Skocz do zawartości

Dziękuję za moją córeczkę


Dobi

Rekomendowane odpowiedzi

Dnia 20.09.2016 o 09:19, Dobi napisał:

W tym kraju jest tak, że ojciec zawsze jest na przegranej pozycji.

Dziecko może mieszkać z tatą i mieć z nim nieograniczony kontakt tylko wtedy, gdy baba się na to zgadza. Nie wystarczy być dobrym tatą, jeśli baba powie, że ojciec jest zły. Wszyscy wierzą jej na słowo.

Tylko w dwóch przypadkach dziecko może być z tatą:

- baba się na to zgodzi;

- baba jest tak porąbana, że sąd ustali miejsce zamieszkania dziecka z tatą.

Nie ma innej opcji.

-baba po przyspieszonym kursie jesieni średniowiecza dochodzi do wniosku, że aby móc zasypiać bez koszmarów, lepiej posłuchać drugiej strony. Czyżby samice były ze stali? Jak już gdzieś pisałem, ich przewaga nie istnieje ot tak, wynika jedynie ze słabości samców.

 

 

 

 

Na koniec taka ciekawostka:
Pani w todze twierdzi, że ja jako ojciec miałem zawsze słabszy kontakt z dzieckiem... bo pracowałem. Ex zajmowała się córką i jest z nim bardziej związana (skąd ona to sobie wzięła, to ja nie wiem).
Z takiej logiki wychodzi, że ojciec nie powinien pracować ;) No, ale jeśli nie będzie pracował, to znów baba w todze stwierdzi zapewne, że jest niezaradny i nie potrafi zadbać o rodzinę... i tak w kółko.
Pracuje - źle.

Nie pracuje - tak samo źle :D

 

Wszystko, aby człowieka uwalić.

No to może czas zaplanować akcje rodem z carskiej ochrany-prowokacje, prowokacje i jeszcze raz prowokacje-z dobrym sprzętem nagrywającym w tle. Dajcie  człowieka, a paragraf  pretekst się znajdzie. Manipulacje, intrygi-skoro tyle trzeba by odzyskać dziecko, proszę bardzo. Baby to umieją, ale nie jest to chyba wiedza tajemna.

 

 

W moim mieście spotkałem wielu normalnych policjantów. Jest jedna, która przyjeżdżała czasami na interwencję. Nie znając sprawy, od razu wchodziła do mieszkania z nastawieniem: "co on zrobił?" chociaż to ja ich wezwałem.
W większości byli to ludzie naprawdę w porządku. Sami ostrzegali mnie przed ex.

Zgłoszenia uwalały same baby. Pani prokurator tylko podpisała się pod tym, co napisała policjantka, więc do niej jakichś większych pretensji nie mam. Zobaczymy, w jaki sposób sędzia odniesie się do mojego zażalenia.

Ale zapewne miała kogoś nad sobą, komu można dyskretnie opisać sytuację i zasugerować to i owo.

 

Tak naprawdę nigdzie nie spotkałem się nawet z odrobiną zrozumienia. Wystarczy, że ex rzuci hasło i wszyscy lecą, aby jej pomagać. W ten sposób "załatwiła" znajomą pigułę w przychodni. Poszła skarga do dyrekcji i teraz są już grzeczniutkie :) 

Dyrektorka przedszkola też myślała, że jej pomaga - teraz sprawa jest w prokuraturze. Jeśli nic nie ruszy, to będą kolejne pisma gdzie tylko się da. Celem jest odwołanie dyrektorki za popełnienie przestępstwa.

Prowokacje, informowanie mediów, zakulisowe donosy na umarzających sprawy-jeśli to konieczne, rób to.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli słabość samców objawia się tym, że w sądach rodzinnych jest 98% samic, to tak. Mężczyźni są słabi.

 

Baba nie musi robić nic, aby samica w todze ustaliła, że dziecko ma być z nią. Wystarczy, że powie: "on jest zły, nie nadaje się na ojca". Nie musi mieć nawet żadnych dowodów.

