Jump to content

Ponad dekada codziennego rozwoju osobistego – rezultaty i wnioski ratujące i zmieniające życie (bardzo długo)


Recommended Posts

13 minut temu, Strusprawa1 napisał(a):

Ale dobry wpis - BUMP!


Dzięki ;) jest on tak długi, że ostatnie czego się spodziewam to tego, żeby poszedł on "viralowo". Cieszę się, że chociaż jedna osoba coś z tego wyniesie.

💪

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

32 minutes ago, Messer said:

#7 Jak najszybciej znajdź wiarę w coś wyższego niż Ty sam. Jeżeli nie będziesz żył jakimiś aspektami religijnymi/wiary, to masz trzy opcje – rzucenie się i uwielbienie/obrażanie się na: materialność (pieniądze, kobiety), czy drugi aspekt: posiadania racji, pychy, zdolności, intelektu. Ewentualnie trzecia opcja (najgorsza): miks tych dwóch. Oznacza to, że zaczynasz jako człowiek się uwsteczniać i zamieniać w coraz bardziej agresywne, pretensjonalne, narzekające i coraz bardziej wyczerpane tą planetą, zwierzę. Wiara powinna być jednym z najważniejszych filarów życia – to nie przypadek, że najlepsi sportowcy świata, gdzie liczy się skrajne poświęcenie i wytrwałość, są prawie zawsze wierzący. To nie przypadek, że największe religie kładły taki nacisk najpierw na wiarę, a dopiero potem na świat.

 

Ja nie mam żadnych potrzeb religijnych albo ogólnie transcendencji. Ja po prostu tego nie czuję i nie rozumiem jak można w coś wierzyć. Nie zgadzam się dalszą argumentacją, że bez wiary stanę się zwierzęciem. Najlepsi sportowcy świata są wierzący bo przeważnie nie grzeszą inteligencją. Raczej nie prowadzą rozważań na temat bytu i sensu swojego istnienia a przyjmują wiarę jako gotową odpowiedź. Tak jest łatwiej niż stworzyć własną odpowiedź. Oni zajmują się sportem i wydawaniem pieniędzy a nie filozofią. 

 

35 minutes ago, Messer said:

#5 Dźwigaj ciężary. To nie są puste słowa. Kiedy zacząłem dźwigać REGULARNIE – mój poziom energii, samopoczucia i satysfakcji z życia eksplodował. Kiedy ćwiczyłem co jakiś czas, tych efektów nie było. Owszem, po przysiadach erekcja zrobiła się twardsza na 2-3 dni, ale to tyle, te benefity szybko znikały. Najlepiej – robimy ćwiczenia wielostawowe, czyli -przysiady, martwe ciągi, wyciskanie z klatki, żołnierskie, zarzuty/rwanie siłowe/ power clean etc – ma to być podstawa treningu. Na siłę i masę pracujemy w zakresie około 5-ciu powtórzeń. 1-3 powtórzenia – działają na wzrost siły, ale nie masy – nie rób tego jako początkujący, bo możesz zrobić z siebie kalekę, naucz się najpierw dźwigać poprawnie – jeżeli nie wiesz jak dźwigać, sprawdź czy Alan Thrall czy chłopaki ze Starting Strenght (YouTube) już tego nie wyjaśnili. Powyżej 8 powtórzeń, to jest cardio i trening, jeżeli nie jesteś sterydziarzem i zupełnym poczatkującym (na tych działa wszystko), jest nonsensowny. 8-10 powtórzeń można zaakceptować na małe partie, jak np. szyję, ewentualnie brzuch, czy jako osoba zaawansowana balansujesz określonym poziomem stresu, bo progresja liniowa przestała już działać. Jeżeli będziesz regularny z treningiem, podziękujesz mi później. Poświęć dziesiątki godzin na dopracowanie każdego elementu techniki i dowiedz się w perfekcyjnym stopniu, co masz robić – nie liczy się, że w ogóle dźwigasz, tylko JAK dźwigasz.

 

Dźwigaj i łysiej. Od siłowni się łysieje. 

 

Dużo tekstu i porad napisałeś. Jest tego tak dużo, że zastosowanie ich w życiu faktycznie wymaga pewnie z dekady. 

 

Ja już jestem sceptyczny co do wszelkich mądrości i porad jak żyć. Jednemu pomoże, innemu nie. To co uleczy jednego, przyprawi o ból głowy innego. 

