Skocz do zawartości

Niski i chudy.


Sickmindeath

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 21 lat, 166cm i ważę około 65kg. Brać się za jakieś sztuki walki czy dać sobie spokój patrząc na moje gabaryty? Strzelam, że nawet jakbym opanował boks to i tak nie miałbym szans z gościem 180cm/80kg, który nic nie ćwiczy. W ogóle jak mam być szanowany w towarzystwie? Szczerze mówiąc mam kolegów/przyjaciół ale zawsze gdy się spotykamy, czuje, że mam w grupie najniższy poziom społeczny.
No i co gdy ktoś w moim otoczeniu (większy ode mnie) zacząłby mnie zaczepiać? Jakbym się na niego rzucił, dostałbym wpierdol i jeszcze bardziej zbłaźnił. Co robić panowie? Marek miał tą przewagę gdy się z kimś bił, że swoje ważył i mierzył też nie mało. Wtedy jest łatwo...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego zawsze warto rozpocząć trenowanie sztuk walki a w szczególności pięściarstwa. Mam kolegów z klubu którzy ważą po 60-70 kilo a potrafią naprawdę solidnie przyłożyć ponieważ siła ciosu nie idzie z wielkości bicka tylko z bazy skrętowej. Również mam kolegów bokserów bardzo niskich którzy potrafią tak balansować i skracać dystans że ledwo go trafić. Niski zawodnik nie musi skupiać się w walce z wyższym żeby trafić go w nos pamiętaj że są również takie miejsca jak wątroba. Rozpocznij treningi, na pewno nikt klubie nie będzie ci dokuczać a raczej na odwrót będą pomagać Ci się zmieniać. Na wadzę zawsze możesz przybrać a na treningu naprawdę wypracujesz sobie bardzo fajną sylwetkę. Życie jest za krótkie żeby się bawić w gierki typu iść czy nie, co powiedzą inni najlepiej ubrać się i nie patrzeć na innych i pójść się zapisać. Jeśli zapiszesz się na dniach za pół roku, rok, dwa lata będziesz już zupełnie inną osobą i nie będziesz żałować swojej decyzji. Pozdrawiam i zachęcam do treningu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Sickmindeath napisał:

Mam 21 lat, 166cm i ważę około 65kg. Brać się za jakieś sztuki walki czy dać sobie spokój patrząc na moje gabaryty? Strzelam, że nawet jakbym opanował boks to i tak nie miałbym szans z gościem 180cm/80kg, który nic nie ćwiczy.

Nie chce mi się znowu wymieniać litanii osób ze wzrostem poniżej 1,7m bo już raz to na tym forum robiłem, ale jeden przykład dam. Generał Roman Polko (wzrost wg. wikipedii 1,66 m i 54 lata) nie strzelam a jestem pewien, że nie miałby problemu z większością gości 200cm/100kg.

 

Cytuj

W ogóle jak mam być szanowany w towarzystwie? Szczerze mówiąc mam kolegów/przyjaciół ale zawsze gdy się spotykamy, czuje, że mam w grupie najniższy poziom społeczny.

Odpowiedz sobie najpierw dlaczego chcesz być szanowany w danej grupie i czy faktycznie to gabaryty są jedynym problemem bo może do poprawy jest co innego. Ja czy to w pracy czy na studiach spotykałem osoby, które były b. niskie ale nadrabiały wiedzą, umiejętnościami czy pasją/hobby i ludzie ich szanowali. Do tego dochodzi oczywiście także samoocena.

Trzeba też zwrócić uwagę na to, że w różnych grupach inne czynniki wzbudzają szacunek. Np. w grupie chirurgów umiejętności bokserskie raczej nie zrobią wrażenia a szybciej ktoś Ci powie, że jesteś pojebany bo możesz sobie coś z rękami zrobić. Dlatego jeżeli chcesz się zapisać na boks tylko po to, żeby zrobić na kimś wrażenie to taka motywacja może nie wystarczyć. Idź tam, ale dla siebie i swojego własnego rozwoju, dla podniesienia pewności siebie i kto wie może poznania nowej grupy znajomych, która będzie szanowała, gdy np. zobaczy wolę walki i wytrwałość w trenowaniu?

 

Cytuj

No i co gdy ktoś w moim otoczeniu (większy ode mnie) zacząłby mnie zaczepiać? Jakbym się na niego rzucił, dostałbym wpierdol i jeszcze bardziej zbłaźnił. Co robić panowie? Marek miał tą przewagę gdy się z kimś bił, że swoje ważył i mierzył też nie mało. Wtedy jest łatwo...

