Skocz do zawartości

Modlicie sie?


Mr_Rabbits_Game

Rekomendowane odpowiedzi

W sumie, to nie wiedziałem, gdzie to wrzucić, ale tu powinno być ok. Ja jakoś zbytnio nie jestem prokościelny (zinstytucjonalizowanie wiary, moim zdaniem jest polem do olbrzymich nadużyć, może dlatego) ale zdarza mi się, nie ukrywam pomedytować chwile nad religia i duchem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobno człowiek który wierzy albo czuje wiez z jakas wieksza egzystencja to lepiej sobie radzi w zyciu. Ja czasem podczas "swiadomego oddychania" gdy juz sie odpowiednio wycisze i odplyne, zadaje pytania moim autorytetom rodzinie, egzystencji, podswiadomosci, nadswiadomosci i zazwyczaj odpowiedzi sa proste i latwe tylko ze potem trzeba wdrozyc w zycie uzyskana wiedze. Sory za znaki, ale nie pisze na kompie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość ludzi modli się na zasadzie "Boże, daj mi [wstaw co akurat potrzebne] proszę" To jest moim zdaniem przedmiotowe traktowanie Boga i zresztą jest bez sensu, bo nie działa. Rodzi tylko pytania typu "Dlaczego mi się w życiu nie wiedzie? Dlaczego nie mam jeszcze tej rzeczy, która mi była potrzebna?" Ano dlatego, że nie chciało się ruszyć dupy i po ludzku załatwić, tylko się próbowało wyręczyć Bogiem...

 

Ja przestałem się modlić już kilka lat temu i dobrze mi z tym. Czuję, że mam pełną odpowiedzialność za swoje życie. Czuję, że moje decyzje coś znaczą, a nie że Bóg i tak sprawi żeby "wyszło na jego".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie. Nie modlę się. Jestem ateista. Uważam, że nie ma czegoś takiego jak Bóg, na pewno nie w wersji religijnej. Nie wierzę w Boga, tak samo jak nie wierzę w Smerfy czy Gumisie. Fajnie byłoby gdyby istniał, chociaż gdyby istniał (w wersji podawanej przez chrześcijaństwo) powiedziałbym, ze jest nieźle popierdolonyi na pewno nie oddawałbym mu pokłonów. Huh, a słuchajcie, jeśli wierzycie w Boga nie zastanawia Was skąd się On wziął? Przecież istnienie Boga rodzi jeszcze więcej pytań. Jak taka złożona istota mogła istnieć przed...wszystkim? Huh, no właśnie. Religie omijam z daleka. Wyrażam za to wdzięczność i szacunek naturze i celebruję radość z życia i tego co mnie w życiu spotyka. Chociaż wdzięczność to może złe słowo....bo to by oznaczało, że natura w jakiś sposób celowo coś mi "daje". Nie sądzę. Na pytania, na które nie znam odpowiedzi, odpowiadam "nie wiem". W każdym razie cieszę się z życia i z tego co dobre, bo wiem, że w każdej chwili mogę to stracić. Wiara w religię i w Boga z pewnością pomaga tym, którzy nie widzą innej drogi, tym, którym wydaje się, że "trzeba w coś wierzyć". Nie trzeba. Chociaż, jeśli uznać, że nauka daje nam odpowiedzi na wiele pytań, to tak, Wierzę w naukę. Jeśli czynienie dobra, daje nam korzyści, to tak, wierzę w dobro. Na pewno nie wierzmy w "coś", bo tak łatwiej. Jednak po odrzuceniu tych wszystkich religijnych przekonań wpojonych w dzieciństwie człowiek dopiero zaczyna czuć, że żyje. Wtedy zaczyna czuć prawdziwego "ducha" natury. "Ducha" wszechświata. Cały "bezsens" tego wszystkiego i ogrom jest piękny. A tu na Ziemi najważniejszy powinien być człowiek, nie Bóg (wyimaginowany twór).

Tak piszecie o Bogu, a napiszcie proszę czym (kim) on dla Was jest? Bo to tak wygląda jakby Bóg to było jakieś oczywiste pojęcie i każdy wiedział o co chodzi. Przecież większość miała katolicyzm w szkole i ksiądz pokazywał nam obrazek brodatego człowieka z promieniami wychodzącymi z dłoni.

Hmmm......wiecie co czulbym się bardzo dobrze gdybym uwierzył, że w ogródku mam zakopany największy na świecie diament. A w garażu najnowsze Ferrari. Ale nie będę tam kopał ani otwierał garażu :) Nie chcę. Ja wierzę, że tak jest i to mnie uszczęsliwia.

