Jump to content

Moja teraźniejszość a wkrótce może historia


Recommended Posts

Witam wszystkich tu obecnych. Przyszedł czas na krótka historię. Liczę na rady zwłaszcza osób, które mają na koncie dłuższe związki.
Niedługo będzie 5 lat jak jestem w związku z tego ponad 3 wspólnego mieszkania. Już w początkowej fazie poznawania mówiliśmy sobie - ślub może hen hen kiedyś tam oraz to, że żadne z nas nie chce mieć dzieci. No i tak mijały lata i dziś zaczynamy coraz bardziej odczuwać, że nasz związek jest "przechodzony". Nadal jest w nim szacunek zrozumienie ale nasze życie coraz bardziej przypomina mieszkanie współlokatorów a nie pary. Dziewczynę mam konkretną - znaczy się co jej nie odpowiada to mówi mi wprost. Nie wali fochów, nie robi cichych dni tylko mi mówi nad czym powinniśmy popracować.


Tak się składa, miałem już 2 rozmowy w przeciągu roku, że ona dalej tak tego nie widzi. Że według niej jak tak dalej pójdzie rozstaniemy się prędzej czy później. W głębi duszy się z nią zgadzam bo też widzę, że idzie to w złym kierunku, jednak nie potrafię określić z czego to wynika - może tak zwykle jest gdy ludzi nie łącza dzieci czy coś więcej? Nie wiem.. W jej słowach czuć pewien żal ale nie ma obwiniania mnie czy siebie. Otwarcie mówi, że sami sobie na to zapracowaliśmy i jeśli chcemy coś zmienić to trzeba zacząć działać. Z jej strony to dzialanie jest - z mojej go nie ma - nawet nie potrafię otwarcie z nią porozmawiać jak ja to widzę. Czuję, że ma rację ale nie wiem jak to odkręcić i czy w ogóle się da. Zaczynamy już patrzec na siebie prawie, że jak na brata czy siostrę - jest uczucie ale nie takie jak w związku. Jeszcze trochę i będziemy spać w dwóch łóżkach.

 

Widząc to zaczynam czuć co się świeci. Z jednej strony jak to często bywa człowiek sobie myśli e tam najwyżej będę sam i zero problemów. Jednak najczęsciej tęsknimy za tym czego nie mamy. Rozstaniemy się pobędziemy sami i człowiek zatęskni za związkiem. Tyle, że ja będę już wtedy pod 40kę a może i po. Jestem na tym forum od ładnych paru lat i czytam posty regularnie. Wnioski są następujące - rozstając się z nią w tych czasach mając tyle lat co mam pozostanie mi bycie samemu albo z kimś zaburzonym. Nie napawa to optymizmem zwłaszcza, że dziewczyna jak na obecne czasy mogę śmiało napisać po staroświecku - można z nią konie kraść. Łatwo jest podjąć decyzję o rozstaniu gdy jest jakaś afera - zdrada itp. My ogólnie się dogadujemy, mieliśmy i mamy podobne cele ale coś idzie nie tak. Druga sprawa to dawno dawno temu też zaliczyłem rozstaniemy po 5 latach i co by nie mówić - przywiązanie do drugiej osoby jest i teraz mam w głowie co może mnie czekać jak już kurz opadnie.


Piszę ten post bo ostatnio z ust dziewczyny padło " musimy wrócić do tematu i podjąć decyzję czy idziemy w te czy we wte". Widzę, że ona chce walczyć i jej zależy. Mi też tylko sam nie wiem czy ta walka za rok czy dwa nie skończy się fiaskiem.Może ktoś z was przechodził podobne historie i podzieli się jak to się zakończyło. Pozdro

Link to comment
Share on other sites

Z moich przemyśleń to faktycznie trzeba się liczyć z tym, że po rozstaniu o kobietach trzeba zapomnieć. Z resztą zdaje się że wdzisiejszych czasach nie mają one i tak nic do zaoferowania - to tylko obciazenie (kiedys rodzily dzieci). Teraz media spolecznosciowe i niezaleznosc materialna spowodowaly ze poszukuja tylko powierzchownej przyjemnosci, konkuruja z mezczyznami a w takich warunkach nie da sie niczego budowac. Sam jestem w podobnej sytuacji w pustym związku. Przemyślałem to i tak mi wygodniej byle za bardzo mnie nie wkurzała. Jak sobie pomyślę że miałbym się z tym obcym szrotem wycierać to generalnie faktycznie lepsze jakieś hobby, choć wiem ze wielu się w tym lubuje. Droga ciężka bo nie do tego jesteśmy zaprogramowani jako ludzie ale co zrobić, taka planeta.

A co oboje rozumiecie pod pojęciem że chcecie coś z "tym" zrobić? Czy ona przypadkiem nie ma na myśli ślubu (bo przecież pozadania się nie negocjuje i tego już nie bedzie)?

