Skocz do zawartości

Czy negatywne emocje mogą atakować po medytacji (w ramach samorozwoju)?


mac

Rekomendowane odpowiedzi

Mniej więcej trzy tygodnie temu zacząłem intensywnie medytować. Doszły do tego darmowe nagrania Adama Bytofa związane z autohipnozą. Moc przemian, wodospad i te sprawy. Pewnie niektórzy z was już mieli z tymi nagraniami do czynienia. Słuchałem nagrań i medytowałem codziennie, aby oczyścić się z negatywnych emocji. Miałem straszny natłok negatywnych myśli, w tym myśli skrajne. Wybrałem medytację, aby "przezwyciężyć siebie". Do czego zmierzam. Słuchałem nagrań kilkadziesiąt dni, codziennie, w tym stosowałem podstawowe techniki oddechowe. Wprowadzałem się w bardzo głęboki stan relaksu, który faktycznie pomagał (mniej więcej po dwóch tygodniach zauważyłem dobre rezultaty - 1-2 godziny dziennie czystego relaksu, często z udziałem bieżni). Idealny sen, energia z rana, większa motywacja do pracy, wewnętrzna czystość myśli. 

 

W tym czasie zaproszono mnie na mało znaczącą imprezę. Po prostu posiedzieć, pogadać i iść do domu. Poszedłem, i co się dzieje? 

 

Czułem się przed imprezą bardzo dobrze emocjonalnie, myśli ok. Miałem pozytywne, wręcz bardzo pozytywnie odczucia. Wynik? Praktycznie wszyscy ludzie na wydarzeniu "coś do mnie mieli". Straszny kwas, zachowania agresywne, w tym posądzenie mnie o kradzież.  Do tego bardzo krzywe jazdy od dwóch kobiet, gospodarza i innych ludzi. Chyba pierwszy raz w życiu musiałem się ewakuować. Nigdy coś takiego, w tak ekstremalnej formie mnie nie spotkało. Praktycznie wszyscy uczepili się mojego stylu życia, filozofii, charakteru. Nie mogli mnie znieść. 

 

Zaburzyłem się emocjonalnie po tej imprezie i co najdziwniejsze wróciłem następnego dnia do negatywnych nawyków. Kupiłem kilka bronków, zamówiłem pizzę, nawpierdalałem się jakiegoś syfu, zamiast pracować przesiedziałem przed grą, ogólnie masakra i zaprzeczenie dotychczasowym celom. Jakbym zrobił to na nieświadomym pilocie. Zacząłem niedawno o tym myśleć. Czy jest możliwe, że ten "sabotaż osobisty" wynika z rozpoczęcia długoterminowej medytacji? Czy waszym zdaniem "prawo wahadła" działa? Miałem bardzo pozytywne emocje i te emocje musiały się zrównoważyć ze złymi? Co waszym zdaniem zrobić, aby utrzymać równowagę między pozytywnym/negatywnym oddziaływaniem? Wierzę, że właściwie wyjaśniłem zagadnienie. Coś takiego spotkało mnie pierwszy raz. Z bardzo dobrego humoru medytacyjnego wszedłem na ścieżkę nienawiści ludzkiej. Czy ktoś z was borykał się może z podobnym problemem i potrafi mnie naprowadzić na właściwe rozwiązania? Z medytacji nie zamierzam rezygnować, ale być może robię coś źle. Na razie unikam kontaktów międzyludzkich. 
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo trudno oceniać po tym co piszesz, ale można założyć, że miałeś zbyt mocne poczucie ważności. No i nastąpił klaps.

 

Powiem tak - stykałem się z tym pieprzonym zjawiskiem kilkadziesiąt razy w moim życiu. Jak jest fajnie, nagle się wszystko pierdoli. To jednak jasno pokazuje, że te "fajnie" to były emocje, a one działają od jednego bieguna do drugiego i nie ma od tego ucieczki. Prawdziwy rozwój duchowy to ODCZUCIA, za co nie ma "kary" w ujęciu transerfingu i można tym cieszyć się do woli.