 

Ex żyje w patologii i nie zna innego życia. Jest przekonana, że robi dobrze, "bo mamusia tak powiedziała".

Jak matka pójdzie w diabły, to może coś zaświeci w tej pustej głowie.

 

Dowody są zbierane od dawna. Spokojnie. Wiem, co robię. Tego musi być odpowiednio dużo i z pewnymi sprawami po prostu trzeba trochę zaczekać.

 

Sprawa dyrektorki nie jest jednostkowa. Takie sytuacje powtarzają się w wielu placówkach. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt nic z tym nie robi. Ale spokojnie. Wiem, gdzie uderzać i w jaki sposób. Czekam decyzję sądu w tej sprawie. Jeśli nie będzie taka, jak powinna być, to będziemy się bawić dalej.

 

Wszystko mam opracowane i nie boję się prokuratury, ani tym bardziej - policjantki, która prowadziła sprawę. Czekam tylko na sprawę karną przeciwko dyrektorce.

 

-----------------------------------------------------

Aktualka 06.10.2016

 

Dzisiaj miałem kolejną ciekawą sytuację. Aż mnie korciło, aby coś powiedzieć, ale nie zrobiłem tego ze względu na córkę.

Parę razy rozmawiałem z sąsiadką ex, która wydaje się być w miarę obiektywna. Starsza kobieta. Sama mówiła, że jej mąż chlał wódę, jednak dla dzieci był ojcem i dlatego z nim była. Jakiś czas temu zmarł, dzieci wyprowadziły się z domu, a ona została sama. Dziś mówiła, że była odwiedzić znajomego, który został sam. Żona w szpitalu, a schorowany starszy człowiek jest sam w domu i potrzebuje pomocy, więc ona mu pomaga. Mówiła o tym, że boi się przyszłości, bo co to będzie, jak zachoruje albo coś jej się stanie. Aż mnie korciło, aby powiedzieć: "Widzi Pani, a ta zniszczyła rodzinę, bo chce żyć z matką. Myśli, że matka będzie żyć wiecznie." Nie zrobiłem tego. Córka uczy się relacji damsko-męskich obserwując rodziców. Jeżeli tata nie będzie szanował mamy, to będzie miała zakodowane w głowie, że mężczyźni nie szanują kobiet. Nie mam wpływu na ex - ona słucha tylko i wyłącznie swojej matki i adwokatki. Jeśli mówi o mnie coś złego, to córka może to łatwo zweryfikować i sądzę, że już zauważa fałsz i zakłamanie ex. Czasami córce zdarza się powiedzieć "matka", ale szybko się poprawia. Wie, że ja nie oczekuję tego, że będzie mówić o niej źle. Mówię prawdę o babce i dziadku, ale pomijam temat mamy. Córka sama widzi, co jest nie tak i wie, co matka robi źle. Ja nie muszę jej o tym mówić.
 

Edytowane przez Dobi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Jak wspomniałem w wątku: http://braciasamcy.pl/index.php?/topic/6134-sprawa-w-sądzie-apelacyjnym/ , sąd apelacyjny oddalił moja apelację w całości. Czekam teraz na uzasadnienie.

Wynik rozwodu:
- całkowita moja wina, bo wyprowadziłem się od ex;
- alimenty na ex: 300zł;
- alimenty na córkę: 700zł; (generalnie pozostaje to, co w zabezpieczeniu - w sumie 1100zł)

- dodatkowo doszedł zwrot kosztów zastępstwa procesowego (za to, że jej adwokacina pojechała do Łodzi): 810zł;
- zwrot kosztów zastępstwa procesowego z wyroku: chyb ok. 350zł.


Trochę jestem do tyłu i szczerze mówiąc, jestem mocno rozczarowany tymi "polskimi" sądami.
W ogłoszeniu wyroku w sądzie okręgowym tliła się we mnie jeszcze jakaś iskierka nadziei, że może ten apelacyjny będzie sprawiedliwy, że może coś zmieni. Teraz nie ma już nic.

