Anonim_z_berlina Posted November 28 Share Posted November 28 Witam wszystkich. Chciałbym podzielić się swoją historią. Może wydawać się nieprawdopodobna, ale to wszystko wydarzyło się naprawdę i zostawiło głęboki ślad w moim życiu. Mam na imię Szymon, mam 35 lat i samotnie wychowuję mojego 7-letniego syna, Franka. W ciągu ostatnich trzech lat moje życie zmieniło się nie do poznania. Ale zacznijmy od początku. Nie miałem łatwego dzieciństwa. Chociaż wychowywałem się z obojgiem rodziców, atmosfera w domu była daleka od normalności. Ojciec był alkoholikiem, który wracał codziennie pijany. Pamiętam, jak bił moją matkę, jak jej głowa uderzała o kaloryfer. Zniszczone żyrandole w domu to była norma – ojciec trafiał w nie, kiedy w złości się zamachnął. Po kilku latach przemoc fizyczna ustała, ale matka nie poradziła sobie z przeszłością. Zaczęła pić, wpadła w depresję. Miała próby samobójcze, które – jak się później dowiedziałem – zdarzały się już zanim poznała mojego ojca. Tak wyglądało moje dzieciństwo. Wiele Wigilii spędzałem na oddziałach psychiatrycznych, odwiedzając matkę. Jako młody dorosły rzuciłem studia i wyjechałem za granicę, żeby uciec od wszystkiego. Trafiłem do Holandii, gdzie pracowałem w szklarni. Przyszedł przypływ gotówki, a z nim imprezy, alkohol i inne używki. Wtedy pojawiła się Basia. Była starsza ode mnie o siedem lat i od razu zawróciła mi w głowie. Po pół roku znajomości oświadczyłem się, a 18 sierpnia 2012 roku wzięliśmy ślub. Przez lata walczyliśmy o dziecko. Bezskutecznie. Trafiliśmy nawet do kliniki niepłodności. Gdy już niemal straciliśmy nadzieję, stał się cud. Franek przyszedł na świat 18 listopada 2017 roku. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Życie jednak nie oszczędzało nas. W 2020 roku, w święta Bożego Narodzenia, Basia wyczuła guz w piersi. Diagnoza była druzgocąca: potrójnie ujemny rak piersi, genetyczny BRCA1, co oznacza że syn mógł go odziedziczyć. Przeszła ciężkie leczenie, które trwało ponad rok, ale w końcu rak zniknął. Zaczęliśmy wracać do normalności, choć strach towarzyszył nam przy każdej wizycie kontrolnej. Potem przyszedł rok 2023. Wracaliśmy samochodem z urlopu świątecznego, zaraz 2 stycznia, ugryzłem kanapkę i połamałem sobie jedynkę – cały ząb. Wydawałoby się, że to drobnostka, ale wtedy powiedziałem do Basi: „To zły znak. Ten rok będzie przejebany.” Jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo miałem rację. Kilka tygodni później najpierw zerwał kontakt z ojcem, jeszcze później z matką. Za długo by opowiadać co się wydarzyło. Później słyszałem od rodziny, że matka wpadła znowu w alkohol. Zaniepokoiło mnie to, ale miałem na głowie urodziny Franka i Basi, więc odłożyłem sprawę na później. Kiedy jednak matka nie złożyła życzeń ani Frankowi, ani Basi, coś we mnie pękło. To do niej niepodobne. 8 grudnia 2023 roku policja weszła do mieszkania mojej matki. Znaleźli ją i jej nowego męża martwych. Ściany i podłogi w mieszkaniu były całe we krwi. Sprawa od razu została zakwalifikowana jako zabójstwo, a policja do dziś nie udzieliła mi żadnych szczegółów. Pogrzeb odbył się 18 grudnia. Nie miałem nawet czasu, żeby się tym przejmować, bo… 14 lutego 2023 roku dostaliśmy wyniki badań Basi. Diagnoza: nawrót raka. Dziewięć guzów w głowie, jedna zmiana na płucach. Los znowu uderzył nas obu. Basia była załamana, ale przede wszystkim bała się o Franka. Jak 6-latek miał sobie z tym poradzić? Nie poddałem się. Nie spałem całe