Jump to content

Filozofia świadomego gruzowania, czyli jazda gruzem jako hobby


Spellman71

Recommended Posts

Witajcie Bracia, chciałbym się podzielić pewną filozofią, którą od dłuższego czasu stosuję. Mianowicie, dlaczego jeżdżę gruzami?

Miałem kiedyś swojego klasyka, o którego dbałem bardziej niż o siebie. Model i marka nie ma znaczenia w tym momencie, zaliczyłem pełną renowację z większością rzeczy wykonanych własnoręcznie. Praktycznie blacharka i lakierka została zlecona. 
2 miesiące po zakończeniu prac, pewien młodzieniec wjechał mi w bok, nie widząc mnie na drodze z pierwszeństwem na skrzyżowaniu gdzie widoczność była "jak na stole".  Od tamtego momentu coś we mnie pękło. 

Obecnie:

 

Mam dużego psa, który potrafi trochę pobrudzić tapicerkę, zatem wyznaję filozofię jazdy gruzami w rozsądnym stanie. Kupujesz takiego gruzika do 5k max ( ważne). W jak najlepszym stanie. Jeździsz do momentu aż się coś wysypie i naprawa w przydomowym garażu przekracza 1000 zł. Wtedy złomujesz po 0,80 gr za kilogram, dokładasz ten tysiąc co miał być na naprawę, a potem do 5k. Kupujesz następnego. Niestety obecny Golfik  5 rok nie chce przekroczyć pułapu naprawy. Natomiast poprzednio miałem Scenika, w którego tył wjechał mi jakiś nieszczęśnik na światłach. Wysiadłem, powiedziałem bez nerwów, że przykra rzecz się stała i poprosiłem o numer ubezpieczenia. Dostałem bez gadania 2600 więc ponad połowe ceny zakupu. Przywiązałem do drzewa ten haczyk od zamykania klapy i delikatnie ruszyłem. Klapa zaczęła się zamykać. Jeździłem nim jeszcze chwilę do momentu aż przeskoczył rozrząd. Wtedy tradycyjnie 0,80 gr za kilogram + 2600 wyszedł prawie darmo.

Gruzy to styl życia, a jak wjedzie Ci Twoja baba w słupek pod Lidlem to mówisz przykra rzecz się stała i kupujesz następnego. Czasem można praktycznie bez kosztowo przejeździć kilka lat. A zaoszczędzone pieniądze zainwestować w coś innego.
 

Rodzi się za pewne wiele pytań, zatem rozwinę niektóre kwestie które pewnie są nurtujące. Mianowicie, uważam to podejście za bardzo pro ekologiczne, taki gruzik z  wyznaczonym pułapem cenowym napraw zamiast być lepionym przez januszy na tryty jeszcze 20 lat, ląduje na złomie, gdy kończy się jego przydatność. Ważną sprawą jest tu przede wszystkim umiejętność przeprowadzania własnoręcznych napraw. Części eksploatacyjne w granicy budżetu kupuję nowe w formie tańszych zamienników, jednakże nigdy chińszczyzny typu no name. Na rynku jest ich bogaty wybór. Niektóre części nie eksploatacyjne można w rozsądnych kwotach dostać na znanych portalach ogłoszeniowych lub grupkach FB związanych z daną marką/modelem. Nie drutuję, nie spinam na tryty, nie lepię z poxipolu ( lub innego kleju dwuskładnikowego) Własna praca i zamiłowanie do majsterkowania w ramach relaksu jest tu kwestią kluczową. 