  • Like 3
Link to comment
Share on other sites

22 minuty temu, ManBehindTheSun napisał(a):

Tyle, że ja będę już wtedy pod 40kę a może i po. Jestem na tym forum od ładnych paru lat i czytam posty regularnie. Wnioski są następujące - rozstając się z nią w tych czasach mając tyle lat co mam pozostanie mi bycie samemu albo z kimś zaburzonym.

Niezły stereotyp. 

Skąd wyniosłeś takie przekonania? 

Z domu czy z grona znajomych? 

 

Zaburzone są już laski 20letnie a Ty martwisz się na zapas jakimiś bzdurami co mnie wybacz ale bardzo śmieszy 😁

 

Ja widzę same możliwości po 40stce a Ty same przeszkody. 

 

Zmień mindset. 

I weź tą swoją kobietę w obroty. 

Wprowadź w życie jakieś emocje. 

Złap ją za cycki jak gotuję obiad czy sprzedaj mocnego klapsa w dupę jak będzie wychodziła z domu do pracy. Tak w ostatnim momencie jak już będzie za progiem mieszkania. Zamknij szybko drzwi i zostaw ją z czerwonym dupskiem samą 😁😂

 

Za dużo monotonii pewnie u was. 

Nuda. 

 

  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

18 minut temu, Dowódca plutonu napisał(a):

Niezły stereotyp. 

Skąd wyniosłeś takie przekonania? 

Z domu czy z grona znajomych

Możliwe, że nie mam racji. Weź jednak pod uwagę to co napisałem. Nie mam w planach dzieci więc wszelkie te które je planują odpadają. Druga sprawa nie oszukujmy się mając 40 lat czy lepiej nie ma co się spodziewać szału z drugiej strony. Nie mam na myśli przelotnych znajomości bo to można sobie ogarnąć mając i 60 lat. W pozostałych kwestiach pewnie masz rację - z biegiem czasu nuda się wdaje do każdego związku. Tu akurat mogę powiedzieć o sobie - nie jestem typem gościa którego przykład dajesz i pewnie nigdy nie będę.

 

33 minuty temu, Brat Przemysław napisał(a):

A co oboje rozumiecie pod pojęciem że chcecie coś z "tym" zrobić? Czy ona przypadkiem nie ma na myśli ślubu (bo przecież pozadania się nie negocjuje i tego już nie bedzie)?

Ślubu nie ma na pewno bo ten temat nieraz poruszaliśmy i mówiła że to tylko kwit i niepotrzebnie wydana kasa. Inna kwestią jest czy mówi to dopasowując się do mnie bo moje zdanie jest takie samo od początku. Myślę że chodzi jej o to o czym pisał Dowódca Plutonu. Zabicie jakoś tego życia ala współlokator. Tylko są chyba pewne granicę po których ciężko wrócić do prawidłowego stanu rzeczy. Pożądanie kiedyś było z czasem wygasło i weź tu na nowo coś wymyśl. Dać się da tylko proste to nie jest.

Link to comment
Share on other sites

Godzinę temu, ManBehindTheSun napisał(a):

Niedługo będzie 5 lat jak jestem w związku z tego ponad 3 wspólnego mieszkania. Już w początkowej fazie poznawania mówiliśmy sobie - ślub może hen hen kiedyś tam oraz to, że żadne z nas nie chce mieć dzieci. No i tak mijały lata i dziś zaczynamy coraz bardziej odczuwać, że nasz związek jest "przechodzony".

Słyszałem ciekawą teorię ostatnio. Jeżeli chcesz zrozumieć w jaki sposób związki widzą kobiety, to spójrz sam na to jak traktujesz swojego pracodawcę i jak on traktuje Ciebie. Dajmy na to pracujesz 2 lata w firmie, dobrze wypełniasz swoje obowiązki, starasz się itd., ale nadal nie ma podwyżki/awansu i słyszysz od szefa: "może za rok, może za dwa lata". Pojawia się naturalnie potrzeba zmiany pracy. Dla kobiety takim awansem w związku zazwyczaj jest ślub. Potem kolejny awans to dzieci. Tak to zazwyczaj działa. Jeżeli ona tego nie dostanie, to po prostu pójdzie szukać kogoś kto wg niej jej to da. Dla niej to działa dokładnie tak, jak dla faceta etat. Nie radzę patrzyć na to co ona mówi w kwestii ślubu/dzieci itd., bo może mówić to co Ty chcesz usłyszeć. Program biologiczny jest nieubłagany, jeżeli ona jest teraz po 30-stce to cuda się będą działy. 

 

Godzinę temu, ManBehindTheSun napisał(a):

Dziewczynę mam konkretną - znaczy się co jej nie odpowiada to mówi mi wprost. Nie wali fochów, nie robi cichych dni tylko mi mówi nad czym powinniśmy popracować.

Brzmi to dobrze. Większość kobiet z którymi ja się zetknąłem, albo nie mówiła nic, albo był nagły wybuch wszystkich możliwych pretensji. 

 

39 minut temu, Dowódca plutonu napisał(a):

Za dużo monotonii pewnie u was. 

Nuda. 

