Skocz do zawartości

Bóg w katolicyźmie i podświadomość


manygguh

Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, RedBull1973 napisał:

Jak odniesiesz to do wizerunków Matki Boskiej, która w wielu kościołach jest wyeksponowana na pierwszym miejscu, a wizerunku Jahwe czy Chrystusa nie ma w ogóle ?

Jak odniesiesz się do obrazów Matki Boskiej, które prześladują ludzi po domach, "chodząc" z domu do domu ? Czy nie jest im oddawana bałwochwalcza ,zabroniona przez Jahwe cześć ?

 

Zobacz na obrazek....

To nie jest jakiś wyjątek, a dla każdej postronnej osoby ewidentnie czczonym i JEDYNYM bóstwem jest tu Maryja, czyż nie ?

 

Zauważ, że nawet na tym ołtarzu, który wskazałeś, a który jest podobny do setek innych w całej Polsce i chyba na świecie, Matka Boska wskazuje prawą ręką na Syna, który w ręku trzyma Słowo Boże.  Mimo, że Ona jest większa i bardziej rzuca się w oczy, to celem jest wskazanie na Jezusa, który jest NAJWAŻNIEJSZY. Oprócz tego zobacz, że na samej górze ołtarza widać trójkąt, w którym pewnie jest oko, symbolizujący Trójcę Świętą. Ona góruje nad wszystkim. W centralnym i najważniejszym miejscu ołtarza nie ma jednak obrazu, lecz Tabernakulum - miejsce przechowywania Najśw. Sakramentu. Czyli według naszej wiary Pana Jezusa, który jest NAJWAŻNIEJSZY w każdym kościele.

 

Faktycznie masz rację, że w Polsce kult Matki Bożej jest rozrośnięty do rozmiarów nieznanych w wielu miejscach świata. Czy ludzie przez to popadają w przesadę i zapominając o Bogu czynią sobie boginię-Maryję? Np. poprzez chodzenie z jej wizerunkiem "od domu do domu"? Jeśli by tak było to bardzo źle. Faktycznie łamałoby to przykazanie. Ja jednak z takim przypadkiem się nie spotkałem a gdybym to zobaczył to upomniałbym, że to herezja. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech...a czy ten symbol Trójcy nad sklepieniem nie wygląda jak tylko jakiś element ozdobny  ?

Co jest w centrum, wyeksponowane , na pierwszym planie  - ten symbol, czy wizerunek Maryi ?

Wchodzisz do tego kościoła, i co od razu rzuca się w oczy, jak nie ta Maryja ?

Wziąłbyś tam jakiegoś nie-chrześcijanina, to co by powiedział ? Że to świątynia wyznawców jakiegoś Boga o imieniu i twarzy Maryi, czyż nie ? :P

 

 

Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią.

Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył (...) "

 

Pierwsza część chyba bezdyskusyjnie zabrania czynienia jakichkolwiek wizerunków bóstw, nie tylko Matki Boskiej , ale i samego Jahwe.

Tego trzyma się zresztą do dziś judaizm, islam, a także duża część chrześcijan, oczywiście poza katolikami...

Druga część bezdyskusyjnie zabrania oddawania czci takowym wizerunkom.

 

O czym tu jeszcze dyskutować ? :lol:

Czymże jest tworzenie obrazów i figurek Matki Boskiej, a później jeszcze klękanie przed nimi, i oddawanie czci ?

Ile razy chodzą po mieście jakieś procesje z obrazami, albo ludzie zbierają się w maju pod figurkami MB, i padają przed nią na kolana ...

 

Co to jest, jak nie czyste bałwochwalstwo , surowo zabronione w drugim przykazaniu (oryginalnym II-gim, a nie tym zmienionym w 878 r na II Soborze...)

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie, to Kościół Katolicki już dawno rozjechał się z wiarą.

Ja Boga w kościele za bardzo nie widzę. No mówię, jak jest.
Chociaż w trudnych chwilach chodzę do kościoła, aby się pomodlić.

