Skocz do zawartości

Toksyczna rodzina


Sc@neR

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

to mój pierwszy post i już zanim chciałem napisać to 40 linijek tekstu zostało zjedzone przez brak mojej czujności.

 

Piszę w sprawach rodzinnych, bo z nią mam problem. Borykam się z nim sporo czasu. Bardzo proszę Was o szczerą radę.

Wszyscy ze strony matki są rozwiedzeni, właściwie to i po stronie matki i ojca tak jest, że wszyscy są sami, tylko jedne, wyjątkowe jednostki są razem. Takie tam, czarne owce, no ale przejdźmy do konkretów.

 

Moi rodzice się rozwiedli gdy miałem 8-10 lat, nie wiem dokładnie bo i bez tego miałem wystarczający rozpierdol emocjonalny. Wszystko zachodzi o to, że ani matka, ani ojciec kompletnie nie nadawali się do takiej wyjątkowej wartości między kobietą a mężczyzną co się nazywa "związek" lub co gorzej "małżeństwo". Piszę to dlatego, bo jedno drugiego obwiniało, opierdalało o wszystko, a ja byłem świadkiem, jak również 8 lat starsza siostra. Miałem wtedy 7 lat jak to się ogólnie zaczęło. I w sumie spoko, wyszło na to, że "stary" jest tym złym i żyje się dalej. Tylko im dalej mi się żyło, tym gorzej mi było, bo nie miałem żadnego wzorca męskiego.

 

Przyszedł czas, gdy zacząłem dokonywać całkowicie własnych wyborów, mimo, że jedno i drugie mi robiło rozpierdol emocjonalny, co mi jest trudne dzisiaj do opisania. O tym czasie co wspominam to było jakieś 2 lata wstecz. Byłem na skraju wyczerpania nerwowego i do tego prawie alkoholizm wchodził w moje żyły na codzień, bo nie dowiedziałem się od nikogo jak żyć, o pracy też nihooya, zero.  Sylwester 2015 to była zresztą niczym próba samobójcza, bo miałem dosyć. To było dopiero przede mną.

Niemniej, zostałem przez ojca "zaproszony do Niemiec, bym pomógł mu przy jego pracy". Wyglądało to tak, że faktycznie byłem jego pomocnikiem(mój ojciec jest świetnym budowlańcem i nie tylko), ale odzywał się w taki sposób jaki nikt na tym forum nigdy by sobie nie życzył.

Od zwrotu: "jesteś beznadziejny", przez "kurwa, co ta matka z Ciebie zrobiła", do: "żałuję, że takiego syna mam". Dla porównania pracowałem przez rok w trójmiejskich firmach budowlanych. To, co usłyszałem w jeden dzień u ojca nie usłyszałem w ciągu całej pracy na budowie, a wszyscy wiemy kto tam pracuje, a szefowie firm byli zadowoleni zarówno tym co robię, a także tym, że wyrażam zainteresowanie innymi sprawami. To było gorsze od tego by nie mieć rodziców w ogóle. W 2015 roku byłem u niego 3 tygodnie, przeżyłem. W tym roku byłem 1 dzień. Pierdolnąłem wszystkim co miałem pod ręką, spakowałem się i odszedłem. Powiedziałem, że nie chcę żeby w ten sposób ze mną rozmawiał i jeśli kiedykolwiek chciał to naprawiać to niech popracuje nad sobą.

Od matki nie ma lepiej, bo nie radzi sobie w życiu, wszystkie porażki przypisuje wszystkim wokół, nigdy nie wzięła odpowiedzialności, że coś zjebała, że to nie tak, że trzeba coś naprawić.

Od momentu rozwodu(2002 rok, chyba) ja byłem taki sam jak ojciec, takim samym skurwysynem, w końcu ją lałem, chlałem wódę, opierdalałem i inne bajery. Chuj, że nic to nie miało miejsca. Dzisiaj w głowie to mi do dzisiaj zostało, że jestem skurwielem.

 

I dochodzimy do tego co dzisiaj jest, destrukcja w rodzinie, nie chcę z nikim z nich być, nie chcę mieć kontaktu, nie chcę mówić cześć, dzień dobry, spierdalaj i tak dalej. Nie mam im nic do powiedzenia, nie dostałem NIC od nich co jest wartościowe w życiu. Wszystko do czego doszedłem dzisiaj to była walka ze sobą i z tym czego kilka pokoleń mojej rodziny nie dawało sobie rady. Był nawet moment w życiu, że pedalstwo mi przez myśl przechodziło czego do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć, choć dzięki temu wiem, że to jest spierdolina okresu dojrzewania i brak wzorców w rodzinie.

Podsumowując chcę Was, bracia zapytać:

1. Czy zerwalibyście również kontakty, wszelką nić porozumienia z rodziną? Nie dbalibyście o to po prostu tak jak jest niech będzie, ale wara od mojego życia? Moją ideą jest zerwanie kontaktów z rodziną i dbałość tylko i wyłącznie z moją siostrą, bo możemy na siebie wspólnie liczyć.

2. Relacje międzyludzkie, wciąż mam z tym problem. Choć uważany jestem przez wielu przez osobę ważną, nierzadko się mnie pytają o radę, ale ja sam czuję się jak gówno, mimo wszystko, jakbym nie miał nigdy znajomych. Nie wiem skąd to się kurwa bierze, ale to się ciągnie długi czas, jakbym był potworem.

3. Ciąg dalszy pkt. 2. Jak utrzymywać relacje, co robić by kontakt z osobami, które są ważne w moim życiu i nie zaniedbać ich.

 

PS. Na koniec chcę dodać, że nie mam za złe rodzicom co zjebali, o nie. W dniu dzisiejszym wiem, że po prostu dostali zjebane wzorce i tyle. Jedyna rzecz, której można nie wybaczyć, że się nie uczą na błędach, bo już za złe nic nie mam. Wybaczyłem im, chcę tylko żeby nie spierdolili mi również i mojego życia, bo nie dość, że musiałem pracować nad tym, żeby wiedzieć na czym ich wzorce polegały to jeszcze odnajdywać swoje.

Bardzo dziękuję za wszelkie odpowiedzi.

Pozdrawiam

 

 

Edytowane przez Sc@neR
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Sc@neR napisał:

  W dniu dzisiejszym wiem, że po prostu dostali zjebane wzorce i tyle. 

Kolejny raz widzę takie głupie tłumaczenie. Naziści i komuniści też mieli zjebane wzorce, a to co robili to nie ich wina? Każdy jest odpowiedzialny za siebie, ma swój rozum. Lewactwo uczy, że winne jest otoczenie, brak kasy itd, ale to papka dla idiotów.

Edytowane przez AdrianoPeruggio
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, AdrianoPeruggio napisał:

Kolejny raz widzę takie głupie tłumaczenie. Naziści i komuniści też mieli zjebane wzorce, a to co robili to nie ich wina? Każdy jest odpowiedzialny za siebie, ma swój rozum. Lewactwo uczy, że winne jest otoczenie, brak kasy itd, ale to papka dla idiotów.

 

Chyba chodzi tu o bardziej o to by wybaczyć innym i zająć się sobą, zamiast obwiniać. Obwinianie niczego nie zmieni. Można wiedzieć, że ich wina, ale już niczego nie rościć, co jest typowe dla takich zachowań.

 

 

14 godzin temu, Sc@neR napisał:

Witam,

 

Witam.

 

Cytat

Podsumowując chcę Was, bracia zapytać:

1. Czy zerwalibyście również kontakty, wszelką nić porozumienia z rodziną? Nie dbalibyście o to po prostu tak jak jest niech będzie, ale wara od mojego życia? Moją ideą jest zerwanie kontaktów z rodziną i dbałość tylko i wyłącznie z moją siostrą, bo możemy na siebie wspólnie liczyć.

 

Jeśli czułbym się przez nich źle, to trzeba to zrobić. Można o nich nie zapominać i nie wypinać się dupą, ale jednocześnie nie tkwić w środowisku gdzie jesteś jebany. To tylko cię blokuje, z czego są ucieszeni.

