Skocz do zawartości

Tabela alimentacyjna w Polsce?


Normalny

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio w prasie (Gazeta Prawna) pojawiła się informacja dot. prac koncepcyjnych prowadzonych w Ministerstwie Sprawiedliwości nad tabelami alimentacyjnymi. Na wzór działających w Niemczech. Nie mają mieć one charakteru wiążącego ale stanowić wskazówkę dla Sędziów:

 

„Obecnie w Ministerstwie Sprawiedliwości nie prowadzi się prac zmierzających do odstąpienia od ustalania zakresu obowiązku alimentacyjnego według wypadkowej potrzeb dziecka oraz możliwości majątkowych i zarobkowych rodziców, określonej w art. 135 ustawy z 25 lutego 1964 r. – Kodeks rodzinny i opiekuńczy” – czytamy w odpowiedzi na interpelację poselską udzieloną przez dr Marcina Warchoła, wiceministra sprawiedliwości. Przedstawiciel ministerstwa wskazuje jednak, że pojawiły się prace koncepcyjne właśnie nad tabelami. Szczegółów jednak nie podaje."

 

Wg mnie pomimo nie obligatoryjnego stosowania tej tabeli (jeśli wejdą) to i tak można spodziewać się, że Sędziowie będą próbowali wstrzelić się w kwoty które byłyby w tabeli. Dlaczego? Oczywiście nie dlatego, że żal im ojca lub chcą szukać sprawiedliwej kwoty. Tylko dlatego że nie chcą odwołań, długich procesów, ponownego rozpatrywania spraw. Po ludzku...mają to w dupie, chcą mieć święty spokój, klepnąć sprawę i iść do domu. Tym bardziej, że jak twierdzi Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych liczba spraw o alimenty w Polsce stale rośnie. Faceci mają też większą świadomość swoich praw - odwoła się taki od wyroku i trzeba będzie się tłumaczyć przełożonej że z iluś tam spraw ma kilka odwołań. Tak, sędziowie też są rozliczni. 

 

Zarabiasz netto tyle, tabela mówi tyle to dostaniesz tyle - ewentualne odstępstwa gdy dziecko ma szczególne potrzeby (np stałe drogie leki). Ponadto np. w DE powyżej kwoty 5000 EUR zarobków alimenty ustalane są już indywidualnie. 

 

Wiadomo, że dopracowania wymagałby by kwestie np ukrywania dochodów, ale też nie może być tak że facet zarabiał 10000 zł, dostał ogromne alimenty i gdy traci taką pracę lub znajduje gorzej płatną alimenty mu zostają, bo przecież posiada osławione "możliwości zarobkowe".   

 

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Normalny napisał:

można spodziewać się, że Sędziowie będą próbowali wstrzelić się w kwoty które byłyby w tabeli. Dlaczego? Oczywiście nie dlatego, że żal im ojca lub chcą szukać sprawiedliwej kwoty. Tylko dlatego że nie chcą odwołań, długich procesów, ponownego rozpatrywania spraw. Po ludzku...mają to w dupie, chcą mieć święty spokój, klepnąć sprawę i iść do domu.

 

A założymy się że wiele sędzin będzie walić powyżej tabelki? ;) Taki bonus jak przy doładowaniu telefonu + 20% :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już się zdenerwowałem.

Temat alimentów, w ogóle mnie denerwuje. Uważam, że to one są jedną z głównych przyczyn rozwodów. Samica ma pewność, że dziecko będzie z nią i będzie za to dostawać kasę do 18 roku życia dziecka (po osiągnięciu przez nie pełnoletności pieniądze mogą trafiać bezpośrednio do niego). Często suki dostają jeszcze alimenty na siebie, co jest, w moim przekonaniu, skurwysyństwem w czystej postaci.

Znam temat z doświadczenia własnego oraz z doświadczenia innych chłopaków, którzy mieli jeszcze gorzej.

Wiem, że w wielu krajach alimenty są niskie, rzędu kilkudziesięciu Euro. W Polsce - z nawiązką pokrywają koszt utrzymania dziecka. Wiem z wielu niezależnych źródeł, że w krajach Europy zachodniej standardem jest opieka wspólna nad dziećmi po rozstaniu rodziców. Baby nie robią z tym żadnych problemów, bo im się to nie opłaca - niskie alimenty, więc niech dziecko spędza więcej czasu z ojcem, który będzie musiał pokrywać koszt jego utrzymania.