Miałem dość ciężko, bo cała rodzina (o ile tych ludzi można w ogóle tak nazywać) była przeciwko mnie. Wszyscy wspierają ex, choć znają szczegóły sprawy.
Robiłem co mogłem. Teraz nie mogę brać odpowiedzialności za dziecko, bo nawet nie mam prawa decydować o tym, co ma jeść, gdy przebywa u mnie (zgodnie z orzeczeniem sądu).

Plus jest taki, że teraz mogę legalnie odbierać księżniczkę z przedszkola we czwartki. W końcu po moją córkę przyjdzie tata. Sama mi się żaliła, że po inne dzieci przychodzi mama albo tata, a po nią tylko babka, dziadek albo mama. Sama twierdzi, że powinno być inaczej: każdy powinien odbierać ją innego dnia. Teraz będzie to mieć :) 

 

Większość rzeczy z tego wyroku można zmienić w sądzie rejonowym. Po nowym roku będzie pozew o przywrócenie pełnej władzy rodzicielskiej i zmianę kontaktów dziecka z tatą. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nie wierzę w cuda, ale nie poddam się: dla siebie i dla córki. Niech wie, że tata zawsze walczył i chciał ją wychowywać, ale nie mógł. Kiedyś zrozumie całą sytuację.


Przykro jest patrzeć, jak ex manipuluje córką. Ostatnio powiedziała, że: "Jak (czegoś tam) nie zrobisz, to powiem w sądzie, że u ciebie jest nudno...". Pomijając już jej argumentację... Ona sobie tego nie wymyśliła. To matka albo jej rodzice wpajają jej, że będzie zeznawać w sądzie i mówiąc, co ma powiedzieć. To jest naprawdę chore.
Córka próbuje mną manipulować ale wie, że jej się nie uda. Wcale nie jest nudno. Przygotowuję dla niej wiele atrakcji, ale nie da się zrobić wszystkiego o tej porze roku gdy dziecko jest chore. Z matką nigdy nie była na basenie, choć uwielbia wodę. Z tatą jeździ co tydzień. Ma do wyboru trzy miejsca.

Ostatnio pytała, czy mogłaby zaprosić do nas swoje koleżanki. Zapytałem, czy rozmawiała o tym z mamą - odpowiedziała, że nie... więc jest dobrze.


Smutek mi sprawia to, że teraz z moim dzieckiem może mieć kontakt każdy, komu ex na to pozwoli. Ich nie bada żaden psycholog, nie ocenia zdolności wychowawczych. Byle kto z ulicy może zajmować się dzieckiem, a ojciec nie ma prawa. To jest trochę smutne.


Powiem Wam szczerze, moi Bracia, że teraz jest we mnie trochę smutku i rozczarowania, ale jest też spokój. Teraz nie mam prawa decydować o tzw."mało istotnych sprawach dziecka" i de facto nie mogę go wychowywać... więc jeśli Zuzi nie wyrośnie na dobrego człowieka, to cała odpowiedzialność za to spada na ex. Ona nie wie, co czyni. Nie wie, z czym to wszystko się wiąże. Wykonuje rozkazy swojej matki i zgadza się na wszystko, co adwokatka jej doradza. Ale to już nie mój problem. Ja jestem ojcem, który ma płacić alimenty i siedzieć cicho.


Nie to, żebym się żalił. To jest po prostu polski standard. Gdyby Polska była cywilizowanym krajem, to Zuzi mieszkałaby z tatą, bo tata jest w stanie zapewnić jej odpowiedni poziom życia. Ex nawet nie pracowała w momencie, gdy wystąpiła o rozwód. Ale tu jest Polska. Jak nie pracuje, to należą jej się alimenty :) 

Niech ma. Niech żyje na mój koszt nawet 200 lat. Mnie stać na to. Dziecko w odpowiednim czasie pozna całą prawdę... jeśli będzie chciało. Już teraz wie, że nie może mieć taty, bo mama na to nie pozwala. Sama o tym mówi. Nie chce do niej wracać, ale musi. Po tym, jak ograniczyli mi władzę rodzicielską, córka nie może pozostawać u mnie dłużej niż pozwala na to sąd.
Dużo z nią rozmawiam. Staram się pewne rzeczy wyjaśniać tak, aby dziecko zrozumiało. Nigdy sam nie zaczynam tematu, to ona mówi o tym, co opowiadała jej mama.