 

  • Like 1
  • Haha 1
Link to comment
Share on other sites

@Messer, znakomity post. Ale jest tam parę fragmentów, do których aż wypada się dłużej odnieść, bo gdy (moim zdaniem) ktoś je weźmie za bardzo do siebie, to sobie zrobi bardziej krzywdę, a nie tzw. sukces ;) 

Odniosę się do tego w osobnym poście, bo na to zasługują.

  • Like 4
  • Thanks 1
Link to comment
Share on other sites

Też uważam, że wpis jest bardzo dobry i motywujący jednak:

 

Godzinę temu, Messer napisał(a):

Ten problem popełniła również @ViolentDesires, gdy napisała więcej o swoim życiu (mam bezpośrednie potwierdzenie, że ona nie kłamała i faktycznie jest kobietą z najwyższej ligi) czy @SanktiMagistri, który ponoć został zlokalizowany w rzeczywistości i uszkodzono mu mienie na dużą kwotę.

Jeżeli na każdym kroku musisz anonimom z Internetu udowadniać, że jesteś Napoleonem lub królową Anglii, to tak naprawdę nie jesteś Napoleonem ani angielską królową. Tym bardziej, że w kuluarach krążą plotki, iż widzialo ją kilka osób i ona według tych osó wcale 10/10 nie jest. Dawali jej w granicach 7-8/10, czyli i tak całkiem wysoko, a ona się na okropnie wnerwiała XD

 

Może jak się podrasuje makijażem i w odpowiednim świetle, to wtedy może się komuś wydawać, że 10/10 jest. Nie mniej jednak trzeba wziąć w nawias fakt, że kobiety wyżej dupę mają niż srają, a wiele z nich ma rys narcystyczny mimo posiadanych kompleksów.

  • Like 3
  • Thanks 3
Link to comment
Share on other sites

6 minut temu, Krugerrand napisał(a):

Jeżeli na każdym kroku musisz anonimom z Internetu udowadniać, że jesteś Napoleonem lub królową Anglii, to tak naprawdę nie jesteś Napoleonem ani angielską królową. Tym bardziej, że w kuluarach krążą plotki, iż widzialo ją kilka osób i ona według tych osó wcale 10/10 nie jest. Dawali jej w granicach 7-8/10, czyli i tak całkiem wysoko, a ona się na okropnie wnerwiała XD

 

Może jak się podrasuje makijażem i w odpowiednim świetle, to wtedy może się komuś wydawać, że 10/10 jest. Nie mniej jednak trzeba wziąć w nawias fakt, że kobiety wyżej dupę mają niż srają, a wiele z nich ma rys narcystyczny mimo posiadanych kompleksów.


Uwierz mi - to nie jest prawda. Odsyłam w moim temacie do fragmentu o rozpaczliwym przekonaniu świata, żeby kogoś zniszczyć (sekcja końcowa o zazdrości).

Ja teraz też mogę powiedzieć, że widziałem <wstaw nick użytkownika>, który zataczał się pod sklepem i podrywał menelicę. To nie znaczy, że to jest prawda. Btw - ja wielokrotnie byłem robiony w życiu: prawiczkiem, impotentem, homoseksualistą czy czymś podobnym - z reguły odnoszącym się do seksualności. Z reguły o tym, że jestem homo dowiadywałem się od znajomych, którzy mi o tym donosili, że ponoć tak jest. Jedna znajoma tak mnie znienawidziła, że obgadała nawet mnie przed swoją mamą. Dosłownie.

Uwierz mi, że VD nie jest 7/10. Nie wiem jak mam to inaczej Ci udowodnić, ale VD naprawdę to nie jest to, co wymyślili o niej inni. Musisz (albo nie) uwierzyć mi na słowo, że ta plotka nie jest prawdziwa. Jej zdjęcia nie wyciekły do rzeczywistości i to, co rozsyłali ludzie, to fake i to nie ona.

A jeżeli ktoś ma problem z narcyzmem, to może jest to utrapieniem dla świata, jednak nie naszą sprawą jest to roztrząsać.

