Skocz do zawartości

Czego teraz słuchacie?


deleteduser28

Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Chociaż z pewnym rozczarowaniem muszę przyznać, że obrany w nowej płycie kierunek nie odpowiada mi - przynajmniej po tych dwóch kawałkach. Bardziej rockowe brzmienie, trochę podchodzi pod Megadeth, ale bez tej agresji. Solówki Hammetta skończyły się - nie jest już w stanie wymyślić niczego ciekawego. W każdym razie wybieram się na dwa koncerty w 2024.

 

Na ostatniej płycie dali chadu z tym kawałkiem choćby:

 

To był powrót do korzeni!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 1/21/2023 at 3:29 PM, I1ariusz said:

Chociaż z pewnym rozczarowaniem muszę przyznać, że obrany w nowej płycie kierunek nie odpowiada mi - przynajmniej po tych dwóch kawałkach. Bardziej rockowe brzmienie, trochę podchodzi pod Megadeth, ale bez tej agresji. Solówki Hammetta skończyły się - nie jest już w stanie wymyślić niczego ciekawego. W każdym razie wybieram się na dwa koncerty w 2024.

 

Nawet nie tyle rockowe, co "plastikowe". Jeszcze bardziej plastikowe od HTSD, więc kolejna płyta wydaję się być kopią tej z 2016, a kopia jest zawsze gorsza od oryginału.

 

Dla mnie to jest ich "prime", którego teraz słucham:

https://www.youtube.com/watch?v=CVB8P5woZKM

 

Jaram się Load/Reload jak żadnym innym krążkiem.

Edytowane przez adann96
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@adann96 Load/Reload generalnie jest uznawane za spory odstęp od typowego stylu Metallici - dużo bardziej rockowe, bluseowe i country, zdecydowanie wolniejsze tempo. Ale płyty mają wyraźny klimat, szczególnie Load, które sobie mocno cenię. Dla mnie chyba najgorszą płytą jest "Death Magnetic", które chociaż jest powrotem do dawnego stylu jest zbyt przekombinowane, głośne i niestrawne. Bardziej nawet niż St. Anger. Natomiast Hardwire powinno zrezygnować z dwóch płyt - druga połowa to prawie wszystkie kawałki typu "zapchajdziury", prócz Spit out the Bone. Ale pierwsza płyta z longplaya jest super, jest tam kilka instant klasyków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minutes ago, I1ariusz said:

Dla mnie chyba najgorszą płytą jest "Death Magnetic", które chociaż jest powrotem do dawnego stylu jest zbyt przekombinowane, głośne i niestrawne.

 

No nie gadaj :D

Mój ojciec (fan Mety od lat 80') był zachwycony "The day that never comes". Ja sam umieszczam ten album w trójce moich ulubionych, a "The end of the line" po prostu ubóstwiam ❤️:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, adann96 napisał:

 

No nie gadaj :D

Mój ojciec (fan Mety od lat 80') był zachwycony "The day that never comes". Ja sam umieszczam ten album w trójce moich ulubionych, a "The end of the line" po prostu ubóstwiam ❤️:)

The Days that Never Comes - to jest faktycznie wyjątek: mocne nawiązanie do One i Fade to Black, ale reszta jest zbyt długa, skomplikowana, wymęczona jak dla mnie. Brzmienie gitary też jakoś mi nie odpowiada. Sam się trochę sobie dziwię, ale po przesłuchaniu tej płyty raz, miałem jej dość.

Edytowane przez I1ariusz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Metą nie interesuję się już prawie od 20 lat i nieobecność ich dotychczasowej twórczości w moim muzycznym świecie, nie uważam za jakąś szczególną stratę.

 

Oczywiście mam jakiś sentyment z lat pacholęcych i z czystej ciekawości podchodziłem do tego, co zespół spłodził w XXI w., ale dość szybko moje zainteresowanie ulatniało się po jednym, góra dwóch odsłuchach. 

 

A że ponownie od wielkiego dzwonu wydają płytę, postanowiłem sobie sprawdzić, co tam znowu szykują. Tym bardziej, że pierwszy singiel to było nawet naprawdę pozytywne zaskoczenie. Krótki, zwięzły numer, przywołujący na myśl trochę klimaty z Kill'em All.  Wystarczyła jednak jedna informacja z materiałów prasowych, że już dziś wiem, że nawet nie zrobię odsłuchu 72 seasons.

 

Płyta ma trwać 77 minut.

 

Nie wiem czy jest to kwestia megalomanii Hetfielda i Ulricha, wg których każdy spłodzony przez nich dźwięk zasługuje na to, aby zostać wepchnięty na płytę, czy też może ich odklejenia od rzeczywistości i przekonania, że teraz wszyscy nagrywają płyty pod korek. Jeżeli ktoś jeszcze pamięta gównoburzę jaką Meta rozkręciła właśnie 20 lat temu w związku z piractwem internetowym, to jestem skłonny do przekonania, że Hetfield z Urlichem nie do końca przyswoili sobie rzeczywistość nowego millenium i żyją w przekonaniu, że nie warto robić odrzutów z sesji, bo i tak ktoś im je podpierdoli z komputera za frajer, więc ładują wszystko na płytę, żeby hajs się zgadzał.

 

Lekko obrzydza mnie ta postawa, bo wolałbym dostać przemyślany album trwający np. 50 min, niż 80 minutowego tasiemca, na którego upchnięto wszystko bez oporu, jak przy jakieś twórczej sraczce.  No niestety, ale z pomysłów na nagrywanie ponad godzinnych albumów, które miały ręce i nogi, chłopaki wypstrykali się już w latach 80, a mimo to, z upartością maniaka, począwszy od Load, w mękach nagrywają albumy z których żaden nie był krótszy niż 70 min. I każdy, przez ten fakt był całkowicie asłuchalny jako całość, więc nauczony doświadczeniem z tym zespołem, to już dzisiaj jestem przekonany, że jedna Lux Aeterna żadnej wiosny tu nie czyni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Maniek92 napisał:

Dobry, jugosłowiański kawałek z lat 80-tych. 

 

Ciekawe. Z jugosłowiańskiej muzyki słuchałem głównie turbofolku, widziałem, że też coś wrzucałeś wcześniej z tego nurtu.

Poza tym kiedyś wyrywkowo sprawdzałem oryginalne wykonania z albumów Yugoton / Yugopolis - gdzie polscy wykonawcy coverowali jugosłowiańskie kawałki z 

lat '80 i '70.

 

Coś z tego okresu:

 

 

Hipnotyzujący refren. ;) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.