No to by było na tyle :)

 

Może wyszło trochę #zalesie, ale jednak nie. jest spokój.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie możesz decydować co ma u Ciebie dziecko jeść? 

 

Jak dziecko nie mieszka z Tobą to czy masz prawa ograniczone czy nie masz to i tak jakbyś miał. Bo jak zaczniesz się "rządzić" to zaraz matka i sąd stwierdzi, żeś ojciec konfliktowy jest.

O dziwo wszystkich fajnych chłopaków co znam, co dadzą pokroić się za dziecko - żony wywaliły lub odeszły od nich. Kurde, dlaczego? Czyżby potwierdzenie teorii "byłeś za dobry"? 

 

Sam mam swoje schizy odnośnie dziecka i muszę sobie z tym radzić ale czytam, że córka sama daje Ci sygnały, że jest jej z Tobą i u Ciebie dobrze dlatego ... arcyważne jest to:

37 minut temu, Dobi napisał:

.....ale nie poddam się: dla siebie i dla córki. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa powiedział wprost: ustalenie miejsca zamieszkania dziecka przy jednym z rodziców, to ograniczenie władzy rodzicielskiej drugiego rodzica. Coś w tym sensie. Teraz nie mogę znaleźć filmu. Postaram się go odnaleźć. Gość w TV wypada kiepsko i broni sędziów, ale często mówi sensownie. Waldemar Żurek.

Dla córeczki zrobię wszystko. Nigdy się nie poddam - dla niej. Powiedzmy sobie szczerze - ja poświęcam swój czas i pieniądze (dziecko zawsze czegoś chce), ciągle muszę być blisko niej... Ale bez niej jest pusto, tak bez sensu.


Może jeszcze napiszę o tym, jak traktuje mnie teraz tak zwana rodzina i dlaczego moja córka nie może mieć taty... ale to są dość osobiste sprawy, więc trzeba to przemyśleć ;)

Dla Skarba jest wszystko. Kupiłem mieszkanie w miarę blisko (ale nie tak blisko, aby widywać ją codziennie, aby ex nie robiła scen - "bo postanowienie sądu nie pozwala ci teraz widzieć dziecka"). Urządziłem jej pokój. Nie jest idealnie, ale jak zorganizuję kasiorę, to będzie :) Staram się ją wychowywać. Ostatnio powiedziałem, że przed wyjazdem do mamy, musimy posprzątać wszystkie zabawki - no i posprzątała, a ja jej pomogłem :) 

Mnie nie nie chodzi o kasę. Przez wiele lat zarabiałem znacznie mniej niż obecnie i dawałem sobie radę. Niech ex ma, niech się cieszy - córka nie będzie mogła mi zarzucić, że nie dawałem jej mamie pieniędzy i nie miała za co żyć :) Do tego alimenty na Zuzi - wszystkie potwierdzenia przelewów są. Jak matka czegoś nie kupiła córce, to możemy policzyć, ile ona miała na to pieniędzy, a ile miał tata.... Ale to za kilkanaście lat.

Ograniczenie władzy rodzicielskiej uważam za skandal w tym przypadku. To jest sprzeczne z dobrem dziecka.
Kontakty i tak mają być rozszerzone, bo tak napisał RODK :D Dziecko ma nocować u taty.



Jak tak sobie na to popatrzę z perspektywy lat, to naprawdę zaczynam się wkurwiać. Po trzech latach ja mam walczyć o to, co dziecko miało od urodzenia. Ex razem z sądem zniszczyła nasze relacje i ja mam teraz walczyć o to, aby je naprawić.


