Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Ja, Artem, niżej podpisany przysięgam przed Braćmi:

 

- afirmować się codziennie rano i wieczorem, afirmować m.in. miłość do samego siebie i akceptację

- nauczyć się śpiewać

- ogarnąć calutką piosenkę ze słuchu na gitarze w stylu fingerstyle. Zacząłem już kilka ale zaraz się zatrzymuję, nudzę i zmieniam na inną piosenkę przez co stoję w miejscu. Na to daję sobie czas do Sylwestra.

- ograniczyć picie alkoholu. Zrezygnować z picia bimbrów, ograniczyć picie wódek i mocniejszych alkoholi oraz piwa. Nie zalewać się do nieprzytomności i bardziej się pilnować w takich sytuacjach. Właśnie kolejen zatrucie alkoholem zdecydowało że pora coś zmienić. Dziś straciłem ponad połowę dnia na dochodzeniu do siebie, a tyle mogłem rzeczy zrobić.

- zapisać się na boks

- trenować w warunkach domowych 3 lub 4 razy na tydzień (pompki, brzuszki, drążek, hantle)- tutaj zastanawiam się czy dzielić trening na klata+biceps, plecy+triceps itp. itd., jestem jednak zdania żeby trenować 3 razy w tygodniu pompki, brzuszki, drążek i hantelki razem i 2 razy w tygodniu biegać, no i a'propo biegania:

- biegać 2 razy w tygodniu (ogólnie to chcę się pozbyć brzuszka, który mi troszku urósł, wiadomo że 6pak byłby fajnym osiągnięciem)

- zacząć w końcu medytować codziennie do 15 minut na początek

- poprawić swoją dietę: ograniczyć picie słodkich napojów gazowanych oraz wszelkiej maści wyrobów chipsopodobnych jak i fastfoodowych, regularnie przyrządzać sobie i jeść 3 posiłki dziennie, jeść więcej warzyw i owoców

- nauczyć się pływać

 

Jeżeli chodzi o boks, pływanie oraz śpiew - do tego potrzebna mi kasa. Prawdopodobnie niedługo zaczynam pracować więc wszystko idzie na dobrej drodze. Najbardziej mi zależy na śpiewaniu, nauczyciela mam już ogarniętego więc niedługo się do niego odezwę ;) Nie mam zbytniej spiny co do pływania i boksu ale do końca roku myślę że mógłbym obie te rzeczy ogarnąć.

O moją grę na gitarze się nie martwcie bo dla mnie to sama przyjemność, jedynie czego mi brakuje to chęci i regularności do poprawiania swojego słuchu, szukania konkretnego dźwięku na gryfie.

 

Chcę się przełamać z bieganiem i w końcu zamknąć fejsbuka i siąść na chwilę sam ze sobą i pomedytować. Najbardziej chcę się spiąć i pilnować z alkoholem, nawykami żywieniowymi oraz ćwiczeniami.

Na ćwiczenia, afirmację, medytację, bieganie, dietę daje sobie od dziś 3 miesiące aby wgrać sobie te nawyki do swojego systemu operacyjnego ;) Czyli odezwę się w tej kwestii w październiku. 

 

Tak mi dopomóż Bóg, Latający Potwór Spaghetti, Światło Innosa, Moc Posępnego Czerepu, Wy - Drodzy Bracia, Nasz Wielki Ojciec Prowadzący, Mistrz Joda, Adam Sandler i Jon Bon Jovi. AMEN

 

A jak znowu zrezygnuję z trenowania, znowu zacznę więcej pić, nie zacznę biegać i wrócę do żarcia gówna przed ukończeniem tychże 3 miesięcy (konkretna data to 28 października) to wiedzcie, że wtedy będę Siusiak i to z małym siusiakiem w gaciach. No! ;)

 

PS> Jeżeli macie jakieś rady dla mnie Bracia, w kwestii diety i treningów, i w ogóle czegokolwiek z powyższych punktów to bardzo proszę o pomoc :)

 

 

 

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawidłowe postanowienia, w pełni popieram i życzę powodzenia.

 

Co do sportu. Zapisz się na boks, zyskasz wtedy jeszcze większą motywację do biegania, pływania. Przynajmniej u mnie tak było, na boksie zweryfikowało się, jak słabą kondycję miałem. Od razu zachciało mi się biegać, jeździć rowerem, ogólnie uprawiać więcej sportu jakiegokolwiek. Odczepiły się ode mnie złe nawyki żywieniowe. Same plusy.

 

Do tego kwestia alkoholu. Niepijący byłem już długo przed przyjściem na boks, ale w trakcie morderczego zmęczenia na treningu, gdy przypomniałem sobie ''smak'' tej substancji i różne efekty uboczne, to aż mi się niedobrze zrobiło. Pomyślałem, że nie byłbym w stanie już nigdy więcej tak truć swojego organizmu tym syfem. Na ''sucho'' w trakcie wypoczynku myślę tak samo, ale w trakcie zmęczenia zyskało to dodatkowo na sile. Ledwo oddycham, ręce mdleją, wszystko mokre jak po deszczu, a w głowie myśl o czymś tak obrzydliwym i szkodliwym... Dwie przeciwstawne sprawy. I zdecydowanie lepszą jest sport. :) 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamiast ograniczyć picie to całkowicie zrezygnuj na czas treningów. Doradzam bardzo poważnie. Alko, nawet w małych, średnich ilościach zniszczy ci motywację i wiele wyników. Straszna chujnia pić i trenować, nawet od okazji. Na imprezach bierz colę z cytryną i mów, że drinki jedziesz. Nie ma sensu przekonywać ludzi. Wiem z doświadczenia. Grunt, żeby coś w łapie trzymać to lżej na bani. Pływania się nauczysz w kilka godzin z dobrym instruktorem, więc poszukaj i zainwestuj w dobrego kozaka, żeby cię przycisnął i pokazał technikę :P Szukaj doświadczonego gościa. Kraul i grzbiet na szybko wyrobisz, żabką możesz się sam nauczyć pływać nad wodą. Warto samodzielnie się nauczyć, bo fajna zabawa, sporo poradników, szybko wchodzi. Kraul dobry podstawa i oddychanie. Jeżeli masz strach przed wodą to polecam skok z instruktorem na głębokiej wodzie. Ostatecznie bieganie. Koniecznie bardzo dobre buty dopasowane do stopy. Mam buty marki Asics, wysoce sobie cenię. Praktycznie niezniszczalne. Na Allegro używane kupiłem w licytacji za 30 zł, warte mniej więcej 200. Da się? Da :D Trasę sobie wyznacz tak, aby nie stać na światłach. Strasznie wkurwia w przypadku biegu po mieście. Też z doświadczenia. 