 

Są i inne wytłumaczenia - "system" chce Cię zatrzymać na wibracjach nienawiści i strachu, więc ostatkiem sił uderzył. To że się najebałeś, pograłeś, zjadłeś pizzę jest spoko, Łazariew polecał zjeść kiełbasy i wypić wódki wtedy :) Poza tym te zdarzenie Ci pokazało, jakie masz braki. W idealnej samoocenie tak byś tego nie odebrał, więc analizuj swoje uczucia, i pracuj z tym co najbardziej w tej sytuacji Cię ubodło, np. strach przed opinią otoczenia, może przed agresją mężczyzn i wpierdolem itd.

 

Niestety, tu nie ma jasnych zasad - wszystko jest mgliste, subtelne, działa z opóźnieniem. Nie wiemy czy idziemy dobrą drogą, nic w sumie nie wiemy. Trzeba próbować, uczyć się - i nigdy nie zniechęcać. Potraktuj te zdarzenie jako ważną lekcję i postaraj się podziękować za nią. No i obserwuj co z tego wyjdzie.

 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że z tym poczuciem ważności trafiłeś Marku w dziesiątkę. Jest nad czym pracować. Straszna sprawa. Krogulec, apogeum szczęścia nie osiągnąłem, ale zacząłem, np. widzieć dokładnie kolory tęczy, przez cały dzień chodził za mną relaksujący szum wody, dźwięki natury, np. z nagrań. Zacząłem też rozmawiać z podświadomością, w sumie za poleceniem Stosunkowo Dobrego. Daję podświadomości różne zadania, np. "moja kochana, gdzie położyłem klucze?" i nagle pojawia się obraz kluczy pod stołem :) Im więcej rozmawiam z podświadomością, tym bardziej widzę, jak mi pomaga, albo chce pomagać. Trzy tygodnie medytacji, autohipnozy i lekkiej rozmowy z podświadomością wyprowadziły mnie z dość dużego kryzysu emocjonalnego. Ten dół to ciekawa rzecz i w sumie cieszę się, że nadszedł w tak niewinnej sytuacji, jak impreza towarzyska. Za to mogę być wdzięczny. W każdym razie ten schemat jakoś się powtarza. Im więcej dobrego w sobie czuję, tym więcej złego mnie niedługo spotka. Tak to na razie odbieram i nie bardzo wiem, jak z tym fantem walczyć, bo przecież dążę do maksymalnej satysfakcji wewnętrznej, mimo wszystko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się do obu aspektów, które poruszyłeś. Jeśli chodzi o "czystą" medytacje bez wspomagania nagraniami zawsze wszystko było ok, wyciszenie, relaks, lepsze samopoczucie.

 

Natomiast:

 

1 Nagrania typu autohipnoza lub relaksacyjne. Przesłuchałem tego sporo i stwierdzam, że niektóre nagrania odnoszą odwrotny skutek niż powinny, wzbudzają niepokój i kiepskie samopoczucie.

Często zdarzało się, że sam głos lektora był dla mnie irytujący, niektóre podkłady muzyczne odrzucały mnie od słuchania.

 

Niektóre podczas słuchania wzbudzały lekką euforię, a jakiś czas po zakończeniu odsłuchu 2-3 h później następował znaczący spadek nastroju.

 

Były też nagrania, które wchodzą jak w masło, bardzo łatwo się przy nich relaksuję i dobrze czuję później.

 

Finalnie, po wielu próbach wytypowałem 2 nagrania, które najbardziej mi podchodzą i z nich czasem korzystam. 

