Skocz do zawartości

Napój MONSTER to sperma szatana - na blogu pięknej ateistki


Martino

Rekomendowane odpowiedzi

Zabawne. Jak widać, osoby mocno wierzące, mają skłonności do doszukiwania się symboli religijnych, okultystycznych itd. we wszystkim co ich otacza. Ciekawi fakt, że ma to dla nich aż takie znaczenie. Przecież to tylko cyfry, pismo, przedmioty...rzeczy nieożywione, niemal zawsze wykonane ludzką ręką.

Ona jest świetna. I piękna.

Na jej kanale znaleźć można zabawne i celnie ośmieszające religijne absurdy materiały. Próżno szukać czegoś podobnego na polskim You Tube.

No i jeszcze śpiewa. Boże! Anioł ją zrodził! Diabeł opętał. :D;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i jeszcze śpiewa.     Boże! Anioł ją zrodził! Diabeł opętał. :D;)

 

 

Powiecie, że sie czepiam, ale jak już siada przed klawiszami, to mogłaby się trochę poduczyć i zrobić jakiś prosty akompaniament na dwie ręce, a nie jak kościelny organista :)

 

Tutaj jest ładna Pani, która pięknie śpiewa i do tego nieźle gra.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ateiści których znam, są tak samo albo i gorzej przegięci w drugą stronę; dla mnie rozmowy z takimi racjonalnymi ateistami to koszmar, bo oni absolutnie wszystkiemu czego nie rozumieją zaprzeczają.  Ta Pani dla mnie jest niespecjalnie ładna - za chuda.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ateiści których znam, są tak samo albo i gorzej przegięci w drugą stronę; dla mnie rozmowy z takimi racjonalnymi ateistami to koszmar, bo oni absolutnie wszystkiemu czego nie rozumieją zaprzeczają.  Ta Pani dla mnie jest niespecjalnie ładna - za chuda.

Ateiści, podobnie jak teiści są osobnikami walczącymi na śmierć i życie o swa ideę. Ja określiłbym siebie jako agnostyka. Po pierwsze nie jest czy i w jakiej postaci tem mityczny bóg istnieje. Pewnie jakaś siła wyższa istnieje, ale nikt mnie nie zmusi, bym ją czcił. Taka istota wyżej rozwinięta nie potrzebuje tego śmiesznego kultu i tyle.

Zgadzam sie z Tobą, ze ta Pani jest zbyt koścista.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się że ona gustuje w Panach bogatszych, bez obrazy oczywiście...:) A energetyki to syf i świństwo, kawa jest znacznie lepsza, ale w małych ilościach. Ja ostatnio piłem inkę ze śmietanką, jak mi się przejadła to herbatę, a teraz lecę na kofeinowym jacobsie, i już mi się nudzi. Byle nie za dużo, w razie czego można kawę wlać do dupy (lewatywa aktywizująca Gersona) :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako ex-katolik i ex-ateista, napisze tylko, że idea, to nie to samo co przekonanie. Ateizm i teizm, wiara i niewiara to według mnie przekonania, lub inaczej postawy, nie idee. Skoro Bóg jest w pewnych kręgach postrzegany jako idea, to czy idea wiary w ideę też jest ideą? Czy może jest czymś innym?

Skoro wiara i niewiara (które to w swoim życiu zdążyłem parę razy zmienić) nie maja mocy zmiany tego jak działa świat (są tylko w stanie zmienić moje jego postrzeganie), to po jaką cholerę przypinać sobie jakąkolwiek łatkę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie lubię przypinania łatek. Po prostu najbliżej mi do przekonań jakie prezentuje ta pani, a co za tym idzie do postawy, którą można nazwać ateizmem. Racjonalnym ateizmem. Właśnie z taką kobietą chciałbym stworzyć związek. Dosyć mam kobiet, łażących co niedziela do kościoła i czujących się źle dlatego, że dawno nie były u spowiedzi. Martwiących się o cenę ślubu u księdza i ile dać księdzu, gdy chodzi po kolędzie.

Nie jestem zatwardziałym fanatykiem swoich przekonań ani żadnym wojującym ateistą. Ale jestem ateistą, skoro nie wierzę w Boga. Nie WIERZĘ, co nie znaczy, że stwierdzam jego nieistnienie. To jest po prostu nie do sprawdzenia. To wszystko. Tak samo pewnie jak Ty, Brzytwa i wszyscy ludzie wierzący, chcę żyć szczęśliwie, mamy te same pragnienia, to samo nas cieszy i smuci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie WIERZĘ, co nie znaczy, że stwierdzam jego nieistnienie. To jest po prostu nie do sprawdzenia. To wszystko. 

Bardzo rzadko słyszane słowa z ust ateisty. Większość stwierdza, że nie ma, bo nie ma i hooy. Chociaż to się trochę kłóci ze wspomnianą przez Ciebie racjonalnością, bo ona utrzymuje nieistnienie Boga jako fakt z braku dowodów na jego istnienie.

Ja obecnie (abstrahując od religii i obrzędów) określiłbym się najbliżej jako niewierzący-praktykujący. Uznaję fakt istnienia absolutu (na przykład: prawda absolutna), a skoro jest to fakt, to nie muszę w niego wierzyć, wystarczy że będę tego faktu świadomy i będę z tego korzystał (na przykład w formie medytacji, czy innych formach introspekcji).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Racjonalnym ateizmem. Właśnie z taką kobietą chciałbym stworzyć związek. Dosyć mam kobiet, łażących co niedziela do kościoła i czujących się źle dlatego, że dawno nie były u spowiedzi.

 

A później taka racjonalna ateistka będzie zwalczała "zacofanie", jakim jest tradycyjny podział ról na męskie i kobiece.

Ja już wolę kobiety chodzące do kościoła i na różne tam religijne spotkania, bo jednak stamtąd wyniosą nieco milsze mi poglądy niż z oglądania telewizji i czytania prasy kobiecej.

Jak kobieta czuje się źle, bo dawno nie była u spowiedzi, to niech idzie tam jak najszybciej. Co dla Ciebie jest tu problemem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A później taka racjonalna ateistka będzie zwalczała "zacofanie", jakim jest tradycyjny podział ról na męskie i kobiece.

Ja już wolę kobiety chodzące do kościoła i na różne tam religijne spotkania, bo jednak stamtąd wyniosą nieco milsze mi poglądy niż z oglądania telewizji i czytania prasy kobiecej.

Jak kobieta czuje się źle, bo dawno nie była u spowiedzi, to niech idzie tam jak najszybciej. Co dla Ciebie jest tu problemem?

Może będzie zwalczała, może nie. To nie ma nic wspólnego z ateizmem. Mam kilu znajomych ateistów i żaden z nich nie zwalcza tradycyjnych ról płciowych. Na marginesie dodam, że człowiek rodzi się ateistą.

Z resztą...żony ani emocjonalnego uzależnienia nie szukam, więc gdy jednak się nie będziemy rozumieć, pożegnamy się bez żalu.

Oglądnie telewizji i czytanie prasy kobiecej to naprawdę nie jest domena ateistek. To nie ma nic ze sobą wspólnego. Robi to większość kobiet, bez względu na wyznanie lub jego brak. Śmiem jednak twierdzić, że to właśnie kobiety wierzące zajmują się tym częściej niż niewierzące.

Widzę, że bardzo się różnimy w przekonaniach i sądzę, że moja odpowiedź w sprawie spowiedzi Cię nie zadowoli. Ale odpowiem. Spowiedź, to opowiadanie obcemu człowiekowi o swoich prywatnych sprawach. Człowiekowi, który uważa się za ważniejszego dla Boga od spowiadającego, ponieważ to on komunikuje się z Bogiem i w jego imieniu daje rozgrzeszenie i pokutę. Cóż za bzdura i poniżenie człowieka. W moim odczuciu. Poza tym, podaj mi fragment Biblii, w którym dowiadujemy się o spowiedzi.

Przecież to wymysł papieży mający na celu kontrolę nad społeczeństwem. Masz problem, zrobiłeś coś złego - powiedz kapłanowi i nazwij to obowiązkiem chrześcijanina.

Bardzo rzadko słyszane słowa z ust ateisty. Większość stwierdza, że nie ma, bo nie ma i hooy. Chociaż to się trochę kłóci ze wspomnianą przez Ciebie racjonalnością, bo ona utrzymuje nieistnienie Boga jako fakt z braku dowodów na jego istnienie.

Ja obecnie (abstrahując od religii i obrzędów) określiłbym się najbliżej jako niewierzący-praktykujący. Uznaję fakt istnienia absolutu (na przykład: prawda absolutna), a skoro jest to fakt, to nie muszę w niego wierzyć, wystarczy że będę tego faktu świadomy i będę z tego korzystał (na przykład w formie medytacji, czy innych formach introspekcji).

Ateizm, a także i ja osobiście, utrzymuje nieistnienie Boga z takiego samego powodu, dla którego utrzymuje nieistnienie Smerfów, Gumisiów, Krasnoludów, Elfów itd., rozumiesz? Ja nigdzie nie widzę, dowodów, ani powodów, ani nawet potrzeby istnienia Boga. Nie wierzę w Świętego Mikołaja - nie wierzę w Boga. Byłoby super gdyby istnieli, ale co z tego? Jasne, byłoby pięknie gdyby Bóg istniał, gdyby troszczył się o ludzi, itd. Ale, jeśli chcę być w zgodzie z rozumem, nie mam prawa, jako człowiek rozumny, wierzyć w coś tylko dlatego, że będzie mi z tym dobrze. Oczywiście, mogę tak zrobić, ale ze świadomością, że nie biorę tego za cześć rzeczywistego świata. Mogę uwierzyć, dla dobra własnej psychiki. I to nie jest złe. Dlatego nie przeszkadza mi wiara ludzi w Boga. Gorzej jak ktoś faktycznie twierdzi, że istnieje, że jest rzeczywisty i nie jest w stanie w ogóle na ten temat porozamawiać, bo on "wierzy". Taki człowiek żyje poza logiką i racjonalnym pojmowaniem rzeczywistości.

Poza tym, żaden człowiek oraz żaden ateista nie może stwierdzić, że Bóg nie istnieje. Z powodu czystej logiki. Tego nie da się udowodnić. Przebadasz Ziemie, ale nie przebadasz kosmosu. Podobnie jak nie da się udowodnić nieistnienia Smefrów. Ale czy dojrzały człowiek w nie wierzy? Nie. Naukowiec powie: Smerfy nie istnieją na 99,999999999% Rozumiesz? To samo dotyczy Boga, zwłaszcza Boga w wersji jakie podają religie, a już Bóg chrześcijański, jest dla mnie absolutnym absurdem i nonsensem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stary, ale nie tłumacz mi takich rzeczy, bo ja to przerabiałem w te i na zad. Przestałem utożsamiać Boga z jakimś konstruktem, czy bytem 'zewnętrznym' który wpływa na świat 'realny' lub do którego się modlisz itd. Dla mnie słowo bóg (celowo z małej) ma wile różnych synonimów, np: pustka, zen, nirvana, rozkosz, absolut (porzeczkowy haha :) ). A w tych kwestiach nie ma po co operować pojęciem wiary, bo nie ma to najmniejszego sensu. Ja nie wierzę w Boga, bo moja wiara nie ma żadnego znaczenia dla wszechświata, to tylko przekonanie w mojej głowie. I chuj z tym jak ten stan nazwę: racjonalny ateizm czy wiara w Boga. Mechanizm w obu przypadkach jest jeden i ten sam - podświadome przekonanie/program. Bo nic oprócz przekonań nie mamy. Dowodów wciąż brak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze opcja, że ktoś uważa wiarę za kreatora rzeczywistości. W myśl, skoro będę wierzył, to okaże się, że to coś zaistnieje. Ale to już inna bajka.

