Skocz do zawartości

Egoistyczna potrzeba zostawienia czegoś po sobie.


Drizzt

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

Prezentuję swoje luźne przemyślenia.

 

Dookoła widzę, że ludzie posiadają nieodpartą potrzebę zostawienia czegoś po sobie, gdy sami już wyciągną kopyta. Zazwyczaj są to dzieciaczki, ale może to być także wszelkiego rodzaju twórczość artystyczna/merytoryczna. Przyjęło się, że jest to coś bardzo wartościowego, a praca jaką wykonujesz, a która nie zostanie po Tobie, jest "gorsza".

 

Czy aby na pewno tak jest? Hmm, pomyślmy.

1. Nie mamy wpływu na to co się stanie z naszym dziełem po śmierci. Może być tak, że zamiast nieść dobro, ludzie przeobrażą to w coś wyniszczającego.

2. Czy po śmierci będzie to miało jakiekolwiek znaczenie dla nas? To już kwestia w co wierzysz. Ale nawet jeśli nasza dusza jest nieśmiertelna i powędruje w inne wymiary, to prawdopodobnie nie będzie śledzić tego co się dalej dzieje na ziemi i po prostu będzie miała wyjebane.

3. Czy wielkim artystom, którzy nie żyją, jest teraz lepiej przez to, że doceniono i zapisano ich twórczość?

 

Może zbadajmy przykład. Weźmy gościa, który w naszych kręgach kulturowych jest uznawany za zbawcę ludzkości. Proszę Państwa, przed Wami jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i niezastąpiony - Jezus Chrystus :D

Ok, zostawił po sobie bardzo cenne nauki, stał się symbolem chrześcijaństwa. Ale ilu ludzi przez to zginęło?? Czy summa summarum wyszło na dobre? Ciekawe jak by to teraz skomentował, gdyby zobaczył liczbę ludzi zabitych, zamordowanych, zamęczonych w jego imieniu.

Powiecie zaraz: - Ale to nie on, to ci źli ludzie, którzy przejęli władzę w Kościele! - Racja, ale pośrednio też się przyczynił.

 

 

Więc po co to robimy? Ja myślę, że dla zbudowania ważności nas samych jeszcze za życia. Połechtania naszego ego. Robimy coś ważnego, ja umrę, ale moje dzieci będą żyć. Wow.

 

Dlaczego o tym piszę? Bo cholera, nie czuję w ogóle takiej potrzeby.

Nie traktujcie tego jako prawdę objawioną, poprostu daję temat pod dyskusję. Być może to ja jestem jakiś trzepnięty, niewykluczone :D ale z grubsza tak uważam.

 

Pozdro.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem za bardzo tej retoryki. Najpierw przyziemne pytania o wirtuozów, a potem nawiązanie do biblijnej postaci. Wiadomo, że dla nieboszczyka nic się nie liczy, ale ambicje ludzi za życia sprawiły, że żyjemy w czasach nowoczesnych technologii a nie kamienia łupanego.

 

A spłodzenie dzieci i zapewnienie im jak najlepszych możliwości do rozwoju to tylko zwykły imperatyw biologiczny służący zachowaniu danej puli genowej w grze :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to widzę tak : jeśli Cię kręci budowanie zamczyska z kamienia , daje Ci frajdę sam proces tworzenia to to rób. Jak robisz to po to żeby ludzie o Tobie pamiętali to jest to miałkie i podszyte wybujałym ego a ludzie jak to ludzie i tak będą myśleć tylko o sobie. Jak widzę wielkie niepotrzebne inwestycje , kościoły wielkości tego z Lichenia, dżizasa ze Świebodzina to zawsze się zastanawiam jak małego wacka czy jak wybujałe ego miał proboszcz/inwestor że było mu to potrzebne.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Drizzt napisał:

Jezus Chrystus :D

Ok, zostawił po sobie bardzo cenne nauki, stał się symbolem chrześcijaństwa. Ale ilu ludzi przez to zginęło?? Czy summa summarum wyszło na dobre? Ciekawe jak by to teraz skomentował, gdyby zobaczył liczbę ludzi zabitych, zamordowanych, zamęczonych w jego imieniu.

Powiecie zaraz: - Ale to nie on, to ci źli ludzie, którzy przejęli władzę w Kościele! - Racja, ale pośrednio też się przyczynił.

