nie nadaje zajmjij sie sobą, po jakimś czasie zrozumiesz że straciłeś tylko cenny czas Tak jak ja to w końcu zrozumialem zdrowka i jebac alkoholiczki 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Imiennik Posted November 14 Share Posted November 14 W dniu 28.09.2024 o 10:03, hehman88 napisał(a): sam pochodziłem z biednej rodziny i sam wiem że tylko ciężka praca pozwala się wybić z biedy. Nie ciężka tylko dochodowa, A to są dwie różne kwestie. Możesz całe życie zapierdalać i mieć tylko garba z tego. 1 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
icman Posted November 15 Share Posted November 15 Uświadomić sobie własne potrzeby i nie przerzucać odpowiedzialności za ich realizację na innych. Link to comment Share on other sites More sharing options...
zuckerfrei Posted November 15 Share Posted November 15 W dniu 27.09.2024 o 05:27, kawosz napisał(a): to siłą rzeczy Siła rzeczy, nic nie zrobi. Ty to musisz wszytko zrobić. Jesteś taki francuski piesek, co ma wyżej dupę niż głowę. Widzisz, życie to nie zabawa, ani bajka to jest kurwa, twarda walka. A Ty byś chciał, się tylko bawić. Zakochałeś się na zabój, wielu tak ma, radzę jak najszybciej robić remont w głowie. Pewno o niej nie zapomnisz, ale możesz przeć do przodu bez niej. Ta co tak wjechała, że najbliższe lata zmarnujesz o rozmyślaniu. Przestań i zacznij heblować swoje życie. W dniu 27.09.2024 o 05:27, kawosz napisał(a): Spędziłem z nią rok będąc razem praktycznie 24/7, śmiejąc się, grając w gry, paląc blanty, pijąc piwka, uprawiając sport, uprawiając seks to musiało mocno zadziałać na moją głowę. Mieliśmy świetne połączenie. Dogadywaliśmy się bardzo, mieliśmy identyczne przeżycia, odczucia, przemyślenia ale oboje widzieliśmy jakieś red flagi, jakieś rzeczy przeszkadzały nam i to nas odsuwało od siebie. Najbardziej bekowe z tekstu. 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
JoeBlue Posted November 29 Share Posted November 29 Są takie pary. W dzień biorą się za łby a w nocy pieprzą jak króliki. I tak 40 lat. Nie mogą żyć ze sobą i nie mogą bez siebie. Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts