Skocz do zawartości

Wyprowadzka do innego miasta a rodzice/dziadkowie


Rekomendowane odpowiedzi

Wielce Czcigodni,

chciałbym dowiedzieć się, jakie rozwiązanie widzicie z patowej sytuacji.

 

Jest sobie dwudziestokilkuletni facet, od urodzenia wychowywany przez babcię. Z powodów finansowych-brak dobrze płatnej pracy-cały czas mieszka pod jednym dachem z babcią, której ma dość od wielu lat-zaborcza, apodyktyczna, zamiast wychowania serwująca tresurę. Facet nabawił się z nerwów fobii, problemów żołądkowych. Niemal dzień w dzień krytyka, ględzenie, tłamsił w sobie przez te wszystkie lata emocje (owszem, co jakiś czas wybuchał i się kłócił, ale to takie ''zrywy''-zawsze babcia stawiała na swoim, a on nie miał kasy by się wyprowadzić).

 

Obecnie chce się przeprowadzić do innego miasta. Co prawda już mieszkają w dużym mieście wojewódzkim, ale po latach braku wolności to miasto kojarzy mu się ze stagnacją, tą wstrętną babą i niemocą, tłumieniem uczuć (babie nie przywali). Tym bardziej, że choć babsztyla właśnie tak można podsumować, jak wyżej, to wychowuje ona jego od urodzenia i zapewnia mieszkanie. Facet ma opory moralne (religijne też), że co prawda jest jak jest, ale w końcu ona go wychowała, i nie jest taka zła, skoro być może te ''jazdy'' i wieczna zrzędliwość wynikają z osamotnienia baby, jej frustracji (mąż ją zdradzał, pił, nie dawał kasy itd., teraz od kilku lat nie żyje).

 

Facet boi się, że jeśli zostawi babcię, postąpi niemoralnie, źle, egoistycznie. Nie ma ona prawa jazdy, ma problemy z nogami, ciężko jej dojeżdżać do sklepu i dźwigać toboły z jedzeniem, zasiedziała się w domu i ogląda dzień w dzień seriale, oraz propagandę telewizyjną.

 

Z jednej strony ciągnie go do wolności (nowe miasto, nowe perspektywy, nowy oddech w życiu-wreszcie świeży), potrafi działać i nie jest ofermą, tylko ma opory moralne. Kombinuje, jak tu zrobić-czy np. po przeprowadzce odłożyć trochę kasy i dać babci na taksówkę, by sobie kilka razy w tygodniu pojechała ''do miasta'' (żyje na przedmieściach, a ciężko wlec się autobusem), poza tym finansowo od lat wspiera ją jej syn z zagranicy, może odwiedzać ją np. raz na tydzień w weekendy, by na siłę wmówić sobie, że co prawda jest to dla niego wielki przymus i robi to ze wstrętem, ale zmywa z siebie poczucie winy, że ''zostawił osobę, która go wychowała''. Ale z drugiej strony prawda jest też taka-od najmłodszych lat był tłamszony, nigdy nie miał dziewczyny, nie dla tego, że był ofermą-tylko nie chciał się w nic angażować, czekając na ''lepsze czasy'', aż się wyprowadzi. Ma już dość tej baby i chce wreszcie żyć własnym życiem, ogarnąć zawód i kobity.

 

Cały czas zadaje sobie pytanie-czy postąpię właściwie? Czy te pieniądze i wymuszone sporadyczne spotkania zastąpią moralny obowiązek spotkań z babcią i dotrzymywania jej towarzystwa? Najlepiej, to by nie chciał jej widzieć i o niej myśleć.

 

Ktoś by powiedział-salomonowym rozwiązaniem, ''złotym środkiem'' będzie wynajem mieszkania w tym samym mieście, w którym mieszka babcia. Ale to miasto kojarzy mu się z jego wieloletnią nieudolnością, byciem poniżanym słownie, robieniem za lokaja i obiekt oskarżeń. Nawet po zmianie mieszkania obawia się, że wykorzystując fakt niedalekiego sąsiedztwa baba będzie wymuszać na nim poprzez szantaż moralny cotygodniowe wizyty w weekendy, zawiezienie gdzieś, zakup leków. Powiecie-czy to coś wielkiego? Otóż dla niego tak-bo rzyga już tą codzienną rutyną i chce być sam. Chce mieć po latach spokój. Chce w końcu podświadomie, a także świadomie swoją wyprowadzką do innego miasta pokazać babie ''masz, na co zasłużyłaś, to nagroda za tyle lat poniżania i tłamszenia uczuć, nie mogłem nawet krzyknąć, wszystko kłębiłem w sobie, zobacz, jak jest fajnie beze mnie''.

 

Nie przewiduje scenariusza, że po jakimś czasie dzięki wyprowadzce do innego miasta baba zrozumie, jak go potrzebuje i teraz wróci do rodzinnych stron, co prawda mieszkając nadal oddzielnie, ale znów często ją widując-po latach udręki ze strony toksycznej baby ta wizja ciągłych spotkań, nawet rzadkich, jest nie do przyjęcia. Czy ma czekać, aż baba umrze, by się uwolnić od tych kajdan? Bycia ocenianym przez pryzmat matki, która go zostawiła, jako obiektu wielkiej łaski przygarnięcia przez babsko.

 

Jakie widzicie wyjście z tej sytuacji? Adam Szustak, zakonnik w prelekcji, którą już umieszczałem na Forum polecał odciąć się od toksycznych rodziców-wyjechać, zamieszkać osobno i wtedy będzie to punkt wyjściowy do uzdrowienia relacji. No ale co zrobić tutaj, gdy babcia ma swoje lata-prawie 80? Nie jest obłożnie chora, ale co będzie, gdy to by się stało? A może znając ją, bo takie baby są nieprzewidywalne, będzie symulować choroby by do niej wrócił? Bo boi się samotności i miała przegrane życie? Co robić?

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholernie trudna sytuacja @AdrianoPeruggio.
Chujem nie jesteś, masz wpojone pewne wzorce, zostawienie baby samej na pastwę losu byłoby dla Ciebie prawie niemożliwe. A gdybyś tak jednak postąpił, podejrzewam że wyrzuty sumienia nie dałyby Ci spokoju.
Nie łudź się, że ona pod wpływem czegokolwiek zmieni swoje zdanie/zachowanie czy przekonania. To już dawno nie ten wiek. Ze starszymi osobami kiedyś sporo, obecnie już mniej przebywam; zdanie mam takie, że ich postrzegania nic nie jest w stanie zmienić. 
Babcia babcią. Może jednak nie odcięcie od niej, ale zmiana środowiska (mimo wszystko) w pakiecie z nią będzie impulsem ku lepszemu?