 

Uważaj, bo z siostrą pielęgnujesz babski wzorzec, psiapsiółkowanie, zamiast chłodu, a mówiłeś że możesz mieć jakieś "zapędy".

 

 

Cytat

2. Relacje międzyludzkie, wciąż mam z tym problem. Choć uważany jestem przez wielu przez osobę ważną, nierzadko się mnie pytają o radę, ale ja sam czuję się jak gówno, mimo wszystko, jakbym nie miał nigdy znajomych. Nie wiem skąd to się kurwa bierze, ale to się ciągnie długi czas, jakbym był potworem.

 

Jak bym widział siebie. DDA/DDD. Patrz mój temat niedawno stworzyłem, albo poszukaj w google o objawach.

 

Cytat

3. Ciąg dalszy pkt. 2. Jak utrzymywać relacje, co robić by kontakt z osobami, które są ważne w moim życiu i nie zaniedbać ich.

 

A to już jest skomplikowany temat, każda osoba chce czegoś innego. Najważniejsze byś stawiał granice. Jak cię jebią, to nie sa to ważne osoby. Jak są ważne, to być z nimi szczerym i nie lekceważyć. Ale to sa banały i trudno powiedzieć co więcej.

 

Cytat

 

PS. Na koniec chcę dodać, że nie mam za złe rodzicom co zjebali, o nie. W dniu dzisiejszym wiem, że po prostu dostali zjebane wzorce i tyle. Jedyna rzecz, której można nie wybaczyć, że się nie uczą na błędach, bo już za złe nic nie mam. Wybaczyłem im, chcę tylko żeby nie spierdolili mi również i mojego życia, bo nie dość, że musiałem pracować nad tym, żeby wiedzieć na czym ich wzorce polegały to jeszcze odnajdywać swoje.

 

To samo u mnie. Dlatego trzeba sie odciąć, pracować nad sobą w miejscu gdzie nie jesteś jebany, aż w końcu uzyskasz wolność. Może wtedy i oni zmienią stosunek.

Edytowane przez M.Dabrowski
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomyśl, że wszystko co robisz teraz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Masz już jakąś tam wiedzę, którą teraz trzeba pogłębiać. Nie masz dzieci i rodziny, odpowiadasz sam za siebie. Weź życie w swoje ręce i to co było oddziel grubą kreską. Ja wiem, że to się fajnie pisze, ale ja  również pochodzę z toksycznej rodziny. Wprawdzie rodzice się nie rozwiedli, ale teraz z perspektywy czasu nie wiem co było by lepsze. Również nie miałem męskiego wzorca - ojciec był, jest i już pewnie pozostanie pod toksycznym wpływem matki, która manipuluje nim jak chce. Niestety rodzice wynieśli ze swych rodzinnych domów wzorce, że mają służyć innym, nigdy nie sobie. No i odbijało się to na mnie i rodzeństwie. Decyzje matki pod wpływem emocji, za które cierpiała w mniejszym lub większym stopniu cała rodzina były na porządku dziennym. Efekt był tego taki, że zarówno ja, jak i brat wyszliśmy w świat zupełnie nieprzygotowani emocjonalnie, ale też i pragmatycznie do życia.
 

Przyjmowaliśmy strzały od życia praktycznie zawsze, co skończyło się u nas nieudanymi małżeństwami i problemami finansowymi ( w myśl zasady pieniądze i szczęście jest złe, cierpienie cacy). Niestety muszę zaryzykować tezę, że Twoi rodzice już się nie zmienią. Początek drogi do samooczyszczenia i lepszego życia musi się wiązać z wybaczeniem. Przebacz im, jeśli jest to trudne zrób sobie mały rytuał - eleganckie ubranie, świece i modlitwa własnymi słowami do podświadomości. Brzmi sekciarsko? W kościele katolickim taka afirmacja na wkręcanie poczucia winy działa doskonale.