 

21 minut temu, Obliteraror napisał(a):

@Messer, znakomity post. Ale jest tam parę fragmentów, do których aż wypada się dłużej odnieść, bo gdy (moim zdaniem) ktoś je weźmie za bardzo do siebie, to sobie zrobi bardziej krzywdę, a nie tzw. sukces ;) 

Odniosę się do tego w osobnym poście, bo na to zasługują.


Ok, skoro tak uważasz. Z chęcią przeczytam do czego się odniesiesz. ;) 

Link to comment
Share on other sites

52 minuty temu, RealLife napisał(a):

Dźwigaj i łysiej. Od siłowni się łysieje. 

 

Dużo tekstu i porad napisałeś. Jest tego tak dużo, że zastosowanie ich w życiu faktycznie wymaga pewnie z dekady. 

 

Ja już jestem sceptyczny co do wszelkich mądrości i porad jak żyć. Jednemu pomoże, innemu nie. To co uleczy jednego, przyprawi o ból głowy innego. 

Po pierwsze to zależy od genów. 

Po drugie lepiej być chudym szczypiorem czy też mieć trochę siły? To słaba wymówka, że się łysieje.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Godzinę temu, RealLife napisał(a):

Dźwigaj i łysiej. Od siłowni się łysieje. 

 

Dużo tekstu i porad napisałeś. Jest tego tak dużo, że zastosowanie ich w życiu faktycznie wymaga pewnie z dekady. 

 

Ja już jestem sceptyczny co do wszelkich mądrości i porad jak żyć. Jednemu pomoże, innemu nie. To co uleczy jednego, przyprawi o ból głowy innego. 

10 minut temu, Strusprawa1 napisał(a):

Po pierwsze to zależy od genów. 

Po drugie lepiej być chudym szczypiorem czy też mieć trochę siły? To słaba wymówka, że się łysieje.


Łysieje się przede wszystkim od sterydów. Dlatego sterydziarze są najczęściej łysi.

Tutaj rozmawiają specjaliści i udowadniają, że to jest fałsz.
 



Osobiście nie wiem skąd te informacje przeciekają. Już tyle dziwnych informacji o dźwiganiu słyszałem, ze każdy ma jakąś do tego obiekcję. Mam nadzieję, że nie dojdziemy do mitu 30g białka na posiłek. :D 

Jeżeli chodzi o dowód anegdotyczny - można popatrzeć np. na włosy zawodowych fighterów, którzy muszą dźwigać i to jest ich praca. Ci ludzie najczęściej mają pełne włosy, może czasem norwood 1. Paddy Pimblett, cały narybek z Dagestanu, Charles Oliveira, Poatan. Może nawet aktorzy dawnych lat - Bruce Lee, Jean Claude van Damme, Chuck Norris. To są wszyscy ludzie z włosami, a nabici to oni byli. 

Z tego co czasem słyszałem to fakt, że sport zakwasza organizm, a zakwaszenie może wpływać na włosy. To jednak można rozwiązać wodą z sodą oczyszczoną i wymieszaną potem z łyżką melasy. Niektórzy specjaliści mówią, że taka mikstura poza wpływaniem na krew, bardzo dobrze działa też na prostatę. Więc.. nie widzę żadnych przeciwskazań, żeby popracować nad zrobieniem 200kg w przysiadzie.


Zgodzę się tylko z jedną rzeczą @RealLife - polecanie zawsze jest problematyczne i nie zawsze się sprawdzi u każdego. Stąd opisałem rzeczy, które sprawdzają się u mnie.

Edited by Messer
  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

31 minut temu, Krugerrand napisał(a):

Jeżeli na każdym kroku musisz anonimom z Internetu udowadniać, że jesteś Napoleonem lub królową Anglii, to tak naprawdę nie jesteś Napoleonem ani angielską królową.

W samo sedno.

I ten podpunkt z sektami.😂

 

Na razie przeczytałem gdzieś 21/37. 

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

@Messer

 

Post jest tak długi, że trudno, żeby się nawet do tego odnieść w całości :) Jedynie mogę napisać, że czytając Twój post zrobiłem sobie refleksję, gdzie byłem 10 lat temu (luty 2015 rok). I z jednej strony zacząłem doceniać siebie, z drugiej taka perspektywa długoterminowa pokazuje, jak marnujemy czas na bzdury i że nie trzeba nie wiadomo ile, żeby osiągnąć sukces. 

