Skocz do zawartości

Sztuka kochania


Rekomendowane odpowiedzi

Bracia, mam rozterkę. Proszę Was o radę.

 

Jestem od 2 lat ze wspaniałą kobietą. Mamy do siebie szacunek i zaufanie (poparte praktyką, nie gadaniem). Gry wstępnej nigdy nie potrzeba. Pod względem zasobów - finansowo, intelektualnie i społecznie, jesteśmy na podobnych poziomach (z moją lekką przewagą w każdym z nich; no, może finansowo z dużą).

 

A została wychowana w tradycyjnej rodzinie, gdzie ojciec był silną figurą. Matka opiekowała się domem i dziećmi. Szanują się i kochają do dziś. Zdecydowanie dobre wzorce. W przeszłości miała niewielu partnerów seksualnych. Szybko przy mnie nadrobiła braki w ars amandi. Pracowita, inteligentna, wrażliwa. Bardzo się nawzajem „czujemy”.

W teorii, jest to świetna kandydatka na wieloletni związek.

 

Niestety, po kilku ostatnich miesiącach obserwacji stwierdzam jasno - nie potrafię się tym cieszyć. Niby wiem, że jest idealnie, że inni mają znacznie gorzej, że to po prostu cudowny, wartościowy człowiek. No ale nie potrafię. Nie działa. A wystarczy, że przyjdzie kumpel i mogę śmiać się z najgłupszych żartów. Podobnie przy rozmowie z kobietami z zewnątrz – a mam naprawdę dobrej jakości opcje.

Jestem z natury bardzo odpowiedzialny i opiekuńczy. Widzę jak ona się stara (naprawdę, wykonała masę roboty nad sobą i dopasowaniem się do moich preferencji mieszkania razem) i boli mnie, że ze względu na obecny stan, miałbym stracić przede wszystkim dobrego przyjaciela.

 

Rozmyślam, czy potrzeba emocjonalnego związku jest dla mnie.

 

Moje rozumowanie - skoro:
a) nie planuję mieć dzieci,
b`) chcę mieszkać sam,
c) uroda mojej Pani będzie zanikać a moja rosnąć,

 

to w zamian za oddanie części wolności (nie mówię tu o wyjściach gdziekolwiek i kiedykolwiek – chodzi o luz emocjonalny), dostaję seks (ale to mogę mieć wszędzie), przyjaźń (serio, jest mi bardzo oddana i czuć, że widzi sens we wspieraniu mnie) i – nazwę bardzo ogólnie – jej niewinność i ciepło. I tą taką fajną, głębszą więź. Albo jej wrażenie.

 

Jeżeli zaś zerwę, to zejdzie ze mnie napięcie (mam zapędy na granie idealnego i ogarniania złych emocji w relacji) i będę mógł pobawić się hajem hormonalnym z innymi kobietami.

Finansowo nigdy jej nie wspomogłem i poza sytuacjami awaryjnymi, nie zamierzam.

 

 

 

Nie chcę jej ranić. Serce mi się kraje jak widzę jej cierpienie i starania (otwarcie jej powiedziałem o tej sprawie). Mi też jest ciężko, ale jednocześnie czuję w sobie taką lekką radość na myśl o takiej zmianie.

Przez ponad rok naszej relacji, A była w depresji i bardzo się wtedy pozamykałem na własne emocje – przepracowaliśmy za to sporo jej szamba. Może to sprawia, że przy niej niejako z automatu wchodzę w taki tłumiący kombinezon.

 

Teraz pytania do Was. Czy byliście w podobnej sytuacji? Jak to się potoczyło? Po prostu zerwaliście, czy szukaliście pośredniego rozwiązania? Otwarty związek? Kilka miesięcy na testowanie? „Zostańmy przyjaciółmi”? „Ja rucham a ty bądź mi wierna” (hehe)?

 

Zdrada nie wchodzi w grę. Albo otwarte karty, albo nic.

Edytowane przez Gaindalf
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Gaindalf napisał:

Szanują się i kochają do dziś. Zdecydowanie dobre wzorce. W przeszłości miała niewielu partnerów seksualnych.

 

Popraw, bo wynika jakby to matka miała niewielu partnerów :P I nie pisz jak kobieta - od względem zasobów - finansowo, intelektualnie i społecznie, jesteśmy na podobnych poziomach (z moją lekką przewagą w każdym z nich; no, może finansowo z dużą).

