Skocz do zawartości

Grzegorz

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

   Sam jestem z rozbitego związku, bo matka nie wiedziała czego chciała.

 

Cierpiałem  we wczesnym dzieciństwie z powodu braku biologicznego ojca. Wyczuwałem intuicyjnie że nie mam taty. Że chowa mnie obcy człowiek, 'ojczym', mama mi tylko pozostawała.

 

Żeby nie wchodzić w moje życie, pytam Was. Na ile może odpuścić biologiczny ojciec żeby mieć święty spokój. Bo został pokrzywdzony przez system, który zabrał mu dziecko. Ile w tym wszystkim znaczy matka, która we wczesnym dzieciństwie, po rozwodzie, ma wpływ na wychowanie młodego umysłu?

   Czy ojciec powinien walczyć o dziecko, pomimo przeciwności i wstrętów ze strony prawnej. Chodzi mi o pewien wiek dziecka, w wieku 7-iu lat, młody człowiek jest już ukształtowany, wie czego chce, ma swoje postrzeganie na świat, życie. Wtedy, być może czas na ojca, żeby zaczął walczyć. Będzie miał wsparcie w dziecku, które będzie chciało być z tatą. Jeżeli było dobrze ukierunkowane.

 

Na ile trzeba być zdesperowanym?

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem przebłysk na ten temat dzisiaj.

 

Widziałem w nim swoją córkę której daję karteczkę z danymi do mnie i powiedziałem coś w stylu "możesz się zawsze odezwać kiedy chcesz".

Myślę, że o to w tym chodzi - że jeśli nie mamy możliwości przez ex-żonę na normalną relację z dzieckiem to chociaż dajmy mu możliwość, że jeśli chce to może nas poznać.

 

Ale jestem w tej materii teoretykiem, bo po rozwodzie nie jestem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyprosisz teoretyka z tematu :P ?

 

Wielu z nas ma tak, ze pracuje na umowy smieciowe, najniza krajowa i musi przez to przejsc, albo wypad na bruk. Musimy sie zgadzac na rządy innych. Tak samo z kobietami. Albo jestesmy rycerzami dla nich, ulegli, sluchamy je, udajac ze sluchamy, albo w ogole ich nie mamy.

 

Tak samo z dzieckiem. Wladza nad nim jest po stronie kobiety. Ojciec moze zgodzic sie na warunki matki, albo dziecka nie miec. Moze tez wychowywac dziecko po swojemu za plecami matki falszywie zgadzajac sie na jej warunki. I to dziecko bedzie sprzeczne bo sluchalo raz ojca, raz matki, calkiem przecwiwnego wychowania. Nerwica i rozdwojenie jazni murowane. O zaburzeniach tozsamosci plciowej nie wspominajac. Zbyt wiele ludzi na ten temat pojecia nie ma, a juz na pewno nie mlodych ojcow ktorzy dopiero sie bawią, poznają podstawy i wpadli.

 

Na ile trzeba byc zdesperowanym? Na ile inteligentnym przede wszystkim, bo mozna ulegnac matce i wychowywac tak jak matka chce, co nie da niczego dobrego, zatem poswiecenie z tego tytulu jest poswieceniem w proznie. Wychowujac za plecami klamie się i manipuluje.

 

i znowu w imie wyzszego dobra

 

Jedyna forma normalnosci wyklucza desperację, bo matka szanuje biologicznego ojca i pozwala na jego sposob wychowywania, ale jest to zjawisko rzadko spotykane bo jednak ludzie rozstają się w nienajlepszych stosunkach i RYWALIZUJĄ. Mysle tez co mozna zrobic jesli matka dziecko wychowuje 90% czasu, a z ojcem dziecko rzadko sie widuje i tylko w sytuacjach szczególnych? Co moze nauczyc w tak krotkim czasie?