Chciałem mieć lepsze relacje z kobietami, to szukałem wymówek. Regularny trening przez 10 lat, nawet 2 razy w tygodniu- matematyka jest brutalna- 1000 treningów. Angielski? Pewnie bym był wymiataczem, gdybym to robił regularnie zamiast zasłaniać się brakiem talentu.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Obszerny i mądry post. Jednak trudny post. Na prawdę łatwo to wszystko zrozumieć, ale koszmarnie trudno to wszystko wdrożyć w życie. 

Jednak nie byłbym sobą gdybym nie włożył kija w koło chociaż kawałeczek :D

 

Wniosek o grach, tiktoku i generalnie o marnowaniu czasu.

Tylko co robić w tym wolnym czasie? Jestem zepsuty w tej kwestii, ale nie rozumiem do końca tych kwestii dlaczego siłownia jest dobra, a wbicie platyny w grze już nie. Jasne, siłownia to zdrowie, lepsza sylwetka, będziesz żył lepiej. Ale właściwie po co? Jest to takie utrzymywanie czegoś i tak doczesnego, czegoś niedoskonałego co tylko się stale pogarsza, a ty możesz to starzenie tylko powstrzymywać - lepiej lub gorzej.

Tiktok i dopamina? Jasne, miałem dni że po 3 godzinach z tiktokiem dopiero łapałem się co ja robię. Miałem poczucie beznadziei, czułem się fatalnie, czułem się winny. Siłownia działa odwrotnie, fakt to jest ta przewaga, jednak jak zawsze wracałem z siłowni to miałem wyrzuty sumienia, że przerzucam ciężary, a głowa, którą pracuję została bez rozwoju, nie przeczytałem kilku nowych rozdziałów książki.

 

Druga sprawa - to, że coś osiągnąłeś nie jest do końca tylko zasługą Twojej decyzji, a było Ci to dane "z góry".

Brzmi głupio? Może, ale zobacz teraz, że ja sobie siedzę w cieplutkim i wygodnym domku, po pracy, w której się delikatnie mówiąc nie przepracowałem.

Czuję się fajnie, fizycznie i psychicznie, wkręciłem się w jedną gierkę online ostatnio, jestem bardzo zadowolony w tym momencie z mojego życia.

Kompletnie nie mam impulsu do działania, chociaż wiem, że mogę się znaleźć w piździe przez brak rozwoju, który jest realnie cofaniem się.

Mam związek, mam pracę, mam gdzie mieszkać, mam samochód, mam zdrowie, nie mam tragedii rodzinnych, a wszyscy są zdrowi w moim otoczeniu, oprócz jakichś drobnych pierdół. Jestem w jakimś kompletnym błogostanie, chciałoby się powiedzieć "chwilo trwaj". Zupełnie jakby czuwała nade mną jakaś opatrzność.

Wniosek - nie mam impulsu, nie mam w mózgu tej iskry ze świecy zapłonowej, która wyjebie moje życie na nowy level. A wiem doskonale czym jest ta iskra, bo i związek i karierę zawodową wyrwałem sobie przez ten głód, przez to pragnienie zrobienia czegoś. A teraz chujnia, ciepły koc, herbatka i siedzenie na laurach. 

Brakuje mi tej iskry. Brakuje mi marzenia, jestem zaspokojony, ale trochę pusty, bo nie mam w życiu celu - chciałbym może zbudować dom i mieć dzieci.

 

Dlaczego nie rozwijam się już? Mój mindset rozwoju zawodowego został rozbity jak lustro przez AI. Nie mam po co się uczyć, odliczam tylko kiedy programista będzie zbędny. Nieśmiało szukam sobie nowego zawodu, bardziej fizycznego, jednak o to nie jest tak prosto jak w IT - zrobić kursy, nauczyć się kilku technologii,  poznać ludzi i pracować; wystarczył komputer z dostępem do internetu. 

 

Jestem świadom tego co piszę, prawdopodobnie mam spaczony mózg, fizycznie wręcz zmieniony jakąś depresją czy czymś w tym kształcie.

Widzę, że jestem bardzo rozbujany poglądowo, potrafię podważyć każde swoje przekonanie, to jest tragiczne, rano jesteś kapitalistą, a wieczorem wręcz dochodzisz do wniosku, że komunizm ma sens. 

 

Szkoda, że nic nie jest wstanie sprawić, abym do czegoś zapłonął. 