noce, czytałem, szukałem pomocy. Chciałem, żeby Basia trafiła do Charité w Berlinie – jednego z najlepszych szpitali na świecie. Tam trzeba było czekać kilka tygodni na pierwszą wizytę, ale udało mi się załatwić termin w dwa dni na co Onkolog nie dawał mi rządnych szans. W ciągu tygodnia miała zrobione wszystkie badania i zaczęła leczenie. Ja natomiast na temat tego rodzaju raka wiedziałem już wszystko. Leczenie działało, ale było bardzo agresywne. Basia miała osłabioną odporność. W maju zaczęła kaszleć, pojawiła się gorączka, problemy z oddychaniem. 8 maja trafiliśmy na izbę przyjęć. Po wielu godzinach badań i czekania Basia została przeniesiona na oddział pulmonologiczny. Kilka dni później jej stan się pogorszył. Trafiła na OIOM, a potem wprowadzono ją w śpiączkę farmakologiczną. 22 maja lekarze zadzwonili do mnie z informacją, że zostało jej kilka godzin życia. Zdążyłem do niej dojechać i pożegnać się. Trzymałem ją za rękę, gdy 23 maja o 12:27 jej serce przestało bić. Najtrudniejsze było powiedzenie Frankowi, że mama odeszła. Minęło kilka miesięcy. Franek radzi sobie zaskakująco dobrze – jest świetnym uczniem, szybko uczy się czytać i pisać. Ja staram się być silny dla niego, ale wciąż zmagam się z nałogami z którymi nie potrafię sobie poradzić. Śledztwo w sprawie śmierci matki dalej trwa, do dzisiaj nie wiem co się wydarzyło. Czy to nie za dużo jak na jedną osobę? Mam tylko 35 lat i nie potrafię już się cieszyć z niczego. Zamówiłem sobie nawet amplituner Denon + głośniki Elac co kosztuje ponad 50 tys złotych. Dzisiaj przyszło. Zamiast cieszyć się z muzyki to tylko łzy mi lecą i wszystko jest do dupy. Pozdrawiam. 2 2 10 Link to comment Share on other sites More sharing options...
SzatanK Posted November 28 Share Posted November 28 Nie potrafię sobie wyobrazić co czujesz i ogromnie Ci współczuję. Nie jestem w Twoich butach i nie wiem co mądrego napisać ale niezależnie od wszystkiego pozostań twardy w tym wszystkim. Zerwij z nałogami - wylecz się z nich by Twój syn nie przesiąkł negatywnymi wzorcami. Spróbuj również jakieś formy psychoterapii, może spotkaj się z kilkoma ludźmi od tego rodzaju problemów? I najważniejsze - zadbaj o siebie w środku bo tam musisz szukać swej własnej naprawy. Jeszcze raz Ci ogromnie współczuję starty, obowiązku i wszystkiego ale co by nie mówić możesz być z siebie dumny bo, jednak idziesz na przód nawet jeśli się potykasz. Trzymam za Ciebie kciuki! 2 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Spokojnie Posted November 28 Share Posted November 28 37 minut temu, Anonim_z_berlina napisał(a): Czy to nie za dużo jak na jedną osobę? Mam tylko 35 lat i nie potrafię już się cieszyć z niczego. To dużo na jedną osobę, ale znam niestety gorsze przypadki. Co nie zmienia faktu, że mega Ci współczuję, bo historia niezbyt ciekawa. 39 minut temu, Anonim_z_berlina napisał(a): ale wciąż zmagam się z nałogami z którymi nie potrafię sobie poradzić. Czy odnośnie nałogów nie myślałeś, aby skorzystać z pomocy specjalistów? 39 minut temu, Anonim_z_berlina napisał(a): Zamówiłem sobie nawet amplituner Denon + głośniki Elac co kosztuje ponad 50 tys złotych. Dzisiaj przyszło. Zamiast cieszyć się z muzyki to tylko łzy mi lecą i wszystko jest do dupy. Bo szczęścia się nie kupi, to pozorna chwilowa radość. Wydaje mi się, że przy takim combo jakie przeżyłeś, powinieneś jednak skorzystać z pomocy specjalistów. Link to comment Share on other sites More sharing options...