 

Rób ćwiczenia z lustrem, powtarzaj sobie że jesteś wartościowym człowiekiem, którego - jak sam pisałeś - ludzie poważają. Zastanów się dlaczego. Znajdź swoje zalety i skup się na nich. To jest proces, który nierzadko wymaga wielu lat, ale powoli zaczniesz odzyskiwać wewnętrzną równowagę. Czytaj Marka, forum i do przodu. Powodzenia!

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, cieszę się niezmiernie, że mój problem nie został zignorowany, a także, że daliście mi kilka rad, nad którymi mogę się zastanowić i też wprowadzić w życie, to bardzo budujące. :)

7 godzin temu, AdrianoPeruggio napisał:

Kolejny raz widzę takie głupie tłumaczenie. Naziści i komuniści też mieli zjebane wzorce, a to co robili to nie ich wina? Każdy jest odpowiedzialny za siebie, ma swój rozum. Lewactwo uczy, że winne jest otoczenie, brak kasy itd, ale to papka dla idiotów.

7 godzin temu, M.Dabrowski napisał:

Chyba chodzi tu o bardziej o to by wybaczyć innym i zająć się sobą, zamiast obwiniać. Obwinianie niczego nie zmieni. Można wiedzieć, że ich wina, ale już niczego nie rościć, co jest typowe dla takich zachowań.

O to dokładnie mi chodziło co M.Dabrowski napisał, taki był kontekst, źle ubrałem to w słowa - to prawda.

Chciałbym nie dostawać odpowiedzi wybiórczej, jak to robi doskonale znana nam wszystkim gazeta tworząc w ten sposób artykuły, lewackie, rzecz jasna. To, o czym mówisz to jest prawda i doskonale z tego sobie zdaję sprawę(zakładam również, że znaczna większość użytkowników to wie, w końcu rejestracja nie jest dziełem przypadku). Nie ze wszystkim jednak na raz człowiek sobie poradzi. Tym samym co zacytowałeś nie było meritum mojego posta, olałeś resztę.

 

 

7 godzin temu, M.Dabrowski napisał:

Jeśli czułbym się przez nich źle, to trzeba to zrobić. Można o nich nie zapominać i nie wypinać się dupą, ale jednocześnie nie tkwić w środowisku gdzie jesteś jebany. To tylko cię blokuje, z czego są ucieszeni.

 

Uważaj, bo z siostrą pielęgnujesz babski wzorzec, psiapsiółkowanie, zamiast chłodu, a mówiłeś że możesz mieć jakieś "zapędy".

O to właśnie mi chodziło, bo matka mi za gówniarza skutecznie wpajała poczucie winy jakobym to ja za całe zło wokół niej bym miał być odpowiedzialny.

Między mną, a siostrą jest blisko 800km, jest jasna sytuacja, że co komu się nie podoba tego nie zrobi, nie ma tornad emocjonalnych, relacje są jasne i czyste na ten moment, niemniej masz rację, że mogę coś z tego mieć czy też być na to podatny, w końcu zachowywałem się przez wiele lat jak pantoflarz i kompletny frajer, a pozbycie się tego w pełni

wymaga czasu. Czujność wskazana.

 

7 godzin temu, M.Dabrowski napisał:

Jak bym widział siebie. DDA/DDD. Patrz mój temat niedawno stworzyłem, albo poszukaj w google o objawach.

Czytałem o tym jakiś czas temu, właściwie na przełomie 2014/2015 było tak, że prawie wszystkie cechy tak wypisane się zgadzały i miały miejsce. Nie jestem w tej chwili w stanie powiedzieć jak to możliwe, że funkcjonowałem, tragedia. Dzisiaj przeglądałem je pobieżnie i wychodziło by na to, że jest znacznie lepiej. Zresztą się porównując w stosunku do paru miesięcy wstecz to już jest kamień milowy, ale to wciąż jest mnóstwo pracy przede mną.

 

7 godzin temu, M.Dabrowski napisał:

To samo u mnie. Dlatego trzeba sie odciąć, pracować nad sobą w miejscu gdzie nie jesteś jebany, aż w końcu uzyskasz wolność. Może wtedy i oni zmienią stosunek.

