Skocz do zawartości

Totalne lenistwo


RoNIN

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Pisze, ponieważ szukam w zasadzie czegokolwiek co mogło by mi pomóc funkcjonować w tym świecie. Część mnie nie widzi sensu tego wszystkiego w co zostaliśmy wrzuceni, w czym egzystujemy. Druga cześć mimo wszystko chce przetrwać, żyć tu przyzwoicie i nie popełniać żadnego harakiri. Matura i inne egzaminy tuż tuż, a ja nie mam chęci do żadnej nauki. Chciałbym jedynie wyjść gdzieś z kumplami, porobić coś, poleżeć w łóżku co zresztą dzisiaj prawie przez cały dzień robiłem, bądź po prostu oddać się rzeczą, które sprawiają mi przyjemność. Z drugiej strony nie chce skończyć z najniższą czy nawet średnią krajową. Podczas gdy tak sobie leże szukam sposobów by zajęcia, które sprawiają mi przyjemność mogły w przyszłości przynosić także dobre zyski. Jednak nie wygląda to najlepiej. To o czego chce rozchodzi się z tym co jest w rzeczywistości. Czuje trochę tak jakbym tracił grunt. Potrzebuje czegoś stabilnego co pozwoli mi się jakoś utrzymać i przestać użalać nad sobą. W sumie można to zdiagnozować to jako dekadentyzm. Tyle, że zaczynam się utożsamiać z dekadentami, którzy podziwiali górali. Z jednej strony zdaje sobie sprawę, że tak jest skonstruowany mój mózg, zostałem wpakowany w takie ramy kulturowe nie inne, ale z drugiej strony nie chce mi się nad tym użalać i chciałbym móc po prostu działać i wyciskać nektar z tego życia. Czy ktoś z was miał podobnie albo znał osoby, które tak miały i sobie z tym poradziły? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  Mam takie same rozkminy. Tylko nie wobec siebie, ale wobec młodszego synka. Nie podoba mi się to co robi ze swoim życiem. Uczy się w ostatniej klasie technikum.

Jego życie polega na tym że czeka od zjarania do zjarania. Kurwa, to już płazy mają lepsze życie, jakiś cel. Chociaż się ruchają.

Synek nie wie sam co ze sobą zrobić, niedługo dyplom, matura. I co dalej? A chce zdobywać świat. A cha, już to widzę. Zero umiejętności w jakimkolwiek zawodzie.

To przykre  co ta szkoła robi z ludźmi. No nic trza ogarnąć, wytyczyć drogę, pomóc, żeby tylko chciał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy po prostu tak mają - przez cały etap edukacji przechodzą wypełniając jedynie minimum. Nie wszyscy są stworzeni do tego, aby siedzieć całymi dniami nad książkami :)

Z resztą sam tak miałem - nienawidziłem uczyć się w domu. Czasami było trzeba, jak czegoś nie  kumałem, ale wolałem poświęcać ten czas na coś innego. Najczęściej wystarczała wiedza zdobywana podczas trwania lekcji. Słuchałem uważnie, co nauczyciele mówią, a że mam dobrą pamięć, to najczęściej mi wystarczało.
Przez parę ostatnich lat technikum dostawałem ciągle jedynki za brak pracy domowej czy głupie sprawdziany, gdzie trzeba było wkuwać coś na pamięć - np.: słówka z niemieckiego.

Nie ma co rozkminiać.
Dobrze jest znaleźć coś, co lubi się robić i dążyć do tego.
W wieku ok. 20 lat mało kto jest w stanie określić, co chciałby robić przez resztę życia, ale można próbować :) 