Nikt Ci nie karze się rzucać na nikogo. Nawet jak jesteś wymiataczem w jakimś sporcie walki to i tak masz na chłodno kalkulować wynik każdego starcia a nie robić ułańską szarżę. A co zbłaźnienia to jak dostaniesz wpierdol nie trenując to się nie zbłaźniłeś a jak trenujesz to tak? Nie rozumiem tego fragmentu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera, jak widzę coś takiego to mnie skręca. Jestem od ciebie ciut wyższy i ciut mniej ważę. To problem? Ni huhu.

 

A. Pierwszy dajesz w ryja. Tak konkretnie. Żadnych gadek-szmatek, zastraszania. Złam typowi nos to inaczej zaśpiewa.

B. Jak się zapowiada, że z daniem w mordę będzie problem jedziesz gazem. Żadnego pierdolenia w stylu to niehonorowo i to i tamto. Potem możesz mu przykopać albo skroić "komure".

C. "Cwel ten co na ziemi leży". I na tym koniec B)

 

d. Ja nie wiem czemu tyś się uparł na ten wzrost i wagę. Co to niby daje? Jak ktoś jest fujara to i dwa metry + 150kg żywej wagi nic mu nie dadzą.

e. Cośtam poćwiczyć pomysł niezły, przynajmniej nauczysz się łamać te nosy :)

 

f. Szacunek w towarzystwie niewiele znaczy a jak masz jakieś absurdalne kompleksy to w ogóle.

  Mam fujarę na 22 centy, oddaj mi cześć a potem zaszyj się w kącie!

 

Synek, ty to już nie masz czym się przejmować <_<

 

Edytowane przez wroński
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

16 minut temu, Drakon napisał:
Cytuj

No i co gdy ktoś w moim otoczeniu (większy ode mnie) zacząłby mnie zaczepiać? Jakbym się na niego rzucił, dostałbym wpierdol i jeszcze bardziej zbłaźnił. Co robić panowie? Marek miał tą przewagę gdy się z kimś bił, że swoje ważył i mierzył też nie mało. Wtedy jest łatwo...

Nikt Ci nie karze się rzucać na nikogo. Nawet jak jesteś wymiataczem w jakimś sporcie walki to i tak masz na chłodno kalkulować wynik każdego starcia a nie robić ułańską szarżę. A co zbłaźnienia to jak dostaniesz wpierdol nie trenując to się nie zbłaźniłeś a jak trenujesz to tak? Nie rozumiem tego fragmentu.

 

Chodziło mi o to, że Marek jak miał problem z drecholami to później po prostu chodził i ich prał. Jakby zareagowało środowisko gdybym chciał zrobić to samo a już na pierwszej "solówie" zostałbym pokonany i kopnięty w dupe? To by raczej pozytywnie dla mnie nie zmieniło ich postrzegania mojej osoby. Tak samo w sytuacjach towarzyskich. Ktoś Cię specjalnie wkurwi, chcesz dać mu w ryj a typ się uchyla i napieprza Ciebie... Boję się właśnie takich sytuacji w których powinienem wyrównać chujowe zachowanie oponenta względem mnie a gość po moim nieudanym ataku jeszcze bardziej mi dowali, bo ma więcej krzepy...

 

 

 

PS. Faktycznie, niepotrzebnie wyolbrzymiam zjawisko. Dzięki chłopaki za kopnięcie w dupę :)

 

 

 

 

Edytowane przez Sickmindeath
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Sickmindeath napisał:

Strzelam, że nawet jakbym opanował boks to i tak nie miałbym szans z gościem 180cm/80kg, który nic nie ćwiczy.


Powiem ci tak. Ja po powrocie do PL biore sie za krav-mage. Byl ostatnio moj ziomek i pokazal mi tylko jedno miejsce, w ktore mozesz wsadzic kciuk (nie, nie jest to dupa). Bol jak skurwysyn. Nie wspomne juz o uderzeniach, ktore nie wymagaja sily a powalaja przeciwnika na ziemie od razu. Matka natura wyposazyla nas w twarda czaszke, to fakt. Ale diabel tkwi w szczegolach.

Pozdro!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja też trochę inaczej na to patrzę dzisiaj bo dobijam już do 30-tki, faktycznie jak byłem w Twoim wieku to takie sprawy zdawały się być albo nie być. Z wiekiem perspektywa się trochę zmienia, bezpośredniego starcia staram się unikać bo nie żyjemy na dzikim zachodzie a konsekwencje mogą być gorsze niż wybity ząb (i mam na myśli głównie problemy prawne a z racji obranej ścieżki zawodowej nie mogę sobie na nie pozwolić).

