Skocz do zawartości

Za to że przeżyłem


deleteduser10

Rekomendowane odpowiedzi

W temacie Marka pisać nie można, więc stworzyłem swój - chciałem podziekować za to, że cudem wyszedłem z niemal tragicznego w skutkach wypadku z 2008 roku na pograniczu Gdyni i Sopotu, że przeżyłem śmierć kliniczną i że wróciłem z tamtej strony do świata żywych.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, pokrótce opiszę swoje doznania, choć nie lubie się z tym dzielić i o tym rozmawiać:

 

Czułem, że coraz mocniej otacza mnie ciemność. Ale to nie była taka ciemność jakiej doświadczamy po zmroku. Tamta była niesamowicie przenikliwa, gęsta, skomasowana, zacieśniała się jakby coraz mocniejszym uściskiem wokół mnie. Taka wielka czarna dziura o konsystencji waty cukrowej a kiedy jej dotykałem - przechodziła przez moje ciało. Mogłem czuć jej zapach, niemal ją smakować. Było tak ciemno, że nawet egipskie ciemności nie mają do tego porównania i duszno, parno, jakby wręcz opary siarki unosiły się w powietrzu, prawie nie mogłem oddychać. A potem zacząłem spadać w tą dziurę...spadać coraz głębiej i głębiej, zlewałem się z tą ciemnością, zanikałem, rozpływałem się w niej i tak leciałem wirując jednocześnie - gdzie? Nie wiadomo, czułem tylko że w dół. To było coś okropnego, ponieważ wiedziałem że nic nie mogłem zrobić, lecąc bezwładnie jak szmaciana lalka, roztapiając się w tej czarnej masie i nie mogąc się nawet niczego się chwycić, wiedziałem że umieram. Nie pytajcie jak. Sam tego nie wiem, ale czułem podświadomie że to koniec mojej ziemskiej podróży. I wtedy raptownie wszystko się skończyło. Jak nożem uciął. Dalej mnie nie było - nic nie pamiętam, tak jakbym umarł. Mentalnie nie istniałem. Obudziłem się po ponad 1,5 tygodnia w szpitalu. Potem była długa i bolesna rehabilitacja i dwie skomplikowane operacje. Jak się dowiedziałem potem od ratowników z karetki, po tamtej stronie byłem ponad 1,5 minuty. Im zawdzięczam życie.

 

Natomiast nie miałem żadnych przeżyć w stylu: dusza wyszła z ciała, unosiłem się nad stołem operacyjnym i obserwowałem jak mnie ratują i operują defibrylatorem, jak to sie często słyszy przy tego typu historiach. Myślę że jest to mit i pewien chwyt mający tylko na celu nakręcić atrakcyjność i poczytność tego typu historii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiałem kiedyś z gościem, który przeżył śmierć kliniczną i jego doświadczenie było jeszcze inne. Mówił, że czuł niesamowitą błogość ale pokazał mu się obraz jego żony, która miała urodzić córkę i poczuł, że ma wybór między powrotem a śmiercią. Wybrał życie i chwilę potem obudził się w karetce. Widocznie sposób umierania ma znaczenie przy tego typu doświadczeniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale musze wam wszystkim powiedzieć że było to doświadczenie które najsilniej mnie ukształtowało w życiu. Wywróciło moją dotychczasową egzystencję całkowicie do góry nogami. Ci którzy mnie znali przed wypadkiem powiedzieli że stałem się po nim drastycznie innym człowiekiem. Przede wszystkim zacząłem bardziej doceniać wartość samego życia i nie narzekać na siebie, na to że nie jestem taki czy inny, albo że mam nie taki nos, uszy czy kształt głowy albo za mało pieniędzy czy też słabe powodzenie u kobiet. Zaczałem cieszyć się samym faktem istnienia. Na wiele spraw, w tym na siebie samego, na kobiety, na ludzi, na przyjaciół, znajomych, ogólnie na świat zacząłem patrzeć z całkiem innej, nieznanej mi dotąd perspektywy.

Rozmawiałem kiedyś z gościem, który przeżył śmierć kliniczną i jego doświadczenie było jeszcze inne. Mówił, że czuł niesamowitą błogość ale pokazał mu się obraz jego żony, która miała urodzić córkę i poczuł, że ma wybór między powrotem a śmiercią. Wybrał życie i chwilę potem obudził się w karetce. Widocznie sposób umierania ma znaczenie przy tego typu doświadczeniach.

Ciekawe to co piszesz, nigdy nie spotkałem się z podobnym przypadkiem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem że nie pisze się postu pod postem, ale chciałem wam forumowicze polecić książkę Raymonda A. Moody - "Życie po życiu" . Zawarte są w niej właśnie wypowiedzi ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Nie jestem w stanie stwierdzić na ile są one prawdziwe, ale sięgnąłem po nią, bo chciałem skonfrontować swoje przeżycia z przeżyciami innych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale musze wam wszystkim powiedzieć że było to doświadczenie które najsilniej mnie ukształtowało w życiu. Wywróciło moją dotychczasową egzystencję całkowicie do góry nogami. Ci którzy mnie znali przed wypadkiem powiedzieli że stałem się po nim drastycznie innym człowiekiem. Przede wszystkim zacząłem bardziej doceniać wartość samego życia i nie narzekać na siebie, na to że nie jestem taki czy inny, albo że mam nie taki nos, uszy czy kształt głowy albo za mało pieniędzy czy też słabe powodzenie u kobiet. Zaczałem cieszyć się samym faktem istnienia. Na wiele spraw, w tym na siebie samego, na kobiety, na ludzi, na przyjaciół, znajomych, ogólnie na świat zacząłem patrzeć z całkiem innej, nieznanej mi dotąd perspektywy.

Tez przezylem wypadek samochodowy i tez mocno wplynal na moje postrzeganie zycia (nie bylem poszkodowany ale 'otarlem sie o smierc' - kierwca samochodu w ktorym jechalem zginal). Mysle ze Twoje przezycie to wlasnie to co zachodzi w wylaczajacym sie mozgu - nadchodzi nicosc, czarna i niepowstrzymana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.