W Polsce sytuacja jest naprawdę patologiczna. Sąd na pierwszej rozprawie ustala, że dziecko ma mieszkać z matką, a ojcu z łaski przyznaje kontakty na poziomie kilku godzin w tygodniu. Później stwierdza, że "matka wypełnia swój obowiązek alimentacyjny poprzez osobiste starania w wychowywaniu dziecka", więc ojciec ma płacić 100% z dupy wziętych kosztów utrzymania dziecka ustalonych przez sąd.
Widzicie ten absurd? Jeśli ojciec chce wychowywać swoje dziecko, to sąd mu na to nie pozwala, to matka dziecka nie zgadza się na to. Dlatego ojciec ma płacić wysokie alimenty...

 

Podstawą wyliczenia alimentów są "możliwości zarobkowe". To jest prawdziwe kuriozum. Jeśli zarabiasz 2000zł, ale masz wykształcenie, to sędzia (z reguły baba - 98%) stwierdza, że przy dołożeniu wszelkich starań mógłbyś zarabiać 5000zł. Od tej kwoty ustala alimenty.

Znam przykład chłopaka, który pracował za granicą w trakcie trwania małżeństwa. Samicy coś się popierdoliło we łbie i wystąpiła o rozwód. Aby mieć kontakt z dziećmi, chłopak wrócił do Polski i zamieszkał blisko swoich dzieci. Z pracą jest tak, jak jest, więc zarabiał niewiele - ok. 2000zł. Samica na sprawie rozwodowej podawała kwoty, które chłopak zarabiał za granicą - jakieś 15000zł w przeliczeniu. Od tej kwoty suka w todze zasądziła alimenty, uzasadniając to bardzo fajnie: "Skoro zarabiał Pan 15000zł, to takie są Pańskie możliwości zarobkowe". Chłopak się tłumaczył: "Ale to było za granicą, teraz zarabiam znacznie mniej". Odpowiedź suki w kafatanie: "To może Pan wrócić za granicę".

Przy sprawie o alimenty samica zawsze podaje zawyżone koszty utrzymania dziecka. ZAWSZE. Czasami suka w todze je obniża do wymyślonego przez siebie poziomu, lecz nie zawsze. To jest prawdziwy absurd. Gdy ludzie mieszkają razem, to może być ich stać na to, aby wydawać na dziecko miesięcznie 1500zł (o ile dobrze pamiętam, to taki miesięczny koszt utrzymania dziecka podawała ex). Lecz po rozstaniu niektóre koszty zamiast dzielić na  dwa, muszą pomnożyć. Dwa mieszkania, często - dwa kredyty, dwa razy płacą za ogrzewanie, wodę, prąd, telewizję, internet itp. Tego nikt nie bierze pod uwagę.
Wydatki na życie ojca? - Kogo to obchodzi?
Zwiększone koszty utrzymania, konieczność zakupu/wynajmu mieszkania? - To nie ma żadnego znaczenia. Liczą się koszty ponoszone przez samicę. Mężczyzna ma zarabiać i płacić kasiorę.

Do tego oczywiście dochodzi alienacja rodzicielska. Kto chce, może poczytać na ten temat. Chodzi generalnie o dążenie do całkowitego wykasowania rodzica z życia dziecka poprzez manipulację, nastawianie przeciwko niemu itp. W normalnych krajach ten problem pojawił się dopiero wtedy, kiedy masowo zaczęły tam zjeżdżać polki, ukrainki i białorusinki. Wcześniej zasadą była opieka wspólna nad dziećmi po rozstaniu rodziców. Nikt nie znał tego problemu. W Polsce jest to normą i nikt z tym nic nie robi. Teoretycznie są możliwości prawne, jednak egzekucja kontaktów w praktyce jest niemożliwa.


W normalnym świecie samica szanuje swojego męża/partnera, ojca swoich dzieci. Wie, że to on je utrzymuje i od niego zależy poziom ich życia. W Polsce samice mają to w dupie. Wiedzą, że często po rozwodzie dostaną więcej niż miały podczas małżeństwa. Ojca wprowadzają w nędzę, a same żyją w luksusach, nie robiąc nic.

Jeszcze jedna ciekawostka:
Ta wielka miłość matki-polki do dzieci z reguły kończy się w momencie osiągnięcia przez dzieci pełnoletności. Wówczas dzieci mogą otrzymywać do rąk własnych i nie muszą dzielić się nimi z matką (przepisy mówią o tym, że w przypadku otrzymywania wynagrodzenia za pracę, dziecko powinno dawać kasiorę rodzicom, lecz nie mówiąc nic o alimentach - dziecko może zatrzymać je w całości dla siebie). Wtedy z dnia na dzień dzieci zaczynają przeszkadzać "mamusiom". Dążą do pozbycia się ich na różne sposoby. Często dziecko ma dość matki i samo decyduje się na przeprowadzkę do ojca. Znam kilka takich przypadków. Znam dobrze jeden, gdzie matce przeszkadzało to, że dziecko otrzymuje alimenty od ojca na swoje konto i chciała się go pozbyć. Na szczęście sędzią był mężczyzna, który powiedział wprost: "W wyroku rozwodowym zostało ustalone, że miejscem zamieszkania jest każdorazowe miejsce zamieszkania matki. To Pani ma obowiązek utrzymywać syna." Żeby było jeszcze śmieszniej - syn był współwłaścicielem mieszkania, w którym żył z matką - ojciec przepisał na niego swoją część. Niepocieszona matka musi teraz utrzymywać syna, który całą kasiorę od ojca zatrzymuje dla siebie :)

