Skocz do zawartości

Kobiety faworyzujące jedno z dzieci


Kamillo

Rekomendowane odpowiedzi

Wczoraj spotkałem się na piwo z kumplem, którego znam już kupę lat. Zwierzał mi się biedak i pchnął mnie do głębszych rozmyślań. Ma brata i siostrę i nie najmłodszą już mamę, więc jasna sprawa, że zaczęli myśleć o podziale majątku... z tym, że żadnego podziału tak właściwie nie będzie, bo wszystko dostanie syneczek. Siostra i kumpel mogą się wypchać. Powiedział mi, że matka zawsze faworyzowała tego średniego, wszystko uchodziło mu płazem, najwięcej mógł i zarazem najmniej musiał. Sprawa przesądzona, majątek przepisany na syneczka. Poleciłem mu, żeby na razie się nie martwił, a po śmierci matki walczył o zachowek, bo ze starą kobietą i tak nie wygra. (Jak macie jakieś rady, możecie dać, ja punktu prawniczego prawie w ogóle nie znam, prosty programista jestem.) Z drugiej strony poradziłem mu, żeby olał sprawę, bo co sobie będzie nerwy szarpać... chociaż szczerze mówiąc, jest o co, chodzi o całe gospodarstwo rolne.

 

No i co do moich rozkmin - nie uważacie, że większość bab faktycznie faworyzuje jakiegoś z dzieciaków? Gdy tak o tym myślę, jestem w szoku, obojętnie czy chłopiec czy dziewczynka, traktowałbym równo i żadne niczego nie miałoby "na gębę".

Ale fakt faktem, że u mnie w rodzinie było podobnie, ja byłem faworyzowany, siostra zawsze stała z boku. Jest starsza ode mnie, musiała się mną zajmować jak byłem młodszy i dostawała opieprz za wszystko co zrobiłem. Później nie było to jakoś szczególnie widoczne, może dlatego że się szybko wyprowadziła z domu i przez kilka lat żyłem sobie jak jedynak. I to pchnęło mnie do kolejnych rozważań. Jakie niesie to skutki uboczne dla dziecka, które jest tym "drugim"? Po siostrze i kumplu zauważyłem, że są o wiele mniej pewni niż ja i jego brat. Jego brat to taki cwaniak, wszystko mu się należy, generalnie strasznie wkurwiający gościu, piłem z nim kilka razy, próbowałem rozmawiać, ale się po prostu nie da. Ego ogromne, wykształcenie/możliwości/wygląd nie bardzo. Co do mnie wypowiadać się nie będę, nigdy nie byłbym w tej kwestii obiektywny, ale mogę powiedzieć, że nigdy nie miałem problemu z samoakceptacją.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli jest testament.

Zawsze można go przecież zmienić. To jest wola przyszłego spadkodawcy. 

Kumplowi i siostrze zgodnie z prawem będzie należał się zachowek.

Moja rada: niech się kumpel zastanowi, nad wymiarem swojego wkładu w gospodarstwo. Chodzi mi o włożone pieniądze, pracę i czas poświęcony na jego prowadzenie.

A wracając do tematu:

Taka nasza natura ludzka, że zawsze kogoś się bardziej lubi, kogoś mniej. A w rodzinie często jest tak, że osoba najbardziej faworyzowana przez rodziców, nieraz najmniej na to zasługuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, TPakal1 napisał:

Czyli jest testament.

Zawsze można go przecież zmienić. To jest wola przyszłego spadkodawcy. 

Kumplowi i siostrze zgodnie z prawem będzie należał się zachowek.

Moja rada: niech się kumpel zastanowi, nad wymiarem swojego wkładu w gospodarstwo. Chodzi mi o włożone pieniądze, pracę i czas poświęcony na jego prowadzenie.

 

Właśnie dużo tam zapieprzał, jego brat wolał zawsze na miasto na dupy jechać, a on już od dzieciaka, jak jeszcze ojciec żył, to ciągle pomagał. Po jego śmierci robił jeszcze więcej, żeby odciążyć matkę i żeby to wszystko funkcjonowało dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem w takiej sytuacji i powiem tak: w dupie to mam :)

Kiedyś się tym przejmowałem, ale teraz mam to wszystko gdzieś. Zawsze byłem tym gorszym dzieckiem, a mimo to osiągnąłem więcej. Mnie nigdy rodzice nie chcieli pomóc, a mimo to radziłem sobie. Chodzą ciągle wokół brata i całują go po dupie - to ich problem. Ile mi już nie obiecywali... I kasę, i mieszkanie. Za każdym razem stawiali warunki: "jak coś zrobisz", "jak będziesz taki.. " itp. Za każdym razem widzieli coś nie tak i nie dawali nic. Nawet nie liczyłem na żadną złotówkę. To jest ich kasa. Są dorośli i sami odpowiadają za to, co robią. Ja przynajmniej nie bede musiał łazić koło ich dupy na starość - brat niech się nimi zajmuje, przecież to taki wspaniały synuś ;)

 

Lepiej jest skupić się na wlasnym rozwoju niż liczyć na innych. Nie warto kłócić się o kasę, ale można.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Kamillo napisał:

 

Właśnie dużo tam zapieprzał, jego brat wolał zawsze na miasto na dupy jechać, a on już od dzieciaka, jak jeszcze ojciec żył, to ciągle pomagał. Po jego śmierci robił jeszcze więcej, żeby odciążyć matkę i żeby to wszystko funkcjonowało dalej.

I taka wdzięczność może go spotkać ze strony mamy, jakby nie było kobiety. :)

Niech położy lachę na gospodarkę, to jeszcze testament mamusia zmieni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że każdy ma prawo dysponować swoim majątkiem jak chce, łącznie z dyspozycjami na wypadek śmierci.

 

Zdaj sobie sprawę autorze, że w naszym kraju obowiązuje chore, post komusze prawo spadkowe. W większości cywilizowanego świata, każda zdrowa psychicznie, pełnoletnia osoba ma prawo zadecydować co się stanie z jej majątkiem po śmierci, u nas niekoniecznie.  Trzeba robić jakieś chore manewry, wydziedziczenia inne pitu pitu, żeby uniknąć przekazania majątku osobie, której nie chce się go przekazać. Jest to totalne odwrócenie normalnych i moralnych zasad. 

 

Co straszniejsze, ludzie przyzwyczaili się do tego i uważają, że człowiek nie ma prawa dysponować własnym majątkiem, sam twój wątek jest tego świadectwem. Czekanie na wykorkowanie danej osoby, żeby po śmierci szarpać się o jej majątek wbrew jej woli, to jest zezwierzęcenie, abstrahuję całkowicie co daną osobą kierowało w dysponowaniu majątkiem za życia bo to prywatna sprawa tej osoby. 

 

Między innymi dla tego mam zamiar dożyć swoich dni w kraju, gdzie prawo jest dużo normalniejsze i mój testament będzie święty. To samo tyczy się darowizn czy innych form dysponowania własnym majątkiem.

 

Postawa, mama mnie kochała mniej niż braciszka więc jak wykituje to będę walczył z braciszkiem o każdy grosz, nawet nie będę komentował.

 

Co do faworyzowania dzieci natomiast, to jest to nagminne, jest bardzo mało rodzin gdzie wszystkie dzieci traktuje się tak samo, wymaga to od rodziców wysokiej samoświadomości. To są tak zwane błędy wychowawcze i niewiele na to da się poradzić, a odbijanie sobie tego w przyszłości na majątku nieboszczyka też chuja da pokrzywdzonemu. 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Mosze Red napisał:

Ja uważam, że każdy ma prawo dysponować swoim majątkiem jak chce, łącznie z dyspozycjami na wypadek śmierci.

 

Zdaj sobie sprawę autorze, że w naszym kraju obowiązuje chore, post komusze prawo spadkowe. W większości cywilizowanego świata, każda zdrowa psychicznie, pełnoletnia osoba ma prawo zadecydować co się stanie z jej majątkiem po śmierci, u nas niekoniecznie.  Trzeba robić jakieś chore manewry, wydziedziczenia inne pitu pitu, żeby uniknąć przekazania majątku osobie, której nie chce się go przekazać. Jest to totalne odwrócenie normalnych i moralnych zasad. 

 

Co straszniejsze, ludzie przyzwyczaili się do tego i uważają, że człowiek nie ma prawa dysponować własnym majątkiem, sam twój wątek jest tego świadectwem. Czekanie na wykorkowanie danej osoby, żeby po śmierci szarpać się o jej majątek wbrew jej woli, to jest zezwierzęcenie, abstrahuję całkowicie co daną osobą kierowało w dysponowaniu majątkiem za życia bo to prywatna sprawa tej osoby. 

 

Między innymi dla tego mam zamiar dożyć swoich dni w kraju, gdzie prawo jest dużo normalniejsze i mój testament będzie święty. To samo tyczy się darowizn czy innych form dysponowania własnym majątkiem.