 

To tyle ode mnie. Niech pedobear ma cię w opiece :D 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Mam buty marki Asics, wysoce sobie cenię. Praktycznie niezniszczalne.

 

Potwierdzam, kiedyś byłem zwyczajnym użytkownikiem tej marki, tj. zwyczajnie chodziłem w nich na co dzień i wytrzymywały bardzo długo. Biegać też się zdarzało, chociaż większość to na boksie albo na WF za czasów szkoły. Nie ma się do czego przyczepić + wygodne są. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od siebie dodam, że jak z czymś wypadniesz poza swój harmonogram, będziesz miał gorszy tydzień to nie rezygnuj! Jakoś tak jest, że jak złamiesz postanowienie to świadomość daje przyzwolenie na dalsze olewanie. Masz uczucie, że przegrałeś i folgujesz po całości. Nic bardziej mylnego! Twoja praca ciągle trwa, jedziesz dalej jakby nic się stało. (właściwie mówię to do Ciebie i do siebie :) )

 

Powodzenia! 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 27.07.2016 o 22:26, mac napisał:

Zamiast ograniczyć picie to całkowicie zrezygnuj na czas treningów. Doradzam bardzo poważnie. Alko, nawet w małych, średnich ilościach zniszczy ci motywację i wiele wyników. Straszna chujnia pić i trenować, nawet od okazji. Na imprezach bierz colę z cytryną i mów, że drinki jedziesz.

 

 Właśnie to jest jedno z najtrudniejszych postanowień... 

 

Dnia 27.07.2016 o 22:26, mac napisał:

Da się? Da :D Trasę sobie wyznacz tak, aby nie stać na światłach. Strasznie wkurwia w przypadku biegu po mieście. Też z doświadczenia. 

Mam boisko obok swojego bloku więc będę sobie hasać po trawce ;) Właściwie to już jutro. Rano. Bieganie to ma mi pomóc zrzucić bebzon, potem poprawię brzuszkami i deską i będzie git. Jak zacznę basen czy boks (po wypłacie oczywiście) no to wtedy mógłbym sobie darować bieganie.

 

Dnia 27.07.2016 o 22:26, mac napisał:

To tyle ode mnie. Niech pedobear ma cię w opiece :D 

tumblr_legxjzXAVI1qf5ifco1_500.gif

Mimo wszystko dzięki :D

 

@Doug dzięki, apka ściągnięta i zacząłem się nią już bawić :D Na pewno się przyda ;)

@Drizzt mądrze prawisz, właśnie u  mnie jest ten problem że jak coś przerwę np. z powodu jakiegoś wyjazdu to potem mi ciężko jest powrócić do starych postanowień. Powinienem sobie to wypisać na czole... 

 

Dzięki za wsparcie Bracia, już po pierwszym dniu widzę że problem będę mieć nie z ćwiczeniami a z medytacją... jakoś mnie do tego nie ciągnie w ogóle ani też nie wiem jak się za to zabrać...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Artem napisał:

Dzięki za wsparcie Bracia, już po pierwszym dniu widzę że problem będę mieć nie z ćwiczeniami a z medytacją... jakoś mnie do tego nie ciągnie w ogóle ani też nie wiem jak się za to zabrać...

 

Próbuję Ci zacząć od nagrań. Chociażby od Marka, Bytofa czy Hemi-Sync. Po pierwsze masz tak jakby nauczyciela, który Cię poprowadzi, po drugie muzyka/dźwięki dzięki nim łatwiej się relaksować. 

Pozdro. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Doug dzięki, przetestuję, rozumiem że ta do mnie po angielsku będzie szprechać? 

Widzę, że się sporo posiłkujesz różnymi apkami. Z poprzedniej już korzystam, właśnie mi przypomniała że się mam afirmować :) Jeśli masz coś jeszcze godnego polecenia to chętnie ogarnę ;) 

 Znalazłem też aplikacje do nofapchallenge XD Choć słyszałem że takie odhaczanie sobie na kalendarzu kiedy się nie fapało przyspiesza upadek bo się o tym fapaniu i tak myśli... 

Edytowane przez Artem
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Artem Tak, Calm jest po angielsku, bardzo podstawowy poziom. Ale teraz mi przyszlo na mysl, ze byc moze ta sugestia po angielsku nie "wejdzie tak gleboko" jak po polsku...

 

Do mojego Nofap Challenge uzywam juz wspomnianego Goal Tracker. Fajne uczucie, jak wieczorem mozna swoje cele "odhaczyc". I mnie to motywuje.

 

Z apek ktore uzywam to moge Ci jeszcze polecic: Evernote (na notatki), Pocket (do pozniejszego czytania) i Doit.im do zadan w stylu GTD (nie wiem czy znasz? GTD = Getting Things Done)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam książkę GTD ale jakoś utknąłem w połowie. Lubię sobie planować ale nie aż tak się bardzo bawić. Wolę mieć kilka czynności w ciągu dnia, które muszę zrobić i tyle. Choć co do planowania to teraz kminię jakby sobie stałe godziny jedzenia uregulować w związku z pracą. 

Do nofap używam Twojej apki. A nofap podjąłem "niechcący" podczas wprowadzania powyższych nawyków w życie. Właśnie testuję jeszcze NF Companion. Dziś pobawię się z tą medytacją. A do notatek pobrałem Private Notes bo tam jest opcja blokady dostępu do notatek co mi się podoba w razie "wu" jak to mówią. 