 

Skoro nie czujesz blues'a to rozstań się po ludzku i kulturalnie. Oczywiście licz się z tym, że zostaniesz wyzwany od dupków i łajdaków. Pani w Twojej sytuacji nie miała by żadnych obiekcji. Broń Boże jednak się nie zwierzaj jej ze swoich planbów, bo złapie Cię na dziecko. Życie jest zbyt piękne i zbyt krótkie, by tkwić w relacjach, które nie przynoszą nam satysfakcji.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem skoro cię to męczy i już zastanawiasz się nad tym to powinieneś odejść 

A nie męczyć się i tkwić w tej relacji będąc nieszczęśliwym , widocznie cel który sobie postawiłeś dobra kobieta itd cię po prostu znudził 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem podobnie, panna kochająca, oddana niby wszystko idealnie tylko nuda jak cholera plus moje rosnące poczucie winy że ją krzywdzę ,że czas jej ucieka a wszystko wskazuje na to że i tak ja pogonię. Zabrakło odwagi żeby zrobić to wprost ale chcąc nie chcąc zacząłem podświadomie sabotować tą znajomość. Jak była przy mnie miała dla mnie wartość hrywny , jak zacząłem widzieć że mi ucieka nagle zyskała wartość dolara w moich oczach ale już było za późno. I dobrze, święty spokój. Nie ma się co cackać, jakby Twojej pannie przyszło do główki że już jej nie kręcisz to uwierz mi nie będzie miała wyrzutów sumienia żeby Cię szybkim cięciem wywalić z życia. Skoro dziś sobie  uświadamiasz że jest nudno to jest to pora żeby się pożegnać. To odwlekanie bazuje (w moim przypadku) na niepewności zdobycia nowego seksu, gdyby facet byl pewny jak baba że ma sex bez problemu na wyciągnięcie fiuta tzn ręki to by się nie zastanawiał. Nie duś w sobie poczucia winy, nie jesteś niczemu winien. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@seba33 Faktycznie, napisałem jakby chodziło o jej matkę:) Dzięki za uwagę, przy czym nie mogę już tego edytować.
 

Quote

I nie pisz jak kobieta

 

Zazwyczaj szybko łapię temat, ale teraz nie do końca. Co masz na myśli? 

 

Co do inwektyw - oj nie, byłbym szczerze zaskoczony. Raczej będzie życzyć mi dobrze i wycofa się ze wspólnych znajomości, żeby nie utrudniać. Już raz zrezygnowała z własnej okazji biznesowej, żeby nie mącić mi w relacjach.

 

Co do złapania na ciążę - od dawna uważnie tego pilnuję. Ale uwaga cenna.

 

 

@Alves2 Może faktycznie jestem po prostu znudzony i za bardzo to rozkminiam. Gdyby nie była mi tak oddana, to nie miałbym skrupułów. 

 

 

Prawdę mówiąc, nie widzę już większej korzyści ze stałej relacji, jeśli nie mógłbym też sobie emocjonalnie popuścić. Przy czym jeśli już to zrobię, to Pani może stracić pożądanie. Jak nie popuszczam, to w dłuższym czasie czuję się skrępowany i cała gra w ogóle nie warta świeczki.

 

Ah te związki :rolleyes:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

@jaro670 

Quote

To odwlekanie bazuje (w moim przypadku) na niepewności zdobycia nowego seksu, gdyby facet byl pewny jak baba że ma sex bez problemu na wyciągnięcie fiuta tzn ręki to by się nie zastanawiał. Nie duś w sobie poczucia winy, nie jesteś niczemu winien. 

 

Dziękuję za Twoją perspektywę.

 

Przyglądam się tej sytuacji, i nie - główny powód to nie seks. W mojej obecnej sytuacji, to żaden problem. Bez kompromisów co do urody partnerki ;)

Edytowane przez Gaindalf
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli faktycznie jest jak piszesz, to muszę pogratulować: odwróciłeś schemat!

 

Zobacz: jest sobie fajna kobitka z dobrym misiem. Miś nie jest brzydki ani biedny, jest miły i bardzo się stara. Laska siłą rzeczy dominuje, wreszcie dochodzi do ściany, zaczyna się miśkiem nudzić. Miś był po prostu za dobry - samiczka zmienia gałąź!

 

Tutaj to ona jest misiem ;)

Jedyna różnica między Tobą a samiczką postawioną w takiej sytuacji to wyrzuty sumienia. Gdyby Twoja panna się Tobą znudziła, to bez mrugnięcia okiem puściłaby Cię kantem. Ty jednak jesteś facetem i masz jakąś moralność - dlatego tutaj piszesz. Gryzie Cię sumienie, prawdopodobnie dlatego że jesteśmy nauczeni nie odpowiadać złem na dobro.

 

Nie będę Cię przekonywał do niczego. Musisz sam pomyśleć, czy rozstanie będzie dobre dla niej i dla Ciebie. 

 

Jeżeli nie chcesz mieć dzieci, to może nawet lepiej dla niej byłoby ją odpuścić. Niech znajdzie sobie chłopa, który jej to da. Patrząc z tego punktu widzenia, ona ma o wiele więcej do stracenia: jej szansa na rozmnożenie się maleje z każdym dniem. Jeśli ona chciałaby mieć młode, a to przecież samica, to chyba bardziej moralne byłoby odpowiedzialne podejście B) czyli jak najszybsze zerwanie - dla jej dobra.