Dokładnie tak może być. Ja bym też na Twoim miejscu zaczął od złamania schematu. Zabierz ją np. w ramach niespodzianki gdzieś na weekend, zmieńcie otoczenie - inaczej też wam się będzie rozmawiało. Myślę, że jakieś wyjście z tej sytuacji jest. Na pierwszy rzut oka czytając Twój post widać, że można wyjąć przysłowiowe jaja ze słoika i trochę o to zawalczyć. 

Edited by Orkan1990
  • Like 5
Link to comment
Share on other sites

Sam się przyjaźnię z kobietą już jakieś 15 lat (mniej więcej). Mieliśmy jeden duży dramat, po którym nie gadaliśmy 2 lata około, zero kontaktu i później wybaczyliśmy sobie i od tamtej pory jest super w każdym aspekcie. Ja powiem tak. Związki miałem dłuższe i krótsze. Natomiast rozumiem to, co mówisz, że kobieta utrzymuje pewien poziom, jest konkretna i tak dalej. Może przyjaźń na całe życie to nie jest wcale najgorsze rozwiązanie. Związek seksualny nie ma prawa się nie przejeść z czasem. Ruchanie jednej kobiety, którą znasz na wylot, a ona zna Ciebie w końcu nudzi, habituacja, spadek hormonów miłości i tak dalej. Jestem zdania, że tego nie da się uniknąć. 

 

Tylko w przyjaźni możesz się zatrzymać bez dzieci, bez zobowiązań, tylko wnosząc siebie do relacji. Taka jest prawda. W związku seksualnym i tak dalej jest dobrze, dopóki się ustala i realizuje pewne cele i należy kobietom obiecywać, kłamać i możliwie najmniej realizować :) Przykra prawda o tym świecie, zdradzę Ci ją. Każdy na tym świecie jest sam, w strefie między uszami. I nikt i nic tego nie zmieni, ani nie przyniesie ukojenia. 

 

Problem rozumiem, bo sam kiedyś miałem dobrą kobietę, ale nie chciałem dzieci w ogóle, chemia spadła i postanowiłem to skończyć. Uważam, że to było uczciwe z mojej strony i nie byłem chociaż wobec siebie hipokrytą. A co zrobisz to Twoje konsekwencje. Nigdy nie ma idealnie dobrego wyjścia, tylko zgniły kompromis. Całe życie, w każdym obszarze tak wygląda. Czy to dotyczy związków, czy pracy, czy czegoś innego. 

  • Like 4
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

@ManBehindTheSun Ok po pierwsze dobrze, że napisałeś tego posta - znaczy, że jest nadzeija, ale..

 

Czytając Twój post wydaje mi się, że sam postanowiłeś sobie urżnąć jaja.

 

Bracie tam jest tyle gadania w stylu:

Ona powiedziała,

Ona uważa

Ona jest konkretna

i na koniec puenta jak nie ona to samotność i jak żyć.

 

Wisienką na torcie jest po 40 to tylko do piachu..

 

@Dowódca plutonu dobrze gada, nie wiesz o czym piszesz, ale po kolei.

 

W telegraficznym skrócie jest chujowo, ale po co odchodzić zmieniać - boję się być sam.

 

Postawiłeś samicę na piedestale.

Nie ma nic co ty myślisz, co możesz zmienić i co chcesz robić.

Nie ma emocji to i niewiasta nie wie co czuje.

 

Weź się za siebie - hobby, ćwiczenia, nowy cel - nowa misja życia, gdzie kobieta będzie dodatkiem a nie celem.

Zabierz ją na jakiś wariacki wyjazd - weekend i upij zruchaj.

Zacznij być facetem w domu.

Robimy to, idziemy tam.

Spróbuj - nie masz nic do stracenia - tylko nie rób jednego ślub albo dzieciak.

 

Co do życia po 40.

Jeżeli nie jesteś spasionym Januszem albo Sebiksem - ćwiczysz, dbasz o siebie, masz hobby (kilka), cel i zasoby to nie jest tak źle.

 

Przeczytaj mój post - byłem z kobietą 15 lat młodszą (ona do tej pory myśli, że róznica była tylko 10 lat). Do momentu jak trzymałem ramę i nie przeszdłem w tryb zakładania rodziny i poświęcenia się, że może czas na zakładanie rodziny, ustatkowanie się wejście w Matrixa było ok. Tylko wszedłem w ten tryb, skończyły się emocje i niewiasta przeszła w tryb ruchadła.

 

Problem jest w Tobie i to ty masz być Panem sytuacji i losu.

Zacznij od siebie odkryj co chesz w życiu - i zacznij to robić. Porzuć myślenie bez niej będe sam, tragedia.

Idąc tą drogą dalej i tak wiadomo jak się to skończy raczej szybciej niż później.

Powodzenia.

 

  • Like 4
Link to comment
Share on other sites

Dogadujecie się i macie i mieliście wspólne cele. Powiedz jakie macie cele?