Kierownik ma racje - rządzą nami żydzi, a my jesteśmy tylko bydłem, które ma im służyć.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dobi No to zazdroszczę. U mnie to wygląda tak. Na dzisiaj zasądzone to co mam to jest 4400. Aby doszło do ugody z dzieciakami z 1. małżeństwa musiałem jeszcze najstarszemu zapłacić jednorazowo 6000.  1. Ex to straszna kanalia. Dzieciaki dzięki niej mają whiskas zamiast mózgów - nie mam z nimi kontaktu od 3 lat. Jak już kiedyś wspomniałem mam jeszcze 5-latka pozamałżeńskiego. Dobrowolnie płacę 1300, a 20. grudnia mam z matką sprawę (pozwała mnie o 2600). Ale rozmawiamy normalnie. 

 

Tak czy inaczej obecnie płacę na 5 dzieci 5700. A tylko z najmłodszą trójką mam kontakt. Więcej dzieci nie mam, chociaż istnieje pewna grupa osób, która przyjmuje zakłady kiedy będę miał 7. dziecko. Nie wiem ile jest w puli, ale lubię takie poczucie humoru.

Edytowane przez Grzenio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Grzenio Wysokość alimentów jest względna. Mnie to zabiera jakieś 25% zarobków.

Daje się z tego przeżyć. Zawsze mogę kombinować coś tak, aby ex nie wiedziała (jaki ja byłem debil, że jej powiedziałem o akcjach!!). Premie, awanse....


A w sądzie, w jak wystąpi o podniesienie alimentów, zgłaszamy wniosek do protokołu: "Wysoki Sądzie, oświadczam, że zarabiam miesięcznie XXXX" I niech sędzia i ex myślą. Niech udowadniają, że to były fałszywe zeznania :)


Ja mam tylko jedną córkę i dzięki Bogu, że obudził się we mnie rozum i nie chciałem dać ex drugiego dziecka. Wtedy dwoje dzieci miałoby przepierdolone życie z matką....

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dobi Jak ja sobie pomyślę dzisiaj o 1. żonie, to zastanawiam się ile i jakich afirmacji muszę napisać, aby mi przeszło tak permanentnie. Ogólnie to czuje, że mam ją gdzieś, a czasem jak są urodziny któregoś z tych młodych głupków, i dzwonię do nich z życzeniami i  nie odbierają jak wiedzą, że to ja to mi się budzą mordercze instynkty. Wiem, że jak się kogoś nienawidzi, to źle dla tego, który nienawidzi. Czasem mi to wraca i parę dni trzyma i spać nie mogę. 

 

Moja matka dawno temu mówiła, że to zła kobieta. No tak jak w psach - "bo to zła kobieta była". Wtedy tego nie rozumiałem, nie przyjęło się do mózgu. Trzeba było matki słuchać te 20 lat temu. A dzisiaj - za późno.

 

Pierwsze dziecko z wpadki, drugie chciała (ona) bo pierwsze nie może być jedynakiem. Trzeciego ona nie chciała, ale trzecie to ja zrobiłem (nie wyszedłem w kluczowym momencie) bo chciałem córkę. Drugi wyszedł syn. Jej zawsze źle było. Przed 30-tym rokiem życia wybudowałem dom, kupiłem 2 samochody, stać nas było na wszystko. A jej źle i  o wszystko z ryjem. No to do widzenia. Jeszcze 3 lata temu te dzieci na mnie ryja darły jak matka - to może lepiej że nie mam z nimi kontaktu. Niedługo alimenty przestane płacić i gdzieś tam będą sobie żyły. Pewnie nigdy nie dowiem się, że wzięły ślub i zostałem dziadkiem. Pewnie powielą model rodziny - chłopcy wezmą sobie jędze za żony i one będą na nich darły ryja. Po jakimś czasie chłopcy od nich odejdą. Cała trójka została notarialnie wydziedziczona. I chyba o tym wiedzą - powinni się spodziewać.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem szczerze - ja bym nie dzwonił. Jeśli jeden raz odrzuciły połączenie albo nie odebrały i nie oddzwoniły później, to niech spierdalają. Ja mam takie podejście do dzieciaków. Jak chcą żyć z matką - proszę bardzo.