 

Z drugiej strony zastanów się gruntownie nad swoimi własnymi potrzebami. Samiczka potrzebuje emocji, a my raczej spokoju. Rzucanie zbyt dobrej kobiety nie byłoby mądre, jeśli Twoim celem jest jednak stały związek. Pomyśl, czy na pewno nie chciałbyś mieć dzieci - bo jeśli nie jesteś pewien że nie chcesz, to być może Twoja obecna partnerka byłaby dla nich najlepszą matką? Rozważ na spokojnie swoje priorytety i to czego chcesz od życia.

 

Albo godzisz się z tym że haj hormonalny mija i potem żyjecie spokojnie, siłą przyzwyczajenia, albo chcesz być non stop na haju. Jeśli to drugie, to będziesz musiał często zmieniać kobiety. Zapytaj siebie uczciwie, na co masz ochotę.

 

P.S.

A z ciekawości: swoją przewagę nad płcią przeciwną zawdzięczasz wyglądowi czy zasobom?

Edytowane przez Ziomisław
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Gaindalf napisał:

 

Co do inwektyw - oj nie, byłbym szczerze zaskoczony. Raczej będzie życzyć mi dobrze i wycofa się ze wspólnych znajomości, żeby nie utrudniać. Już raz zrezygnowała z własnej okazji biznesowej, żeby nie mącić mi w relacjach.

 

 

Tu bym nie był pewny, dopóki bylem w fazie zdobywania przez pannę (jak Ty teraz) to też myślałem że po niej mogę się spodziewać tylko fair zachowań a było z tym różnie. Podstawą Twojego ( i nas wszystkich) poczucia winy jest ta fałszywa świadomość że ona jest taka spoko a ze mnie taka świnia. Gdybyś ją poznał taką jaka jest na prawdę a nie będąca w fazie zdobywania/urabiania misia to byś nie miał skrupułów. Inną sprawą jest pytanie jak panny potrafią odwalać taki teatrzyk latami, przecież to wymaga masy energii- ale to już temat na osobną dyskusję.

 

Podsumowując to kim Twoja kobieta jest a kogo dla Ciebie kreuje to dwie różne osoby. Naturalnym jakby produktem tej kreacji ma być Twoje poczucie winy że tylko świnia, wieprz mógłby zostawić tak cudowną osobę. One tak potrafią, taka ich polisa, w Twoim (i wielu z nas) skuteczna jak widać.

Edytowane przez jaro670
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Gaindalf napisał:
Cytuj

I nie pisz jak kobieta

 

Zazwyczaj szybko łapię temat, ale teraz nie do końca. Co masz na myśli? 

 

Chodziło mi oto, że kobiety mają taką tendencję do racjonalizowania i naginania faktów pod siebie. Skoro to Ty jesteś na dużo wyższym poziomie finansowym to pisz to od razu wprost, a nie że jesteście na podobnych poziomach i dopiero chwilę później temu zaprzeczasz. Nie można robić kurwy z logiki, jak to w zwyczaju mają nasze kochanie panie :D

 

"Co do inwektyw - oj nie, byłbym szczerze zaskoczony. Raczej będzie życzyć mi dobrze i wycofa się ze wspólnych znajomości, żeby nie utrudniać. Już raz zrezygnowała z własnej okazji biznesowej, żeby nie mącić mi w relacjach" - Cytując klasyka: "To się jeszcze ku..a zdziwisz" :P

Edytowane przez seba33
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@seba33 Tak typowałem, że o ten finansowy wyjątek chodzi:) Na początku stwierdziłem, że przecież te kilkadziesiąt k nie robi wielkiej różnicy. Później - że może jednak robi. Tak powstał nawias.

 

Quote

Cytując klasyka: "To się jeszcze ku..a zdziwisz" :P

Oczywiście, nie mogę wykluczyć :P Jednak mam na tyle wysoki status, że nieszczególnie jestem to sobie w stanie wyobrazić od strony technicznej. Po prostu kazałbym jej wyjść z opcją na kontynuację rozmowy po uspokojeniu. To był całkiem nieźle prowadzony związek. 

 

@jaro670 Czy teraz, po czasie, jesteś w stanie spojrzeć na czas "zdobywania" Cię przez ex i wskazać na punkty, które objawiały jej "prawdziwą naturę", a których nie dostrzegałeś?

 

 

 

 

@Ziomisław Świetnie zobrazowane, faktycznie - odwrócony schemat. 

Nad tematem dzieci sporo myślałem. Oczywiście, jest to stan "na teraz", jednak utrzymuje się już od kilku lat - dzieci nie chcę. Zdaję sobie sprawę, jak wielka to odpowiedzialność. Jednocześnie wiem, że nie muszę się jej podejmować. A deklaruje podobnie. Gdybym jednak chciał dzieci, to ona mogłaby być ich matką. Ma świetne cechy i geny do tej roli.