 

brak ojca daje fatalne skutki w zyciu dzieci, ale taki mamy system, by tych ojcow nie było


http://facet.onet.pl/robert-rutkowski-poprosilem-ojca-o-wybaczenie-za-to-kim-sie-stalem-bydleciem-ostatnim/jvwcxw

Edytowane przez M.Dabrowski
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Adolf napisał:

Czy ojciec powinien walczyć o dziecko, pomimo przeciwności i wstrętów ze strony prawnej. Chodzi mi o pewien wiek dziecka, w wieku 7-iu lat, młody człowiek jest już ukształtowany, wie czego chce, ma swoje postrzeganie na świat, życie. Wtedy, być może czas na ojca, żeby zaczął walczyć. Będzie miał wsparcie w dziecku, które będzie chciało być z tatą. Jeżeli było dobrze ukierunkowane.

 

To ja coś z perspektywy praktyka - widzę, że jesteś dobrym obserwatorem, że 7 letnie dziecko ma już w pewien sposób ukształtowane odruchy, podstawowe zachowania, preferencje, potrafi wybierać z alternatyw wg tych preferencji, Może to wyglądać pozornie na fakt, że "młody człowiek jest ukształtowany". Mylisz się jednak, nie jest! Czas rozwoju wciąż trwa i do wieku późnego nastolatka potrzebuje ono modelu odniesienia męskiej roli społecznej w postaci swojego ojca. To jest nie do zastąpienia, i to na poziomie czystej biologii. Matka nie zastąpi ojca, choćby miała najwięcej "jaj" i przejawiała dominujące cechy osobowości.  

 

Odpowiedź więc brzmi - ojciec powinien walczyć nie o dziecko, tylko o to, aby mieć z nim jak największy kontakt i wpływ na jego wychowanie! Sytuacja rozwodu przekłada się bardzo niekorzystnie na rozwój psychofizyczny dziecka, na każdym etapie wzrostu. Podobnie negatywny wzorzec mężczyzny, jaki nieraz głupie kobiety próbują przekazać córkom (np. tatuś nas nie kocha, mężczyźni tacy są, że nie można na nich polegać, wszyscy mężczyźni to świnie). Jeśli matka dziecka utrudnia kontakty, nie poddawać się, walczyć o czas spędzany z dzieckiem! Praktyka pokazuje, że dziecka nie obchodzi to, ile masz pieniędzy i kim jesteś z zawodu, ono potrzebuje tylko czasu ojca i dobrych emocji z nim związanych, oparcia, porady, męskiego spojrzenia na świat.

A czy zniechęcane przez matkę do ojca dziecko, ale z jego nieustanną obecnością gdzieś w pobliżu i gotowością do skutecznego kontaktu, wróci do ojca w przyszłości? Znam przypadki, że tak. Wtedy, kiedy samo będzie miało dzieci albo jeszcze wcześniej, po zakończeniu okresu buntu, wróci do dziadka, aby dać swojemu dziecku to, czego samo być może nie miało. Ale musisz być wciąż obecny w życiu dziecka i na każde zawołanie. 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Adolf napisał:

 

Żeby nie wchodzić w moje życie, pytam Was. Na ile może odpuścić biologiczny ojciec żeby mieć święty spokój. Bo został pokrzywdzony przez system, który zabrał mu dziecko. Ile w tym wszystkim znaczy matka, która we wczesnym dzieciństwie, po rozwodzie, ma wpływ na wychowanie młodego umysłu?

   Czy ojciec powinien walczyć o dziecko, pomimo przeciwności i wstrętów ze strony prawnej. Chodzi mi o pewien wiek dziecka, w wieku 7-iu lat, młody człowiek jest już ukształtowany, wie czego chce, ma swoje postrzeganie na świat, życie. Wtedy, być może czas na ojca, żeby zaczął walczyć. Będzie miał wsparcie w dziecku, które będzie chciało być z tatą. Jeżeli było dobrze ukierunkowane.

Na ile trzeba być zdesperowanym?