Jeśli natomiast muszę pojawić się na spotkaniu rodzinnym raz do roku, albo raz na kilka lat, bez żalu wynajmuję na kilka dni współczesny samochód. Nikt nie zadaje pytań bo i tak widzimy się raz na długi czas. A szczerze to i tak robię to tylko dlatego, żeby ulubiona ciotunia suszyła głowę swojemu synowi, że ten to ma samochód, popatrz! - każdy od czasu do czasu lubi popatrzeć jak świat plonie. Tak samo sprawy mają się w przypadku wypadu na "wczasy pod gruszą". Przy rzędzie oszczędności wliczam sobie to w koszty i uznaję za inną część "tego hobby" jakim jest jazda gruzami. Jako miłośnik motoryzacji również od czasu do czasu lubię wynająć współczesny szybszy samochód na weekend, żeby gdzieś dla radości obcowania ze współczesną motoryzacją wyskoczyć pojeździć. 

Plusy jakie widzę takiego podejścia to: 

1. Finansowy pragmatyzm - samochód służy mi do momentu, aż przekroczy zadany próg finansowy i jego naprawa w moich oczach staje się nieopłacalna. To elastyczne i pro finansowe podejście. Na własnych naprawach i samodzielnym pozyskiwaniu części można śmiało zaoszczędzić. A nadwyżki można zainwestować w coś innego. 

2. Pro ekologiczne podejście - to taki osobisty recykling, Samochód żyje tyle ile może, a nie jest lepiony kolejne 20 lat przez januszy na tryty i gips. Gdy zbliża się do limitu finansowego kończy żywot.

3. Styl życia  - Gruzowanie to sposób na życie, który wymaga dystansu do materialnych dóbr i gotowości na to, że nie wszystko musi być perfekcyjne. Posiadanie samochodu nie staje się celem samym w sobie, ale jedynie narzędziem do osiągnięcia innych celów.

4. Najem od czasu do czasu - daje możliwość obcowania ze współczesną motoryzacją jako balans po między oszczędnym pragmatyzmem a radością z jazdy.

5. Można sobie podłubać bez żalu - jako sposób na relaks i hobby. 

Minusy takiego podejścia to

1. Nie przyszpanuje się losowej dupeczce na mieście.
2. Nie będziesz budować widocznego statusu na zewnątrz. 
3. Gruz się może zepsuć. Uważam, że bezawaryjność to cecha nabyta, ale jest też zawsze element niepewności. 
4. ? 


Tematem chciałbym zachęcić do dyskusji i rozważań na temat właśnie gruzowania jako pewnego osobliwego hobby.

 

  • Like 17
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

  • Iceman84PL changed the title to Filozofia świadomego gruzowania, czyli jazda gruzem jako hobby

Nieskromnie propsuję takie podejście do aut.👍

 

Zaraz Ci pewnie napiszą, że to cope i mechanizmy obronne, wszak od jakiegoś czasu promowane jest tutaj podejście "zastaw się a postaw się"- Tesle, kałduce za 150k i takie tam 😜.

 

 

Problem polega na tym, że obecnie maleje pula sensownych aut do wyboru w tej cenie. Diesel to raczej mina, o coś z LPG we w miarę adekwatnym stanie technicznym do ceny może być ciężko.

 

 

  • Like 5
Link to comment
Share on other sites

19 minut temu, Kiroviets napisał(a):

Zaraz Ci pewnie napiszą, że to cope i mechanizmy obronne, wszak od jakiegoś czasu promowane jest tutaj podejście "zastaw się a postaw się"- Tesle, kałduce za 150k i takie tam 😜.

Jeśli komuś poprawi to nastrój to na zdrowie. Ja po prostu nie chcę przeżywać kolejny raz historii, gdzie dbam o auto, traktuję jak perełkę, a potem będzie buba i płacz i zgrzytanie zębów - przeżyłem :D

 

20 minut temu, Kiroviets napisał(a):

Problem polega na tym, że obecnie maleje pula sensownych aut do wyboru w tej cenie. Diesel to raczej mina, o coś z LPG we w miarę adekwatnym stanie technicznym do ceny może być ciężko.

