Skocz do zawartości

Wyjazd do UK


infamous

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Bracia,

 

potrzebuję waszej rady.

 

Moja sytuacja wygląda następująco. 

Rzuciłem pracę całkiem niedawno jako handlowiec. Pracowałem w tej firmie akurat niecały rok. Miałem już dosyć tego całego ciśnienia i średnich zarobków. Najgorsze było to, że poziom absurdu w tej firmie sięgał zenitu i praktycznie codziennie trzeba było się angażować w jakieś absurdalne rozwiązania. W dodatku przez nieklarowny podział ról i spychologię sam czułem się jakbym miał związane ręce i nie miał wpływu na to co robię. W dodatku produkty które sprzedawałem jako pracownik dystrybutora były takie same jak u innych tylko w droższej cenie plus droższy transport co solidnie podcinało wszelkie działania u klientów. I rzadko kiedy miałem szanse.

Managerka nie potrafiła zarządzać ludźmi, wprowadzała tylko niepokój i bardzo często mówiła, że mamy między sobą coś załatwiać w firmie. Ja byłem uzależniony od stacjonarnego handlowca który robił mi wyceny (z wielkim wyrzutem). Tu pojawiał się często konflikt. Z czasem miałem tego dosyć. Z mojej bezsilności i braku sensu tej pracy. Skoro handlowiec stacjonarny miał dostęp do cen i i tak załatwiał jakąkolwiek sprzedaż telefonicznie z moimi klientami. Bzdura totalna.

 

Temat poprzedniej pracy mógłbym opisywać w nieskończoność. Obecnie mam 28 lat, doświadczenie w paru firmach handlowych jako przedstawiciel. Ale szczerze zaczynam się już brzydzić tą robotą. Jestem jakby wypalony po ostatniej firmie. Skończyłem licencjat zaocznie na jednej z technicznych uczelni. Ale kierunek raczej słaby. Mam średnią znajomość angielskiego. Ostatnio zrobiłem dla siebie nawet kurs personalnego trenera bo tym się interesuje. Ale traktuje to raczej jako hobby ewentualnie mógłbym przyszłościowo traktować to jako drugą pracę.

 

W zeszłym roku rozstałem się ze swoją ostatnią partnerka która wykazywała wszelkie możliwe cechy DDA albo BORDERLINE. Swoje przeszedłem ale mnie to już nie rusza, pożegnałem się i poszedłem w swoją stronę. W związku z tym wróciłem do rodziców na piętro ( ekonomia). Jedyny problem taki, że do miasta to jakieś 15 km i ciężko o transport jeśli nie ma auta. A jako handlowiec zawsze latałem firmowymi autami.

Ale atmosfera w domu nie jest zbyt fajna. Niby jest wszystko ok ale ojciec to strasznie toksyczny człowiek w dodatku matka widzę przejęła od niego mnóstwo cech przez te wszystkie lata. Oboje uciekają w robotę i tak było od zawsze. Praca, praca, praca, krzyki, chwila ciszy i znowu... i tak w kółko. Kiedyś stary mnie często lał (parę razy poszła krew z nosa, pręgi na plecach od pasa). W tej chwili nawet by o tym nie pomyślał bo bym zrobił z niego jesień średniowiecza. Ale swoje pamiętam. Zresztą to mega ciężki człowiek do życia. Pomimo tego, że mieszkam u góry to i tak często dochodzi do konfliktów chociaż ja staram się być pokojowo i miło nastawiony. Wiem, że to w gruncie rzeczy dobrzy ludzie tylko kiedyś rodzicie ich złe wychowali i nigdy nie byli w stanie nad sobą popracować lub zapanować nad emocjami. Nigdy nie było przytulania, uczuć itp. W związku z tym i ja przez większość życia byłem gburem. Łatwo było mnie wyprowadzić z równowagi, nie potrafiłem okazywać uczuć. Trochę się zmieniło we mnie przez ostatnie rozstanie z kobietą. Bo zacząłem się dużo zastanawiać w tej materii. Sporo czytałem na ten temat. Doszedłem dlaczego przyciągało mnie do takiej a nie innej kobiety, dlaczego tak się zachowywałem. Pracuje cały czas nad tym i widzę, że jestem dużo pozytywniejszym człowiekiem, częściej się uśmiecham.

Jednak relacje w domu i tak są daleko od ideału a braku szacunku do mojej osoby już w tym wieku po prostu nie potrafię znieść.

 

 

I teraz pytanie co dalej ? :) 

Myślę coraz bardziej o wyjeździe do UK. Na początek nawet do jakiejś prostej roboty. Zrobić język perfekt, czytać dużo książek, jakby była opcja pójść może gdzieś do szkoły i się asymilować. Kasę można odłożyć kupić sobie jakieś mieszkanie na kredo tutaj w PL i wynajmować. Posiedzieć przez X lat i mieć parę mieszkań w PL. Kiedyś się frustrowałem, że przez to nie założę rodziny. Ale mi przeszło. 

No bo cóż innego tu robić? W domu siedzieć już nie mogę bo daleko od miasta plus atmosfera. Dużo ćwiczę na siłowni i mam problem z dojazdami do miasta w chwili obecnej (obawiam się, że na emigracji nie będę miał warunków :( a kocham ćwiczyć...)

Mam swoje lata i fajnie by było być już w jakimś stopniu być zabezpieczonym finansowo. Mam jakieś oszczędności ale nie chcę się wywalać całkowicie z kasy przez kolejne miesiące bezrobocia. 

Ze znajomym rozkręcam mały biznes ale można go prowadzić z zza granicy w dodatku nie ma pewności, że wypali i potrzeba trochę na to czasu summa summarum.

Lubię robić muzykę i od niedawna czytać książki. Oczywiście treningi na siłowni to podstawa. Teoretycznie mogę robić to wszystko za granicą.

I teraz pytanie do was ? 

Jak myślicie warto spadać za granicę? Da się w miarę normalnie żyć i odkładać trochę forsy ?

Szczerze mam dylemat bo póki co z pracą w Polsce jakąś konkretną się nikt nie odezwał. A w tej chwili potrzebuje już takich finansów żeby się usamodzielnić i odciąć całkowicie od starszych. Zeby coś sobą reprezentować no i mieć swój kwadrat na który mogę zapraszać koleżanki. Bo u mnie na piętrze nie bardzo bo wszystko słychać :ph34r:. Wiem bo sprawdziłem parę razy, zresztą trochę wstyd w tym wieku mieszkać nad starymi. To nie to co chciałbym sobą reprezentować. Wiadomo jest wygodnie ale trzeba wychodzić ze strefy komfortu.

Nie widzę robienia kolejnych studii tutaj albo zmiany zawodu od nowa. Bo to strasznie długo potrwa zanim zacznie się zarabiać sensowne pieniądze. W dodatku ze studiami nie ma żadnej gwarancji a płacić trzeba.

 

Przez większość swojego życia byłem zagubiony głownie chyba przez wychowanie i atmosferę w domu. Latałem po imprezach bez celu, piłem z fałszywymi znajomymi, szukałem uznania w innych. Ale to już dawna przeszłość. Teraz zaczynam dostrzegać różne mechanizmy. Medytuje, rozciągam się. Mam codziennie rutynę rano. Staram się wstawać codziennie o 6:00. Pomimo tego, że obecnie nie pracuje. Szlifuje angielski, czytam. Staram się minimalizować tracenie czasu na głupoty. Nie palę, nie piję zbyt często alkoholu ze względu na treningi. Ale chcę coś ze sobą w końcu konkretnie zrobić zawodowo. Mam dosyć łudzenia się pracą handlowca. Wypaliło mnie to i pozbawiło złudzeń. Przez kombo wykształcenia i mojego doświadczenia zawodowego nie mam zbyt wielu tutaj opcji. 

 

Co myślicie? Mieliście kiedyś takie doświadczenia? Może macie jakieś sugestie ?

Z góry będę wdzięczny za wszelkie rady bądź sugestie bardziej doświadczonych ode mnie. Nie ukrywam, że zawsze trochę brakowało mi starszego mentora w życiu ze względu na to, że ojciec miał raczej wylane na mnie i moje wychowanie. Oczywiście się nie użalam mówię po prostu jak jest/było :) 

 

Poniżej ku pokrzepieniu wklejam fragment z książki którą przerabiam obecnie. D. Deida "Droga pełniejszego mężczyzny":

 

"Bądź gotowy zmienić w życiu dosłownie wszystko.
Mężczyzna musi być gotowy oddać się swojemu celowi w 100 %, wypełnić swoją karmę lub zerwać z nim i porzucić tę określoną drogę życia. Musi być zdolny do tego by nie wiedzieć co zrobić ze swoim życiem wkraczając w okres niepewności i oczekiwania na pojawienie się wizji lub nową postać celu. Ten cykl zdecydowanego, konkretnego działania, po którym następuje okres, kiedy nie wiadomo, co się do cholery dzieje, jest naturalny dla mężczyzny, który zrzuca z siebie warstwy przeznaczenia, rozluźniając się w prawdzie."

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co oznacza dla Ciebie w miarę normalnie żyć? (W UK)

Jaki rejon Anglii Cię interesuje?

Ile tygodniowo/miesięcznie chcesz zarabiać? I ile odłożyć?

Jak u Ciebie wyglada reakcja na stres tzn ten taki zagraniczny tzn kiedy jesteś za granica i sam jesteś kowalem swojego losu jakieś doświadczenie w tym kierunku? 

 

Duzo tu chlopakow z Polski co robią zakupy w lidlu czy aldi (sam je tam robię) co wyglądają żenująco od ubioru przez zachowanie kończąc na uzębieniu - wylądujesz miedzy takimi to juz po Tobie. Jak chcesz mieszkać sam u kogoś?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze primo, nie nauczysz sie jezyka perfect w prostej robocie, z tego względu ze w prostych robotach pracują Polacy :)

Druga sprawa, masz tam kogoś? jak napisał kolega wyzej, w które miejsce chcesz jechac i dlaczego tam?

Masz jakies namiary na lokum, jesli tak to na jakich stronach szukałeś pokoju?

Ile masz kasy na ewentualny start na Wyspach?

 

Ponosi Ciebie zbyt wielki entuzjazm, jak nigdy tam nie pracwałes, to mozesz mieć problemy z problemem wyrobienia sobie NiNu...

Nie chce Cie wystraszyć, ale jesli chcesz wyjechac do danego kraju musisz byc swiadom plusów i minusów...

Ja pracowałem w UK ok 3 lat, rok w Szkocji, a kolejne dwa lata nie daleko Birmingham...

