Skocz do zawartości

Przełomowe momenty, które wybiły mnie z matrixa


Rekomendowane odpowiedzi

To forum powinno byc przeksztalcone na read-only.

Wszystko zostalo powiedziane.

Wystarczy przeczytac 200 postow zeby wiedziec co trzeba.

Rzecz w tym ze KAZDY facet zrozumie co tu jest napisane i uzna ze to prawda, prawo natury, dopiero gdy dostanie kopa od zycia.

Niektory i potem nie zrozumie.

Takie mamy przesrane geny.

 

Odlotowy:

"Wszystkie kobiety o względy, których codziennie zabiegają mężczyźni to prostytutki."

Nie. One maja swoje geny i te tak dzialaja.

 

MoszeKortuxy:

Nie ma sposobu.

Kobiety to stado. Mezczyzni to samotne wilki. Wilk moze pozrec jakas samice ale nie walczy ze stadem. To tak nie dziala.

Wlasnie dlatego feministki obecnie rozpieprzaja zachodnia cywilizacje nawet nie wiedzac jaki los gotuja sobie samym.

Ale ze samica z natury jest niewolnicą - bedzie do tego stanu podswiadomie dazyc.

Te niezalezne szwedzkie kobiety pozwalaja sie dymac imigrantom i jeszcze ich bronią.

Trzeba wiecej argumentow?

My sie opieramy ale za pare lat wszyscy Ahmedowie z niemieckimi paszportami (znaczy sie paszportami EU) beda wloczyc sie po Polsce i szukac co daloby sie zabrac, zgwalcic i ukrasc a potem byc uniewinnionym bo nie wiedzialo sie ze tak nie mozna bo ta cywilizacja tak ma.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może dorzucę coś od siebie...

- Miałem wtedy 22 lata, laska poznana przez portal randkowy 17 lat. Po którymś tam już seksie w moim aucie podczas ubierania się ona odbiera telefon i jebie ostro jakiegoś typa że jej nie ufa i że nie ma jej kontrolować bo jak tak dalej pójdzie to go zostawi. Zszokowany pytam "kto to był!?", dostaję odpowiedź "to tylko mój facet".

- Parę lat później spotykałem się z pewną laską która po którymś tam spotkaniu przestała się odzywać. W końcu po kilku dniach męczenia jej w stylu białego rycerza dowiedziałem się że ona lubi jak facet ją wszędzie zaprasza i za wszystko płaci a ja taki nie zawsze jestem więc stwierdziła że ta znajomość jej nie odpowiada. Po jakimś czasie widzę ją na FB z nowym misiem i oczywiście zdjęcia z drogiej wycieczki.

- Jedna moja ex zapytana jak siebie widzisz za kilka lat: "hmm będę jeździć autem X ubrana w ciuchy Y pracując jako Z".

- Rozmowa podczas rozstania z kolejną moją ex: "najbardziej to mi się nie podobały nasze pierwsze randki, zaprosiłeś mnie wtedy na piwo mówiąc że mam Ci się zrewanżować i następnym razem to ja mam Ciebie zaprosić, przecież prawdziwy dżentelmen płaci za wszystko".

- Przychodzę styrany do domu po 5 dniach pracy i marzę tylko o relaksie a tu surprise - wizyta teściów i to taka konkretna nie zapowiadająca się na szybką kawkę. Mówię później żeby ostrzegała mnie następnym razem lub konsultowała to ze mną a ona na to "że to jej mieszkanie i będzie zapraszać kogo chce i kiedy chce". Już nigdy nie popełnię tego błędu.

 

 

  • Like 5
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.07.2016 o 15:55, Waginator napisał:

Mam starszego o 9 lat brata, który jest z pierwszego związku mamy z badboyem. I w porównaniu ze mną raczej otrzymywał minimum uwagi, to ja byłem oczkiem w głowie, prawie wychowywany jak jedynak pomimo mojej aspołeczności i licznych problemów zdrowotnych (a może to dzięki temu?). Co się tyczy jednak genów to mój przypadek jest niezłym argumentem dlaczego kobiety szukają badboyów. Brat z tego pierwszego "licealnego" związku wyrósł na profesjonalnego ruchacza, pomimo raczej niskiej inteligencji swoim ogarnięciem życiowym i towarzyskością ułożył sobie całkiem nieźle życie za granicą imprezując co tydzień i mając lajtowe życie. Pewnie z wpadki zapłodnił kilka kobiet, ale gdyby nie antykoncepcja (której w dawnych czasach nie było) to byłby idealnym rozsiewcą genów. Natomiast mój biologiczny ojciec to spokojny introwertyk, wprawdzie jak teraz patrzę to widzę, że nie daje sobą pomiatać, ale ma zdecydowanie łagodny "inteligencki" charakter. Dostałem po nim w spadku zdecydowanie przesadzoną aspołeczność, introwertyzm i nieśmiałość z którymi się od lat zmagam oraz wynikające z nich liczne przewlekłe choroby. Gdybym się urodził 100 lat temu to bez leków pewnie bym nie dożył trzydziestki. Relacje z kobietami są żadne, więc nie ma nawet co myśleć o jakimś przekazywaniu genów. Wprawdzie dostałem sporą dawkę inteligencji i zdolności do nauki co pewnie zaowocuje w przyszłości, ale w dawnych czasach takie wartości niewiele znaczyły. Dla kobiet wybór jest prosty jaki facet lepiej rozniesie jej geny. Brat jest biologicznym sukcesem, ja przy sporym nakładzie pracy może coś ugram w przyszłości.