Na ten temat można dużo opowiadać. Chciałem przedstawić w skrócie, jak to wygląda w naszym pięknym kraju. Mam nadzieję, że nie zanudziłem zbytnio :)

  • Like 12
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zanudziłeś. Masz 100 % racji. I prawda że same rozmyślania na ten temat wkurzają.

Ja sam wiem ile potrzebuje moje dziecko i co mu kupić do ubrania lub szkoły, a nie jakaś baba w todze. A jak chce zapisać dziecko na dodatkowe zajęcia to już nie z aliemntów tylko ja mam zapłacić ze swoich dodatkowo bo mamusia nie zapisze :angry:

 

Dlatego każdą inicjatywę dot. tabeli alimentacyjnej uznaję za światełko w tunelu. Jeśli wejdzie to w praniu zobaczymy jak funkcjonuje. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Normalny @Dobi dotknęliście tematu, że aż zgrzytają zęby. Sam to przechodziłem i dobrze wiem co to znaczy i jak to wygląda. Dziwnie w takich sytuacjach ujawnia się pełna solidarność żeńska, której nie ma przecież na co dzień...

Tabela alimentacyjna może pomóc o tyle, że nie będzie kwot od sasa do lasa i widzimisie sędziów, że na jedno dziecko dadzą 600 alimentów a drugie 1500, pomimo, że przypadki nawet byłyby podobne.

Osobiście liczę na ten projekt dla wszystkich którzy będą musieli się z tym zmierzyć. W Niemczech jest Dusseldorf Tabelle i to się tam sprawdza od lat.

 

Edytowane przez overkill
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się odwoływałem od alimentów, bo między innymi przedstawiłem dowody i świadków, że syn (20 lat) dorabia sobie, pracując.

Więc powinien dostać nieco mniejsze alimenty.

 

M.in. przedstawiłem w Sądzie WYRAŹNĄ fotkę syna podczas pracy.

Syn powiedział - " to nie ja jestem na tym zdjęciu" (!!!)

Ja: wysoki Sądzie, ja mam przecież świadków, którzy go widzieli w tej pracy! Poza tym, wnoszę o sprawdzenie w firmie X i w Urzędzie Skarbowym dochodów syna...

 

Co zrobiła pierdolona suka w todze ? Wszystko olała, uznała że "no skoro syn mówi że to nie on na tym zdjęciu, to nie on... (!!!)", i wszystko oddaliła....

Alimenty pozostały niezmienione...

 

Tak że straciłem tylko niepotrzebnie kilka tysięcy: na adwokata, + koszty sądowe, +dojebali mi zwrot kosztów dla strony przeciwnej itp.

Te sędziowskie kurwy w Sądach robią sobie, co tylko chcą...ale ZAWSZE na korzyść mamusi i dzieci, facet ma przejebane po całości.

 

 

 

Edytowane przez RedBull1973
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RedBull1973 no to faktyczne sądowe kurestwo. To jest najgorsze w tym kraju, masz dowody i nic z tego. Ja w takich sytuacjach pocieszam się , że takie zachowania wracają potem do ludzi i nie życząc Twojemu synowi niczego złego kiedyś w życiu też go kiedyś ktoś  tak potraktuje i takie numery mu zrobi jak on Tobie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, płacę - ponieważ oczywiście on "jeszcze uczy się"...

A przepisy mówią, że masz płacić,  "dopóki dziecko nie osiągnie samodzielności"...

Jak ta samodzielność jest zdefiniowana, tego oczywiście nikt nie wie i nie jest to nigdzie zapisane...to jest Polska właśnie i jej skurwione, niejednoznaczne PRAWO...

 

Jak to zwykle w naszym popierdolonym, NIEJASNYM ustawodawstwie, cokolwiek może to znaczyć, i wszystko zależy od "widzimisię" Sądów...

Zwyczajowo przyjmuje się, że dopóki nie skończy studiów...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, RedBull1973 napisał:

Zwyczajowo przyjmuje się, że dopóki nie skończy studiów...