 

Nie wiem czy dobrze rozumiem powyższe pytania. Odwołując się do doświadczeń moich rozwiedzionych kumpli, to ojciec po rozwodzie ma bardzo ograniczone możliwości wpływu na wychowanie małoletniego dziecka. Jedyna walka jaką można podjąć to jest sądowe ustanowienie kontaktów z dzieckiem. Kontakty, a więc i więż emocjonalna dziecka z ojcem siłą rzeczy musi się rozlużnić. Np. mniej więcej dziesięcioletni syn dostał od mojego kumpla ( swojego ojca ) kasę na urodziny. Kumpel oczywiści jest po rozwodzie. Co zrobił synek? Za te pieniądze kupił wujkowi ( motherfuckerowi ), który mieszka z mamusią prezent, takie to dobre dziecko było!  Kumpla to roz...liło. Jego miłość do syna z lekka trafił szlag. Tak zwykle wyglądają relacje ojców z dziećmi po rozwodzie.

Edytowane przez kic-anty
Korekta zauważonych błędów ortograficznych
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Bobby napisał:

Sytuacja rozwodu przekłada się bardzo niekorzystnie na rozwój psychofizyczny dziecka, na każdym etapie wzrostu

 

Nie zgadzam się. Jestem dzieckiem rozwodników i rozstanie moich rodziców to jedna z lepszych rzeczy, która mi się w życiu przytrafiła.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, nibynic napisał:

Nie zgadzam się. Jestem dzieckiem rozwodników i rozstanie moich rodziców to jedna z lepszych rzeczy, która mi się w życiu przytrafiła.

 

Oczywiście, nie zaprzeczam, że tak może również być. Domyślam się, że chodzi o taką sytuację, gdy rozwód Twoich rodziców uciął ich kłótnie, awantury, życie w lęku i niepewności, czego byłeś świadkiem. Z tej perspektywy to dobrze.

 

Ja mówię o sprawie jednak z perspektywy wychowawczej, o optymalnym rozwoju psychofizycznym dziecka, przy przekazaniu mu pełnego i zdrowego obrazu podziału ról w rodzinie, którą budują obydwoje rodzice, a nie jedno. Jeden rodzic, jakby się nie starał, nie zrekompensuje braku drugiego rodzica. Ojciec jest konieczny w wychowywaniu dziecka, choćby był ojcem na odległość.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, kic-anty napisał:

Np. mniej więcej dziesięcioletni syn dostał od mojego kumpla ( swojego ojca ) kasę na urodziny. Kumpel oczywiści jest po rozwodzie. Co zrobił synek? Za te pieniądze kupił wujkowi ( motherfuckerowi ), który mieszka z mamusią prezent, takie to dobre dziecko było! 

Mógł mu wcześniej powiedzieć, że jeśli biednemu masz dać arbuz, to trzeba dać mu pół arbuza. Żeby biednemu w dupie się nie poprzewracało.

Ja będę w podobnej sytuacji teraz. Dziecko skończyło rok pare miesięcy temu a mamusia dumna z tego, że dostaje alimenty. Ja szczęśliwy, że udało mi się to tak szybko załatwić. Tylko o syna się martwię. Może i ominął go szok, że nie będzie przy nim dwojga rodziców, ale obawiam się wzorców mojej ex. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Mr Bread napisał:

Mógł mu wcześniej powiedzieć, że jeśli biednemu masz dać arbuz, to trzeba dać mu pół arbuza. Żeby biednemu w dupie się nie poprzewracało.

 

A najlepiej znaleźć kogoś kto da biednemu arbuza zamiast ciebie. Zawsze się znajdzie ktoś kto da arbuza z pozoru lub wyrachowania ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Adolf napisał:

Witam.

   Sam jestem z rozbitego związku, bo matka nie wiedziała czego chciała.

Współczuje...

 

Cierpiałem  we wczesnym dzieciństwie z powodu braku biologicznego ojca. Wyczuwałem intuicyjnie że nie mam taty. Że chowa mnie obcy człowiek, 'ojczym', mama mi tylko pozostawała.