 

Postawa, mama mnie kochała mniej niż braciszka więc jak wykituje to będę walczył z braciszkiem o każdy grosz, nawet nie będę komentował.

 

Całkowita racja, ale niesprawiedliwe jest to, że facet robił jak ojciec już nie mógł, wiązał koniec z końcem, a teraz dowiaduje się, że po śmierci matki won - szukaj nowej pracy, gospodarstwo już nie Twoje. A kontaktów dobrych z bratem nie ma, na 100% gówniarz sprzeda gospodarstwo, bo to nie jego bajka, woli się w remizach rozbijać i wiejskie dupy podrywać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Kamillo napisał:

Całkowita racja, ale niesprawiedliwe jest to, że facet robił jak ojciec już nie mógł, wiązał koniec z końcem, a teraz dowiaduje się, że po śmierci matki won - szukaj nowej pracy, gospodarstwo już nie Twoje. A kontaktów dobrych z bratem nie ma, na 100% gówniarz sprzeda gospodarstwo, bo to nie jego bajka, woli się w remizach rozbijać i wiejskie dupy podrywać.

 

Ale to jego wyłączna wina, ugadał z rodzicami co z gospodarstwem? Pewnie tyrał bo myślał, że będzie jego.

 

Ktoś mu bronił spożytkować ten czas na zdobycie dobrego zawodu?

 

Wszyscy ponosimy konsekwencje własnych decyzji. Liczenie na to, że kiedyś być może dostanie się coś co nie jest nasze i na tej mglistej perspektywie buduje własną przyszłość, jest zwyczajną głupotą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Mosze Red napisał:

 

Ale to jego wyłączna wina, ugadał z rodzicami co z gospodarstwem? Pewnie tyrał bo myślał, że będzie jego.

 

Ktoś mu bronił spożytkować ten czas na zdobycie dobrego zawodu?

 

Wszyscy ponosimy konsekwencje własnych decyzji. Liczenie na to, że kiedyś być może dostanie się coś co nie jest nasze i na tej mglistej perspektywie buduje własną przyszłość, jest zwyczajną głupotą.

 

Red, ludzie na wioskach mają trochę inne myślenie. Jak pisałem: od dzieciaka zapieprzał, ojciec brał go do roboty i pokazywał mu wszystko od najmłodszych lat. Poznałem gościa w średniej, gdy ja miałem wolne wakacje i z kumplami opowiadaliśmy jak wykorzystaliśmy czas, on spędził go na polu. Zawsze było mi go żal, jak tak opowiadał, ale on był przyzwyczajony do pracy. Teraz mi mówi że pięciu minut na tyłku usiedzieć nie może, bo wciąż zastanawia się co by tu jeszcze można zrobić.

 

A jego matka to już dość stara kobieta, z doświadczenia wiem, że starych ludzi (nie tylko kobiety), da się omamić. Fakt faktem jednak, że jak znajomy harował, drugi syneczek był rozpieszczany przez mamcię. Myślę, że ojciec kumpla teraz się w grobie przewraca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy sprawy spadkowe po ojcu są uporządkowane ? Przecież dzieci i żona dziedziczą po równo, więc już część gospodarstwa powinna być jego.

 

Czy matka wydziedziczyła wszystkich poza ukochanym synem?

 

Czy matka przekazała jakieś składniki majątku w formie darowizny?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Mosze Red napisał:

Czy sprawy spadkowe po ojcu są uporządkowane ? Przecież dzieci i żona dziedziczą po równo, więc już część gospodarstwa powinna być jego.

 

Czy matka wydziedziczyła wszystkich poza ukochanym synem?

 

Czy matka przekazała jakieś składniki majątku w formie darowizny?

 

1. Mówił coś o tym, że jeżeli chodzi o część po ojcu, to będzie mu się ciężko z bratem dogadać, bo on nie myśli nawet, żeby sprzedawać gospodarstwo, a brat od razu będzie chciał to zrobić. Generalnie im dłużej nad tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie jest tak źle. Może ostatecznie wykupi jakoś część brata i gospodarstwo zostanie w jego rękach.

2. Córka sama się wypięła na matkę. Pojechała do stolycy robić kariery i nie ma zamiaru walczyć, skoro matka sama nie chce jej dać. Generalnie myślę, że z całej trójki najlepsze podejście, ja bym raczej się o coś takiego nie bił, ale mimo wszystko kumpla mi szkoda.