Tak, ale nie może studiować w nieskończoność. jak będzie brał dziekanki to stanowi podstawę albo do obniżenia albo do zakończenia obowiązku alimentacyjnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli w praktyce samcowi któremu urodziło się dziecko gdy miał 30lat może na nie płacić blisko do 60-tego roku życia, czyli przez większość swego zawodowego życia, gdy je matka odpowiednio zmanipuluje.

Należałoby to gdzieś zapisać "złotymi literami", bo zapewne większość tego nie świadoma.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, overkill napisał:

@Normalny @Dobi dotknęliście tematu, że aż zgrzytają zęby.

 

 

dlatego trzeba coś robić. Kropla drąży skalę.

Na FB są strony dot. "opieka naprzemienna...." czy "projekt nowelizacji prawa KRiO" i inne. Często są tam linki do petycji wypełnianych online. Co chwile jest jakaś akcja. Idą one do poszczególnych ministerstw, premiera, prezydenta. Wiem bo je podpisuje i dostaje odpowiedzi z ministerstw.

 

Nie ważne co myślimy o politykach - lepiej coś działać niż nic. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat alimentów mnie denerwuje.

Opiszę w skrócie, jak bardzo patologiczne jest to narzędzie.

Przez wieki było tak, że za utrzymanie rodziny odpowiadał mężczyzna. Kobieta dbała o niego oraz o dom i dzieci. Wiedziała, że od szczęścia mężczyzny zależy także jej szczęście: mężczyzna, któremu nic nie brakuje, jest bardziej wydajny w pracy, więcej zarabia, rozwija się - kobieta ma z tego profit.
W roku 1964, gdy wprowadzono obecnie obowiązujący Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy, wszystko zaczęło się zmieniać. O ile przez lata PRL nie było najgorzej, bo standardem była rodzina, gdzie mężczyzna pracuje, a kobieta zajmuje się domem, to przez lata dziewięćdziesiąte, a szczególnie po roku 2004 wszystko zaczęło się zmieniać drastycznie.
Teraz kobieta nie musi dbać o mężczyznę. Owszem, dba do momentu urodzenia dziecka. Później nawet nie udaje, że się stara. Wie, że w przypadku rozstania dzieci będą z nią i dostanie kupę kasy z okazji alimentów. Będzie ustawiona na wiele lat. Później będzie mogła znaleźć sobie innego frajera, który będzie ją utrzymywał.
Obecnie kobiety nie robią w domu kompletnie nic. Trudno jest znaleźć kobietę w wieku 30 lat i więcej, która potrafi gotować i czasami sprząta. Nikt ich tego nie nauczył i one same wiedzą, że nie jest im to do niczego potrzebne. Wystarczy znaleźć jelenia, który się z nimi ożeni, później trzeba tylko urodzić dziecko i mogą żyć na jego koszt przez wiele lat.

Cały KRiO, pomimo wielu nowelizacji, jest do wyrzucenia. Opiera się na błędnych założeniach. O ile w czasach, gdy go wprowadzano, mógł mieć jeszcze sens, to od roku 1964 zmieniło się kompletnie wszystko: system gospodarczy, struktura społeczeństwa, poziom wynagrodzeń, sytuacja gospodarcza, mentalność ludzi... można tak wyliczać w nieskończoność.

KRiO został wprowadzony w czasach, gdy mój dziadek był młody. Razem z babcią mieszkali na wsi, mieli sześcioro dzieci, którymi zajmowała się babcia. Dziadek pracował na kolei oraz prowadził gospodarstwo rolne. Wówczas rozwód był czymś wyjątkowym, znanym z opowiadań i z seriali rodem z USA. Dziś jest zupełnie inaczej. Ludzie traktują rozwód jak coś normalnego, jak codzienność: "Och, nie pasujemy do siebie, weźmy rozwód". Niewiele par próbuje cokolwiek naprawiać. Coś przestaje się podobać - rozwód. Małżeństwo ma kredyty - rozwód. Mężczyzna nie lubi rodziców swojej żony - rozwód. Byle pierdoła wystarczy, aby zniszczyć rodzinę. Faktem jest, że praktycznie zawsze rozwód jest wynikiem działań samicy.


Przez wiele lat kobieta miała pełną świadomość, że w przypadku rozwodu będzie niemalże wyklęta ze środowiska. Że ciężar utrzymania rodziny będzie spoczywał wyłącznie na niej. Wiedziała, że ewentualny rozwód kompletnie jej się nie opłaca. Dziś suka wie, że gdy są dzieci, to po rozwodzie może mieć więcej kasy niż w trakcie trwania małżeństwa. Może dodatkowo szukać nowego jelenia, który będzie ją utrzymywał. Wszystko "dzięki" alimentom.


Cały system jest chory. Jedynym rozwiązaniem jest wprowadzenie obligatoryjnej opieki wspólnej i wprowadzenie obowiązku wychowywania dzieci.