Jeżeli kiedyś ustaliliście że nie chcecie dzieci, to musisz jej zapytać co dokładnie oznacza "w te lub we wte"? Chodzi tylko o formalizację w małżeństwo czy jednak odezwała jej się biologia i chce dziecko.

Ile ona ma lat?

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, Dowódca plutonu napisał(a):

 Zmień mindset. 

I weź tą swoją kobietę w obroty. 

Wprowadź w życie jakieś emocje. 

Złap ją za cycki jak gotuję obiad czy sprzedaj mocnego klapsa w dupę jak będzie wychodziła z domu do pracy. Tak w ostatnim momencie jak już będzie za progiem mieszkania. Zamknij szybko drzwi i zostaw ją z czerwonym dupskiem samą 😁😂

 

 

@Dowódca plutonu to zadziała tylko wtedy, kiedy Ona nie ma już innej wizji przyszłości, bez Niego.

 

U mnie było wszystko o czym piszecie, większość rad z forum stosowałem w życiu nawet o nich nie widząc. Robiłem to automatycznie, emocje, wyjazdy, klapsy itp. a i tak nie utrzymało to kobiety przy mnie. Dlaczego? Bo nie chciała już ze mną być. Dlaczego nie chciała być? Ona sama tego nie wie, i najlepsze jest to, że ja też nie wiem. Nawet dziecko nie przeszkadzało. 

 

9 minut temu, Robert kosmosu napisał(a):

Nie ma ognia, wypaliło się czyli next. Chyba, że masz taką obawę przed samotnością i zero opcji na znalezienie kolejnej, że nie masz odwagi skończyć. Albo nuda i rutyna, albo kolejna i nowe emocje. Ty wybierasz.

 

@Robert kosmosu Też tak uważam 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, ManBehindTheSun napisał(a):

W głębi duszy się z nią zgadzam bo też widzę, że idzie to w złym kierunku, jednak nie potrafię określić z czego to wynika - może tak zwykle jest gdy ludzi nie łącza dzieci czy coś więcej?

Chłopie, rozpędź się i walnij barana w ścianę. Jakbyście mieli dzieci to i tak to nic nie pomoże, nawet kredyt was nie zwiąże. O ślubie nie wspominam bo to jest jedna wielka kpina.

 

3 godziny temu, ManBehindTheSun napisał(a):

Z jednej strony jak to często bywa człowiek sobie myśli e tam najwyżej będę sam i zero problemów. Jednak najczęsciej tęsknimy za tym czego nie mamy. Rozstaniemy się pobędziemy sami i człowiek zatęskni za związkiem. Tyle, że ja będę już wtedy pod 40kę a może i po. Jestem na tym forum od ładnych paru lat i czytam posty regularnie. Wnioski są następujące - rozstając się z nią w tych czasach mając tyle lat co mam pozostanie mi bycie samemu albo z kimś zaburzonym

Tak naprawdę mówisz o sobie ale używasz słów typu człowiek, albo mówisz "o nas" mówiąc tęsknimy tworząc sobie projekcję że wszyscy tak mają. Otóż nie. Ty nigdy się przez ten sufit nie przebiłeś, ty się boisz być sam i wolisz być w gówniany związku niż być samemu. 

 

Jesteś w miarę zadbany? Jesteś ogarnięty i cokolwiek posiadasz? Masz dobry geny? Jeśli na wszystkie pytania odpowiedź brzmi tak to ograniczenia są tylko w twojej głowie. Sam sobie wmawiasz że to się nie uda czyli tworzysz samospełniającą się przepowiednie.

 

Ja mam bardzo mocno wyjebane bo wiem że żadna kobieta w niczym mi nie pomoże, jedynie jest w stanie zaoferować cipkę i urodę, trochę przyjemnego towarzystwa o to wszystko. U ciebie już się wali i o co ty chcesz walczyć? Pani skończył się haj hormonalny już dawno, pamiętaj że ludzie żyli ze sobą przez całe życie tylko przez warunki jakie panowały, Nie mieli innego wyjścia co moim zdaniem jest smutne. Ty chcesz ten schemat powtarzać w czasach pełnej wolności związkowej. Andrzej to jebnie. 

 

Pewnie przez te wszystkie lata trochę się zmisiowałeś, ja jestem po trzydziestce a odrzucam Panny około 20 roku życia jeśli mi coś nie pasuje, chociaż czasami same się pchają do mnie na noc, po prostu mam swoje zasady i wolę wieczór spędzić sam niż z osobą której nie szanuje a nawet nią gardzę pomimo młodego wieku i urody, a z taką jedną nawet bardzo fajnie mi się gadało, jeden fakt z jej życia przekreślił ją w moich oczach i poczułem się tylko zawiedziony.

 

Stan domyślny mężczyzny to samotność i musisz ją polubić, inaczej widzisz desperacko próbujesz ratować tonący okręt, niewiele brakuje żebyś poszedł z nim na dno zamiast rzucić go w niepamięć i spierdalać szalupą czym prędzej. 