Czytam sobie wątek od samego początku i ta wypowiedź uderzyła mnie swą trafnością. Jest w niej niezwykle brutalna i bolesna dla obu płci prawda, że niektórzy po prostu nie nadają się do wyścigu genetycznego. Jasne, zdarzają się historie introwertycznych chudzielców, którzy zaczynają ćwiczyć i na podstawie tych czy innych doświadczeń budują charakter, ale to margines. Nawet praca nad samym sobą ma granice wytyczone przez genetykę. Granice, które należy oczywiście testować, żeby przekonać się jak daleko można dojść.

 

Tym niemniej nie każdy facet nadaje się do założenia rodziny. Nie każdy będzie dobrym kochankiem, dobrym obrońcą, zaopatrzycielem czy ojcem. W większości przypadków pewnie z tymi mniej ogarniętymi kończy się tak, że biorą sobie baby o podobnej mentalności i możliwościach co oni sami albo wdowy/rozwódki, po czym utrwalanie rozmaitych patologii zachowania/wychowania i przekazywanie nienajlepszej jakości genów trwa dalej w najlepsze, skutkując kolejnymi pokoleniami nieszczęśliwych ludzi. Pewnie może niektórym tym momencie zapachnieć eugeniką, której sam nie znoszę, ale naprawdę uważam, że nie każdy jest stworzony do miłości, związku i rodziny. I im prędzej ci mniej fartowni zdadzą sobie z tego sprawę, tym lepiej. Bo niektórych naprawdę się krzywdzi, zachęcając do pogoni za fatamorganami i pocieszając ich, że mogą mieć to samo co cała reszta. Otóż nie, niektórzy z automatu w pewnych dziedzinach życia będą mieć mniej niż nawet ci niezdefiniowani przeciętniacy. Ale uzmysłowienie sobie tego wymaga dużej i bolesnej dawki introspekcji i bezstronnej analizy siebie i rzeczywistości.

 

Każdy może natomiast w miejsce tego zrobić coś ciekawego z własnym życiem.  Życie kawalera - nawet z gównianymi genami - może być w tych czasach naprawdę ciekawe.

Edytowane przez Mr.Meursault
  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybrane moje i zaobserwowane u innych przełomowe momenty. Co do mnie - sporo ich było i sam się dziwię, że z tego matrixa nie wyszedłem skutecznie wcześniej, choć miałem takie zapędy i realne szanse: 

 

1. Żona po kilku latach małżeństwa odchodzi pewnego dnia bez słowa wyjaśnienia. Po prostu wychodzi z domu i nie wraca, urywa kontakt z mężem. 

2. Partnerka zaczyna wprowadzać do związku elementy agresji werbalnej i fizycznej bez żadnego powodu. 

3. Kobiety są wyraźnie zainteresowane samochodem potencjalnego partnera z powodu odpowiedniego znaczka na masce. Po zmianie auta na droższe, nowsze, lecz nie tak uznanej firmy, zainteresowania nagle brak. 

4. Samotna matka umawia się na randkę. Po usłyszeniu, że facet przyjedzie autobusem, bo nie posiada samochodu, rezygnuje ze znajomości. Na pytanie, czy brak auta jej przeszkadza, odpowiada, że czuje się dotknięta takimi insynuacjami. 

5. Związek na odległość. Dziewczyna nie chce się spotkać przed południem mimo przyjazdu chłopaka nocnym pociągiem, dwutygodniowej rozłąki i braku innych zajęć. Ta sama dziewczyna okazuje zainteresowanie chłopakiem jedynie w obecności swoich koleżanek, a na co dzień jest po prostu oschła. 

6. Po trzyletnim związku partnerka wybiera jednak najlepszego przyjaciela swojego chłopaka, który lepiej rokuje finansowo. 

7. Częste zwłaszcza w przypadku kobiet poznanych na portalach randkowych - ich zachowanie jest nieracjonalne, nieuprzejme, a czasem wręcz chamskie. Rewanżowanie się tym samym powoduje natychmiastowy zarzut o stosowanie agresji, itp. Tutaj trzeba od razu się ewakuować i nie pozwalać sobie na obniżenie standardów. 

8. Wahania nastrojów nie do wytrzymania, fochy o nic, sprzeczne sygnały i takie samo zachowanie, manipulacje. Pomaga tylko natychmiastowe przywrócenie do porządku, jeśli są to sporadyczne odpały, w innym wypadku również zalecam ewakuację. 

9. Zerwanie zaręczyn bez podania wyjaśnienia. Po pół roku ciąża z "bad boyem". 

10. "Szmacenie" faceta w gronie znajomych, wbijanie szpil. 