Wróciłem do Polski i chyba nie wróce tam raczej, bo Swiat to nie tylko UK, jeśli tam będzies z, unikaj Polaków, unikaj cwaniaków którzy tylko czekaja aby wyjebać nowego...

Jesli chcesz więcej info to wal ja w dym, jest tu na forum kilku chłopaków ktorzy są na wyspach...

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, zuckerfrei napisał:

Co oznacza dla Ciebie w miarę normalnie żyć? (W UK)

Jaki rejon Anglii Cię interesuje?

Ile tygodniowo/miesięcznie chcesz zarabiać? I ile odłożyć?

Jak u Ciebie wyglada reakcja na stres tzn ten taki zagraniczny tzn kiedy jesteś za granica i sam jesteś kowalem swojego losu jakieś doświadczenie w tym kierunku? 

 

Duzo tu chlopakow z Polski co robią zakupy w lidlu czy aldi (sam je tam robię) co wyglądają żenująco od ubioru przez zachowanie kończąc na uzębieniu - wylądujesz miedzy takimi to juz po Tobie. Jak chcesz mieszkać sam u kogoś?

 

W miarę normalnie żyć czyli mieć gdzie spać, mieć gdzieś pójść poćwiczyć, pracować-odkładać na max, uczyć się. Fajnie by było odkładać jakieś 800-1000 funtów ale nie wiem czy to realne. Na początku pewnie nie ma takiej opcji.

Nie wybierałem docelowego miejsca zamieszkania bo wszystko zależy gdzie dostałbym pracę :)

Nie mam doświadczenia w pracy za granicą i niestety nie mam tam nikogo. Stresu aż tak dużego myślę, że bym nie przeżywał, wcześniej jako handlowiec często mnie nie było w domu i byłem w delegacjach. Co prawda tylko po Polsce ale wizja daleko od rodziny mnie nie odstrasza.

Najlepiej wolałbym mieszkać gdzieś sam ale nie wiem czy jest na to opcja. Wolałbym właśnie omijać takie towarzystwo jak najdalej.

 

23 minuty temu, Assasyn napisał:

 

Masz jakies namiary na lokum, jesli tak to na jakich stronach szukałeś pokoju?

Ile masz kasy na ewentualny start na Wyspach?

 

Ponosi Ciebie zbyt wielki entuzjazm, jak nigdy tam nie pracwałes, to mozesz mieć problemy z problemem wyrobienia sobie NiNu...

Nie chce Cie wystraszyć, ale jesli chcesz wyjechac do danego kraju musisz byc swiadom plusów i minusów...

Ja pracowałem w UK ok 3 lat, rok w Szkocji, a kolejne dwa lata nie daleko Birmingham...

Wróciłem do Polski i chyba nie wróce tam raczej, bo Swiat to nie tylko UK, jeśli tam będzies z, unikaj Polaków, unikaj cwaniaków którzy tylko czekaja aby wyjebać nowego...

Jesli chcesz więcej info to wal ja w dym, jest tu na forum kilku chłopaków ktorzy są na wyspach...

 

No być może tak jak mówisz ponosi mnie zbyt wielki entuzjazm. Na start na spokojnie mogę przeznaczyć jakieś 10K zł. Pytanie czy wgl warto. Namiarów nie mam na lokum bo póki co to taki w miarę luźny pomysł. Dlatego też chciałem was spytać o zdanie.

Czemu wróciłeś? Przez Polaków których tam spotykałeś ? 

Edytowane przez infamous
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, infamous napisał:

 

No być może tak jak mówisz ponosi mnie zbyt wielki entuzjazm. Na start na spokojnie mogę przeznaczyć jakieś 10K zł. Pytanie czy wgl warto. Namiarów nie mam na lokum bo póki co to taki w miarę luźny pomysł. Dlatego też chciałem was spytać o zdanie.

Czemu wróciłeś? Przez Polaków których tam spotykałeś ? 

Jak jestes zdecydowany to jasne ze warto, emigracja to w pewnym sensie szkoła zycia, jestes zdany tylko na siebie i na swoje zmysły, umiejętności, to piekne bo je rozwijasz i poleciłbym Tobie abyś pod tym kątem na to patrz:)

Czemu wróciłem? miałem kilka powodów, nie było to absolutnie związane z Januszami, bo picie wódy, marnowaniu kasy na głupoty i kręcenie super fajnych biznesików z tymi osobami mnie nie interesuję :)) a musisz mieć swiadomość tego ze takich osób rodaków jest 95%..

Ja po 3 latach poznałem sporo osób, a tylko trzy osoby mialy jakikolwiek olej w głowie,wiedze i swoje wnioski z  którymi chetnie sie wymieniałem, nadal mam kontakt z tymi osobami :) reszta to typowi robole, pijaki, drobne cwaniaki  i tak dalej, przykro tak mówić o rodakach ale taka jest prawda...

Co do Anglików, nigdy nie spotkałem sie z jakąkolwiek niechęcią do mnie i mojej narodowości, wręcz przeciwnie :))

Na wyspy mogę wrócić kiedy chcę, taki komfort sobie wypracowałem swoimi umiejętnościami :) a byłem tam kompletnie sam :))

Edytowane przez Assasyn
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej kolego, jeśli chcesz się wybrać do UK to powinieneś się albo pośpieszyć, albo czekać na wiosnę. Teraz we wrześniu nie jest źle jeśli chodzi o szukanie pracy. Będzie jeszcze możliwe załapanie się na okres przedświąteczny, ale zima to byłaby dla Ciebie raczej tragedia/zjazd do Polski.

Co do Polaków za granicą i trzymania się od nich z daleka. Spokojnie, cwaniaków i żuli sam jakoś zauważysz i odizolujesz, reszta jest ok ale bardzo ciężko o przyjaźnie i znajomości. Wielu właśnie jak tę mantrę powtarza że Polacy to czy tamto i się izolują. Znalezienie fajnej Polki na przyjaciółkę jest tu wręcz niewykonalne. Ale Polacy tu w UK i tak są lepsi od tych z Holandii :D

Na początek praca przez agencję, skoro nie znasz za bardzo jezyka. 800-1000 to raczej będą Twoje zarobki a nie odłożone sumy. Bez konkretnego zawodu albo konkretnego tyrania, nawet po kilku latach będziesz miał problem z przekroczeniem 1200 - 1300. Wynajęcie pokoju to jakieś 200-300 funtów. Wynajęcie mieszkania kawalerki (studio flat) to 350-450 plus ok 150 na rachunki. W Londynie ceny są znacznie większe.

10k złotych spokojnie starczy ogarniętemu człowiekowi na start w UK, myślę że połowa tego nawet. Wyszukaj sobie na jakimś polskim forum oferty wynajmu pokoju i dzwoń, spróbuj ocenić i znaleźć kogoś ogarniętego i fajnego. Wiele wiedzy znajdziesz w internecie, ale mieszkanie z ludzmi i rozmowy z nimi, ich obserwacje powinny Ci pomóc.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualnie jestem w UK.

 

Zarobki przy dobrym zapierdzielaniu (230h w robocie) to ok 1300£. Z czego jesli masz jedzenie w pracy i potrafisz "zacisnac pasa" odlozysz co nie co, ale to jest taka wegetacja (mnie tam rybka za miesiac zbieam manatki i raczej nie zamierzam wracac do tego pieknego kraju.

 

Na poludniu jest ogolnie drogo jesli chodzi o wynajem, Winchester/Andover pokoj to wydatek ~500£/ miesiac. 

 

Jesli mam cos doradzic - SAMOCHOD. Wlasny transport to podstawa, latwiej o prace, zwlaszcza na obzerzach miasta, jestes niezalezny (transport publiczny kuleje + troche jednak kosztuje). 

 

Z jezykiem nie doradze, jak kwestie rozwiazac , ja osobscie nie mam za wiele polakow w okol (glownie Ci co ze mna przyejchali) co nie zmienia faktu, ze reszta ferajny to Rumuni czy Bulgarzy,a z ich jezykiem angielskim juz bardzo roznie (ciagle dziwie sie jednemu z Romani jakim codem nawet zdania zlozyc nie umie po angielsku a siedzi tu juz 7 miesciecy).

 

Ogolnie uwazam, ze z dobrym nastawieniem pewnie jestes tu duzo w stanie osiagnac, ale kombiowac to podstawa. Wiec jeszcze raz dodam od siebie - wlasny transport, mi by zdeycodowanie polepszyl status. Prace proponuje znalezc on-line w dziadowskich firmach chociazby jak - Roadcheff (na rozruch Ci wystarczy). Przylecialem tu z 300£ i dalo rade, jedynie praca wczesniej ogarnieta (posrednik z polski kija nie wart, serdecznie nie polecam HM Service).

 

 

Aaaa, jako anegdotke dodam - trafisz na "welsza" czy innego szkota , to nawet jakbys dobrze znal angielski ( ja o sobie takie mniemanie mam) to udowodnia Ci ze neeee chooooja, nie pogadasz xD.

Edytowane przez eL3Q
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Panowie za wasz punkt widzenia i cenne rady :).Jak jechać to po to by zarabiać a też właśnie mi się zdawało jak pisał powyżej @Pingwing, że ciężko wyskoczyć powyżej pułapu 1300 funtów. W gruncie rzeczy jak jechać to od razu kombinować z jakimiś szkoleniami żeby szybko się dokształcić i zmieniać co jakiś czas pracę na lepszą. W praktyce możliwe, że dosyć ciężka sprawa.

 

@eL3Q ile z tych 1300 jesteś w stanie odłożyć miesięcznie ? Mówisz, że z dobrym nastawieniem można dużo osiągnąć to czemu zawijasz ?:D . Swoją drogą ceny aut na wyspach są bardzo zachęcające. Słyszałem tylko, że ubezpieczenie mega drogie.

 

Po Brexicie widać więcej sygnałów anty-polskich a przynajmniej tak to media kreują. I nie ma co ukrywać jak zawsze wszędzie dobrze gdzie nas nie ma :) 

Myślałem też może o prawo jazdy C+E bo dużo ofert u nas. Zrobić doświadczenie tutaj w Polsce a potem zawijać żagle gdzieś na zachód. 

 

Nie wiem jak na razie jestem na rozstaju dróg. Jakąś trzeba będzie wybrać jeśli nie ogarnę niczego sensownego na miejscu z czego mógłbym się utrzymywać i co ma jakieś perspektywy. Patrzę na to długofalowo co może przynieść profity i rozwój w przyszłości. Jako handlowiec ciężko zarobić jakieś lepsze pieniądze w dzisiejszych czasach bo pracodawcy się cwanią i patrząc przyszłościowo, często nie ma perspektyw na lepszą przyszłość i lepsze zarobki. A nie chciałbym skończyć w firmie z dużym ciśnieniem, brać kredytu na mieszkanie i jeszcze nie daj boże brać ślubu z jakąś samiczką które po ślubie będzie mi marudzić. Bo takie akcje jawią mi się ostrym przegrywem życiowym :D. Co prawda wiele osób tak żyje aaaaaaleee wolałbym już wtedy siedzieć na bezludnej wyspie i łowić ryby w opozycji gdzieś na końcu świata.