Stary, ale nie tłumacz mi takich rzeczy, bo ja to przerabiałem w te i na zad. Przestałem utożsamiać Boga z jakimś konstruktem, czy bytem 'zewnętrznym' który wpływa na świat 'realny' lub do którego się modlisz itd. Dla mnie słowo bóg (celowo z małej) ma wile różnych synonimów, np: pustka, zen, nirvana, rozkosz, absolut (porzeczkowy haha :) ). A w tych kwestiach nie ma po co operować pojęciem wiary, bo nie ma to najmniejszego sensu. Ja nie wierzę w Boga, bo moja wiara nie ma żadnego znaczenia dla wszechświata, to tylko przekonanie w mojej głowie. I chuj z tym jak ten stan nazwę: racjonalny ateizm czy wiara w Boga. Mechanizm w obu przypadkach jest jeden i ten sam - podświadome przekonanie/program. Bo nic oprócz przekonań nie mamy. Dowodów wciąż brak.

Cóż mogę dodać. Zgadzam się i rozumiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jeszcze opcja, że ktoś uważa wiarę za kreatora rzeczywistości. W myśl, skoro będę wierzył, to okaże się, że to coś zaistnieje. Ale to już inna bajka.

 

I tu się zaczyna większość problemów. Takie osoby są przekonane, że ich 'wiara' bez działania da jakiś konkretny efekt. Sorry, ale nasz wymiar tak nie działa. Takie osoby, to ludzie żyjący kompletna iluzją, łudzący się że klepanie paciorka, czy bicie pokłonów na dywanie da im jakiś profit tu, lub pośmiertnie. Wedle tego modelu to ludzie z punktu 1:

http://www.ecoego.pl/index.php/component/content/article/38/1183-trzy-etapy-wiadomoci

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może będzie zwalczała, może nie. To nie ma nic wspólnego z ateizmem. Mam kilu znajomych ateistów i żaden z nich nie zwalcza tradycyjnych ról płciowych.

 

Jedno z drugiego nie wynika, ale wg moich skromnych obserwacji ateistki mają bardziej feministyczne podejście niż kobiety wierzące. Znasz ateistów nie zwalczających tradycyjnych ról, ale czy znasz takie ateistki? Feministyczne hasła są na prawdę bardzo chwytliwe dla kobiet, a religia tu trochę blokuje.

 

Oglądnie telewizji i czytanie prasy kobiecej to naprawdę nie jest domena ateistek. To nie ma nic ze sobą wspólnego. Robi to większość kobiet, bez względu na wyznanie lub jego brak.

 

Ma związek. Jak poświęci czas na wydarzenia religijne, to ma go mniej na telewizję i gazety. A jak jeszcze będzie czytać prasę katolicką zamiast innej... znajdziesz tam coś antymęskiego?

 

To, że nie interesuje Cię żona (dzieci też nie?) trochę tłumaczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedno z drugiego nie wynika, ale wg moich skromnych obserwacji ateistki mają bardziej feministyczne podejście niż kobiety wierzące. Znasz ateistów nie zwalczających tradycyjnych ról, ale czy znasz takie ateistki? Feministyczne hasła są na prawdę bardzo chwytliwe dla kobiet, a religia tu trochę blokuje.

 

 

To, że nie interesuje Cię żona (dzieci też nie?) trochę tłumaczy

 

 

Masz rację w tym, że religia może blokować  niepożądane społecznie odstępstwa od tradycji. To prawda i tak się dzieje. Sądzę jednak, że jest to związane z zagubieniem związanym po wyjściu z łańcuchów religii. Coś jak zagubienie po wyjściu z więzienia po 20 latach.

 

Napisałeś: "To, że nie interesuje Cię żona (dzieci też nie?) trochę tłumaczy"

 

To prawda. Tak potoczyło się moje życie, że nie myślę o żonie. Dzieci również, choć lubię, wydają się bardzo odległą wizją. I chyba wiem co masz na myśli, wiem o co chodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.