Wierzę w Boga i nie wstydzę się tego. Nie wierzę jednak w Kościół. Dla mnie to jest zwykła firma, która ma przynosić zyski.
Nikt mi jeszcze nie udowodnił, że w Piśmie Świętym jest coś o budowaniu wielkich kościołów i chodzeniu co niedziela na mszę. Ludzie chodzą do kościoła, lecz nie wiedzą po co, bo po powrocie do domu i tak nie przestrzegają nauki Chrystusa.

Ja nie jestem jakimś tam zatwardziałym katolem. Po prostu wiem, że Bóg jest i tyle. Jestem o tym przekonany.
Pismo Święte zawiera wiele mądrości, które można wykorzystać w codziennym życiu nawet dziś. Wiele rzeczy się przydaje. Problem w tym, że ludzi to nie interesuje, nie obchodzi. Oni wiedzą lepiej.

Ktoś powiedział, że gdyby Jezus objawił się dziś w Polsce, to szybko trafiłby za kraty za leczenie chorych bez uprawnień, rozdawanie jedzenia bez opłacenia podatków i zniszczenie straganów w kościele. Takie mamy czasy.
W sumie w swoich czasach Jezus został ukrzyżowany za podobne rzeczy... więc niewiele się zmieniło ;)


Na jedną rzecz chciałbym zwrócić uwagę:
Żydzi opisywani w Piśmie Świętym, to nie są ci sami żydzi, z którymi mamy do czynienia dziś.
Żydzi czekali na przyjście mesjasza. Niektórzy uwierzyli, że był nim Jezus... i zostali katolikami. Ci, którzy nie uwierzyli - czekają nadal.

 

I to wcale nie są nasi starsi bracia w wierze. Ktoś próbuje wywyższyć żydów ponad katolików.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dobi...pomijając moją niechęć do "starszych braci", to jednak nie masz tu racji...

Jakby nie patrzeć, to oni są jednak właśnie "starsi"...

 

Chrześcijaństwo wyodrębniło się jako SEKTA z judaizmu.

Jako "odszczepieńcy" od głównego, starszego nurtu (judaizmu) , tak jak na przykład dziś Świadkowie Jehowy "wypączkowali" z chrześcijaństwa...

W pierwszych wiekach chrześcijanie to była taka sama niewielka sekta, jakich wówczas było setki...dziś też mamy tego multum, któż wie jaka sekta przejmie świat za 1000 lat ?

 

Następnie , około roku 1000 nastąpiła schizma, czyli wyodrębnienie prawosławia z głównego nurtu katolickiego.... Potem husyci, ruchy protestanckie itp.

(pomijam wcześniejsze, zapomniane ruchy jak albigensi, katarzy, bogomiłowie, i wielu innych)

 

Kolejnym "pączkowaniem" z judaizmu (oprócz chrześcijaństwa), jest przecież islam.

Muzułmanie uważają Jezusa za proroka, czy jakiegoś archanioła, jakoś tak...:P

 

 

Ja, gdybym w ogóle wierzył w Jahwe, to prędzej zaufałbym Żydom - w końcu oni byli tam na miejscu, 2000 lat temu...i nie uwierzyli...:P

Znamienne, że żadne "cuda" Jezusa nie są też wspominane w ówczesnych kronikach, a szczególnie zmartwychwstanie...

 

No i warto jeszcze wspomnieć, że zarówno przed Chrystusem , jak i po - pojawiało się kilku innych Mesjaszy.

Na przykład: Szymon z Perei, Szymon Mag, czy Bar Kochba, przywódca powstania w latach 132-135...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RedBull1973 Zważ jednak na podstawę wiary żydów. Oni czekają na mesjasza.

Stary testament jest wspólny dla katolików i współczesnych żydów.

Teorie na ten temat są różne.

Generalnie wychodzimy z założenia, że żydzi czekali na mesjasza, który ich zbawi - tutaj chyba nie ma wątpliwości?
Katolicy wierzą, że tym mesjaszem był Jezus. Żydzi nie uwierzyli i czekają nadal.

Na tym polega podstawowa różnica pomiędzy judaizmem a katolicyzmem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale "starsi w wierze" byli Żydzi...

A współcześni Żydzi nie uwierzyli, bo po prostu Jezus nie sprawdził się jako Mesjasz.