Nie wiem mam takie nastawienie, że jak coś robić to coś co ma sens. W ostatniej pracy mi tego brakowało (jak i pieniędzy).  

Rodzina mnie nakłania do aplikowania do Policji albo Wojska ale jakoś średnio na to patrzę. Bo tam też raczej cudów nie ma oprócz emerytury jako takiej. A takie życie trochę pachnie mi wegetacją i czekaniem na emeryturkę. Nie krytykuje bo może kogoś to zadowala ale to nie moja droga trochę.

 

Wiem, że marudzę. Wiem, że nie mam super kwalifikacji. Ale chcę to zmienić. Pytanie jaką drogę wybrać by to zmienić :D 

Wiem też, że powinno się robić to co się kocha a pieniądze przyjdą same :) Gorzej jak tych pieniędzy i samodzielności potrzeba teraz.

 

Edytowane przez infamous
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, trochę marudzisz, ale to są częste dylematy młodych Polaków. Opcje które wymieniłeś (emigracja, kierowca, mundurowy) to też takie typowe.. Nie czepiam się - sam mam podobne dylematy.

Jeśli chodzi o zawód kierowcy, to możesz sobie robić prawo jazdy za granicą i tam zdobywać doświadczenie. Choć emigracja nie jest dla każdego i może bokiem wyjść.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@infamous

Zwijam sie glownie bo wracam na studia (tj. na 2gi rok ide) juz kilka lat rozne podchody do owych mam i teraz chce juz ostatecznie i definitywnie skonczyc kierunek IT i w ten desen kombinowac. Jesli nie to, to cholera wie jakby to bylo, choc zdecydowanie bardziej podobalo mi sie w USA - jakos tak wiecej mozliwosci czlowiek tam odczowal.

 

Z tego 1300 to U MNIE dokladnie jest tak - Na rekejakies 1500£ wpada z tego 350£ zakwaterowanie i ja juz sobie dbam o to by nie przekroczyc innego budzetu wiecej niz 50£ na 2 tygodnie, ale to jest- jeden moglby rzec, mocne zaciskanie pasa ( w zasadzie nie gloduje czy cos ale hmm, nie wiem czy dalbym tak rade dluzej niz 3 miesiace, z plusow to nic tak nie leczy z palenia papierosow jak paczka fajek 7£).

 

Dodam tylko ze nie jestem jakims specjalista, ot robie w hotelu siecowce na recepcji i biore wszystkie zmiany jak tylko daja, w koncu przyjechalem po £.

 

Z tego co sie orientuje pracownik w McD z normalna iloscia godzin miesiecznie i zakwaterowaniem 350£ dostaje ~700£ na siebie. Zasadniczo troche malo ale nie jeden bierze i sie cieszy, na chwile wystarczy zeby jakos zaczac.

 

Typek ktory kupil Honde Civic 2004 za 200£ twierdzi zeubezpieczenie jej to ~800£/rok, czy to duzo w ostatecznym rachunku, sam sobie dopowiedz + 750km to koszt okolo 40£ (pelen bak).

 

Nie wiem jak to jest z ta napieta sytuacja z polaczkami, cos sie tam slyszy ale nie u mnie, jakos problemow nie ma, jedynie kapitalistyczny pan dyrektor zlewa wszystkich pracownikow imigrantow rowno i zawsze trzeba sie upominac o swoje. Hejtu jednak nie spotkalem, za to angoli pytajacych sie czy mi zle juz owszem. Moglbym powiedziec dodatkowo ze akurat moje odczucia sa takie ze:

a) z dobrobytu to sie tu niektorym w dupach poprzewracalo, przyjedziesz pomieszkasz zrozumiesz.

b} z mlodych angoli kto mial mozliwosc spierdzielil w wieksze miasta, cala angoli to dom seniora z imigracja wszelaka.

c) lepiej tu klepac "biede" niz u nas na sredniej krajowej w corpo zapierdzielac - no ale mowie tu o materializmie, bo to nie widzialem szeregowych pracownikow McD z cabrio, mini czy innymi samochodami z licznikiem nie wiekszym niz 10lat na karku.

 

Pozdrawiam.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem ten sam dylemat pod koniec zimy. Ostatecznie jednak przyjechałem sezonowo do UK i nie żałuje. Co prawda ciężko pracuje, bo po 12h zazwyczaj ale jak dobrze polecisz to i ponad 1600 wyjdzie.

Pokój mam dość tani, jedzenie w UK jest również dość tanie więc miesięcznie wydaje jakieś 600 funciaków na życie.

I nie daj sobie kurwa wmówić, że tu nie da sie trenować czy robić czegokolwiek co robiłeś w Polsce. To wymówka tych baranów z czteropakiem po pracy. Musisz po prostu być elastyczny. Ja zacząłem od kalisteniki w parku po robocie, teraz mam karnet i spokojnie 2 razy w tygodniu jestem w stanie zrobić ostry trening (a zazwyczaj 3 razy też bez problemu).