 

Rozglądając się dookoła mogę stwierdzić, że najtrwalsze są takie związki, w których mężczyzna ma jaja i ucina momentalnie wszystkie idiotyczne zachowania, a jeśli nie da się ich uciąć, bo partnerka nie potrafi się racjonalnie zachowywać, to po prostu zmienia partnerkę, a nie swoje wymaganie wobec kobiet. 

 

Tyle kłamstw, dwulicowości, chamstwa, agresji, intryg, bezczelności, idiotyzmów, manipulacji i głupoty, jaką widziałem u kobiet, zaskoczyło mnie w pewnym momencie do tego stopnia, że płeć piękną zacząłem traktować z dużym dystansem. Dopiero gdy kobieta przekona mnie do siebie inteligencją i sposobem bycia, ma u mnie jakiekolwiek szanse. I, o dziwo, ustanowienie naprawdę wysokich wymagań wobec płci przeciwnej poskutkowało automatycznym odrzucaniem patologii i przyciąganiu nielicznej moim zdaniem grupy pań, które naprawdę nadają się do stałego związku. 

Edytowane przez Duelli
  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Ja mnie w sumie nie odczułem tak wielkiego przełomu, pierwsze przejrzenie na oczy uważam za odkrycie potęgi podświadomości. To wtedy odczułem największy przełom zrozumiałem też że moje poglądy mogą się zmieniać i są plastyczne. Po poznaniu potęgi podświadomości jakoś wszystko poszło z górki, niewiele później przypadkowo na yt trafiłem na kanał Marka i resztę przyjąłem już za logiczną prawdę. O tyle dobrego że nie mam za sobą żadnych strat jak i też nie byłem jeszcze w żadnym związku więc myślę że świetnie wykorzystam tą wiedzę w swoim późniejszym życiu. Uważam że ta wiedza to świetny start w życie bo mam dopiero 19 lat a z tego co czytałem niektórzy obudzili się po 25 albo 30 aż strach myśleć... ale lepiej późno niż wcale. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 hours ago, Mr.Meursault said:

 niektórzy po prostu nie nadają się do wyścigu genetycznego. Jasne, zdarzają się historie introwertycznych chudzielców, którzy zaczynają ćwiczyć i na podstawie tych czy innych doświadczeń budują charakter, ale to margines. Nawet praca nad samym sobą ma granice wytyczone przez genetykę.

 

Bo niektórych naprawdę się krzywdzi, zachęcając do pogoni za fatamorganami i pocieszając ich, że mogą mieć to samo co cała reszta. Otóż nie, niektórzy z automatu w pewnych dziedzinach życia będą mieć mniej niż nawet ci niezdefiniowani przeciętniacy. Ale uzmysłowienie sobie tego wymaga dużej i bolesnej dawki introspekcji i bezstronnej analizy siebie i rzeczywistości.

 

Każdy może natomiast w miejsce tego zrobić coś ciekawego z własnym życiem.  Życie kawalera - nawet z gównianymi genami - może być w tych czasach naprawdę ciekawe.

1. Prawda. Prawda jest tez ze najmadrzej sie gra gdy gra sie w gry gdzie sie wygrywa. Da sie, wiem po sobie. Nie nalezy tylko miec podejscia ze jesli jestem na wozku inwalidzkim to chce wygrac maraton a takie podejscie jest czeste.

 

2. Prawda. Jednak fatamorgany motywuja i jesli ktos jest wystarczajaco konsekwentny - wygra z konkretnym majacym przewage na starcie ale nie wiedzacym czego chce.

 

3. Yeap. Od cholery zonatych zazdrosci kawalerom. Zwlaszcza jesli zobacza ich z 2-3 panienkami w ciagu tygodnia a wiedza ze sami ostatni sex mieli kwartal temu a na nowy sie szybko nie zanosi. Oczywiscie wiekszosci kawalerow wydaje sie ze ci zonaci bzykaja sie 3 razy dziennie plus raz wieczorem plus lodzik rano, i tez im zazdroszcza.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 3
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
W dniu 26.01.2018 o 23:24, Mr.Meursault napisał:

Czytam sobie wątek od samego początku i ta wypowiedź uderzyła mnie swą trafnością. Jest w niej niezwykle brutalna i bolesna dla obu płci prawda, że niektórzy po prostu nie nadają się do wyścigu genetycznego. Jasne, zdarzają się historie introwertycznych chudzielców, którzy zaczynają ćwiczyć i na podstawie tych czy innych doświadczeń budują charakter, ale to margines. Nawet praca nad samym sobą ma granice wytyczone przez genetykę. Granice, które należy oczywiście testować, żeby przekonać się jak daleko można dojść.

 

Środowisko może nas bardzo zmienić. Patrzymy teraz, że jest sporo słabych genów i ludzi nieprzystosowanych do życia, ale geny się tak szybko nie zmieniają. Jeszcze kilkaset lat temu przy tych samych genach ludzie ostro tyrali w ciężkich warunkach i dawali radę. Gdyby nas teraz przenieść w tamte czasy to większość by nie podołała. Geny genami, ale żyjemy teraz w świecie dobrobytu (mowa o Europie), pod kloszem. Nie mamy wyzwań, nie mamy zagrożenia życia, często nie mamy obowiązków ani problemów egzystencjalnych. Za to mamy mnóstwo zabaw, rozrywek i etyczno-moralnego patosu o równości społecznej. To nie jest środowisko do rozwoju charakteru i nie trzeba wielkiej spostrzegawczości, że ludzie w dzisiejszych czasach są bardzo słabi psychicznie.