To tylko moje zdanie. Temat trudny.
Pomóżmy koledze Panowie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, AdrianoPeruggio napisał:

Facet ma opory moralne (religijne też), że co prawda jest jak jest, ale w końcu ona go wychowała, i nie jest taka zła, skoro być może te ''jazdy'' i wieczna zrzędliwość wynikają z osamotnienia baby, jej frustracji (mąż ją zdradzał, pił, nie dawał kasy itd., teraz od kilku lat nie żyje).

 
 

 

@AdrianoPeruggio Moge tylko napisac od siebie, ze ja potrzebowalem przynajmniej 10 lat wiecej niz Ty, aby dostac odwagi i nazwac rzeczy po imieniu: tak, czy babcia, czy rodzice nas wychowuja/wychowali i napewno trzeba im dziekowac za to. Nie zapominajmy jednak, ze to tez oni mieli wplyw na to, ze teraz borykamy sie z jakimis "niedociagnieciami" w naszej osobowosci/charakterze. Ilez mozna dziekowac? W jakim stopniu rodzice (czy babcia) moze nas poniewierac?! W imie czego pytam?! Mamy sie zachowywac jak swinia idaca na sped? Ja powiedzialem dosyc: to, ze ktos jest moim rodzicem, to nie znaczy, ze moze wszystko ze mna robic!

 

Jestes wolnym doroslym czlowiekiem, ktory sam decyduje o swoim zyciu i nie musi sie na wszystko godzic. 

 

 

Edytowane przez Doug
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@AdrianoPeruggio zakładam iż mieszkając pod jednym dachem z taką kobietą nie masz za bardzo możliwości na rozwój etc, tak?

 

Teraz warto zadać sobie pytanie. Masz 20 kilka lat, babcia może pożyć i następne 10, 20. A niech żyje jak najdłużej, nie w tym rzecz. Skoro relacje wasze są jakie są, to czy warto poświęcać następne lata swojego życia na to co masz obecnie? Jeżeli widzisz siebie, że dasz radę ogarnąć swoje życie mieszkając razem to oczywiście nie ma co się ruszać. Ale jak jest inaczej i źle to na Ciebie wpływa, męczysz się to odpowiedź również jest już inna.

 

I najważniejsze, pamiętaj że to Twoje życie. Nie babci, tylko Twoje.

 

PS. Czy jesteś jedyną osobą, która może jej pomagać w codziennych sprawach?

Sam mam ciocię, która od kilku lat z domu nie może wychodzić. Pomagamy wspólnie jako rodzina, a i tak dodatkowo przychodzi opiekunka, która zajmuje się i mieszkaniem, i zakupi zrobi. Tak więc wszystko jest do ogarnięcia.

Edytowane przez FoxMulderJr
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

The Saint-

1. Co rozumiesz pod pojęciem '' ale zmiana środowiska (mimo wszystko) w pakiecie z nią będzie impulsem ku lepszemu? ''

2. I co byś zrobił w tej sytuacji

3. Czy rzeczywiście zostawienie babci to jest taki dramat i świństwo, widzę sąsiadów wiek 50, 60 lat ich dzieci dawno się wyprowadziły i spotykają czasem w weekendy, czy też znieczulica młodych jest tak duża że mają w dupie rodziców i ciągnie ich do wolności bez obowiązków? A może to jest normalny etap odcięcia pępowiny? I działa poczucie winy i uzaleznienia, wpajane świadomie/nie przez babkę?

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym się wyprowadził. Podoba mi się że analizujesz to tak dokładnie, czyli nie masz wszystkiego i wszystkich w dupie tylko rozważasz wszystkie możliwości. Sądząc po relacji Ty- Babcia łatwo nie jest, i nie łudź się ze coś się zmieni( nie ten wiek). Zmieniaj miejsce zamieszkania ale nie zrywaj kontaktu. Czy jak rodzice wychowują dzieci to te dzieci też nie myślą o wyprowadzce bo trzeba siedzieć z rodzicami? nie- idą na swoje. Ostatecznie za parę złotych jakaś miła sąsiadka może pomóc od czasu do czasu, a zakupy ( oprócz chleba i mleka) można zrobić raz na 1,5- 2 tyg (jeden wypad do markietu). Siedzenie w emocjonalnym bagnie kolejnie 20 lat ( optymistycznie licząc - z punktu widzenia babci) nie pomoże CI i na pewno nic nie zmieni.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adriano nie czuj się jak niewolnik. Nie jesteś zobowiązany do poświęcania swojego życia babci. Nie czuj się winny za to, że chcesz iść swoją drogą. Wychowała Cię, super, bądź za to wdzięczny, ale to nie oznacza, że teraz Ty masz być na jej skinienie i rezygnować ze swojego życia. Oczywiście ładnie będzie z Twojej strony jak jej pomożesz od czasu do czasu, ale nie musisz być opiekunem 24h. 

 

Jeśli Cię kocha i szanuje to powinna Cię dopingować w decyzjach, które pchną Cię do przodu. 

 

Może da się ogarnąć kogoś do pomocy na miejscu? Nawet za nieduże pieniądze. A sam przyjedziesz od czasu do czasu i pomożesz finansowo. 

 

Ale przede wszystkim skup się na pozbyciu się poczucia, że jesteś jej winny poświęcenie się dla niej. Najpierw oczyść się mentalnie, potem podejmij jakieś kroki. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Drizzt napisał:

 Ale przede wszystkim skup się na pozbyciu się poczucia, że jesteś jej winny poświęcenie się dla niej. 

No właśnie-jestem winny, czy nie?

 

Wskazujecie, że można ogarnąć temat od strony technicznej-zakupy, no ale co z tematem dotrzymania towarzystwa? Czy raz na miesiąc to byłoby mało? Dużo? Jak w takim wypadku się zachować?

 

Wiadomo, szkoda starszych ludzi, ich samotności, no ale co zrobić z tą samotnością? Babcia nie jest niedołężna, ale nie ma znajomych poza sąsiadami, siedzi całe dnie przed tiwi, jedyna rozrywka to wyjazd do centrum miasta na kawę albo pochodzić po sklepie. Nędza, no ale na jej miejscu poszukałbym nowych znajomych, tylko jak znaleźć rówieśników w jej wieku? Są jakieś portale?

 

Pytanie, czy to roztkliwianie się nad zwykłym losem każdego, czy właściwy głos sumienia. Bo powtórzę-z tego, co widzę, mało które dziecko mieszka z rodzicami, co więcej odwiedzają rzadko a starsze osoby muszą same jeździć autobusami do sklepów czy na bazary i dźwigać torby.