Zupełnie nie tak miał wyglądać Mejsasz, zapowiadany w ST:

 

"Mesjasz, jak wiadomo, miał być zwycięskim wodzem i pogromcą wrogów, miał nieść chwałę Izraelowi.

Jedynym więc wytłumaczeniem marnego końca Jezusa-Mesjasza była idea odkupienia ludzkości za grzech Adama, wtedy to rozwinięto naukę o grzechu pierworodnym.

Jezusowi-Mesjaszowi noga się powinęła, więc wykoncypowano, że najpierw musiał on swoją śmiercią odkupić grzechy ludzkości, by przyjść ponownie w chwale „gdy czas się dopełni".

Początkowo wierzono, że doczeka tego jeszcze to samo pokolenie,"czas jest bliski"— mówiono.

Z czasem okazało się, że zaistniały nieprzewidziane okoliczności i tak na paruzję czekamy do dziś... "

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 2.12.2016 o 15:25, RedBull1973 napisał:

Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią.

Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył (...) "

 

Pierwsza część chyba bezdyskusyjnie zabrania czynienia jakichkolwiek wizerunków bóstw, nie tylko Matki Boskiej , ale i samego Jahwe.

Pomijasz słowa "tego co jest na niebie... ziemi, w wodzie, pod ziemią" - czyli chodzi tu przede wszystkim o nie robienie bożków z natury, które były wtedy rozpowszechnione (słońce, kamienie itp.). Wizerunek świętych jest czymś innym. Zauważ, że sam Jahwe nakazywał tworzenie wizerunków np. aniołów:

 

"dwa też cheruby wykujesz ze złota. Uczynisz zaś je na obu końcach przebłagalni. Jednego cheruba uczynisz na jednym końcu, a drugiego cheruba na drugim końcu przebłagalni. Uczynisz cheruby na końcach górnych. Cheruby będą miały rozpostarte skrzydła ku górze i zakrywać będą swymi skrzydłami przebłagalnię, twarze zaś będą miały zwrócone jeden ku drugiemu. I ku przebłagalni będą zwrócone twarze cherubów." Wj 25

 

Pan Bóg kazał też np. sporządzić Mojżeszowi węża miedzianego do ochrony przed wężami. Czy kazał stworzyć sobie bożka? Nie. Chociaż później faktycznie żydzi zaczęli oddawać mu bałwochwalczą cześć...

 

Także pierwsze przykazanie (nie drugie jak ciągle błędnie powtarzasz) nie jest absolutne i tworzenie wizerunków świętych go nie łamie. Bo święty to nie bożek w naszej wierze. Podobnie nie łamie się go rzeźbiąc np. ciało kobiety. Bo nie oddajesz mu chyba czci boskiej? Rzeźbisz je jedynie ze względów estetycznych...

Inna sprawa: zauważ, że trzecie przykazanie mówi o święceniu szabatu, czyli soboty. Praktycznie wszystkie odłamy chrześcijaństwa święcą jednak niedzielę. Czy według ciebie łamią zatem trzecie przykazanie?  

 

Podobnie popełniasz błąd dając do zrozumienia, że obrazy i figury w Kościele zaczęły pojawiać się po II Soborze. One były już wcześniej, Sobór jedynie potwierdził, że są one dopuszczalną formą kultu. Tak jak z Trójcą Świętą. To, że na Soborze w Nicei w 325 r. oficjalnie potwierdzono jej ortodoksyjność nie znaczy, że wcześniej w nią nie wierzono a jedynie, że na skutek naporu herezji ogłoszono definitywnie tę zasadę wiary.

 

Co do wizerunku Matki Boskiej w kościołach. Dla mnie, i dla żadnego katolika jakiego znam nie jest to problem i nikt nie uważa tego za kreowanie zastępczego bóstwa. A co z niewierzącymi, którzy wejdą do kościoła i to zobaczą? Także nie słyszałem aby stanowiło to problem. A nawet wręcz przeciwnie - przyciąga to nowych wiernych, którzy poznają później prawdziwe znaczenie tego co widzą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, pomyliłem numerację, fakt...

 

Napiszę tylko , że spór o obrazy, ikony i figury (czy można czynić) był kiedyś bardzo poważny , wręcz zasadniczy - szczególnie w okresie VII-IX wiek (ikonoklazm)...