Przepraszam, ale czy widzicie absurd wiary (nie mylić z wiara w siebie, własne mozlwiości), samooszukiwanie w obliczu strachu przed zderzeniem z rzeczywistościa? I ta rzeczywistość pozbawiona cudzych i wymyślonych przekonań jest wbrew pozorom naprawdę piękna. Wtedy na znaczeniu zyskuje człowiek. Na znaczeniu zyskuje życie. Na znaczeniu zyskujemy my sami, bo czujemy wtedy, że tylko my mamy wpływ na własne życie ( i cudze), to my mamy moc tworzenia (ale tez niszczenia).

To my sobie wzajemnie dajemy szczęście lub cierpienie. Żaden Bóg nam ludziom niczego nie daje. Zastanawia mnie dlaczego relacja człowieka wobec boga jest taka poddańcza. Jak relacja chłopa pańszczyźnianego wobec biskupa. Mam szczęśliwą rodzinę - dzięki ci boże. Dlaczego dziękujemy czemuś co stworzyliśmy sobie sami w głowie?? Kobieta ocalona z katastrofy statku, mówi dzięki ci boże. Mnóstwo ofiar, ale ona żyje. Dzieki bogu. Niewolnik całował stopy swojego pana dlatego, że ten wychłostał wszystkich tylko nie jego. To jakiś absurd i dla mnie ponury żart.

Dlaczego nie świetujemy dnia Słońca, dnia wody, dnia naszej planety Ziemi? Gdyby nie Słońce nie byłoby życia. Zamiast tego mamy święto bożego narodzenia. Nie świętujemy powstania życia na Ziemi. Nie. Świętujemy narodzenie Jezusa. Świętujemy wniebowstapienie, boże ciało. itd.... Świat stoi na głowie po prostu. Dizękujem bogu bo wydaje się nam, że nam ktoś to wszystko daje...życie, szczęście. Powiem Wam, że będąc ateistą łatwiej jest mi znieść i zrozumieć również cierpienie, zło. Tak, naprawdę. Powiedzenie "jak trwoga to do boga" jest bzdurą. Ach...długo mógłbym pisać na ten temat :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bajki uwielbiają dzieci i dorośli ...też, pozwalają odrealnić rzeczywistość, nadać głębszego wymiaru sytuacjom losowym, bądź ukierunkować naszą intencyjność. Modlitwa miała też swego rodzaju działanie terapeutyczne - teraz mamy już szerszy wachlarz możliwości  ;)

Poza tym to jak się modlimy i jakiego wyznajemy boga zależy w głównej mierze od tego gdzie i w jakiej rodzinie przyszło nam żyć. 

 

U mnie w aucie jeszcze leży modlitewnik po niemieckim turku :) (szukałem dywanika modlitewnego ale nie było). Trzymam jako ciekawostkę.

 

 

 

czy potrzeba więcej argumentów?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zauważyłem że tradycyjna modlitwa nie działa - więc stosuję coś, co można nazwać rozkazywaniem.Coraz mocniej jestem przekonany, że życie to jakaś jakby komputerowa symulacja, więc proszenie nie działa - za to są jakieś prawa kreacji, które można wykorzystać. Wierzę w nie, bo widzę wyraźnie że religie te prawa zakłamują, wykorzystują na niekorzyść człowieka.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś byłam bardzo zaangażowaną i mocno wierzącą katoliczką. To się potężnie zmieniło. Dziś jestem na etapie, że wiem, że tak naprawdę nie wiem nic.

Nie wiem kim jest Bóg, skąd wziął się świat (opowieści naukowców wcale mnie nie przekonują, skoro jest tysiące wersji i niezbadanych insynuacji co do niedawnej historii, to skąd pewność ile lat ma świat, jak powstał i tak dalej; kreacjoniści również mnie nie przekonują). Taka wiedza jednak nie jest mi potrzebna do szczęścia.

Dla mnie ważne jest to co czuję, moja intuicja. Czuję, że Bóg istnieje.  Bóg w moim odczuciu jest energią, tchnieniem życia, pierwotną siłą. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla boga , dla energii  i dla świata jest obojętne czy żyjemy, czy się modlimy,czy smucimy, czy jesteśmy z kimś czy sami.

Jest takie ćwiczenie które poszerza spojrzenie - na duchowość w życiu , mianowicie trzeba sobie wyobrazić swoją śmierć i to co będzie się działo z bliskimi po Waszym odejściu.Czy długo będą "rozpaczać"? Jak szybko znajdą sobie kogoś nowego? Czy naprawdę jesteście niezastąpieni w pracy? Czy firma bez Was upadnie? Czy faktycznie potrzebna była praca po 10-12 godzin bo przełożony tak kazał?Co z waszymi gromadzonymi w pocie czoła i wrzodów ze stresu -  gadżetami , co się z nimi stanie, kto je przejmie?