 

 

2 Tu ci mogę objaśnić twój problem z reakcją otoczenia. Jesteś na luzie, częściowo odcięty od otaczającej cię rzeczywistości, ludzi to zwyczajnie drażni. Nie trawią jak jesteś szczęśliwy żyjąc inaczej niż oni i czerpiąc radość z tego czego oni nie potrafią. To wzbudza niechęć i agresję. Podświadomie zlewasz ich problemy, o których oni mówią, ponieważ to już nie są dla ciebie problemy (może nawet są dla ciebie zabawne, i po twarzy przemknie ci lekki uśmiech czy inny grymas, gdy oni np. oczekują współczucia czy innej reakcji), ludzie to wyczuwają, że masz wyjebane na ich sprawy. Mówią o tym czy o tamtym, zazwyczaj występuje u obecnych reakcja z określonej grupy, u ciebie ona nie występuje, jesteś ponad to, a towarzystwo odbiera to jako olewkę. Do ich podświadomości idzie sygnał "on się czuje lepszy od nas".

 

No i się zaczyna Sajgon, jak w ich mniemaniu ktoś się czuje lepszy to trzeba go zgnoić (to jest działanie czysto podświadome) i zaczyna się ściąganie na ciebie szamba. Zaczepki, oskarżenia, polemika z twoimi poglądami itp.

 

Co się stało następnego dnia? Zakodowałeś sobie, że jak zachowujesz się inaczej jak oni to jesteś traktowany jako wyrzutek. No i następnego dnia zacząłeś robić to co oni, aby się nie wyróżniać z tłumy. Piwko, śmieciowe żarcie = robię to co oni, jestem jak oni i będzie ok.

 

Metoda na to jest prosta, pamiętasz jak zachowywałeś się w szkole gdy nauczyciel nawijał na temat, który kompletnie cię nie interesuje? Przypomnij sobie :P

Siedzisz, dajesz sygnały, ze jesteś zainteresowany, niby patrzysz z uwagą, niby słuchasz, a tak naprawdę myślami błądzisz gdzie indziej. Mimo to słuchasz co trzecie słowo, i część percepcji poświęcasz na to, żeby prawidłowo odpowiedzieć jeśli padnie pytanie ze strony belfra ;) Zapewniasz mu reakcję, której oczekuje.

 

Jak idziesz na imprezę, która z założenia jest przyziemna, alko, rozmowy o głupotach lub emocjonujących tematach typu polityka, masz trzy opcje:

 

a ) zachowujesz si jak uczeń w klasie, tak jak opisałem wyżej

 

b ) przełączasz się całkowicie w tryb przyziemności i wchodzisz na czas imprezy w "przyziemny" stan - dostosowujesz się do otoczenia

 

c ) zmieniasz towarzystwo na lepsze, bo z tego już ewidentnie wyrosłeś

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja doświadczam tak gigantycznych skoków nastrojów ostatnimi czasy, że aż mi się to surrealistyczne zaczyna wydawać.
Od totalnej ekstazy, tańców, podśpiewywania sobie pod nosem, żartowania ze swoją podświadomości z przeróżnych spraw, od poczucia totalnego luzu do totalnej otchłani mojej psychiki, do śmierci, do cierpienia, do 'posypania się' całego mojego życia, do głowy przychodzą wtedy najczarniejsze scenariusze, czuję się bardzo źle fizycznie, jestem senny... A to wszystko z dnia na dzień. Bacznie obserwuję te stany i nie przywiązuję się do żadnego, sprawdzam swoją cierpliwość i siłę woli.

Niesamowite to jest. Jak to się w ogóle dzieje, że w jednej chwili przeżywam nie wiadomo dlaczego tak przyjemne uczucia, że aż mnie rozsadza, a dwie godziny później jestem wycieńczony i fizycznie zjechany.
Skąd mogą się brać tak niespodziewane wyrzuty dopaminowe?