Polecam renault, których nikt nie chce, jak trzyma się kupy, to raczej będzie się trzymał. To oczywiście dowód anegdotyczny ale mam kumpla ktory już trzecią renówkę megankę tzw. żelazko męczy, starcza mu średnio na 2-3 lata. 
Ja obecnie mam poczciwego golfika, którego 5 lat temu kupiłem od miłego małżeństwa za 5k, stargowane z 6ciu. Chłop dla baby ściągnął wtedy w rozsądnym stanie, ale się rozmnożyli i jednak zamieniali na coś większego. 

Jakby kto chce może skosztować tego stylu życia, ale jak ktoś uważa, że to głupota to ma do tego święte prawo i na taką osobę ani trochę nie będę się gniewał. 

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

"Znalazł sposób, mechanicy go nienawidzą"

 

Mindset Warrena Buffeta, masz hajs, ale nie czujesz potrzeby szpanowania czy dowartościowania się luksusowymi trofeami. Kobieta pod względem m.in. materializmu jest niestety znacznie prymitywniejszym stworzeniem od mężczyzny. Mało która z obecnych pokoleń wychowanych na social media zaakceptuje oszczędne i minimalistyczne życie.

 

Musi conajmniej raz w roku jechać za granicę, by się potem pochwalić w Internecie przed innymi samicami. Podróże to dla kobiet teraz odpowiednik takich szybkich sportowych czy premium samochodów. Generalnie wystawnego żyvia na pokaz by zaznaczyć swoją pozycję bycia pseudo zamożną.

 

Co do kupowania gruza sam się zastanawiałem nad BMW E35. Rzeczywiście te auto ma w sobie taki vibe Bad Boya. To ten model co lecą na niego wszystkie osiedlowe Karyny. W teorii można kupić tanio i poruchać. Problem natomiast jest natury trzeciego punktu, czyli co jeśli się zepsuje w jakimś krytycznym momencie. Do tego trzeba też umieć kupować, aby nie zostać oszukanym.

 

Samochód, którego się używa to zdecydowanie rzecz, która może stanowić blokadę emocjonalną, aby nie uszkodzić jeśli będzie drogi. To już że sprzętem muzycznym nie ma takiej mapinki i można śmiało kupować i znacznie lepiej przechowa swoją wartość w czasie. Tak sobie myślę jeszcze, że jak się ma słabe auto to łatwiej jest być lekceważonym na drodze.

 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Dobry tip i powiem Ci, że jeden z ciekawszych, fajniejszych tematów ostatnio. Ile już miałeś takich samochodów i z jakiego byłeś najbardziej zadowolony? 

Link to comment
Share on other sites

4 godziny temu, mac napisał(a):

Dobry tip i powiem Ci, że jeden z ciekawszych, fajniejszych tematów ostatnio. Ile już miałeś takich samochodów i z jakiego byłeś najbardziej zadowolony? 

Miałem 4
Renault Megane II 1.5 dci kupiłem tanio bo nikt nie chciał - wersja dwudrzwiowa 
Skodę Fabię I 1.6 
Passat B5  1.9tdi 
Renault Scenic I gen  1.8 
i teraz golf IV 1.6 - tu na razie najbardziej zadowolony bo trafilem fajny egzemplarz ze sprawną klimą i grzaniem dupki. 

Na razie golf nie chce przekroczyć pułapu wymiany, bo trafił mi sie naprawdę fajny egzemplarz bez polskiej myśli technologicznej.
Mam też kumpla tą samą filozofię wyznaje bo go "zaraziłem" to jeździ samymi renault bo ma w swoim mieście dostęp do hurtowni części i rabatów. 
Tu ciekawostka dzięki takiemu nie przejmowaniu się kumpel kupił sobie przed tym sezonem nowe moto w salonie i zjechał kawał Europy. Ja że nie jeżdżę motórem no to inwestuje w co innego. Na złocie jestem już 25 % do przodu. - ale to nie jest porada inwestycyjna. Po prostu chodzi o to, żeby inwestować nadwyżki w co się uważa - nawet jeśli to jest alkohol( jak kto woli ) 

@Ksanti e36 już nie, bo zostały tylko egzemplarze nie zawinięte przez sebixów na drzewach i przystankach, ładne i te przerobione na driftowozy, Więc ceny wyższe, Ale dobrze gruzuje się E46, te z silnikami rodziny M50/M52 ciężko zarżnąć jeżeli nie były przegrzane 5 razy. 