 

Według mnie nauki Jezusa są ok, tylko zostały maksymalnie wypaczone. Ewangelia Tomasza jest taką próbką tego, dziwnym trafem trafiła do apokryfów. Jeżeli Jezus, w takim kontekście, jest czemukolwiek winny, to wychodziłoby, że jego winą jest to, że się urodził. Wyobraź sobie drizzt, że zakładasz religię i mówisz, żeby kochać siebie, nieprzyjaciół i przyjmować życie na lajcie, bo i tak jest ulotne, a nie jest to koniec, tylko  pewien etap.  To jest ok,czyż nie? A to, że grupa gości zmienia totalnie to, co mówiłeś  i z tego są konflikty, to juz nie Twoja wina. Jeśli mówiłeś, że 2+2=4, a ktoś mówi potem, że  Ty mówiłeś 2+2=5, to Twoja wina polega chyba jedynie na  tym, że się urodziłeś i chciałeś coś zmienić :)

 

26 minut temu, Drizzt napisał:

Dookoła widzę, że ludzie posiadają nieodpartą potrzebę zostawienia czegoś po sobie, gdy sami już wyciągną kopyta.

Wydaje mi się, że dotyczy to bardziej mniej doświadczonych dusz. Te starsze, dojrzalsze mają mniejsze parcie na zostawienie po sobie spuścizny, że tak powiem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadanie zbyt dużej wagi ziemskim sprawom i zachłysnięcie się własną pychą to powód dla którego większość ludzi chce coś po sobie zostawić oraz kryje się pod tym strach przed tym, że skoro nic nie zostawimy to nikt o nas nie będzie pamiętać.

 

Wychodzi przez to własne niedowartościowanie. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Drizzt Wiesz, to zależy od osobistych przekonań danego człowieka.

Oczywistym jest fakt - który sam już zauważyłeś, że wszyscy biegają wokół jakby musieli coś osiągnąć, kiedy sensem samego życia - jest życie. 

Jednak taka postawa wobec rzeczy wielkich, które zostaną zapamiętane - ten pewien rodzaju strach, który ogarnia większość ludzi na myśl o nicości powoduje iż chcą się przed nią w jakiś sposób bronić.

No to się mówi społeczeństwu, młodym ludziom, że jak zrobią to czy tamto - to zostaną zapamiętani. I jaki oni mają wybór? W sensie, co im zostaje poza "sukcesem"? W świecie ego, mało kogo stać na postawę, iż on nie będzie brał udziału w tym wyścigu donikąd - i też nie każdy taką postawę musi reprezentować.

 

Tutaj nie chodzi już nawet o chęć dokonania tego "wielkiego czynu". Popełniasz w pewnym sensie błąd, bo zakładasz, że ktoś, kto dokonał czegoś wielkiego, dążył do tego tylko dla zostania zapamiętanym. 

Takie rzeczy to się mówi wszystkim dzieciakom w szkołach, aby zrobiły to i to, i wtedy zostaną zapamiętane jak TEN wielki człowiek. I mówi to nauczyciel, który jest równie przeciętny i szary względem społeczeństwa (tj. nie osiągnął nic znaczącego) jak te dzieci które siedzą przed nim w ławkach. ALE, przez to, że w taki sposób został nauczony myśleć - nauczeni zostaną w ten sam sposób jego uczniowie. 

Chodzi o to, aby ludzie aspirowali do bycia "wielkimi" - to jest główna jednostka napędowa naszego społeczeństwa. Motywacja - bez niej nigdy nie ma działania. 

Zawsze najpierw przychodzi motywacja - a później działanie. Gdyby wszyscy nagle usiedli i zrozumieli, że w sumie to mogą być szczęśliwi już tu i teraz, to społeczeństwo jak i cała cywilizacja załamała by się. Bo musisz zrozumieć, że wszyscy grają.

Człowiek zostający nauczycielem przyjmuje pewne zasady i musi grać według nich. Jednostka zostająca uczniem - również. Każda z osób w społeczeństwie przyjmuje określoną rolę i nią gra. Tak samo narzekający ludzie - oni mogliby tego nie robić, ale taką przyjęli już sobie rolę, i ją pełnią. To wszystko jest jedną wielką grą.

Kiedyś postanowiłem się z tej gry wyłączyć. 

I co to przyniosło?

Można powiedzieć, że pewnego rodzaju oświecenie dające szczęście - ale nie na długo. Nie mówię, że stałem się nieszczęśliwy - wręcz przeciwnie, ale doszedłem do wniosku, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych (wróciłem też wówczas z podróży po Europie) i pomyślałem, że czemu przykładowo miałbym nie stworzyć XXX - tutaj zrodził się pomysł na pewien biotechnologiczny produkt, który zmieniłby sposób postrzegania życia przez przeciętnego Kowalskiego. I doszedłem do wniosku, że to będzie ciekawe - to będzie coś wartego mojego czasu. Osiągnąć coś, co zakrawa o niemożliwe.  W każdym innym wypadku uważałbym - i uważam moje własne życie za "niepełne". Bo taki już po prostu jestem, że nie tolerują słowa "niemożliwe" i chętnie je łamię. Po prostu mnie wkurwia. Każdy ma swój sposób na życie, i mi najbardziej odpowiada taki. Bo skoro mamy grać, to czemu miałbym nie iść na całość? Kiedyś i tak mnie tu już nie będzie, a tak to mogę tu jeszcze nieźle namieszać ku własnej uciesze.