Mam jeszcze sporo czasu, bo córka ma tylko 5 lat, ale jak tylko skończy 18, to wystąpię do sądu z wnioskiem o przelewanie alimentów na jej konto. Jak będzie chciała coś więcej od taty - proszę bardzo - ale najpierw idziesz do sądu z wnioskiem o zniesienie alimentów od ojca. Jeśli nie - dostajesz tylko tyle, ile przyznał sąd.

Prosta zasada.

Ja bym nie prosił się o kontakt z dzieckiem. Moja młoda już teraz szantażuje... a ja robię swoje: "nie chcesz mieć taty? - inne dzieci mają mamę i tatę... ale skoro Ty nie chcesz mieć taty, to nie musisz mieć. Mogę nie przyjeżdżać". Wtedy zawsze mówi: "Tato, przyjeżdżaj po mnie!". 

To jest dziecko, ale kierownik naszej mafii ma racje - ono jest pod wpływem matki, wykonuje jej żądania. Jak nadejdzie odpowiedni moment, to wbije ojcu nóż w plecy i od razu poleci do matki zapytać, czy tafiło prosto w serce, czy tata umarł i będzie spadek.

Gdyby mi moja młoda nie odebrała telefonu ode mnie, to już nigdy bym nie zadzwonił. Wie, gdzie mieszkam. Jak chce, to może przyjść. Tylko alimenty i nic ponad to. Niech spierdala do matki po kasę.


Bardzo kocham moja córeczkę, ale nie zamierzam wykonywać poleceń jej matki. Jeśli tylko młoda osiągnie pełnoletność, to alimenty będa przelewane na jej konto. Jeśli będzie chciała dostać coś wiecej od taty, to ma wystąpić do sądu o zniesienie alimentów. Jeśli tego nie zrobi, to jedziemy po minimum i nie ma litości. Nie chcę skończyć tak, jak ten człowiek z ostatniej audycji szefa.



Na punkcie ex już dawno mi przeszło. Teraz się zastanawiam: "Czy  ja mogłem być tak głupi, aby ją poślubić" - no mogłem i byłem. Nie wiem, co mi odwaliło.

 

Edytowane przez Dobi
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Częściową zdolność do czynności prawnych nabywa się wraz z ukończeniem 13 lat, więc chyba coś w rodzaju kieszonkowego można już wtedy przekazywać dziecku. Tutaj mógłby ktoś z naszych forumowych prawników wypowiedzieć, ale na pewno jest tak że prawo pozwala otworzyć subkonto do swojego rachunku dla młodocianego (13-17 lat).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Dobi napisał:

Powiem szczerze - ja bym nie dzwonił. Jeśli jeden raz odrzuciły połączenie albo nie odebrały i nie oddzwoniły później, to niech spierdalają. Ja mam takie podejście do dzieciaków. Jak chcą żyć z matką - proszę bardzo.

 

@Dobi Ja wiem. 25% to nie jest mało. U mnie to 5700 to nie będę pisał ile to jest % zarobków bo i po chuj. Zawsze miałem szczęście do komputerów, IT i pieniędzy, za to nie miałem do kobiet. Szkoda, że z ludźmi (szczególnie z kobietami i dziećmi) nie idzie jak z komputerami. Posiedzieć do oporu, skonfigurować i wszystko działa. Jak ktoś tu kiedyś kiedyś napisał: informatycy to mają ponadprzeciętnie rozwinięte umiejętności do logicznego poruszania się w świecie abstrakcyjnych pojęć i zależności, ale też często cechuje ich skrajny materializm, ateizm i cynizm.

 

Co do dzieci (cytat wyżej) to mam dysonans poznawczy. Czy wysłać każdemu z nich  po jednym odpisie testamentu w którym są pozbawione prawa do zachowku (wykreślone z dziedziczenia całkowicie) grzecznie życzyć szczęścia i poinformować, że jak im się będą dupy paliły to wiedzą gdzie mnie szukać? Niech wiedzą, że sprawa jest poważna, a nie, że mają focha. Konflikt był z matką i to matka wciągnęła dzieci w ten konflikt. A że te pipy się dały zmanipulować to już inna sprawa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym dziękowaniem za córkę/syna to chyba jest stan gdy są one małe. Sam tak mam - dziecko najważniejsze. 