Wiem co to znaczy, a nawet więcej, bo mój ojciec był za scianą a mimo to nie czułem z nim żadnej więzi, takie rzeczy jak opisujesz wyczuwasz intuicyjnie, to cholernie boli...

 

Żeby nie wchodzić w moje życie, pytam Was. Na ile może odpuścić biologiczny ojciec żeby mieć święty spokój. Bo został pokrzywdzony przez system, który zabrał mu dziecko. Ile w tym wszystkim znaczy matka, która we wczesnym dzieciństwie, po rozwodzie, ma wpływ na wychowanie młodego umysłu?

Nie miałeś wpływu na to że został pokrzywdzony przez system, to ze został skrzywdzony, nie usprawiedliwia aby krzywdzić innych, w tym najbliższych...Matka Ci ojca nie zastapi, bo to nie jej rola, chocby nie wiem jak się starała, w momencie kiedy matka stara sie dac Ci męskie wzorce, to nigdy nie przejdzie z tego względu ze podswiadomie i intuicyjnie czujesz że po prostu blefuje, nie z własnej winy oczywiście...

   Czy ojciec powinien walczyć o dziecko, pomimo przeciwności i wstrętów ze strony prawnej. Chodzi mi o pewien wiek dziecka, w wieku 7-iu lat, młody człowiek jest już ukształtowany, wie czego chce, ma swoje postrzeganie na świat, życie. Wtedy, być może czas na ojca, żeby zaczął walczyć. Będzie miał wsparcie w dziecku, które będzie chciało być z tatą. Jeżeli było dobrze ukierunkowane.

Nawet jesli ojciec sie zjawi kiedy dziecko ma 7 lat, to mimo wszystko relacja może nie byc do konca prawidłowa, brak ojca we wczesnych fazach rozwoju jest znaczący na dziecięca psychikę..7 letni człowiek rozumie już pewne kwestie, może inaczej, wyczuwa że coś jest nie halo, mojego ojca nie było przez ponad rok od moich urodzin, i to na pewno miało wpływ na jego późniejszy stosunek do mojej osoby, a byl taki że nie chce tego jeszcze raz opisywać...

Na ile trzeba być zdesperowanym?

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aby dziecko wychowywało się na wzorcu niezaprzeczalnie tym wzorcem należy być!

Ja zlałem ex i sądy i od samego początku pracowałem z dziećmi tak abym był dla nich najlepszym możliwym autorytetem.

Na dzień dzisiejszy mam głęboko pogróżki i próby szantażu ograniczaniem kontaktu z dziećmi przez ex, moje dzieci same ze 100% skutecznością wymuszają na niej kontakt ze mną.

Czas spędzany z Tatą to dla nich niesamowicie aktywny i zabawny czas mimo, że to nie tylko zabawa ale też mnóstwo obowiązków i wspólnej pracy. Co z tego, że tylko co drugi week jak wiem, że przez tydzień aż trą piętami bo nie mogą się doczekać kolejnego week u Taty.

Jak się matka od dzieciaka dzień w dzień opędza, a to jest norma w większości przypadków to uwierzcie mi poświęcając im przez weekend 100% pełnej uwagi macie na nie ogromny wpływ wychowawczy.

Jako przykład z przed kilku dni: pakując się na koniec biwaku mój syn (13l) mógł jeszcze na jedną noc pojechać do kuzyna, a tam gierki, kumple itd. Nie ma sprawy mówię mu, jedź, spoko. On jednak mówi po chwili, wiesz Tata, ja wolę z tobą, pomogę ci rozładować sprzęt itd. ... domyślacie się pewnie co poczułem :)

To są takie chwilę gdzie wiesz, że cała twoja praca nie idzie na marne.

 

Podsumowując skupcie się tylko i wyłącznie na dzieciach, olać ich matki, sratki i całą resztę, gówno wiedzą bo nigdy nie byli i nie będą Ojcami.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Trochę odświeżę temat, aby nie zakładać nowego....