I myślę, że taka idea przyświecała tym wszystkim wielkim ludziom - oni robili to dla siebie, dla własnej satysfakcji i spełnienia - a nie dla "bycia zapamiętanym". Może w jakimś małym stopniu - tak, ale to tylko ułamek.

A to, że wpaja się wszystkim młodym ludziom (którzy tego zresztą nie potrzebują - bo większość ludzi woli jednak sobie prosto żyć, nie zastanawiając się nad sensem tego wszystkiego) to inna sprawa. Ale jak pisałem  - to napędza społeczeństwa. 

 

Edytowane przez Wrażliwy Egoista
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, Wrażliwy Egoista napisał:

Takie rzeczy to się mówi wszystkim dzieciakom w szkołach, aby zrobiły to i to, i wtedy zostaną zapamiętane jak TEN wielki człowiek. I mówi to nauczyciel, który jest równie przeciętny i szary względem społeczeństwa (tj. nie osiągnął nic znaczącego) jak te dzieci które siedzą przed nim w ławkach.

 

Jakoś mi się przypomniał ten kawałek:

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Drizzt napisał:

Może zbadajmy przykład. Weźmy gościa, który w naszych kręgach kulturowych jest uznawany za zbawcę ludzkości. Proszę Państwa, przed Wami jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i niezastąpiony - Jezus Chrystus :D

Ok, zostawił po sobie bardzo cenne nauki, stał się symbolem chrześcijaństwa. Ale ilu ludzi przez to zginęło?? Czy summa summarum wyszło na dobre? Ciekawe jak by to teraz skomentował, gdyby zobaczył liczbę ludzi zabitych, zamordowanych, zamęczonych w jego imieniu.

Powiecie zaraz: - Ale to nie on, to ci źli ludzie, którzy przejęli władzę w Kościele! - Racja, ale pośrednio też się przyczynił.

 

Mam wrażenie że nie do końca rozumiesz sens wiary. Dla chrześcijanina sensem istnienia jest osiągnięcie zbawienia. Jezus Chrystus zapewniał w swoich naukach miedzy innymi (Mt, 24, 9-14), że przez wzgląd na Jego imię chrześcijanie będą zabijani oraz prześladowani a Ci którzy się nie ulękną dostąpią zbawienia. Jeśli ktoś wierzy, rozumiesz WIERZY, ten się Boga nie wyprze i z uśmiechem na ustach odejdzie z tego świata. 

Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.

Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możesz się urazisz, ale też był okres w którym tak myślałem @Drizzt. Dziś wiem, że było spowodowane brakiem poczucia wpływu na świat (podświadomie jest za to odpowiedzialna potrzeba kontroli).

Ale dziś trenując i pomagając innym na siłowni, wiem że mam wpływ na innych, nowych adeptów sztuki kulturystycznej. Może sobie nie zrobią kuku, może coś osiągną w życiu w tej dziedzinie, nie wiem. Ale kwestia pomagania takim ludziom daje mi swoistą satysfakcję. Bo nie wiem, czy jak nie pomogę komuś takiemu, to nie będzie akurat TEN błysk w jego życiu i taki ktoś za 20 lat nie zostanie cenionym fizjoterapeutą w reprezentacji polski czy trenerem jakieś klubu. Życie toczy się dziwnie i zaskakująco, ale wiem że pomagając dzisiaj komuś, zostawiam coś po sobie.

 

Może ktoś mnie kiedyś pozna i powie "łał, chce być jak on", być dla kogoś autorytetem to też miła sprawa. Widzę, jak moje egoistyczne i narcystyczne działanie oddziałuje na otoczenie. Nagle mama w wieku 50 lat zapisuje się na studia, a ojciec schudł i wyszedł z dużej nadwagi. Widzę jak współpracownicy naśladują mnie jeśli chodzi o jedzenie w pracy, podpatrują.