 

Gorzej jak urośnie i zamiast buziaka to dostanie się pozew o alimenty albo tekst "dawaj stary kasę". 

 

Trzeba trzymać ramę co by nie wychować sobie wroga. A jeśli takiego się wychowa (lub matka wychowa) zabezpieczyć się przed jego roszczeniami ponad miarę.

 

 

Edytowane przez Normalny
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Dobi napisał:

Gdyby mi moja młoda nie odebrała telefonu ode mnie, to już nigdy bym nie zadzwonił. Wie, gdzie mieszkam. Jak chce, to może przyjść. Tylko alimenty i nic ponad to. Niech spierdala do matki po kasę.

Rozumiem, że piszesz o własnej córce? Nie chcę się mądrzyć, ale pamiętaj zawsze że Twoja córka jest poszkodowana na całe życie, bo nie mieszka w normalnej rodzinie z ojcem i matką razem, na dodatek mieszka na co dzień z gorszym rodzicem-siłą rzeczy jest od tego gorszego uzależniona-więc weź poprawkę, że każde jej zachowanie wynika z poczucia żalu i bezradności. Nie oszukujmy się-już teraz ma z życia ruinę, ma prawo wykrzyczeć swoje żale, ma prawo wylać z siebie złość. Znam takich, co w dzieciństwie tłumili swoje emocje-dziś mają nerwice, natręctwa itd.

 

Nawet, jeśli córka zrobi coś wbrew Tobie to pamiętaj, że była tego nauczona albo do tego zmuszona-inaczej miałaby przerąbane, bo mieszka na co dzień z matką. Gdzie tu swoboda i wolność wyboru?

 

Twoja córka nawet jeśli nie cierpi mamusi, to siłą rzeczy musi grać, jak jej dziewoja zagra, bo jest tylko słabym dzieckiem, żyje na co dzień z matką i musi wykonywać polecenia matki, bo na niej się opiera jej życie.

 

Może za setnym razem psychologiczna rozmowa z matką i ukazanie jej krzywdy dziecka coś da? Czy ta baba jest tak bezlitosna? Nie da rady wrócić do siebie? Jeśli rodzina jest religijna, podkreślałbym, że rozbijanie małżeństwa to grzech, ściągnął księdza i wytłumaczył. Na wsi wśród religijnych na pokaz sąsiadów można by zrobić matce jesień średniowiecza z tego tytułu.

 

Najbardziej mnie denerwuje ślepa głupota, tępota ludzi dorosłych-ludzie, urodziło się dziecko, zamiast być razem i się wspierać to robi się samolubne wojny podjazdowe. Zero współczucia do dziecka? A macierzyńskie odruchy?

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu pojawia się odwieczny problem czy zostać ze sobą dla dobra dzieci? Jak wpłynie na dziecko relacja między rodzicami którzy do siebie się nie odzywają i na co dzień pokazują chłód? (o laniu żony/męża i wrzaskach nie wspominam nawet). 

 

Wg Marka lepiej się rozjeść, niech dziecko mniej cierpi przy rozstaniu rodziców, niż bardziej w toksycznej rodzinie.

 

Ciężki temat.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem z dziećmi w takich sytuacjach polega na tym, że ciągle są one między młotem a kowadłem. Dla świętego spokoju dostosowują się do żądań matki.

Naprawdę nie chciałbym zostać oskubany przez moje dziecko z całego majątku, jak człowiek, którego historię opisano w jednym z postów.

 

Z doświadczenia wielu znajomych wiem, że "miłość" mamusi do dziecka kończy się w momencie, gdy kończą się pieniądze. Czyli z chwilą, gdy alimenty trafiają nie do ich łap, ale na konto dziecka.