Właśnie o to mi chodziło. Wielokrotnie to słyszałem i stosuję tą "zasadę" dzisiaj, ale nie zastosowałem jej w rodzinie, niedobrze, że tego wcześniej nie zrobiłem. Dzięki za naprowadzenie. :)

 

5 godzin temu, seba33 napisał:

Pomyśl, że wszystko co robisz teraz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Masz już jakąś tam wiedzę, którą teraz trzeba pogłębiać. Nie masz dzieci i rodziny, odpowiadasz sam za siebie. Weź życie w swoje ręce i to co było oddziel grubą kreską. Ja wiem, że to się fajnie pisze, ale ja  również pochodzę z toksycznej rodziny. Wprawdzie rodzice się nie rozwiedli, ale teraz z perspektywy czasu nie wiem co było by lepsze. Również nie miałem męskiego wzorca - ojciec był, jest i już pewnie pozostanie pod toksycznym wpływem matki, która manipuluje nim jak chce. Niestety rodzice wynieśli ze swych rodzinnych domów wzorce, że mają służyć innym, nigdy nie sobie. No i odbijało się to na mnie i rodzeństwie. Decyzje matki pod wpływem emocji, za które cierpiała w mniejszym lub większym stopniu cała rodzina były na porządku dziennym. Efekt był tego taki, że zarówno ja, jak i brat wyszliśmy w świat zupełnie nieprzygotowani emocjonalnie, ale też i pragmatycznie do życia.
 

Przyjmowaliśmy strzały od życia praktycznie zawsze, co skończyło się u nas nieudanymi małżeństwami i problemami finansowymi ( w myśl zasady pieniądze i szczęście jest złe, cierpienie cacy). Niestety muszę zaryzykować tezę, że Twoi rodzice już się nie zmienią. Początek drogi do samooczyszczenia i lepszego życia musi się wiązać z wybaczeniem. Przebacz im, jeśli jest to trudne zrób sobie mały rytuał - eleganckie ubranie, świece i modlitwa własnymi słowami do podświadomości. Brzmi sekciarsko? W kościele katolickim taka afirmacja na wkręcanie poczucia winy działa doskonale.

 

Rób ćwiczenia z lustrem, powtarzaj sobie że jesteś wartościowym człowiekiem, którego - jak sam pisałeś - ludzie poważają. Zastanów się dlaczego. Znajdź swoje zalety i skup się na nich. To jest proces, który nierzadko wymaga wielu lat, ale powoli zaczniesz odzyskiwać wewnętrzną równowagę. Czytaj Marka, forum i do przodu. Powodzenia!

Właśnie od paru miesięcy się na to myślenie przestawiam, spora część jest już na właściwych torach, dzięki którym zyskałem dużo punktów do poczucia własnej wartości. Zacząłem więcej od siebie wymagać, tj. dbałość o dietę, treningi siłowe połączone z aerobami, i inne rzeczy o których się nie mówi, ale działają dodatnie na własną osobę. Wydałem grube pieniądze na książki, które dokładnie przestudiowałem od deski do deski z dbałością o to, co jest istotne, ale wciąż mi mało. Przestawiłem całkowicie myślenie odnośnie porażek. Nie ma już, że ktoś na mnie się uwziął, wszyscy wokół są źli tylko chłodna kalkulacja, niczym rachunek sumienia: co zrobiłem źle, jak mogę to zmienić? Jakie tego będą konsekwencje, czego mogę się spodziewać?

 

Cieszę się, że to rozumiecie, wiele razy spotykałem się z reakcjami zgoła odwrotnymi czym pogłębiało to mój chujowy stan. Jednocześnie żal, że tylu z nas jest nie z własnej winy poszkodowanych, zwłaszcza wtedy, gdy tego w ogóle nie rozumieliśmy.

 

Opis matki doskonale pasuje do mojej oraz tego, że pieniądze, szczęście be, a cierpienie mniam. Właśnie to wszystko ma w sobie zawarte i dopiero teraz, jak się wyzwoliłem(jeszcze nie w pełni) spod obojga okupacji coś pod kopułą ruszyło się im i być może będą dążyć do zmiany, ale nie będzie już mnie przy tym. Utwierdziliście mnie w(jak sądzę słusznym) przekonaniu, że trzeba od nich całkiem odejść. Twoja teza ma bardzo solidne podstawy, oboje są po 50tce co dodatkowo potęguje wrastanie ich korzeni w ziemię coraz głębiej. Nie oczekuję tego już od nich, jak również nie obwiniam ich już.