 

Moją przewagę przypisuję kilku czynnikom - pierwszy, to trening u najznamienitszych mistrzyń obu biegunów zaburzeń i emocjonalnej różnorodności. Po ludzku - doświadczenie w związkach z kobietami. Właściwie to z ludźmi w ogóle. Odczytuję sporo sygnałów, które dla innych są przypadkowe. Mogę dzięki temu na wczesnym etapie rozpoznać i przekierować bieg interakcji. Swoje przy tym wycierpiałem.

Drugi - nie mam urody i wzrostu modela, ale myślę, że jest we mnie całkiem pociągający kontrast. Aparycja zbója i dusza romantyka. Taki to i zarucha, i komplement sprawi ;>

No i obronić się umiem.

Trzeci - mam grono bliskich znajomych. Czuję się socjalnie niezależny i w pozycji do mnożenia kapitału.

Czwarty - lubię ludzi. A niektórych naprawdę czuję. Jeśli dodać do tego trochę pikanterii, to jestem zainteresowany (a o to coraz trudniej).

Piąty - nieźle przędę finansowo. Nie jakoś bogato, ale w porównaniu do rówieśników, którzy też startowali z ubogiej rodziny, jest nieźle. Przy czym to się pogorszy - zmieniam karierę.

Szósty - jestem życzliwy, opiekuńczy i darzę ludzi adekwatnymi do wspólnych doświadczeń - ciepłem, szacunkiem i zaufaniem. Dbam o korzyści dla obu stron.

Siódmy - sporo spraw mam przemielone i ogarnięte. To bardzo umila wszelkie interakcje.

 

Można by tak jeszcze trochę, ale to moim zdaniem takie punkty kluczowe. Detale, takie jak sprawność w łóżku, uznaję za ich pochodne.

 

Jeśli "zasoby" z Twojego posta odczytałem zbyt szeroko (mogłeś mieć na myśli wyłącznie $), to zdecydowanie większą rolę grał u mnie wygląd. Ale chyba nie tylko o kasę pytałeś, hm? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gaindalf Twoja sytuacja życiowa tylko potwierdza, ze biologia tak nas skonstruowała, że mamy się rozmnożyć, a nie koniecznie być szczęśliwi. Skoro jeszcze się nie rozmnożyłeś z tą samiczką, to pewnie już się z nią nie rozmnożysz. Tylko wychowanie i jakiś "model/wzorzec" społeczny powodują, że jeszcze w tym tkwisz. Jeśli nie chcesz się rozmnażać, to się wysterylizuj i nigdy nie bierz ślubu. A jeśli chcesz, to poszukaj takiej samicy, z którą załapiesz chemię i szybko się rozmnożysz. Warunek: musi być względnie (jak na babę) uczciwa i mieć dobre serce. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Gaindalf napisał:

Czy teraz, po czasie, jesteś w stanie spojrzeć na czas "zdobywania" Cię przez ex i wskazać na punkty, które objawiały jej "prawdziwą naturę", a których nie dostrzegałeś?

 

 

Dzisiaj jest mi to bardzo trudno obiektywnie ocenić bo zmienił się mój stosunek do kobiet. Jak byłem z byłą jechałem na ego-programie i wszystkie jej umizgi traktowałem jako prawdę o mnie , grzałem sobie ego i kiedy jej zainteresowanie mną spadło do zera było to dla mnie wstrząsającą zmianą jakościową o 100%. Nie byłem w pannie zakochany ale byłem uzależniony od jej atencji więc to trochę jak pytać narkomana o obiektywną ocenę dilera. Po roku pracy nad sobą i dzięki książkom Marka wiem że umizgi panny,sex, są inwestycją ściśle i z rozwagą układaną pod stopę zwrotu inwestycji. Jeśli chodzi o poznanie kobiet taką jaka jest to lubię oglądać kobietę kiedy ona wie że nie jest przeze mnie obserwowana. Jak się wtedy zachowuje i odnosi do innych to dużo daje.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gaindalf Wielkie dzięki, Twoja odpowiedź przeszła moje oczekiwania: pytałem tylko o kasę :D  Pamiętam jaką historię napisałeś w świeżakowni - to była mega deprecha. Teraz się pokazujesz z zupełnie innej strony: gratuluję, Twój przykład daje nadzieję! Gdybyś chciał kiedyś w tamtym wątku opisać swoją drogę do obecnego stanu, miałbyś co najmniej jednego zainteresowanego czytelnika ;)

 

W temacie przyszło mi do głowy jeszcze jedno: może po prostu zderzyłeś się z nierealnością swoich oczekiwań? Chodzi mi o oczekiwania dot. szczęścia jakie ma rzekomo dawać kobieta i związek: niby wszystko jest jak trzeba, ale haj właśnie minął a szczęście nie przychodzi... W takim układzie pamiętaj, że z każdą inną też tak będzie. A będzie tak gdyż, jak mówi nasz Prezes, kobieta i związek nie są w stanie dać Ci szczęścia. Prawdopodobnie to co masz w tej chwili to max tego, co można ze związku z kobietą wycisnąć. Pocieszające, wiem ;)

 

2 godziny temu, Grzenio napisał:

A jeśli chcesz, to poszukaj takiej samicy, z którą załapiesz chemię i szybko się rozmnożysz.