 

-----------------------------------------------------------------------

 

Dla mnie ten wątek jest jakby też i formą dziennika więc uprzedzam moderatorów, że niekiedy będzie mój post pod postem. Tak jak teraz, mam nadzieję że to nie problem? ;)

 

Jestem po około 12 dniach od czasu moich postanowień, oto moje przemyślenia i działania:

- afirmacja to rzecz, która mi najlepiej póki co wychodzi, chyba ze 2 razy się nie afirmowałem, a robię to przez snem i zaraz po otwarciu oczu nad ranem

 

- wypiłem tylko jedną puszkę napoju gazowanego, żadnych chipsów, nie byłem też w żadnym fastfoodzie ani kebabie. Sporo kasy mi na to kiedyś szło, teraz się nastawiam na lepsze zarządzanie pieniędzmi

 

- dietę muszę poprawić, bo zdarza mi się jeść nieregularnie, zresztą teraz i tak chcę schudnąć kilka kg więc prawdopodobnie będę musiał ją sobie jakoś ułożyć. Czytałem już wątki @GluXa ale jakbyś miał jakieś porady dla początkującego w tej dziedzinie (dieta i treningi) to bardzo chętnie Cię poslucham (albo poczytam ). 

 

- biegałem 2 razy! :D treningów siłowych też miałem ze 3 także jest git ale jak w punkcie wyżej, zmieniam priorytet na chudnięcie więc więcej biegania będzie, z pompek, drążka i brzuszków nie rezygnuję co by ciągle te mięśnie rozwijać. Chciałbym jednak wziąć się za spalanie tego tłuszczu cholernego.

 

- no fap. No "niechcący" zacząłem brać udział w tym wyzwaniu jednak upadłem 2 razy. Ale co zauważyłem? Za pierwszym razem, było to po prostu zaspokojenie potrzeby seksualnej i po wszystkim było mi po prostu ok. Ale odnowiły się stare nawyki, na zasadzie pojawiały się myśli żeby zrobić to jeszcze raz. Jakoś wytrzymałem do końca dnia ale na drugi dzień już sobie nie odmówiłem. I zaraz po tym poczułem się senny, kręciło mi się w głowie (ale tu raczej inna przyczyna o której zaraz napiszę), emocje jakie mi nagle zaczęły towarzyszyć to znudzenie, rozdrażnienie, problem ze skupieniem, nic mi nie pasowało i w ogóle chciałem żeby wszystko było inne. Ta obserwacja mi bardzo pomogła i zdziwiła że od razu po drugim razie "takie cuś" we mnie się dzieje.  

 

- chyba piję za mało wody. Wczoraj obudziłem się o 3 nad ranem z bólem głowy, takim jakby uczuciem lekkiego kaca, i zawrotem głowy. Myślicie że tu chodzi o wodę? Akurat tego dnia sporo wypociłem bo biegałem i potem poprawiłem trening brzuszkami i plankiem... no i a propo wody:

 

- mam obecnie obrzydzenie do alkoholu, jak widzę kieliszek z wódką który mam wziąć do ust to mnie trochę cofa. Nic nie piłem do wczoraj. Wczoraj wypiłem 2 piwa i lekkiego drinka. Co ciekawe, piwa mi nie smakowały jak kiedyś. Teraz pytanie do niepijących (@mac?) jak się czuliście gdy byliście trzeźwi w towarzystwie a tu reszta ludzi nabomboniona była. Właśnie zauważyłem że nie jest to fajne uczucie być w miarę ogarniającym w grupie pijanych bo za bardzo racjonalnie się wtedy myśli i nie śmieszą tak samo rzeczy z których się śmieje reszta. Nie chcę zmieniać swoich kumpli ani z nich rezygnować ale nie pijąc z nimi czułem się trochę... samotny? Inny? Wiem że to we mnie siedzi, to ograniczenie i te myśli. Wiecie żem z domu DDA więc przyznam się Wam do kolejnej mojej obserwacji. Gdy świadomie odmówiłem sobie alkoholu swoim postanowieniem przez kilka dni miałem doła. Ciekawe nie? Zachowanie jak u alkoholika. Miałem myśli, ze nie będę się z ludźmi dobrze bawić albo że będę nie pasował do ludzi. Po jakiś czasie mi to przeszło i teraz wiem że to fikcja. Mimo wszystko to kolejna ciekawa obserwacja. Ogólnie jestem dumny bo widzę, że mogę sobie ufać w kwestii odmowy dalszego picia. Wcześniej się tego trochę obawiałem.

 

- z medytacją mi idzie słabo, ale mam apkę od @Douga cały czas na telefonie i pewnie wkrótce zacznę medytować. Zauważyłem, że mi to jest jednak potrzebne, że jakiś stres we mnie jest. Po za tym, wiernie zaznaczam swoje dzienne osiągnięcia w Goal Trackerze :)

 

Tak w ogóle pisząc to czuję straszną wdzięczność, że to forum istnieje, że mam takie miejsce gdzie mogę się podzielić swoimi przemyśleniami, problemami i, że nierzadko dostaję tu wsparcie. Dziękuję @Aumakua, dziękuję Bracia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Artem napisał:

- dietę muszę poprawić, bo zdarza mi się jeść nieregularnie, zresztą teraz i tak chcę schudnąć kilka kg więc prawdopodobnie będę musiał ją sobie jakoś ułożyć. Czytałem już wątki @GluXa ale jakbyś miał jakieś porady dla początkującego w tej dziedzinie (dieta i treningi) to bardzo chętnie Cię poslucham (albo poczytam ). 