Kilku chrześcijańskich cesarzy nakazało nawet w okresie swoich rządów zniszczyć wszystkie wizerunki (obrazy, rzeźby, ikony), jako w sposób oczywisty niedozwolone w Dekalogu...

Więc nie pisz (w domyśle)  , że to ja coś sobie wymyślam i czepiam się :lol:

 

Co do Matki Boskiej i bałwochwalczej czci oddawanej jej wizerunkom, zwłaszcza w Polsce - to przecież każdy sam widzi!

Obrazy noszone w procesjach, tłum ludzi klęka przed jej figurką czy innym wizerunkiem, modli się itp.

Co to jest , jak nie kult oddawany jakiemuś nieuprawnionemu bóstwu...?

 

Gdzie w Biblii jest choćby jedno słowo, które by uprawniało do czegoś podobnego ?

O ile pamiętam, to o Maryi Nowy Testament bardzo niewiele wspomina...A na pewno nigdy w kontekście , że Jezus ją choćby szanował...

Nie, jak miał 12 lat to urwał się w świątyni i miał w dupie, że matka na pewno martwi się o zaginionego dzieciaka...

Innym razem, gdy Maryja z jego rodzeństwem przyszła do dorosłego Jezusa , ten odrzekł z gniewem "któż jest matka moja, któż są bracia moi ?! ...Tu mam braci (apostołów i wyznawców),  a Ojca mam w niebie..."

I pogonił matkę i swoje rodzeństwo w cholerę , nie chciał z nimi nawet gadać...

 

Zresztą bałwochwalczą cześć odbiera też na przykład papież, biskup...te pierścienie, klękanie, zwroty "Ojcze Święty", "Eminencjo" itp...

Jezus jeździł podobno na osiołku, żył ubogo, "trzymał" z biedakami...a teraz byle proboszcz rozbija się nowym Mercedesem, już nie mówiąc o przepychu i nieprawości tych wyżej postawionych...

 

Ja nie jestem wierzący (w Jahwe, bo w COŚ - tak) , ale gdybym miał być , na pewno nie byłbym katolikiem. Prędzej judaistą lub Jehowym :lol:

Bo to, co zrobili katolicy z tej religii na przestrzeni dziejów, woła o pomstę...

 

 

 

 

Edytowane przez RedBull1973
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dnia Wednesday, October 19, 2016 o 14:22, manygguh napisał:

Jeśli wizja boga jest katolicka, czyli jego miłość to cierpienie syna, ze jest okrutny itp, to mimo to trzeba mówić, ze taki bóg jest najważniejszy? Jak skonstruować taki kontakt z podświadomością. Czytałem Stosunkowo Dobrego, ale na temat Boga i stawiania go na pierwszym miejscu nic tam nie znalazłem.

 

 

Panowie, tak sobie to czytam i widzę, że temat zszedł na dyskusję o absurdach katolicyzmu, względnie: katolicyzm, tak czy nie ;)

 

Wróćmy do tego od czego zaczął @manygguh: czy katolicka wizja Boga może być przydatna w pracy z podświadomością. 

 

Tutaj nie chodzi o doktrynę katolicką i sens tej religii, tylko o czysto subiektywny obraz Boga, który każdy z nas ma. Obojętne czy wierzymy, praktykujemy, i co o tym myślimy. Nawet jeżeli nie pochodzimy z religijnych albo chrześcijańskich rodzin, to żyjąc w katolickim kraju i chrześcijańskiej kulturze chcąc nie chcąc przesiąkamy wpływem tej religii. I działa on na naszą wizję Boga.

 

Ciekawe jest to, że każdy ma swoją własną. Zwróciłem na to uwagę przy słuchaniu Szefa: on ciągle powtarza o poczuciu winy "za śmierć żyda z Azji 2 tys. lat temu". Ja oczywiście też to słyszałem w kościele, ale nigdy się tym tak nie przejąłem ani takiego poczucia winy nie miałem. W ogóle przedtem o tym nie myślałem!

 

Widocznie zwracałem uwagę na inne rzeczy i nie uznałem tej "nauki" za ważną. Nie chodzi mi o to, żeby wykładać teraz swoją wizję i udowadniać jej "wyższość". Prawda jest po prostu taka, że każdy odbiera rzeczywistość inaczej. Wszystko zależy od tego kto i jak nas tej religii uczył, no i kto co brał z tej nauki do siebie. Nawet wśród katolików każdy ma inną ideę i obraz Istoty Najwyższej. 

 

Pytanie, czy ta wizja nam pomaga, czy raczej nas pogrąża. Zazwyczaj to drugie. No ale mamy tu kierownika mafii i wiemy, że wzorce można zmieniać. I teraz 2 możliwości:

 

Możliwość nr 1: odrzucić katolicyzm i zbudować od podstaw swoją wizję Boga,

 

Opcja 2: świadomie przepracować swoje przekonania religijne w ramach katolicyzmu z ograniczających na wspierające.

 

Wydaje mi się, że to drugie wyjście jest lepsze dla osób wychowanych w religijnych i konserwatywnych rodzinach: nie walczyć z wpojonymi wzorcami, tylko je zmienić w dobrą stronę. Odkąd czytam felietony Marka i słucham jego nagrań mam o tym przemyślenia. Kiedyś założę temat.

 

Edytowane przez Ziomisław
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki @Ziomisław straciłem już nadzieję, że ten temat wróci do głównego wątku. Dzięki za odkopanie go i sprowadzenie na początkowe tory.

 

8 minut temu, Ziomisław napisał:

Możliwość nr 1: odrzucić katolicyzm i zbudować od podstaw swoją wizję Boga,

 

Opcja 2: świadomie przepracować swoje przekonania religijne w ramach katolicyzmu z ograniczających na wspierające.

Z katolicyzmem dałem sobie spokój jakieś pół roku temu, ale wciąż to trzyma i 24 lata tresowania w tym systemie zrobiły swoje. Co do przepracowania, kompletnie nie wiem, jak to zrobić. Czuję, że jest mi to potrzebne, ale nie wiem od czego zacząć, a nie chcę sknocić sprawy, bo to już poważne tematy.

 

Zawsze było to oparte na lęku: ,, Bo Pambuk cie ukarze, zobaczysz" etc. A potem straszenie szatanem, jak ksiądz na religii puścił ,,Egzorcyzmy Emily Rose" a miałem wtedy ze 13 lat. Czyste i perfidne skurwysyństwo. Teraz tego lęku nie czuję na tyle, żeby mi przeszkadzało w codziennym funkcjonowaniu. Ale w środku siedzi to na 100%.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@manygguh no ale jak nie wiesz co zrobić? Pisałem i mówiłem to tysiące razy - zwiększać własną samoocenę na wszystkie możliwe sposoby, ponieważ każdy system najpierw ją niszczy. Tylko tyle i aż tyle. Tu nie ma pracy na skróty, to dziesiątki lat bezustannej pracy, dlatego każdy szuka czegoś lepszego i szybciej działającego, a potem rozpacz bo kilka lat poszło w pizdu :>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@manygguh dokładnie, albo te modlitwy na cmentarzu za zmarłych: zupełnie jakbyś pisał do tow. Stalina z prośbą, żeby dziadka i wujka nie trzymał za długo w łagrze.

 

@Silny zgoda, praca na długie lata. To jest niby proste, ale wcale nie łatwe. Ja u siebie zauważyłem, że samoocena zależy od wielu różnych przekonań. Kiedy sobie powtarzam "jestem wartościowy", próbuję ćwiczyć bogging, itp. to marnie po prostu wychodzi. Myślę, że nie tylko dlatego, że słabo to robię i nieregularnie. Przy okazji wychodzi mnóstwo przekonań o sobie i świecie, które sabotują naszą pracę.

 

Np. idea Boga. Jeżeli "nasz" Bóg jest potworem, to bogging nie będzie działać. To jest podobnie jak z metaforami, o których mówisz w audycjach: nieważne że ćwicząc myślimy o boskiej radości, potędze, bogactwie (nieważne że wielbłąd i ucho igielne to tylko metafora)- podświadomość wie swoje. Dlatego myślę, że uporządkowanie swoich wyobrażeń o Stwórcy i świecie może bardzo pomóc.

