Skocz do zawartości

Nie ogarniam na drodze


Zenek

Rekomendowane odpowiedzi

Uczestniczyłem w kursie na prawo jazdy, wyjeździłem 2x więcej godzin niż trzeba, no i nie zdałem nawet egzaminu wewnętrznego(podchodziłem kilka razy).

Mam tak, że jak jadę, to albo się nie przejmuję i popełniam głupie błędy (na takim egzaminie prawie kogoś przejechałem), a jak zacznę się przejmować, to mogiła,

nic nie idzie. No i zastanawiam się, czy możliwe jest, że są ludzie którzy nie mają predyspozycji do jazdy autem. Od dzisiaj zacząłem jeździć na skuterze (pierwsze kroki dopiero),

no i tutaj czuję się znacznie lepiej, niż w aucie, może to pomoże mi się ogarnąć na drodze. Poza tym, mam jakąś niechęć do jazdy autem, wiem, że jest mi to potrzebne, mam

kompleksy z powodu braku prawa jazdy, wiem, że jako mężczyzna powinienem mieć auto, ale tak naprawdę nie chcę i czuję, że się do tego nie nadaje.Co tu zrobić?

Odpuścić, czy próbować na siłę?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może Twoja podświadomość z określonego względu nie chce prowadzić. Może coś kiedyś usłyszałeś o jakimś wypadku? O kimś kto zabił w jakimś wypadku, kto wziął kredyt na auto i zbankrutował przez niego? A może w poprzedniej inkarnacji rozwaliłeś się autem?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój młodszy synek zdał za 7-mym razem. Też miał chwile zwątpienia, ale wbijałem mu do łba żeby się nie poddawał, że po prostu ma mniej szczęścia, a utopione pieniądze nic nie znaczą.

 Prawko odebrał kilka m-cy temu, od początku zaczął jeździć moją furgonetką, już czuje się pewnie na drodze.

 

Zenek . Twoja niechęć do auta wynika z tego że kilka razy poczułeś się upokorzony przez samochód, nie zdałeś egzaminu, wbiłeś sobie do głowy coś takiego: Pierdolę samochody, wolę motocykle.

 

Przekieruj swoje myślenie na pozytywne, znajdź coś pozytywnego w tym że zdobędziesz prawko na auto. Zobacz się za kierownicą dobrego auta, i jak wyrywasz blachary na zimny łokieć.:D

 

Nie poddawaj się!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam sporo wyobrażeń o wypadkach, gdzieś tam jest wewnętrzny lęk, a z drugiej strony mam tak, że jak już jadę, to nie przejmuję się konsekwencjami(jak to mówią: brak wyobraźni).

Boję się tego, że może mi się coś przytrafić, ale też, że ja zrobię krzywdę komuś. 

Poza tym jak byłem mały to brałem udział w wypadku, nic się nikomu nie stało, ale skończyliśmy wpadając do rowu.

No i przykre wzorce nawkładane do głowy, że "każdy baran potrafi zdać prawo jazdy", "że facet bez prawka,to dupa nie facet" itp. itd. 

 

7 minut temu, Adolf napisał:

poczułeś się upokorzony przez samochód, nie zdałeś egzaminu, wbiłeś sobie do głowy coś takiego: Pierdolę samochody, wolę motocykle.

No, coś w tym jest :) Ostatnio się podjarałem, jak koleś mnie przewiózł na ścigaczu i utwierdziłem się, że są fajniejsze :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zenek, zgłoś prośbę o połączenie postów.:)

 

   Odnośnie prawka 'B', nie możesz teraz sobie odpuścić, bo będziesz z tą klęską żył.

5 minut temu, Zenek napisał:

No i przykre wzorce nawkładane do głowy, że "każdy baran potrafi zdać prawo jazdy", "że facet bez prawka,to dupa nie facet" itp. itd. 

 

Olej te schematy, zrób prawko dla siebie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze taka kwestia, że odpuściłem temat dość dawno temu (ponad rok), więc musiał bym zainwestować na nowo w całą naukę. 