 

- chyba piję za mało wody. Wczoraj obudziłem się o 3 nad ranem z bólem głowy, takim jakby uczuciem lekkiego kaca, i zawrotem głowy. Myślicie że tu chodzi o wodę? Akurat tego dnia sporo wypociłem bo biegałem i potem poprawiłem trening brzuszkami i plankiem... no i a propo wody:

1) Jak masz problem z podjadaniem to jedz więcej tłuszczy zwierzęcych - tłuste mięska

 

2) Jak masz takie problemy to znak że nie jesteś dobrze nawodniony - a to znaczy...kup sól himalajską i dodawaj ją do posiłków - 2g dziennie minimum.

Po prostu za mało sodu w diecie - zawodnicy przed startem jak mają chujowego trenera to też tak mają - nerwowość, potliwość, zawroty głowy....wszystko przez brak soli!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej to nie jest podjadanie tylko wpływ nowej pracy. Właśnie mi się to wszystko teraz klaruje o której robię sobie w robocie przerwę na jedzenie, kiedy śniadania, kolacje. 

Wyliczyłem sobie BMI, ważę 84 kg, przy wzroście 182 cm, a BMI wynosi: 25,4 i mam nadwagę kilku kg. Podobno ze przy moim wzroście to tak z 78 powinienem ważyć. Pierwszy raz się spotykam z solą himalajską, mam ją traktować jako zamiennik zwykłej soli czy jako kolejną, dodatkową przyprawę?

Tłuste mięska lubię i będę jeść, ale to nie przeszkadza przy  redukcji? I tak chciałem dopytać, czego mam więcej jeść, czy węglowodanów kosztem białek i tłuszczy?

Edytowane przez Artem
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na teraz skup się, żeby jeść zdrowo i dobrze. Potem obcinaj kalorie. Zresztą napisałem klarowny poradnik na ten temat

 

 

co do soli himalajskiej - zamiennik zwykłej - dodawaj do jedzenia gdzie chcesz.

 

Dwa - BMI nie jest dobrym wskaźnikiem czegokolwiek

Edytowane przez GluX
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Bracia, minął miesiąc od czasu mojej przysięgi. Co się u mnie zmieniło? Co się stao się? Omówię po kolei każdy aspekt mojej przysięgi, jak sytuacja wygląda na froncie i jak ten front się posuwa (hehehe)

1. Afirmacje mi szły bardzo dobrze teraz zacząłem z nimi eksperymentować. Zamiast męczyć sobie wzrok nagrałem sobie afirmacje i próbuję je zacząć słuchać. Nad układaniem samych afirmacji muszę popracować i chcę kupić sobie książkę R. Krakowiaka o tym. Co by sobie głupot nie zaprogramować. Dziś przesłuchałem jednego programowania z YT, który mi polecił @Samiec Alfa możliwe że zamiast afirmacji będę używać właśnie takiego sposobu.

2. Nauka śpiewu, boks, pływanie - w takiej kolejności, zacznę wdrażać ale po wypłacie. Najbardziej mi zależy na śpiewie ;) Boks (lub kickboxing) u mnie wiąże się z przełamaniem pewnego lęku, wejścia w grupę dorosłych i nabuzowanych facetów, basen - lęk przed wodą więc mogę się ociągać z tym :D

3. Z gitarką stoję trochę w miejscu... Tzn nie uczę się skal, pentatonik a bardzo bym chciał. Mam jednak sposób na motywację, co prawda też wymaga kasy. Wymyślam swoje przygrywki i je nagrywam, natomiast gorzej z robieniem covera... po prostu mi się nie chce szukać odpowiedniego dźwięku na gryfie... Znajomość skal może to tylko ułatwić.

4. Alkohol. Po 2 tygodniach po przysiędze wypiłem ze 2 piwa. Nie weszły mi totalnie i nie smakowały. Piłem wódę na weselu i kawalerskim. Bez ochlania się, byłem bardziej zmęczony niż pijany. Ogólnie szału nie ma i mnie jakoś nie ciągnie. Duma mnie rozpiera bo widzę że potrafię się bawić bez alkoholu i kilka razy miałem okazję sprawdzić swoją asertywność i zaufanie do samego siebie. Tak, mogę sobie ufać, potrafię odmówić alkoholu :) Serce rośnie.

5. Trenuję. Jak nie zrobię to nadrabiam. Póki co skromnie. 1 dzień pompki i spięcia, 2 dzień deska i drążek, 3 dzień...

6. ...bieganie. Serio polubiłem biegać. Teraz jeszcze jest taka piękna pogoda że aż żal nie korzystać 

7. Dieta. Przez pracę jem 5 posiłków dziennie, tak mi się to wszystko układa. Czipsa dawno nie miałem w ustach. Ani batonika, choć czasami kusiło. Ale postanowiłem że schudnę te kilka kg więc póki co nie jadłem. Sól himalajską mam i używam, również bardziej pilnuję nawodnienia swojego ciała. Mam nawet aplikację do tego. Napoje gazowane piłem tylko do popity, napoje słodkie piję z solą i rozwodnione, taki izotonik  raz na dwa dni. W fast foodzie nie jadłem oprócz jednej wizyty u Chińczyka na kuciaku :) Ogólnie więcej zwracam uwagi na to co jem. Chcę jeść więcej mięcha, kuciaka itp itd. Martwi mnie jednak częsta suchość w ustach, też tak macie np zaraz po obudzeniu? 

8. Medytacja, tu ciągle mam problem. Trochę jakbym nie czuł obecnie potrzeby tego robić. Ale nie spinam się. Korzystam z wizualizacji Wewnętrznego Dziecka i gadam sobie z Artemkiem kiedy czuję że czegoś potrzebuje.

 

Jakieś postanowienia?

Trzymać się tego co tu Wam i przede wszystkim sobie obiecałem, prawdziwa zabawa zacznie się gdy przyjdzie wypłata: dziwki, boks, będę koks :D

Ciągle przez najbliższy miesiąc chcę dalej ćwiczyć (choć jak się odważę na boks to wtedy będę musiał z czegoś zrezygnować), jeść jak jem (5 posiłków), więcej siebie kochać i doceniać, więcej afirmować i grać na gitarce. 