Dodam, że mroczne myśli przychodzą mi do głowy właściwie tylko jak jestem sam. Kiedy działam, kiedy coś robię i jestem zajęty - najczęściej czuję się bardzo dobrze i pewnie.
Wynika to z mojej natury - INTP mają to do siebie, że mają pamięć dziesięciolatka, która bardzo często ich zawodzi. Poleganie na pamięci w tym typie osobowości to jak liczyć na to, że kamikaze wróci z wojny do domu.
Ile to razy się przekonałem o tym, że coś, co wydawało mi się nudne i bezcelowe okazało się niezwykle interesujące i budujące po fakcie.

Co do negatywnych wibracji, aż mnie wzdryga jak sobie przypomnę niektórych ludzi z którymi miałem do czynienia w pracy. To co w sobie noszą jest tak nieprzyjemne, że musiałem strzepywać z siebie negatywną energię, bo czułem jakby po mnie pełzała po chwili obcowania z nimi. Tacy ludzie bardzo chcą, żebyś poczuł to samo co oni - tą frustrację, gorycz, żal czy agresję. Ohydne emocje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miewam podobnie. Najlepiej czuję się sam ze sobą, a już na pewno wolę samotność niż nieodpowiednich ludzi w towarzystwie.

 

A może jest tak, że Twoja podświadomość "nakazuje" Ci zachowywać się w odpowiedni sposób (dobieranie słów, mimika, mowa ciała), aby tych ludzi do siebie zrazić? Może to jest sygnał, że towarzystwo jest dla Ciebie nieodpowiednie, trujące, toksyczne? Spróbuj podczas medytacji postawić się w tej sytuacji i posłuchaj co Ci ciało podpowiada. Może to towarzystwo jest ogromną blokadą dla Twojej podświadomości i nakazuje Ci spieprzać?

 

Inny mój przypadek - też poczułem się źle w dobrym towarzystwie, a to dlatego, że po pięciu miesiącach niepicia stwierdziłem, że ta kilkudniowa impreza, to dobra okazja, aby spożyć kilka piw. No i piłem tak, żeby się nie upić, systematycznie przez cały dzień. Spotkał mnie za to ogromny dół i ukrył się dopiero kiedy uświadomiłem sobie, że to przez alkohol i na twarzy pojawił się uśmiech. Dół/depresja minęły drugiego dnia, gdy wytrzeźwiałem. Spędziłem ten dzień i wieczór na trzeźwo i byłem szczęśliwy tak jak od dłuższego czasu.

Piłeś alkohol na tej imprezie? Może jadłeś kiepskie żarcie i to dodatkowo wzbudziło niechęć Twojej podświadomości?

 

Oczywiście opcje przedmówców też jak najbardziej mogą być prawdziwe. Też z tym walczyłem.

Najważniejszą rzeczą jest zaakceptować ten stan kiedy jest Ci źle, tak samo jak akceptujesz stan kiedy jest Ci dobrze.

Ja nawet kiedy mam bardzo zły dzień, zamknę oczy na 30 sekund, skupię się na oddechu i powiem sobie: "Stary, to normalne, czasem są gorsze dni i tak ma być. To przypomina Ci, że jesteś Człowiekiem, wspaniałą istotą". Wtedy dół dalej jest, ale przykryty przez SZCZERY uśmiech. Dnia następnego mija :)

 

Taki rozwój Twojej sytuacji na drodze samorozwoju świadczy tylko o jednym - wszystko idzie prawidłowo! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No @mac- aż mnie ciarki przeszły po przeczytaniu Twojego pierwszego posta i opisu sytuacji ... Bo odczułem coś IDENTYCZNEGO !

 

Znacie mnie trochę, wiecie że mam dość lekkie podejście do kwestii ezoterycznych i tym podobnych, traktuję jako ciekawostkę i tyle,

znaczeni większego nie przykładam. No to do tematu:

 

Dwa tygodnie wcześniej, podczas pewnej branżowo-hobbistycznej imprezy miałem odczucie wspięcia się 'na szczyt Olimpu'. Doskonały

humor, superdoskonałe samopoczucie, wewnętrzna spójność i siłą, ludzie wręcz jedli mi z ręki a kilka kobiet iskrzyło oczami na mój widok.