Dla tego zastanawiam się, czy nie lepiej ogarnąć się na drodze na tym skuterze, a później brać się za auto. Mam obawy, że podchodząc,

teraz do kursów i egzaminów, mogło by się to skończyć tak samo jak kiedyś. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem podobnie kolego. Po trzecim nieudanym egzaminie to miałem poważne wątpliwości czy kiedykolwiek będę kierowcą.

 

Ale w końcu się udało, mam ten śmieszny plastik, fury nie mam od 3 lat więc jeżdzę tylko przy okazji jak znajomi zachlają. Pewnie sobie kupie w końcu to auto ale jak już będzie na prawdę niezbędne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Zenek napisał:

 

Dla tego zastanawiam się, czy nie lepiej ogarnąć się na drodze na tym skuterze, a później brać się za auto.

Wydaje mi się że nie .

Na kursach uczą pod egzamin a real to już inna bajka ,jeżdżąc skuterem możesz wyrobić sobie złe nawyki co później przeniesie się na jazdę egzaminacyjną

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja olałem sprawę. Jeżdzę sporadycznie bez i chuj.

 

Jak sobie przypomnę tych idiotów instruktorów/egzaminatorów to ręka odruchowo nachajki szuka. Tak prywatnie mogę się pozadawać z żulią, ale nie będzie mnie byle cham oceniał, podkurwiał, przeszkadzał.

Kasa to druga sprawa. Prawko, a raczej usiłowania były czynione za cudzą forsę co pozostawiło spory niesmak. Z drugiej strony gdyby miał sam płacić nie ruszyłbym tematu, bo nie.

 

"Facet bez prawka to...". Jasne.

Dokładnie tak jak facet bez kobiety :D

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze kurs na prawo jazdy i egzamin nie nauczy Cie w ogole prowadzenia samochodu. To sa zwykle brednie, masz jezdzic zgodnie z przepisami a i tak nikt potem w ten sposob nie jezdzi. Poza tym nawbijaja Ci do glowy wiele zlych nawykow. Potrzebujesz czasu i praktyki, cwicz gdzies w bezpiecznych miejscach jak masz mozliwosc, probuj, probuj i jeszcze raz probuj. Niestety systemowy egzamin przejsc musisz wiec naucz sie tego czego wymagaja, rob przerwy, wracaj i tak w kolko. Oczywiscie, ze sa ludzie, ktorzy maja wieksze czy mniejsze predyspozycje, natomiast to tylko kwestia wprawy. Znajdz sobie kogos kto chociaz troche 'potrafi' jezdzic i to robi z Toba gdzie nikomu nie bedziesz zagrazal.

 

PS. Ogladaj filmy instruktazowe na YT, zobacz sobie jakie sa trasy egzaminacyjne w Twoim miescie, czytaj rozne artykuly w internecie na temat jazdy samochodem. Znajdz sobie jak juz mowilem kogos kto sporo kilometrow przelatal i nie jezdzi jak pizda. Naucz sie jak prawidlowo sobie ustawic fotel w samochodzie, jak ustawic lusterka, jak operowac sprzeglem, gdzie lewa noga powinna sie znajdowac i dlaczego nie na dywaniku. Naucz sie zachowan takich jak, co sie dzieje, kiedy delikatnie ruszysz, przyspieszysz i zdejmiesz noge z pedalu gazu, ucz sie wszystkich zachowan samochodu, ucz sie redukowac biegi, kiedy nalezy je zmieniac, obrotomierz w tym przypadku jest dosc uzyteczny rzecza. A to jest tylko wycinek. Z taka teoretyczna/praktyczna wiedza musisz zaczac po prostu duzo jezdzic. Przespisz sie z tematem i od nowa, powoli zaczna Ci wchodzic nawyki (prawidlowe o ile takie bedziesz staral sie nabyc) i wierz mi, ze predzej czy pozniej zdasz. Egzamin to egzamin a rzeczywistosc na drodze jest inna, ja uczylem sie jezdzic jakies 2lata po egzaminie zanim zaczailem sprawe. Teraz amatorsko ganiam sie w wyscigach...poswiecalem na to nawet 5h dziennie/codziennie jezdzac po nocach jak wariat. Czegos mnie to nauczylo...