Pracuję też nad systemem nagród, co by sobie dobrze od czasu do czasu zrobić i na jakiegoś Chińczyka chociaż pozwolić ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Artem napisał:

lęk przed wodą

 

mam to samo co ty. Nie odkryłem skąd to się wzięło. A ty?

 

2 minuty temu, Artem napisał:

6. ...bieganie. Serio polubiłem biegać. Teraz jeszcze jest taka piękna pogoda że aż żal nie korzystać 

 

Spróbuj piłki nożnej, biegasz w stylu HIIT (interwały).

 

3 minuty temu, Artem napisał:

7. Dieta.

 

Ja sobie kupiłem wagę kuchenną. Można się zdziwić ile kalorii ma byle masło czy słonina. Ćwiczenia to jedno, ale żeby mieć sześciopak musimy liczyć kalorie , przynajmniej na początku , potem już się wie ile co ma mniej więcej. Przydatny kalkulator: http://potreningu.pl/

 

 

Jak tam podryw idzie? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, ThePowerOfNow napisał:

mam to samo co ty. Nie odkryłem skąd to się wzięło. A ty?

Nie myślałem o tym ale pierwsze skojarzenia jakie mam to woda jako zagrożenie życia, niebezpieczeństwo. Kiedyś na basenie zjeżdżając ze zjeżdżalni wpadłem do wody i miałem problem złapać powietrze i trochę się szamotałem. Może to stąd? 

 

1 minutę temu, ThePowerOfNow napisał:

Spróbuj piłki nożnej, biegasz w stylu HIIT (interwały).

Niezbyt dobrze gram a bieganie mi lepiej pod pasowało po prostu. Widzisz znowu tu jakaś trauma ze mnie wychodzi z czasów wfu w podstawówce którego się potwornie bałem, tym bardziej gier zespołowych. Nie zawsze ale jak przychodziło mi grać z cwaniakami którzy mi dokuczali w jednej drużynie... to już był u mnie problem. Może kiedyś to zwalczę...

 

1 minutę temu, ThePowerOfNow napisał:

Ja sobie kupiłem wagę kuchenną. Można się zdziwić ile kalorii ma byle masło czy słonina. Ćwiczenia to jedno, ale żeby mieć sześciopak musimy liczyć kalorie , przynajmniej na początku , potem już się wie ile co ma mniej więcej. Przydatny kalkulator: http://potreningu.pl/

Dzięki, póki co wprowadzam sobie nawyk jedzenia 5ciu posiłków dziennie. Możliwe ze też się skuszę na zakup takiej wagi i zacznę się bawić w liczenie :)

1 minutę temu, ThePowerOfNow napisał:

Jak tam podryw idzie? ;)

Pozwól że opiszę Ci to na priv ;) Dzięki za pamięć :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co dopływania to ponoć chlor szkodzi. Radzę uważać lub znaleźć basen z ozonowaną wodą lub soloną czy coś. Może dlatego mam taki przeżarty mózg bo trenowałem kiedyś pływanie. Jak będziesz miał jakieś pytania praktyczne co do nauki pływania to służę radę. Wal wtedy na priv.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Artem zamów ta książkę juz dzis!  - osobiście to nawet nie wiem co to jest afirmacja...

 

Co do wody, ja długo nie umiałem plywac, aż ojciec ex sportowiec się wkorwil i zapisał mnie na naukę pływania, to była szkoła podstawowa, same male dzieciaczki i taki drab jak ja uczyła pływać zajebista dupeczka, odrazu przeszedł mi strach i odziwo unosilem się na wodzie. Wzięła mnie na bok i uczyła co i jak, wstyd jak chuj.... I skończyło się tak ze tez trenowalem pływanie bez sukcesow, ale przynajmniej pływam stylowo, a nie jak pokraki... 

 

Moj dziadek zawsze mi powtarzał ze każdy Polak powinien umieć pływać, w czasie wojny kiedy przeprawiali się przez rzekę, masę jego kupił potonęło był rozkaz wiec wchodzili do wody na pewna śmierć. W życiu różnie bywa nie odkladaj pływalni, ja też się balem i nie lubilem wody teraz tylko nie lubię....

 

@Patriota są takie baseny w PL???, ja jestem tak rozjebany przez chlor ze go nawet nie czuje jak Idę poplywac....

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 28.08.2016 o 14:37, zuckerfrei napisał:

Co do wody, ja długo nie umiałem plywac, aż ojciec ex sportowiec się wkorwil i zapisał mnie na naukę pływania, to była szkoła podstawowa, same male dzieciaczki i taki drab jak ja uczyła pływać zajebista dupeczka, odrazu przeszedł mi strach i odziwo unosilem się na wodzie. Wzięła mnie na bok i uczyła co i jak, wstyd jak chuj.... I skończyło się tak ze tez trenowalem pływanie bez sukcesow, ale przynajmniej pływam stylowo, a nie jak pokraki... 

 

Moj dziadek zawsze mi powtarzał ze każdy Polak powinien umieć pływać, w czasie wojny kiedy przeprawiali się przez rzekę, masę jego kupił potonęło był rozkaz wiec wchodzili do wody na pewna śmierć. W życiu różnie bywa nie odkladaj pływalni, ja też się balem i nie lubilem wody teraz tylko nie lubię....

Kurczę cholibka masz rację. Chociaż wolałbym żeby do takich sytuacji nie dochodziło.

Panowie jakby co będę podpytywać, mam póki co znajomego, który mnie chce nauczyć ;) Dzięki!