Jak widzi się efekty swojej pracy, to nawet nauka może być czymś przyjemnym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsze to znaleźć coś co Cię jara i się temu oddać, zatracić siebie, iść w tym kierunku. Innej opcji nie ma według mnie. Jeśli po jakimś czasie się okaże, że to jednak nie to - lecisz od nowa z czymś innym. Mam to szczęście, że wiem do czego dążę w życiu i co chcę robić. Jedyne co przede mną do wykminienia to samodyscyplina i wytrwałość.
Powodzenia życzę!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym móc w przyszłości utrzymywać się z tego co lubię robić. Tak żebym mógł również bez problemu robić inne rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Nie chce skończyć na budowie, czy innym zawodzie, w którym będę się męczył. Od pierwszej klasy technikum miesiąc wakacji poświęcam własnie na pracy na budowie. Nie jest to miejsce, w którym się widzę. Po prostu tam nie pasuję. Zarobki co prawda bardzo dobre, ale nie wyobrażam sobie wstawać pięć czasami sześć razy w tygodniu o 5 rano do miejsca, w którym nie chce przebywać. Kiedyś myślałem o medycynie, ale nie mógłbym znieść widoku wielu rzeczy, z którymi musiałbym mieć styczność. Neurobiologia w naszym kraju to raczej nieperspektywiczny kierunek w naszym kraju. Po awf też raczej nie ciekawie z kasą, podobnie z psychologią, nie mówiąc już o filozofii. Czasami myślę o wyjeździe za granice, zawsze chciałem zobaczyć Nowy Jork, ale nie chce zostawiać rodziny. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, RoNIN napisał:

Nie chce skończyć na budowie, czy innym zawodzie, w którym będę się męczył. 


Budowa i męczenie się? Jak dla mnie to przyjemność. Widzieć jak się coś tworzy, zmienia na ładniejsze/lepsze/ciekawsze. 

Po prostu chcesz pracę umysłową, ale to wcale nie oznacza mniejszego wysiłku.  Z tym wstawaniem, to wybacz, ale każda praca wymaga wstawania do niej przez tydzień roboczy. 

Po przeczytaniu twojego opisu mam wrażenie, że chciałbyś chyba jak najmniej robić, a trzepać jak najwięcej. Jest to możliwe, ale dopiero jak będziesz w czymś bardzo dobry albo właścicielem dochodowego biznesu. Tylko, że nawet to nie oznacza małego wysiłku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doprecyzuj potrzeby. Jakie zarobki chcesz mieć? Gdzie masz przeczucie, że będziesz dobry? W wieku nastu lat nie oczekuj, że będziesz tak ukształtowany jak duża część osobników tego forum, którzy są o paręnaście lat od ciebie starsi. Tu nie chodzi o to, aby wybrać zawód, który obecnie jest uważany za najbardziej dochodowy, tylko wybrać to, co kogoś interesuje i gdzie się widzi. Nie wiem po jaki chuj się męczyć i zadręczać. Masz cel - realizuj, nie masz - znajdź. Nikt za ciebie nie podejmie decyzji, a jeśli jej nie podejmiesz... życie podejmie ją za ciebie, a to może się nie spodobać (np. konieczność pracy na budowie, której nie lubisz). Każda praca jest wymagająca na swój sposób. Kwestia taka czy ta praca to tylko te wymagania, czy też przyjemność z jej wykonywania. Pozdrawiam! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy będziesz robił to, co naprawdę lubisz, przestanie mieć znaczenie ranne wstawanie, przestaniesz czuć, że robisz coś z przymusu (zewnętrznego lub wewnętrznego). Gdy się będziesz zmuszał do robienia czegoś, co Ci w ogóle ,,nie leży'' - no, nie zazdroszczę, ale czasem trzeba (ale tylko po to, by ułatwić sobie późniejszy dostęp do tego, co lubi się robić). 

 

Sam obecnie nie zajmuję się tym, czym bym chciał, ale robię to po to, by ułatwić sobie niektóre rzeczy w życiu i wiem, że niedługo prawdopodobnie wystartuję z tym, czego chce moja dusza. Gdybym nie miał takich rokowań i miał całe życie robić to, co teraz robię... byłoby nieciekawie.

 

Dlatego motywuj się do nauki tym, jakie korzyści da Ci ona w przyszłości. Wyobrażaj sobie, co chcesz robić i miej świadomość, że to jest jedyna droga. 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci tak. Na pewno nie stracisz jak zaczniesz uczyć się języków. Znając angielski na średnim poziomie potrafisz się dogadać z ponad 50 % świata, więc pojawiają się możliwości. Warto też znać język sąsiada czyli, np niemiecki. Zawsze gdyby Ci w kraju nie wyszło z pracą i dobrymi zarobkami to możesz sobie wyjechać/emigrować i znaleźć pracę za zadowalające pieniądze. Sam wykonuję teraz pracę, która nie wymaga ode mnie żadnego wykształcenia, a pieniądze są super. A więc nauka języków zawsze za plus. Zapobiegawczo i dodatkowo trenujesz umysł.

 

3 lata temu jak byłem po liceum to też nie wiedziałem czy informatyka będzie dobrym rozwiązaniem. Poszedłem na zaoczne i zrezygnowałem po 3 dniach. Jednak to nie miało tak wyglądać. Zrobiłem sobie studium i dowiedziałem się więcej rzeczy niż na niejednych studiach a to ze względu na to, że mieliśmy super wykładowcę inżyniera ninja, który naprawdę potrafił zainteresować mnie swoją wiedzą i podejściem. Nie wiem jak reszta w każdym bądź razie ziewali. Przez to dwuletnie studium zaoczne (zjazd co dwa tygodnie) poznałem około 30 osób. 2 z nich okazały się moją kartą przetargową do innego spojrzenia na rzeczywistość. Zakumplowaliśmy się i mam ze sobą cały czas kontakt. Jeden jest totalnym luzakiem, a drugi prowadzi własne przedsiębiorstwo i dobrze zarabia. To właśnie wtedy za czasów studium odmieniły się bardzo moje poglądy na świat.

 

Także uważam, że wybierając studia/studium po liceum nie warto się kierować "opłacalnością" kierunku tylko bardziej tym kogo Ty tam możesz poznać. Bo czasami spotkasz na swojej drodze ludzi, którzy zmienią Twój światopogląd o 180 stopni i to na lepsze. W każdym bądź razie mi wyszło na dobre i jestem o co najmniej 10 lat dalej od moich rówieśników.

 

Co do matury. Proponuję olać oceny i świadectwa bo nikt na to nie spojrzy. Weź się tylko za przedmioty, które będziesz zdawał na maturze żebyś miał łatwiej ją zdać. Powiem na swoim przykładzie. Od pierwszej klasy szkoły podstawowej uczyłem się bardzo dobrze. Dla siebie, dla -rodziców, dla czerwonego paska. Gdy poszedłem do liceum to coś mi się poprzestawiało i zacząłem olewać szkołę i oceny. Byłem tam tylko żeby być, a po szkole miałem inne zajęcia w domu. Matka mnie goniła do nauki i przez aż 3 lata straszyła mnie że nie zdam matury. Naukę do matury podstawowej zacząłem na dwa tygodnie przed. Chciałem ją zdać na dobrym poziomie. Z ocen miałem same dwa lub pomiędzy 1 a 2 a maturę zdałem na 85-90 procent. Matura jest schematem tak jak nasze kochane kobietki :) Wystarczy, że ogarniesz jak to działa i masz pewne zwycięstwo w zasięgu ręki. Nie polecam uczenia się dla ocen. Nic Ci to nie da, jedynie może matka Cię poklepie i powie: no no Synek! jestem dumna! A Ty? Tobie przecież to wisi bo właśnie straciłeś 3 lata na bezsens. O edukacji w PL się nie będę wypowiadał bo każdy wie jakie są realia. Dla przykładu tylko: ja teraz siedzę nad tym jak założyć własną firmę, a mogłem się tego nauczyć w wieku 18 lat w liceum. No właśnie nie za bardzo bo "szkoła" nie oferuje takich ekstra zajęć.

 

Podsumowanie? 

1. Nie ucz się dla ocen

2. Ogarnij schemat maturalny

3. Zdaj maturę dobrze ucząc się tylko przedmiotów na których Ci "zależy"

4. Języki ponad wszystko + pokonanie bariery językowej w PL

5. Studia nie dla rodziców ale dla siebie ew. studium związane z Twoimi zainteresowaniami

6. Jak nie wypali to zagramanica i odnalezienie międzyczasie swoich zainteresowań

7. Powrót do PL z kasą i próba startu

8. Jak się nie uda to powtarzaj 6-8, ewentualnie zostań na stałe i realizuj się poza granicami kraju.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem ci tak. Jestem inzynierem, zazwyczaj pracuje na budowie z chlopakami. Upierdolony od pasa w dol bo lubie sam robic cos. Zaslania mi albo stoi cos na przeszkodzie - sam to przesune albo rozpierdole. Man of action w pracy. Na ostatniej budowie przez caly dzien potrafilem nie wziac do reki instrumentu nawet raz. Wracalem tak umordowany wieczorem, jakbym zasuwal po pietrach caly dzien. Czemu? Praca umyslowa. Meczy duzo bardziej niz fizyczna. Zaufaj mi.

Co do tego co chcesz robic to musisz szlifowac jedna konkretna dziedzine. Pewnie wydaje ci sie, ze jestes na rozdrozu teraz, bo matura, wybor szkoly... Nic bardziej mylnego. To co teraz wybierzesz chuja ma za znaczenie. Jestes w takim wieku, ze mozesz sprobowac kilka roznych dziedzin, prac. Zobacz co ci sie podoba. Pewnie tez wydaje ci sie, ze tylko ty masz takie problemy. Nie - kazdy je ma i mial. Bierz dupe w troki, zdaj mature ktora (bez obrazy) jest teraz testem czy ktos jest debilem czy nie i wtedy bedzie mial 3mies wakacji zeby sie zastanowic. W kazdej dziedzinie da sie zarobic - w jednych latwiej w innych trudniej.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, RoNIN napisał:

Chciałbym jedynie wyjść gdzieś z kumplami, porobić coś, poleżeć w łóżku co zresztą dzisiaj prawie przez cały dzień robiłem, bądź po prostu oddać się rzeczą, które sprawiają mi przyjemność.

 

Filozofia Ferdka Kiepskiego, aż bije ambicją.

 

Niestety Bracie, nikt nie płaci za nic nierobienie. Twój problem polega na tym, że nie wiesz czego chcesz. Nie określiłeś jasno tego co chcesz w życiu osiągnąć. Wiedz, że jeżeli tego nie zrobisz, to zdecyduje za Ciebie ktoś inny, i będzie to decyzja zła dla Ciebie. Społeczeństwo ma dosyć szaraczków, posłusznie podążających za systemem.

 

Musisz konkretnie ustalić swój życiowy cel. Musisz być pewny tego, co chcesz osiągnąć i przede wszystkim jak chcesz to zrobić. To nie jest łatwe, sam przez to przechodziłem, każdego dnia chciałem robić coś innego, ale w końcu przyszedł taki dzień, że jeżeli czegoś nie zmienię w sposobie myślenia, to zestarzeje się, nie mając nic i nikogo.

 

Na pewno masz jakieś zainteresowania, na pewno w czymś jesteś dobry. Pomyśl, czy jest zawód odpowiadający Twoim umiejętnościom. Rozejrzyj się za jakimś stażem, bądź kursem pozwalającym rozwinąć w Tobie pewne umiejętności. Możliwości jest wiele, lecz trzeba umieć je dostrzegać :)

 

Znajomości także są ważne, choć nie najważniejsze.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie to, że boje się zmęczyć. Na budowie zwyczajnie się nie odnajduje. Jestem typem humanisty. Z angielskim radze sobie dobrze, niemiecki olałem. Zdaje sobie sprawę, że nie tylko mnie dotyczy ten problem. Czasami jak myślę o tej pracy, to staram się postrzegać to jako lekcje, ale czasami się nie da. Z maturą sobie poradzę, ale nie jestem do końca zadowolony z rozszerzeń, które wybrałem. Nawet nie chce mi się tego komentować, bo obiektywnie patrząc na tą całą maturę i szkołę to po prostu jeden wielki konglomerat. Być może jakiś porządny życiowy wpierdol by coś poradził, ale do tego też nie jestem przekonany. Zamiast jednego konkretnego zainteresowania, mam kilka różnych i zwyczajnie nie potrafię się czemuś oddać, poświęcić coś mnie po prostu odtrąca, przywraca do równowagi. Być może dlatego, że przez większość życia żyłem sportem, treningi i różne duperele. Byłem w tym dobry myślę, że gdybym nie odpuścił to mógłbym nawet gdzieś dojść. Jednak byłem za słaby psychicznie, to też myślę jest moim głównym problemem, 

 

46 minut temu, Przemek1991 napisał:

Filozofia Ferdka Kiepskiego, aż bije ambicją.