 

Żeby zmienić samoocenę trzeba przepracować cały światopogląd - i m. in. dlatego to jest praca na lata.

Edytowane przez Ziomisław
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Silny Ok, robię to co w Stosunkowo Dobrym: wywalenie negatywnych bodźców i ludzi, utrzymywanie wdzięczności, skupianie się na dobrych i przyjemnych odczuciach. Narazie doszedłem do tego. To jest super, i czuję się dzięki temu lepiej niż kiedykolwiek pamiętam. Ale chodzi mi o to, czy to wystarczy na wyrzucenie tych katolickich wzorców? Nie przepracowywuję tych wzorców (że wmówiono poczucie winy, że mam się wstydzić), nie uderzam w te negatywne wzorce bezpośrednio, bo nie wiem jak to złapać. Tylko skupiam się na pozytywnych odczuwaniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

3 godziny temu, Ziomisław napisał:

 

 

 

 

Ciekawe jest to, że każdy ma swoją własną. Zwróciłem na to uwagę przy słuchaniu Szefa: on ciągle powtarza o poczuciu winy "za śmierć żyda z Azji 2 tys. lat temu". Ja oczywiście też to słyszałem w kościele, ale nigdy się tym tak nie przejąłem ani takiego poczucia winy nie miałem. W ogóle przedtem o tym nie myślałem!

Ja tutaj widzę błąd w podejściu do śmierci Jezusa. Poczucie winy to możemy mieć za grzechy, które popełniamy. W oczach Boga za każdy grzech zasługujemy na śmierć. Natomiast śmierć Jezusa powinna nam przynosić radość bo tą śmiercią On te nasze grzechy odkupił i jeśli tylko w niego wierzymy to mamy zapewniony żywot wieczny właśnie dzięki jego poświęceniu. To nie jest tak że jesteśmy karani za swoje postępowanie. To jest raczej zapłata a nie kara.

Widocznie zwracałem uwagę na inne rzeczy i nie uznałem tej "nauki" za ważną. Nie chodzi mi o to, żeby wykładać teraz swoją wizję i udowadniać jej "wyższość". Prawda jest po prostu taka, że każdy odbiera rzeczywistość inaczej. Wszystko zależy od tego kto i jak nas tej religii uczył, no i kto co brał z tej nauki do siebie. Nawet wśród katolików każdy ma inną ideę i obraz Istoty Najwyższej. 

 

Pytanie, czy ta wizja nam pomaga, czy raczej nas pogrąża. Zazwyczaj to drugie. No ale mamy tu kierownika mafii i wiemy, że wzorce można zmieniać. I teraz 2 możliwości:

 

Możliwość nr 1: odrzucić katolicyzm i zbudować od podstaw swoją wizję Boga,

Tutaj widzę racjonalizację tzn. zbudujmy sobie taki obraz Boga jaki nam będzie pasował i usprawiedliwi każde nasze postępowanie. Wygodne.

 

Opcja 2: świadomie przepracować swoje przekonania religijne w ramach katolicyzmu z ograniczających na wspierające.

Moim zdaniem wystarczy przestać wierzyć w to co nam mówią księża a zacząć czytać Nowy Testament.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Eryk napisał:

Tutaj widzę racjonalizację tzn. zbudujmy sobie taki obraz Boga jaki nam będzie pasował i usprawiedliwi każde nasze postępowanie. Wygodne.

Wolę taką racjonalizację, niż taką która ma mnie gnoić. Nie widzę tu nic pokrętnego.

 

10 minut temu, Eryk napisał:

Moim zdaniem wystarczy przestać wierzyć w to co nam mówią księża a zacząć czytać Nowy Testament.