Dawno nie czułem się tak doskonale. Nie 'dobrze' ale 'doskonale'. Stan ten poprzedziło ileś tam sesji z nagraniami Bytofa, choć one stanowiły

tylko taką wisienką na torcie dla wcześniejszego samougruntowania się pewnych pozytywnych przekonań.

 

No i teraz gwóźdź wpisu.

 

Kilka dni po tym weekendzie - obskoczyłem całą seria nieprzyjemności ! Od osobistych po totalnie absurdalne !!! Natężenie tych zdarzeń po prostu

ZAGIĘŁO LOKALNĄ CZASOPRZESTRZEŃ w zakresie rachunku prawdopodobieństwa! Prawdopodobieństwo takiego ciągu upierdliwych przykrostek,

w takim natężeniu i w tak krótkim czasie - to coś co w rachunku prawdopodobieństwa zbliża się do zera! W takim natężeniu spotkałem się z czymś

takim po raz pierwszy w życiu. Gdzieś tam mgliście uważam, że całokształt rzeczy we wszechświecie dąży do równowagi na wszelkiej płaszczyźnie

a szczególnie na poziomie energetycznym ale ... No właśnie ...

 

Nie ukrywam, że wydarzeniami tymi jestem dość zaintrygowany i zaciekawiony. Spokojnie mogę określić tą sytuację jako pierwotne maksymalne

przegięcie na + a potem szybką kontrę na - aby doprowadzić do 'równowagi'.

 

S.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie...

podpiszę po tym wszystkim co tutaj napisaliście, ale wydaje mi się, że rozwiązanie tego znalazłem w Transerfing rzeczywistości"

 

Otóż, nadawanie zbyt dużej ważności, czemuś, komuś, swoim stanom skutkuje działaniem sił równoważących czyli tak jak napisał "Subiektywny" jest "+" to będzie "-", żeby wyszło na "0".

 

I autor podaje rozwiązanie nie nadawać zbyt dużej ważności żadnym stanom, rzeczom, ludziom...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego ludzie chcący osiągnąć spełnienie, spierdalali w góry, aby jak najdalej od ludzi - i jakby powiedział Pan Wereszczagin - od ich patologicznej energetyki. Np. DEIR dokładnie opisuje wszystko to, co tu opisaliście, ale nie mam czasu by to streszczać. DEIR to chyba najbliższa człowiekowi nauka ezoteryki.

 

W skrócie - wszyscy jesteśmy podłączeni pod egregora, i on tym steruje ponieważ żywi się negatywną energią emocjonalną. Można w sieci poczytać DEIR, 1 tom wystarczy.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedzi. Nie odniosę się do wszystkiego, ale chciałbym jeszcze doprecyzować pewną kwestię. Z DEIR się zapoznam z czasem. Dzięki za polecenie. 

 

Wklejam z Kybaliona opis prawa rytmu. Sądzę, że wspomniany problem do niego w dużym stopniu się odnosi. Zwracam uwagę na możliwość neutralizacji prawa i na "polaryzowanie się w stanie". Problem w tym, że nie mam pojęcia, w jaki sposób zastosować prawo neutralizacji. Jak się polaryzować mentalnie i pozostać stale w jednym punkcie zadowolenia? Czy to nie jest przypadkiem coś do czego nieświadomie lub świadomie wszyscy dążymy? Mnie prawa hermetyczne od dawna nie dają spać. Wszystko się w nich zgadza, dosłownie. Każde prawo odczuwam na własnym życiu i w obserwowanej rzeczywistości. Piszą fajnie o prawie neutralizacji, ale jak to do cholery działa? :D Jaki sens ma samorozwój rozumiany przez wznoszenie się na szczyt człowieczeństwa i szczęścia, skoro z tyłu głowy pojawia się prawo rytmu i dążenie wszystkiego do równowagi? Zakładam, że zdrowy samorozwój musi opanować wskazaną w cytacie "polaryzację w punkcie, w którym chce pozostać". No i właśnie. Jak się polaryzować, żeby w tym punkcie zostać. Od czego to zależy? Proszę o wasze pomysły i doświadczenia :)