 

Ja zawsze nabieram szacunku do czynników środowiskowych względem genetycznych jak przypomnę sobie siebie sprzed 5 lat. To jest po prostu niebo, a ziemia. W tamtych czasach w życiu nie pomyślałbym, że mógłbym się w takim stopniu wyrobić. Fakt, że nadal są granice, których przeskoczyć nie potrafię, ale w tym momencie wiem, że to co wydaje mi się teraz barierą nie do przeskoczenia wcale taką być nie musi. Zwłaszcza, że wiem iż przez te 5 lat nie dałem z siebie wszystkiego. Kto wie, kim byłbym teraz, gdybym wylądował w środowisku, które wymagałoby ode mnie 100% poświęcenia? Niektórzy dostają to za darmo bez żadnego poświęcenia, ale to nie znaczy, że nie da się do tego poziomu zbliżyć albo nawet go przekroczyć.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Punktów było kilka

-Lecenie schematem przez samice z rodziny

-Jak jeszcze piłem alkohol wyłądowałem z czyjąś narzeczoną w łóżku (nie ma sie czym chwalić) a "wyrwalem" ja tak ze cały wieczór ja strasznie wyzywałem i szmaciłem (po alko wychodzi ze mnie straszny burak między innymi dlatego nie pije) i mówie sobie

"zaraz to ja miałbym sie starać,kochać,szanować,poświęcać, oświadczyć " a przyjdzie jakiś wulgarny buc i ona mu sie odda? Nigdy!

-Własny związek z samicą który był super póki byłem chujem.

-Związki moich kolegow które kończyły się "miś byłeś za dobry"

 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu ‎09‎/‎02‎/‎2018 o 12:23, Waginator napisał:

.............

W dniu ‎27‎/‎01‎/‎2018 o 11:05, JoeBlue napisał:

 

 

3. Yeap. Od cholery zonatych zazdrosci kawalerom. Zwlaszcza jesli zobacza ich z 2-3 panienkami w ciagu tygodnia a wiedza ze sami ostatni sex mieli kwartal temu a na nowy sie szybko nie zanosi. Oczywiscie wiekszosci kawalerow wydaje sie ze ci zonaci bzykaja sie 3 razy dziennie plus raz wieczorem plus lodzik rano, i tez im zazdroszcza.

 

, że wiem iż przez te 5 lat nie dałem z siebie wszystkiego. Kto wie, kim byłbym teraz, gdybym wylądował w środowisku, które wymagałoby ode mnie 100% poświęcenia? Niektórzy dostają to za darmo bez żadnego poświęcenia, ale to nie znaczy, że nie da się do tego poziomu zbliżyć albo nawet go przekroczyć.

JoeBlue ....jak masz tace cukierow na stole kazdego  to ile moza sie nimi obzerac ...skoro wiesz ze w kadje chwili mozesz ja przeleciec to juz nie jest dla Ciebie to najwyzszy piorytet. A tak sie ma w przypadku kawalerow lataja i szukaja tych cukierow po ulicy bo nigdy nie wiadomo czy jutro uda sie znalesc i moze bedzie posucha.

 

Wainator No wlasnie co zorbic aby dawac siebie wszystko.... niestety albo ja jest taki dobry albo praca na zachodzie taka lajtowa ze czuje iz sie marnuje i nie wykorzystuje wogole sowjego potencjalu ale siedze bo warunki socjalne do rodziny dobre...czyli poswiecam dla rodziny wlasny rozwoj .... no coz to nie jest dobre ale tylko wtedy keidy rodzina o tym wie. A nie wie , mysla ze czlowiek ciezko zasuwa a ja siedze i gluptoy tutaj pisze hahahha

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam sytuacji miałem wiele, ale przytoczę teraz historie przyjaciela. Był w związku ze swoją pierwszą dziewczyną - gdy zaczeli być razem miał 24-25 lat. Wcześniej średnio sobie radził z kobietami. Trochę tłamszony przez matkę, zero pewności siebie i obycia z kobietami. Szukał romantycznej relacji a dziewczyny wybierały bad-boyów. Norma.

 

No i pojawiła się ona. Kiedyś się kolegowali, ale ona non stop miała chłopaków. I zaczęła się do niego sama przystawiać. Inicjować spotkania itp. Pamiętam, jaki był dumny, gdy stracił prawictwo. No i byli razem, raz lepiej, raz gorzej. Jej w międzyczasie się przytyło. Zaręczyli się. Ona mocno naciskała na kupno mieszkania, ale nie miała zdolności (przynajmniej tak mówiła) i on miał wziąć kredyt na ten cel. 

 

Tak też uczynił. Wybierali mieszkanie, wybrali to, które podobało się jej - pomimo że wymagało dużego remontu i było drogie. Wyremontowali, zamieszkali. No i zaczeło się psuć coraz bardziej. Ona pretensje o wszystko, to źle, tamto źle. Raz wracałem z nią z pracy autem, opowiadała mi że on jest dobry, ale ciapowaty itp. Słabo się tego słuchało. 