 

To nie filozofia, nie wynika z żadnych przemyśleń. Pisze właśnie dlatego, że zaczyna się to robić problemem i utrudnia zdrowe funkcjonowanie w tym świecie.  Brzydzę się stwierdzeniami typu "uczę się dobrze, bo jestem ambitny", "ty to nawet ambicji nie masz" i innego typu pierdololo. Dla mnie to tylko jeden z przykładów marchewki na kiju. Jeśli lubię coś robić to nie potrzebna mi jest żadna ambicja, wychodzi to ze mnie i jest prawdziwe. 

 

Połączyłem Twoje posty, zgłaszaj następnym razem...

A.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co... No ja bardzo przepraszam, ale to wszystko kurwa z dobrobytu.

  • wyjść gdzieś z kumplami, porobić coś, poleżeć w łóżku co zresztą dzisiaj ...
  • szukam sposobów by zajęcia, które sprawiają mi przyjemność
  • czeka od zjarania do zjarania.
  • nie wyobrażam sobie wstawać pięć czasami sześć razy w tygodniu o 5 rano do miejsca, w którym nie chce przebywać. Kiedyś myślałem o medycynie, ale nie mógłbym znieść widoku wielu rzeczy, z którymi musiałbym mieć styczność.
  • Synek nie wie sam co ze sobą zrobić, niedługo dyplom, matura. I co dalej?

Pewnie bym 4x tyle żenujących cytatów wyciągnął z w/w postów. Ludzie! Co to kurwa jest! Ja sobie myślę, że miałem nieprawdopodobne szczęście w życiu, ponieważ nadal uważam, że programowanie jest lepsze niż jebanie i siadłem do programowania jak miałem 14 lat. A pierwsze pieniądze zarobiłem przed 18 rokiem życia. Strasznie mnie to kręciło. Miałem motywacje. Kochałem pieniądze, a rodzicie mi nie dawali. Były czasy czarnej komuny - początek lat 80'. Stan wojenny itp.

 

A dzisiaj?  Pomyślcie o dzieciakach Powstania Warszawskiego. Pomyślcie o młodzieży pokolenia urodzonego w roku 1920. Mój dziadek był w dwójce (przedwojenny kontrwywiad wojskowy RP). Pomyślcie o nastolatkach, którzy siedzieli w obozach koncentracyjnych. Oni kurwa nie mieli takich dylematów. Po prostu dobrobyt, dobrobyt i jeszcze raz dobrobyt. Niestety. Za dobrze teraz jest. Poprzewracane w dupach. Dawno wojny nie było. Wszystko na ten temat. Jak już po tej wojnie będzie i z 36 (może 38 - nie wiem) mln Polaków zostanie 10 mln bo albo Putin albo inny chuj postawi parę słupków granicznych po jednym w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Trójmieście, Katowicach i jeszcze paru miastach i każdy w kształcie grzyba to nikt nie będzie miał takich dylematów. Każdy będzie się cieszył jak dostanie raz dziennie coś do żarcia i raz w tygodniu będzie się mógł wykąpać i wyprać rzeczy. I nie będzie narzekał nawet na zimną wodę. Wszystkim się nagle przełączy chęć posiadania srajfona na chęć przeżycia.

 

Ja nadal mieszkam 4500 km od PRL czego i państwu życzę.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Samiec:)W Polsce mam firmę od niepamiętnych czasów - branża IT. A na wyspach kanaryjskich mam drugą firmę w branży turystycznej. Ale to jest narazie business development. I chyba nie uciekłem, ale PiS, PRL-bis, pogoda i cały ten syf, dwie byłe żony. Tutaj nie ma pokus typu dupy, bo bariera językowa dla mnie nie do pokonania. Ja jako osoba sapioseksualna muszę sobie pogadać.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Grzenio napisał:

(...)Pewnie bym 4x tyle żenujących cytatów wyciągnął z w/w postów(...)

(...)Pomyślcie o dzieciakach Powstania Warszawskiego(...)

@Grzenio, masz rację i jednocześnie jej nie masz, paradoks taki.

Przez firmę dla której pracuję i jednocześnie pod moją opiekę trafia rocznie 20-30 sztuk młodzieży w wieku mniej więcej autora wątku, w charakterze szkolonych. To dobre dzieciaki, tylko centralnie pogubione, jak sam autor. W jego wieku miałem mniejsze rozkminy, bo zwyczajnie dostępna pula była może 1/10 tego co może dzisiejsza młodzież. I to w sensie wyboru drogi zawodowej, bo o rozrywkach i formie spędzania czasu wolnego nie ma co porównywać. Nadmiar możliwości wyboru powoduje tylko i wyłącznie mętlik.

Moich rodziców nie było stać na wysłanie synów na studia, ale nas (w sensie tych synów) już tak, w rezultacie potomstwo moje i brata uzyskało wyższe wykształcenie na jakichś strasznie nieistotnych i niespecjalnie przydatnych kierunkach. 

 

Zgadzam się, że to pochodna dobrobytu. Wspomniany już mój ojciec był od dziecka zaprawiony w ciężkiej pracy na roli, a zaraz po wojnie nowa ojczyzna wcieliła go do SP, gdzie znów od świtu do nocy budował drogi, mosty, szpitale i cholera wie co jeszcze, i to w dodatku za wikt, opierunek i potańcówkę w sobotę wieczorem po robocie. Nikt z nich nie pytał hał macz - tyrali, bo taka była potrzeba chwili.

Nie lubię ani defetyzowania ani idealizowania czegokolwiek, obiektywnie nie jesteśmy w stanie powiedzieć czy i jak obecna młodzież odnalazłaby się w sytuacji otwartego konfliktu zbrojnego.

 

Ze swojej strony trochę im współczuję, mój świat w ich wieku nie był tak pojebany. Robię to co mogę, staram się nauczyć tych, którzy do mnie trafiają nie tylko samego zawodu, ale i pewnych zasad ogólnych jak się poruszać żeby przeżyć.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do autora wątku- jesteś w takim wieku, że to normalne, że nie do końca wiesz, co robic w życiu. Starsi od Ciebie też tego nie wiedzą, więc się nie martw, bo masz jeszcze czas. Nasze życie składa się z wyborów, które podejmujemy niestety w młodym wieku. Podejmujesz decyzję teraz, a w jakiś sposób poniesiesz konsekwencje wyboru za kilka/kilkanaście lat. Rozumiem Cię doskonale, bo mówisz, że masz wiele zainteresowań i ciężko coś wybrac. Sam tak mam. Znam ludzi, którzy mają skrajnie różne talenty i muszą wybierac między malowaniem a matematyką i jeszcze kilka innymi( autentyczny przykład). Coś musisz wybrac, poświęcic się jednej dziedzinie, bo łapanie kilku srok za ogon nigdy nie kończy się dobrze. A jeśli masz wiele pasji, to rób to po pracy/nauce i traktuj jako hobby. 


Co do ciężkiej pracy- zarówno praca fizyczna jest trudna, ale uwierz, że praca umysłowa byc może jest nawet i bardziej wymagająca. Ludzie, którzy mają wielkie biznesy też ciężko na to pracowali, jak nie teraz, to poświęcili ładne kilkanaście lat harówy, żeby móc płacic innym i żeby się to kręciło. Pisałeś, że uprawiałeś sport i niepotrzebnie zrezygnowałeś, bo może by coś z tego Ci wyszło. Zastanów się nad tym, bo jakąkolwiek decyzję podejmiesz, będziesz musiał się temu poświęcic, wstawac rano, doszkalac, byc konsekwentnym, wytrwałym i cierpliwym. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W gimnazjum byłem bardziej poukładany. Wkurzałem się na to, że musiałem uczyć się jakiś bzdur itd, ale mimowszystko to robiłem. W technikum zacząłem zagłebiać sie w różnorakie nauki różnych mędrków i chyba trochę mnie to zgubiło. Z jednej strony dużo dowiedziałem sie o naturze ludzi i świata, z drugiej straciłem cel. Zawsze szukałem najwłaściwszej ścieżki i przez to chyba teraz nie mam żadnej. Duży wpływ ma na to neurotyczna osobowść z którą właśnie nie łatwo żyć w dzisiejszym świecie. Duża część tej osobowości to wytwór środowiska, a część to umysłowe predyspozycje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, jak powiedział @Tomko - praca umysłowa męczy bardziej niż fizyczna. Właściwie, to trochę inaczej. Po pracy fizycznej zmęczone są ręce albo nogi. Po umysłowej - cały organizm. Człowiek nie ma siły na nic, nic się nie chce.

Nie każdy nadaje się do takiej pracy i nie każdy musi przecież taką wykonywać.

Od paru lat pracuję umysłowo, bo tak chciałem, bo taki był mój cel. Zmieniłem pracę dla kasy, ale gdyby nie pieniądze, to chętnie zostałbym przy moim pierwszym stanowisku w tej firmie. Człowiek robił to, co kazali, pełna swoboda - ma być wykonane i tyle. Nikt się nie wpieprzał w robotę, nikt nie stał nad głową. Do domu wracało się jak po dobrym spacerze lub siłowni. Ogólnie fajny klimat. Teraz czasami nie chce się robić kompletnie nic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, RoNIN napisał:

Wkurzałem się na to, że musiałem uczyć się jakiś bzdur

 

Heh, no tak, wielu ludzi narzeka na durne przedmioty, których musi się uczyć. Też tak robiłem dopóki nie zrozumiałem, że można się przecież uczyć na własną rękę tego, co może się przydać. 

 

9 godzin temu, RoNIN napisał:

W technikum zacząłem zagłebiać sie w różnorakie nauki różnych mędrków

 

Jakich mędrków?

 

9 godzin temu, RoNIN napisał:

Duży wpływ ma na to neurotyczna osobowść z którą właśnie nie łatwo żyć w dzisiejszym świecie.

 

W jakim świecie myślisz, że byłoby ci łatwiej? Innego nie masz (przynajmniej tego materialnego). Wydaje mi się, że się usprawiedliwiasz i to, że sobie siedzisz. Siedź chłopie jak chcesz. To twoje życie i twój wybór. Jednak, jak to napisałeś, nie chcesz skończyć ze średnią krajową, więc w tym kierunku trzeba podjąć działania.

 

Pozdrawiam i życzę sukcesów. ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niczego nie usprawiedliwiam, stwierdzam fakt. Łatwiej żyje się osobą komunikatywnym, nie mającymi problemów z emocjami to chyba oczywiste. Napisałem dlatego bo być może ktoś miewa podobnie i sobie z tym jakoś poradził. 

 

Różnych mędrków Tolle, de Mello to pierwsi z brzegu, które większość kojarzy. U.G Krishnamurti trafił chyba do mnie najlepiej, chociaż żadnym guru nie jest. Ostatnio coraz lepiej rozumiem czym jest ta cała duchowość i dałem sobie z tym spokój, jednak pozostaje pewna pustka.

Oczywiście, że można uczyć się na własną rękę przedmiotów, które uważamy za przydatne. Nie zmienia to faktu jednak, że duża część czasu jest marnowana na bzdury i tylko marnotrawi energie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, RoNIN napisał:

Łatwiej żyje się osobą komunikatywnym, nie mającymi problemów z emocjami to chyba oczywiste. Napisałem dlatego bo być może ktoś miewa podobnie i sobie z tym jakoś poradził. 

 

Jestem neurotykiem, mam nerwicę i o ile kogoś dobrze nie poznam, mam problem z otwarciem się. Żyję i nie narzekam, a w międzyczasie pracuję tam, gdzie jestem w stanie. Mam kolegę co podobnie mówił, ale znalazł sobie jakiś cel w życiu (w jego wypadku czyste zarabianie pieniędzy) no i działa chłopak teraz za granicą, pracuje żeby odłożyć na jakieś własne marzenia. 

 

Jeśli się skupiasz cały czas na bezsensie, ten bezsens będzie się przejawiał. Odkryj, że we wszystkim jest boska iskra, a wszędzie widział będziesz przejawy boskiej istoty. Twój wybór. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, RoNIN napisał:

Część mnie nie widzi sensu tego wszystkiego w co zostaliśmy wrzuceni, w czym egzystujemy. Druga cześć mimo wszystko chce przetrwać, żyć tu przyzwoicie i nie popełniać żadnego harakiri.