Ale dlaczego szybko? Wiem, że ja teoretyk niedzieciaty, a Ty stary praktyk, ale czytając to forum nabrałem pewności co do jednego: haj hormonalny to pułapka! Kandydatkę na matkę swoich młodych trzeba wypróbować, pomieszkać razem i sprawdzić czy nie jest hieną, słowem tak jak piszesz - czy to kobieta względnie (jak na babę) uczciwa i ma dobre serce. To musi być obiektywne spojrzenie, więc siłą rzeczy trzeba poczekać aż haj minie. Nic na szybko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie to sprawa jest oczywista, Ty jesteś po prostu znudzony tą sielanką.

 

Dałeś nam do zrozumienia, że Tobie zależy bardziej na wolności i niezależności od kobiety. Znam to doskonale bo... sam też tak dokładnie mam ;)

 

Jeżeli na tym etapie związku dręczą Cię takie myśli, to powinieneś bardzo poważnie przemyśleć kwestię rozstania się ze swoją kobietą. Ranisz przede wszystkim ją i marnujesz czas, który ewentualnie mogłaby wykorzystać na budowanie nowego związku.

 

Odpowiedz sobie sam przed sobą, czy chcesz trwać w tym związku mając jednocześnie świadomość, że życie Ci umyka, czy raczej porzucić błogostan, w którym jesteś i zacząć życie samotnego wilka ? Wielu facetów dałoby się pokroić za taki związek i to jest zrozumiałe, ale jeśli robisz coś wbrew sobie, to moim zdaniem nie ma to sensu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ziomisław dlaczego szybko? Albo wcale albo szybko. Jakbym wiedział 25 lat temu to co wiem dziś to wcale. Mój najstarszy syn ma 26 lat ale matka to wyjątkowa gnida a on cierpi na brak mózgu (swojego zdania) i nie mam z nim kontaktu od paru lat. Jakoś sobie z tym radze. 23 lata różnicy to taka fajna różnica. Najmłodszy ma 5 lat. Inaczej teraz do niego podchodzę niż do tego pierwszego. Ale jak ten będzie miał 26 to ja będę starcem lat 69. O ile dożyję. No bez jaj. Jakie wsparcie mu zapewnię. IMO dzieciaki trzeba szybko odfajkować a potem żyć. Mnie tylko jakoś jeszcze jedna na małżeństwo po pijaku naciągęła, a tej ostatniej już się torba na dziecko paliła. Na szczęście na alimenty mnie stać. A na Marka dopiero niedawno trafiłem. Efekt całej historii? Mam paraliż na ruchanie bez gumy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Przemek1991 napisał:

 

Jeżeli na tym etapie związku dręczą Cię takie myśli, to powinieneś bardzo poważnie przemyśleć kwestię rozstania się ze swoją kobietą. Ranisz przede wszystkim ją i marnujesz czas, który ewentualnie mogłaby wykorzystać na budowanie nowego związku.

 

 Ranisz, nie ranisz. Nie kupuję tego całego "ranienia kobiet", to niezła manipulacja z ich strony żebyśmy się poczuli jak ścierwo na samą myśl o odejsciu.One mają twardszą skórę niż nam się wydaje tylko lepszy tragi-show potrafią odstawiać. Jakoś dziwnym trafem jak im facet obrzydnie to  rozmowa o krzywdzie i ranach jest szybko ucinana. Ja też miałem mega wyrzuty sumienia że zmarnowalem czas panny a to kolejne robienie z niej bezmózgiej istoty którą się trzeba opiekować , przecież nie była ze mną z przymusu, jest dorosłą osobą i dobrze wie co robi tym bardziej że zawsze powtarzałem swojej że będziemy razem dopóki będzie nam to sprawiać frajdę ale żeby wiedziała że nic nie jest wieczne. 

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Grzenio: Ja tak samo, właśnie przyszła paczka: 100 szt. :D

39 minut temu, Grzenio napisał:

Ale jak ten będzie miał 26 to ja będę starcem lat 69. O ile dożyję. No bez jaj. Jakie wsparcie mu zapewnię. 

Finansowe choćby. Zresztą w dzisiejszych czasach ciężko będzie nie dożyć. Trudno sobie nawet wyobrazić ile dla wychowania młodego może dać wiedza z forum i audycji RS. Gdybym trafił na teksty Marka mając 17 lat, to wszystko by wyglądało zupełnie inaczej...

39 minut temu, Grzenio napisał:

IMO dzieciaki trzeba szybko odfajkować a potem żyć.