Edytowane przez Poziom
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdałem na siłe , za chyba 12 razem w 2000.

Jechałem od tamtego czasu RAZ :D

 

Gdybym teraz miał pojechać musiałbym wziąć kilka godzin kursu. Podziwiam kierowców z którymi czasem jeżdżę , jak oni to robią.

Prowadzenie samochodu ewidentnie nie jest dla mnie, gdyby było trzeba nauczyłbym się oczywiście ale trzeba by w to włożyć duuuużo wysiłku :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja swoje prawko zdałem za 4 razem. Pierwsza próba była całkowicie na luzaku bo byłem w 100% pewny swoich umiejętności. Śmieszkowanie z egzaminatorem i jazda jak w realu spowodowały jednak błąd.

No i wtedy zabrało się za mnie otoczenie, żarciki i uwagi rodziny oraz kumpli zaprogramowały we mnie to, że nie umiem prowadzić. 2 i 3 próba całkowita tragedia, noga sama mi skakała na sprzęgle taki był stres i strach przed kolejną kompromitacją.

Czwarta próba to już sukces. I tu wielka niespodzianka, bo egzaminatorem była samica! Jak sobie teraz przypominam to zgrabna lalka 7/10 w krótkiej sukience (mogę trochę idealizować bo to już 5 lat ;)). 

W życiu bym nie pomyślał, że taka kobitka przywróci mi pewność siebie za kółkiem dosłownie w mgnieniu oka. 

Chyba chemia zrobiła swoje i dałem z siebie wszystko chcąc ją "przytulić":rolleyes: tzn chcąc zaimponować tej Pani :D

 

Ja też chciałem zrezygnować, myślałem że to nie dla mnie. Nie poddawaj się i próbuj, może w Twoim przypadku okoliczności też ułożą się pomyślnie i zdasz.

Teraz wożę się swoim włoskim rydwanem ku zazdrości pizd i żartownisiów nie wierzących we mnie:lol:  Myślę że musisz w siebie uwierzyć i starać się czerpać radość z jazdy, na siłę będzie ciężko.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony można zrobić tak jak Bracia radzą, czyli nastawić się pozytywnie i zmienić swoje myślenie, ale... mam pewne wątpliwości.

 

Zmusiłem się kiedyś w życiu do kilku rzeczy, które wcale mi ''nie leżały'' - ale stwierdziłem, że trzeba, bo coś tam. Może kiedyś to szerzej opiszę, a może na jakimś zlocie opowiem. W tej chwili nieważne.

Wiesz, co się stało? Złapałem problemy zdrowotne, których się w ogóle nie spodziewałem, bo żyłem normalnie, wysiłek fizyczny był przy mnie obecny zawsze (i to nie nadmierny - taki w sam raz), odżywiałem się w miarę normalnie bez przesad w żadną ze stron. Psychika siadła jeszcze bardziej w tamtym czasie. Nie wiedziałem, skąd się to wzięło - do czasu, aż zasięgnąłem pisanych i mówionych (teksty i audycje) nauk u naszego mentora Marka. 

 

Pierdolę. Od tamtej pory nie będę się do niczego zmuszał, nigdy. Rozmawiaj z podświadomością, pozwól się jej poprowadzić, a będziesz wybierał to, co jest dla Ciebie najlepsze i najbardziej korzystne. Robienie czegoś wbrew sobie ,,bo tak trzeba'', nie prowadzi do niczego dobrego.

 

Mówię to ze swojego punktu widzenia i mogę się oczywiście mylić co do Ciebie, ale u mnie jest tak, jak napisałem. Nawet stosunkowo niedawno miałem pewną rzecz, do której się zmuszałem dla świętego spokoju, dla ''odhaczenia'' obowiązku - nie spałem spokojnie, byłem nerwowy i zdenerwowany. Dziękuję, postoję, moje zdrowie jest ważniejsze od spełniania narzuconych mi obowiązków przez innych.