 

Dziś następuje koniec przysięgi. Pora na podsumowanie:

 

- afirmować się codziennie rano i wieczorem – przez okres około miesiąca w miarę regularnie afirmowałem w sobie miłość i akceptację. W pewnym momencie straciłem sens robienia tego. Było to związane z zakupieniem książki polecanej przez @Glux, „Technika uwalniania”. Zacząłem stosować tę technikę, ponieważ postanowiłem docierać do wszelkiego gówna, które siedzi w mej podświadomości aby stać się całkowicie wolnym. Mam sporo jednak z tym problemów, bo emocje bywają mocno wyparte... trzeba cisnąć w to dalej ;)

- nauczyć się śpiewać – zapisałem się na lekcje i już byłem parę razy, staram się samemu w domu codziennie ćwiczyć. Mogę być więc dumny z siebie za wywiązywanie się z tego zobowiązania. Ciśniemy w to dalej ;)

- ogarnąć calutką piosenkę ze słuchu na gitarze w stylu fingerstyle- całkiem przypadkiem ogarnąłem jedną kolendę ;) pracuję też nad innymi piosenkami więc ogólnie mogę być zadowolony. Gdy się już porządnie czegoś nauczę – tak żeby się nie  mylić przy nagrywaniu, to śmiało się z Wami tym podzielę. Może coś na Święta ;) Ciśniemy w to dalej ;)

- ograniczyć picie alkoholu. W ciągu tychże 3 miesięcy tylko 2 razy upiłem się do tak zwanego zgona. Ogólnie jeśli miałbym policzyć sytuacje, w których piłem alkohol łącznie z tamtymi 2ma sytuacjami, to było ich około 7-8 razy. Jest to dla mnie ogromnym sukcesem, bo wcześniej alkoholizowałem się dość często. Obecnie kac dla mnie jest męczarnią i dniem straconym, piwo średnio smakuje. Ciśniemy w to dalej ;)

- zapisać się na boks Nie zrobiłem tego niestety. Chyba czegoś się lękam jeśli chodzi o tę kwestię.. Też i brakuje mi motywacji do tego… 

- trenować w warunkach domowych 3 lub 4 razy na tydzień Zaczynałem i szybko przerywałem. Dałem ciała totalnie, szybko traciłem motywację. Możliwe, że motywacja była z zewnątrz – loszki. Obecnie jestem na etapie układania sobie planu treningowego na okres kilku najbliższych miesięcy. Raczej trening domowy, z wykorzystaniem ciężaru własnego ciała, z naciskiem na powiększenie klatki piersiowej, jednak chcę trenować CAŁE ciało. Obecnie z 84 kg (27 lipca) zszedłem do około 81,5 kg. Co uważam za sukces ;)

- biegać 2 razy w tygodniu  – biegałem jakoś przez miesiąc. Było całkiem fajnie. Na wiosnę możliwe, że wrócę do tego. Musiałem zrezygnować z powodu choroby a potem już nie wróciłem do tego. 

- zacząć w końcu medytować codziennie do 15 minut na początek – Już jakoś do medytacji od początku mnie nie ciągnęło. Niestety obawiam się, że przyczyną jest Internet. Wolę spędzać więcej czasu siedząc przy kompie niż zająć się sobą. Jeśli natomiast zaliczymy pod medytację uwalnianie emocji no to tak, zdarza mi się to nawet codziennie przez kilka minut.

- poprawić swoją dietę: ograniczyć picie słodkich napojów gazowanych oraz wszelkiej maści wyrobów chipsopodobnych jak i fastfoodowych, regularnie przyrządzać sobie i jeść 3 posiłki dziennie, jeść więcej warzyw i owoców – zjadłem może ze 2-3 kebaby. Byłem może ze 4-5 razy na chińczyku, ze dwa porządne burgery. No trochę pizz podjadłem za to, a jeśli chodzi o colę i chipsy to i tak mogę na palcach jednej ręki wyliczyć ile razy to spożywałem. Nie byłem ani razu w McDonalds, KFC czy Burger Kingu. Czyli jeśli chodzi o wywiązanie się z tej umowy, mogę powiedzieć, że mi się udało. Znacznie ograniczyłem śmieciowe żarcie w porównaniu do tego co było kiedyś. Przez półtorej miesiąca dałem radę jeść 4-5 posiłków dziennie. Pod koniec zacząłem coraz bardziej obcinać węgle, teraz coraz więcej staram się mięsa jeść i warzyw. Zamiast chleba do jajecznicy, jem wafle ryżowe. Kupiłem i zacząłem stosować ziemię okrzemkową. Ciśniemy w to dalej :) 

- nauczyć się pływać – Również i tu dałem ciała. Ale powoli zacząłem się interesować tym tematem i MOŻE w końcu się odważę… 

 

Obserwacje:

 

1.Próbuję w sobie zmienić zbyt wiele naraz. Dodatkowo jeszcze dodałem NOFAP. Niby wszystko fajnie bo zamiast fapać czy obijać się przed komputerem powinienem poćwiczyć lub czytać książkę ale jednak stare nawyki ze mną wygrywają. A zaraz potem mam wrażenie, że próbuję zmienić w sobie zbyt dużo zamiast stopniowo, krok po kroku wprowadzać po kolei nowe nawyki. Dla mnie to bardzo ważny wniosek. 

2.Wyklarowało mi się, co faktycznie sprawia mi przyjemność z moich zainteresowań a do czego muszę się przyłożyć jeszcze bardziej lub odważyć.

3.Więcej cierpliwości i spokoju sobie życzę.

4.Problemy emocjonalne, które niszczą motywację. Dół wywołany brakiem akceptacji siebie, przez co to ja sam najczęściej jestem największym wrogiem dla Artema. Trzeba nad tym jakoś popracować…

 

Co dalej?

Pora na odświeżenie listy celów. Nie dodaję już do nich tych, z których się wywiązałem a które mam zamiar utrzymywać. Trzeba cisnąć dalej :) 

 

-zapiszę się na basen i nauczę się pływać

-podejmę domowy trening siłowy 3 razy w tygodniu,

-ukończę wyzwanie 30 dni NOFAP

-podejmę pracę nad własnymi przekonaniami metodą The Work (zacząłem i zapowiada się obiecująco, gdy coś mi nie podpasuje zastrzegam sobie możliwość do zmiany sposobu)

-zaliczę pierwszy semestr studiów bez sesji poprawkowej

-zapisanie się na boks lub kickboxing – na to nie mam spiny ale gdzieś mi to siedzi w głowie i w przyszłym roku się za to wezmę. W domu zrobiłem sobie worek, muszę tylko rękawice zakupić, więc nawet i to już będzie dla mnie krokiem do przodu.