Szlag mnie trafia, jak widzę ten cały burdel. Ojciec jest traktowany jak śmieć. Ma żyć i pracować tylko po to, aby płacić alimenty. Nic nie ma znaczenia. Według tych wszystkich psychologów, biegłych i całej zgrai popaprańców, dziecko potrzebuje tylko matki i wystarczy mu, jak tatę będzie widywać przez parę godzin w tygodniu. W tym czasie nie da się zrobić kompletnie nic. Można spędzać czas na zabawie, czasami uda się dziecko czegoś nauczyć, ale generalnie nie da się wychowywać.

Wnerwia mnie to, że ojciec, który kocha swoje dzieci, nie może być ojcem, bo "mamusia" się na to nie zgadza i wszystkie suki w togach robią tak, aby to ona była zadowolona. Jeśli "mamusia" pozwoli, to ojciec może normalnie wychowywać dzieci. Znam dziesiątki różnych sytuacji i czasami zastanawiam się, dlaczego do tej pory mężczyźni nie zrobili porządnej rozpierduchy w tym kraju.

Przykład:
Chłopak związał się z kobietą, mają dziecko. Nie wyszło, nie są razem, ale jest to kobieta mądra i rozumie potrzeby dziecka - wychowują je wspólnie.
Człowiek związał się z inną, z którą ma kolejne dziecko... i nie widuje go od wielu miesięcy, bo "mamusia"  na to nie pozwala. Sąd wyznacza spotkania po kilka godzin w tygodniu "dla dobra dziecka", ale nawet tego "mamusia" nie respektuje.
Okazuje się, że ten sam człowiek może być w oczach suki w todze jednocześnie dobrym ojcem, który może wychowywać dziecko i złym - którego trzeba od dziecka izolować.


Psychologowie twierdzą, że dzieci mają mechanizm obronny przed tym złem i zapominają o tym. No spoko. Nawet jeśli tak to działa, to dziecko musi wyrzucić z pamięci całe swoje dzieciństwo, a to już nie jest fajne. Nie ma wspomnień związanych z tatą, bo "mamusia" na to nie pozwalała. Nie ma wspólnych wakacji, nie ma odrabiania lekcji, spacerów, wycieczek. Jest tylko matka i tęsknota za tatą.

W sytuacjach, gdzie "mamusia" izoluje dzieci od taty zauważyłem dwie skrajnie różne postawy:

1. Ojciec walczy o dziecko. To najczęściej powoduje, że skupia się tylko na tym i nie ma czasu na układanie sobie życia na nowo.
2. Ojciec, zgodnie z wolą "mamusi" znika z życia dziecka. Płaci alimenty, nie walczy o nic, żyje swoim życiem.

W pierwszym przypadku ojciec może szkodzić co najwyżej sobie. W drugim - szkodzi przede wszystkim dziecku.


Walka o prawo do wychowania dziecka przez ojca w tym kraju jest czymś mega trudnym. Tylko ci, którzy podjęli to wyzwanie, rozumieją o co chodzi. Tym, którzy nigdy nie znaleźli się w takiej sytuacji mogę powiedzieć, że film "Tato" wcale nie jest przejaskrawiony, wręcz przeciwnie - bardzo delikatnie porusza pewne kwestie. W filmie pokazano tak naprawdę negatywny obraz ojca, który często wyjeżdża w związku z pracą, bzyka się z nauczycielką dziecka itp. Takie rzeczy dzieją się bardzo rzadko. Z reguły ojciec wychodzi z domu tylko po to, aby zarobić pieniądze na utrzymanie rodziny i wraca zaraz po pracy.