Lekceważenie na drodze ma swoje plusy, jak gruz się trzyma kupy to policja nawet za bardzo nie zatrzymuje. 
 

Cytat

ak sobie myślę jeszcze, że jak się ma słabe auto to łatwiej jest być lekceważonym na drodze.

 

Edited by Spellman71
  • Like 3
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

Sam jeżdżę 18 letnim Audi. Dopóki silnik nie padnie, będę cały czas nim jeździł. Liczę, że auto da radę dożyć minimum jeszcze ze 3 lata. A jak dobrze pójdzie, to i z 7. :D

Edited by Hubertius
  • Like 3
Link to comment
Share on other sites

Zależy co dokładnie znaczy "gruz". Długo jeździłem niezawodnym CLK w208, z gazem, niestety rdza okrutnie go wpierdalała. Estetycznie naprawdę gruz, mechanicznie niezawodny, choć pod koniec życia padło prawdopodobnie wspomaganie kierownicy po przy skręcie 90 stopni gasł, a kierownica chodziła jak koło młyńskie, niebezpieczne to było. No ale to był wymarzony model 😉 Dzisiaj na wymarzony model nie stać mnie, a nie wyobrażam sobie pakować ciężkie pieniądze w auto, dzisiaj traktuje auto jako przemieszczacz z punktu A do B, zależy mi na niezawodności, w tym sensie ulepiane gruzy odpadają.

Link to comment
Share on other sites

Jestem zdziwiony, że na takim pułapie cenowym idzie wyrwać coś co nie ma od ciula wady ukrytych i jak tylko wyjedziesz od sprzedawcy masz choinkę na desce.  

33 minuty temu, Spellman71 napisał(a):

Miałem 4

Ile wynosi średnia żywotność? 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

19 minut temu, Spellman71 napisał(a):

Na złocie jestem już 25 % do przodu. - ale to nie jest porada inwestycyjna. Po prostu chodzi o to, żeby inwestować nadwyżki w co się uważa - nawet jeśli to jest alkohol

Czasem te procenty się zwracają : )

 

19 minut temu, Spellman71 napisał(a):


@Ksanti e36 już nie, bo zostały tylko egzemplarze nie zawinięte przez sebixów na drzewach i przystankach, ładne i te przerobione na driftowozy, Więc ceny wyższe, Ale dobrze gruzuje się E46, te z silnikami rodziny M50/M52 ciężko zarżnąć jeżeli nie były przegrzane 5 razy. 

Dobra popatrzyłem na ceny niektórych i rzeczywiście ludzi odkleiło, aby za ponad 20 letni samochód dawać powyżej 20k.

 

Link to comment
Share on other sites

3 minuty temu, Redbad napisał(a):

ależy co dokładnie znaczy "gruz".

Ja to gruzem nazywam samochód tani, do którego nie dokładasz więcej niż to konieczne, aby jeździł, był sprawny i nie generował dakszych kosztów. Staram się wyszukiwać egzemplarze, które są w jak najlepszym stanie i zdały próbę czasu. 

 

5 minut temu, Redbad napisał(a):

A do B, zależy mi na niezawodności,

Tu jest pewien element niepewności, ale jeżeli ma się odrobinę wprawy to pewne rzeczy łatwiej przewidywać. Mieszkam niedaleko centrum dużego miasta na Pomorzu, więc w dużej mierze gdyby coś się stało nieoczekiwanego to ratuje mnie komunikacja. Gruza używam do jazdy wokół komina po mieście. Potrzebuję samochodu często, żeby zawieźć psa do weterynarza, podjechać na plażę, czy babę do lekarza jak się zatnie w kuchni. 