 

To samo jeśli chodzi o programowanie, to mam poczucie, że za jakiś czas będę w grupie która będzie może miała udział w jakieś rewolucji informacyjnej. Tak się zastanawiam zawsze jak wielką muszę mieć motywację pracownicy NASA, którzy mają świadomość tego że ich praca jest odpowiedzialna za wystrzelenie rakiety w kosmos, zostawienia po sobie czego. Dla siebie i dla ludzkości. Mogąc eksplorować kosmos wiemy coraz więcej i doznajemy większej świadomości.

 

Chęć zostawienia czegoś po sobie to chyba świadomość tego, że umrzemy i warto się poświęcić dla czegoś większego, nawet jeśli przegramy.

 

giphy.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, 18TillIDie napisał:

Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.

Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.


Znając Jezusa i jego spoko podejście do świata i ludzi coś mi się wydaje że te słowa dołożyli miśki w czarnych kieckach później. Z resztą nie widzę tego żeby Jezus który był dla mnie przynajmniej wielkim mistykiem zalecał ludziom brania czegokolwiek na pałę, na wiarę bez sprawdzenia , zajrzenia w głąb chociażby siebie. Tak  samo słowa "kto wierzy we mnie będzie miał życie wieczne" za cholerę nie pasują mi do jego sposobu myślenia. Ale ilu przy tym gmerało i urabiało tekst pod siebie ciężko zliczyć.

Edytowane przez jaro670
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, jaro670 napisał:


Znając Jezusa i jego spoko podejście do świata i ludzi coś mi się wydaje że te słowa dołożyli miśki w czarnych kieckach później. Z resztą nie widzę tego żeby Jezus który był dla mnie przynajmniej wielkim mistykiem zalecał ludziom brania czegokolwiek na pałę, na wiarę bez sprawdzenia , zajrzenia w głąb chociażby siebie. Tak  samo słowa "kto wierzy we mnie będzie miał życie wieczne" nie pasują mi do jego sposobu myślenia. Ale ilu przy tym gmerało i urabiało tekst pod siebie ciężko zliczyć.

Rozumiem Cię, ale my chrześcijanie wierzymy że 4 pierwsze księgi Nowego Testamentu są tekstem natchnionym, czyli napisanym za wstawiennictwem do Ducha Świętego. Inaczej to ma się z apokryfami, czyli tekstem nienatchnionym. Do jednym z apokryfów zaliczana jest Mądrość Syracha, która jest wielokrotnie cytowana przez Marka w jego audycjach. Uważałbym z czytaniem apokryfów, gdyż nie są spójne z pierwszymi 4 księgami Nowego Testamentu. Zostały ustanowione w Soborze Trydenckim i głównie chodziło o traktowanie ich jako pełnowartościową część Pisma Świętego. W apokryfach możemy się dowiedzieć że poprzez jałmużnę możemy dostąpić odpuszczenia grzechów, modlitwa i dary za zmarłych, czy też o zgrozo czary i magia. (...)Hieronim dokonując redakcji Biblii w języku łacińskim i pewnych tłumaczeń, także ich nie uwzględnił. Przestrzegł też przed tym swoich następców: "Strzeż się wszelkich apokryfów a wiedz, iż nie pochodzą one od tych, których imiona uwidocznione są w tytułach". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, 18TillIDie napisał:

Rozumiem Cię, ale my chrześcijanie wierzymy że 4 pierwsze księgi Nowego Testamentu są tekstem natchnionym, czyli napisanym za wstawiennictwem do Ducha Świętego. Inaczej to ma się z apokryfami, czyli tekstem nienatchnionym.

Czyli świadomie zabijacie w sobie krytyczne myślenie. 

Każda wiara zresztą to robi. I nie mam nic do osób wierzących, ale zawsze kiedy zwrócę im na to uwagę, to oni mimo to, chcą mocno wierzyć, są bardzo krytyczni- bo tak i już. :P 

 

Jestem też ciekaw jak się odnosisz do tego - jako katolik, że Mojżesz nigdy nie istniał? A skoro on nie istniał to skąd "X" przykazań? Ani nie istniał również lud Izraelitów uwięzionych w Egipcie? Albo czy uważasz, że Noe naprawdę zbudował sobie wielką łajbę, i zabrał tam wszystkie zwierzątka? :D Ty musisz wierzyć w to wszystko w 100%. Bo jeżeli nie, to nie wierzysz również w przypowieść o raju, gdzie powstał grzech pierworodny - a gdyby nie ta historia, to śmierć Jezusa nie miała by sensu. A nie możesz z drugiej strony powiedzieć sobie "No dobra, ta opowieść mi pasuje - to sobie wezmę. Ta niby nie bardzo - to w sumie nie muszę jej akceptować. Bo to sprawia, że twoja wiara jest wybiórcza - a więc nie jest żadną wiarą. Zwykłe bycie wygodnym - i tutaj albo przyznajesz, że jesteś wygodny i w sumie to nie do końca wierzysz (krytyczne myślenie to nakazuje) albo mówisz, że wierzysz w to wszystko bo tak - czyli brak krytycznego myślenia.