 

Kiedy ostatnio poznałeś nowych ludzi? Umiesz odnaleźć się w nowym towarzystwie i zbudować tam swoją dostojną pozycję? Czy to w pracy czy wśród nowo poznanych znajomych, nieważne. Musisz emanować własną wartością i budzić respekt, do tego być fajny i ciekawym człowiekiem. Ty dobrze wiesz że tego ci brakuje bo się ulokowałeś w ciepłym kurwidołku z kobietą, wiesz że teraz będzie ci ciężko kogokolwiek znaleźć właśnie z tego powodu. Z tego samego powodu twoja kobieta zaczyna mieć rozterki bo zrobił się z ciebie miś a nie mężczyzna. 

 

Dam sobie rękę uciąć że moja diagnoza jest trafna, ona nie ma być przyjemna tylko prawdziwa. Nie będę cię oszukiwał, tak to widzę z mojej pozycji.

3 godziny temu, ManBehindTheSun napisał(a):

Otwarcie mówi, że sami sobie na to zapracowaliśmy i jeśli chcemy coś zmienić to trzeba zacząć działać. Z jej strony to dzialanie jest - z mojej go nie ma - nawet nie potrafię otwarcie z nią porozmawiać jak ja to widzę.

Ona zrzuca swoje znudzenie twoją osobą między innymi na ciebie, widzisz te gadanie "o nas"? "My sobie zapracowalismy"? 

 

Może ją po prostu znudziłeś, myślałeś że tak będzie wiecznie a to nieprawda, poza tym ona widzi że jako facet jesteś bierny co sam przyznajesz, seks jeszcze u was istnieje czy tylko taka pańszczyzna odpierdalana dwa razy w miesiącu? Zdajesz sobie sprawę że jesteś na pozycji proszącej czyli z góry przegranej? To tobie zależy a nie jej, nie podejmujesz działania boisz się że coś spierdolisz i wolisz żeby kobieta cię wyręczyła. 

 

Ja w takiej sytuacji bym powiedział to się decyduj bo mi się ten stan rzeczy przestaje podobać, widzę że nasz związek zmienił się na gorsze i albo będzie po staremu albo narciarz. Tylko że ty musisz sam coś stanowić bo na chwilę obecną to pani ci powie narciarz. I tak będzie i tak musi być więc nie przedłużaj agonii i porozmawiaj z nią szczerze. Pewnie łapie Cię stres na samą myśl, bo wiesz że zostaniesz sam.

  • Like 4
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, ManBehindTheSun napisał(a):

Piszę ten post bo ostatnio z ust dziewczyny padło " musimy wrócić do tematu i podjąć decyzję czy idziemy w te czy we wte". Widzę, że ona chce walczyć i jej zależy. Mi też tylko sam nie wiem czy ta walka za rok czy dwa nie skończy się fiaskiem.Może ktoś z was przechodził podobne historie i podzieli się jak to się zakończyło. Pozdro

Zależy Wam obojgu ale na czymś lekko innym.

Ona ma imperatyw biologiczny a Ty się obudziłeś z zauroczenia i się wahasz.

 

Decyzja jest Twoja, konsekwencje też.

 

Strach przed samotnością lub innym dyskomfortem nie jest dobrym doradcą, nigdy nie dowiesz się czy dobrze wybrałeś.

 

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

43 minuty temu, Imiennik napisał(a):

Chłopie, rozpędź się i walnij barana w ścianę. Jakbyście mieli dzieci to i tak to nic nie pomoże, nawet kredyt was nie zwiąże. O ślubie nie wspominam bo to jest jedna wielka kpina.

 

Tak naprawdę mówisz o sobie ale używasz słów typu człowiek, albo mówisz "o nas" mówiąc tęsknimy tworząc sobie projekcję że wszyscy tak mają. Otóż nie. Ty nigdy się przez ten sufit nie przebiłeś, ty się boisz być sam i wolisz być w gówniany związku niż być samemu. 

 

Jesteś w miarę zadbany? Jesteś ogarnięty i cokolwiek posiadasz? Masz dobry geny? Jeśli na wszystkie pytania odpowiedź brzmi tak to ograniczenia są tylko w twojej głowie. Sam sobie wmawiasz że to się nie uda czyli tworzysz samospełniającą się przepowiednie.

 

Ja mam bardzo mocno wyjebane bo wiem że żadna kobieta w niczym mi nie pomoże, jedynie jest w stanie zaoferować cipkę i urodę, trochę przyjemnego towarzystwa o to wszystko. U ciebie już się wali i o co ty chcesz walczyć? Pani skończył się haj hormonalny już dawno, pamiętaj że ludzie żyli ze sobą przez całe życie tylko przez warunki jakie panowały, Nie mieli innego wyjścia co moim zdaniem jest smutne. Ty chcesz ten schemat powtarzać w czasach pełnej wolności związkowej. Andrzej to jebnie. 