-w końcu się pozbyć wszelkich kompleksów odnośnie kobiet, wypracować sobie wyższe poczucie własnej wartości. Jeżeli najzwyczajniej w świecie zacznę się z paniami umawiać i podchodzić do tego na luzie to będzie już to dla mnie wyznacznik sukcesu. Albo po prostu zacznę w końcu bzykać ;)

-ogarnąć dietę, która wymaga obecnie pewnych zmian; chodzi o regularność spożywanych posiłków.

-starać się codziennie znajdywać te 10 minut na zajmowanie się swoimi emocjami

 

Daję sobie z tymi postanowieniami czas do 1. marca 2017. Umowa wchodzi w życie od teraz. 

 

Tak mi dopomóż Skoda i Wszyscy W Gazie, Janusze i Grażynki, Polaki-Biedaki i Cebulaki, Stujele i Namizogini, hodowcy Puchaczy Syberyjskich, Iron Man, Rogacze i Porożanie, LPG Brothers oraz siódma część Harryego Pottera (bo jest nawet spoko).

 

Podpisuję się:

Artem, znany innym jako pajacujący Jaskier, dla mieszkańców Touissant (zwłaszcza mej lubej księżny Anny Henrietty) jako: Julian Alfred Pankratz wicehrabia de Lettenhove :)

 

Posty połączone

  As.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Dziś następuje koniec przysięgi. Pora na podsumowanie:

 

- afirmować się codziennie rano i wieczorem – przez okres ponad miesiąca w miarę regularnie afirmowałem w sobie miłość i akceptację. W pewnym momencie straciłem sens robienia tego. Było to związane z zakupieniem książki polecanej przez @Glux, „Technika uwalniania”. Zacząłem stosować tę technikę, ponieważ postanowiłem docierać do wszelkiego gówna, które siedzi w mej podświadomości aby stać się całkowicie wolnym. Mam sporo jednak z tym problemów z racji wielu wyparty emocji. Ciśniemy w to dalej :) 

- nauczyć się śpiewać – zapisałem się na lekcje i już byłem parę razy, staram się samemu w domu codziennie ćwiczyć. Mogę być więc dumny z siebie za wywiązywanie się z tego zobowiązania. Ciśniemy w to dalej ;)

- ogarnąć calutką piosenkę ze słuchu na gitarze w stylu fingerstyle.- całkiem przypadkiem ogarnąłem jedną kolendę ;) pracuję też nad innymi piosenkami więc ogólnie mogę być zadowolony. Gdy się już porządnie czegoś nauczę – tak żeby się nie  mylić przy nagrywaniu, to śmiało się z Wami tym podzielę. Może coś na święta ;) Ciśniemy w to dalej ;) 

- ograniczyć picie alkoholu. W ciągu tychże 3 miesięcy tylko 2 razy upiłem się do tak zwanego zgona. Ogólnie jeśli miałbym policzyć sytuacje, w których piłem alkohol łącznie z tamtymi 2ma sytuacjami, to było ich około 7-8 razy. Jest to dla mnie ogromnym sukcesem, bo wcześniej alkoholizowałem się dość często. Obecnie kac dla mnie jest męczarnią i dniem straconym, piwo średnio smakuje. Ciśniemy w to dalej ;) 

- zapisać się na boks Nie zrobiłem tego niestety. Chyba czegoś się lękam jeśli chodzi o tę kwestię.. Też i brakuje mi motywacji do tego… 

- trenować w warunkach domowych 3 lub 4 razy na tydzień Zaczynałem i szybko przerywałem. Dałem ciała totalnie, szybko traciłem motywację. Możliwe, że motywacja była z zewnątrz – loszki. Obecnie jestem na etapie układania sobie planu treningowego na okres kilku najbliższych miesięcy. Raczej trening domowy, z wykorzystaniem ciężaru własnego ciała, z naciskiem na powiększenie klatki piersiowej, jednak chcę też trenować CAŁE ciało. Obecnie z 84 kg (27 sierpnia) zszedłem do około 81,5 kg. Co uważam za sukces ;) 

- biegać 2 razy w tygodniu – biegałem jakoś przez miesiąc. Było całkiem fajnie. Na wiosnę możliwe, że wrócę do tego. Musiałem zrezygnować z powodu choroby a potem już nie wróciłem do tego. Na chwilę obecną z biegania rezygnuję.

- zacząć w końcu medytować codziennie do 15 minut na początek – Już jakoś do medytacji od początku mnie nie ciągnęło. Niestety obawiam się, że przyczyną jest Internet. Wolę spędzać więcej czasu siedząc przy kompie niż zająć się sobą. Jeśli natomiast zaliczymy pod medytację uwalnianie emocji no to tak, zdarza mi się to nawet codziennie przez kilka minut.

- poprawić swoją dietę: ograniczyć picie słodkich napojów gazowanych oraz wszelkiej maści wyrobów chipsopodobnych jak i fastfoodowych, regularnie przyrządzać sobie i jeść 3 posiłki dziennie, jeść więcej warzyw i owoców – zjadłem może ze 2-3 kebaby. Byłem może ze 4-5 razy na chińczyku. No trochę pizz podjadłem za to, a jeśli chodzi o colę i chipsy to i tak mogę na palcach jednej ręki wyliczyć ile razy to spożywałem. Czyli jeśli chodzi o wywiązanie się z tej umowy, mogę powiedzieć, że mi się udało. Przez 2 miesiące dałem radę jeść 4-5 posiłków dziennie. Pod koniec zacząłem coraz bardziej obcinać węgle, teraz coraz więcej staram się mięsa jeść i warzyw. Zamiast chleba do jajecznicy, jem wafle ryżowe. Kupiłem i zacząłem stosować ziemię okrzemkową. Zobaczymy jak to będzie dalej.