Nie rozumiem o co chodzi w NT. Za bardzo to wszystko zagmatwane i metaforyczne i nic z tego nie wynosiłem nigdy. Poza tym, interpretować NT można na wiele sposobów, zobacz ile odłamów chrześcijaństwa (i nie tylko chrześcijaństwa) interpretuje Biblię na różne sposoby. Nawet księża w KK nie mają takiej samej interpretacji, bo każdy człowiek jest w stanie to interpretować po swojemu na dobrą sprawę. A skąd miałbym widzieć, że moja interpretacja jest właściwa? Albo np Twoja, jego, jej etc? A może nie jest? I co wtedy?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic tam nie ma o gnojeniu. Za wszystko w życiu się płaci czy to w wymiarze ludzkim czy w wymiarze boskim. Zapłata w wymiarze ludzkim jest nawet gorsza bo za swoje postępki możesz spędzić lata w więzieniu, złapać coś od przypadkowej kochanki z czego się nie wyleczysz i będziesz egzystował z jakąś chorobą lub przezywał wewnętrzny ból z powodu błędnych decyzji życiowych. Zapłata w wymiarze boskim polega na wiecznej śmierci, oddzielenu od Boga i nie przeżywasz wtedy żadnych katuszy duchowych czy fizycznych. Jesteś na sądzie wrzucony do wiecznego ognia bzykniesz i Cię nie ma.

Jak będziesz czytał NT sam a nie słuchał innych to zostaniesz osądzony na podstawie tego jak to zrozumiałeś. Bóg rozumie twoje ograniczenia intelektualne i nie będzie Cię karał za to, że jesteś głupi. Bez urazy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Eryk napisał:

Nic tam nie ma o gnojeniu

Może tak, może nie, ale wychowanie w oparciu o tą ideologię zrobiło swoje i chcę to odkręcić. I jeśli mam wybierać coś co mi służy, a coś co mi nie służy, to wybieram to pierwsze. W końcu i tak wszystko sprowadza się do interpretacji. Z NT wyniosłem tylko tyle, by być dobrym dla innych, nic innego konkretnego.

 

10 minut temu, Eryk napisał:

Za wszystko w życiu się płaci czy to w wymiarze ludzkim czy w wymiarze boskim

Jaką masz więc receptę na szczęście, skoro wszystko ma swoje złe konsekwencje?

 

11 minut temu, Eryk napisał:

Jesteś na sądzie wrzucony do wiecznego ognia bzykniesz i Cię nie ma.

Skąd wiesz, że jest sąd? I ogień? A tej wstawki o bzyknięciu nie zrozumiałem (seks pozamałżeński?).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja Ci to tłumacze w odniesieniu do Boga chrześcijańskiego bo w takiego wierze. Wzorce zachowania chrześcijańskie są uniwersalne tzn. 10 przykazań. Można się spierać, że inne cywilizacje też to wykształciły ale to nie jest istotne.

Tobie może służyć wieczorne zaciąganie w krzaki niewinnej niewiasty i będziesz się z tym czuł dobrze. Jeśli nie zależy Ci na zbawieniu w sensie życia wiecznego w ujęciu chrześcijańskim to obierz taką drogę, na której będziesz się czuł w marę w zgodzie ze sobą. Piszę w miarę bo zawsze się jakieś rozterki i boje wewnętrzne przeżywa.

Czemu wychodzisz z założenia, że wszystkie konsekwencje są złe. W wymiarze ludzkim raz zarobisz raz stracisz. W wymiarze boskim jak już pisałem Jezus umarł za wszystkie grzechy. Przeszłe, teraźniejsze i przyszłe.

Moja recepta na szczęście to nie żenić się :) , robić to co się lubi również zawodowo jeśli oczywiście jest taka możliwość, mieć bliska rodzinę, na której można polegać, ograniczyć konsumpcjonizm i ten pęd szczurów, patrzeć na innych z pozytywną motywującą zazdrością a nie zawiścić :) . W zasadzie nic odkrywczego ale tak to wygląda. To nie jest też tak kolorowo jak by się zdawało. Rogaty działa. Idź na divy mówi. Ulżysz sobie. Będzie fajnie. Na razie bez jakichś większych rozterek się opieram ale co będzie za parę miesięcy to nie wiem. Może się złamię ale ponoć nie ma takich pokus, którym nie moglibyśmy się oprzeć.

Sąd jest opisany w Biblii. Bzyknięcie-gwałtowne spalenie w ogniu piekielnym. :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Eryk: nie chcę dyskutować o tym co jest prawdą, a co nie. Tak naprawdę nie wiem i mówię Ci to bez ściemy. Podpisuję się pod tym co pisał @manygguh: biblię możesz interpretować na miliard sposobów. Nie wiadomo który jest prawdziwy, i czy jakiś w ogóle.