 

Pewnie przez te wszystkie lata trochę się zmisiowałeś, ja jestem po trzydziestce a odrzucam Panny około 20 roku życia jeśli mi coś nie pasuje, chociaż czasami same się pchają do mnie na noc, po prostu mam swoje zasady i wolę wieczór spędzić sam niż z osobą której nie szanuje a nawet nią gardzę pomimo młodego wieku i urody, a z taką jedną nawet bardzo fajnie mi się gadało, jeden fakt z jej życia przekreślił ją w moich oczach i poczułem się tylko zawiedziony.

 

Stan domyślny mężczyzny to samotność i musisz ją polubić, inaczej widzisz desperacko próbujesz ratować tonący okręt, niewiele brakuje żebyś poszedł z nim na dno zamiast rzucić go w niepamięć i spierdalać szalupą czym prędzej. 

 

Kiedy ostatnio poznałeś nowych ludzi? Umiesz odnaleźć się w nowym towarzystwie i zbudować tam swoją dostojną pozycję? Czy to w pracy czy wśród nowo poznanych znajomych, nieważne. Musisz emanować własną wartością i budzić respekt, do tego być fajny i ciekawym człowiekiem. Ty dobrze wiesz że tego ci brakuje bo się ulokowałeś w ciepłym kurwidołku z kobietą, wiesz że teraz będzie ci ciężko kogokolwiek znaleźć właśnie z tego powodu. Z tego samego powodu twoja kobieta zaczyna mieć rozterki bo zrobił się z ciebie miś a nie mężczyzna. 

 

Dam sobie rękę uciąć że moja diagnoza jest trafna, ona nie ma być przyjemna tylko prawdziwa. Nie będę cię oszukiwał, tak to widzę z mojej pozycji.

Ona zrzuca swoje znudzenie twoją osobą między innymi na ciebie, widzisz te gadanie "o nas"? "My sobie zapracowalismy"? 

 

Może ją po prostu znudziłeś, myślałeś że tak będzie wiecznie a to nieprawda, poza tym ona widzi że jako facet jesteś bierny co sam przyznajesz, seks jeszcze u was istnieje czy tylko taka pańszczyzna odpierdalana dwa razy w miesiącu? Zdajesz sobie sprawę że jesteś na pozycji proszącej czyli z góry przegranej? To tobie zależy a nie jej, nie podejmujesz działania boisz się że coś spierdolisz i wolisz żeby kobieta cię wyręczyła. 

 

Ja w takiej sytuacji bym powiedział to się decyduj bo mi się ten stan rzeczy przestaje podobać, widzę że nasz związek zmienił się na gorsze i albo będzie po staremu albo narciarz. Tylko że ty musisz sam coś stanowić bo na chwilę obecną to pani ci powie narciarz. I tak będzie i tak musi być więc nie przedłużaj agonii i porozmawiaj z nią szczerze. Pewnie łapie Cię stres na samą myśl, bo wiesz że zostaniesz sam.

Twoja diagnoza jak to zwykle bywa jest po części prawdziwa po części błędna. Między jednym poważnym związkiem a drugim byłem 8 lat sam. W międzyczasie były jakieś tam przelotne znajomości ale podobnie jak napisales miałem je w dupie. A bo za niska a bo za wysoka a bo ma nie taki wzrok itp. Także to nie jest tak że moje życie to ciągle szukanie tej jedynej bo bez niej się nie da. Raczej dłużej żyłem sam sobie jak z kimś bo z pierwsza mimo 5 lat związku nie mieszkałem. I schemat był wlasnie odwrotny. To im zależało a mi powoli coraz mniej. Panna potrafiła do mnie jechac na weekend 300 km a ja w tym czasie 3/4 dnia dlubalem sobie przy komputerze bo się popsuł. Wierzyłem po zdaniach znajomych że chlopie ona cie nigdy nie zostawi taki jesteś zajebisty no skąd. No i się zdziwiłem. Dala przyslowiowego kopa😉 Z tą mija podobny czas i schemat zaczyna się powtarzać. Z tą różnicą, że tamta nie powiedziała nic i się rozstała a ta chociaż mówi, że coś jej nie pasuje. Stąd niejako i ten post nauczony jako doświadczeniem. Dziś mieszkamy razem ale przychodzi weekend i z racji hobby mnie nie ma. Dziewczyna z początku coś marudziła aby spędzać razem więcej czasu ale powoli macha na to ręką. Ja widzę co się świeci żal mi tego związku ale jestem bierny i nie robię nic. Licząc, że samo się naprawi. A się nie naprawi. Z tym że sobie wmawiam, że z kimś innym się nie uda - racja. Ale mimo, że BS to nie wyrocznia czytam posty ludzi którzy po długich związkach wchodzą na rynek matrymonialny i co? Jest płacz i zgrzytanie zębów a nie krzyk zadowolenia. Z resztą widzę po swoich znajomych jak to wygląda. Oczywiście jak wszędzie są i wyjątki.

35 minut temu, icman napisał(a):

Zależy Wam obojgu ale na czymś lekko innym.

Ona ma imperatyw biologiczny a Ty się obudziłeś z zauroczenia i się wahasz.

