Skocz do zawartości

Wkurwia mnie śmierć


Voqlsky

Rekomendowane odpowiedzi

Zaznaczam że pisarzem nie jestem , pisze ten tekst w ramach terapii forumowej ;)


 

Wkurwienie na śmierć

 

Od kilku dni mam jakąś małą depresje lub stan melancholijny , zaczęło się od serialu Stranger Things (świetny !!! ) , kiedy zobaczyłem oczy "11" nastki jej strach ... Uderzyły mnie wspomnienia z wcześniejszych lat , w wieku 11-12 lat (nie pamiętam) dostałem mononukleozy która wykryto zbyt późno i po 2 szpitalach trafiłem w stanie ciężkim do Warszawy szpital dla dzieciaków-młodzieży oddział z dzieciakami chorymi na białaczkę, szpik .itp ... Ogólnie mała szansa na wyzdrowienie.

 

Zapamiętałem jakieś dziecko pchające kroplówkę na takim wieszaku łyse , ubrane w podobny strój co 11 nastka patrzyło się na mnie ,ciężko to opisać jak młody człowiek uświadamia sobie że na 90 albo i więcej procent 99 będzie finito parę lat życia .

Po jakimś czasie ( miedzy przebudzeniami z gorączki ) sam się zastanawiałem czy mnie czasem rodzina nie oszukuje z moja chorobą . W moim pokoju szpitalnym był też młodszy chłopak chyba szpik. Pamiętam jak on spał a matka płakała i głaskała go po głowie miałem małe zwarcie styków , po jakimś czasie go zabrali może na chemio albo przeszczep szpiku ale nie wiem , bo zostałem sam .

 

Kilka lat później poznałem w grze ultima online gracza "blacksmith" kiedyś po kilku browarach pisał na ircu ze ma raka , stan zaawansowany, pisał o bólach jakie ma . Po paru miesiącach przestał grać pisać .

 

I ostatnie na studiach kumpel z grupy , sepsa ( w tamtym czasie było kilka przypadków w Polsce nawet w wiadomościach ) 2tyg po respiratorem finito ...

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przestałem się bać śmierci od niedawna - z czego czuję dumę.

Wiem, że ludzie rodzą się i umierają - nieraz w ogromnych męczarniach. Ale tak to działa i nie za dużo można z tym zrobić.

 

Kolejna sprawa - odkąd zacząłem pracować z emocjami i dziełami Hawkinsa - momentalnie zrozumiałem, że jesteśmy tylko energią świata i po śmierci ta energia nie ginie tylko idzie gdzieś dalej.

Sam do niedawna bardzo się bałem śmierci - ale dziś? Akceptuję to - po prostu wiem.

 

I dzięki temu bardziej delektuję się życiem - bo tak zaprzeczałem nt mojej własnej śmierci - a więc odgradzałem się od pewnej części życia.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmierć- jedyna sprawiedliwość na tym pojebanym świecie.

Wolałbym żeby przyszła nagle, a nie po długim oczekiwaniu w bólach ,ale nie ja o tym zdecyduje

Zanim nadejdzie chciałbym tyko zdążyć ukształtować syna i zapewnić mu przyszłość.

Jedno wiem...przyjdzie....kiedy?....nie wiem...

Żyje tu i teraz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś pogrzeby niemal zupełnie nie robią na mnie wrażenia, tzn. spływa to po mnie niemal jak po kaczce...

Taka kolej rzeczy.

Natomiast kiedyś bardzo traumatycznie działały na mnie pogrzeby, coś strasznego...Bardzo przeżywałem, najbardziej gdzieś tak w wieku 11-12 lat. Lata 84-85 powiedzmy...

Zmarł mój wujek, a potem ojciec koleżanki z klasy.

Poza tym, to była pierwsza połowa lat 80-tych, jeszcze w zwyczaju były kondukty pogrzebowe piesze, które chodziły tę samą drogą, jaką ja musiałem wracać ze szkoły...

Jak tylko zobaczyłem pogrzeb, tego dnia już nic nie byłem w stanie zjeść!