Ważne, żeby nauczyć się takiej granicy, żeby nie kupować egzemplarzy już "zgruzowanych" im mniej rzeźby tym lepiej.

 

6 minut temu, Magos Dominus napisał(a):

Ile wynosi średnia żywotność? 

Trudno powiedzieć, najkrócej jeździłem rok. Najdłużej obecnie 5 lat.  Można założyć, że 2-3 lata.

 

5 minut temu, Ksanti napisał(a):

Dobra popatrzyłem na ceny niektórych i rzeczywiście ludzi odkleiło, aby za ponad 20 letni samochód dawać powyżej 20k.

Wbrew pozorom E36 to dobre auta, tylko zostały skrzywdzone przez los i młodych ludzi. Weszły już do programu BMW Classic, więc wszystko rośnie, szczególnie, że większość dobrych egzemplarzy z wcześniej wymienionych powodów zakończyła żywot. 
W mojej opinii, jak chcesz gruza BMW to E46 2.0 (M52 zdaje się) lub 1.9/1.8 w 5 drzwiach bo tego było najwięcej. Ale gruz BMW to wyższa szkoła jazdy, dużo bardziej ruda tańczy i każdy choć raz próbował bąka zakręcić wokół latarni. 

Ale czasem mam w sobie taką myśl, by sobie kupić na zimę do poślizgania między pachołkami.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

5 minut temu, Spellman71 napisał(a):

u jest pewien element niepewności, ale jeżeli ma się odrobinę wprawy to pewne rzeczy łatwiej przewidywać.

Jak ktoś jeszcze sam sporo umie ogarnąć przy aucie to ok.

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Mój znajomy mechanik robi podobne. Trzyma się tylko reguły żeby zawieszenie, układ kierowniczy i hamulce były sprawne. Opony w miarę świeże i o dziwo długo mu te chrupki wytrzymują. Zazwyczaj idą na żyletki, jak już ruda za bardzo wpierd.... podwozie i się nie da sprzętu wziąć na podnośnik.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

@Spellman71 Dzięki za temat. Jestem właśnie na etapie szukania samochodu i przechodziło mi regularnie przez myśl kupienie "gruza". Auta nie posiadam już długie lata z racji mieszkania w bardzo dobrze skomunikowanym miejscu - do roboty mam 10 minut MPKiem, a do dużych sklepów 3 minuty z buta. Furę brałbym w zasadzie tylko po to, żeby zrobić jakieś większe zakupy, czy podjechać kilkadziesiąt kilometrów do rodzinki, albo wyskoczyć gdzieś na szybko na weekend zamiast jechać pociągiem. 
 

Z racji tego, że na samochodach się nie znam i sprzedający łatwo może mnie zrobić w pręta powiedz proszę na co zwracać szczególną uwagę przy zakupie "gruza". Wiadomo, że na blachę i stan wizualny takich samochodów można do pewnego momentu machnąć ręką, ale są rzeczy mechaniczne, które kompletnie takie auto dyskwalifikują. Na co według Ciebie szczególnie warto zwrócić uwagę kupując taki egzemplarz?

Link to comment
Share on other sites

Jeździsz gruzami tylko po mieście czy ryzykujesz jadąc np nad morze czy w góry? 

13 godzin temu, Spellman71 napisał(a):

Miałem kiedyś swojego klasyka, o którego dbałem bardziej niż o siebie.

Piękne czasy były kiedyś. 

Miałem vw golfa mk1 z 1979 roku i wsadziłem tam sionik 1.8 kjet. Piękna sprawa. 

 

Jeździsz gruzami gdzieś dalej czy tylko wokół komina? 

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

46 minut temu, Lethys napisał(a):

Dzięki za temat. Jestem właśnie na etapie szukania samochodu i przechodziło mi regularnie przez myśl kupienie "gruza". Auta nie posiadam już długie lata z racji mieszkania w bardzo dobrze skomunikowanym miejscu - do roboty mam 10 minut MPKiem, a do dużych sklepów 3 minuty z buta. Furę brałbym w zasadzie tylko po to, żeby zrobić jakieś większe zakupy, czy podjechać kilkadziesiąt kilometrów do rodzinki, albo wyskoczyć gdzieś na szybko na weekend zamiast jechać pociągiem. 