 

Decyzja jest Twoja, konsekwencje też.

 

Strach przed samotnością lub innym dyskomfortem nie jest dobrym doradcą, nigdy nie dowiesz się czy dobrze wybrałeś.

 

Żebyś wiedział. Pewnie są silniejsze instynkty od założenia będąc dwudziestoparo latka "nie będę chciała dzieci".

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, Imiennik napisał(a):

Stan domyślny mężczyzny to samotność i musisz ją polubić, inaczej widzisz desperacko próbujesz ratować tonący okręt, niewiele brakuje żebyś poszedł z nim na dno zamiast rzucić go w niepamięć i spierdalać szalupą czym prędzej. 

Dokładnie - lepiej jak najszybciej pokochać samotność i nauczyć się ją wykorzystywać. Najgorsze jest to, że jako ludzie mamy skłonność do tworzenia sobie więzenia w głowie i zakładania, że jest tylko jeden dobry scenariusz, który możemy zrealizować a wszystko inne jest na pewno gorsze. Kiedy nie wiesz co robić: postaw siebie, swoje dobro i swoje potrzeby na pierwszym miejscu. Np. Ty nie chcesz dzieci ona chce - rozstajecie się. Na dłuższą metę lepsze jest to niż życie w hipokryzji. 

 

Do 40-stki zostało mi trochę ponad 5 lat i zakładam, że te 5 lat wykorzystam na zarabianie kasy i na swój rozwój. Masę rzeczy można zrobić będąc samemu, o których wielu gości w toksycznych związkach może zapomnieć bo myszka zabroni. Kobiety będą dodatkiem i nic więcej. Była mi na odchodne powiedziała: "Pewnie znajdziesz jakąś 30-letnią siksę jak będziesz miał 40 lat." - może miała rację, a jak nie znajdę to mam nadzieję, że będę się dobrze bawił. W miarę dobrze wykorzystana samotność w której sam wyznaczasz sobie cele potrafi być lepsza niż średni albo słaby związek z jakąś przypadkową, niezbyt dopasowaną kobietą. 

Edited by Orkan1990
  • Like 2
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

46 minut temu, Orkan1990 napisał(a):

"Pewnie znajdziesz jakąś 30-letnią siksę jak będziesz miał 40 lat." -

Zawsze mówię że trzeba się uczyć od kobiet.

To był pewnie taki rozstaniowy przytyk jak dobrze rozumiem, że niby coś poniżającego że sobie weźmiesz młodszą xD

 

Widzisz jaką radę Ci dała? Się nie czaj i zarywaj spokojnie nawet do 25 jak będziesz chciał albo i niżej, co to jest 10 lat różnicy? Ja w takiej lub podobnej rozpiętości miałem starsze i młodsze, ale młodsze lepsze ;)

Młodszej wystarczy podpowiedzieć jak polerować berło i będzie chodziła jak błyskawica :D

Co Cię obchodzi opinia jakiejś starej dupy z którą żyć się nie da, weź sam się zastanów.

46 minut temu, Orkan1990 napisał(a):

Najgorsze jest to, że jako ludzie mamy skłonność do tworzenia sobie więzenia w głowie i zakładania, że jest tylko jeden dobry scenariusz, który możemy zrealizować a wszystko inne jest na pewno gorsze

To nie my tylko programowanie społeczne, zobacz co się w bajkach wmawia a co się w sądach odpierdala, mój kolega po 2 rozwodach ma prawie 3 etaty xD I nic poza tym, mieszka na wynajmie, 2 razy dał się wyjebać jak ministrant dla księdza. Oczywiście z jednego małżeństwa i drugiego po 2-3 dzieci jakoś xD a 50 r.ż. się zbliża. Pozdrawiam wszystkich pragnących rodziny z polką w Polsce haha

 

Ja jestem urodzonym nonkonformistą i zawsze miałem gdzieś co mi mówią, ewentualnie przytakuje jak nie chce mi się w realu z debilami kłócić. 

 

Mam coś w tej stopce pod moim postem, najgorzej jest się prosić o związek i ratować coś co zdechło tylko leci siłą pędu. Samotność to stan domyślny - to jest ten wybór, między samotnością a związkiem, zmiana bez jakiegoś ciężaru bo tak naprawdę nie straciliśmy, tylko nie udało się zyskać, a zwykle są zawsze jakieś fajnie spędzone chwile, inaczej ja pierwszym spotkaniu by się skończyło.

 

Kobieta to dodatek, mężczyźni bez kobiet przeżyją, oczywiście dopóki wszyscy nie umrą, ale kobiety bez mężczyzny nie dadzą rady i zginą w inny sposób niż ze starości. To mężczyźni tworzą wszystkie udogodnienia zatem trzeba sobie zdać sprawę co się ma między nogami z być tym mężczyzną a nie pizdeczką proszącą się o relacje.

 

 

Oczywiście wiele okazji do pukania bardzo interesownych pań stracicie, chyba że będziecie nawijać makaron na uszy. Blachary szybko wyczuwają że tutaj dużo krwii nie da się wyssać i się ulatniają, w sumie śmieci same się wynoszą.