 

Obecnie istniejące rozwiązania tworzą prawdziwą patologię. Wysokość alimentów bezpośrednio zależy od czasu sprawowania opieki nad dziećmi. Co w takim przypadku robią suki w togach? - Ograniczają ojcom kontakt z dziećmi do minimum. Wtedy samica dostaje najwyższe z możliwych alimenty. Dodatkowo celowo nastawia dzieci przeciwko ojcu, izoluje je, co prowadzi do prawdziwej katastrofy. Dzieci są wyniszczone psychicznie przez własne matki. Nie znają swoich ojców, a przez wpajaną przez matki nienawiść do nich powoduje, że ich nienawidzą. Często same nie wiedzą z jakiego powodu. Po prostu nienawidzą. Taki człowiek nie jest w stanie w przyszłości funkcjonować normalnie w społeczeństwie. Takie dzieci nie są w stanie budować normalnych relacji z innymi ludźmi. Na ten temat napisano bardzo wiele.


Samice zawsze dążą do uzyskania jak najwyższych alimentów. ZAWSZE! Nie znam ani jednego przypadku, aby samica na sprawie rozwodowej powiedziała: "Nie chcę żadnych alimentów dla dziecka. Chcę, aby ojciec je wychowywał." Czasami zdarza się tak, że samica nie utrudnia mężczyźnie kontaktów z dziećmi i hamuje się z alimentami, ale są to sporadyczne przypadki i są powodowane tym, że mężczyzna ma na nie jakiegoś "haka". Np.: Samica puściła się z innym i są na to niezbite dowody, więc rozwód może być z jej wyłącznej winy.

Dziecko może mieszkać z ojcem po rozwodzie tylko w kilku przypadkach:

- gdy matka porzuci rodzinę i powie w sądzie, że ma w dupie swoje dzieci;

- gdy matka jest zdegenerowana (alhohol, narkotyki) i na salę sądową wchodzi narąbana.
W innych przypadkach dzieci zawsze mają mieszkać z matką.

 

Znam dobrze konkretny przypadek chłopaka, który miał żonę i dziecko. Nie wyszło, rozstali się. Na szczęście żona jest normalna i rozumie, że dziecko potrzebuje dwojga rodziców. Facet wychowuje dziecko wspólnie z jego matką, choć nie mieszkają razem.

Później związał się z inną samicą. Urodziło się kolejne dziecko i niestety - znów się rozstali. Z tym dzieckiem ma bardzo ograniczony kontakt, który jest utrudniany przez samicę. Dla suki w todze nie miało znaczenia to, że dziecko z innego związku ojciec wychowuje razem z jego matką. Jest złym ojcem, bo samica tak powiedziała.


W tej kwestii jest naprawdę bardzo dużo do zrobienia. Jeśli jednak mężczyźni nie zaczną się jednoczyć, aby zmienić swoją sytuację, to czarno to widzę.
Po prezentacji projektu nowelizacji KRiO i innych ustaw i nagonce medialnej klub Kukiz 15 odciął się od niego, a posłowie, którzy nad nim pracowali, dostali zakaz prowadzenia dalszych prac. Szef - Paweł Kukiz powiedział wprost: "Mnie ten problem nie dotyczy". Jak w takim razie możemy cokolwiek zmienić? Poseł stwierdza, że jego ten problem nie dotyczy i ma w dupie kilka milionów ojców poszkodowanych przez ten system. Ma gdzieś kilka milionów dzieci, które tracą kontakt z ojcem, bo ich matka tak chce. Dla mnie taki człowiek jest debilem i prawdziwym ignorantem. Tak samo, jak prawa dzieci do wychowywania przez oboje rodziców, nie dotyczy go obronność kraju - przecież nikt nas nie zaatakował, więc można zlikwidować armię - po co ją utrzymywać, kiedy nie ma wojny? Tak samo nie dotyczy go bezpieczeństwo energetyczne kraju - prąd w gniazdku jest, więc po co się martwić? - Jak braknie, to będziemy się zastanawiać, co z tym zrobić.

 

 

Wspomnę jeszcze o mieszaniu w KRiO.
Do 29 sierpnia 2015 roku istniał zapis, że w przypadku braku zgodnego porozumienia rodzicielskiego sąd ogranicza władzę rodzicielską temu z rodziców, z którym dziecko stale nie przebywa. Komu? - Oczywiście ojcu. Samice wraz z adwokatami na siłę tworzyły konflikt z ojcem dzieci nawet tam, gdzie ich nie było. Unikały jakiejkolwiek rozmowy na temat przyszłości dzieci. W sądzie wystarczyło wykazać, że jest konflikt, nie ma planu, więc władza rodzicielska była ograniczana ojcu. Fajna sprawa, co? Nic nie trzeba było robić, aby sprowadzić mężczyznę do roli bankomatu bez możliwości realnego wpływu na życie dziecka.
Pomimo nowelizacji, która weszła w życie 29 sierpnia 2015, suki w togach nadal orzekają po staremu. Nadal ograniczają władzę rodzicielską ojcom tylko dlatego, że samica unika kontaktu i nie chce się porozumieć. Jedyna droga - apelacja. Jeżeli w sądzie apelacyjnym także siedzą debile, to pozostaje kasacja.