 

Krytyczne myślenie obala każdą wiarę. Dlatego wierzący mają mnóstwo dogmatów - takie mury dla krytycznego myślenia, co by się nie zapuszczać zbyt daleko (na tym one polegają).

 

Nie zrozum mnie źle - Jezus był wielkim człowiekiem. Potrafił przekonać do siebie tłumy ludzi, i takiego też człowieka wówczas żydzi potrzebowali. W końcu byli okupowani przez Rzymian i jakiś przywódca miał stanąć na ich czele. Jezusowi jednak bliżej było do buddyzmu i po prostu chłop wolał pokój i miłość. A to, że jego postać urosła do rangi legendy i powstały różne sekty, w tym największa  - chrześcijaństwo, to już inna sprawa. 

 

 

Edytowane przez Wrażliwy Egoista
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy nie do końca mnie chyba zrozumieli :) Może dlatego, że niedokładnie przelewam to co w mojej głowie na tekst lub każdy filtruje po swojemu. Chodzi mi samą potrzebę zrobienia czegoś co zostanie. Czyli jeśli robisz coś co czujesz, lubisz itd. a przy okazji to zostanie - super. Jako korzyść poboczna, a nie cel sam w sobie. Mniej więcej tak jak napisał:

 

2 godziny temu, jaro670 napisał:

Ja to widzę tak : jeśli Cię kręci budowanie zamczyska z kamienia , daje Ci frajdę sam proces tworzenia to to rób. Jak robisz to po to żeby ludzie o Tobie pamiętali to jest to miałkie i podszyte wybujałym ego a ludzie jak to ludzie i tak będą myśleć tylko o sobie.

 

@GluX

To nie wyklucza w żadnym wypadku pomagania innym. Ale czy to po mnie zostanie czy nie? Jak zostanie to spoko, jak nie, to też dobrze. Nie jest to dla mnie wyznacznik czy komuś pomóc/coś zrobić czy nie.

 

@Wrażliwy Egoista

Motywację mam tak czy siak.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że chrześcijanie słuchając swego mistrza godzili się na bycie prześladowanymi, jest OK, zgodnie z "chcącemu nie dzieje się krzywda". Problem w tym, że nader często i chętnie byli prześladowacami, jak również niszczycielami wiedzy i kultur, które napotkali na swej drodze. Ba: nadal to robią, na przykład narzucając swoją wizję moralności ogółowi przy pomocy prawa czy chrzcząc niemowlęta. Jeśli za coś jestem wdzięczny Jezusowi, to za "po owocach poznacie", gdyż zastosowanie się do tej rady pozwoliło mi opuścić KK. Tak, wiem że ludzie potrafią wypaczyć każdą ideę. Dlatego właśnie uważam, że z Bogiem należy układać relację bez pośredników.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrażliwy Egoista na samym początku chciałbym się usprawiedliwić, dlaczego TYLE czasu musiałeś czekać na moją odpowiedź ;). Mam nadzieję że się o mnie nie martwiłeś a i w nerwach przeze mnie, paznokci nie obgryzałeś HAH ŻARTUJĘ :). Nie chcę uchodzić za męczennika, ale najwidoczniej mój ostatni post nie spodobał się jednemu z naszych administratorów [(czyżbym posiadał nieodpowiednie poglądy? ;), parafrazując słowa klasyka: nie wiem, choć się domyślam], Reasumując nie mogłem przez jakiś czas dodawać żadnej zawartości a potem miałem na popołudnie do pracy- więc mam nadzieję że rozumiesz :).

 

Na samym początku musisz wiedzieć, że jestem bardzo prostym człowiekiem. Mój ojciec zawsze powtarzał: "proste jak budowa cepa", możliwe że mój sposób myślenia jest jeszcze prostszy. Kiedy w coś wierzę, to wierzę całkowicie. Odnośnie mojej wiary nie znajdziesz tam krytycznego myślenia, gdyż wierzę w to że my (ludzie) nie jesteśmy w stanie, przez naszą ludzką ułomność zrozumieć doskonałości działań boskich. Przykład? Kiedy matce umrze dziecko, wierzę w to że to dziecko lub matka potrzebowało tego by dostapić zbawienia. „Jeśli chcesz pójść za mną, zaprzyj się samego siebie, weź swój krzyż i naśladuj mnie” (por. Mt 16, 24).

