Skocz do zawartości

Mój apel do ambitnych rodziców


GluX

Rekomendowane odpowiedzi

Sytuacja z przed kilku godzin.

 

Jako że jestem po zabójczym treningu z rana, poszedłem na basen w ramach rozruszania mięśni i pchnięcia się ze stanu jedzenia/umierania/spania - który ciągnąłem przed 4h dzisiaj :lol:

Zacząłem sobie pływać, gdy nagle zauważyłem na trybunach ojca - lat ok 40-45 i jego syna, który był na pierwszym torze, zaraz przy trybunach. Wyglądało, że tata ubzdurał sobie misję "mój synek będzie sportowcem". Od razu potem zauważyłem, że ojciec - nazwijmy go Janusz. A więc Janusz ciągle spoglądał na mnie - z racji budowy zapewne myślał, że jestem kimś kto się zna na pływaniu - no żabką, kraulem i na pleckach pływam dosyć dobrze, z Phelpsem łączy mnie tylko wzrost i szerokie barki :P

 

Nie mniej sytuacja była na początku znośna, ale po 20 min Janusz bardzo się denerwował gdy kazał synowi znowu płynąć kraulem, a on nie potrafił załapać rytmu. Dzieciak tym bardziej przyszedł się popluskać niż nabijać kilometry - tak wyglądało z jego postawy. Ojciec ciągle łapał się za głowę i mówił "boże co Ty robisz", "nie tak", "jeszcze raz" - było aż tak śmiesznie, że Janusz raz nawet podskoczył ze złości, jak młodemu nie wychodziło.

 

Z racji, że przeczytałem kilka biografii sportowców i trenerów, rozmawiam z kilkoma trenerami oraz zawodnikami - wniosek nasuwa się w każdy przypadku taki sam:

 

Najgorsze jest kiedy rodzic ubzdura sobie, że jego syn jest wyjątkowy i mega zdolny - a przy tym on wie najlepiej co dla dziecka najlepsze, do tego stopnia, że często wchodzi w kompetencje trenera albo robi za trenera bez dostatecznej wiedzy i doświadczenia.

 

 

Ta sama sytuacja jest u mnie w domu rodzinnym - młodszy brat ma nadwagę, a ojciec jedzie po nim, że jest grubas.

Mówię mu

"a co ma być chudy jak Ty jesteś gruby?

-Ja w jego wieku to byłem wysportowany i chudy

-Ale on Cię nie widzi jak miałeś lat 17 tylko jak wyglądasz teraz i taki bierze przykład z Ciebie"

 

Młodego opierdoliłem, że je tyle chipsów i zapija colą. Ale ja mogę, byłem gruby i dziś mam dobrą sylwetkę.

Bratem zajmę się za kilka lat - dam mu zawód i pokażę jak jeść oraz ćwiczyć.

 

Ale dobiegając do sedna mojej wypowiedzi:

 

JEDYNYM SKUTECZNYM I DŁUGOTRWAŁYM WYWARCIEM WPŁYWU NA DZIECKO TO DANIE MU PRZYKŁADU SOBĄ SAMYM.

DZIECKO ZAWSZE WIDZI AUTORYTET W RODZICU I TRZEBA BYĆ Z TYM OSTROŻNYM.

 

 

Drogi rodzicu, jeśli chcesz, żeby Twoje dziecko było sportowcem daj mu:

-wsparcie, ale nie presję

-pomoc materialną (dojeżdżanie autem na treningi, akcesoria, jedzenie, jakieś podstawowe suplementy, wysyłanie na obozy sportowe - w miarę możliwości finansowych), ale nie wymagania wyników

-przykład sobą jeśli możesz (np. uprawiałeś kiedyś sport)

 

Skup się na tym, aby dziecko dawało z siebie wszystko na treningach i w grze, a wyniki były ważne, ale nie najważniejsze.

Najważniejsze to czuć radość z uczestnictwa - wyniki przyjdą same, jeśli damy z siebie wszystko.

 

Na koniec bardzo fajny filmik:
 

 

 

 

Sytuacje również można przełożyć na wiele innych płaszczyzn - alkohol, papierosy, nieróbstwo, bycie uległym i brak asertywności.

 

Tak więc drogi Tato, droga Mamo - bądź taki/a jak chcesz, aby Twoje dziecko było w przyszłość.