Ja na miejscu tych dziadów zawczasu pomyślałbym o powiększaniu kręgu przyjaciół, znajomych by na starość było z kim pójść do kina czy na kawę albo do parku na spacer, młodzież ma swój krąg znajomych i brak wspólnych tematów z emerytami, wiadomo, czerpać ile wlezie z młodości, obracać dupy i rozbijać się po mieście, a nie zamulać i ględzić o chorobach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy sam pracuje na swój los. Jaka Twoja w tym wina, że brak jej towarzystwa czy zajęć? To nie Twoja sprawa i tu nie ponosisz żadnej odpowiedzialności. 

 

Nie da się odpowiedzieć ile jesteś jej winny za to, że Cię wychowała. Nie ma na to zasady czy prawdy życiowej. To kwestia indywidualna i będzie tak jak sam sobie przyjmiesz zgodnie ze swoim sumieniem. No bo co z tego jak ktoś Ci poradzi 'pierdol to, wszystko jest w porządku', Ty tak zrobisz, a potem będziesz się katował poczuciem winy bo zrobiłeś wbrew sobie. 

 

Ja mogę Ci tylko powiedzieć jak ja myślę. Wychowała Cię z własnej woli mimo, że to nie ona zadecydowała, że powstałeś. Ja bym starał się na pewno jakoś odwdzięczyć, ale nie tak żeby rezygnować ze swojego życia. 

 

Wiesz jak łatwiej zrozumieć? Odwróć sytuacje. Masz kochanego wnuczka, który chce stać się mężczyzna i pójść na swoje, realizować się zawodowo i rozwijać. Czy wkurwiłbyś się, że już się nie chce z dziadkiem kisić? Co byś mu doradził? 

 

Na moje rozumowanie to jeśli się wyprowadzisz i babcia będzie stroić fochy, to z nią jest coś nie tak, a nie z Tobą i raczej ją powinno gryźć sumienie, nie Ciebie. Trzeba być trochę toksycznym żeby na młodym chłopaku wymuszać mieszkanie z babcią i wrabiać go w poczucie winy. Moje sumienie by mi nie przeszkodziło w przeprowadzce. 

 

Ale tak jak pisałem, to jest moje postrzeganie. Musisz sam to przemyśleć i postępować zgodnie ze sobą. Tylko pamiętaj, poczucie winy to nic dobrego i zawsze warto pracować nad pozbywaniem się go :) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, AdrianoPeruggio napisał:

Jest sobie dwudziestokilkuletni facet, od urodzenia wychowywany przez babcię. Z powodów finansowych-brak dobrze płatnej pracy-cały czas mieszka pod jednym dachem z babcią, której ma dość od wielu lat-zaborcza, apodyktyczna, zamiast wychowania serwująca tresurę. Facet nabawił się z nerwów fobii, problemów żołądkowych. Niemal dzień w dzień krytyka, ględzenie, tłamsił w sobie przez te wszystkie lata emocje (owszem, co jakiś czas wybuchał i się kłócił, ale to takie ''zrywy''-zawsze babcia stawiała na swoim, a on nie miał kasy by się wyprowadzić).

No to jak o mnie co pisałem miesiąc temu, z tą różnicą, że wychowywany przez matkę. Zamiast apodyktyczna - "wpędzająca poczucie winy". Niemal wszystko co opisałeś się zgadza. Dla przypomnienia:

Sam odpowiedziałeś mi miesiąc temu, jednocześnie będąc wtedy(zdaje się) w identycznej sytuacji. Dzisiaj właściwie pytasz o to samo.

 

18 godzin temu, AdrianoPeruggio napisał:

Cały czas zadaje sobie pytanie-czy postąpię właściwie? Czy te pieniądze i wymuszone sporadyczne spotkania zastąpią moralny obowiązek spotkań z babcią i dotrzymywania jej towarzystwa? Najlepiej, to by nie chciał jej widzieć i o niej myśleć.

 

18 godzin temu, AdrianoPeruggio napisał:

Jakie widzicie wyjście z tej sytuacji? Adam Szustak, zakonnik w prelekcji, którą już umieszczałem na Forum polecał odciąć się od toksycznych rodziców-wyjechać, zamieszkać osobno i wtedy będzie to punkt wyjściowy do uzdrowienia relacji. No ale co zrobić tutaj, gdy babcia ma swoje lata-prawie 80? Nie jest obłożnie chora, ale co będzie, gdy to by się stało? A może znając ją, bo takie baby są nieprzewidywalne, będzie symulować choroby by do niej wrócił? Bo boi się samotności i miała przegrane życie? Co robić?

Złośliwie bym przekopiował wszystko co mi wtedy napisałeś, a szczerze - również, bo miałeś rację. ;)

Schemat jest ten sam, z tą różnicą, że moja matka jest po 50tce i już słyszę od co najmniej kilku lat jak to jest jej ciężko, za byle jaką rzeczą mnie woła by pomóc(ostatnio jestem w domu to butelkę wody odkręcić, oczywiście jak sama jest to bez problemu to zrobi :P ). Tyle, że gdy mnie zabrakło to nagle "ozdrowiała" i zaczęła wszystko sama robić, bo w końcu NIKT jej nie mógł wyręczyć. Nie widzę różnicy, poza wiekiem.

Dla kontrastu moja babcia w wieku 85 lat ma 100m2 dom z ogrodem i wszystkim się zajmuje sama włącznie z koszeniem trawników, przycinaniem gałęzi i innych tego typu rzeczy. Porządek wokół jakiego żaden facet by się nie powstydził.

 

Cytat

Jakie widzicie wyjście z tej sytuacji? Adam Szustak, zakonnik w prelekcji, którą już umieszczałem na Forum polecał odciąć się od toksycznych rodziców-wyjechać, zamieszkać osobno i wtedy będzie to punkt wyjściowy do uzdrowienia relacji. No ale co zrobić tutaj, gdy babcia ma swoje lata-prawie 80? Nie jest obłożnie chora, ale co będzie, gdy to by się stało? A może znając ją, bo takie baby są nieprzewidywalne, będzie symulować choroby by do niej wrócił? Bo boi się samotności i miała przegrane życie? Co robić?

Oczywiście, że się wyprowadzić, jak najszybciej. Wypadałoby sprawdzić jak się czujesz mieszkając samemu bez kata znęcającego się nad umysłem. Nieważne czy to by była siostra, babcia czy zombie.

Cytat

Ktoś by powiedział-salomonowym rozwiązaniem, ''złotym środkiem'' będzie wynajem mieszkania w tym samym mieście, w którym mieszka babcia. Ale to miasto kojarzy mu się z jego wieloletnią nieudolnością, byciem poniżanym słownie, robieniem za lokaja i obiekt oskarżeń. Nawet po zmianie mieszkania obawia się, że wykorzystując fakt niedalekiego sąsiedztwa baba będzie wymuszać na nim poprzez szantaż moralny cotygodniowe wizyty w weekendy, zawiezienie gdzieś, zakup leków.

No i znowu ten sam schemat. Dopiero, gdy to sobie uświadomiłem zrozumiałem dlaczego moja siostra zawinęła manatki i zamieszkała 750km dalej. :D

W żadnym razie tego błędu nie popełniaj i nie mieszkaj bliżej niż w około godzinę drogi od niej, oczywiście jeśli chcesz się psychicznie uwolnić.

Jestem niemal przekonany, że będzie ostra wrzawa ze strony babci, gdy wspomnisz o tym pomyśle. Wpędzanie w poczucie winy będzie jeszcze większe, a jak dojdzie do skutku wyprowadzka to będzie dzwonić i mówić Ci jaki to Ty okropny i nieczuły jesteś, bo chciałeś wreszcie zadbać o siebie. Bez wojny się raczej nie obejdzie. A nie zdziwi mnie jak po rodzinie też pójdzie opinia jaki to Ty potwór jesteś, bo samą 80letnią babcię zostawiłeś.

Cytat

Facet boi się, że jeśli zostawi babcię, postąpi niemoralnie, źle, egoistycznie. Nie ma ona prawa jazdy, ma problemy z nogami, ciężko jej dojeżdżać do sklepu i dźwigać toboły z jedzeniem, zasiedziała się w domu i ogląda dzień w dzień seriale, oraz propagandę telewizyjną.

No i znowu to samo. Czy to Twoja wina, że się zasiedziała? Moja matka robi to samo odkąd 50tka na liczniku wybiła. Czy byłeś taką okropną kulą u nogi, że wszystko za Ciebie musiała robić? Byłeś przez ponad połowę swojego dotychczasowego życia tak pochorowany, że musiała Cię karmić, siedzieć przy Twoim łóżku? Z tego co czytam to jest zgoła odwrotnie.

 

Wydaje mi się, że dochodzi do pewnej prawidłowości, że jak matka(tutaj babcia) straci męża(rozwód, śmierć) i nie znajdzie sobie następcy, to syn będzie nim, a przynajmniej do tego będzie dążyła(zapewne nieświadomie). Stąd jest to zalewanie żalami, swoimi emocjami, rozterkami, jak to ciężko jej jest, a do tego pomóż w domu, zajmij się mną i jeszcze zarób, a na koniec jeszcze pytanie: czemu Ty nie masz żadnej dziewczyny? Weź tak żyj. ;)

Cytat

Czy ma czekać, aż baba umrze, by się uwolnić od tych kajdan? Bycia ocenianym przez pryzmat matki, która go zostawiła, jako obiektu wielkiej łaski przygarnięcia przez babsko.

Idąc tym tokiem rozumowania ja dożywotnio powinienem siedzieć w domu z matką i się nią zajmować, zastępować jej byłego męża, a mojego ojca, bo się poświęcała co jest kompletnie niedorzeczne. Pół życia sobie człowiek spierdoli w ten sposób nie z własnej winy, frustracja będzie na poziomie sufitu, a później jeszcze nie daj Boże wpadnie na pomysł spłodzić dzieciaki i zrobić im to samo.

Dla przykładu z rodziny: przedwcześnie zmarł ojciec mojego chrzestnego, miał wtedy kilkanaście lat. Teraz ma przeszło 40 i dalej mieszka z matką, jest sędzią. Żadnej dziewczyny, związku, zero. Swojej domowej sprawy zdaje się nie rozwiązał i wcale się na to nie zanosi. Zastępuje matce własnego ojca.

 

Dla mnie(dopiero teraz) czymś naturalnym jest odcięcie pępowiny co w mojej opinii powinieneś zrobić. Szantażu emocjonalnego, który stosuje wobec Ciebie jest aż nadto.

Nie wydaje mi się czymś złym mieszkać z rodzicami, dziadkami czy kimkolwiek z rodziny pod warunkiem, że z własnej woli i że rodzice/dziadkowie nie zmuszają do zrezygnowania z własnego życia, przyjemności, celów na rzecz zajmowania się nimi. Na zdrowych zasadach musi się to odbywać.

Sam piszesz, że jest Ci źle i chcesz to zmienić, tylko wiecznie to poczucie winy... Z mojej perspektywy decyzja mogła by być tylko jedna.

 

Tak jak @Drizzt podsumował to tak samo uważam. Przemyśl, poukładaj w głowie i podejmij samodzielną decyzję.

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sc@ner-widzę, że ten sam schemat jest u Ciebie, nawet te przewrotne pytania czy ma się babę-to już jest schemat do kwadratu-najpierw sama oblezie niczym bluszcz, a potem udaje naiwną i rzekomo niewinnie pyta, czemu nie ma tego i owego.

 

Może napisz, czy u Ciebie są postępy i czy jesteś ''na swoim'', jakieś porady finansowe jak uzbierać kasę na wyprowadzkę itd.

 

Widzisz, słusznie wskazałeś, że ja radziłem to, co Ty teraz, ale muszę doprecyzować-to, że muszę mieszkać sam, to już wiem na pewno-chodzi tylko o to, czy ma to być wariant w tym samym mieście, czy w innym, odległym. Boję się, że babsztyl wykorzysta to przeciw mnie i zacznie prosić o pomoc-weekendowe wspólne wjazdy do sklepu, na bazar, w tygodniu-do lekarza.

 

Pytanie, czy sam fakt, że mogę znaleźć pracę w rodzinnym mieście wskazuje, że robię źle wyszukując na siłę ucieczki daleko do innego miasta?

No ale to miasto już mi dawno zbrzydło, cel mojego posta jest taki że chcę się dowiedzieć, czy to jest moja jakaś fobia wynikła z trudnego dzieciństwa, czy też obiektywnie to normalne, że mieszkając nawet samemu ale w tym samym mieście co od urodzenia będę czuł się przegrany życiowo.

 

Potrzebuję zmiany otoczenia, takiej totalnej-czy sądzicie, że ta chęć wymazania przeszłości jest przesadą i należy wybrać ''złoty środek''-i pomagać trochę babci, i żyć samemu-czy też powinienem móc rzucić to wszystko w pizdu i odwiedzać raz na miesiąc?

 

Najgorsze jest to, że pełna wolność jest na wyciągnięcie ręki, a są takie rozterki moralne.

 

Bo zawsze, gdy w rozmowach z psychologiem pada kwestia starcia dwóch potrzeb-wolności i potrzeby opieki, spędzania czasu razem-zaleca się właśnie pogodzenie tych dwóch kwestii, kompromis.

 

A może pożyć sobie w innym mieście przez kilka lat, a potem wrócić do rodzinnego miasta i zamieszkać oddzielnie, ale częściej odwiedzać? No dobra-ale jeśli załóżmy poznam jakąś kobitę w innym mieście i będę chciał po kilku latach wracać w rodzinne strony, to ona miałaby zostawić swoją rodzinę, koleżanki itd.?