 

Jak pewnie już wywnioskowałeś oczywiście, że wierzę w istnienie Mojżesza. Pomimo tego że dzięki działaniom archeologów wiemy o braku bezpośrednich informacji w egipskich inskrypcjach na temat wyjścia. Ale dlaczego wierzę? Już odpowiadam, z bardzo prostego powodu ponieważ o historii Mojżesza i jego ludu możemy dowiedzieć się z Księgi Wyjścia. Wierzę nawet w to że żył 120 lat. Chociaż nasz drugi bohater o którym wspomniałeś- Noe lat żył 950!! :). On nie wziął WSZYSTKICH zwierząt z każdego gatunku ale... :"2 Z wszelkich zwierząt czystych weź z sobą siedem samców i siedem samic, ze zwierząt zaś nieczystych po jednej parze: samca i samicę;3 również i z ptactwa - po siedem samców i po siedem samic, aby w ten sposób zachować ich potomstwo dla całej ziemi." (Musisz przyznać że to na pewno ułatwiło Noe pracę ;))

 

3 godziny temu, Wrażliwy Egoista napisał:

i takiego też człowieka wówczas żydzi potrzebowali.

To prawda ale, mam nadzieję że miałeś na myśli "zwykły" lud żydowski, a nie faryzeuszy czy, uczonych w piśmie gdyż oni Jezusa nienawidzili (do tej pory czekają na przyjście "prawdziwego" Mesjasza).

 

3 godziny temu, Wrażliwy Egoista napisał:

Jezusowi jednak bliżej było do buddyzmu i po prostu chłop wolał pokój i miłość

Mówisz o tym tak, jakby w Piśmie Świętym przykazanie miłości było negowane, a jest to fundament naszej wiary. Nie wiem czy uczęszczasz na msze świętą, ale o tym to niedawno NAWET księża w mojej parafii mówili, że nie cierpieniem ale miłością dostąpicie zbawienia :). Czy Bóg wolał pokój?. "Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!" (wg.J 2, 13 - 15 ). Nie ma wśród Dekalogu przykazania: Nie broń się :).

 

Czemu mnie obrażasz?, czym to nazwiesz jak nie hipokryzją?

3 godziny temu, Wrażliwy Egoista napisał:

I nie mam nic do osób wierzących

 

3 godziny temu, Wrażliwy Egoista napisał:

A to, że jego postać urosła do rangi legendy i powstały różne sekty, w tym największa  - chrześcijaństwo, to już inna sprawa. 

 

Chrześcijaństwo:

1. religia opierająca się na nauce Jezusa Chrystusa»

2. ogół chrześcijan

def. Słownik PWN

 

Pozdrawiam

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez 18TillIDie
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Drizzt napisał:

1. Nie mamy wpływu na to co się stanie z naszym dziełem po śmierci. Może być tak, że zamiast nieść dobro, ludzie przeobrażą to w coś wyniszczającego.

http://joemonster.org/art/23494 polecam, tu są konkretne przykłady ;) np: osławiony cyklon B miał służyć jako środek do dezynfekcji czy odwszawiania ubrań

2. Myślę, że nie ale sama świadomość pozostawienia czegoś po sobie łechce nasze ego, pozwala się oszukać, że mimo, iż śmierć nas zabierze z tego świata to nadal na nim będziemy (tylko pod postacią sztuki, muzyki etc)

3. Wielcy artyści to zazwyczaj osobowości dosyć..specyficzne, pokręcone, narcystyczne, egoistyczne czasem również mające coś nie tak z głową więc..w sumie ciężko się wypowiadać o tym, co oni chcieli osiągnąć i czy zależało im na tym by po sobie cokolwiek zostawiać ;) często bywa, że geniusz artysty zostaje doceniony dopiero np 100 lat po jego śmierci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@18TillIDieNazywanie kogoś hipokrytą, pozbawionego krytycznego myślenia nie jest obrazą, a stwierdzeniem prostego faktu. Obrazą byłoby to wtedy, gdyby ktoś taki nie był. :P  (Co do znaczenia słowa sekty - to będzie później) 

 

Przecież nie możesz być jednocześnie osobą wierzącą i posiadającą zdolność krytycznego myślenia, co (wydaje mi się) zwięźle rozpisałem wyżej, a ty mi to przyklepałeś, pisząc, że jesteś ułomny. :P Nie wnikam, może masz nawet rację - nikogo  z wiary nawracać nie chcę. :D I nie, nie czekałem z niecierpliwością na twoją odpowiedź, ani się nie gorączkowałem. Zauważyłem, że większość wierzących już na początku kształtuje sobie model "ostatniego bastionu", i już samą rozmowę o religii, czy wypomnienie im jakichś błędów logicznych, przyjmują jako bezpośredni atak na swoją osobę - i stąd jest ta twoja uwaga nt "mojego gorączkowania się" :P - to proste do zrozumienia jeżeli studiowało się trochę psychologii. 