 

 

 

GluX

 

 

Edytowane przez GluX
  • Like 20
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym wspomniał o bardziej istotnym aspekcie wychowania jaki mi się trafił w mojej rodzinie. Mianiowicie - zmuszanie/szantożowanie do nauki i zdobywania wysokich ocen kosztem pasji. Tak, moja Mama (do której nie mam dzisiaj żalu absolutnie) bardzo się przejmowała co ludzie powiedzą w związku z tym przez cały okres podstawówki i gimnazjum wywoływała na mnie presję pod tytułem musi być świadectwo z paskiem. Bo przecież trzeba się pochwalić koleżankom - innym Matkom rówieśników. Dopiero na początku liceum przeszedłem bunt bo zrozumiałem tą manipulację. Przez okres gimnazjum i podstawówki nie zostałem zarażony żadną pasją, ba kiedy chciałem popróbować czegoś(koledzy grali np w drużynie piłki nożnej) zostałem zrugany za głupi pomysł pod pretekstem braku czasu na naukę w szkole. Wiadomo jak to się odbiło, całe gimnazjum spędziłem w domu na nauce i komputerze o jakichkolwiek wyjściach nie było mówy(jedynie gra w piłkę rekreacyjnie 1-2 godziny i do domu). Skończyło się to wszystko buntem i 2 letnim nałogowym okresie palenia zioła, na szczęście kilku mocniejszych specyfików tylko spróbowałem kilka razy. Dlaczego tak się stało? Otóż nie miałem co robić z wolnym czasem. Matka zmuszała do nauki a Ojciec ciągle pracował i był obojętny. Myślę, że gdyby Ojciec poświęcił trochę czasu i spróbował mnie czymś zajawić(nie zmusić tylko zachęcić) do uprawiania jakiegoś sportu, dołączenia do drużyny itp to wykształciło by to zdrowy nawyk uciekania ze swoim wolnym czasem w pasję. Brak tego spowodował wpływ na mnie złego otoczenia(patologia) do próbowania narkotyków i libacji. Bo skończeniu liceum i zdaniu matury nie wiedziałem totalnie co ze sobą zrobić, zerwałem z wszystkimi nałogami aczkolwiek w życiu mi nie przyszło aby szukać jakiegoś zajęcia w postaci hobby, które sprawi iż efektywnie wykorzystam czas i będę spełniony. 

 

Uważam, iż to jest bardzo ważny i odpowiedzialny aspekt, zadanie rodziców aby zarazić dzieckiem jakąś pasją i nie forsować siła do nauki w szkole. Prawda jest taka, że większość wiedzy z liceum to jest nauczyć się aby zdać i zapomnieć a 90% kierunków na studia służy nabijaniu kasy i nie wnosi nic wartościowego do życia. A pasja rozwijana od małego bardzo procentuje w przyszłości(bardzie niż bezsensowne wkuwanie regułek i czytaniu przestarzałych tekstów literackich. Oczywiście nie mówię, że cały system nauczania jest zły bo pewnych rzeczy warto i trzeba się nauczyć ale bez przesady.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie rodzice wręcz zniechęcali do wszystkiego.

 

Poszedłem w drugiej technikum na wakacjach do pracy, kupiłem sobie ławeczkę do ćwiczenia i akcesoria - "Po co Ci to, kto by ćwiczył..."

Kupiłem rower - "Łolaboga jaki drogi, po co Ci to"

Biegałem - "Łolaboga"

Kupowałem książki - "Kto by książki kupował"

Siedziałem godzinami przed kompem i klepałem kod żeby pracować w tym co mnie kręci- "Ciągle przed tym komputerem siedzisz"

 

Itd itp, ciężko się zmotywować jak tak od młodych lat cały czas ktoś zatruwa Ci umysł, kurwa, jakie ja miałem wyrzuty jak sobie coś droższego miałem kupić.

Nie dziwi mnie to, że bieda rodzi biedę, bo takie wzorce ryją psychę.

  • Like 14
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@GluX A czytałeś biografię Andre Agassiego, szczególnie te wątki z młodości, w którym to ojciec tyran zmuszał syna do grania w tenisa? Chłopak bardzo nie chciał, za to ojciec ubzdurał sobie by zrobić z niego najlepszego zawodnika na świecie i co z tego wyszło wszyscy wiemy. Teraz pytanie czym kierował się ojciec, czy to obsesja czy dobro syna?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Zbychu napisał:

Bo przecież trzeba się pochwalić koleżankom - innym Matkom rówieśników.

W moim mieście jedna szkoła reklamowała się takim sloganem: "Chodzę do czwórki. Moja mama chwali się sąsiadkom!".