Otworzyć jadłodajnię dla ubogich, nauczyć się robić w drewnie, cokolwiek. Nic mnie nie jara, Bóg nie dał pasji dla chłopa. 

 

@Messer Co robisz zarobkowo jeśli możesz powiedzieć?

15 minut temu, ciekawyswiata napisał(a):

@Messer

 

I z jednej strony zacząłem doceniać siebie, z drugiej taka perspektywa długoterminowa pokazuje, jak marnujemy czas na bzdury i że nie trzeba nie wiadomo ile, żeby osiągnąć sukces. 

Ale stary i widzisz, weź mi wytłumacz o co ludziom chodzi z tym czasem?

Spoko, jak masz marzenie np. posiadać dom na plaży na Hawajach, a oglądasz tylko YT czy telewizję no to lipa, jak nie zarabiasz. 

 

Ale kurwa no, na co nam ten czas? A niech se płynie w cholerę, bo i tak przeminie. Co na siłowni mam całe życie siedzieć i co, to jest takie piękne i pełne życie?

Nie chwytam tego kompletnie. Jest to dla mnie bardzo subiektywna sprawa.

  • Like 6
Link to comment
Share on other sites

Godzinę temu, Krugerrand napisał(a):

Dawali jej w granicach 7-8/10, czyli i tak całkiem wysoko, a ona się na okropnie wnerwiała XD

Oj, to ciekawe. Czyli jednak obraz wykreowany na forum nie przeżył zderzenia z rzeczywistością? 🤔

Napiszesz coś więcej?

Co do @SanktiMagistri to musimy pamiętać ostatnią sytuację... gdzie okazało się, że dalej wysyła na forum swoich 'protegowanych', atakując choćby @niemlodyjoda (coś ty tak w ogóle mu zrobił, że cały czas próbuje Cię szkalować?), wyzywając go od piwniaczków od zakolaków, który cyt. 'by zar***** musiał wyjechać na Cypr'). Generalnie poziom emocji, szkalowania na poziomie standardowego wykopkowicza. BARDZO duży kontrast w stosunku do wcześniej kreowanej osoby wykreowanej na forum (wręcz niebo / a ziemia). Sugerujący, że to co było wcześniej przedstawione było jedynie 'aktem w przedstawieniu'.

 

A co do posta @Messer bardzo treściwy. Może poza jednym fragmentem ('I see what you did there' 😉), ale to już było wcześniej wyjaśniane (gdzie jak sam stwierdziłeś też 'kończysz temat' i przerywasz dalszą dyskusję 😉), więc tą słabą próbę podświadomego wbijania szpileczki pomijam.

Jak wrócę z siłowni przeczytam go jeszcze raz wieczorem i wyciągnę z niego dla siebie tyle ile się da. :)

Edited by Hubertius
  • Like 4
Link to comment
Share on other sites

1 hour ago, Messer said:

Albo coś idziesz zrobić, albo nie idziesz – a za to odpowiada dyscyplina.

Za swoje działanie/brak, odpowiadam przed sobą samym.

1 hour ago, Messer said:

Badania psychologiczne pokazują, że wytrwałość nawet bardziej niż inteligencja czy wrodzony talent stanowi kluczową cechę psychologiczną, która warunkuje satysfakcję z życia.

Pewna minimalna doza inteligencji jest jednak wymagana, by zrozumieć że to co czuję - to właśnie satysfakcja.

Bez umiejętności "rozpoznania" że coś/cel/etap osiągnąłem, zawsze będę w mentalnym "niedostatku i braku".

1 hour ago, Messer said:

Psychika. Jest. Wszystkim.

Tak.

Tylko z jedną osobą będziesz zawsze, do końca życia - z sobą samym. Tego jednego "gościa" musisz lubić.

1 hour ago, Messer said:

Im bardziej jesteś uległy czy im bardziej agresywny i od razu idziesz „na noże”, w tym gorszym stanie się znajdujesz.

Ważne to jest, wężykiem - obie skrajności są "złe".

1 hour ago, Messer said:

Jak najszybciej znajdź wiarę w coś wyższego niż Ty sam.

Wiara, nie wymagająca dowodów bo przecież jest wiarą - to nie jest odpowiednie słowo. Chociaż wydaje mi się, że przekazaną ideę - rozumiem, i tak jak rozumiem - tak się zgadzam.