A mi się zawsze zdawało, że to jest taki koniec prawdziwego życia ;)

U mnie będzie odwrotnie - późno albo wcale. Na pewno nie wcześniej, niż poczuję się na tyle bezpiecznie finansowo, że uznam iż mnie stać. A wtedy zastanowię się porządnie, czy mi to na pewno potrzebne. Niby pokusa jest, bo przecież znając to forum można będzie wychować nadczłowieka :D ale z drugiej strony... to nie na dzisiaj rozkmina.

@jaro670: masz w 100% rację, ale rozum sobie a emocje sobie. W tej chwili dalej nie jestem zbyt odporny na kobiece łzy, choćby i były fałszywe. Tyle rzeczy stąd się dowiedziałem, a wzorce emocjonalne po dawnemu do dupy: praca ze sobą na lata. Dobrze że jest forum i można codziennie wygodnie sobie przesiąkać słusznymi poglądami ;)

Edytowane przez Ziomisław
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po znacznej części zgadzam się z @Grzenio

Ale do tego dochodzi stabilizacja mieszkaniowa i finansowa. Jeżeli jest to ogarnięte to można się rozmnażać :D

Wolę być dla nich ojcem niż dziadkiem. ;)

Zaczną dorosłe życie, może studia i dom pusty, można realizować inne cele, swoje prywatne.

Oczywiście nikogo nie namawiam, bo "ogarniętej kobiety w PL jak na lekarstwo"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Ziomisław napisał:

 

@jaro670: masz w 100% rację, ale rozum sobie a emocje sobie. W tej chwili dalej nie jestem zbyt odporny na kobiece łzy, choćby i były fałszywe. Tyle rzeczy stąd się dowiedziałem, a wzorce emocjonalne po dawnemu do dupy: praca ze sobą na lata. Dobrze że jest forum i można codziennie wygodnie sobie przesiąkać słusznymi poglądami ;)

 

Wiesz ,ja też jestem  chojrakiem w necie a w życiu twarda postawa wobec samiczek  jest często bardziej pobożnym życzeniem niż trwałym zachowaniem. Ale mam nadzieję że dzięki forum się to zmieni.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gaindalf

 

Po co mężczyźnie kobieta? No po co? Tłuczemy to w tym miejscu dzień w dzień przez tydzień a Ty piszesz, że nic nie czujesz, że chcesz emocji...

1. Samica jest po to, żeby:

- dupki dać

- obiad ogarnąć i chałupę posprzątać

- opiekować się dziećmi, gdy Ty z koleżanką córki pływasz kajakiem po jakimś bajorze

- szanować samca etc.

2. Po co kobiecie mężczyzna? No po co? Żeby:

- wyznaczać kierunek

- dać nasionko

- dać emocje

- dać klapsa

- dać zasoby

- trzymać w ryzach

- szanować samicę etc.

 

Generalnie opisujesz samicę w bardzo pozytywnym świetle. Jesteś jednym z nielicznych na forum, którzy mają to czego chcą pozostali, względnie większość pozostałych. Zostałeś wychowany przez matkę (z tego co kumam ze świeżakowni) - zostałeś zaprogramowany na otrzymywanie emocji... i tego teraz oczekujesz od tej dziołchy. Super, że wyszedłeś z depresyjnych klimatów ale nadal szukasz szczęścia w otoczeniu, nadal potrzebujesz EMOCJI od kobiet. Moim zdaniem jeszcze tego nie przepracowałeś, co sugeruję Ci wykonać zanim podejmiesz decyzje CO DALEJ Z KOBITĄ?. Ogarnij w końcu, że szczęście masz w sobie a reszta to dodatki!

 

 

Jeśli jeszcze nie łapiesz to możesz na szybko zrobić jedno z poniższych:

1. Olać ja i poszukać jakiejś pojebanej - mogę podesłać kilka namiarów z ostatnich podbojów. Niemal same wariatki, nimfomanki, borderki, idiotki, rozwódki i dzieciate. A co? Bratu trzeba pomóc! Cos wybierzesz. Te ogarnięte zostawię sobie jeśli pozwolisz, bo emocji to one Ci nie dadzą.

2. Wywyłać emocje: alko, dragi, trójkaty i czworokąty z udziałem pani, z psem i kotem, szybka fura, fajne moto, zrywka na tydzień...

3. Weź ślub i zrób dziecko - sama się zmieni i będziesz miał emocje. Dorzuć se jeszcze brak intercyzy. A wiesz co? idź po bandzie i niech pensja leci na jej osobiste konto - będziesz miał emocje nie z tej ziemi. Niech Ci ciuchy kupuje i daje kieszonkowe, umawia na piwo z kolegami (raz na 300lat) i wydziela czas antenowy przed TV. Przed ślubem sam zadeklaruj, że seksu już nie potrzebujesz po akcie koronacji małżeńskiej - będziesz miał emocje. Sam odetnij się od wszystkich, kup góralskie kapcie i wstaw fotel do piwnicy... nie dwa, bo pewnie jakiś sąsiad skończy podobnie.