Musiałbyś niestety wziąć ze sobą kogoś zaprzyjaźnionego z wiedzą mechaniczną, bo słowo słowem na forum, a oko okiem. Tzn, mam na myśli, że możemy Ci tu wraz z innymi cała checklistę wypunktować, ale to też nie ma gwarancji, jeśli nie do końca będziesz miał świadomość na co patrzysz. 
Ja przede wszystkim patrzę na blacharkę, szczególnie podłogę progi. Z mojej perspektywy buda musi być obiecująca bo z ruda najgorzej potem dealować. Trudno dostać przegląd jak Ci próg odpada. 
Potem szukam wycieków, jak jest możliwość podjechać za 5 dyszek na kanał to na zawias. Bozia obdarzyła mnie bardzo czułą dupą, więc dużo jestem w stanie powiedzieć z samej jazdy próbnej. Jeśli ktoś zaczyna to ma trudniej, bo np. nie wie jak powinien w danym modelu działać układ kierowniczy, zawieszenie, czy np. sprzęgło.  Auto musi być popularne, żeby była łatwość dostępu części. Najlepiej zrobić listę i objechać kilka podobnych egzemplarzy w okolicy. W przypadku gruza to patrzę też, czy widzę jakąś polską rzeźbię, drutowana elektryka, czy wyposażenie sprawne. Generalnie auto musi mieć jak najmniej rudej, ważny przegląd na moment zakupu jakieś pół roku co najmniej do przodu. Skręcać, jeździć hamować. Im więcej z wyposażenia dodatkowego działa tym milej. Jest dużo też elementów na których można zbijać trochę cenę. Np. niesprawne mechanizmy szyb, albo tylnej wycieraczki. To zwykle kosztuje, a można dobrze zbić cenę. 

Ciężko tak naprawdę wszystko na raz napisać. Gruzowanie też jest trudne, gdy nie masz podstawowej wiedzy mechanicznej  o samochodach, jak są zbudowane właśnie na co zwracać uwagę.- tu warto byłoby mieć kumpla na miejscu - wiadomo każdy kiedyś się zaczynał

Ale kupienie taniego popularnego gruzika do jazdy to tu to tam to jak najbardziej dobra idea. Tylko idea całego nurtu jest właśnie taka, żeby nie zostawiać u mechanika, tylko robić samemu.  Tutaj potrzebny kolega, żeby pomógł wybrać  i realnie ocenić kandydata.

 

41 minut temu, Dowódca plutonu napisał(a):

Jeździsz gruzami tylko po mieście czy ryzykujesz jadąc np nad morze czy w góry? 

To zależy, na dalsze wyjazdy często najmuje coś współczesnego z segmentu dla ludu np, współczesną astrę w kombi. Na spotkania rodzinne biorę sobie nową beemkę 3kę z 2 litrowym dieslem bo i tak widzą nowe hehe bmw - pisałem, że lubię czasem popatrzeć jak się ciotki strofują. Zdarzalo mi się na weekend wziąć suprę, czy mustanga, żeby się przejechać. W zaprzyjaźnionej wypożyczalni już mnie znają i darzymy się sympatią. 

Ale prawidłowa odpowiedź "to zależy" od gruza. Głównie po mieście i okolicach. Golfem byłem ostatnio na wyjeździe na weekend na domek - tak na szybko, jedna duża walizka, mniejsza na psa, pies, baba i weekend w głuszy. A dawnym scenikiem już tak nie bardzo bym jechał więcej niż 100km po okręgu od mojej kwatery głównej.

Edited by Spellman71
dodatek
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

12 minut temu, Anasasan napisał(a):

jak z przeglądami?