 

Poza tym chcę wreszcie po tylu latach pokazać, że tresura doprowadziła do tego, że mam to w dupie i wyłączam się radykalnie, z kontaktami np. raz w miesiącu.

 

 

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz tylko jedno życie i jedną jedyną szansę.

 

Stchórzysz teraz to już na zawsze będziesz się bał dążyć do swego.

 

Zmarnujesz sobie życie w jakiś jebanych kielecach. 

 

Jeśłi babcia cię kocha to zrozumie że chcesz iść własną ścieżką. Jeśli nie to znaczy że nigdy cię nie kochała i robisz u niej za służącego

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Punktem wyjścia jest to czy to, co wspomniałeś kiedykolwiek wykorzystała/wykorzystuje przeciwko Tobie by coś osiągnąć(zapewne to było wymuszenie posłuszeństwa):

Cytat

Bycia ocenianym przez pryzmat matki, która go zostawiła, jako obiektu wielkiej łaski przygarnięcia przez babsko.

Jeśli odpowiedź brzmi twierdząco(a sądzę, że bez powodu nie napisałeś tego zdania) to jest to jedno z największych skurwysyństw jakie można powiedzieć dziecku albo dorosłemu o którym się wie to i owo, i z pełną świadomością stosuje ten cios, nawet nie poniżej pasa, to wręcz kastracja. Wywlekanie brudów na które się nie miało wpływu w dzieciństwie jest zbrodnią nie do usprawiedliwienia. Podobne też słyszałem od swoich: jesteś taki sam jak matka/ojciec(zależnie u kogo wtedy byłem), maminsynek, nigdy nic nie osiągniesz i inne zwroty o ładunku w pełni negatywnej energii.

 

Z tego powodu nie powinieneś mieć żadnego moralnego dylematu, uciekasz z chałupy jak poparzony by do reszty nie zwariować. Jest bardzo mało prawdopodobne, że osoba wykorzystująca(zwłaszcza kobieta) kiedykolwiek zrozumie Twoje powody i zawsze będzie miała za złe, że to zrobiłeś. Na dodatek więź jaka jest między Wami nie ma takiego spoiwa jakie ma relacja syn-matka. Z tego też powodu rodziny zastępcze są dla mnie picem na wodę.

 

Z racji tego, że masz znacznie wyższy stan świadomości niż ja, gdy ten proces się rozpoczynał(ok. 3 lata wstecz) powinno Ci pójść dużo lżej.

2 godziny temu, AdrianoPeruggio napisał:

Może napisz, czy u Ciebie są postępy i czy jesteś ''na swoim'', jakieś porady finansowe jak uzbierać kasę na wyprowadzkę itd.

Postęp jest spory, rozmawiamy ze sobą przez telefon raz na dwa tygodnie po maks 10 minut jak jest faktycznie o czym, żadnych jazd emocjonalnych nie ma, jeżeli jest jakakolwiek tego typu próba to dzisiaj mówię tylko, że nie podoba mi się sposób rozmowy, sayounara i spokój. Rzadko tak się zdarza, bo po prostu do utraty kontroli nad moją osobą się już w pewien sposób przyzwyczaiła czy to matka czy ojciec.

Tak jak wspomniałem wyżej, mi to zajęło bardzo dużo czasu i to była droga przez piekło. W 2015 roku byłem u psychologa 7 razy to na 4 spotkaniu mi powiedziała rozwiązanie tego równania. Oczywiście nie uwierzyłem. ;)

Kwestię finansową pozwolę sobie pominąć, ja miałem szczęście, że dostałem w spadku mieszkanie(zasługa ojca, tak wynika z rodzinnych opowieści) co prawda z zadłużeniem(zasługa matki, fakt), ale mieszkać miałem/mam gdzie. Pierwsza lepsza robota na budowie 10zł/h i tak do czasu rozpoczęcia studiów, jakoś się żyło.

Na dobry początek jeśli Cię nie stać na wynajem mieszkania zacznij od pokoju. 600-700 zł kosztuje przeciętny(czasem średni) w Trójmieście i mając nawet tą najniższą stawkę na budowie będziesz w stanie po odliczeniu wszystkich kosztów odłożyć parę stówek. Lekko na pewno nie będzie.

Czuję się całkowicie wolny, choć z początku było poczucie samotności i wątpliwości czy dobrze zrobiłem(stąd też mój post by się w pełni upewnić co do moich czynów). Do tego znacznie wzrosła samoocena.

 

2 godziny temu, AdrianoPeruggio napisał:

(...)że muszę mieszkać sam, to już wiem na pewno-chodzi tylko o to, czy ma to być wariant w tym samym mieście, czy w innym, odległym. Boję się, że babsztyl wykorzysta to przeciw mnie i zacznie prosić o pomoc-weekendowe wspólne wjazdy do sklepu, na bazar, w tygodniu-do lekarza.

Ja zwiałem do Trójmiasta i nawet będąc 130km od miejsca zamieszkania matki takie telefony miałem, mam do teraz, ale o znacznie wyższym priorytecie i maksymalnie dwa razy w miesiącu. Ale na początku możesz się takiego scenariusza spodziewać.

3 godziny temu, AdrianoPeruggio napisał:

A może pożyć sobie w innym mieście przez kilka lat, a potem wrócić do rodzinnego miasta i zamieszkać oddzielnie, ale częściej odwiedzać? No dobra-ale jeśli załóżmy poznam jakąś kobitę w innym mieście i będę chciał po kilku latach wracać w rodzinne strony, to ona miałaby zostawić swoją rodzinę, koleżanki itd.?

Masz mocno wbite poczucie obowiązku zajmowania się babcią, jeżeli robiła takie jazdy jak na początku zaznaczyłem to nie jesteś jej nic kurwa winien i każdą taką akcją skutecznie podcina Ci skrzydła, bo nie chce utracić nad Tobą kontroli! Uderza w najczulszy punkt, przed którym nie możesz się obronić i nie miałeś żadnego realnego wpływu w swoim życiu na to.

 

Dostałeś dach nad głową i mentalność niewolnika. Możesz co najwyżej się odwdzięczyć finansowo i dopiero wtedy, gdy staniesz na nogi. Do tego czasu możesz co najwyżej pomóc  kupując herbatniki do niedzielnego podwieczorku.

 

PS. Swoją drogą, gdzie jest jej rodzina? Czy to nie jest tak, że im jest wygodnie, że Ty się nią zajmujesz?