Znam wiele absurdalnych wyroków sądów i przytoczę tutaj kilka z nich:

1. Sąd ograniczył ojcu kontakty z dzieckiem, bo matka podjęła pracę. Według sądu musi być "po równo". To nic, że teraz dziecko spędza czas w domu z obcą babą (z opiekunką) zamiast z kochającym tatą. To jest "dobro dziecka".
2. Sąd nie zgadza się na rozszerzenie dziecku kontaktów z tatą stwierdzając, że ojciec nie wychowuje dziecka, tylko poświęca czas na zabawę. A co można zrobić przez 2,5 godziny w tygodniu i przez 7 godzin w weekend?

3. Dziecko nie może nocować u taty, bo "mamusia" powiedziała, że tata nie potrafi się nim zajmować. To nic, że ojciec zajmował się dzieckiem przez większość czasu, a z domu wychodził tylko do pracy. "Mamusia" powiedziała, że nic nie robił i to wystarcza.
4. Matka pracuje, ojciec zajmuje się dziećmi w domu. Komu sąd przyzna opiekę nad dziećmi? - Tak, zgadliście - matce.

 

Tych patologii jest naprawdę cała masa. Nie wierzę w to, że w perspektywie kilku czy kilkunastu lat cokolwiek się zmieni. Po prostu nie wierzę. Ludzie mają w mózgach zakodowane, że tylko matka ma zajmować się dzieckiem, a ojciec to jest pijak i złodziej.

Sądy tak naprawdę rujnują więź dziecka z tatą, ustalając kontakty na poziomie kilku godzin w tygodniu. Dziecko tęskni za tatą, płacze po nocach, nie może zasnąć ("mamusia" ma to w dupie, bo dziecko jest jej własnością i tak ma być!). Później, gdy ojciec chce walczyć o rozszerzenie kontaktów z dzieckiem, sędzia stwierdza, że nie ma więzi emocjonalnej z ojcem. Najpierw niszczy się to, co jest dobre, a później usprawiedliwia swoje postępowanie.


Nawet małe dzieci wiedzą, że muszą grać przy rodzicach. Bardzo szybko to łapią. Moja córka wie, że przy "mamusi" nie może mówić dobrze o tacie, bo ona nie będzie z tego zadowolona. Wie, że nie może się przytulić do taty albo nawet cieszyć się, gdy go zobaczy, "bo mama będzie krzyczeć". To jest prawdziwe pranie mózgu. Ojciec nie może z tym zrobić kompletnie nic. Może jedynie dawać siebie przez tych kilka godzin w tygodniu, aby chociaż przez ten czas dziecko mogło być z normalnym rodzicem.

Ojciec nie może decydować kompletnie o niczym. Przykłady:
1. Zgodnie z przepisami, nawet w przypadku ograniczonej władzy rodzicielskiej, o sposobie leczenia rodzice mają decydować wspólnie. "Mamusia" ma obowiązek rozmawiać o tym z ojcem dziecka. I co? - Nie rozmawia. Oczywiście nikt nie widzi w tym problemu.
2. Ojciec za bardzo interesuje się dzieckiem i gdy "mamusia" nie informuje go o jego stanie zdrowia, sam zdobywa informacje u źródła - u lekarza, który zajmuje się dzieckiem. Co robi matka? - Mówi pigułom w przychodni, że ojciec nie ma żadnych praw do dziecka i mają go nie informować o stanie jego zdrowia. Oczywiście solidarność babska działa i baby nie udzielają żadnych informacji. Ojciec składa skargę do dyrekcji przychodni, która stwierdza, że piguły zachowały się niewłaściwie. Od tej pory są grzeczne.
Jak na to reaguje sąd? - Ojciec jest awanturnikiem! Awanturuje się w przychodni!

To nic, że "mamusia" nadużywa władzy rodzicielskiej, wprowadza w błąd funkcjonariusza publicznego (tak, pielęgniarki i lekarze mają takie uprawnienia), że pracownicy przychodni niedopełnili obowiązku (powinni żądać wszystkiego na piśmie, a uwierzyli "mamusi" na słowo). Ojciec jest zły.
3. Dziecko chodzi do przedszkola, "mamusia" podejmuje pracę i nie może go odbierać. Tata mógłby, prawda? - Gówno prawda! Nie może! Dyrektor stwierdza, że ojciec nie może zbliżać się do własnego dziecka, nie ma prawa go odbierać, bo "nie jest upoważniony". "Mamusia" upoważnia swojego nowego gacha albo kogokolwiek innego i jest spoko. Oni mogą odbierać dziecko, ale ojciec nie ma prawa.