thyr Posted November 28 Share Posted November 28 (edited) Dzis rozmawialem z kolega z pracy ktoremu w podobny sposob odeszla zona ( najbardziej pozytywna osoba jaka poznalem w zyciu ) . Chlop zostal z malym dzieckiem i powoli zaczyna stawac na nogi . Wspolczuje wam obu , co za coorevski swiat nas otacza . Edited November 28 by thyr 2 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Spokojnie Posted November 28 Share Posted November 28 37 minut temu, thyr napisał(a): Dzis rozmawialem z kolega z pracy ktoremu w podobny sposob odeszla zona ( najbardziej pozytywna osoba jaka poznalem w zyciu ) . Chlop zostal z malym dzieckiem i powoli zaczyna stawac na nogi . Wspolczuje wam obu , co za coorevski swiat nas otacza . Ja się dowiedziałem jakiś czas temu, że mam wśród swoich znajomych osobę, której przez błąd lekarza (wygrana sprawa w sądzie) zmarła żona przy porodzie. Tak jak piszesz, jedna z najbardziej pozytywnych osób jakie znam, ale ja go poznałem już "po", czyli pozbierał się i układa sobie życie. Mega pozytywna i autentyczna osoba. 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Dzingolo Posted November 28 Share Posted November 28 (edited) "Nie ucz mnie życia Bo nie wypada Daj mi tu pożyć trzymaj się z dala Bolesna sprawa żegnałem swoja mamę A 5 dni później żegnałem swego tatę Odeszli razem przegrali z rakiem Byłbym bogaty gdyby łzy były na wagę Dziś drogowskazem będę dla innych Czapka i dresy nie zrobią cię prawilnym Musisz być silny hartować ducha Bo kiedyś po twych bliskich tez przyjdzie kostucha W podróż wyruszam i jestem z tego dumny Bo 6 rok nie wbijam gwoździ do swej trumny Jestem rozumny lub po prostu kumaty Chronos od początku spisuje nas na straty Lecz nie wypada marnować tego życia Chlanie mordo nie zaliczasz do picia Ziarno było pierwsze nim obrosły pola Ziemia byłą matką plus jej dobra wola Szkoda ze to wszystko w życiu jest tak krótkie Nim się obejrzymy to na stypie pija wódkę" Zwrotka episaz utworu Wsparcie, przeczytaj, posłuchaj. Mnie podnosi na duchu... Za parę dni chowam Tatę Edited November 28 by Dzingolo 2 2 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Spokojnie Posted November 28 Share Posted November 28 (edited) 25 minut temu, Dzingolo napisał(a): Mnie podnosi na duchu... Za parę dni chowam Tatę Trzymaj się Brachu. Ja kurde się wkurzyłem jak ojciec mi wręczył testament parę lat temu, teraz wykupił ubezpieczenie... Niby człowiek wie, niby się przygotowuje, a i tak finalnie jest zaskoczony. Ja jeszcze czekam, ale też doceniam ten czas. Kurde, melancholijny temat się zrobił, ale może i dobrze. Ostatnio tez byłem na pogrzebie młodego człowieka ledwo po 50, daje sporo do myślenia, zwłaszcza w kontekście "problemów" które wydaje nam się mieć, nagle ich ranga z 8/10 spada do 2/10. Edited November 28 by Spokojnie 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Kiroviets Posted November 28 Share Posted November 28 Straszne tragedie w dodatku w tak krótkim czasie. Współczuję Byku. 1 godzinę temu, Anonim_z_berlina napisał(a): Śledztwo w sprawie śmierci matki dalej trwa, do dzisiaj nie wiem co się wydarzyło Państwo z kartonu, za które kilku dzbanów tutaj chce się bić i pozostałych by w siatki łapało...🤷 3 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Dzingolo Posted November 28 Share Posted November 28 (edited) Teraz wiem co czują rodziny, co ofiarami są jebanego Sebusia lub tego gnoja z Arteona. Trzymam sie razem z autorem. Bedzie dobrze, blizny na duszy pozostaną ale damy radę Edited November 28 by Dzingolo 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
DOHC Posted November 28 Share Posted November 28 Rzeczywiście historia z tych naprawdę grubego kalibru. Boli, bo musi boleć coś takiego, ale masz syna, którego wychowanie jest Twoją misją. Jak nawijał Karramba w utworze Dla Ciebie Synu - "Ty jesteś moim światłem, w brudnym kanale nazywanym światem". 2 Link to comment Share on other sites More sharing options...