Swoją drogą... ograniczenie władzy rodzicielskiej jest absurdem, bo sprowadza się do współdecydowania z samicą o istotnych sprawach dziecka. Generalnie i tak w istotnych sprawach dziecka, decyzję należy podejmować wspólnie, ale każda samica ma to w dupie i nic im za to nie grozi. Nikt na to nie reaguje.
W przypadku ograniczonej władzy rodzicielskiej ojciec de facto nie ma prawa decydować o tym, co dziecko je, gdy z nim przebywa, w co jest ubrane, gdzie będzie spędzać czas itp. Jest to absurd, bo w sensie prawnym uniemożliwia ojcu spędzanie z dzieckiem czasu bez udziału samicy.
 

 

Znów trochę się rozpisałem. Mam nadzieję, że komuś ta wiedzą się przyda :)

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki jest dziś właśnie tok myślenia zdecydowanej większości samic ...

- nie ma ŻADNYCH oporów przed zdradą , bo "w razie czego to wezmę rozwód" - no i przecież "stać mnie na lepszego mężczyznę"!

Tak jak piszesz @Dobi , nie dość że finansowo nic nie tracą, to jeszcze ich dzieci mają "nowego tatusia", oczywiście zawsze LEPSZEGO wg nich...

 

 

Zauważcie ,że jakieś 90% pań notorycznie i bez ogródek, PUBLICZNIE NARZEKA na swoich mężów, często ich wręcz upokarzając w towarzystwie...

Co to kurwa jest, skąd się wzięło to zjawisko ?

Dlaczego obecnie mężczyźni pozwalają na takie zachowania swoim kobietom ?

Przecież od tego zaczyna się brak szacunku, a potem to już coraz gorzej tylko...

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 9.09.2016 o 09:05, overkill napisał:

Osobiście liczę na ten projekt dla wszystkich którzy będą musieli się z tym zmierzyć. W Niemczech jest Dusseldorf Tabelle i to się tam sprawdza od lat.

 

Coś na pewno się dzieje, oby zostało to przeforsowane prawnie - wymusza to fala rozwodów i to że alimenty stają się "modne" (sam znam przypadek chłopaka który poszedł na studia i walnął alimenty i matce i ojcu. Kiedyś nie do pomyślenia). 

 

Co do argumentów za tabelami alimentacyjnymi zacytuje pogawędkę na ten temat w Sejmie w lipcu br. i podkreślę ciekawe rzeczy na które zwrócono uwagę w dyskusji (ostatnie zdanie podkreślone jest "fajne" i pokazuje, że skala spraw jest tak duża że baby w togach sobie nie radzą z ich ilością): 

 

" ....Stanowisko Porozumienia Samorządów Zawodowych i Stowarzyszeń Prawniczych w zakresie potrzeby wprowadzenia tabeli alimentacyjnej przedstawiła Wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce Ewa Ważny. Stwierdziła, że spór w zakresie wysokości świadczenia alimentacyjnego bardzo często przekłada się na relacje między rodzicami i dziećmi oraz generuje dalsze spory w zakresie władzy rodzicielskiej i kontaktów. 

Skonfliktowani rodzice nie są w stanie zgodnie uczestniczyć w procesie wychowania dziecka, co jest sprzeczne z jego dobrem. 

Powszechna dostępność i znajomość kryteriów zasądzania alimentów w formie tabeli powinna znacząco wpłynąć na zmniejszenie ilości spraw o alimenty składanych do sądów. W wielu wypadkach osoby mające stałe źródła utrzymania będą zainteresowane dobrowolnie łożyć alimenty ustalone w tabeli aby uniknąć ewentualnych kosztów procesu. Jasne kryteria ustalania wysokości alimentów powinny wpłynąć na większą liczbę ugód zawieranych przed mediatorami. Pani sędzia przedstawiła proponowane etapy takiego postępowania oraz zalety takiego systemu. Podkreśliła, że niezbędna jest spokojna i wnikliwa analiza wszelkich zmian przepisów w tym zakresie oraz bardzo staranne ustalenie wartości tabeli w oparciu o dane statystyczne i konsultacje z ekspertami. Ustalone w tabeli parametry muszą uwzględniać interes wszystkich stron postępowania i podlegać okresowej analizie."