Przez wiele lat nie mogłem pojąć zwyczaju stypy, tzn. "jak oni mogą cokolwiek jeść ?!" , jak tu przed chwila trumna, zwłoki itp.

 

W 1993 otruł się w wieku 20 lat nasz kumpel z paczki, z mojego bloku - wstrząs też był spory, ale już do zniesienia, nie to co kiedyś.

 

Potem, w 1997 i 1998 gdy umierali dziadkowie, ja już myślałem o chrzcinach swojego pierwszego syna, więc można powiedzieć, że prawie "luz"...

 

Kilkanaście lat temu na pogrzebie dziadka mojej Ex były takie jaja, że o żadnym smutku nie mogło być mowy.

Policja zrobiła obławę na trzech poszukiwanych żałobników, ganiali się po cmentarzu, pościgi, krzyki, samochody z piskiem, niedomknięte drzwi...ja pierdole, nigdy tego nie zapomnę! :lol:

Któryś z piskiem wjechał jakimś Fordem prawie pod sam grób w momencie, jak spuszczali trumnę...:lol:

Gdybym tego sam nie przeżył, nigdy bym nie uwierzył !

 

A dziś....no cóż, niedawno zmarł mój ojciec. Smutno, ale odbieram to jako naturalną część życia.

Tak to już jest, choć powinien pożyć dłużej, bo miał zaledwie 68 lat.

Myślę, ze jednak zupełnie inaczej jest, gdy umiera osoba starsza, niż dziecko, czy ktoś w kwiecie wieku.

 

Za to stypa  - to doskonała okazja do spotkania z rodziną.

Szkoda, że nie można spotykać się tak w bardziej wesołych okolicznościach!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W związku ze śmiercią mam bardzo częste przemyślenia. Bywa, że zahaczające o depresję. Ale nie chodzi nawet o mnie tylko otoczenie, ogólnie o przemijanie, upływ czasu, to, że kuzynów z którymi się wychowałem częściej spotykam na cmentarzu niż na co dzień gdyż każdy pędzi za pieniędzmi i lepszym samochodem. Nie dlatego, że się nie da inaczej spotkać, ale dlatego, za każdy goni za tym by mieć więcej, by mieć lepiej. A jak już ma więcej i lepiej, to chce mieć jeszcze więcej i jeszcze lepiej...

 

Swego czasu miałem taką fazę, że po refleksji, przemyśleniach, które kołatały mi się po głowie, i co tu dużo mówić pewnej depresji nimi wywołanej, wsiadłem na rower i objechałem całą rodzinę wokół, ku ich wielkiemu zaskoczeniu. Było to ponad  10 lat temu.

Teraz staram się z niektórymi utrzymywać kontakt, ale i tak zazwyczaj zależy to od mojej inicjatywy. Ci co ewidentnie tego kontaktu utrzymywać nie chcą cóż, nie to nie. Ale to nie ja stawiałem barierę. Jak jeszcze kuzyni się ożenili to żonki ten dystans wymuszały i odcinały mężusiów od rodzinnych korzeni i powiązań. Ten mechanizm zaczynam dostrzegać u młodszego ode mnie kuzyna, który obecnie jest na etapie "mam wszystkich gdzieś, chodzę stale nabzdyczony na cały świat", a jego wkrótce żona przyczynia się powoli do tworzenia konfliktów w rodzinie, tworząc nieprzyjemną atmosferę, czemu on się poddaje.

 

Widzę tych ludzi biegnących do fabryki, do korporacji, tych spędzających większą część życia siedząc w sklepie za ladą, tych karmionych reklamami i pragnieniem posiadania coraz to nowszych zabawek i gadżetów, a zarazem będącymi niewolnikami z kredytami na 40 lat, którzy niszczą sobie zdrowie w nadziei, że w końcu dostaną awans w korporacji, która ich przeżuje i wypluje. Czemu to w praktyce służy? Te schematy i zaprogramowanie rodem z Matrixa mnie przerażają bo mam wrażenie, że obserwuję jakieś bezmyślne, bezrefleksyjne roboty, które wszystkie wykonują te same zadania, a po wyeksploatowaniu lądują na stercie złomu. 