 

Jest jeszcze opcja nr 4. Ogarnąłeś samicę, wychowałeś mniej lub bardziej, ma odpowiedni wzór ojca/rodziny, zainwestowałeś w jej prostowanie (depresja) czas i pieniądze? Oddaj ją mi lub komukolwiek :)

 

Na poważnie - Twoja decyzja i Twoje jej konsekwencje jak to w świecie mężczyzn przystało. My tu naprawiamy a nie psujemy. Ja Ci nie powiem co masz zrobić, ja nie zdejmę z Twoich barków odpowiedzialności za Twoje czyny, bo ja nie chcę brać emocji z otoczenia, a już na bank tych negatywnych! Tak Bracie - uważam ten post za nieuświadomioną manipulację - chcesz obarczyć odpowiedzialnością kogoś za swoje chwiejne postawy. Tego się uczyłeś całe życie - tego jeszcze nie przerobiłeś w swoim programie. Chcesz mieć możliwość powiedzieć za kilka lat swemu sumieniu: "kurwa, jednak chcę mieć potomka a tamta pipka byłaby super matką i żonką na stare latka, a ten ordyn i warchoł XYZ, powiedział żebym ją zostawił, bo jestem z nią nieszczęśliwy...".

 

Dlatego powiem jeszcze raz: przestań myśleć jak baba i bądź sobie z królewną śnieżką nawet ale nie szukaj szczęścia w jej osobie i odpowiedzialności na swoje decyzje u innych! Taka jest moja rada.

 

PS. Mówienie jej o tym co myślisz też jest pewnym sygnałem określającym Ciebie - pokazałeś jej emocjonalność, brak zdecydowania, chwiejność... słabość. Chciałeś, aby Twoje rozterki wewnętrzne, Twój egzystencjalny problem dźwigała razem z Tobą - dzielisz się odpowiedzialnością za swoje emocje. Czyż nie? Myślę, że to początek końca jej dla Ciebie szacunku. Jak sam napisałeś - teraz się stara dziewczyna. Normalne - zagrałeś na emocjach, na jej przyszłości, bezpieczeństwie. Ale to kwestia czasu kiedy zagra inną kartą a Ty otrzymasz emocje od niej. Otrzymasz to co chcesz ale już górą w tym związku nie będziesz...

  • Like 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, XYZ napisał:

Ale to kwestia czasu kiedy zagra inną kartą a Ty otrzymasz emocje od niej. Otrzymasz to co chcesz ale już górą w tym związku nie będziesz...

 

No i wtedy się karta odwróci bo być zlanym przez Miss Polski to dla naszego ego nie problem ale być zlanym przez kogoś kogo do niedawna zlewaliśmy- uuuuuu nie jest łatwo, uwierz mi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ziomisław Finansowe powiadasz. Być może ja jakąś-tam, w sumie nie najgorszą, karierę zawodową zrobiłem tylko dlatego, że rodzice właśnie mi żadnego wsparcia finansowego nie dawali. Dali mi przysłowiową wędkę a nie rybę. Znam dużo ludzi, gdzie rodzice pomagają, pomagają i pomagają dzieciom. I te dzieci dzisiaj mają po 45 lat i są życiowymi kalekami. Wg mnie to nie o to chodzi, aby dawać kasę. Oczywiście kariera zawodowa nie oznacza automatycznie tego, że człowiek jest/będzie szczęśliwy. Kasa daje niezależność i poczucie bezpieczeństwa. Dzieciak sam musi znaleźć swój sposób na życie.

 

@Brat Jan Za gówniarza też mi się wydawało, że najpierw praca, mieszkanie, dom itp a potem pomyślę o rodzinie. Jednak moje życie potoczyło się inaczej. We wieku 21 lat zderzyłem się z rozpędzoną lokomotywą w postaci hieny. Poza tym patrząc w ten sposób nigdy nie będzie dobry czas, bo zawsze będzie jeszcze coś do zrobienia zanim będzie dobry moment na rodzinę. Stwierdzisz nagle, że "nie widziałem jeszcze wielkiego kanionu" i rok zajmie Ci zbieranie środków i organizowanie wyprawy, bo zwykła wycieczka do USA to nie Twoja stylówa. I tak można do 50-tki. I obudzisz się we wieku 60 lat bez dzieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, XYZ said:

PS. Mówienie jej o tym co myślisz też jest pewnym sygnałem określającym Ciebie - pokazałeś jej emocjonalność, brak zdecydowania, chwiejność... słabość. Chciałeś, aby Twoje rozterki wewnętrzne, Twój egzystencjalny problem dźwigała razem z Tobą - dzielisz się odpowiedzialnością za swoje emocje. Czyż nie? Myślę, że to początek końca jej dla Ciebie szacunku. Jak sam napisałeś - teraz się stara dziewczyna. Normalne - zagrałeś na emocjach, na jej przyszłości, bezpieczeństwie. Ale to kwestia czasu kiedy zagra inną kartą a Ty otrzymasz emocje od niej. Otrzymasz to co chcesz ale już górą w tym związku nie będziesz...