Dziecko jest nastawianie przeciwko ojcu i może myśleć, zw robi dobrze, krzywdząc go - bo to zadowoli "mamusię".

 

Sprawa jest skomplikowana i bardzo delikatna.

Wiem, że ex kontroluje wszystkie rozmowy córki - zawsze włącza telefon w tryb głośnomówiący i gdy córka powie coś, co "mamusi" nie odpowiada, to natychmiast jest poprawiana. Dlatego wolę do niej nie dzwonić. Możemy rozmawiać, gdy jesteśmy sami.

Nie wiem, co ona odpowiada matce, mam nadzieję, że nie mówi wszystkiego i mamy jakieś tajemnice :)

 

Problemem jest to, że matki - psychopatki są zdolne do wszystkiego. One nie mają żadnych zasad, żadnego honoru i dziecko traktują jak narzędzie. Potrafią wysyłać dzieci do taty po kase, nie kupują dzieciom ubrań - niech tata kupi. Nie kupują zabawek - bo tata powinien kupić. Wpajają im do głowy, że tata jest od dawania im pieniędzy.

 

Na razie mam różne plany co do mojej córki. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Na wszelki wypadek już jakiś czas temu zacząłem oszczędzać kasiorę na jej przyszłość. Chciałbym, aby mogła wyjechać na studia jak najdalej stąd i żeby pieniądze nie były żadną przeszkodą. Daleko po to, aby mogła wyrwać się spod wpływu matki i nauczyć samodzielności.

 

Myślałem o różnych rzeczach, aby jakoś na nią wpłynąć. Rozważałem nawet rozmowę z księdzem. Może chodząc po kolędzie porozmawiałby z nimi, może coś by dotarło... Obawiam się, że nic to nie da, ale spróbować nie zaszkodzi. Nie mam nic do stracenia przecież.

 

Większy wpływ na nią miałaby tak zwana moja "rodzina", ale z tymi ludźmi nie da się zrobić kompletnie nic. Jeśli stary mówi mi, że musi dbać o ex, bo to jest jego "córka", to o czym tu gadać? Uważają, że muszą jej pomóc, muszą dbać o wnuczkę... Ale nie ogarniają, że dziecko potrzebuje taty bardziej niż ex ich pomocy. Ciągle się odwiedzają, traktują ją jak najbliższą rodzinę i nie rozumieją, jak bardzo ona krzywdzi ich wnuczkę. O sobie nawet nie mówię, bo to ich nie obchodzi.

 

Jeśli ona jest utwierdzana przez wszystkich w przekonaniu, że robi dobrze, to nie mam żadnych szans, aby na nią wpłynąć. Pozostaje jedynie walczyć o córkę w sądzie i skutecznie egzekwować postanowienia.

 

 

@Normalny w tym przypadku problemem jest jej matka i cała rodzina. Generalnie nie było jakoś najgorzej. Nawet robiła coś w domu do momentu aż matka jej wmowiła, że nie powinna, że to mąż ma dbać o wszystko. Po rozmowie z matką zawsze jej odwalało.

 

Nie było żadnego konfliktu do momentu aż matka zaprowadziła ją do adwokatki. Wtedy nagle przestała rozmawiać ze mną i nie odpowiada na żadne pytania. Sama mówi, ze adwokatka jej zabroniła.

 

Po złożeniu pozwu pojechała do mojej matki i mowila, że po rozwodzie będziemy razem, ale teraz musi mnie niszczyć, bo tak adwokatka kazała, bo to jest sprawa rozwodowa. No głupi człowiek po prostu.

Ale to utwierdza mnie w przekonaniu, ze ona wcale nie chciała rozwodu - chciała zadowolić swoją matkę. To jej matka chciała się mnie pozbyć, bo nie pozwalałem jej łazić z buciorami w nasze życie. Teraz wmawia sobie, że jest szczęśliwa, bo w końcu mieszka z rodzicami ;) Jak dla mnie - to jest chore.

Edytowane przez Dobi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...
  • 5 miesięcy temu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.