2 hours ago, Messer said:

W życiu masz być przydatny innym (i sobie)

Nie "masz", a "możesz".

To musi być świadomy wybór, że - "mogę".

Za "mogę" idzie "chcę". JA chcę. Cel.

2 hours ago, Messer said:

Jeżeli nie ponosisz (regularnie?) porażki i nie doznajesz (regularnie?) upokorzenia, to robisz coś bardzo złego i robisz sobie sporą krzywdę.

Właśnie podsumowałeś tzw. "bezstresowe wychowanie".

Słusznie, oczywiście.

2 hours ago, Messer said:

Nie namawiaj nikogo do osiągania tego, czego ich psychika nie jest w stanie zrobić i zaakceptować, bez skrajnej i radykalnej pracy nad sobą.

Mesjasze często kończą na krzyżach czy stosach.

2 hours ago, Messer said:

Sektę poznajesz w sposób następujący

Pochodna "wiary" i "łatwości/oszczędzania energii". Wszystko co wymaga "wiary" bez dowodów, jest w jakimś sensie sektą. Wszystko co ułatwia nam, oszczędza energię w poszukiwaniu dowodów - stara się wytworzyć wiarę. Autorytet czy reklama. Rabin czy "rodzina". Czy kultowe "kobiety takie nie są, mizoginie" ;) - i spróbuj w to nie wierzyć.

2 hours ago, Messer said:

ciężko szanować człowieka, który nie szanuje godziny swojego czasu

Tak - ALE!

To ten drugi człowiek definiuje sam sobie, czym jest "szacunek". Jego wola. Im bardziej definicje się zgadzają, tym bliżej do takiego osobnika można podejść.

2 hours ago, Messer said:

Rzeczy są w rzeczywistości bardziej proste, niż Ci się to wydaje.

Najprostsze pytania są najbardziej wartościowe.

"PO CO?"

2 hours ago, Messer said:

Ludzie wybaczą Ci wszystko, tylko nie sukces.

Prawda statystyczna i bolesna.

 

2 hours ago, Messer said:

Umysł zakompleksionego człowieka szuka czegoś, co pogorszy wizerunek osoby, której zazdrości

Yoda. Fear leads to anger, anger leads to hate, hate leads to suffering.

Strach prowadzi do agresji wobec faktów, to zaś do nienawiści wobec osoby, a płaci taki - cierpieniem.

 

 

Dziękuję za wpis. Trochę popłynąłem strumieniem świadomości, przepraszam jeśli za bardzo.

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Sporo fragmentów jest naprawdę mocnych! Mam kilka pytań do Ciebie, tak z czystej ciekawości, żadnej złośliwości, doszukiwania się, a już na pewno nie moralizatorstwa, bo nawet widać że na tym poziomie świadomości nie powinieneś dać się chwytać w erystyczne pułapki.

 

1. Czy jesteś zwyczajnie szczęśliwy? Czy sama droga (dekada dochodzenia do tego) a punkt w którym jesteś dzisiaj daje Ci poczucie szczęsliwosci? Bo to często jak - użyjmy tego sztandarowego sukcesu finansowego - zbudowałeś imperium i okazuje się, że to budowanie go dawało impuls, emocje, cel.

2. Do tej duchowości. Ludzie którzy uważają że są wysoko na poziomie poznania siebie względem rzeczywistości, mimo kruchości życia, często nie potrzebują odwołań do bliżej niekreślonych bytów, sił wyższych, przeciwnie ta walka którą podjęli i wnioski do których doszli dodaje im pewności, że są jedynym kreatorem swojej drogi życiowej, nie ma nic determinującego poza ich silna wolą, dyscypliną, sukcesami, których są jedynym inicjatorem i wykonawcą. Takie nastawienie to często wektor w stronę pychy. Skąd u Ciebie potrzeba odczuwania duchowego? Odniosłeś się do doswiadczeń innych, ale chodzi mi o Twoje wewnętrzne poczucie - czy to wynik przede wszystkim Twojego doświadczania czy pouczający przykład innych?