 

Znalazła sobie nowe hobby - konie. Co weekend jeździła na cały dzień do stadniny. Trwało to jakiś czas, aż podczas jednej awantury z dupy rzuciła w niego pierścionkiem. Ale wyprowadzić się nie chciała, mieszkała tam jeszcze miesiąc - chłopak do dziś przeżywa że jej nie wywalił z miejsca. 

 

W każdym razie, jak tylko się wyprowadziła, to tydzień, może dwa później spotykała się już z nowym typem. Nie zgadniecie. Instruktorem jazdy konnej. Podejrzewam, że na zajęciach ujeżdzała nie tego konia, co trzeba.

 

Tak czy inaczej, chłop się otrząsnął, pokazałem mu RedPilla, poczytał, zaczął wprowadzać w życie. Teraz non stop zaliczka jakieś laseczki, w ogóle nie myśli związkach - i wydaje się, że jest szczęśliwy.

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autentyk z przed kilku dni. Matka rozmawia z córką przy kasie

 

C: Nooo i Gośka teraz by już była rok, dwa lata po ślubie jakby była z innym, a teraz co?

M: Oni wszyscy teraz tacy... Tak to jest jak się ma poglądy niewiadomo jakie

 

Czyli chłop nie ważny, miłość, uczucie nie ważne, ważne że by już miała status żony

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie podrzucam sytuacje z moich doświadczeń, gdzie widać jak emocje kierują kobietkami ale i jak uważać na ludzi. Nic nadzwyczajnego, ale jak pamiętam z początku czytania forum - najlepiej do głowy trafiają czyjeś przypadki, nawet jeśli podobne.

 

1. Mdławe teksty na usprawiedliwienie

Żona (wtedy) odchodząc naopowiadała mi jak to zawsze będę jej bliski - generalnie teksty jak z mdławej komedii romantycznej. Czyli backup, o czym za chwilę. Sądzę, że nie miała na tyle siły, żeby wyzywać mi od chujków i wprost wymyślać gdzie moja wina. Jak później sprawdziłem od miesięcy szukała mieszkania dla siebie i gacha. Co podkreślam - emocje były tak silne, że wzięła na siebie ciężar zorganizowania metrów kwadratowych.

2. Wszystko moja wina

Jako, że rodzina i teściowie po akcji żony stanęli murem za mną udało mi się dowiedzieć, że sporo czasu wcześniej "rozmawiała z mamusią" o mnie - wszystko moja wina, nie staram się, ciągle w pracy (a kurwa pieniądze na drzewie rosną? na którym?) itd. Że mam stres i schudłem 8kg w pół roku to tam chuj. Również z bratem swoim rozmawiała. Czas na wnioski: jak widać wszystko moja wina (klasyk), argumenty teściowej za mną "nie chleje, nie łazi z chłopakami po barach i dobrze zarabia" dobrze można się przejechać na ludziach - braciszek żonki taki mój ziom ale nie wspomniał nic, nie spytał o co kaman. I tu, żeby wyjaśnić - ja nigdy za świętego się nie miałem, napewno popełniłem błędy w budowaniu relacji (poza białorycerstwem). Tylko teść nie znał sprawy "mojej winy" i kompletnie rozumiał mój wtedy ból. O teściu niżej.

3. Niszczenie człowieka

Teść. Nie dziwię się, że pił patrząc na byłą teściową - taki typ kontrolująco-zarządzający z ciągłą pretensją do wszystkich z mężem na czele. Odkąd go poznałem widać było, że facet inteligentny z jakimś spojrzeniem na życie, ale zgnojony do granic możliwości, a już utrzymując jeszcze 2 córy i syna odpłynął - jego wina oczywiście. Na szczęście chłop wyszedł z tego - rad jestem, że to mi pierwszemu powiedział, że idzie na odwyk. Po tym jak przestał pić jakoś zmieniło się jego nastawienie - inaczej ten ukłąd wygląda. Pamiętajmy, że alkoholizm to choroba i uczciwie nie można tylko jego żony winić. Generalnie wspominając jego - szkoda chłopa - mam to w pamięci jako obraz-groźbę - co może się stać jak da się na siebie wejść i samemu (też ze sobą) się nie powalczy o siebie.

4. Powrót, a może dziecko?

Po pół roku żona wraca bo jednak dobrym mężem byłem (gach emocjonalnie niestabilny już nie taki fajny). Ja oczywiście wybaczyłem, bo w tym czasie poznałem inną kobietę - tłumaczyłem sobie, że jest 1:1 i wogóle wszystko się naprawi (mżonki, racjonalizaja nie zna granic). Nagle podczas rozmowy o tym, wymiany zdań i wielu wątków pada tak dobitne i emocjonalne stwierdzenie "żebyśmy mieli dziecko razem!" - sam czułem jak mi się źrenice otwierały. Ale potrzebowałem 2 tygodnie jej starań i bycia potulną jakby nic się nie stało przy jednoczesnym moim dnie psychicznym zapijanym co wieczór browarami żebym powiedział DOŚĆ - wypad z mieszkania. Tu naprawdę zaskoczyłem! Ale to wciąż był i jest proces oswajania się z "regułąmi gry".