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, nareszcie coś się zaczyna dziać . Bo z tego co nawet sam czytałem kwestie alimentacyjne są bardzo dokładnie uregulowane w innych państwach Europy Zachodniej - Niemcy, Belgia, Szwecja czy Wielka Brytania i to powoduje że nikt się nie dziwi że ktoś płaci tyle a drugi więcej. Tak po prostu jest. 

 

Wtedy z psychologicznego punktu widzenia alimenty przestają być karą czy haraczem a stają się obowiązkiem w jasno ustalonych kryteriach. O to chyba chodzi. Z resztą sam fakt niskiej ściągalności alimentów w naszym kraju pokazuje, że ten system "od sasa do lasa' nie działa, bo tak naprawdę nie ma prawa działać.

 

Chodzi jeszcze o jedną rzecz: od razu też napiszę, że nie jestem zwolennikiem migania się od płacenia czy ucieczki w szara strefę udając bezrobotnego. Ale system musi być taki,  że jest określona kwota na dziecko stała np. 7 -8 letnie którą płaci każdy kto ma alimenty. Dodatkowo więcej od tej kwoty stałej może zapłacić ten kto faktycznie ma lepsze dochody. Ale to więcej nie oznacza oczywiście dwa razy więcej niż kwota stała. Przy stałej kwocie bazowej równej dla każdego powinno być mniej ucieczek w szarą strefę. A o to chyba też Państwu chodzi.

 

No i może skończy się wtedy "emocjonalne' podwyższanie alimentów bo laskę opuścił gach i musi się na kimś wyżyć, więc uderza w byłego faceta z którym ma dziecko bo wie że ma do tego instrument.

Edytowane przez overkill
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RedBull1973

Szczecin to skurwiałe miasto, za dużo w nim przesiedlonych ukraińców i białorusinów (suka w todze = potomek)

Stalin wiedział co robi wysyłając tych parchów na "ziemie odzyskane".

Dlatego się wyprowadziłem;).

Tu gdzie mieszkam też jest podobnie, ale ludzie trochę milsi;).

SH.

 

BTW.

Z opowieści ludzi już nie żyjących (kiedy byłem małym chłopcem), słyszałem, że można było ich po wojnie rozpoznać bardzo łatwo,

otóż te mendy (ukraińcy), malowali okna na niebiesko:), przez ładnych kilka lat.

Ty też pewnie znasz te opowieści.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Krzysiek1991 napisał:

z tym uczeniem się jest chyba jak z zniżkami studenckimi itp. rzeczami. Do ukończenia 26 roku życia uczy się ;) Więc teoretycznie może wziąźć drugi kierunek i do 26 masz chyba obowiązek.

 

Teoretycznie może, ale nie może uczyć się w nieskończoność, jeśli nie dokłada starań do samodzielnego utrzymania to straci. Chyba jakoś niedawno (max kilka lat temu)  była w tym zakresie poprawka w KRIO. Bo tak to by się uczył do 30 lat - "wieczny student" :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Art. 133. § 1. Rodzice obowiązani są do świadczeń alimentacyjnych względem dziecka, które nie jest jeszcze w stanie utrzymać się samodzielnie, chyba że dochody z majątku dziecka wystarczają na pokrycie kosztów jego utrzymania i wychowania.
§ 2. Poza powyższym wypadkiem uprawniony do świadczeń alimentacyjnych jest tylko ten, kto znajduje się w niedostatku.
§ 3. Rodzice mogą uchylić się od świadczeń alimentacyjnych względem dziecka pełnoletniego, jeżeli są one połączone z nadmiernym dla nich uszczerbkiem lub jeżeli dziecko nie dokłada starań w celu uzyskania możności samodzielnego utrzymania się.

 

 

Z przepisów wynika jasno, że alimenty na dziecko mogą być wypłacane przez całe życie, o ile dziecko nie będzie w stanie utrzymać się samodzielnie.
Wszystko zależy od decyzji sądu. Może stwierdzić, że dziecko, które skończyło szkołę średnią i nie studiuje, może podjąć pracę. Może też uznać, że rodzice mają je dalej utrzymywać.


Ciekawostka:
Zgodnie z Art. 133 alimenty mogą być na całe życie. Natomiast zgodnie z: Art. 91. § 1.: Dziecko, które ma dochody z własnej pracy, powinno przyczyniać się do pokrywania kosztów utrzymania rodziny, jeżeli mieszka u rodziców.


Dziecko nie ma żadnego obowiązku dzielić się alimentami z rodzicem, z którym mieszka. Jeśli jednak podejmie pracę, to może stracić alimenty (jest w stanie utrzymać się samodzielnie) i i ma obowiązek odpalić rodzicowi działkę.
Taka tam patologia KRiO z roku 1964.