Bez komentarza...zamiast promować zdobywanie wiedzy w szkole, promuje się fakt chodzenia po to aby mama się dzieckiem chwaliła...w życiu nie poślę dziecka do takiej szkoły.

I wcale nie będę wymagał samych szóstek. Jak polubi jakiś przedmiot to dobrze. Jak nie, to niech przynajmniej zaliczy. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super obserwacja @GluX.

Dziś z dzieci niektórzy rodzicie chcą się zrobić intelektualno-sportowych terminatorów - rano szkoła, po południu lekcje dodatkowe (fortepian, perkusja, gitara itp) a wieczorem basen czy lekcja karate. I taki kilku latek nawet nie ma czasu pobawić się samochodzikiem na dywanie.

 

Wpajanie dziecku, że musi być najlepszy. Nie musi do cholery. Miejsca na podium są tylko trzy - nie każdy tam wskoczy.

 

Z własnego doświadczenia - też próbowałem dziecko zapisać na pewne lekcje. Powiedziało Nie. OK, myślę - nie zmuszam. Po paru miesiącach dzieciak sam załapał temat i teraz sobie to utrwala i ćwiczy - ja tylko koryguje i doradzam nie wcinając się mocno.

 

Edytowane przez Normalny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Antares

Nie, nie czytałem. Ale zmuszać do gry w tenis mówiąc "po szkole idziesz na trening i nie ma, że nie" i zabieranie go do specjalisty, a robienie z siebie trenera, bez doświadczenia i wiedzy - to jedno. Bo w moim mniemaniu jest to ukierunkowanie młodego człowieka na coś. Ale czym innym jest np. mówienie, że musi schudnąć - bo to jest model złożony - trzeba mieć wiedzę o tym, że schudnąć i nie oszukujmy się, mało kto ją posiada. Albo co gorsza piętnować poczucie winy w dziecku, że jest grube - tak jakby świadomie mógł wpływać na swoją wagę, gdzie wiemy że głównie w wieku nastoletnim - żarcie=emocje+nawyki wyniesione z domu.

 

Kolejną rzeczą jest to, że jeśli w dziecku nie zaszczepi się chęci rywalizacji i zwyciężania w danym sporcie - to mało co z tego będzie w dalszej perspektywie. Równie ważne nauczenie, że ruch jest nam potrzebny, a już na pewno młodemu organizmowi.

 

Zakończyłbym to tym - @Normalny - że jeszcze mogę zrozumieć, że inwestuje się w dzieciaka - języki obce, sport (może szkoła muzyczna, jakby dzieciak sam chciał). Ale problemem w wolnym czasie dla dziecka nie jest to, że ma dodatkowe zajęcia. Tylko, że dodatkowe zajęcia są "dodatkowe", zamiast podstawowe w szkole - a w szkole dziecko uczy się w 99% pierdół, których nie potrzebuje.

 

Czytałem opinię jednego z niemieckich trenerów - mówił, że jeśli dziecko ma mieć 2 razy dziennie trening piłkarski (rano i wieczorem) to nie wyobraża sobie, żeby jeszcze było w szkole 6-8h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja latorośl ma obecnie 19 lat. Jak miała 6 lat to zabrałem ją w foteliku na wycieczkę rowerową przez las i za miesiąc musiałem kupować rower i ją uczyć bo tak się Dzidzi jazda spodobała. Sama załapała w tydzień. Trzy lata później zabrałem na basen, no i tego samego dnia musiałem umówić instruktora bo Dzidzia znowu chciała. Pół roku później brała udział w swoich pierwszych pływackich "zawodach" szkole. Nigdy do niczego nie zmuszałem. Zawsze miała swoje zdanie i wolną rękę. A maturę napisała jako najlepsza z liceum. Nie zmuszać. Dawać przykład i to najlepiej działa na dzieciaka. Jak chcesz drugiego Pana Phelpsa mieć to się sam ładuj do basenu i naparzaj kółka do zdechu, a dzieciak niech obserwuje. W końcu sam zaskoczy.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Rodzice często swoje niespełnione aspiracje chcą przelać na swoje dzieci, powiedzieć im jak mają żyć. Jest to odrażające. To jest jest nic innego jak dyktatura i totalne samolóbstwo ! Jak może innej istocie ludzkiej dyktować jak ma żyć, nawet jeżeli robisz to w dobrej wierze ? Dzieci rodziców nie są ich własnością. Oni się tylko nimi opiekują przed wejściem w samodzielność, ale to oddzielne jednostki ludzkie i mają prawo żyć tak jak chcą. Oczywiście można im pomagać w różnych kwestiach życiowych, uczyć, ale nie przelewać na nie własnego życia, własnej przeszłości. Dlatego większość rodzin to dysfunkcyjne stado neurotycznych małp nieustannie doskakujących na siebie. 