 

Druga sprawa to, że od pewnego czasu raczej b. rzadko zdarzają mi jakieś takie sytuacje. Więcej kasy niż za studenta co przekłada się na lepsze miejsca w których bywam ("klient w krawacie jest mniej awanturujący się"). Czasami się napatoczy jakiś zalany Sebix ale coś pokrzyczy, pobluzga i idzie dalej (najczęściej odciągnięty przez swoich, którzy też mają wyjebane na robienie dymu).  Inna sprawa, że u siebie w okolicy znam kogo trzeba znać i z tego powodu nikt mnie nie rusza a wypracowałem sobie szacunek czymś zupełnie innym niż mięśniami.

 

Grupa kolegów wyklarowała się tak, że nikt do nikogo nie sapie bez powodu a szacunek zdobywa się ogarnięciem życiowym (kasa/rozwój) a nie mięśniami czy umiejętnością walki.

 

W skrócie:

- idź na te treningi,

- nie myśl o ewentualnym starciu i jego wynikach i nie dąż do nich niepotrzebnie,

- pracuj nad samooceną,

- i na koniec nieco przewrotnie: zastanów się czy na pewno wszyscy z Twoich znajomych zasługują na Twój szacunek (za co właściwie ich szanujesz?)

Edytowane przez Drakon
korekta błędu ort.
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Idź na te treningi!

Ja z kolei mam 23 lata, ważę prawie stówę i mam 188cm wzrostu. Poszedłem na treningi muai thai z półtora miesiąca temu. Chodziłem jeszcze prawie rok na siłownię. Już odczuwam zmianę. Nie fapię tak jak thunderbolt, miesiąc czasu. Mimo tego, że jestem na lekach psychiatrycznych które obniżają popęd, testosteron, spowalniają ruchy, to i tak daję radę. Przy okazji, po treningu jestem tak zmęczony że już o niczym negatywnym nie chce mi się myśleć(nawet o tym że mam szumy w uszach nieuleczalne do końca życia), dlatego polecam żeby zapomnieć o jakiejś depresji czy nerwicy . Generalnie same korzyści.

Takie moje świadectwo ;)

 

Pozdrawiam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też zdecydowałem, że za 2 miesiące zapisuję się na boks :) Wcześniej nie wyrobię sie z kasą. U mnie 175cm / 63kg ... Plan jest taki, żeby dobić do 70kg i taka waga mi starczy, gdyż uprawiam różne sporty i raczej mi mimo wszystko dość wygodnie będąc szczupłym, ale nie znowu aż tak jak teraz, te 7kg chce dołożyć. Czy 175cm/70kg to będzie na tyle ok, żeby ćwiczyć ten boksik? I druga rzecz, przez te 2 miesiące co robić? Póki co kalistenikę cisnę. Co jeszcze... ? Wiem, że w boksie kondycja to podstawa, więc pewnie bieganie?

 

Ostatnia... Jakiś klub z Wrocławia polecacie? :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sztuki walki to świetny pomysł, pozwolą Ci nabrać pokory, siły i pewności siebie...

nie patrz na gabaryty, jak mieszkałem poza granicami, przyjezdzali do nas raz w tygodniu chłopaki po 170 cm wzrostu, nawet mniejsi, wagowo jakieś 10 kilo mniej odemie, ja mam ok 80kg, sam myslalem ze w boksie jestem juz na niezlym poziomie, przy pierwszym sparingu z jednym z nich zostałem pozamiatany jak mały chłopiec :)

Głowa do góry i walcz :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie niepotrzebnie patrzysz przez pryzmat braków a nie poprzez potencjał. Owszem nigdy nie będziesz tak silnie uderzał jak więksi koledzy na podobnym poziomie ale oni nigdy nie będą tak samo szybcy i zwinni i skoordynowani jak ty. Zauważ ,że gdy stracisz równowagę nie jesteś w stanie ani atakować ani bronić do momentu odzyskania równowagi.

Warto się zapisać na sw ale po to by dbać o sprawność i za bardzo nie odlecieć w rozmyślania.

 

Jeśli uważasz ,że koniecznie potrzebujesz wykazać przewagę fizyczną nad kolegami to idźcie na ściankę wspinaczkową gdzie ich waga będzie przeszkadzać albo na paintball-a itp. Tam najprawdopodobniej ich pojedziesz bo będziesz mniejszą ruchomą tarczą. 

 

Inna sprawa im dłużej ćwiczysz tym mniej masz ochotę na bójki. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.