Łażenie za nimi czy też rozmowa i mówienie na każdym kroku, że to, to i to zjebali w moim życiu nie ma najmniejszego sensu. Nim zająłem się całkowicie sobą, chciałem się dowiedzieć od nich o tych złych cechach, na jakiej podstawie dokonali takich, a nie innych wyborów. Nie chcę w końcu tych samych błędów popełniać. Niestety, się od nich tego nie dowiedziałem, bo była reakcja mocno emocjonalna. Nigdy sobie wzajemnie nic nie wybaczyli na tym poziomie by zostawić to za sobą, a minęło już blisko 15 lat! Pogodziłem się z tym i dlatego też pisałem we wcześniejszym poście, że im wybaczyłem, czyli to ich wina, ale po chuj więcej drążyć temat i serwować im to, co ja sam miałem, to oczywiste.

 

KK nie jest mi obcy i chętnie do niego uczęszczam ze względu na zajebistych kapłanów z którymi mam doczynienia.

Poza tym uważam, że dla ludzi jak tu widziałem to określenie, z matrixa musi być jakieś miejsce, coś skąd będą czerpali zasady, którymi trzeba się kierować w życiu a to miejsce jest jedno z lepszych biorąc pod uwagę lewactwo, typowe sekty i inne religie. Nie każdy przetrawi informacje, zdarzenia opisane tu, na forum.

 

Ostatni akapit podsumuję w prosty sposób: dziękuję za szczerość i pomoc. Skupiałem się głównie na zrozumieniu i wyplewieniu wad, na które mam lub mogę mieć wpływ. Przyszedł czas również na zalety i resztę o której wspomniałeś. Nawet jeśli nie przed lustrem to praca nad wewnętrznym dialogiem.

Wyrażam też nadzieję, że Ty i Twój brat jesteście na jak najlepszej drodze by dążyć ku lepszemu. Tego szczerze życzę. :)

 

Potrzebowałem tego by utwierdzić się w przekonaniu, że idę w dobrym kierunku, a także dzięki Waszym opiniom mogę zadbać również o inne sprawy. Jeszcze raz dziękuję za wszelkie rady i słowa, które motywują do działania. :)

 

 

 

Edytowane przez Sc@neR
wizualnie nieczytelne
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Sc@neR napisał:

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, cieszę się niezmiernie, że mój problem nie został zignorowany, a także, że daliście mi kilka rad, nad którymi mogę się zastanowić i też wprowadzić w życie, to bardzo budujące. :)

O to dokładnie mi chodziło co M.Dabrowski napisał, taki był kontekst, źle ubrałem to w słowa - to prawda.

Chciałbym nie dostawać odpowiedzi wybiórczej, jak to robi doskonale znana nam wszystkim gazeta tworząc w ten sposób artykuły, lewackie, rzecz jasna. To, o czym mówisz to jest prawda i doskonale z tego sobie zdaję sprawę(zakładam również, że znaczna większość użytkowników to wie, w końcu rejestracja nie jest dziełem przypadku). Nie ze wszystkim jednak na raz człowiek sobie poradzi. Tym samym co zacytowałeś nie było meritum mojego posta, olałeś resztę.

 

 

O to właśnie mi chodziło, bo matka mi za gówniarza skutecznie wpajała poczucie winy jakobym to ja za całe zło wokół niej bym miał być odpowiedzialny.

Było nie płodzić, poza tym trzeba być niezłym bydlęciem żeby niszczyć po kawałku (przemoc psychiczna) coś, co się stworzyło. Tak się zastanawiam-przecież nikt inny, żaden nieznajomy, sąsiad, tylko najbliższa rodzina niszczy Twoje życie-JAK TO JEST MOŻLIWE??? Po co? Jak można być tak złym? Na tyle, żeby stłamsić w sobie odruchy macierzyńskie/tacierzyńskie.