 

 ,,Gdybyście naprawdę kochali swoje dzieci, nie byłoby wojen '' Jiddu Krishnamurti

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niespełnione ambicje to chyba najgorsze co może być. Mój chodził i się wszędzie chwalił jaki to ze mnie Judoka będzie. Ryczałem nie chciałem, chodzić - argument 'ja zawsze chciałem chodzić, ale nie miałem warunków'. Wyłem, że chcę na kickboxing (bo koledzy chodzili, może nie najlepszy argument ale jak ma się 13 lat to najważniejszy na świecie). Nie bo To było moje marzenie. Jeszcze kilka jego marzeń spełniłem. Za to na szachy chodzić nie mogłem, chociaż wszyscy mówili że mam do tego talent i uwielbiałem grać. Sam to cesarz kanapy i król pilota od telewizora.

 

Do kilku rzeczy naprawdę miałem talent, no ale on o tym nie marzył - i to był argument, żebym ja tego nie robił i tak jeszcze jak miałem dobrze powyżej 20 lat, uważał że może sterować prawie, że ręcznie. Na ostatnim spotkaniu rodzinnym moja rodzicielka stwierdziła, że powinna wiedzieć ile ja mam dokładnie pieniędzy, bo przecież im trzeba pomagać i bratu. Nie muszę mieć pełnomocnictwa ale hasło, żeby sprawdzić i ci doradzić jak najbardziej. 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Piter_1982 napisał:

Na ostatnim spotkaniu rodzinnym moja rodzicielka stwierdziła, że powinna wiedzieć ile ja mam dokładnie pieniędzy, bo przecież im trzeba pomagać i bratu. Nie muszę mieć pełnomocnictwa ale hasło, żeby sprawdzić i ci doradzić jak najbardziej. 

Jeżeli to autentyk, to spotkania rodzinne imo powinieneś ograniczyć do okrąglutkiego zera.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlbliższa rodzina potrafi dzieciakowi zrobić najgorsze krzywdy w życiu. Miałem to szczęście, że tego nie doświadczyłem, ale jak patrzę na poniektórych moich znajomych, to aż żal za dupę ściska. Kolega policjant, no bo oczywiście tatuś był, no a on teraz morduje się i liczy dni do 15 lat pracy, żeby iść na tą dziadowską emeryturę i w końcu robić to co lubi. Kolejny - lekarz, ten nie wie co ma robić. Ciągnie go do ciężarówek, no ale tata uznany chirurg, więc jakby to było, jakby syn został "śmierdzącym ropą szoferkiem" (tatuś jego przy gorzale raz tak powiedział). A ja im wszystkim mówię: olejcie to co inni mówią i róbcie z życiem co uważacie. No ale jak widać to nie jest takie proste. Szkoda mi takich ludzi. Powinni się izolować od toksycznej rodziny. I tobie @Piter_1982 radzę to samo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@radeq też to zauważyłem, bardzo często jestem świadkiem momentów w którym syn/córka mówią; tato/mamo patrz jak robię, widziałeś? albo zobacz gdzie wchodzę, albo zrobiłam/em to widziałaś?

Rodzice w połowie maja to w dupie a w drugiej połowie coś odburkną, generalnie większość dzieci jest bo jest, po czym wnoszę? miedzy innymi dlatego ze takie dziecko często ma mnóstwo zabawek, jakiś zwierzak się trafi, telefon, tablet, to wszystko jest tylko po to aby się tym zajęło i  nie zawracało starym głowy...:)

 

Przykre i bolesne ale prawdziwe...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takiej sytuacji dziecko czuje się, jakby uslyszalo to:

O ile dobrze pamiętam, ktoś tu podawał dane tu, że ok. połowa mężczyzn i większość kobiet ma potrzebę bycia w związku. Posiadać dzieci chce pewnie mniej więcej tyle samo (mężczyźni wynajmujący surogatki, kobiety chcące samotnie wychowywać i pary nie chcące ich mieć - CHYBA są dwa ostatnie rodzaje ludzi - może w himalajskich bibliotekach? :>)

Smutne to, że mają dzieci ci, którzy ich nie chcą, a ci, którzy chcą, często chcą się nimi dowartościować.

PS.

Jeśli ktoś ma link do badań wykazujących powyższe, to prosiłbym o założenie tematu w tej sprawie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.