- nauczyć się pływać – Również i tu dałem ciała. Ale powoli zacząłem się interesować tym tematem i MOŻE w końcu się odważę… 

 

Obserwacje:

 

1.Próbuję w sobie zmienić zbyt wiele naraz. Dodatkowo jeszcze dodałem NOFAP. Niby wszystko fajnie bo zamiast fapać czy obijać się przed komputerem powinienem poćwiczyć lub czytać książkę ale jednak stare nawyki ze mną wygrywają. A zaraz potem mam wrażenie, że próbuję zmienić w sobie zbyt dużo zamiast stopniowo, krok po kroku wprowadzać po kolei nowe nawyki.

2.Wyklarowało mi się, co faktycznie sprawia mi przyjemność z moich zainteresowań a do czego muszę się przyłożyć jeszcze bardziej lub odważyć.

3.Więcej cierpliwości i spokoju sobie życzę.

4.Problemy emocjonalne, które niszczą motywację. Dół wywołany brakiem akceptacji siebie, przez co to ja sam najczęściej jestem największym wrogiem dla Artema. Trzeba nad tym jakoś popracować…

5.Dieta. Obawiam się, że wchodzę w efekt jojo i zaczynam się objadać pustymi kaloriami. Szukam w sobie motywacji, żeby wrócić do poprzedniego zdrowszego trybu życia.

6.Obecnie mam problemy z motywacją oraz wytrwałością  i szukam tego jak się zmotywować głównie jeśli chodzi o ćwiczenia i dietę. Co do wytrwałości, mam jakieś złe podejście, jest to kwestia do przebadania. Pewnie się pod tym kryją jakieś emocje... 

7.Mam w sobie nawyk z automatu nieakceptowania siebie lub swojej emocji. Zdałem sobie z tego sprawę i zaczynam podchodzić do emocji pod innym kątem. Wcześniej mówiłem sobie, że to ŹLE, że coś czuję, a teraz najpierw w sobie próbuję daną emocję zaakceptować. 

 

Co dalej?

 

Pora na odświeżenie listy celów. Nie dodaję już do nich tych, z których się wywiązywałem i które mam zamiar utrzymywać (gitara, śpiewanie, ograniczanie alko, unikanie fast foodów): 

-zapiszę się na basen i nauczę się pływać

-podejmę domowy trening: 3 razy w tygodniu,

-ukończę wyzwanie 30 dni NOFAP

-podejmę pracę nad własnymi przekonaniami metodą The Work (zacząłem i zapowiada się obiecująco, gdy coś mi nie podpasuje zastrzegam sobie możliwość do zmiany sposobu)

-zaliczę pierwszy semestr studiów bez sesji poprawkowej

-zapisanie się na boks lub kickboxing – na to nie mam spiny ale gdzieś mi to siedzi w głowie i w przyszłym roku się za to wezmę. W domu zrobiłem sobie worek, muszę tylko rękawice zakupić, więc zakup to będzie mój pierwszy cel 

-w końcu chcę się pozbyć wszelkich kompleksów odnośnie kobiet, wypracować sobie wyższe poczucie własnej wartości. Jeżeli najzwyczajniej w świecie zacznę się z paniami umawiać i podchodzić do tego na luzie to będzie już to dla mnie wyznacznik sukcesu. Albo po prostu zacznę w końcu bzykać ;)

-ogarnąć dietę, która wymaga obecnie pewnych zmian; chodzi o regularność spożywanych posiłków no i to o czym wspominałem, czyli ograniczenie chęci objadania się shitem.

-starać się codziennie znajdować co najmniej te 10 minut na zajmowanie się swoimi emocjami

 

Daję sobie z tymi postanowieniami czas do 1. marca 2017. Umowa wchodzi w życie od TERAZ. 

Tak mi dopomóż: Skoda i Wszyscy W Gazie, Janusze i Grażynki, Polaki-Biedaki i Cebulaki, Stujele i Namizogini, hodowcy Puchaczy Syberyjskich, Batman i Robin, Rogacze i Porożanie, Powrót Batmana, LPG Brothers oraz siódma część Harryego Pottera (bo jest nawet spoko).

 

Podpisuję się:

Ja, Artem, znany Braciom jako pajacujący Jaskier, a dla mieszkańców Toussaint (a zwłaszcza dla mej lubej Łasiczki, księżnej Anny Herietty) jako Julian Alfred Pankratz wicehrabia de Lettenhove.

 

PS. Wszelkie Wasze uwagi, oceny oraz rady jak najbardziej są pożądane :) 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka tych ode mnie:

 

-zaprzestanie koniowalenia to podstawa i właściwie pierwszy krok, a przynajmniej twierdzę tak z własnego doświadczenia. Przypływ sił fizycznych i psychicznych jest duży.

-wdrażaj sport powoli, jak zaczniesz ze wszystkim na raz to się możesz ''zajechać'', złapać jakąś kontuzję itp. Wszystko stopniowo - ja bym zaczął od sportów walki.

-PODOBNO najlepiej jest zacząć od boksu - uczysz się technik ręcznych (hehe, a podobno chcesz z nimi skończyć, taki żarcik :P) a potem przechodząc na kickboxing tylko dodajesz nożne, bo tamte już umiesz. Ale zacząć po prostu od kickboxingu nikt Ci nie zabroni - wybierz to, co Ci się lepiej podoba.

-dieta to podstawa jeśli chcesz wprowadzić więcej aktywności, także to też powinno być na samym początku, najlepiej kilka dni przed rozpoczęciem treningów żeby się przyzwyczaić i wdrożyć w temat

-kompleksy odnośnie kobiet -> idź do prostytutki w końcu. Zdziwisz się, ile się może odmienić po jednym stosunku ;)

-alkohol i fastfoody to nie są przyjaciele sportu, dlatego jakbyś spróbował się tego pozbyć całkiem to tylko byś sobie przysługę wyświadczył, ale oczywiście do niczego nie namawiam, nie jestem wojującym abstynentem

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.