 

Cytat

V. PRAWO RYTMU „Wszystko płynie, na zewnątrz i do środka; wszystko ma swoje pływy; wszystkie rzeczy wznoszą się i upadają; ruch wahadła manifestuje się we wszystkim; miara wychylenia w prawo jest miarą wychylenia w lewo; rytm się kompensuje” – Kybalion. To prawo obejmuje prawdę, że we wszystkim manifestuje się ruch - wprzód i wstecz, przypływ i odpływ, wysoka fala i niska fala - pomiędzy dwoma biegunami, które istnieją w związku z prawem biegunowości opisywanym przed chwilą. Zawsze istnieje akcja i reakcja, pójście naprzód i wycofanie się, wzniesienie się i zatopienie. Istnieje to w sprawach wszech- świata, słońc, światów, ludzi, zwierząt, umysłu, energii i materii. To prawo manifestuje się w powstawaniu i ginięciu światów, w powstaniach i upadkach narodów, w życiu wszystkich rzeczy, i na koniec, w mentalnych stanach człowieka (i właśnie z tego ostatniego powodu hermetycy uważają rozumienie tego prawa za najważniejsze). Hermetycy uchwycili to prawo, znajdując jego uniwersalne zastosowanie, i odkryli również pewne środki do pokonania jego działania w nich samych poprzez użycie odpowiednich formuł i metod. Stosują oni prawo neutralizacji. Nie mogą anulować prawa ani wstrzymać jego działania, lecz nauczyli się uciekać spod jego działania, do pewnego stopnia, który zależy od opanowania tego prawa. Nauczyli się, jak go UŻYWAĆ, zamiast być PRZEZ NIE UŻYWANYM. Z tej i z podobnych metod składa się sztuka hermetyków. Mistrz hermetyki polaryzuje się w punkcie, w którym chce pozostać, i potem neutralizuje rytmiczny ruch wahadła, które inaczej zaniosłoby go do drugiego bieguna. Wszystkie osoby, które uzyskały jakikolwiek stopień panowania nad sobą, w pewnym stopniu to wykonują, bardziej lub mniej nieświadomie, lecz mistrz robi to świadomie, poprzez użycie swojej woli, i przez to uzyskuje stopień równowagi i stałości mentalnej, który jest prawie niemożliwy do wyobrażenia przez masy, które wędrują wstecz i wprzód jak wahadło. To prawo razem z prawem biegunowości były dokładnie studiowane przez hermetyków i metody przeciwstawiania się, neutralizowania i UŻYWANIA ich kształtują ważną część mentalnej alchemii hermetycznej. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym, może tutaj występować tzw. zasada lustra, no i chęć kurczowego zakorzenienia się w stanie pozytywnych emocji, co zawsze kończy się upadkiem (to też można wyłuskać z transserfingu).

Przerabiałem to nie raz. Bywało, że czułem jak bym mógł przenosić góry, przychodziłem do pracy i zaczynały dziać się nieprzyjemne rzeczy z każdej strony, a po pracy wychodziłem wyżęty z życia

z negatywnym nastawieniem. Trzeba z tego wyciągać wnioski, obserwować jak otoczenie działa na Ciebie, a w przypadku gdy ludzie zaczynają zachowywać się nieprzyjemnie, możesz 

poszukać podobnych wzorców u siebie, zaakceptować i wykorzystać to w konfliktowych sytuacjach. Są to zazwyczaj wzorce nieuświadomione, których nie przerobisz, bo o nich nie wiesz,

więc nawet jak jesteś pełen pozytywu i myślisz o sobie dobrze, to są rzeczy które sprawiają, że ludzie reagują tak, a nie inaczej, a Ty z kolei odpowiadasz swoim zachowaniem w określony sposób.