 

Moim zdaniem też nie powinieneś się nastawiać na jakieś zajebiste zaciskanie pasa. Nie zachowujmy się jak robaki. Pracując jesteś spokojnie w stanie odżywiać się i obficie i zdrowo. No ale masz też drugą opcje- mrożonki i narzekanie na złe samopoczucie i problemy dyspeptyczne.

 

Piszesz, że możesz wydać 10k. Ja przyjechałem z 3 wagonami fajek i 100 funtami w kieszeni. Czasem myśle, że miałem więcej szczęścia jak rozumu.

Co prawda ja już jestem na wylocie, prawie wszystko co chciałem tu ogarnąłem ale za rok będę się mocno zastanawiał czy nie wrócić.

 

Powodzenia. Dasz sobie rade zawsze i wszędzie.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Dzięki Panowie za porady i podzielenie się własnymi doświadczeniami. Póki co jestem jeszcze w naszej ojczyźnie. Trochę ostatnio grosza wpada bo prowadzę konsultacje także mam za co żyć ale tak czy inaczej muszę spadać gdzieś na swój kąt żeby wyjść ze strefy komfortu. 

Drugą kwestią jest temat dopięcia działalności żeby już wystartować maksymalnie i spróbować czy zacznie to przynosić zyski. Góra miesiąc-dwa i będzie już dopięte. 

Trzecią kwestią jest, że powysyłałem trochę CV z ciekawości w ojczyźnie i ostatnio odezwała się firma farmaceutyczna i idę na rozmowę wybadać czy są szanse i jak to wygląda pod kątem zarobków.

Cisnę angielski cały czas i dużo czytam, medytuję, ćwiczę. Wykorzystuje obecny stan jednym słowem.

Zobaczymy jeśli nie ogarnę w miarę przyzwoitych zarobków tutaj to na pewno będę emigrował. Choćby po to żeby uzbierać trochę funduszy i poznać trochę świata :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem w podobnej sytuacji do Ciebie autorze. 4 lata w korporacji. Wczoraj zapadła decyzja że nie ważne co sie bedzie działo składam wypowiedzenie. Godzinę później zadzwoniła babka z rekrutacji w firmie do której składałem papiery. Jak dostanę się do tej firmy to bede szukał dalej z opcją na wyszą pensję, a po kolejnej zmianie znowu to samo. A jak się nie dostanę to pierdolę. Mam srodki za które jestem w stanie przeżyć rok. Zakładam ze prace znajde szybko (nawet byle jaką żeby przeżyć). Najważniejksze to cąły czas szukać, zmieniać, działać. Zbyt długie grzanie miejsca w jakiejkolwiek firmie sprawia że popadasz w stagnacje, i niczego nowego sie nie uczysz. Działaj, ryzykuj nawet za cenę oszczędności - jak widzisz to za mało żeby cokolwiek z tym zrobić a za dużo by wydać na kilka browarów/imprez. Tylko pamietaj żeby zgromadzić środki które pozwolą ci przezyć samodzielnie chociaż kilka miesięcy. Nie bój sie ciężkich prac. Inwestuj czas w siebie w szukanie pracy w działanie. U mnie wczoraj w korpo przebrała sie miarka i co by sie nie działo odchodzę. W końcu poczułem że jestem więcej wart i mogę robić ambitniejsze rzeczy w życiu niezależnie od tego co ktokolwiek o tym myśli. A co ciekawe miarka się przebrałą po kursie 1 pomocy w PCK. O ironio :)

Edytowane przez Levin
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja sie wypowiem i obale moze kilka mitow, chodziaz biorac pod lupe Londyn. Wiec tak.

* Ceny pokoi rosna, ale wciaz mozna znalezc pokoj i za 400 miesiecznie gdzies dalej od centrum. Z mojego doswiadczenia powiem ci, ze jest to pozorna oszczednosc, bo jesli poruszas sie srodkami publicznego transportu to roznica w cenie tygodniowki miedzy strefa 1-2 a 1-6 jest 30 funtow! To samo 30 funtow tygodniowo dolozone do ceny pokoju da ci pokoj w drugiej strefie (moze o troche gorszych warunkach, ale oszczednosc czasu na niektorych liniach? Czesto 1h w jedna strone! Jesli podrozujesz samochodem to nawet jeszcze wiecej bo centrum jest czesto zakorkowane.
Wiec nie sluchaj kurwa Januszy oszczednosci z poza centrum. Moj znajomy czesto robi deal zycia: "kupilem bilet lotniczy powrotny na czwartek zamiast na poniedzialek bo byl 40funtow tanszy". Ale nie pracujac pon/wt/sr traci jakies 200. No coz...
* Nie pakuj sie jak nie masz czegos ogarnietego juz z polski. Rozeznaj sie bo jesli nie masz, to najprawdopodobniej trafisz do jakiejs fabryki, magazynu itp przez agencje a przygotuj sie, ze ci beda cie kroic ze 30-50funtow z wyplaty dziennie. Jak dostajesz na koniec 300 funi to boli.
* Idac do podstawowej roboty musisz liczyc na zarobiki 270-300f na tydzien. To nie jest eldorado. Juz nie.

* Z twoim doswiadczeniem sprzedawcy, mozesz znalezc lepsza robote. Przedstawiciel handlowy, kurier itp. Mozna tez pozniej pomyslec o wlasnej dzialalnosci.
* Pocwicz angielski, ale jak zaczniesz pracowac z anglikami to zobaczysz jak malo wiesz. Podszlifujesz bardzo szybko.