ulex Posted November 28 Share Posted November 28 Bardzo Ci współczuję ale masz dla kogo żyć, MUSISZ zerwać nałogami i przekazać dziecku dobre wzorce wiem, że łatwo się mówi ale czas leczy rany.Masz dopiero 35 lat drugie tyle przed Tobą walcz o siebie i dziecko. 2 Link to comment Share on other sites More sharing options...
smerf Posted November 28 Share Posted November 28 6 godzin temu, Anonim_z_berlina napisał(a): Franek radzi sobie zaskakująco dobrze – jest świetnym uczniem, szybko uczy się czytać i pisać. Ja staram się być silny dla niego, ale wciąż zmagam się z nałogami Dziecko sobie radzi, a ty trwasz w nałogach? Może czas coś zmienić? Ludzie przychodzą i odchodzą, jesteśmy tu na chwilę i może to dobrze z jednej strony bo są pewnie ciekawsze miejsca niż to. Link to comment Share on other sites More sharing options...
zuckerfrei Posted November 28 Share Posted November 28 Z Berlina? 6 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Anonim_z_berlina Posted December 1 Author Share Posted December 1 Ogólnie rzecz biorąc, myślałem pójść do specjalisty czy na terapię. W sumie dalej nad tym myślę, ale wbrew pozorom to nie jest takie proste. Niestety muszę pozostać anonimowy ze względu na syna. Nie wierzę, że takie rzeczy nie dojdą do odpowiednich urzędów. A tutaj w Berlinie takie rzeczy są bardzo drogie. Tak wiem, kupiłem sobie sprzęt audio za grube pieniądze. Ale to w jakim stanie psychicznym byłem w ostatnim czasie posunęło mnie do zbyt pochopnej decyzji. Nie stać mnie teraz na to poprostu, a ostatnie dni spędziłem płacząc w poduszkę i analizując wszystko co się wydarzyło. Podnoszę się teraz z kolan i zawalczę o siebie teraz, żeby być jeszcze lepszym człowiekiem i jeszcze lepszym ojcem. Jest mi nadal niesamowicie ciężko i wiem że bez terapii się nie obejdzie, ale ten początek muszę jeszcze udźwignąć sam. W sumie zawsze musiałem robić wszystko sam, nikt mi w życiu ani razu nie pomógł. Mam już teraz jakiś plan w głowie i zobaczymy jak będzie. Wiem że to największe wyzwanie w moim życiu, bo jednak przy tym co mnie spotkało i dodatkowo uzależnienie od kokainy, amfetaminy i alkoholu będzie zajebiscie kurwa ciężko. zawsze może być gorzej, bo mogę stracić syna, dobytek, firmę i wylądować na ulicy. Będę chciał pisać bloga albo coś w tym stylu z każdego dnia walki ze samym sobą. Macie jakieś pomysły w jaki sposób to zrobić? Chce to zrobić anonimowo w Internecie, dlatego że będę potrzebował wsparcia poprostu ludzi, bo w świecie realnym nie mogę liczyć niestety na nikogo. Jest o co walczyć. Trzymajcie kciuki Panowie. 2 Link to comment Share on other sites More sharing options...
calltoaction Posted December 1 Share Posted December 1 Wiesz, że możesz umówić się na psychoterapie przez internet w Polsce i odbywać spotkania online. Jeżeli zarabiasz w euro to godzina będzie Cię max kosztować z 50e Jeżeli wydałeś impulsywnie hajs na sprzet to bym go sprzedał i zadbał o siebie a nie zbędne zabawki. Link to comment Share on other sites More sharing options...
Anonim_z_berlina Posted December 1 Author Share Posted December 1 Jak sprzedam to niesamowicie dużo na tym stracę, a to mnie jedynie pociągnie w dół. Jeśli będę musiał sprzedać to sprzedam. Narazie będę się starał tego uniknąć. z tą psychoterapią online to jest bardzo dobry pomysł, napewno spróbuje, dzięki dzięki za szczerą opinię/krytykę/radę, naprawdę doceniam. wydaje mi się że trafiłem w odpowiednie miejsce, czyli tą społeczność. Czytając niektóre tematy i problemy niektórych kolegów (nie mam na celu nikogo obrażać) tutaj to niestety trochę zwątpiłem, ale wydaje mi się że jak sam będę pisał o swoich to surowo ocenicie i szczerze doradzicie. Link to comment Share on other sites More sharing options...