5. Nie kończ tego, co ty, a w ogóle to cię wspieramy

Znajome kobietki (niektóre) nie wierzyły, że chcę wnosić od razu o rozwód. Sporo padało stwierdzeń, że jej odbiło, że "no co ty. To jakiś układ samic chyba bo partia ze mnie "dobra" - z zasobami i perspektywą. Na etapie rozpadu bardzo dobrze przekonałem się na kogo mogę liczyć, do kogo mogę się zwrócić i ilu mam dobrych kumpli. BARDZO WAŻNA RZECZ - w kryzysach dobrze obserwujcie najbliższych ludzi i na ile możecie na nich liczyć. Bardzo cenna lekcja..

6. Spieprzaj chamie ty nieudaczniku

Tu już lajtowo. Zacząłem spotykać się z kobietą. Podkreślam, że nie "karyna" bez zainteresowań - to wogóle nie mój typ i dość sprawnie odsiewam. SMSki, fajnie się pisało, 2 spotkania, nawet przyjemne. Ale już widzę, że nie taka na jaką się kreowała, że niewiele mi pasuje. 3 spotkanie u niej i tak przesiedziałem, żeby przesiedzieć, nie dopuszczałem do czegoś  więcej niż luźna rozmowa. Piszę później, że jest spoko osobą, ale ja to widzę jako koleżeńskie wypady na piwo i nic więcej - efekt: zwrot o 180 stopni - jestem gnojem, który nie docenia i zmarnował jej tyle czasu. Wszelkie pierdolenie wcześniejsze nt co we mnie ceni, jaki jestem ................ (każdy usłyszy co potrzebuje usłyszeć) poszło w kibel - czywiście żadnej znajomości z tego nie ma. Na czym mi nie zależało - to taki trochę mój test był :D

 

Jest jeszcze kilka sytuacji zapewne, jedną skrzętnie pominąłem z szacunku do kobiety, z którą byłem. Też było widać emocje, ale tylko na koniec (bo była bardzo samoświadoma) kiedy już załamała się za moją zasługą. Nie mam jej tego za złe. Generalnie moje podejście - nie mam za złe tego, że emocje targają - ot tak jest. Ale trzeba o tym pamiętać. Z tą wiedzą człowiek jakoś może się w tym wszystkim poruszać. A jak się trafi na egzemplarz, który tylko emocjami żyje, nie wie co chce i "dej", a logiczne argumenty nie trafiają to w ogóle omijać i nie zastanawiać się, a na pewno nie roić sobie, że może będzie inaczej, moja myszka się zmieni, zrozumie.

 

Howgh!

Edytowane przez emehcsfotuoog
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Od drugiej strony - kiedy wpadłem do matriksa?

Najwcześniejszy moment, jaki zapamiętałem, to chwila gdy jako prawdopodobnie czterolatek oglądałem pewną animowaną bajkę w telewizji.

W jednej ze scen brały udział trzy koty - samce i jeden kot - samica, oboje kłócili się o względy samicy.

W pewnym momencie jeden z samców "pobił" tego drugiego, oczekując, że zdobędzie tym względy samicy - ona jednak obrażona i rozżalona poszła do "słabszego".

 

Niby nic, niby zwykła bajka, ale rzutowało to niezmiernie na długie lata życia.

Edytowane przez krzy_siek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Przełomowym momentem było to, kiedy po raz pierwszy spróbowałem być dla kobiety miły, wyrozumiały, szczery wobec niej i w ogóle traktowałem jak równorzędną, samoświadomą, myślącą jednostkę. Oczywiście, straciłem jej szacunek błyskawicznie. To dało mi do myślenia.

 

Zgrzyt, przez który ujrzałem na moment prawdziwy świat, a zasłona matrixa na chwilę opadła był wtedy, kiedy usłyszałem od kobiety, że w sumie to nie chce jej się pracować i dlatego chyba musi namówić swojego faceta na dziecko... Bo do ślubu już go namawia, gdyż wymownie wskazała, który pierścionek jej się podoba.

 

Wkrótce ten pierścionek dostała. A ja wtedy zestawiłem fakty - tyle mówi się o dyskryminacji kobiet, o tym jak ciężko im robić "karierę" (pracować, awansować, gromadzić dobra) - a wiele z nich po prostu NIE CHCE tego robić.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Miałem 2 momenty. 1 w którym coś mnie jedynie tknęło a 2 który wybił mnie z matrixu.

 

Przypadek pierwszy.

Jakieś 7 lat temu jak studiowałem miałem kumpla, ba! Przyjaciela. Opowiadał mi różne ciekawe historie w których był spójny i się potwierdzały. Kolega dorabiał w orkiestrze weselnej na mazurach, bo tam mieszkał. Na jednym z wesel, mieli z boku sceny pomieszczenie od obsługi sali w którym jako orkiestra mogli zostawić swoje rzeczy. W którymś momencie ogłosili przerwę od muzyki (wiadomo odpoczynek, picie). Mówi, że gdy wrócił z papierosa wszedł do tego pomieszczenia (i jak się później okazało) świadek zapierdalał pannę młodą w sukni białej!