Edytowane przez Dobi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Dobi napisał:

 

Z przepisów wynika jasno, że alimenty na dziecko mogą być wypłacane przez całe życie, o ile dziecko nie będzie w stanie utrzymać się samodzielnie.
Wszystko zależy od decyzji sądu. Może stwierdzić, że dziecko, które skończyło szkołę średnią i nie studiuje, może podjąć pracę. Może też uznać, że rodzice mają je dalej utrzymywać.

Nie zgadzam się . Kończy studia i ma iść do pracy tak to rozpatrują sądy - nawet do sklepu czy McDonalda gdziekolwiek .

20 minut temu, Dobi napisał:

jeżeli dziecko nie dokłada starań w celu uzyskania możności samodzielnego utrzymania się.

to zostało dodane o ile pamiętam - to przeciwko takim wiecznym studentom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, overkill napisał:

Nie zgadzam się . Kończy studia i ma iść do pracy tak to rozpatrują sądy - nawet do sklepu czy McDonalda gdziekolwiek .

Mówisz o decyzji sądu. Ja przytoczyłem konkretne przepisy, które mówią jasno, że nie ma górnej granicy wieku, po osiągnięciu którego obowiązek alimentacyjny wobec dziecka przestaje istnieć.
Nie opieram się na decyzjach sądów, bo każda może być inna. W Warszawie sędzia może stwierdzić, że dzieciak po skończeniu studiów może podjąć pracę. W Wałbrzychu może powiedzieć, że roboty nie ma i obowiązek alimentacyjny nadal ciąży na rodzicach.
Nie ma sensu dywagować o tym, co może zrobić sędzia.

Przepisy mówią jasno, że obowiązek alimentacyjny kończy się wtedy, gdy dziecko jest w stanie utrzymać się samodzielnie. Nie wtedy, gdy jest w stanie znaleźć pracę lub potencjalnie jest zdolne do utrzymania się. Przepis mówi jasno - ma być w stanie samo się utrzymać.




Tak mi się przypomniała sytuacja z życia:

Dziecko po rozwodzie rodziców mieszka z matką - sama tego żądała, ograniczając ojcu do minimum kontakty z nim. Oczywiście żądała także jak najwyższych alimentów.
Po osiągnięciu przez dziecko pełnoletności, ojciec może przekazywać alimenty bezpośrednio na jego konto - dziecko może zarządzać tymi pieniędzmi. Matce to się nie spodobało i w sądzie żaliła się, że dzieciak powinien dawać jej kasiorę na mieszkanie i inne rzeczy. Sędzia ją opieprzył, mówiąc delikatnie. Z resztą nie ma ku temu żadnych podstaw. Gdyby dziecko pracowało - ok. matka może żądać od niego kasiory. Ma do tego prawo. Jeśli nie pracuje i jeszcze się uczy, a jedyne pieniądze, jakie otrzymuje, to są alimenty od ojca, to matka nie ma prawa do żadnej złotówki z tej kwoty.

Między innymi dlatego prawie zawsze ta wielka miłość matki do dziecka kończy się w momencie osiągnięcia przez nie pełnoletności.

Edytowane przez Dobi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tabela alimentacyjna to przyszłość - oby weszły ale skoro wszyscy są za nimi to czemu miałyby nie wejść (Sądy - bo mniej roboty, rodzice - bo każdy z góry wie ile może dostać nawet gdy stracą pracę, dziecko - bo nie będzie narzędziem walki między rodzicami). Notabene jak patrzę w jej niemiecki odpowiednik to płacę teraz matce dziecka więcej (bo nie dziecku!!!!! przykład: mówię EX, że trzeba coś tam kupić dzieciakowi to słyszę "to mu kup" :angry:. A i tak kupuje bo jak jest ze mną to wiadomo - jedzenie, kino, basen, lody, jakaś zabawka, kredki itp). Ale nie wiem czy można to tak porównywać, tj. polskie zarobki i realia do niemieckich? 

 

Podam Wam ciekawy wyrok Sądu Najwyższego, możecie porównać czy macie podobne kwoty teraz - u mnie i znajomych ojców idealnie wg wyroku SN z 8 grudnia 1997 r. (I CKN 319/97). Generalnie chodzi w nim o to, że sąd zaaprobował pogląd jakoby wysokość płaconych alimentów na dziecko mogła odpowiadać 20% zarobków netto obowiązanego

 

Zasada ta jednak dotyczy jednego dziecka i stałych łatwych do określenia dochodów. Te 20% to uproszczenie ale naprawdę znajomi którzy są obowiązani mają takie kwoty tj. pensja netto dzielona na 5.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.