 

Ale przemijanie wkurwia mnie w szczególności. To przedwczesne również. Gdzieś czytałem, że człowiek powinien żyć około 800-900 lat, lecz nasz gatunek ma uszkodzone dna, nie mówiąc o syfie w jakim żyjemy i jakim się odżywiamy, do tego syfiaste powietrze, przetworzona żywność z domieszką połowy tablicy Mendelejewa, czy o tym, ze farmacja stała się biznesem na zasadzie "są chorzy jest kasa, by było więcej kasy trzeba więcej chorych" i z pomocą to niewiele ma wspólnego zważywszy po procentowym wskaźniku umieralności na obecnie funkcjonujące choroby, których pewnie część jest stworzona w celu uskutecznienia planu depopulacji.

 

Sytuacja w której ktoś choruje i umiera jest absurdem bo za kilka lat okaże się, że były to choroby banalne i uleczalne na poziomie kataru, a medycyna po prostu wyrządzała ludziom krzywdę szkodząc zamiast leczyć bo nie potrafili zrozumieć, że człowieka nie da dzielić się na kawałki i że człowiek to również energia. Moja rodzina należy jednak do długowiecznych, nigdy nie było u nas jakichś poważniejszych chorób i śmierci z zaskoczenia. Jeśli już to były one wynikiem skrajnego niedbania o siebie, ignorancji lub alkoholizmu, to dotyczy dalszej rodziny.

 

Czas dziwnie szybko ucieka. Zauważają to nawet dość młodzi ludzie. Pstryknięcie palcami i już kolejnego roku nie ma. Dla mnie już dawno przestały być istotne takie rzeczy jak pieniądze, których wcale za wiele nie mam, dobry samochód itd. bo to są banały na tle egzystencji i tego czemu ona faktycznie służyć powinna. Oczywiście świat ten jest tak skonstruowany, że bez pieniędzy nie da się funkcjonować, jak również życie tzw. pełnią życia też jest beż pewnych zasobów mocno utrudnione.  W pułapkę wpadają jednak ci dla których kasa stała się celem, a nie środkiem.

 

Niektórym biadolącym o pierdołach dosłownie pierdołach,  czasami mówię ,że jak chcą zobaczyć dramaty ludzi i zrozumieć jak ich problemy są debilne i płytkie, a zazwyczaj oparte właśnie o materializm, niech ruszą dupę na onkologię albo do domów opieki, gdzie starsi ludzie mający często po kilkoro dzieci są sami i od lat przez nikogo nieodwiedzani, traktowani jak zło konieczne. Uderzył mnie ten obraz.

 

Ja śmierci jako takiej się nie obawiam, kościół uwielbia straszyć ludzi śmiercią i Bogiem, w ten sposób uzyskuje co chce, czyli zniewolenie,  ja się od tego wyzwoliłem, wyzwoliłem się od religii jeszcze w wieku 17 lat, obawiam się raczej tego, że nie zrobię tego co zrobić powinienem, ze nie wypracuję tego co wypracować mam za zadanie ale na poziomie energii, a nie materii. Że nie uda mi się wznieść wyżej w zakresie rozwoju wewnętrznego, odpracowania tego co odpracować mam w tym życiu. Że na takim cmentarzu przy moim przekroczeniu mety, będzie tylko garstka ludzi co chyba definiuje jak byliśmy odbierani. Często widzę na pogrzebach jednej osoby ogromne ilości ludzi i każdy o tym człowieku mówił dobrze, bo był dobrym człowiekiem, bo był szanowany, ceniony, pomocny, otwarty.