Godzinę temu, ManBehindTheSun napisał(a):

Dziewczyna z początku coś marudziła aby spędzać razem więcej czasu ale powoli macha na to ręką. Ja widzę co się świeci żal mi tego związku ale jestem bierny i nie robię nic. Licząc, że samo się naprawi. A się nie naprawi. Z tym że sobie wmawiam, że z kimś innym się nie uda - racja. Ale mimo, że BS to nie wyrocznia czytam posty ludzi którzy po długich związkach wchodzą na rynek matrymonialny i co? Jest płacz i zgrzytanie zębów a nie krzyk zadowolenia. Z resztą widzę po swoich znajomych jak to wygląda. Oczywiście jak wszędzie są i wyjątki.

Co było kiedyś to nie dotyczy tego tematu, wiadomo że doświadczenia wpływają na człowieka ale tutaj już gadamy o konkretnym przypadku bo przeszłości nie zmienisz. 

Dobrze że masz wiadomość że samo się nic nie zrobi więc to jest po części też twoja decyzja, bo brak decyzji po części też nią jest.

 

Czytasz posty ludzi którzy się zasiedzieli i wypadli z obiegu, związek im się rozpadł bo po prostu poczuli ciepły kurwidołek, może mają za mało testosteronu I są zbyt mało męscy, przestali pociągać kobietę i tak to wygląda. Dlatego później ciężko jest im cokolwiek zdziałać, widać pełno takich odpadów na grupach na Facebooku typu poznajmy się czy coś, lubię te grupy zawsze mam bekę jak patrzę na te mordy januszowe albo grażynowe. 

 

Jeśli jesteś zadbany, wygadany, znasz się na czymś ciekawym potrafisz zainteresować kogoś swoją osobą, rozmową i tak dalej no to pozostaje działać. Pewność siebie poczucie wartości i do przodu, do tego trochę poczucia humoru i cały ogrom dystansu do tego zjebanego świata, bo nic się nie stanie jak jakaś głupia cipa powie ci spierdalaj ;)

Edited by Imiennik
  • Like 5
Link to comment
Share on other sites

27 minut temu, Imiennik napisał(a):
Godzinę temu, Orkan1990 napisał(a):

"Pewnie znajdziesz jakąś 30-letnią siksę jak będziesz miał 40 lat." -

Zawsze mówię że trzeba się uczyć od kobiet.

To był pewnie taki rozstaniowy przytyk jak dobrze rozumiem, że niby coś poniżającego że sobie weźmiesz młodszą xD

 

Widzisz jaką radę Ci dała? Się nie czaj i zarywaj spokojnie nawet do 25 jak będziesz chciał albo i niżej, co to jest 10 lat różnicy? Ja w takiej lub podobnej rozpiętości miałem starsze i młodsze, ale młodsze lepsze ;)

Młodszej wystarczy podpowiedzieć jak polerować berło i będzie chodziła jak błyskawica :D

Co Cię obchodzi opinia jakiejś starej dupy z którą żyć się nie da, weź sam się zastanów.

Pełna zgoda, tu nawet nie o to chodzi, że jakoś specjalnie mnie to obchodzi, ale pokazuje to jak one myślą zbliżając się do ściany - facet koło 40-stki w teorii będzie załadowany zasobami więc warto z ich punktu widzenia celować w ten target. Także ta 40-stka nie powinna w ogóle przerażać, to dla kobiet starzenie się się jest zazwyczaj bardziej bezwzględne. 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

7 godzin temu, ManBehindTheSun napisał(a):

Jeszcze trochę i będziemy spać w dwóch łóżkach.

Co w tym złego?

Jak już nie raz pisałem my tak śpimy.

 

4 godziny temu, Robert kosmosu napisał(a):

Nie ma ognia, wypaliło się czyli next.

Tak, tylko, że ten cykl trzeba by powtarzać co 2-3 lata bo tyle trwa "ogień".

To błędne koło w którym wiele osób płci obojga się zatraciło i nie potrafią zbudować trwałego związku lecz ciągle gonią za hajem czy tam ogniem, jak narkomani, jak chomiki w kołowrotku.

  • Like 6
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

Dostałeś aż dwie (jedna to było pewnie widocznie dla Ciebie za mało) jasne i klarowne informacje.

Zalecałbym atak wyprzedzający po pierwszej rozmowie, ale teraz to już w sumie nie ma czego wyprzedzać. 

 

Jeszcze tak spytam, jakie wy macie wspólne cele? Często widzę taki zlepek słów, gdy czytam racjonalizacje zajebistości w doborze partnerów, którzy właśnie mają się rozstawać. Jakie można mieć z kobietą wspólne cele skoro nie macie dzieci? Nie daj boże firmy.

Oboje lubicie jajecznice na śniadanie? Proszę wyjaśnij co was tak zespala poza iluzją bliskości i związku 

Link to comment
Share on other sites

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.