Oczywiście taka sytuacja stanowi niedopełnienie obowiązku i nadużycie uprawnień przez dyrektora... ale kogo to obchodzi. Organ nadzorujący ma to w dupie: "dziecko mieszka z matką, więc matka decyduje". Kuratorium podpiera się opinią "Pełnomocnika ds. Równego Traktowania", w którym  jakaś baba stwierdza, że dyrektor może odmówić ojcu wydania dziecka, jeśli kontakty zostały ustalone w innych terminach. Może odmówić wydania dziecka ojcu... ale matce już nie może. Jest to opinia niezgodna z wieloma przepisami, nawet z konstytucją... ale i tak wszyscy wiedzą lepiej, a ojciec się awanturuje.
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury też nic nie daje, bo dziecko nie mieszka z ojcem i kontakty zostały ustalone inaczej.

Ale o tym, że dyrektor nie ma prawa rozstrzygać, kto może odbierać dziecko, kto nie. Że regulamin mówi wprost o tym, że upoważnienie musi być podpisane przez oboje rodziców, że zgodnie z Art. 97 KRiO ojciec ma prawo odwołać upoważnienie podpisane przez matkę, każdy ma gdzieś.


Czasami ręce opadają, jak się widzi to wszystko i odechciewa się robić cokolwiek. Jednak siły wracają, gdy widzi się szczęśliwe dziecko. Trudno jest oddawać je matce. Sam jestem w tej sytuacji i czasami mam po prostu ochotę jej przypierdolić porządnie pusty łeb, aby otrzeźwiała, ale to jest jednak matka dla mojego dziecka. Dla niego jest kimś ważnym.

Póki co zbieram dowody, smsy, nagrania, dokumenty, analizuję orzeczenia, przepisy, ustawy, zbieram opinie psychologów, dane z różnych badań i będziemy się bawić w sądzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy nie powinien powstać nowy zawód. Tak bad boy, do czasowego uwiedzenia ex loszki. Płacisz kolesiowi, on owija loszkę wokół palca, ona w sądzie pod jego wpływem zgadza się, żeby dziecko wychowywał ojciec i po wyroku wynajęty bad boy mówi loszce good bye darling...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasami ojcowie po rozwodzie lepiej dbają o dziecko niż w małżeństwie. W małżenstwie wykazują typową postawę, że od pewnych spraw jest matka.

 

Mój prawnik stwierdził, że mam bardzo dobre kontakty gdy opisywałem i dokumentowałem mu relacje z dzieckiem. Stwierdził "....wie pan, ja nigdy nie byłem na żadnej uroczystości szkolnej swojego dziecka". 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po rozwodach ojcowie poświęcają więcej czasu dla dziecka, bo w końcu mogą. W małżeństwie "mamuśka" wraz ze swoją matką często chce przejąć calkowitą kontrolę na wychowywaniem dziecka. Po rozwodzie dziecko w końcu może spędzić czas tylko z tatą. Bez udziału "mamuśki".

 

Ja spędzałem że swoją córką każdą wolną chwilę. W ciągu 2,5 roku tylko dwa razy byliśmy sami w domu. "Mamuśka" nie pracowała, więc cały czas siedziała w domu, a jak jechała do swojej starej, to zawsze zabierała córkę. Gdyby wyjeżdżała sama, to nawet bym był z tego zadowolony, ale nie. Nigdy tak nie było.

 

Byłem na wszystkich uroczystościach w przedszkolu, o ile ktokolwiek mnie o tym poinformował. Choć prosiłem pracowników przedszkola, aby informowali mnie o wszystkim, to i tak mają to w dupie. Przecież jestem tylko ojcem. Z ojcem nikt nie musi się liczyć.