Matrix level Najtmar. 

 

Ale to nie był ten moment. Pomyślałem, że to po prostu nie normalna kobieta. I tak sobie tłumaczyłem, różne kolejne przypadki. Nie będę nimi nudził bo schematy są mega znane. Dopiero teraz to widzę, że to schematy powtarzalne jak moja owsianka z żurawiną na śniadanie dwa razy w tygodniu. 

 

Przypadek drugi. (ostateczny)

Po "randce" z portalu Pani mi oznajmiła, żebym się nie zamykał na inne znajomości bo ona się spotyka wciąż z facetami. Ja oczywiście się zesrałem, że jak to. Ktoś ze znajomych rzucił hasło: to był shit test. Wpisałem w google i trafiłem na post długowłosego o shit testach. Czytając forum, słuchając i czytając Marka wybiłem się z matrixu.

Codziennie dziękuję temu co nade mną czuwa (a jest taki?), Bracią z forum, Markowi, że wybiłem się z matrixa przypadkiem, a nie doświadczony i brutalnie skopany, tonący we własnej krwi i odchodach.

A tej Pani kupiłbym kwiaty i buziaczka dał, bo gdyby nie ona... strach pomyśleć, och mój boże... :) 

 

Edytowane przez RockwellB1
stylistyka
  • Dzięki 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie pytanie dotyczące matriksowych mindsetów. Jak wyjaśnić na konkretach koledze "klonowi matriksa" że wchodzenie w małżeństwo dla seksu to cienka inwestycja? Po prostu sam wiem o co chodzi, ale nie umiem na szybko sformułować jakiejś większej liczby argumentów, bo niestety liczba robi większe wrażenie niż jakość na takich ludziach ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.03.2018 o 22:48, krzy_siek napisał:

Od drugiej strony - kiedy wpadłem do matriksa?

Najwcześniejszy moment, jaki zapamiętałem, to chwila gdy jako prawdopodobnie czterolatek oglądałem pewną animowaną bajkę w telewizji.

W jednej ze scen brały udział trzy koty - samce i jeden kot - samica, oboje kłócili się o względy samicy.

W pewnym momencie jeden z samców "pobił" tego drugiego, oczekując, że zdobędzie tym względy samicy - ona jednak obrażona i rozżalona poszła do "słabszego".

 

Niby nic, niby zwykła bajka, ale rzutowało to niezmiernie na długie lata życia.

Bro. Prawda jest oczywiście inna.
Kobieta tych obu debili traktowałaby po prostu jako jakiś klaunów dworskich, jokerów.
Ostatnio z chłopakami pisaliśmy na forum, że z walecznych biało-pizdeo-rycerzy panie mają dożywotnią bekę.
Dla nich to jest cyrk i zabawa.
Oczywiście różne sytuacje są, różne relacje, ale przeważnie po sobie wiem, że są panie "prowokatorki" szczególnie w klubach :) 

Jak ja wyszedłem z matrixa? Chyba już gdzieś był podobny post, ale co szkodzi wypowiedzieć się dwa razy ;) 
1) Prowokatorka i kłamczuszka poznana podczas mojej 18-stki w klubie ;) 
- kłamstwo, że kolega pilnujący torebek to tylko przyjaciel
- kłamstwo i prowokacja, że jakiś samiec w klubie ją szturchał łokciem :) 
- podczas pierwszej randki normalne dojrzałe zachowanie ale...
*pani twierdzi, że nie szuka związków i że ex był zły i się wyżywał na niej :) - red alert!!
- jednakże podczas kolejnego spotkania dziwne shittesty, raz dotykalska, a raz niedotykalska, dziwne fochy
- wrzucenie do wora kolegi + po paru dniach/tygodniach związek z "przyjacielem od torebki" :) 

2) Pańcia młodsza 2 lata, wtedy świeżo przyszła do liceum
- dodała mnie na fb
- zaczęliśmy flirtować
- och ach ależ była niewinna i szczęśliwa :) 
- problemy rodzinne
- próba pomocy i wsparcia w stylu romantycznego zakochanego mężczyzny
- bawienie się moimi uczuciami, robienie wszystkiego co w jej mocy bym poczuł do niej odrazę 
- opierdolenie pańci
- pańcia wraca po 2 miesiącach z kruchą
- pańcia zaczyna kręcić z moim byłym kolegą
- oczywiście kolega przestaje z pańcią kręcić przez moją inicjatywę :) 
- pańcia wchodzi w związek z bad boyem
- pańcia zrywa po raz 3, żali się i chce iść na piwo
- do piwa nie dochodzi jednak
- na nowy rok szkolny jako absolwent ponownie spotykam pańcią
- pańcia jest podekscytowana i załatwia mi zniżkę na połowinki(impreza licealna w klubie)
- kolega za moimi plecami świruje z pańcią
- pańcia jasno oświadcza, że jest chętna na trójkąta :) 
- kolega przestaje być moim kolegą(były też inne rzeczy przez które straciłem do gościa szacunek, to to jeszcze było pół biedy, sam mi mówił, że jest na nią nagrzany, ale bał się mi powiedzieć i postawić, żę tylko on będzie ją ruchać :), więc jakby nie patrzeć załatwił trójkąt)
- oczywiście do trójkąta nie do chodzi