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Sc@neR napisał:

Punktem wyjścia jest to czy to, co wspomniałeś kiedykolwiek wykorzystała/wykorzystuje przeciwko Tobie by coś osiągnąć(zapewne to było wymuszenie posłuszeństwa):

Jeśli odpowiedź brzmi twierdząco(a sądzę, że bez powodu nie napisałeś tego zdania) to jest to jedno z największych skurwysyństw jakie można powiedzieć dziecku albo dorosłemu o którym się wie to i owo, i z pełną świadomością stosuje ten cios, nawet nie poniżej pasa, to wręcz kastracja. Wywlekanie brudów na które się nie miało wpływu w dzieciństwie jest zbrodnią nie do usprawiedliwienia. Podobne też słyszałem od swoich: jesteś taki sam jak matka/ojciec(zależnie u kogo wtedy byłem), maminsynek, nigdy nic nie osiągniesz i inne zwroty o ładunku w pełni negatywnej energii. To prawda, bydlactwo pierwszej wody.

 

Z tego powodu nie powinieneś mieć żadnego moralnego dylematu, uciekasz z chałupy jak poparzony by do reszty nie zwariować. Jest bardzo mało prawdopodobne, że osoba wykorzystująca(zwłaszcza kobieta) kiedykolwiek zrozumie Twoje powody i zawsze będzie miała za złe, że to zrobiłeś. Na dodatek więź jaka jest między Wami nie ma takiego spoiwa jakie ma relacja syn-matka. Z tego też powodu rodziny zastępcze są dla mnie picem na wodę. Też tak myślę, nawet w ''Hieny, modliszki, czarne wdowy'' P. Śląski pisał, że baba zawsze inaczej podejdzie do biologicznego dziecka, choćby nie wiem jak się starała.

 

Z racji tego, że masz znacznie wyższy stan świadomości niż ja, gdy ten proces się rozpoczynał(ok. 3 lata wstecz) powinno Ci pójść dużo lżej.

Postęp jest spory, rozmawiamy ze sobą przez telefon raz na dwa tygodnie po maks 10 minut jak jest faktycznie o czym, żadnych jazd emocjonalnych nie ma, jeżeli jest jakakolwiek tego typu próba to dzisiaj mówię tylko, że nie podoba mi się sposób rozmowy, sayounara i spokój. Rzadko tak się zdarza, bo po prostu do utraty kontroli nad moją osobą się już w pewien sposób przyzwyczaiła czy to matka czy ojciec.

Tak jak wspomniałem wyżej, mi to zajęło bardzo dużo czasu i to była droga przez piekło. W 2015 roku byłem u psychologa 7 razy to na 4 spotkaniu mi powiedziała rozwiązanie tego równania. Oczywiście nie uwierzyłem. ;)Ale co poleciła-zmienić mieszkanie, ale w tym samym mieście w celu ''złotego środka'', czy olanie ''złotego środka'' i wianie do innego miasta? Napisz może szerzej.

Kwestię finansową pozwolę sobie pominąć, ja miałem szczęście, że dostałem w spadku mieszkanie(zasługa ojca, tak wynika z rodzinnych opowieści) co prawda z zadłużeniem(zasługa matki, fakt), ale mieszkać miałem/mam gdzie. Pierwsza lepsza robota na budowie 10zł/h i tak do czasu rozpoczęcia studiów, jakoś się żyło.

Na dobry początek jeśli Cię nie stać na wynajem mieszkania zacznij od pokoju. 600-700 zł kosztuje przeciętny(czasem średni) w Trójmieście i mając nawet tą najniższą stawkę na budowie będziesz w stanie po odliczeniu wszystkich kosztów odłożyć parę stówek. Lekko na pewno nie będzie. Pytanie, czy da radę znaleźć sam pokój bez właściciela i współlokatorów obok, załóżmy, że 600 zł-to trzeba zarabiać minimum 1300 na rękę, by przeżyć? No ale wtedy idzie na jedzenie kilka stów i nic się nie odłoży...Ja nie chce mieć wpółlokatorów ani właściciela za ścianą, żadnych ''oddzielnych wejść''.

Czuję się całkowicie wolny, choć z początku było poczucie samotności i wątpliwości czy dobrze zrobiłem(stąd też mój post by się w pełni upewnić co do moich czynów). Do tego znacznie wzrosła samoocena.

 

Ja zwiałem do Trójmiasta i nawet będąc 130km od miejsca zamieszkania matki takie telefony miałem, mam do teraz, ale o znacznie wyższym priorytecie i maksymalnie dwa razy w miesiącu. Ale na początku możesz się takiego scenariusza spodziewać. I o co prosi? Jak reagujesz?

Masz mocno wbite poczucie obowiązku zajmowania się babcią, jeżeli robiła takie jazdy jak na początku zaznaczyłem to nie jesteś jej nic kurwa winien  no właśnie, nie jestem w ogóle nic winien, czy nie jestem winien tylko dlatego, że źle mnie traktowała? O to się rozchodzi cała sprawa-żeby obiektywnie, niezależnie od jej postawy ocenić-czy jest obowiązek pomocy niezależny od jej zachowania patologicznego, czy nie, czy usprawiedliwia ją, że nie wie, że robi aż tak źle?

i każdą taką akcją skutecznie podcina Ci skrzydła, bo nie chce utracić nad Tobą kontroli! Uderza w najczulszy punkt, przed którym nie możesz się obronić i nie miałeś żadnego realnego wpływu w swoim życiu na to.

 

Dostałeś dach nad głową i mentalność niewolnika. Możesz co najwyżej się odwdzięczyć finansowo i dopiero wtedy, gdy staniesz na nogi. Do tego czasu możesz co najwyżej pomóc  kupując herbatniki do niedzielnego podwieczorku.

 

PS. Swoją drogą, gdzie jest jej rodzina? Czy to nie jest tak, że im jest wygodnie, że Ty się nią zajmujesz? Z rodziną ma słaby kontakt, syn za granicą przysyła pieniądze, bez tego byłoby krucho. No ale to, czy inni coś robią, jeśli mój obowiązek istnieje, nie zwalnia mnie od obowiązku.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry z Ciebie chłopak :)

Tylko pamiętaj myśląc o wszystkich zapominasz o sobie. A to przecież Ty jesteś najważniejszy.

Wszyscy jesteśmy na świecie egoistami i każdy w gruncie rzeczy działa w swoim interesie. Nawet Twoja babcia.

To nie Twoja wina, że tak Twojej babci się ułożyło. I to jest nie fair, że tak Ciebie traktuje. 

Jak widać zostałeś wychowany w poczuciu winy i uważasz, że złe postąpisz wyprowadzając się. A to błędne myślenie.

 

Im szybciej się wyprowadzisz tym lepiej dla Ciebie. Myśl o sobie i swojej przyszłości. 

Ograniczaj do zbędnego minimum obecność toksycznych ludzi w swoim życiu. Wyjdzie Tobie to na dobre.

Mamy jedno życie i serio szkoda je marnować na jakieś krzywe scenariusze i toksyczne osoby.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, AdrianoPeruggio napisał:

Ale co poleciła-zmienić mieszkanie, ale w tym samym mieście w celu ''złotego środka'', czy olanie ''złotego środka'' i wianie do innego miasta? Napisz może szerzej.