* Polacy z mojego doswiadczenia trzymaja sie tutaj w grupach. Nigdy mnie nie spotkalo jakies chujstwo ze strony polakow, oprocz jednej pizdy, z ktora mieszkalem i ktora byla od lat w anglii, mowila z chujowym, udawanym, krolewskim akcentem i gardzila polakami.
* Rumuni, albanczycy, rosjanie i ukraincy to beda twoje ziomki
* Litwini to nie beda twoje ziomki i mozesz im pluc do kawy.
* Jak najbardziej warto inwestowac w kursy i szkolenia, ale wpierw sprawdz drogi rozwoju i czy to w ogole cos ci daje.
* Branze poszukiwane to naturalnie obsluga klienta, kelnerzy, kucharze, inzynierowie, budowlancy, informatycy, graficy. Dla nich zawsze bedzie praca chociaz kelnerow i kucharzy zwoza wagonami wiec konkurencja i przemial jest duza.
* Jesli jestes przedsiebiorczy (a czytam, ze jestes) to jest to kraj mozliwosci. Po prostu nie ma sie co kurwa oszukiwac. Zakladasz interes - idzie to idze. Nie idzie - zamykasz. To miasto, w ktorym mozesz zalozyc salon czyszczenia psich odbytow szmatka z mikrofibry wzbogaconej proszkiem diamentowym i fragmentami meteorytu - bedziesz mial klientele, ze nie wyrobisz sie.
* Zaczecie pracy w fabryce, magazynie, restauracji to najgorsze co mozesz zrobic jesli cierpisz na brak motywacji. Znam wielu ludzi, ktorzy latami zapierdalaja w kawiarniach. Po prostu tam ugrzezli po pierwszych przelewach na konto. Tak jak w korpo - w tym miescie pracodawca dba o to, zeby pracownik takiej restauracji, baru, kafejki, fabryki nie mial czasu na szukanie nowej pracy. Masz robic co do ciebie nalezy.
* Jesli jestes ogarniety, to w rok mozesz i podwoic swoje zarobki. Jest tu bardzo duzo pracy, ale niewykwalifikowanych pracownikow jeszcze wiecej, wiec i negocjowac podwyzki jest latwiej.
* Moj bardzo ogarniety kolega wyliczyl, ze zeby zyc w Londynie na tej samej stopie co poza Londynem, trzeba zarabiac rownowartosc 42tys funtow rocznie przy ok 33tys daleko poza Londynem.
* Najwiecej pochlania wynajem i transport.

Jak cos sobie przypomne, to moze napisze jeszcze. Pozdr!

Edytowane przez greturt
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Brzygot napisał:

Będąc na wakacjach w pracy w uk dowiedziałem sie że można 8 lat języka nie znać a pracować w uk więc się nie martw, jakoś sobie dasz rade. (A tego kolesia specjalnie w zły pociąg posłałem za lenistwo ni i go  nie lubie)


Owszem, ale bedac beton z angielskiego daleko nie zajdziesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@greturt ceny pokoi rosną ale myślę, że gdy biznes przeniesie się do Dublina/Paryża/Frankfurtu to i lokale powinny pójść na dół. Tłumaczyć dlaczego firmy będą przez brexit musiały przenosić siedziby bądź otwierać odziały w EU tłumaczyć chyba nie muszę. Ale serio gdy część pracowników będzie musieć z UK wyjechać plus mniej firm to bańka w Londynie cała nie pęknie ale będzie na pewno widać znaczącą różnicę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesli koniecznie chcesz wyjechac , przemysl norwegie... 

Jeśli chodzi o zarobki i możliwości to uk jest malutkie

Ale jak wszedzie jezyk, na początek angielski wystarczy  ale jak chcesz wiecej to norsk.

Mnie brakło motywacji ale tutaj 30 tys nok to nie jest wyczyn,zarabialem czasem  lepiej.

Musi sie chcieć żeby mieć, czasem zęby trzeba zacisnąć i jebać wszystko wokół.

Być jak taran ,żeby coś ugrać...,ale da sie

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, kryss napisał:

Jesli koniecznie chcesz wyjechac , przemysl norwegie... 

Jeśli chodzi o zarobki i możliwości to uk jest malutkie

Ale jak wszedzie jezyk, na początek angielski wystarczy  ale jak chcesz wiecej to norsk.

Mnie brakło motywacji ale tutaj 30 tys nok to nie jest wyczyn,zarabialem czasem  lepiej.

Musi sie chcieć żeby mieć, czasem zęby trzeba zacisnąć i jebać wszystko wokół.

Być jak taran ,żeby coś ugrać...,ale da sie

 

Osobiście mocno zastanawiam się nad Islandią, nawet na kilka miechów :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rady co do pierwszego wyjazdu do UK… Dużo można by napisać, ale postaram się skrótowo opisać najważniejsze kwestie - na sam początek polecam wziąć co najmniej 500 f, zwłaszcza że jedziesz tam pierwszy raz i nie masz w niczym rozeznania. Poszukaj polskiego forum miasta do którego chcesz jechać i tam znajdź ogłoszenia z pokojami. Nie polecam pisać maili, bo ludzie rzadko odpisują, musisz po prostu dzwonić i pytać oraz żądać pokazania zdjęć pokoju/mieszkania. Wypytaj też zawsze czy wszystko w danym domu działa/czy czegoś nie brakuje, bo z tym też różnie może być. Jeśli pokój masz ogarnięty, to już połowa sukcesu i możesz się zbierać.