Polecam poszukać takich wzorców i popracować nad nimi, bo bez tego ktoś kto dobrze wie gdzie trafić, może łatwo zburzyć samoocenę . Największy błąd jaki można popełnić, to nastawiać się, 

że będzie dobrze i ,że nie będzie dołków. Zawsze będą działy się rzeczy które obniżą nastrój, czy wibracje , sęk w tym, żeby wyciągnąć wnioski i zaakceptować rzeczy takimi jakie są

,co nie oznacza wcale biernej postawy. Pewne duchowe teorie mówią, że wszystko co nas spotyka, jest po to żeby pokazać coś w nas samych i w miarę mojego rozwoju coraz bardziej przychylam się do tych twierdzeń.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Medytowalem po ok 40 minut dziennie przez jakieś 8 miesięcy. W tym czasie oczyscilem swój umysł, uspokoilem. Z drugiej strony nie widzę sensu żeby dalej (tak intensywnie) praktykowac na własną rękę, bo doszedlem do takiego momentu, że bez kompetentnego nauczyciela można sobie zrobić kuku. Jeśli zabieracie się na poważnie za medytację, polecam znaleźć grupę z jakiejś konkretnej,  nie odklejonej od rzeczywistości grupy z vipassany, zen czy dzogczen.

Edytowane przez Jednonogi Kapelusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Jednonogi Kapelusz napisał:

Medytowalem po ok 40 minut dziennie przez jakieś 8 miesięcy. W tym czasie oczyscilem swój umysł, uspokoilem. Z drugiej strony nie widzę sensu żeby dalej (tak intensywnie) praktykowac na własną rękę, bo doszedlem do takiego momentu, że bez kompetentnego nauczyciela można sobie zrobić kuku. Jeśli zabieracie się na poważnie za medytację, polecam znaleźć grupę z jakiejś konkretnej,  nie odklejonej od rzeczywistości grupy z vipassany, zen czy dzogczen.

co za kuku można sobie zrobić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię o codziennej, 15 minutowej sesji, tylko o intensywnej praktyce (40 minut wzwyż ).

 

Cytat

Podjęcie intensywnej praktyki medytacyjnej przez osoby niestabilne, niespójne wewnętrznie, a także ze słabą zdolnością do autorefleksji i samokrytyki może owocować odrealnieniem, derealizacją, stanami dysocjacji, brakiem zdolności do skupienia uwagi i realistycznej oceny rzeczywistości; pojawiającymi się gwałtownymi uczuciami trudnymi do zintegrowania oraz utratą zdolności do adekwatności uczuć w codziennym życiu.

Źródło: http://euphonia.pl/side-navigation/medytacja/

 

Nie oszukujmy się - głównym motorem wprowadzającym ludzi na drogę duchowego rozwoju nie są sukcesy, udane i harmonijne życie a cierpienie, rozczarowanie i wewnętrzne rozdarcie. Jestem zdania, że każdy poważnie zabierający się za medytację, winien odnaleźć swoją grupę no chyba, że ktoś ma aspiracje zostać Buddą, jest to jeden z nielicznych przykładów, który obył się bez mistrza/nauczyciela .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 lata później...
W dniu 17.07.2016 o 12:37, Jednonogi Kapelusz napisał:

winien odnaleźć swoją grupę no chyba, że ktoś ma aspiracje zostać Buddą, jest to jeden z nielicznych przykładów, który obył się bez mistrza/nauczyciela .

On i inni mieli też swoich nauczycieli, każdy mistrz otrzymał pomoc. Samemu nie starczy życia na zrozumienie tak wielu spraw. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.