 

 

 

Z resztą w małżeństwie bardzo często ojcowie zajmują się dziećmi i poświęcają im dużo czasu, ale tego nikt nie zauważa i nie docenia. Liczy się to, co "mamusia" powie w sądzie.

Edytowane przez Dobi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Dobi napisał:

Byłem na wszystkich uroczystościach w przedszkolu, o ile ktokolwiek mnie o tym poinformował. Choć prosiłem pracowników przedszkola, aby informowali mnie o wszystkim, to i tak mają to w dupie. Przecież jestem tylko ojcem. Z ojcem nikt nie musi się liczyć.

 

Napisz oficjalne pismo. Złóż w aktualnej placówce edukacyjnej. Na xero poproś o pieczęć wpływu pisma. Może matce zrobi się głupio, a na pewno takie pisemko przyda się do ewentualnej sprawy sądowej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 miesięcy temu...

Jeśli mogę się wypowiedzieć, to zawsze warto walczyć o swoje dziecko, bez względu na to kim jesteśmy czy matką czy ojcem. Dlatego, że ono nas potrzebuje, właśnie najbardziej w wieku przedszkolnym i kiedy dorasta. Życie nie zawsze jest kolorowe i trzeba każdy przykład tłumaczyć indywidualnie. Nie mam własnych dzieci, ale myślę, że miłość ojcowska jest tak silnym uczuciem, że też mężczyzna będzie domagać się kontaktu z potomkiem. Myślę, że raczej kocha się swoje dziecko, chyba że jest się po prostu rozbitym emocjonalnie, chorym psychicznie, bo nie wszyscy dorośli do tej roli. Ale jeśli ktoś jest zdrowy to myślę, że zdaje sobie sprawę z potrzeb dziecka, z jego potrzeby bliskości. Jeśli odpuścimy to ono może w przyszłości mieć problemy ze sobą, nie akceptować się. Kto chce takiej przyszłości dla dziecka? Dlatego życzę Ci autorze walcz o tego malca i nie pozwól odebrać sobie praw. Wynagrodzi ci to satysfakcja jaką będziesz odczuwał podczas spotkań z dzieckiem, taka więź jest bezcenna. Pozdrawiam :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ temat został odkopany, dorzucę swoje trzy grosze. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, na ile trzeba być zdesperowanym, żeby odpuścić relację z własnym dzieckiem. Dlatego że nie powinniśmy sądzić ludzi według własnych oczekiwań, a dziecko nie rozumie odrzucenia przez ojca. Ono tylko to czuje. W młodości  taki człowiek czuje żal i żyje życzeniem, żeby jego rodzice w przeszłości byli roztropniejsi. Kiedy ma trzydzieści lat, zaczyna odczuwać, że być może sam był w swoim życiu nierozsądny. Jako czterdziestolatek dochodzi do przekonania, że z pewnością był nierozsądny i postanawia coś z tym zrobić. Jako pięćdziesięciolatek zaczyna mieć wyrzuty sumienia, że tak długo się ociągał się z tym, żeby coś z tym zrobić. W końcu jako sześćdziesięciolatek jeszcze raz ponawia tę próbę, aby ostatecznie na koniec swego życia umiera z życzeniem, aby jego dzieci roztropniejsze były od niego. Wydaje się więc, że tylko i aż co możemy zrobić, to nie popełniać błędów swoich przodków.      

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
  • 2 tygodnie później...

Taką perełkę znalazłem w internetach, przesłanie ojca jak należy wychowywać dzieci, małe księżniczki. Jako że dobrze prawi wybaczam kolor skóry,

widać są też inteligentni murzyni.

 

 

   Z babą też chyba tak można, spokój i opanowanie, to ona jest pod wpływem emocji, my nie powinniśmy poddać się emocjom.

   

Edytowane przez Adolf
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.