 

Pogrzeby nadal źle na mnie działają i ja nadal jednak nie potrafię przejść do porządku dziennego i przyjąć, że taka kolej rzeczy. Po prostu nie jest to dla mnie takie oczywiste i nie przyjmuję wszystkiego na zasadzie bo tak i już. Wiem, że to zaowocuje zderzeniem się ze ścianą w pewnym momencie ale cóż... Dla mnie będzie to bolesne przeżycie w zakresie emocjonalnym, tak jak każdy pogrzeb, ale jak powiedziałem nie chodzi o mnie raczej o moich rodziców, kuzynów, kuzynki, ciotki, wujków, z których część już odeszła, czy znajomych. To znaczy nie jestem przywiązany do materii, nie o to chodzi, raczej o cały ten proces, przebieg i stosunkowo krótki czas życia oraz to jak to życie wygląda.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka ciekawostka. Jedni wierzą w New Ageowskie poglądy, że po śmierci połączą się z energią kosmosu a wierzący w Jezusa, że po śmierci zmartwychwstaną i będą żyć wiecznie. Tak do końca nikt nie wie jak jest ale to kwestia wiary. Przyjmując, że prawdziwy jest wariant drugi to ci pierwsi nie będą żyć wiecznie bo zaparli się Jezusa a jeśli wariant pierwszy to ci drudzy i tak połączą się z kosmosem. Tak więc na końcu wygrywają wierzący w Jezusa i zbawienie.

Jakiś rok temu zdarzyło mi się parę razy tuz przed zaśnięciem mieć trwające kilka sekund stany odczuwania całkowitej nicości i byłem przerażony z tego faktu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uświadomiłem sobie to jakiś czas temu, w moim zyciu smierć trzy razy powaznie deptała po moich pietach, a ile razy zostałem uratowany i ja tego nie wiem, to juz inna sprawa, ale cudem jej spierdoliłem, najbardziej traumatyczny był moment smierci mojego brata rodzonego, miał 7 lat...Od tamtej pory nie boje się śmierci jako takiej,  wiem ze umiera tylko moje ciało, reszta( duch) jest wieczny... Tak naprawde nie boimi sie smierci jako takiej, ale boimi sie pragnień, marzeń i tego ze śmierć kończy ich  realizacje, jako ludzie chcemy wszystko kontrolować, a śmierci nie da sie, stad ten niepokój...Boimy się bolesnej śmierci, w agonii, bólu...

Na pogrzeby nie chodzę od 11 lat...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, GluX napisał:

Ja przestałem się bać śmierci od niedawna - z czego czuję dumę.

 

Glux ty się nie zacząłeś nawet bać śmierci. W twoim wieku strach przed śmiercią praktycznie nie istnieje, może go wzbudzić tylko traumatyczne przeżycie. Młody człowiek traktuje śmierć jako coś bardzo odległego co jego nie dotyczy, do tego dochodzi jeszcze tak zwany brak wyobraźni + pragnienie podbijania adrenaliny.

 

Śmierć kogoś bliskiego, przeżycie poważnego wypadku. Zobaczysz za 10 - 15 lat z perspektywy czasu, pomyślisz jakie głupie rzeczy nieraz robiłeś i jak to mogło się dla ciebie skończyć.

 

Będziesz dziwił się samemu sobie, że nie odczuwałeś lęku przed śmiercią lub kalectwem.

 

Śmierć co najwyżej można zaakceptować (jej nieuchronność), a to nie jest równoznaczne z wyzbyciem się przed nią strachu.

 

Brak strachu przed śmiercią, jest bardzo niezdrowym objawem i świadczy o głębokich problemach emocjonalnych.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Mosze Red napisał:

 

Glux ty się nie zacząłeś nawet bać śmierci. W twoim wieku strach przed śmiercią praktycznie nie istnieje, może go wzbudzić tylko traumatyczne przeżycie. Młody człowiek traktuje śmierć jako coś bardzo odległego co jego nie dotyczy, do tego dochodzi jeszcze tak zwany brak wyobraźni + pragnienie podbijania adrenaliny.

 

Śmierć kogoś bliskiego, przeżycie poważnego wypadku. Zobaczysz za 10 - 15 lat z perspektywy czasu, pomyślisz jakie głupie rzeczy nieraz robiłeś i jak to mogło się dla ciebie skończyć.

 

Będziesz dziwił się samemu sobie, że nie odczuwałeś lęku przed śmiercią lub kalectwem.