 

A kierownicy nigdy się nie bałem, zawsze mnie do niej ciągnęło pod różną postacią - zdałem za 3 razem, ale od tamtej pory jeżdżę sobie spokojnie i czerpię z tego przyjemność. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Vercetti Właśnie tak było w moim przypadku. Czułem, że to nie moje, że nie chcę, ale pod presją otoczenia ugiąłem się.

Ciągłe gadanie ze strony rodziny, że powinienem mieć, że dziadka trzeba czasami do lekarza zawieźć, że każdy debil może zdać etc.

Znalazłem argumenty na poparcie decyzji (że dziecko w drodze itp.), no i podjąłem się.

Dostałem też trochę wsparcia finansowego. Teorię ogarnąłem szybciutko, a potem było tylko gorzej.

Dużo dopłaciłem za dodatkowe jazdy, ale mimo tego, nic nie szło do przodu. 

Dodatkowo presja ze strony rodziny, że dołożyli mi część, a ja nie ogarniam.

Wyrzuty sumienia, złe samopoczucie, coraz większa niechęć do jeżdżenia.

Nie podjął bym się, gdybym wiedział to co teraz.

No i te programy w głowie, że facet musi jeździć, bo jak nie to pizda nie mężczyzna.

Jak ktoś się pyta, czy mam prawko, to jest lekkie skrępowanie ("chłop 32 lata bez prawka" i myśli w tym stylu)

Taka ujma na honorze, choć pewnie tylko w mojej głowie. To we mnie siedzi. Poradzę sobie z tym w końcu.  

Nawet tutaj na forum ciężko było mi o tym pisać, bo widzę, że większość zmotoryzowana. Heh...samo pisanie o tym

pomaga, bo zaczynam dostrzegać, że bycie kierowcą nie jest to wyznacznikiem męskości (choć jeszcze w to nie do końca wierzę ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiscie nie wierze, ze nie polubisz jezdzic. To fajna forma spedzania czasu, no i ulatwia zycie w wielu przypadkach. To co mowia inni pierdol, to jest akurat najmniej wazne. A wyznacznik meskosci to jest sredni, bo wielu jest kierowcow, ktorzy jezdza a pojecia o tym nie maja, jakbys zobaczyl co na drodze sie dzieje czasami. Mam dosc szybkie autko i nigdy nie robie popisow, ze wyprzedzam kolumne samochodow, na zakrecie czy tym podobne. A depnac spokojnie jest czym...Widzialem kiedys jak koles z rodzina, w Skodzince (z calym szacunkiem, niezle autko) mulowatej, wyprzedzal wszystko jak leci i ledwo zdarzyl sie schowac... Widac papiery mial a rozumu za grosz. Nie jest ktos debilem, kto naraza zdrowie swoje, swoich bliskich i innych uczestnikow ruchu?

 

Wybor nalezy do Ciebie.

Edytowane przez Poziom
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe. Podobnie było w moim przypadku. Miałem dosyć ględzenia w stylu "zrób prawko, zrób prawko bo... (tu kilka wymiennych opcji)". A mnie jakoś kurde ni cholery do samochodów nie ciągnie.

Ani mi to imponuje, ani nie ma emocji, ani mam ochotę dokładać do interesu, który jest mi na chuj potrzebny.

No i po raz któryś się za to wziąłem, tym razem z postanowieniem załatwienia sprawy do końca. Co ja kurwa przeżyłem to głowa mała.

Agresor nie schodził przez ponad rok pierdolenia się z tymi debilami (instruktorami, szefem ośrodka i egzaminatorami). Nawet szef łordu jechał za mną do innego miasta żeby mnie ujebać :D

W końcu miałem tego już serdecznie dość.