Jan III Wspaniały Posted December 1 Share Posted December 1 Bardzo Ci współczuje. Masz syna dla którego musisz żyć, postaraj się być jak najlepszym ojcem, żeby nie powielić błędów rodziców - wydaje mi się, że terapia w Twoim przypadku to konieczność. Dużo wytrwałości! Link to comment Share on other sites More sharing options...
Hubertius Posted December 1 Share Posted December 1 W dniu 29.11.2024 o 00:56, zuckerfrei napisał(a): Z Berlina? Przestań. xD Link to comment Share on other sites More sharing options...
zuckerfrei Posted December 1 Share Posted December 1 21 minut temu, Hubertius napisał(a): Przestań Ja tylko pytam. 58 minut temu, Anonim_z_berlina napisał(a): tą psychoterapią online to jest bardzo dobry pomysł, napewno spróbuje, dzięki Ja ostatnio korzystałem z porady prawnej online. Jestem poza Polską. To działa. Więc pewno i taka usługa istnieje. Link to comment Share on other sites More sharing options...
Pejo Posted December 1 Share Posted December 1 Współczuję i trzymam kciuki, że poukladasz Sobie wszystko jak będziesz chciał. Jeśli mogę podsunąć pomysł to zacznij od książek i audycji na YouTube, a po zdobyciu trochę wiedzy możesz wejść w psychoterapię. Pierwsze spotkania z psychologiem/psychoterapeutą to tylko Twoje narzekanie i wyrzucanie z Siebie złości. Jeśli masz kogoś kto Cię wysłucha i nie oceni, do tego ma trochę wiedzy i doświadczenia związanego z psychologią (dodatkowy atut), to efekt będzie ten sam co terapia. Materiałów jest mnóstwo, spróbuj nazwać sam dla Siebie Swoje problemy i szukaj materiałów na ten temat. Postaraj się zrozumieć co działo się z Tobą w dzieciństwie i postaraj się ocenić obiektywnie otoczenie w którym przebywałeś. Wtedy kilka odpowiedzi pojawi się same. Potem możesz poszukać pomocy na zewnątrz. Masz syna, ale nadal to Ty jesteś najważniejszy. Silny Tata to wsparcie dla dziecka i na chwilę obecną to jest ważne. Mieszkasz w Berlinie, jeśli mówisz dobrze po niemiecku to możesz pójść na kasę chorych do psychiatry i wspomóc się lekami. Niemcy mają też dobrze rozwiniętą psychiatrię, pomyśl o pobycie na oddziale. Państwo wspiera ludzi w podobnych sytuacjach i napewno uzyskasz pomoc dla Siebie i syna, trzeba tylko popytać o instytucje, której się tym zajmują. Zbuduj silnego Siebie , a reszta spraw i problemów stanów się łatwiejsza i znacznie się od Ciebie "odbijać". Powodzenia Bracie 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Sky Posted December 1 Share Posted December 1 3 godziny temu, Anonim_z_berlina napisał(a): Będę chciał pisać bloga albo coś w tym stylu z każdego dnia walki ze samym sobą. Macie jakieś pomysły w jaki sposób to zrobić? Na forum jest opcja bloga, lub jak chcesz osobna dedykowana platformę do blogów to może być np. Wordpress.com 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
la tormenta Posted December 1 Share Posted December 1 (edited) Myślę, że reszta braci dała Ci już dobre rady. Od siebie tylko dodam jako osoby która ma ojca wysokofunkcjonującego alkoholika i sama wpadła w sidła nałogów, że zerwanie z nałogiem/gami powinno być jednym z twoich priorytetów. Osoby których rodzice są uzależnieni mają o wiele większe szanse na nałóg, a myślę, że wystarczy Ci już nieszczęść i zatracanie się syna w tym gównie, byłoby już ciosem którego mógłbyś nie udźwignąć, trzymaj się powodzenia. Jeszcze odchodząc od wątku, jako nowy użytkownik to możesz nie rozumieć skąd te śmieszki z Berlina, więc Ci wyjaśnię xD Otóz na tym forum był bardzo osobliwy użytkownik, który obsesyjnie wręcz zakładał tematy o męskich szczękach, byciu tzw czadem, normikiem i flepiarzem. Przez niektórych nazywany żartobliwie profesorem z Berlina, przez jednych kochany drugich znienawidzony, ale definitywnie odbił swoje piętno na tym forum. Edited December 1 by la tormenta . 1 Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts