Skocz do zawartości

Historia Dużego Psa


Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Zastanawiałem się czy pisać o swojej historii i tym jak trafiłem na forum, bo moje doświadczenia życiowe to nic innego niż to, co przeczytacie w innych wątkach, ale ,że kiedyś jak jeszcze siedziałem w dołku po rozstaniu z moją wybitnie niestabilną emocjonalnie miłością to czytanie na forum że innym też przydarzyły się podobne historie było wielce pomocne, to pomyślałem że i mój post może komuś pomoże.

 

Pochodzę z rozbitej rodziny, więc wzorców męsko damskich i życia generalnie nie uczyłem się w domu od Ojca, tylko od kumpli na podwórku. Rodzice wojowali ze sobą na tyle, że jak często tylko mogłem spędzałem czas poza domem z kumplami, a że podwórko było delikatnie mówiąc łobuzerskie to szybko pod koniec podstawówki zaczęło się wino, później wódzia i bijatyki. A że w szkole koledzy czasem mi dokuczali to żeby się obronić zacząłem trenować na siłce i siłki która zacząłem w wieku lat chyba 15 nie porzuciłem do dzisiaj :)

 

W liceum mało interesowałem się stałymi związkami z kobietami, miewałem imprezowe seksualne przygody ale nie angażowałem się w dalsze ciągnięcie znajomości, zdecydowanie bardziej interesowało mnie imprezowanie niż miłość romantyczna, nie miałem w głowie białorycerskich wzorców, a nawet jak by mi ktoś próbował je zaszczepić to widząc jak zawzięcie Matka wykłóca się z Ojcem nie uwierzyłbym że kobiety są eteryczne, kochające i pierdzą fiołkami. Zacząłem też zauważać, że uganianie się za babami w wykonaniu moich kolegów jest żenujące, niby dlaczego miałbym wygłupiać się i zabiegać o ich względy skoro jestem równie fajny i wartościowy jak one…

 

Mimo trudności naukowych spowodowanych wybitnie nienaukowym stylem życia przebrnąłem przez liceum i wyjechałem z domu rodzinnego studiować w innym mieście, na uczelnie spotkałem w miarę atrakcyjna (w moje ocenie 7/10) koleżankę z liceum z którą wcześnie łączyła mnie bliższa imprezowa przygoda, lubiliśmy się i spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu, paliliśmy blanty i gadali o życiu, ona, przez kontakt z koleżankami z psychologii liznęła trochę samorozwoju i zainteresowała mnie tematem, ja chłonąłem temat z zainteresowaniem. I tak od przyjaźni doszliśmy do związku, który na długi czas ukształtował moje patrzenia na relacje męsko damskie. Krótko mówiąc w związku z nią było mi zajebiście, patrząc z perspektywy czasu i rozumienia spraw złożyło się na to kilka rzeczy:

 

Po pierwsze miała kochającego i przewodzącego w domu ojca, brata z którym miała dobry kontakt więc nauczyła się w rodzinnym domu dobrych wzorców obcowania z mężczyznami, mnie po raz pierwszy spotkała w liceum gdzie byłem bardzo ura-bura więc pewnie podświadomie postrzegała mnie jak przywódce stada, interesowała się też samorozwojem i ogarniała temat różnic psychologicznych między mężczyzną i kobietą.

Nie musiałem z nią w związku walczyć o dominacje, nie próbowała mnie zpantoflić, weszliśmy naturalnie w role, ja przewodziłem bo czułem że tego potrzebuje, zostawiałem jej przestrzeń a jej było z tym dobrze.

 

Przez ponad 6 lat związku było mi fajnie, nie miałem shittestów, fochów, rozumieli się bardzo dobrze, obydwoje realizowaliśmy się zawodowo a jedyne czego mi w niej brakowało to seksualność, byłą w tej kwestii trochę stłumiona, jak inicjowałem seks miałem go kiedy chciałem i jak chciałem, ale nie kręciła mnie na tyle żebym odczuwał satysfakcje. Nie wyobrażałem sobie przez to że mogę spędzić z nią życie. Uznałem,że skoro z nią jest mi fajnie i brakuje tylko „większych cycków” i lepszego seksu to jak jeszcze trochę poszukam to szybko znajdę czego chce i tu się bardzo myliłem.