 

Wolę już wybrać sprawdzoną tradycję i poruszać się w jej ramach. Mieszko potrzebował sojuszu zCzechami i konnicy do polonania Wolinian. W pakiecie dostał Czeszkę i chrzest. A my urodziliśmy się tutaj więc mamy katolicyzm. Od tysiąca lat. I nawet w obrębie tej religii można interpretować ją po swojemu.

 

Tak robi każdy, każdy ma swoją wizję Boga. Nie czuję się na siłach wymyślać swojej od podstaw, czy nawet tylko w oparciu o biblię. Biorę co dostałem z urodzenia, nie chcę z tym walczyć. Wolę wziąć z tegodla siebie dobra ile tylko dam radę.

 

Ważne, żeby skupić się w niej na dobrych rzeczach i żyć ze swoim Bogiem w zgodzie.

Edytowane przez Ziomisław
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Eryk napisał:

Tobie może służyć wieczorne zaciąganie w krzaki niewinnej niewiasty i będziesz się z tym czuł dobrze. Jeśli nie zależy Ci na zbawieniu w sensie życia wiecznego w ujęciu chrześcijańskim to obierz taką drogę, na której będziesz się czuł w marę w zgodzie ze sobą. Piszę w miarę bo zawsze się jakieś rozterki i boje wewnętrzne przeżywa.

Mogę też robić, co chcę i się z tego potem wyspowiadać, bo mam taką możliwość. Wiem, że to grzech bałwochwalstwa, ale ... z tego też mogę się przecież wyspowiadać. W najgorszym wypadku trafię do czyśca (jeśli jest) i trochę pocierpię i pójdę do nieba. A jeśli to wszystko ściema, to nic nie stracę.

 

2 godziny temu, Eryk napisał:

W wymiarze boskim jak już pisałem Jezus umarł za wszystkie grzechy. Przeszłe, teraźniejsze i przyszłe.

Jak mógł umrzeć za moje grzechy skoro mnie nie było 2000 lat temu. To tak jakbyś wziął kredyt hipoteczny na swojego prapraprawnuka, który się jeszcze nie urodził. No chyba, że wierzymy w reinkarnacje. A skoro umarł za moje przyszłe grzechy, to czemu jest możliwość, że trafię do piekła? Przecież On już umarł za to, co zrobię? 

 

2 godziny temu, Eryk napisał:

Moja recepta na szczęście to nie żenić się :) , robić to co się lubi również zawodowo jeśli oczywiście jest taka możliwość, mieć bliska rodzinę, na której można polegać, ograniczyć konsumpcjonizm i ten pęd szczurów, patrzeć na innych z pozytywną motywującą zazdrością a nie zawiścić :) . W zasadzie nic odkrywczego ale tak to wygląda.

Ok. 

Edytowane przez manygguh
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, manygguh napisał:

Mogę też robić, co chcę i się z tego potem wyspowiadać, bo mam taką możliwość. Wiem, że to grzech bałwochwalstwa, ale ... z tego też mogę się przecież wyspowiadać. W najgorszym wypadku trafię do czyśca (jeśli jest) i trochę pocierpię i pójdę do nieba. A jeśli to wszystko ściema, to nic nie stracę.

Tutaj rozbija się wszystko o  to czy wierzysz w doktrynę katolicka czy w to co jest w Nowym Testamencie.

 

Jak mógł umrzeć za moje grzechy skoro mnie nie było 2000 lat temu. To tak jakbyś wziął kredyt hipoteczny na swojego prapraprawnuka, który się jeszcze nie urodził. No chyba, że wierzymy w reinkarnacje. A skoro umarł za moje przyszłe grzechy, to czemu jest możliwość, że trafię do piekła? Przecież On już umarł za to, co zrobię?

Od czasów Jezusa jest nowe przymierze. Nie ma przebłagania za grzechy poprzez złożenie ofiary jak to czynili żydzi ale ofiarą za grzechy był Jezus. 

Tutaj jest interpretacja czym jest piekło według katolicyzmu a czym wg Biblii. EnemyOfTheState już to chyba opisał.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.