 

Śmierć co najwyżej można zaakceptować (jej nieuchronność), a to nie jest równoznaczne z wyzbyciem się przed nią strachu.

 

Brak strachu przed śmiercią, jest bardzo niezdrowym objawem i świadczy o głębokich problemach emocjonalnych.

 

 

 

CZEMU K*RWA KAŻDY UWAŻA ŻE SKORO JESTEM MŁODSZY TO WYKAZUJĄ MI ŻE NIC NIE WIEM O ŻYCIU.

 

Zakładam kolejne konto i pisze że mam 55 lat - a nie, czekaj - dostane bana za mutli

 

giphy.gif

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, GluX napisał:

CZEMU K*RWA KAŻDY UWAŻA ŻE SKORO JESTEM MŁODSZY TO WYKAZUJĄ MI ŻE NIC NIE WIEM O ŻYCIU.

 

Gdzie ja pisałem, że nic nie wiesz o życiu?

 

To o czym piszę to są zwyczajne mechanizmy, które funkcjonują u wszystkich ludzi w młodym wieku.

 

Niema się o co napinać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjaśniłem to sobie krótko. Nie żyłem przed narodzinami i nic nie traciłem. Po śmierci również niczego nie stracę. Według mnie życie jest chwilami mało realne. Wpadam wieczorami w zadumę nad wielkością wszechświata i nad pojęciami, które ukształtowały życie człowieka. Jak słowami, wyrażeniami zmniejszyliśmy potęgę rzeczywistości, natury. Kiedy mam stres lub za duże emocje to po prostu kieruję świadomość na dalekie zakątki wszechświata, na ogromne planety, na ten ogrom. To daje nadzieję i straszy jednocześnie. 

 

Kiedy byłem mały spadłem z dużej wysokości na głowę. Straciłem przytomność momentalnie. Dosłownie nic nie poczułem. Obudziłem się po kilkunastu minutach. Na placu zabaw sytuacja. Moment i cię nie ma. 

 

Nieśmiertelność to by była tragedia. Rasa panów i niewolników. Nanotechnologia niesie duże perspektywy na przedłużenie życia człowieka. Bogaci zrobią sobie nieśmiertelność lub długowieczność, a biedacy całymi pokoleniami będą zapierdalać. W taki sposób działa ten świat i śmierć, chociaż straszna jest pewnym ukojeniem. Bo zabiera człowiekowi wszystko, także cierpienie codzienności, prozę życia. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie tak bardzo interesuje to, co jest po śmierci, że czasem mam ochotę rzucić się pod samochód czy skoczyć z jakiegoś wysokiego miejsca (jak wczoraj - z klifu nad wybrzeżem) i się przekonać.
Śmierci przestałem się bać chyba całkowicie. Dzięki temu z każdego dnia, z każdej sytuacji staram się wycisnąć ile tylko radości się da.

Polecam ten tekst: https://zenforest.wordpress.com/2010/06/10/asztawakra-gita-czyli-poznanie-absolutu/

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po śmierci nie będzie NIC, po prostu nas nie będzie i nic po nas nie zostanie, oprócz pamięci bliskich...

Tak jak nie było nas przez całą wieczność, tak znów nas nie będzie.

Pojawiamy się tylko na chwilę na tym świecie, niestety jestem o tym przekonany na 99,9%.

 

To takie proste, że aż jest nie do przyjęcia przez większość ludzi...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, mac napisał:

 

Kiedy byłem mały spadłem z dużej wysokości na głowę. Straciłem przytomność momentalnie. Dosłownie nic nie poczułem. Obudziłem się po kilkunastu minutach. Na placu zabaw sytuacja. Moment i cię nie ma. 

 

 

według mojej teorii (sam 2 razy byłem usypiany) utrata przytomności  nie jest śmiercią dusza "wie " że ciało nadal żyje ( to coś jak chwilowy restart systemu ), i jest do niego przywiązana .