3. Tego nie wiem.

 

Swoją drogą, im dłużej nad tym myślę, toto straszne jest. Rozszarpywanie majątku jak hieny za życia rodzica - tragedia. Jak będę umierać, na pewno nie będę się chwalić z rozwiązaniem kwestii majątkowych - a niech się martwią po mojej śmierci.

 

Edytowane przez Kamillo
dopisanie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dobi napisał:

 Ja przynajmniej nie bede musiał łazić koło ich dupy na starość - brat niech się nimi zajmuje, przecież to taki wspaniały synuś ;)

 

Albo rodzice wytną Ci numer że jeszcze będą mieć szczelność żądać alimentów na ich utrzymanie... z ludźmi zwłaszcza w rodzinie nigdy nie możesz być niczego pewien.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak to już jest że dziecko potrzebujące więcej atencji a bo to niegrzeczne a bo to chorowite itp itd wytwarza mocną wież emocjonalną  a kobiety wiemy jakie są emocje emocje jeszcze raz emocje.

 

Dziecko to nazwijmy grzeczniejsze będzie bardziej samodzielne w życiu będzie liczyło na siebie niestety będzie też szukało zainteresowania ze strony matki nie myśląc o własnym szczęściu.

Natomiast to drugie będzie nazwijmy to wiecznym pasożytem społecznym bo całe życie mu się należało

 

Przecież jak babę olewasz to za tobą lata a jak ty latasz to ma cie w dupie tu jak widać jest tak samo.

 

To na tyle z moich obserwacji

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twój kolega męczy się codziennie mając nadzieje, że gospodarka będzie jego kiedy rzeczywistość jest zgoła inna. Taki dysonans. 

Powinien uwolnić się od tego przekonania, że tak będzie i move on jak to mówią amerykańce. Przyjąć to na klatę i dostosować się do sytuacji.

 

To matki decyzja i dzieciom nic do tego. Nie podoba mi się tylko to, że nie zostało to od razu powiedziane jasno wszystkim dzieciom co kto dostanie. Wtedy 

każdy wiedziałby na czym stoi i planował pod to przyszłość. Ale żywiąc kogoś nadziejami można mieć darmową siłę roboczą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście , że zawsze jedno z dzieci jest faworyzowane przez rodziców...

Najczęściej jest to najmłodsze dziecko, ale czasem (znacznie rzadziej) - najstarsze...

Dzięki temu to faworyzowane dziecko jest na starcie pewniejsze siebie w życiu, to nie ulega wątpliwości dla mnie...

 

Ja niestety byłem najstarszy i widzę kolosalną różnicę w traktowaniu mnie, a najmłodszej siostry.

Z tym ,że mi to akurat wyszło na dobre - nauczyłem się od małego,  że NIKT mi NIGDY nic nie da, i wszystko musiałem osiągać kompletnie SAM, i liczyć TYLKO na siebie...

Osiągnąłem z pewnością największy "sukces" z całej czwórki rodzeństwa :P

 

Co do spadku, zgadzam się z tym co napisał @Mosze Red, przy okazji link:

http://www.spadek.info/postepowanie_spadkowe_krok_po_kroku,367,p.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Kamillo napisał:

Wczoraj spotkałem się na piwo z kumplem, którego znam już kupę lat. Zwierzał mi się biedak i pchnął mnie do głębszych rozmyślań. Ma brata i siostrę i nie najmłodszą już mamę, więc jasna sprawa, że zaczęli myśleć o podziale majątku... z tym, że żadnego podziału tak właściwie nie będzie, bo wszystko dostanie syneczek. Siostra i kumpel mogą się wypchać. Powiedział mi, że matka zawsze faworyzowała tego średniego, wszystko uchodziło mu płazem, najwięcej mógł i zarazem najmniej musiał. Sprawa przesądzona, majątek przepisany na syneczka. Poleciłem mu, żeby na razie się nie martwił, a po śmierci matki walczył o zachowek, bo ze starą kobietą i tak nie wygra. (Jak macie jakieś rady, możecie dać, ja punktu prawniczego prawie w ogóle nie znam, prosty programista jestem.) Z drugiej strony poradziłem mu, żeby olał sprawę, bo co sobie będzie nerwy szarpać... chociaż szczerze mówiąc, jest o co, chodzi o całe gospodarstwo rolne.

 

No i co do moich rozkmin - nie uważacie, że większość bab faktycznie faworyzuje jakiegoś z dzieciaków? Gdy tak o tym myślę, jestem w szoku, obojętnie czy chłopiec czy dziewczynka, traktowałbym równo i żadne niczego nie miałoby "na gębę".