3. Czy nie boisz się, że szeroko pojęty samorozwój i uczynienie z tego zdyscyplinowanej, można odnieść wrażenie wręcz momentami reżimowego modelu codziennego funkcjonowania to może być w pewnym momencie kolejne opium dla umysłu tak jak dla zafiksowanych kulturystów siłownia, dla ludzi sukcesu ciągły głód sukcesu. Gdzieś ostatnio przeczytałem, że samorozwój też może być w życiu religią, tak jak inne ludzkie namiętności, pasje, dążenia, marzenia.

 

Bardzo mnie ciekawi co o tym sądzisz. Dzięki.

 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

20 minut temu, Carl93m napisał(a):

Brakuje mi tej iskry.

A z tym sobie możesz łatwo poradzić. Wyobraź sobie co się stanie, jak stracisz obecnie dobrze płatną pracę? Jakie masz umiejętności? Jakie kwalifikacje? Co będziesz robił? Z czego będziesz dalej żył? Spróbuj się w to wczuć w myślach i wyobraź sobie, że dziś to był ten dzień, gdzie zostałeś zwolnionym.

Możesz odczuć nawet z tego powodu strach. I nie będzie to złe uczucie. To może być Twoja iskra, by ruszyć do działania. Pracuj i rozwijaj się tak, jakby 'to już się stało', a teraz tylko stoisz przed faktem dokonanym.

Mi czasami taka zmiana paradygmatu pomaga. Nie mówię, że to się sprawdzi i u Ciebie, ale rozważ to. :)

 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Teraz, Obliteraror napisał(a):

Doskonałe pytanie :) Nie wiem, co odpowie @Messer, ale wiem co ja bym odpowiedział. Nie, nie jestem szczęśliwy. Kiedyś byłem bardziej.

 

Jestem spełniony, a to nie to samo.

Ja też nie jestem 😉 Z wiekiem jakbym więcej wiedział o unikaniu dodawania sobie nieszczęść, ale za cholerę nie czuje się bardziej szczęśliwy.

 

Coś jak z mitycznym redpillem. Kiedy posiądziesz wiedzę o relacjach z drugą osobą, nabijesz glowę wiedzą, patrzysz jak inni kopią się koniem, a Ty już wiesz jak tego uniknąć, finalnie nie uczyniło ciebie ni grama szczęśliwszym.

  • Like 1
  • Thanks 2
Link to comment
Share on other sites

6 minut temu, Redbad napisał(a):

Coś jak z mitycznym redpillem. Kiedy posiądziesz wiedzę o relacjach z drugą osobą, nabijesz glowę wiedzą, patrzysz jak inni kopią się z koniem, a Ty już wiesz jak tego uniknąć, finalnie nie uczyniło ciebie ni grama szczęśliwszym.

Bo nie zastanawiasz się jak mógłbyś się wpierd... życiowo jako biały rycerz bez tej wiedzy i wtedy już optyka się zmienia o 180 stopni .

Link to comment
Share on other sites

Zakładam oczywiście (im dłużej żyję) że szczęście może nie istnieć, że to to kolejna baśń dziecinstwa, której pragniemy, a biologicznie jest nie do zrobienia. Jak cel, bez którego bylibyśmy czatem GPT, bezrefleksyjnie odchaczającym życiowe zadania. Ale to może jeden z tych konceptów, który ma uczynić nasz żywot wznioślejszym i bardziej sensownym w świecie organizmów żywych.

Link to comment
Share on other sites

30 minut temu, Carl93m napisał(a):

Ale stary i widzisz, weź mi wytłumacz o co ludziom chodzi z tym czasem?

Tak, z perspektywy filozoficznej, to prawda, czas i tak upłynie, a każdy z nas skończy marnie. 

 

Ale perspektywa długoterminowa, w tym przypadku 10 lat, ale myślę, że i 5 lat jest wystarczająca i pozwala nam racjonalnie ocenić nasze dokonania/i to co zaniechaliśmy. Bo większość z nas ma jakieś cele roczne i myśli, że w ciągu roku coś niesamowicie zdziała i odmieni w swoim życiu. Ale w perspektywie kilku lat można rzeczywiście zmienić swoje życie na lepsze i w moim przypadku na przykład to, że czegoś nie zrobiłem było wynikiem zwykłego lenistwa/ograniczających przekonań. W perspektywie kilku lat błędem jest myślenie, że żeby coś osiągnąć, to trzeba od świtu do wieczora siedzieć na siłowni, codziennie podbijać do kobiet czy siedzieć po trzy godziny dziennie nad językiem obcym. Wystarczy regularność i wytrwałość i raczej mądra, a nie katorżnicza praca. Nie trzeba tracić radości z życia, żeby zrobić ponadprzeciętny progres. 