Nie mam zaprzyjaźnionego "Pana Henia" któremu daję pięć dych czy coś. Miałem taką stację na uboczu, gdzie jak auto wyglądało że nie jest totalnym śmieciem to nikt problemów nie robił. 
Obecnie mam stację 2 ulice dalej, gdzie pojawiam się często różnymi samochodami, także znajomych nowszymi i starszymi i mnie kojarzą. Zmieniłem bo mi się po prostu nie chciało jeździć na obrzeża aglomeracji. 

Ja jestem zdania to nie chodzi o to, żeby jeździć totalnie trupem, żeby błagać pana diagnostę, tylko jak auto skręca hamuje, ma względnie świeże klocki, nie leje się ciurkiem olej i nie sypie ruda po puknięciu śrubokretem to większość aut przegląd przejdzie. Nigdy nie byłem na przeglądzie np. autem, które na tarczy hamulcowej ma taki parapet, że ptaki karmnik budują z wrażenia. Też z wyciekami, jak silnik brudny, ale z niego się nie leje to też przejdzie. 
Tak jak wspominałem nigdy nie rzeźbilem na sztukę, wolę kocki tomexa założyć za 60 z czujnikiem czy tego typu części niż kleić i drutować i świecić oczami.

Edited by Spellman71
Link to comment
Share on other sites

Gdyby kogoś ciekawiło to tu są zdjęcia moich gruzików. Obecnego Gulfa zrobiłem aparatem, bo akurat miałem pod ręką jak byłem na fuszce. 
Uchował się słynny Scenik od tylnej klapy i Żelazko. 

Jak widać, gruz gruzem, ale nie wyglądały jak totalny kibel, który ma się rozpaść za 5 minut. 

https://ibb.co/pzT2snK

Reszty foty się nie uchowały bo zmieniałem telefon.

Jeśli przechadzałby się tędy moderator to prosiłbym o jakieś może sklejenie postów i z góry przepraszamza double posting. 

Edited by Spellman71
  • Like 6
Link to comment
Share on other sites

On 9/29/2024 at 12:43 PM, Spellman71 said:

Ważne, żeby nauczyć się takiej granicy, żeby nie kupować egzemplarzy już "zgruzowanych"

O tą wiedzę się wszystko rozbija. Z nią, powiesz "przykrość się stała" po stłuczce. Bez niej, samochód może się rozspawać na ćwiartki z powrotem, z konsekwencjami dla zdrowia kierowcy i pasażerów.

 

Po Polsce jeżdżą auta, które nie śniły się producentom (kombi z silnikiem montowanym tylko w coupe), czy auta które z homologacją mają wspólne tylko VIN i papiery. Naprawdę można się przejechać "ostatni raz", jeśli ktoś da się złapać "sprzedawcy".

 

On 9/29/2024 at 12:30 AM, Spellman71 said:

Ważną sprawą jest tu przede wszystkim umiejętność przeprowadzania własnoręcznych napraw.

Jest nie ważna, a krytyczna i kluczowa do takiego hobby.

Pierwszy tysiąc/dwa zostawione u mechanika, bo ktoś nie ma wystarczającej wiedzy czy narzędzi, i koniec "taniej zabawy".

 

On 9/29/2024 at 12:30 AM, Spellman71 said:

jednakże nigdy chińszczyzny typu no name

Nigdy, nigdy chińskich części. Chyba że chcesz szpanować, że wahacz w ręku zegniesz...

Problemem są miejsca, które chińskie podróby oferują jako oryginały.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, Kespert napisał(a):

Bez niej, samochód może się rozspawać na ćwiartki z powrotem, z konsekwencjami dla zdrowia kierowcy i pasażerów.

Prawda, były takie sprawy, że ktoś przez to zginął. 

 

2 godziny temu, Kespert napisał(a):

Po Polsce jeżdżą auta, które nie śniły się producentom (kombi z silnikiem montowanym tylko w coupe), czy auta które z homologacją mają wspólne tylko VIN i papiery. Naprawdę można się przejechać "ostatni raz", jeśli ktoś da się złapać "sprzedawcy".