 

Znam ten model i z powodzeniem go stosowałem. W dłuższej perspektywie, prowadził u mnie do całkowitego wypalenia zainteresowania relacją. Nie było w niej mnie - był jakiś sztuczny potworek, któremu co prawda udaje się utrzymać związek, ale traci przy tym siebie. Cała gra przestawała być warta świeczki i tak w kółko Macieju. 

 

Jeśli mamy na celu zachowanie samego związku - jest to (moim zdaniem) całkiem zgrabna, choć dość siermiężna strategia. Jeśli chcemy zaś mieć w związku siebie, to nie tędy droga. Perfekcjonizm pozwala dojść tylko do pewnego etapu zaawansowania. Wiem to ze sztuk walki, kiedy po kilku wygranych pod rząd, byłem sparaliżowany wizją porażki. Znacznie lepiej sprawdzało się podejście z przyzwoleniem na niepowodzenia. 

Przenosząc analogię na związki - wolę okazać "słabość" (dałem w cudzysłowie, bo się z tym określeniem nie do końca zgadzam) i ewentualnie rozstać się z powodu rezultatów obniżonego szacunku, niż w napięciu grać idealnego w nadziei, że nie wyjdzie, co naprawdę czuję.

 

A nie czuję się wcale jakoś bardzo źle. Fakt - mam rozterkę moralną, ale sam jestem na tyle stabilny (i inne obszary mojego życia są na tyle sprawne), że na ogólne poczucie szczęścia ma to niewielki wpływ. Ten związek jest dla mnie ważny (podobnie jak relacja z każdym z bliskich mi osób), ale nawet w jednej dziesiątej nie tak ważny, jak za czasów odstawiania gościa bez wad i emocji. Nie piszę tego, żeby po prostu przeciwstawić się Twojej opinii - szczerze. Cenię, że dzielisz się ze mną przemyśleniami i doświadczeniem. Po prostu dla mnie, proponowany przez Ciebie system jest na tyle energochłonny, że mi się nie chce. Mogę mieć seks bez tego.

 

@Grzenio, @jaro670, @Ziomisław, @Przemek1991, @XYZ Dzięki za zaangażowanie w temacie - odpiszę Wam jutro. Może być interesująco :>

Edytowane przez Gaindalf
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Gaindalf napisał:

Perfekcjonizm pozwala dojść tylko do pewnego etapu zaawansowania. Wiem to ze sztuk walki, kiedy po kilku wygranych pod rząd, byłem sparaliżowany wizją porażki. Znacznie lepiej sprawdzało się podejście z przyzwoleniem na niepowodzenia. 

Przenosząc analogię na związki - wolę okazać "słabość" (dałem w cudzysłowie, bo się z tym określeniem nie do końca zgadzam) i ewentualnie rozstać się z powodu rezultatów obniżonego szacunku, niż w napięciu grać idealnego w nadziei, że nie wyjdzie, co naprawdę czuję.

 

To proste programowanie własnej przyszłości w strachu przed nią. Zakładasz porażkę i jej sprzyjasz swoimi czynami z obawy przed... przyszłą porażką.

Przyszłość to największy strach ludzkości: kończy się ropa, wody brakuje, ociepla się klimat, trujemy się CO2, grozi nam rak, przeludnienie i inwazja chińczyków... Dobrze, że zakładasz niepowodzenie w przyszłości - tez to robię ale w celu wyeliminowania strachu. Oswajam się z możliwymi wydarzeniami tak aby mnie nie zaskoczyły i napierdalam do przodu bez obaw wiedząc, co mi "grozi". Ty chcesz uniknąć prawdopodobnego, gdyż nadal się boisz.

 

 

47 minut temu, Gaindalf napisał:

Znam ten model i z powodzeniem go stosowałem. W dłuższej perspektywie, prowadził u mnie do całkowitego wypalenia zainteresowania relacją. Nie było w niej mnie - był jakiś sztuczny potworek, któremu co prawda udaje się utrzymać związek, ale traci przy tym siebie. Cała gra przestawała być warta świeczki i tak w kółko Macieju. 

 

Destrukcyjna strategia - świadomie? W lęku przed czymś? Czego się boisz?

 

 

Mądry człowiek kiedyś mi powiedział: "zapamiętaj uczucie miłości, bo gdy minie pozostanie tylko przywiązanie i pamięć o uczuciu" i choć zapamiętałem dokładnie, wtedy tego nie rozumiałem. To właśnie jest sztuka, ta z tytułu Twego wątku.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.