 

Czy taka praca by coś mi dała? Obiektywnie myślę, że tak. Miałbym lepsze relacje z kobietami, znał dobrze angielski, miał dużo lepszą formę. Z perspektywy filozoficznej. to rzeczywiście wszystko marność nad marnościami, zawsze by ktoś był ładniejszy, mądrzejszy, bardziej szczęśliwy. 

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, Messer napisał(a):

Uwierz mi, że VD nie jest 7/10. Nie wiem jak mam to inaczej Ci udowodnić, ale VD naprawdę to nie jest to, co wymyślili o niej inni. Musisz (albo nie) uwierzyć mi na słowo, że ta plotka nie jest prawdziwa. Jej zdjęcia nie wyciekły do rzeczywistości i to, co rozsyłali ludzie, to fake i to nie ona.

Tu nie chodzi o kwestię wiary lub jej braku, tylko o pewne fakty połączone z umiejętnością łączenia kropek.

 

Z tego co kojarzę jej zdjęcia. prawdziwe lub nie, nie wyciekły do sieci, tylko ona się nimi podzieliła chyba na obydwu forach i zarówno tu jak i tam ogromna ilość ocen jej wyglądu właśnie tak wyglądała. W każdej plotce jej odrobina prawdy.

 

Podkreślam, że ja nigdy jej nie widziałem i pewnie okazji mieć do tego nie będę. Bazuję na tym co panowie sami według siebie o niej powiedzieli. Gdybym jednak kiedyś w życiu na jej fotki się natknął, to być może dałbym tak jak większość te 7 czy 8 lub może nawet więcej. Może też tak się zdarzyć, że ona zupełnie mi nie podpasuje pod tym względem, okaże się być zupełnie nie w moim typie i moją ocena jej wyglądu poleci jeszcze niżej. Tego nie wiem, mogę tylko tak przypuszczać i biorę pod uwagę każdą możliwość. W tego typu ocenach brać należy także preferencje każdego z nas.

 

Jednak jeśli wezmę pod uwagę jej przerażające wręcz wpisy o współczesnych mężczyznach, po lekturze których dostawało się aż gęsiej skórki z przerażenia, to moja ocena jako całości leci na dno.

 

@Hubertiusmasz może na myśli to?

2024-07-21_11h49_45(2).thumb.jpg.34ba1bfce9559d90b95d3f8f95a93168.jpg

 

Zarówno ona jak i on bardzo alergicznie reagowali na każdy negatywny wpis o sobie. Ilość emocji i tym samym absurdalności rosła wręcz geometrycznie, a połączone było to ze szkalowaniem każdego dookoła kto się nie zgadał i wywyższaniem się na każdym kroku, to nie dziwne, że powstaje w głowach nas wielu, w miarę odpornych na manipulacje i to nie tylko kobiece, taki a nie inny obraz tych osób.

 

Jeżeli na każdym możliwym kroku musisz podkreślić swój rzekomy sukces i przy okazji innych zaatakować lub wyśmiać to znaczy, że tego sukcesu zapewne nie osiągnąłeś i w ludziach uruchamia się pewien mechanizm psychologiczny, który nie pozwala im w to wierzyć lub też uważać tego za prawdę.

 

Sam kiedyś Androgenicznej chyba napisałeś, żeby przy osiąganiu swoich sukcesów pamiętała o innych i im się kłaniała na drodze, bo zaraz tą drogą może wracać i ludzie będą się jej kłaniali, o niej pamiętali w pewnych sytuacjach. Tutaj tego nigdy chyba nie było. 

 

Jak można osiągnąć niebagatelny sukces w życiu nie potrafiąc z ludźmi postępować, tak ich traktować i tak się nad nimi wywyższać? Po jakimś czasie każdy ma kogoś takiego po prostu dość i z zazdrością nie ma nic wspólnego.

 

@Messerpodałeś jak dla mnie najgorsze możliwe przykłady na poparcie swojej bardzo słusznej tezy. Brakuje mi tam tylko Androgenicznej😆

Gdyby nie to - wpis perełka.

Edited by Krugerrand
  • Like 5
Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.