 

Cieszę się, że to rozumiecie, wiele razy spotykałem się z reakcjami zgoła odwrotnymi czym pogłębiało to mój chujowy stan. Jednocześnie żal, że tylu z nas jest nie z własnej winy poszkodowanych, zwłaszcza wtedy, gdy tego w ogóle nie rozumieliśmy. O WŁAŚNIE-BO DZIECKO-A POTEM DOROSŁY-NIE MOŻE POJĄĆ, ŻE TAKIE ŻYCIE ZGOTOWAŁA MU NAJBLIŻSZA RODZINA.

Występuje też dezorientująca sprzeczność-gdyż terror psychiczny kojarzy nam się z marginesem społecznym, gdy tymczasem łajza, która dzień w dzień dręczy swoje dziecko-na zewnątrz wydaje się zapewne miłą sąsiadką, ubiera się godnie i ma pracę, nie pije. Już wspominałem-dla dziecka nie ma nic gorszego niż sprzeczne komunikaty-np. matka raz karze bez powodu, a raz przytula albo szczerzy mordę-dziecko traci fundament zaufania, bez którego przez wiele lat ciężko mu wyjść z chorej sytuacji. Bo niby staje się dorosły, wie, że larwa zniszczyła dzieciństwo, ale zapewne jego podświadomość nie chce tego przyjąć do wiadomości-bo jak to, skoro menda jest tak uczynna dla sąsiadów, chwalona w pracy, dobrze ubrana i szczerzy kły.

 

Opis matki doskonale pasuje do mojej oraz tego, że pieniądze, szczęście be, a cierpienie mniam. Postawa psa ogrodnika-samemu ''cierpieć'', a przy tym ściągać w dół dziecko. Co za świństwo.

 

 

Potrzebowałem tego by utwierdzić się w przekonaniu, że idę w dobrym kierunku, a także dzięki Waszym opiniom mogę zadbać również o inne sprawy. Jeszcze raz dziękuję za wszelkie rady i słowa, które motywują do działania. :)

Podstawą powrotu do normalności:

1. Izolacja od sprawców (może taka terapia szokowa sprawi, że zakute łby najdzie cień refleksji).

2. Przełamanie podświadomej naiwnej ufności w brak sprzeczności w działaniu (hiena w domu, łagodna dama na zewnątrz) hieny-matki albo ojca okrutnika. Bo rozum wskazuje, że rodzice dali dupy, a podświadomość nie dopuszcza tego i stąd u naiwnych pojawiają się wyrzuty sumienia, chęć powrotu ''synów marnotrawnych'' do szalonego domu.

 

 

 

 

 

Edytowane przez AdrianoPeruggio
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, że to z czym się spotkałem w życiu to było skurwysyństwo z jednej i drugiej strony, i do dzisiaj nie pojmuję tego. Chciałem to zrozumieć, dzisiaj, niestety dopiero dzisiaj wiem, że to był w chuj zmarnowany czas, a zmarnowałem na to ponad rok. Już nie chcę. Była to też sprawa przez którą wiele lat cierpiałem, bo nie dostałem od nikogo jednoznacznego sygnału, co z tym smrodem zrobić i jak swoje życie dalej poprowadzić.

Właśnie to o czym piszesz i poprzednicy zaczęło się we mnie zakorzeniać, że to jest słuszna droga. Izolacja, którą wykonałem w znacznym stopniu do dnia dzisiejszego jest na dobrej drodze by wykonać w pełni, to jest kwestia paru miesięcy, może nawet tygodni.

Druga sprawa jest dla mnie bardziej skomplikowana, bo byłem ofiarą typowych technik manipulacyjnych, jak mniemam i powinienem się w nie zagłębić w celu zrozumienia. Dzięki temu łatwiej mi jest całkiem zerwać łańcuchy i nigdy do nich nie wracać. Postawić sprawę jasno i powiedzieć sobie, że dałem się nieświadomie niszczyć. Oby nigdy więcej.

 

Dzięki wielkie za konkret, pjona! :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.