Pełna zgoda, chociaż swap nie jest rzeczą złą jak jest zrobiony po bożemu. Jak widzisz przewody i kable ciągnięte na opak to zły znak.

 

2 godziny temu, Kespert napisał(a):

Pierwszy tysiąc/dwa zostawione u mechanika, bo ktoś nie ma wystarczającej wiedzy czy narzędzi, i koniec "taniej zabawy".

Ja patrzę na to tak, że jak ktoś się trochę interesuje, czy podpatrzył to tu to tam i go to kręci w jakiś sposób, czy inny relaksuje to może sobie chrupka na próbę kupić. Najwyżej będzie te 2 tysiące w plecy. Czasem na inne rzeczy więcej się wydaje. 

 

2 godziny temu, Kespert napisał(a):

Nigdy, nigdy chińskich części. Chyba że chcesz szpanować, że wahacz w ręku zegniesz...

Myślę, że jest tu miejsce na anegdotkę. Mam znajomka co ma taki sklepik, a'la małą hurtownię motoryzacyjną. Przyjeżdżają do niego taksówkarze często: 

Dialog realny, tylko tam część  zmieniona i ceny z powietrza.

-Dzień Dobry Poproszę Wahacz do Chrupka
- Dzień dobry 500 zł firmy X, zdaje się, że ta firma produkuje też oryginały z logo producenta. Chyba, że szukamy coś taniej. 
- Panie A można coś taniej? 
- Mogę Panu dać zamiennik dobrej firmy Y za 350
- Kurde, trochę drogo, a nie da nic taniej? 
- No mogę Panu dać za 240 takiej firmy oni robią zamienniki do wszystkiego tanie pod włosko brzmiącą nazwą. 
- .... a nie dałoby się coś jeszcze urwać? 
- No mogę Panu chińczyka bez marki ściagnąć za 120, na jutro by byl. Ale to na Pana odpowiedzialność. 
- O to super! A to pojeździ, prawda? PRAWDA?
-...

No i co taki sprzedawca ma odpowiedzieć.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

37 minutes ago, Spellman71 said:

Jak widzisz przewody i kable ciągnięte na opak to zły znak

Jak zobaczyłem z tyłu bębny a z przodu tarcze z wersji 90km, przy silniku bodajże 230km, to się nieomal nogą przeżegnałem... 😕 

37 minutes ago, Spellman71 said:

Ja patrzę na to tak, że jak ktoś się trochę interesuje, czy podpatrzył to tu to tam i go to kręci w jakiś sposób, czy inny relaksuje to może sobie chrupka na próbę kupić.

Hobby jak każde inne - ma sporo zalet transportowych, zajmuje sporo czasu jak każde, ma relatywnie niewielkie koszty (koszt gruza to często ułamek kosztu profesjonalnego roweru, na przykład).

Dobry wpis, aby ludziom pokazać pewne możliwości.

41 minutes ago, Spellman71 said:

No i co taki sprzedawca ma odpowiedzieć

- Klauzula sumienia, nie sprzedam.

- Z takimi kupcami, nie chcę mieć nic do czynienia - jedźcie do konkurencji

- ale wie pan, że ubezpieczenie to wykryje po wypadku?

 

Poważniej, to jednak jest klient niepożądany. Zysku z niego niewiele, problemów - sporo.

Niestety - wielu ich...

  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

Godzinę temu, Kespert napisał(a):

Poważniej, to jednak jest klient niepożądany. Zysku z niego niewiele, problemów - sporo.

Tak, szczególnie jak się coś rozleci po chwili. 

 

Godzinę temu, Kespert napisał(a):

Jak zobaczyłem z tyłu bębny a z przodu tarcze z wersji 90km, przy silniku bodajże 230km, to się nieomal nogą przeżegnałem... 😕 

No tak, wszystko musi iść analogicznie, Bym powiedział Swap do dokończenia :D 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.