Głównym celem chodzenia do ów psycholożki było zdiagnozowanie problemów. Cel osiągnęła, bardzo szybko co już zaznaczyłem wyżej. Inna sprawa, że go nie przyjąłem do wiadomości, ale ziarno zostało zasiane, wykiełkowało kilka miesięcy później.

Sposób wyleczenia, czyli poczucie wolności, pozabycie się poczucia winy i wzrost samooceny to jest już tylko i wyłącznie indywidualna sprawa. Wyjaśniłem tylko wyżej jak to oddziałuje na Ciebie i co ja w podobnej sytuacji zrobiłem, a co zrobisz - musisz się zastanowić i podjąć tą decyzję SAM.

2 godziny temu, AdrianoPeruggio napisał:

Pytanie, czy da radę znaleźć sam pokój bez właściciela i współlokatorów obok, załóżmy, że 600 zł-to trzeba zarabiać minimum 1300 na rękę, by przeżyć? No ale wtedy idzie na jedzenie kilka stów i nic się nie odłoży...Ja nie chce mieć wpółlokatorów ani właściciela za ścianą, żadnych ''oddzielnych wejść''.

Żeby było lepiej najpierw musi być gorzej. Chyba nie sądzisz, że ktoś odda Ci mieszkanie w wojewódzkim mieście pod wynajem 500 zł taniej?
Ja jak poszedłem na studia wynająłem swoje mieszkanie i zamieszkałem w akademiku, w tym roku robię tak samo(oszczędzam na generalny remont). Nawet w akademiku w pokoju 2-3 osobowym będzie Ci lepiej niż z rodziną, która Cię tyra psychicznie. Sam się dobrze o tym przekonałem. ;)

Na budowie pracując 8h dziennie(pn-so) nie zejdziesz poniżej 1800zł przy 10/h.

2 godziny temu, AdrianoPeruggio napisał:

I o co prosi? Jak reagujesz?

O to czego faktycznie nie może zrobić sama, a nie to czego jej się nie chce, bo wymaga trochę większego wysiłku, przykładowo wyjazd za granicę lub na południe Polski w celu załatwienia interesu. Drobne obowiązki wokół domu robię sam z siebie, jeśli już przyjeżdżam w odwiedziny, nie zachowuję się jak pasożyt, ale nie daję się też znowu zakuć w kajdany niewolnika.

 

Znalazłem cytat w "Piątym poziomie" Volanta, który zdaje się dobrze obrazuje postawę jaką obecnie przedstawiasz. Swojego czasu mocne wrażenie na mnie wywarł jak i cała książka. Nazywa to Syndromem Supermena.

"Twoim celem stało się zbawianie świata, ratowanie ludzkich istnień i przyjmowanie na swoje barki tak dużo nieszczęścia jak tylko się da.(...)

Po co chcesz to robić?

Będąc nieszczęśliwym wcale nie sprawiasz, że świat staje się lepszy. Po prostu dajesz mu jedną nieszczęśliwą osobę więcej.(..)"

 

Lektura może Ci się mocno przydać.

I na koniec: żeby dzielić się szczęściem najpierw sam musisz je odnaleźć. Na razie wydaje mi się, że nie bardzo masz czym(bez urazy).

 

 

edit:

W ogóle wkurwia mnie takie myślenie, że kogoś opuszczasz z rodziny myśląc tylko o własnej dupie, że nie masz ochoty się kimś zajmować.

Zupełnie jak z kobietami w związku, które zamiast Cię wesprzeć na co dzień, bo wtedy i im się w życiu polepszy, to Cię pikują w dół. Z tą różnicą, że laska Cię kopnie w dupę jak wszystko wydoi i znajdzie lepszego, a toksyczna rodzinka będzie Cię doić dopóki sama nie kopnie w kalendarz, niejednokrotnie stawiając również większe wymagania wobec Ciebie gówno w zamian dając.

Nie sądzę by ktokolwiek, kto dostał wsparcie od bliskich, którzy nawet mając świadomość, że przez jakiś czas będzie im samym trudniej, to się w późniejszym czasie nie odwdzięczy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat jest bardzo trudny, zwłaszcza dla osoby, która ma zakodowane ogromne poczucie winy.

Cała sytuacja zaczyna jednak przypominać schemat Pan - niewolnik.

Myślę, że jedynym argumentem, który może dojść do podświadomości owego niewolnika jest fakt, że: pozostając w domu babci nigdy nie będzie szczęśliwy.

Jeżeli zostawi ją ma szansę na fajne życie. Szanse - nie pewność. Pozostając w domu - nawet tej szansy nie ma.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powrócę tylko do pytań:

1. ''no właśnie, nie jestem w ogóle nic winien, czy nie jestem winien tylko dlatego, że źle mnie traktowała? O to się rozchodzi cała sprawa-żeby obiektywnie, niezależnie od jej postawy ocenić-czy jest obowiązek pomocy niezależny od jej zachowania patologicznego, czy nie, czy usprawiedliwia ją, że nie wie, że robi aż tak źle?''

 

2. Czyli rozumiem, że nie muszę kurczowo trzymać się swojego miasta i tu wynająć mieszkanie, tylko mogę wyjechać daleko do innego? Co lepiej-wyjechać dalej, rzadko widywać, potem wrócić i częściej, mając ''oswojoną'' babkę czy wbrew sobie wybrać ''złoty środek''-mieszkanie w innej dzielnicy tego samego miasta? Czy to naprawdę ''złoty środek'', czy kapitulacja? Czy obawy związane z wykorzystywaniem tego, że dalej będę w tym samym mieście, tylko trochę dalej, są zasadne?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, AdrianoPeruggio napisał:

Powrócę tylko do pytań:

1. ''no właśnie, nie jestem w ogóle nic winien, czy nie jestem winien tylko dlatego, że źle mnie traktowała? O to się rozchodzi cała sprawa-żeby obiektywnie, niezależnie od jej postawy ocenić-czy jest obowiązek pomocy niezależny od jej zachowania patologicznego, czy nie, czy usprawiedliwia ją, że nie wie, że robi aż tak źle?''

Taki obiektywizm to można sobie darować. To tak jak z chorym drzewem, mamy ocenić czy drzewo bez "chore" jest dobre. Chore drzewo jest chorym drzewem, a z takim wiadomo co się robi. Podaliśmy Ci już rozwiązanie na podstawie Twoich danych i naszej wiedzy, czego jeszcze oczekujesz? 