 

Działanie w 100% nie moje, pod presją otoczenia, dla świętego spokoju. Końcowym efektem była ta historia z kurwą mojego życia. Minął dobry rok od olania prawojazdowania a ja wciąż miałem agresora + kilka innych niefajnych emocyj no i ściągnąłem sobie tamtego śmiecia na głowę. 

 

Ergo. Działanie niezgodne z sobą wujowo się kończy.

 

No i najzabawniejsze. Jeżdząc z tamtymi ciulami szło mi różnie, raz lepiej, raz gorzej.  Kiedy jeżdzę sam jest luz, wszystko ok. Nawet mnie specjalnie nie wkurwia to co odpierdalają szanowni posiadacza świętego graala czy innego chujstwa czyli prawa jazdy :P

Edytowane przez wroński
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

że każdy debil może zdać 

 

Było powiedzieć, że za debila się nie uważasz. :)

 

W ogóle co to za wyznacznik męskości: posiadanie prawa jazdy? A jak nie było samochodów, to co - wszyscy byli ciotami?

Fakt, że to jest ważne i przydatne, ale jak ktoś nie chce, to mieć nie musi. 

 

NIGDY nie słuchaj naporu z zewnątrz. KOGOKOLWIEK - nieważne, czy to Twój autorytet, czy sąsiad, czy ktokolwiek. NIKT nie ma prawa Ci niczego wmuszać. Różnie to się kończy, mi kiedyś jedną rzecz wmuszono, drugą sobie sam wmusiłem - nic przyjemnego, odbiło się na zdrowiu i na psychice trochę. Teraz już dawno wszystko zaleczone + przestałem robić cokolwiek niezgodnego ze mną. Polecam tak działać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


@wroński Do instruktorów miałem też pecha. Najpierw gość który miał wyjebane i mówił, że wszystko robię ok, potem babka której z kolei nic się nie podobało

cały czas chciała żebym dokupywał godziny. 

4 minuty temu, Vercetti napisał:

 

NIGDY nie słuchaj naporu z zewnątrz. KOGOKOLWIEK - nieważne, czy to Twój autorytet, czy sąsiad, czy ktokolwiek. NIKT nie ma prawa Ci niczego wmuszać.

To racja. Od jakiegoś czasu postępuję w ten sposób, a moi bliscy dla mojego "dobra" trują mi dupę, całą masą przestróg i dobrych rad.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie np. często radzą, żeby się ożenić... Sam wiesz, czym to pachnie. Ot i tyle są warte ''dobre rady'' innych.

 

Powtórzę się: słuchaj swojej podświadomości. Chcesz czegoś wewnętrznie? Krótka lista strat i zysków i działaj. Nie chcesz czegoś? Uciekaj w podskokach, nie daj się namówić, bo zapłacisz za to swoim zdrowiem albo czymś innym. Mówię z doświadczenia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie PJ jest konieczne. Jeździć nauczyłem się sam, szalejąc trupami które kupowałem za kilka stówek, jeździłem po lesie bez udziału dróg i było spoko. Za 50zł miałem godzinę z instruktorem, za tyle samo pełno paliwa do jazdy, podobnie motocyklem. 

 

Nie zdałem za pierwszym, też odpuściłem na chyba dwa lata i zdałem po wykupieniu dwóch jazd, przed egzaminem sporo jeździłem sobie po lesie i git było. Jeździłem sam, bez stresu, dla przyjemności i robiłem tak żeby się nie rozbić z dala od cywilizacji, choć różne mniejsze kraksy były:lol::lol:

 

Kiedy zdałem prawko? Kiedy było mnie stać na samochód. Tzn na utrzymanie samochodu legalnego, bo kupić mogłem sobie po przyjeździe z saksów za kilkanaście tysi i co dalej? Miesiąc jazdy i piechota, bo na wodę to nie jeździ.