 

Odszedłem od niej , później wchodziłem w następne związki i nie wnikając w nieistotne dla historii szczegóły nie spotkałem kobiety z która chciałbym być na dłużej. Coraz bardziej uważałem tylko żeby nie zalać formy bo jedna z pań niechcący zapominała co jakiś czas tabletek i równie niechcący chciała żebym w niej kończył bez zabezpieczenia :)

 

W końcu, zaczęło mi świtać w głowie że może ze mną jest coś nie tak, skoro w otaczającym świecie kumple już dawno żonaci i dzieciaci wychwalają przy rodzinie zalety stałych związków a ja szukam świętego Graala, niby z jednej strony myślałem że ze mną coś nie tak, ale z drugiej widziałem że opowieści o szczęśliwym związku to hipokryzja, bo niby na pokaz wszyscy szczęśliwi, ale jak się z kumplami szczerze przy wódce pogadało, to mówili co innego.

 

Do dalszego szukania sensownej kobiety skłaniała mnie siedząca u mnie w głowie wizja fajnego związku który miałem kiedyś, myślałem sobie tak, że jak kobieta będzie ogarnięta, zainteresowana samorozwojem i rozumiejąca że facet i kobieta są inni i mają inne potrzeby emocjonalne to będzie ok.

W końcu spotkałem taką kobietę, a przynajmniej tak mi się wydawało, z pozoru zaradna, ogarnięta życiowo, mądra i rozumiejąca co się dzieje, seksualnie odpowiadająca mi na 100% pomyślałem że może to jest to i się zaangażowałem. Na początku było fajnie, wszystko grało ,po jakimś czasie moja ukochana zrobiła nagła gównoburze o jakiś mało istotny szczegół, nie zostałem jej dłużny, ale dało mi to trochę do myślenia. Wytłumaczyłem to sobie tak, że przecież ja też kiedyś nauczony agresji na podwórku wśród łobuzów momentalnie reagowałem gniewem na coś co mi się nie podobało, na drodze samorozwoju nauczyłem się nad sobą panować i uznałem że ona też się nauczy. Ale diagnoza była błędna.

Z czasem upływającym w związku zauważyłem ze ona ma bardzo spolaryzowane, czarno białe postrzeganie świata, wystarczyła drobna przykrość żeby uznała kogoś za najgorszego sk...syna, mnie co jakiś czas to też zaczęło dotyczyć. Jednego dnia byłem super adorowanym najlepszym na świecie samcem, drugiego, z zupełnie absurdalnego powodu byłą awantura kalecząca mnie do żywego, co najlepsze wydawało się że ona zupełnie tego nie zauważa, dzień po awanturze już nie pamiętała że był jakiś problem. Ponieważ nie dawałem sobie wejść na głowę jazdy były coraz częściej i zaczęło się próby odsuwania mnie od rodziny i przyjaciół.

Zauważyłem też że często ma tendencje do autowiktymizacji, próbowałem tłumaczyć że to zafałszowany obraz świata ale nie docierało, ona biedna nieszczęśliwa, cały świat jej robi na złość i wszyscy to hu.e

 

Zacząłem mieć dość, pomyślałem że czas to skończyć bo zamiast wynosić ze związku dobre emocje zaczyna mi coraz bardziej lecieć samoocena i nastrój, po jakiejś kolejnej gównoburzy powiedziałem że to koniec. Takiego festiwalu miłości i zaangażowani z jej strony nie miałem chyba nigdy, po mojej deklaracji że mam dość związku usłyszałem tyle łechcących moje ego komplementów i zapewnię że się zmieni, że niestety nie rozstaliśmy się. Takich sekwencji rozstań i jej obiecywania poprawy było kilka, przy okazji którejś z awantur przyznała się ze kiedyś byłą bulimiczką.

 

Skracając historię w końcu, po ponad 5ciu latach związku powiedziałem dość i zerwałem z nią, po tym jak utrzymałem decyzje dostałem taki zalew nienawiści obejmujący nocne telefony z wyzwiskami, na przemian ze wzbudzaniem poczucia winy że wjechałem w dół i przez jakiś czas zbierałem się w całość.

Miałem potrzebę zrozumienia skąd w niej było tyle agresji, zacząłem grzebać w internecie i dopiero jak trafiłem na bloga koniectoksycznych.. zrozumiałem że moja była wykazywała większość symptomów borderki. Im więcej tam czytałem tym szerzej otwierały mi się oczy i wszystko układało się w całość. Szukając w necie informacji o borderkach trafiłem na ecoego, później na samczeruno a w końcu na forum.

 

Przeczytałem książki Marka i dotarło do mnie, że nie jestem jedynym który uznał że coś jest skopane ze związkowym programowaniem społecznym i modelem który promują obecnie mainstreamowe media i że nie jestem też jedynym który spotkał w życiu tak pokręconą emocjonalnie kobietę, zrobiło mi się lżej na duszy :)

Od rozstania z moją toksyczną partnerką mija już rok i dzięki temu że nigdy nie porzuciłem samorozwoju i dbania o kondycje wyszedłem na prostą.

 

Na koniec kilka moich osobistych wniosków związkowych odnośnie całej historii, nie wykraczają poza schemat, ale i tak je napisze  :)

patrząc z perspektywy myślę sobie, że da się ułożyć fajny związek z kobietą, sam kiedyś taki miałem, ale kobieta musi mieć dobre wzorce wyniesione z domu (o co dzisiaj trudno) i chęć rozwoju, a wy musicie być przywódcą domowego stada, inaczej w mojej ocenie to nie zadziała.

 

A jak zauważycie że kobieta, jest niestabilna emocjonalnie, postrzega świat czarno biało, ma jazdy emocjonalne bulimie, srulimie albo inna depresje i usilnie nie dostrzega problemu to nie próbujcie jej naprawiać i grać przed sobą twardego samca który wszystkiemu da radę tylko róbcie fugas chrustas :) bo szkoda życia i emocji. Nawet jak będziecie mieli z nią najbardziej zajebisty seks pod księżycem :)

 

 

 

 

 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyrwanie się z relacji z toksyczną, zaburzoną kobietą jest cholernie trudne. To naprawdę jak jazda kolejką górską i jak jest dobrze to jest najlepiej na świecie, a jak jest źle, to się czeka, aż będzie znowu "najlepiej". A najgorsze, że to uzależnia. A takie wariatki potrafią tak manipulować, że facet jeszcze wierzy, że to jego wina (u mnie przynajmniej tak było).

 

Dobrze, że tu dotarłeś i szczerze zazdroszczę takiego optymizmu, że można ułożyć fajny związek z kobietą, zwłaszcza po doświadczeniach z "toksykiem". Ale to też pokazuje, że jesteś silnym gościem i wyniosłeś z tego doświadczenia bezcenną wiedzę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Duzy Pies napisał:

(...)

patrząc z perspektywy myślę sobie, że da się ułożyć fajny związek z kobietą, sam kiedyś taki miałem, ale kobieta musi mieć dobre wzorce wyniesione z domu (o co dzisiaj trudno) i chęć rozwoju, a wy musicie być przywódcą domowego stada, inaczej w mojej ocenie to nie zadziała.

(...)

 

Żałujesz, że zakończyłeś ten pierwszy, opisany związek?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Przebudzony said:

Wyrwanie się z relacji z toksyczną, zaburzoną kobietą jest cholernie trudne. To naprawdę jak jazda kolejką górską i jak jest dobrze to jest najlepiej na świecie, a jak jest źle, to się czeka, aż będzie znowu "najlepiej". A najgorsze, że to uzależnia. A takie wariatki potrafią tak manipulować, że facet jeszcze wierzy, że to jego wina (u mnie przynajmniej tak było).

 

Dobrze, że tu dotarłeś i szczerze zazdroszczę takiego optymizmu, że można ułożyć fajny związek z kobietą, zwłaszcza po doświadczeniach z "toksykiem". Ale to też pokazuje, że jesteś silnym gościem i wyniosłeś z tego doświadczenia bezcenną wiedzę.

 

 

Miałem podobnie, też trudno mi się było rozstać bo jak byłą na pozytywnym szczycie emocjonalnym to sam zastanawiałem się czego od niej chce. Na początku związku było przez jakiś czas super, później zaczęły się jazdy, a ona po np wieczornej jeździe emocjonalnej następnego ranka potrafiła wszystkiemu zaprzeczyć, zrobić się supermiła i udawać ze nic się nie stało, wiec po jakimś czasie sam zacząłem wątpić w moje zdrowie psychiczne :) A przed poczuciem winy długo się broniłem, dopiero po rozstaniu i całym bajzlu emocjonalnym z nim związanym dałem sobie wkręcić że to moja wina.

 

Szkoda że nie trafiłem na forum, albo na bloga o borderkach wcześniej, bo nim sam rozkminilem że jest z nią coś bardzo nie tak zeszło troche czasu.

 

A w szanse na udany związek wierze, zdaje sobie sprawę że skoro ja mogłem nad sobą popracować, z gamonia i łobuza wyrosnąć na dbającego o zasoby mężczyznę to kobiety też potrafią, tyle, że większość nie chce bo im wygodnie i we własnym mniemaniu są idealne w czym utwierdzają je latający za nimi orbiterzy a te które mają dobre wzorce i im się chce ogarnąć własne emocje to pewnie procent jak nie promil...

 

 

51 minutes ago, ZdzisławBeton said:

 

Żałujesz, że zakończyłeś ten pierwszy, opisany związek?

 

Nie żałuje, realnie patrząc na sprawę, tak mi brakowało z nią dobrego seksu i na tyle mało kręciła mnie pod koniec związku że pewnie w końcu bym ja zdradził, dobrze się stało że się rozstaliśmy wcześniej bo i tak nic by z tego nie było.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 11.11.2016 o 23:21, Duzy Pies napisał:

Miałem podobnie, też trudno mi się było rozstać bo jak byłą na pozytywnym szczycie emocjonalnym to sam zastanawiałem się czego od niej chce. Na początku związku było przez jakiś czas super, później zaczęły się jazdy, a ona po np wieczornej jeździe emocjonalnej następnego ranka potrafiła wszystkiemu zaprzeczyć, zrobić się supermiła i udawać ze nic się nie stało, wiec po jakimś czasie sam zacząłem wątpić w moje zdrowie psychiczne :) A przed poczuciem winy długo się broniłem, dopiero po rozstaniu i całym bajzlu emocjonalnym z nim związanym dałem sobie wkręcić że to moja wina.

 

 

O tak! To jest potężna broń tych wariatek: wypieranie się swoich zachowań, czasem w tak bezczelny sposób, że facet jest w stanie sam siebie przekonać, że to on się myli. I jeszcze ciągłe poniżanie, niby żartem, niby w ramach przekomarzania się, ale jednak ciągłe, nieustanne próby obniżania pewności siebie faceta. Ech... Jak się na tym zastanowię nie mogę uwierzyć, że na to pozwalałem. Ale jak ktoś nie przeżył takiej relacji z toksyczną, zaburzoną babą to tego nie zrozumie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Przebudzony napisał:

 

 

Dnia 11.11.2016 o 23:21, Duzy Pies napisał:

ona po np wieczornej jeździe emocjonalnej następnego ranka potrafiła wszystkiemu zaprzeczyć, zrobić się supermiła i udawać ze nic się nie stało

     Doświadczam tego przynajmniej raz na tydzień, a niby sądziłem że babę ustawiłem. Ostatnio wczoraj dostała jazdy, bardzo mnie uraziła, stwierdzając że jak idzie ze mną do wyra to jej się rzygać chce. Była wstawiona, chciała mi dojebać, bo wie że jest uzależniona o de mnie, ale mnie zabolało. Raniutko, niby nic nie pamięta, daj buźki mówi. Taaa kurwa, buźki. Kara będzie długa i dolegliwa, kurwa mać!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Adolf napisał:

Taaa kurwa, buźki. Kara będzie długa i dolegliwa, kurwa mać!

@Adolf Szlaban na kutasa i ssanie ? Czy może całkowity szlaban na seks ?:lol: A tak z drugiej strony skoro jest wina musi być kara. Gdyby nie chciała powiedzieć to nawet po pijaku by nie powiedziała. Ludziom a zwłaszcza kobietom po alko się język rozwiązuje. Powiedziała  co tak naprawdę myśli.

 

Dnia 11.11.2016 o 18:07, Duzy Pies napisał:

patrząc z perspektywy myślę sobie, że da się ułożyć fajny związek z kobietą, sam kiedyś taki miałem, ale kobieta musi mieć dobre wzorce wyniesione z domu (o co dzisiaj trudno) i chęć rozwoju, a wy musicie być przywódcą domowego stada, inaczej w mojej ocenie to nie zadziała.

Owsem zgadzam się tylko, że jak spotykasz pojebaną dziewczynę to nawet najtwardszy samiec prędzej czy później nie ma szans aby psychicznie wytrzymać z taką spierdoliną. No chyba, że jest też borderline lub psychopatą. Trzymać ramę należy ale trzeba wiedzieć, że po czymś takim kobieta non stop będzie testować naszą wytrzymałość psychiczną aż do upadłego. Taki już mają wgrany program.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, Geralt napisał:

Powiedziała  co tak naprawdę myśli.

  Masz racje, potrafię to zrozumieć, zrobiłem z siebie dziada i jestem w martwym punkcie. Ale jak w końcu zacznę coś ze sobą robić to na pewno nie dla niej tylko dla siebie.

Obraziła mnie bez prowokacji z mojej strony, raczej z zazdrości że synki mają lepszy kontakt ze mną niż potrafią rozmawiać z nią. To nie był powód do wyrazu aż takiej nienawiści wobec mojej osoby.

Kurwa, kolejny raz przekonałem się że warto żyć samemu dla siebie, ale nie. We łbie cały czas jest iskierka nadziei że może będzie lepiej, że może przestanie mnie wkurwiać, da mi święty spokój. 

A tu kurwa cały czas trzeba trzymać ramę, cały czas jebane gówno testy i ciśnienie 300. 

    Postanowiłem odciąć się od niej całkowicie, szlaban na kutasa, i tak to co jest to żenada, tak średnio półtora raza na m-c, bo mi się częściej z nią nie chce a ona nie ma wymagań.

Trza się rozejrzeć w roksie, to chyba najlepsze wyjście, spróbować prawdziwej kobiety, która wie co ma robić jak się jej płaci.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Adolf said:

 

     Doświadczam tego przynajmniej raz na tydzień, a niby sądziłem że babę ustawiłem. Ostatnio wczoraj dostała jazdy, bardzo mnie uraziła, stwierdzając że jak idzie ze mną do wyra to jej się rzygać chce. Była wstawiona, chciała mi dojebać, bo wie że jest uzależniona o de mnie, ale mnie zabolało. Raniutko, niby nic nie pamięta, daj buźki mówi. Taaa kurwa, buźki. Kara będzie długa i dolegliwa, kurwa mać!

 

Też mnie podobna akcja po alko spotkała ze strony mojej byłej lubej, raz po jakiejś zakrapianej winem kolacji z wsciekłościa w oczach stwierdziła że jej ostatnio wystarczająco nie zaspokajam i że ona teraz idzie do sypialni zrobić sobie wibratorem dobrze. Generalnie zazwyczaj nie zapominam języka w gębie ale wtedy się po prostu zawiesiłem .
Innym razem, chciałem się po prostu przytulić a tu miss Hyde sie ubzdurało że nie bedzie przytulania do cycków bo jej sie to żle kojarzy i dostała wścieklizny. Wtedy skonczyło sie dbanie o jej potrzeby, zostało jej robienie loda.

Ja wiem, że to nie miejsce na psychoterapie dla niestabilnych emocjonalnie kobiet, ale zastanawiałem się długo w czym problem z była i doszedłem do wniosku, że takie skopane emocjonalnie kobiety sa bardzo nieszczęśliwe, nie mają szczęscia w sobie i nie umieją się cieszyć z małych rzeczy,  oczekują że szczęście da im  małżeństwo, dziecko, nowa kiecka albo książe na rumaku, na dodatek media pokazują piękne kobiety bez celulitu, żylaków, pryszczy na tyłku i ego je boli.
Wiec, jako że szczęścia nie osiągają , żeby sobie ulżyć lokują winę za swoje nieszczęście w najbliższych osobach i tam wyładowują frustracje.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.