Pytań można stawiać sobie setki , łącznie z wyobrażeniem robaków które będą nas zasysały.

 

Po takim ćwiczeniu niektórzy przewartościowują swoje życie tak bardzo , że już nie potrzeba im drogowskazu  bo sami nim się staną.

Następuje wielkie "AHHHA - to o to chodzi w życiu" i zaczynają żyć po swojemu :) .

 

Dobrze przeżyte życie samo w sobie jest modlitwą.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Energia jest płynna i jeśli mnie zabraknie, powstanie coś innego, może kwiat, może inny człowiek, może zwierzę.

 

 

Poza tym moja firma na pewno by nie istniała, bo jest jednoosobowa ;)

 

 

 

 

Każdy jest tak samo ważny. Nie mniej, nie więcej. Jestem tak samo ważna jak każdy inny człowiek, niezależnie od tego czy ma on władzę czy jest kompletnie bez pieniędzy. To, że ktoś sobie uzurpuje prawo do czucia się ważniejszym, wcale nie znaczy, że tak jest. A jeśli tylko w poczuciu wyższości upatruje swój sens istnienia czy szczęście to kompletne dno, i prędzej czy później może się o tym przekona.

 

 

Tak samo jeśli ktoś żyje tylko po to, by gromadzić gadżety, czy dla szpanu, dla podziwu innych to faktycznie dość smutne życie i jak domniemam bardzo chwiejne pod względem emocjonalnym. Dla mnie pieniądze to nie cel sam w sobie tylko środki do realizacji celów.

Dzięki pieniądzom mogę realizować swoje pasje, podróżować, doświadczać. A chcę doświadczać i poznawać, uczyć się, bo sprawia mi to radość. Skoro żyję, chcę się tym życiem cieszyć i jestem Bogu wdzięczna za to, że jestem, a mało brakowało, bo prawie umarłam przy swoich narodzinach.

 

To jest moja wiara, moje osobiste doświadczenia i jest mi z tym dobrze. Innym nie musi. Każdy ma inną, jedyną i niepowtarzalną drogę do przejścia.

 

Po co robić sobie ćwiczenia na uświadomienie, że jesteśmy zbędni wg ogółu tego świata czy malusieńcy względem wszechświata?

Tak samo wszechświat może być malutki względem jeszcze jakiegoś innego absolutu, po co robić w sobie takie uczucie pustki i poczucie bycia nieważnym?

 

Ja kiedyś miałam wrażenie, że jestem zbędna i tak przewartościowałam swoje życie, że chciałam nie istnieć. Dziękuję bardzo za takie ćwiczenia.

 

 

 

Ważne jest tu i teraz, teraźniejszość, doświadczanie samego siebie. Moje życie i ja sama są dla mnie najważniejszym i to się dla mnie liczy. I cieszę się, że mam tu swoje miejsce, na tym świecie. Mam to gdzieś, że przy porównaniu do wszechświata jestem pyłem. Ja sama jestem swoim wszechświatem. I jest mi w porządku z tym, że dla innych ich życia są najważniejsze i są ich wszechświatami. Tak właśnie powinno być. Życie ma być spełnieniem dla każdego z osobna, a nie dla innych czy na pokaz. I nie ważne czy ktoś to poważa czy nie poważa.

 

W ramach podsumowania dołączam video z wystąpienia Kaśki Miller, która wg mnie trafia w sedno sprawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MagMu - ta wizualizacja jest dobra bo zdejmuje ważność ale nie jest panaceum bo samoocenę najlepiej mieć wysoką :) Co do tej równości wszystkich ludzi to też się nie zgadzam ale faktycznie opieranie sensu życia na byciu lepszym to śliski temat. Dla wszechświata jesteśmy nieważni i im mniej jesteśmy dla niego widoczni tym lepiej. Jeśli odczuwamy więcej szczęścia niż smutku to żyjemy w harmonii i jest spoko :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się modlę, dość często nawet, wyrażając Bogu wdzięczność za to co mam, za każdą chwilę oraz w różnych intencjach głównie oczyszczenia, odnowienia i znajdywania ;) Lubię też medytować przy mojej ulubionej, chilloutowej muzie :)

 

Chillouty z Bogiem musza wprowadzać Cię w unikalny stan nirvany :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.