Znajomość języka w stopniu co najmniej komunikatywnym to rzecz prawie że najważniejsza, bo dla Ciebie oznacza ona komfort psychiczny, a dla angoli to zawsze duży plus, że szwargolisz płynnie w ich języku. Znając dobrze język poradzisz sobie w prawie każdej sytuacji urzędowej/pracowej/osobistej oraz nie pozwolisz sobie w kaszę dmuchać, a co jeszcze istotniejsze – nie będziesz zależny od nikogo. Kolejna bardzo istotna rzecz to to, że musisz dobrze się czuć sam ze sobą, bo na emigracji twoim głównym towarzyszem przez większość czasu będzie samotność.


Największe koszty to oczywiście wynajem pokoju oraz jedzenie i komunikacja miejska. Północ i środek Anglii jest w miarę przyzwoity cenowo, południe jest  droższe, ale za to czystsze rasowo = mniej ciapatych. Najłatwiej znaleźć pokój u Polaka, ale nie polecam mieszkać
z rodakami, tylko znaleźć sobie pokój z obcokrajowcami (najlepiej z Anglikami). Powody są dość oczywiste.


Jeśli do pracy masz tak do 12 km w jedną stronę to polecam rozejrzeć się za rowerem na miejscowej giełdzie lub w sklepach z używanymi rzeczami – oszczędzisz tygodniowo minimum kilkanaście funtów.  Kupowania auta nie polecam (choć to spory atut tutaj w trakcie szukania pracy) jeśli nie przyjeżdżasz na co najmniej rok, bo zjedzą Cię opłaty.

 

O samych kwestiach okołopracowych można by napisać epopeję, ale nadmienię tu tylko o czymś bardzo ważnym - angole duży nacisk kładą na ten ich niemal magiczny „experience”, więc licz się z tym, że w każdej agencji będą Cię o niego pytać i to na różne sposoby.
Co do zarobków to na początku będziesz musiał liczyć na agencję, do których nieraz trzeba mieć anielską cierpliwość, bo działają bardzo różnie, choć potem już lecą często na schematach (każda ma inne). Generalnie eldorado w UK już się skończyło, to już nie jest to co jeszcze w 2007 roku, gdzie pracy było bardzo dużo. Co do samych zaś zarobków to aktualnie w przeciętnej pracy dostaniesz  250-300 funtów tygodniowo, z czego około 1/3 pójdzie Ci na opłaty i jedzenie.

Co do sklepów to jedzenie nie jest zbyt drogie, ale musisz obczaić co i gdzie kupować, bo często jedna sieć jest o wiele droższa niż druga,
a jakość danego produktu jest w zasadzie taka sama, więc trzeba się dobrze rozeznać w asortymencie kilku sklepów, żeby niepotrzebnie nie przepłacać za to samo.


Co jeszcze - nie polecam afiszować się swoją polskością w miejscach publicznych, bo po czerwcowym referendum nie lubią tu nas jeszcze bardziej
i choć ja akurat ani razu tego tutaj nie odczułem, to mimo wszystko ilość różnych incydentów i ataków na Polaków w najbliższej okolicy od paru miesięcy nie brakuje, więc lepiej zachować ostrożność.  Ogólnie radzę się trzymać z daleka od Polaków, bo tak jak tu paru braci przede mną wspomniało, naprawdę ciężko znaleźć tu kogoś na poziomie - większość rodaków tutaj to chodzące matrixy i mniejsza lub większa patologia.
Na dodatek często biję od nich negatywną postawą, którą możesz niechcący od nich podłapać, a tego na pewno byś nie chciał.

 

No to tak w dużym skrócie, jak coś innego Cię interesuje to pytaj.

Edytowane przez Rafelson
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Rafelson napisał:

Co do samych zaś zarobków to aktualnie w przeciętnej pracy dostaniesz  250-300 funtów tygodniowo, z czego około 1/3 pójdzie Ci na opłaty i jedzenie.


W Londynie pokoj w normalnych warunkach to 100+. To juz masz 1/3. Do tego liczac, ze sam gotujesz (trzeba miec cierpliwosc, bo angole maja syfiaste jedzenie) wydasz ok 80-100 na jedzenie. To juz 2/3. Dolicz alko, jakies male rozrywki - bum. Suma zamknieta. Ale dla chcacego da sie wybic, da sie piac w gore. Poczatki zawsze sa trudne.

Trzeba miec przede wszystkim bardzo duzo dystansu, nie wolno zywic zazdrosci. Mnie wkurwialo na poczatku, ze bedac inzynierem mialem wchuj odpowiedzialnosci a koles, ktory zamiatal smieci do wora mial wieksza dniowke ode mnie. Rozchodzilo sie wlasnie o ten inglisz ekspiriens.

Na spokojnie, przemyslanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@greturt w Londynie akurat nie byłem, a pokoje zawsze miałem w przedziale cenowym 50-75 tygodniowo. Londyn to wiadomo - najdroższe miasto w UK, więc tu tak jak mówisz, góra 1/3 zostanie w portfelu każdego tygodnia. Swoją drogą - 100 f tygodniowo na jedzenie? O matko, to ile Ty jesz i jak to upychasz w lodówce? :P 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.