3) Chyba najlepsze
- poderwałem panią przez fb! wow ten Ragnar, który tak nienawidzi podrywu przez internet :) 
- pańcia z koleżankami zapraszają mnie do klubu
- wszystko fajnie miło, trafiłem z pańcią do kabiny w wc no... i różne rzeczy się działy, nie podam co dokładnie by pobudzić waszą wyobraźnię ;) 
- pańcia zaangażowana, odzywa się, pisze, nawiązuje do spotkań
- spotykam się z pańcią w mieście
- wszystko pięknie i miło do momentu w którym powiedziałem pańci, że każdy płaci za siebie(kupowaliśmy lody za 3 złoty)
- diametralna zmiana zachowania pańci, co oczywiście nie przeszkadzało by mnie pocałować namiętnie pod koniec spotkania
- pisząc z panią pani wyzywa mnie od skąpca, któremu brakuje męskości, bo prawdziwy mężczyzna musi kobiecie stawiać :) 
- dobra, oferuję pańci wypad na winko 
- pańcia początkowo akceptuje, jednak nie można się z nią umówić na dokładny termin
- w końcu pańcia mówi, że odpisze jutro
- nie napisała
- Ragnar się troszkę wkurzył i napisał, niestety powstała kłótnia, którą pańcia pchnęła do przodu i wyszliśmy poróżnieni
- parę miesięcy później pańcia ma 18-ste urodziny, więc napisałem po koleżensku
- niby wydawała się normalna rozmowa na początku, lecz po krótkim czasie było można wyczuć od pańci arogancję, dystans i "kij w dupie" ;) 
- pańcia nagle z dupy przywołuje wątek z kłótni, która była z pół roku tematu, tak po prostu z dupy bez jakiegokolwiek sensu - wtf?

A w mainstreamie mówią jakie to empatyczne i wyrozumiałem stworzenia. Anioły, które stąpiły z nieba i udostępniają swoją cnotę rozkoszy tylko najwierniejszym i najbardziej oddanym i zakupionym w kwiatki i winka biało-pizdeo-rycerzom. - Kurwa serio? Ktoś nawet żyjący w matrixie w to jeszcze kurwa wierzy?

Były jeszcze podrywy przez internet, które może i by się udały gdybym od razu stawiał na spotkanie i nie traktował kobiety na równi umysłowo z mężczyzną jak pieprzy mainstream ;) 
Były też fotki, tindery itp. ale bez skutku i zakończyły się tylko pogłębiającą się frustracją. Panie były po prostu bierne, aroganckie i szukały księcia ;) 

Wiem teraz, że o profil na jakiś tinderach trzeba odpowiednio zadbać, zrobić krótki fajny opis i mega jakości, profesjonalne fotki ;) 
Jednak wtedy nie wiedziałem i strasznie mnie to denerwowało, że tak powoli idą mi te matche i rozmowy są chujowe.
Za to moja koleżanka średniej jakości matrymonialno-seksualnej ma tysiąc ofert na sex od biało-pizdeo-rycerzy ;) 

Były wcześniejsze symptomy matrixa - chociażby dziewczyna mojego dobrego ziomka najpierw z nim po dwóch latach zerwała(gościu był ala alfa, powodzenie u kobiet i bardzo ambitny), a po zerwaniu okazało się, że dała dupy na imprezie bogatemu cwaniaczkowi bananowi :) 
Podejrzewam, że mój ziomek tak się zakochał, że stracił ramę, stał się beta-providerem i stracił szacunek. 
Kobieta, która daje dupy za plecami miesza faceta po prostu z błotem. Zero szacunku.



 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
W dniu 7.07.2016 o 23:23, Piotr napisał:

Moja ostatnia ex nie umiała nawet jajecznicy zrobić.

Niektóre potrafią nawet wodę przypalić.

Moja ostatnia wielka miłość miała 22 lata, kiedy byliśmy razem.

Kończyła właśnie drugi rok pobytu na studiach zagranicą. Tak więc pomieszkiwała sama i wyglądałoby,że kuchenne sprawy musi ogarniać, zwłaszcza, że zamożna nie jest, więc stołowanie poza domem nie wchodziło w grę.

Kiedy przyjechałem do niej na tydzień, dla ściemy z jej młodszym bratem, niby dla opieki, bo dla niego to był prezent urodzinowy, a nikt z rodziny nie mógł wtedy wyjechać, przez cały tydzień byłem gospodynią domową, gotując obiadki dla całej trójki. Nie. Nie miałem takiego zamiaru przyjeżdżając tam, ale jak zobaczyłem jak panna gotuje i jakim problemem jest odmierzenie właściwej ilości soli do omleta, to...

Kobiety...anioły w ludzkim ciele, tylko jak znajdą anioła do pary, to nagle zapominają jak się lata...

Edytowane przez Stradi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.