2. Czyli rozumiem, że nie muszę kurczowo trzymać się swojego miasta i tu wynająć mieszkanie, tylko mogę wyjechać daleko do innego? Co lepiej-wyjechać dalej, rzadko widywać, potem wrócić i częściej, mając ''oswojoną'' babkę czy wbrew sobie wybrać ''złoty środek''-mieszkanie w innej dzielnicy tego samego miasta? Czy to naprawdę ''złoty środek'', czy kapitulacja? Czy obawy związane z wykorzystywaniem tego, że dalej będę w tym samym mieście, tylko trochę dalej, są zasadne?

Chcesz żyć w zgodzie ze sobą czy wbrew sobie - to Twoja decyzja. Chyba wiesz czym się objawia jedno a czym drugie. Dwóch srok za ogon nie złapiesz, a cały czas masz nadzieję, że tak się da. Nie, nie da się.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sc@ner-a Tobie psycholog mówiła coś o tej kwestii, czy wybrać całkiem inne miasto, czy inne mieszkanie ale w tym samym mieście? Piszesz, że ''dwie sroki za ogon''-ale psychologowie właśnie najczęściej chyba zalecają uwzględnić dwie racje i je zrównoważyć?

 

Czyli rozumiem, że zalecacie całkiem inne miasto? Z jakich powodów? Tego, że moje obawy o możliwe sterowanie w rodzinnym mieście pomimo wyprowadzki do innego mieszkania, ale ciągle w tym samym mieście-są realne? czy jakieś inne argumenty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, AdrianoPeruggio napisał:

Sc@ner-a Tobie psycholog mówiła coś o tej kwestii, czy wybrać całkiem inne miasto, czy inne mieszkanie ale w tym samym mieście? Piszesz, że ''dwie sroki za ogon''-ale psychologowie właśnie najczęściej chyba zalecają uwzględnić dwie racje i je zrównoważyć?

Nie, już wyżej pisałem, że jej celem było znalezienie źródeł moich problemów. Nie sugerowała rozwiązań, nie prosiłem również o to. Rozwiązałem problem najlepiej - po swojemu, jestem usatysfakcjonowany. Jak baba zatruwa życie to tak jak na forum: a)kopa jej w dupę i "arrivederci", b') walizka w dłoń i zdobywaj świat na nowo. Nie ma innej recepty dla samca, zwłaszcza w początkowej fazie wyfruwania z gniazda.

Czyli rozumiem, że zalecacie całkiem inne miasto? Z jakich powodów? Tego, że moje obawy o możliwe sterowanie w rodzinnym mieście pomimo wyprowadzki do innego mieszkania, ale ciągle w tym samym mieście-są realne? czy jakieś inne argumenty.

Nie masz punktów odniesienia czy inne miasto czy to samo, ale na swoim. Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę przypuścić, że żyć Ci na swoim w tym samym mieście nie odda za darmo.

 

56 minut temu, AdrianoPeruggio napisał:

Z jakich powodów?

Odpowiedziałeś już sobie:

 

Dnia 4.09.2016 o 18:32, AdrianoPeruggio napisał:

ale po latach braku wolności to miasto kojarzy mu się ze stagnacją, tą wstrętną babą i niemocą, tłumieniem uczuć (babie nie przywali).

Dnia 4.09.2016 o 18:32, AdrianoPeruggio napisał:

Ale z drugiej strony prawda jest też taka-od najmłodszych lat był tłamszony, nigdy nie miał dziewczyny, nie dla tego, że był ofermą-tylko nie chciał się w nic angażować, czekając na ''lepsze czasy'', aż się wyprowadzi. Ma już dość tej baby i chce wreszcie żyć własnym życiem, ogarnąć zawód i kobity.

Dnia 4.09.2016 o 18:32, AdrianoPeruggio napisał:

Z jednej strony ciągnie go do wolności (nowe miasto, nowe perspektywy, nowy oddech w życiu-wreszcie świeży), potrafi działać i nie jest ofermą

Plus wyjątkowe zasługi opiekunki.

 

Powtarzam się w postach, znasz już wszystkie odpowiedzi. Działaj!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przenieśmy się 20 lat do przodu. Stoisz właśnie nad grobem babci. Wczoraj umarła. Zdecydowałeś się odrzucić egoizm i z nią zostać. Zostałeś w hujowej pracy i mieście. Patrząc codziennie na babcie czułeś coraz większą złość i bezsilność. Jej stan zaczął się po czasie pogarszać. Teraz nie było już mowy o zostawieniu jej. Przestała wychodzić z domu a po czasie także z łóżka. Pampersy i przemywanie gówna z dupy stało się Twoja codziennością. Opieka nad babcią zmusiła Cię do pożegnania się z hujowa praca. Od tej pory stałeś się prawdziwym łowcą przecen w biedronce. 

Na pogrzebie syn babci powiedział że ma plany co do mieszkania babci. Ale nie uwzględniają one Ciebie. Jest bardzo wdzięczny co zrobiłeś dla jego matki ale musisz się wyprowadzić w ciągu miesiąca. Kupiec dał taki deadline. 

Teraz masz ponad czterdziestke. Zmęczony dotychczasowym życiem. Nie masz już na nic siły. Frustracja i poczucie niesprawiedliwości wyżarły Ci resztki samooceny. Ale masz w kieszeni 30 zł. Starczy na połówke która pomoże pomarzyć o życiu i wyzwaniach które kiedyś planowałeś.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, czyli jednoznacznie wskazujecie-inne miasto.

 

Czy nie myślicie jednak-żeby spróbować, zamieszkać w innej dzielnicy w tym samym mieście, może nie będzie szantażować? Załóżmy, że zacznie się zachowywać normalnie-czy wobec tego mam według Was prawo wyjechać do innego miasta tylko dlatego, że chcę zmienić otoczenie? Argument o szantażu i wykorzystywaniu odpadnie, ale wstręt do baby pozostanie i chęć zakosztowania życia w innej przestrzeni.

 

Pytanie tylko, co zrobić jak jej się pogorszy zdrowie, jak odróżnić rzeczywistą potrzebę od szantażu, czy wynająć wtedy kogoś czy samemu fizycznie się opiekować? Najchętniej zapłaciłbym jakiejś pielęgniarce.

 

Jak często Waszym zdaniem powinienem się kontaktować, telefonicznie, a jak często osobiście, bo całkowite zerwanie stosunków byłoby świństwem, wiem że świństwa to mnie spotykały, no ale co zrobić.

 

K...., cały czas z tyłu głowy jest myśl, że zostawienie starszej osoby to świństwo, nie ma znajomych, siedzi w domu-można oszaleć, a kto kupi leki, kto podwiezie do centrum, zero rozrywek, a nawet jeśli raz w miesiącu bym przyjeżdżał na weekend, to za mało chyba wobec tej nudy i beznadziei, z jaką babcia zostanie.

 

Wychowała drugie pokolenie, ciężko pracowała, miała problemy z mężem-no ale to nie moja wina.

 

 

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.