Ale fakt faktem, że u mnie w rodzinie było podobnie, ja byłem faworyzowany, siostra zawsze stała z boku. Jest starsza ode mnie, musiała się mną zajmować jak byłem młodszy i dostawała opieprz za wszystko co zrobiłem. Później nie było to jakoś szczególnie widoczne, może dlatego że się szybko wyprowadziła z domu i przez kilka lat żyłem sobie jak jedynak. I to pchnęło mnie do kolejnych rozważań. Jakie niesie to skutki uboczne dla dziecka, które jest tym "drugim"? Po siostrze i kumplu zauważyłem, że są o wiele mniej pewni niż ja i jego brat. Jego brat to taki cwaniak, wszystko mu się należy, generalnie strasznie wkurwiający gościu, piłem z nim kilka razy, próbowałem rozmawiać, ale się po prostu nie da. Ego ogromne, wykształcenie/możliwości/wygląd nie bardzo. Co do mnie wypowiadać się nie będę, nigdy nie byłbym w tej kwestii obiektywny, ale mogę powiedzieć, że nigdy nie miałem problemu z samoakceptacją.

 

Na swoim przykladzie jako tego najstarszego...zgadzam się w pełni. Ja od zawsze słyszałem w domu ze mój młodszy brat jest ładny,piękny, że czarny to czarny (w sensie brunet) a ja byłem tym drugim. Teraz wiadomo kto bzyka i ma powodzenie a kto jest zakompleksionym kolesiem... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Trochę odświeżę temat, bo sprawa jest ciekawa.

 

Obserwując najbliższe otoczenie dochodzę do wniosku, że to matki wybierają sobie dzieci, które wielbią bardziej. Jeśli ojciec jest ciapą, to poddaje się jej manipulacji i także zaczyna dyskryminować dzieciaka, którego matka nie lubi.

 

Z reguły kończy się to źle dla dziecka, które jest gnębione całe życie. Traci wiarę w siebie i własne możliwości, rodzice nie pomagają mu na starcie tak, jak ulubionemu dziecku i do wszystkiego kusi dochodzić samodzielnie. Czasami zamyka się w sobie i izoluje od świata.

 

Ja nie miałem pięknie w życiu. Ciągle pod górkę i do tej pory tak jest.

Któregoś dnia matka wkurwiła mnie tak bardzo, że postanowiłem jej pokazać, na co mnie stać. Przestałem słuchać jej gadania, bo przecież wiem, jaki jestem. Robiłem to, co sam uważałem za dobre dla mnie.

Starzy nigdy mi nie pomogli w żadnej sprawie, choćby dotyczyło to tylko rozmowy z kimś albo pożyczenia kasy na parę tygodni. Wszystko osiągnąłem sam.

Po technikum sam zgłosiłem się na szkolenia z Urzędu Pracy, zdobyłem uprawnienia SEP i mogłem pracować w zawodzie. Ciągle się rozwijałem i uczyłem nowych rzeczy. W pewnym momencie zmieniałem pracę jak tylko chciałem - wiedziałem, co potrafię i zacząłem się cenić. Pracowałem i studiowałem jednocześnie. Nie miałem praktycznie żadnej kasy dla siebie, bo wszystko wydawałem na naukę.

Z czasem to zaczęło procentować.

 

 

A brat? Ten cudowny, wspaniały, najmądrzejszy?

Poszedł do szkoły zawodowej na ten sam kierunek, co ja do technikum. Później prywatna szkoła średnia i jakieś gówno-studia na podrzędnej uczelni (chyba turystyka).

Przez cały czas wspierali go rodzice. Wyglądało to tak:

Gdy on zarabiał więcej ode mnie - Ode mnie żądali kasy za to, że u nich mieszkam.

Gdy ją zarabiałem więcej od niego - Dawali mu dodatkową kasę, "aby było po równo i sprawiedliwie".

 

Ciągle coś od nich dostawał i nadal dostaje. Ja od wielu lat jestem samodzielny i nie liczę na niczyją pomoc. Ob bez kasy rodziców zdechłby z głodu. Tym bardziej, że ma niepracującą żonę i dwójkę dzieci. Po co ma się starać, jak rodzice są blisko i zawsze pomogą?

 

 

Ja wiem, że niektórzy rodzice są naprawdę przepierdoleni i potrafią zniszczyć dzieciakom życie. Ale to, jak z tej sytuacji wyjdziemy, zależy tylko od nas.

Ja dałem radę, choć często byłem bliski załamania. A skoro mnie sie udało od tego uwolnić, to innym też się uda :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.