Kiedyś nad tym rozkminiałem i doszedłem do tego że mamy dwie opcje: albo pływać w tej rzece pełnej gówna albo podciąć sobie żyły.
Osobiście nie miałem odwagi na to drugie.

 

 

23 godziny temu, RoNIN napisał:

 Chciałbym jedynie wyjść gdzieś z kumplami, porobić coś, poleżeć w łóżku co zresztą dzisiaj prawie przez cały dzień robiłem, bądź po prostu oddać się rzeczą, które sprawiają mi przyjemność.

Lenistwo sprawia Ci przyjemność?;]
 

 

23 godziny temu, RoNIN napisał:

 Podczas gdy tak sobie leże szukam sposobów by zajęcia, które sprawiają mi przyjemność mogły w przyszłości przynosić także dobre zyski. Jednak nie wygląda to najlepiej.

Ja osobiście na początku 2016 miałem totalny kryzys osobowościowy. Nie wiem co to było. Depresja czy chuj jeden wie. Przychodziłem z pracy kładłem się na podłodze i leżałem. Bez życia, totalnie załamany. Odstawiłem siłownie, diete. Po prostu leżałem. Jakoś tak się pogubiłem w tym wszystkim. Powiem Ci że każdy musi przejść takie momenty.
Świetnie Cie teraz rozumiem. Chodzisz gdzieś, sam nie wiesz gdzie, po prostu żyjesz.
 

Sęk w tym że musisz znaleźć to coś. Coś co Cie pchnie do przodu.
Mi się odmieniło gdzieś w okolicach czerwca gdy zaczęło się robić ciepło. Ostatnio po rozstaniu z babą dosłownie rozkwitłem. Polepszyły się stosunki z rodziną, co zaowocowało polepszeniem kontaktów także z kumplami. Później zacząłem kręcić biznes, wróciłem do ćwiczeń, diety i nagle okazało się że brakuje mi czasu na sen:]

Moja rada dla Ciebie: zacznij coś robić. Po prostu. Zrób sobie liste nawet największych głupot i zaczynaj. Ja gdy zaczynałem działać przypominałem sobie że mam jeszcze to tamto i tamto i nagle okazywało się że jest cała masa do zrobienia.

Najważniejsza rzecz: jeżeli chcesz do czegokolwiek dojść to musisz próbować wszystkiego. Dla przykładu: kupiłem e30 bo chciałem mieć. Później chciałem podciągnąć moc. Później okazało się że zawias nie ten. Później móglbym sie na zlot przejechać. Później trzeba by całe auto pomalować. Później silnik nie ten. Później troche schudłem przez to wszystko. Później kasy brakowało. itd itd

Tym sposobem zbudowałem swoje własne zaplecze warsztatowe, kupiłem kompresor, sprzęt do malowania, zacząłem czytać książki o dietetyce, ćwiczyłem, zmieniłem prace. Co mi to dało?
Wiem że nie chciałbym być mechanikiem, lakiernikiem, dietetykiem ani pracować tu gdzie pracuje teraz. Natomiast mógłbym trenować za pieniądze.
A to tylko 2 lata mojego życia. Uważam że i tak mało przez ten czas zrobiłem.
Łapiesz o co chodzi?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie tak, że nie mam znajomych, na to akurat nie narzekam. Sam ma podobny cel, ale mam strasznie słomiany zapał. Zdaje sobie sprawę z możliwości jakie mnie otaczają. Mógłbym teoretycznie wziąć się teraz za studiowanie jak ogarnąć dobry biznes itp, ale zwyczajnie jakoś mnie to przerasta. Wydaje mi się, że nie zwyczajnie nie dostałem odpowiedniego bodźca w postaci trzeba zacząć działać teraz albo potem to sobie możesz tylko powspominać jak miałeś okazje i ją zmarnowałeś. 

 

Z tobą boską iskrą nie potrafię się oszukiwać. Nie wierze w żadne JA, świadomość, podświadomość, dusze, wolną wolę i co tam ktoś jeszcze sobie wymyśli. Dla mnie człowiek to zwierze jak każde inne, tylko inteligentniejsze. Narodziliśmy z myśli, po za tym jest tylko organizm dla którego liczy się przetrwanie i ma gdzieś to całe szczęście oraz cała resztę wymysłów.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.