 

 

Cytuj

Jak pewnie już wywnioskowałeś oczywiście, że wierzę w istnienie Mojżesza. Pomimo tego że dzięki działaniom archeologów wiemy o braku bezpośrednich informacji w egipskich inskrypcjach na temat wyjścia. Ale dlaczego wierzę? Już odpowiadam, z bardzo prostego powodu ponieważ o historii Mojżesza i jego ludu możemy dowiedzieć się z Księgi Wyjścia."

 

Czyli wierzysz, bo tak. :P Co z tego, że Egipcjanie znani są ze skrupulatnego prowadzenia dokumentów i opisywania dosłownie wszelkich większych zjawisk dziejących się na ich ziemiach, oraz zapisywania ich w postaci malunków na ścianach - po prostu zapomnieli wspomnieć o 2-3 milionach Izraelitów, których było więcej niż samych Egipcjan. Ci też nie zostawili po sobie niczego. - Ale to tylko taki mały szczegół! Kto by się tam przejmował, przecież pisze jak byk w Księdze Wyjścia jak było, nie? :P Czyli równie dobrze mógłbyś uwierzyć w każdą inną księgę, nie ma różnicy. Od Odysei Homera po równie mocno zmyślone księgi innych religii - niczym się od siebie nie różnią. 

 

I tak, chrześcijaństwo to sekta - jak każda z religii. Tutaj muszę Cię uświadomić, że człowiek myślący zdaje sobie sprawę z tego, iż zaczynało ono jako sekta - nieduża grupa wyznawców - każda z większych religii tak zaczynała. Jedynie gdy sekta się już dostatecznie rozrośnie, nadaje sobie nazwę religii a mniejszym, nowym religiom nazwę sekty, która jest źle nacechowana i aby owieczki jednej religii, nie zaczęły uciekać do innych. Bo czym się różnią obie organizacje? Niczym. I to jest prosty fakt który po prostu trzeba przyjąć do wiadomości, a nie napuszać się i pisać, że się zostało obrażonym. ;)  To jest po prostu drobny zabieg psychologiczno-kosmetyczny dla owieczek, co osoba oczytana zaraz wychwyci.

I powtórzę jeszcze raz - nikogo nie obrażam. Wypunktowuję sobie po prostu co większe bzdury i głupoty różnej maści wierzeń,  a to, że wierzący odbierają to jako atak na swoją osobę (bo zauważają, ze w sumie to nie są tacy oświeceni za jakich się uważają) to czyja to wina? Moja? :D 

 

O śmiesznym Noe i jego atomowej łodzi podwodnej nie chce mi się nawet wspominać. 

Przecież to uwłacza ludzkiej(mojej) inteligencji - serio, jak w takie coś wierzyć? :D Osoba która czyta mnóstwo książek, ma nagle wyciągnąć jedną z setek podobnych i powiedzieć - tak było?  :P 

 

Wiara zależy od miejsca urodzenia.  Większość osób w społeczeństwie (jakieś 90%) nie jest ani inteligentna, ani szczególnie uzdolniona - jesteśmy zwierzętami najpierw, potem ludźmi. I tym stadem musi ktoś rządzić, lub trzeba mu nałożyć jakąś ramę. Religie i polityka swietnie się do tego nadają. Dlatego większość osób urodzonych w różnych miejscach na świecie wierzy w różnych bogów, i każda z tych osób jest równie mocno przekonana o istnieniu swojego boga, i swoim krytycznym myśleniu. :P 

I tylko garstka osób w każdym z tych społeczeństw wyzbywa się tych rzeczy. To jest normalne, i ja niczego nie neguję, ani nikogo nie chcę nawracać. Opisuję sytuację po prostu taką, jaka jest. ;) 

 

Edytowane przez Wrażliwy Egoista
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuj

Nie chcę uchodzić za męczennika, ale najwidoczniej mój ostatni post nie spodobał się jednemu z naszych administratorów [(czyżbym posiadał nieodpowiednie poglądy? ;), parafrazując słowa klasyka: nie wiem, choć się domyślam]

 

@18TillIDie nie udawaj idioty. Zostało jasno napisane za co dostałeś ostrzeżenie czyli "zbędny cytat". Zanim zaczniesz wymyślać farmazony użyj mózgu (wiem, to może być trudne) i sprawdź za co dostałeś ostrzeżenie.