 

P.S przy 1 usypianiu miałem zajebiste efekty pewnie od środków które podawali  B) , miałem wrażenie że ktoś zatapia mnie w gęstej czarnej  lepkiej wodzie , wokół oczu miałem coś jak smolę-winietę  i uczycie że wypadam z własnego ciała w dół pod łóżko :) nie ma to jak faza  :ph34r:

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmierć jest od zawsze - ja boje się starości i jak mój dziadek mawiał nienawidzę jej - bo nie był na tyle sprawny aby ruszyć na ryby.

Moj dziadek od strony taty żył 70 lat mam nadzieję ze ojciec przejdzie ponad 70 a ja ponad niego :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 lata później...

Polecam wykłady Dr Danuty Adamskiej Rutkowskiej na temat świadomości.

Człowiek. Układ złożony. Ciało biologiczne oraz układ fizyczny zwany świadomością.

Pani Danuta przedstawia fakty dotyczące życia świadomości po śmierci biologicznej ciała.

Jestem pod wrażeniem

 

Pierwsze 10min bardzo dużo wyjaśnia.

Edytowane przez Hadżi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 8/10/2016 at 11:26 AM, Guliver said:

Mnie tak bardzo interesuje to, co jest po śmierci, że czasem mam ochotę rzucić się pod samochód czy skoczyć z jakiegoś wysokiego miejsca (jak wczoraj - z klifu nad wybrzeżem) i się przekonać.
Śmierci przestałem się bać chyba całkowicie.

Dopiero zaczniesz się bać.

A rzucać się nie musisz, los jest złośliwy i czasami spełnia pragnienia.

Na twoim miejscu walnąłbym się mocno w głowę siekierą.

Albo by ci przeszły takie teksty albo byś doświadczył co to śmierć.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ostatnio dużo myślę o śmierci.

Swojej i innych.

 

Jeśli chodzi o tych innych myślę o rodzinie, w tym tych takich pobocznych, ojcu np., czy żyje czy nie czy co z nim.

 

Myślę też o ludziach, których pragnę czy to zabić czy to po prostu żeby umarli. Bo mi zaszkodzili, w drogę weszli, to bydło lub pasożyty. Albo jeszcze coś innego.

Myślę też, że to niezbyt zdrowe tak myśleć.

 

Myślę też o swojej śmierci. Wylewie, zawale, wypadku, samobójstwie, czy mi ono wyjdzie czy się okaleczę, zostanę rośliną, kaleką niezdolnym stąd uciec.

Myślę też, że to niezbyt zdrowe tak myśleć.

 

Ale w sumie tak czy owak czeka mnie samobój.

Inaczej tego nie widzę. Można to przedłużać.

Wąchać kwiatki, zachwycać się niebem, lasem, cieniami, światłem lamp, dużo jest tego materiału do zachwycania.

Udawać, że mam jakąś przyszłość.

 

Nie oszukuję się, dobrze to już było. Z jebnięciem, przyznaję, ale było.

Mało kto miał przykładowo tyle wolnego czasu. No dobra, bezdomni mieli :)

Ale ja cieszyłem się lepszym zdrowiem. Zwykle.

Mało kto to, tamto i siamto. No i super.

Ale to wciąż czas przeszły.

W perspektywie mam kilka lub więcej lat maskarady żeby matka nie skapowała a potem to co?

Stopniowo wyprzedawać się w sumie nie wiadomo po co bo i tak będzie sznur albo kulka. Znaczy super, nie będę musiał pracować, zawsze mnie to brzydziło.

No chyba, że wylew i mnie sparaliżuje i nie będę miał nawet jak se w łeb palnąć.

Gówniana perspektywa, sami przyznacie.

 

Normalne ludzie to mają fajne życie. Kredyty, dzieci, żony, wszystko to nie pozwala naprawdę myśleć.

Tak realnie, stanąć z boku i przyjrzeć się sytuacji.

Jest źle i nie będzie lepiej.

 

Dobrze już było...

 

Śliczne pisanie o poranku. Najlepsze z żartów są prawdziwe, w sumie zabawne jest to, że ludzie biorę je za żart. Tak, to najzabawniejsze :P

No nic, kawusia, filmik, kolejny dzień w raju. Byle nie myśleć :P

 

 

 

Edytowane przez wroński
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.