 

I mnie też zawsze wkurwiała presja społeczeństwa, gdzie dzieciaki miały kursy od starszych i ich wózki, u mnie gówno było, wszystko opłacałem sam, od starszych miałem może rzucone na 2x egzamin i to tyle. A jak zdałem prawko to szczerze mówiąc nie czułem się jakoś very happy, wiedziałem że umiem jeździć i tyle, jebany plastik już oficjalnie mój i tyle. Najgorzej że ja chciałem, ale nie miałem siana, a tu każdy "kjedy praffko, kjedy praffko????????", grrrr...

 

Co do PJ i auta to moje życie obróciło się o 180 stopni, kiedy chcę to jadę, nie czekam, nie marznę, jestem niezależny i jakość mojego życia mocno wzrosła, oczywiście w mieście itd taniej taksówka ale u mnie się nie da.

 

Ja odpuściłem ale uderzyłem ponownie, nie wiem czemu ale szarpanie się z życiem mi nie wychodzi, natomiast jak odpuszczę i zacznę na jakiś czas od początku bardzo często mi się udaje. Co ciekawe rodzina dowiedziała się o PJ jak samochodem przyjechałem, więc dla własnego spokoju lepiej trzymać dziób na kłódkę bo teksty starszych i znajomych typu "jutro egzamin a ty z kolegami siedzisz" powodują wkurw a nie motywację, dzień przed warto odpocząć.

 

Summa summarum ja bym odpoczął i próbował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Italian Stallion napisał:

Ja swoje prawko zdałem za 4 razem. Pierwsza próba była całkowicie na luzaku bo byłem w 100% pewny swoich umiejętności. Śmieszkowanie z egzaminatorem i jazda jak w realu spowodowały jednak błąd.

No i wtedy zabrało się za mnie otoczenie, żarciki i uwagi rodziny oraz kumpli zaprogramowały we mnie to, że nie umiem prowadzić. 2 i 3 próba całkowita tragedia, noga sama mi skakała na sprzęgle taki był stres i strach przed kolejną kompromitacją.

Czwarta próba to już sukces. I tu wielka niespodzianka, bo egzaminatorem była samica! Jak sobie teraz przypominam to zgrabna lalka 7/10 w krótkiej sukience (mogę trochę idealizować bo to już 5 lat ;)). 

W życiu bym nie pomyślał, że taka kobitka przywróci mi pewność siebie za kółkiem dosłownie w mgnieniu oka. 

Chyba chemia zrobiła swoje i dałem z siebie wszystko chcąc ją "przytulić":rolleyes: tzn chcąc zaimponować tej Pani :D

 

Ja też chciałem zrezygnować, myślałem że to nie dla mnie. Nie poddawaj się i próbuj, może w Twoim przypadku okoliczności też ułożą się pomyślnie i zdasz.

Teraz wożę się swoim włoskim rydwanem ku zazdrości pizd i żartownisiów nie wierzących we mnie:lol:  Myślę że musisz w siebie uwierzyć i starać się czerpać radość z jazdy, na siłę będzie ciężko.

Też za 4 razem i też zdałem dzięki swoim umiejętnościom i samicy-egzaminatorce. Jesteś mną :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, BigDaddy napisał:

Też za 4 razem i też zdałem dzięki swoim umiejętnościom i samicy-egzaminatorce. Jesteś mną :D

2 razy słyszałem, że mam sobowtóra. Raz go nawet widziałem w gazecie, ale zdjęcie było trochę zamazane lecz ludzie myśleli że to ja. 

Wszystko zaczyna mieć sens xD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam przed egzaminem dwa dni zacząć  brać  coś  na uspokojenie jeśli  się denerwujesz(brałem  persen).  Sam po całym kursie nie potrafiłem ruszać,  czasem gasło mi auto. Nie zdałem dwa razy. Po tych niepowodzeniach dorwałem stare auto babci i jeździłem po łące. Dopiero to dało mi wiekszy efekt. Zdałem za trzecim. Z tego co słyszę to dla wielu ludzi zdanie prawo jazdy jest jakimś wyzwaniem i zapada w pamięć.  Po uspokajajacym proszku jedziesz na luzie. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.