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie wymyślili bogów i coś tak seksownego jak "dziedzictwo" tylko po to aby uznać, że jesteśmy czymś więcej niż tylko kupą mięśni i kości powleczonych warstwą ochronną, stąpając po małym kamieniu w przestrzeni kosmicznej, ale nie jesteśmy, przykro mi.

To kuriozalne przywdziać na siebie szaty w kolorze kostiumu batmana i głosić wyższość jednego z 2700 bogów, których stworzono w wyobraźni aby nadać temu wszystkiemu zjadliwy sens.

No i kwestia oddalenia od siebie odpowiedzialności za sprawstwo:

- Dlaczego?

- Bo bóg tak chciał LUB niezbadane są wyroki pana.

Tak, to ma sens, wręcz zajebisty.

Czy interesuje mnie "dziedzictwo", "scheda", "przeznaczenie"? Nie, bo za konduktem pogrzebowym nie jedzie samochód do przeprowadzek. 

Miejsce do którego trafię po śmierci również mnie nie interesuje, dlaczego? Bo będę kurwa MARTWY.

Gdyby wierzyć w magiczne księgi, podział na dobro i zło, to wybrałbym piekło, bo spotkałbym tam znacznie bardziej interesujących ludzi.

Życie to tylko przejażdżka, możesz je przejechać na rowerze albo w rakiecie kosmicznej z loszką 10/10 robiącą Ci laskę, jak chcesz, koniec końców nikogo to nie obchodzi bo i tak umrzesz.

W hinduizmie przyjęło się pewne powiedzenie:

Życie to most, przejdź po nim, ale nie buduj na nim domu.

 

 

Edytowane przez DeMasta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
Dnia 4.05.2017 o 10:34, Drizzt napisał:

Więc po co to robimy? Ja myślę, że dla zbudowania ważności nas samych jeszcze za życia. Połechtania naszego ego. Robimy coś ważnego, ja umrę, ale moje dzieci będą żyć. Wow.

 

Dlaczego o tym piszę? Bo cholera, nie czuję w ogóle takiej potrzeby.

 

Myślę, że to co mówisz ma wiele wspólnego z epoką w której żyjemy, jej przesiąkniętym nihilizmem duchem. Dawniej człowiek żyjący w danej cywilizacji był częścią pewnej całości metafizycznej - co wpływało na sposób w jaki pojmował własne wysiłki -nie zaś tylko częścią porządku geograficznego, społecznego czy politycznego w którym przyszło mu żyć. Wiedział, że za swoje czyny zostanie rozliczony jeśli nie przez Boga, to przez historię. A wszędzie tam gdzie kultywowano kult przodków lub kult bohaterów, gdzie opowiadano mity, gdzie wierzono w tę czy inną formę nieśmiertelności; miało to niebanalne znaczenie. Dziś coraz rzadziej czujemy potrzebę zostawienia czegoś po sobie, bo przestaliśmy wierzyć w powołanie czy dziedzictwo. Wierzyć, że coś w ogóle pozostaje. Obecnie na Zachodzie prawie każdy jest wyłącznie swoim własnym projektem. Przeszłość inspiruje nas coraz mniej, do przeszłości rozumianej jako los przyszłych pokoleń również coraz rzadziej chcemy się poczuwać, w końcu to abstrakcja, a wraz ze śmiercią naszył ciał - zaledwie biologicznych maszyn - umiera wszelki sens i pamięć. Zresztą w pamięć też nie wierzymy wychodząc z założenia, że zawsze może zostać zafałszowana czy przeinaczona. Mnich który szedł głosić ewangelię poganom w czasach ekspansji chrześcijaństwa podobnych rozterek nie miał, bo uważał głoszone przez siebie nauki za prawdę absolutną, która ostoi się na wieki. Tym samym jego poświęcenie miało sens.

Dzisiaj dekonstrukcja wartości poszła tak daleko, że żyjemy niczym ostatni ludzie z Zarathustry Nietzschego - a to na dłuższą metę demotywujące, cywilizacji nie powoływali ludzie żyjący z dnia na dzień; musiało pojawić się te czy inne poczucie doniosłości dzieła.

Edytowane przez Mr.Meursault
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

 Poczucie ważności, status, docenienie to mechanizm ewolucjny bardzo mocno w nas wbudowany, dlatego chcemy te wszystkie nagrody Nobla (chociaż np. Sartre jej nie przyjął :) ), like na facebooku, komplementy, podziękowania itd. Dzięki temu uzyskujemy pełniejsze poczucie tego kim jesteśmy - iluzorycznie. 

  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.