Skocz do zawartości

Diuna (Frank Herbert)


Brzytwa

Rekomendowane odpowiedzi

W tej książce (i jej 5 oryginalnych kontynuacjach) jest bardzo dużo interesujących tematów:
Wojna, socjologia, eugenika, kolonizacja, ekologia, narkotyki, spiski, morderstwa, jasnowidzenie, rytuały inicjacyjne, religie, władza, decywilizacja, mesjanizm, technologia, klonowanie, medytacja, samorozwój i wiele, wiele innych.
Zaczynam czytać po raz nie wiadomo który, ale pierwszy raz od momentu ogarnięcia 'matrixa'. I powiem szczerze. Warto.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza sprawa. Akurat w przypadku Diuny ekranizacje to mniej lub bardziej porażki. Wg mnie najlepsza jest Lyncha, te nowsze są bardzo plastikowe. Lynch zapodał parę naprawdę fajnych motywów jak na tamte czasy i technologię.
Druga sprawa, że dosyć ciężko przełożyć na 2-godzinny film książkę co ma ponad 600 stron i porusza wymienione wyżej tematy, to graniczy z niewykonalnością.
Trzecia sprawa, na serio odrzucasz filmy, bo są stare? Nie zauważyłem na nich daty przydatności do spożycia. To samo możesz ekstrapolować na muzykę, czy sztuki plastyczne.
Czwarta sprawa, jeżeli chodzi o ekranizacje Diuny, to ta 'najprawdziwsza' jest tylko jedna - Alejandro Jodorovsky. Sorry, ale Salvador Dali obsadzony jako Imperator, Giger projektujący świat Harkonnenów, Moebius projektujący postacie, z obsady jeszcze Mick Jagger i Orson Welles, projekty - Chriss Foss, itd - to dość wysoko postawiona poprzeczka.
jodorowskys-dune.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Diuna to kult. Czytałem pierwszy raz około 5 klasy podstawówki, potem jeszcze raz na studiach. Jedna z najlepszych rzeczy jakie zdarzyło mi się czytać. To jest zajebiste w Diunie to kompletność i oryginalność wizji: świat całkowicie innych zasad, a nie stadardowe my-alieny-lasery.

 

A co do ekranizacji: Tylko Lynch. Uważam, że pomimo ograniczeń technicznych tamtych czasów udało mu się uchwycić klimat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odrzucam filmów dlatego, że są stare. Ani żadnej innej formy sztuki. Tamta ekranizacja zrobiła na mnie wrażenie tandetnego kina sci-fi. Wiadomo - ograniczenia technologiczne też na to wpłynęły. Z resztą, duża część kina sci-fi z lat 70-80 budzi obecnie bardzo często uśmiech politowania. Może to było mylne wrażenie, bo nie dotrwałem do końca, mimo przeczytania recenzji książki, a która to recenzja mocno mnie zainteresowała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak uśmiech politowania budzi XIX wieczny język i styl pisarski. Co nie zmienia faktu, że niejednokrotnie tamta literatura jest o niebo lepiej skonstruowana, przemyślana i napisana niż obecne 'dzieua'. Także ja sobie odpuszczam ocenę filmów li tylko na podstawie tak zwanego 'wizualu'. Poza tym co ci po zajebistych efektach jak zawartość współczesnych produkcji to krótko mówiąc jedno wielkie gówno robione po to aby je sprzedać ciemnej masie za obrzydliwą kasę.

 

ED: Także konkludując: Diuna (1984) > Transformersy/Thor/etc. etc.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Święta racja panie Brzytwa. 

 

Od siebie dodam może taką śmieszną obserwację. Od jakiegoś czasu dużo przyjemniej ogląda mi się stare filmy sf/horrory WŁAŚNIE ze względu na stronę wizualną. A to dlatego, że dziś w każdym niemal filmie wrzuca się grafę komputerową. Co prawda wygląda to ładnie ale właściwie w każdym filmie jest tak samo. Dziś oglądając stare filmiska można w nich zauważyć, że różnorodność wykorzystywanych technik oraz maskowanie niedostatków za pomocą tricków z oświetleniem itp  sprawiała, ze wiele z tych efektów było niepowtarzane, a dwa - same obrazy potrafiły być bardzo atmosferyczne - np. Aliens czy The Thing.

 

A co do kiczowatości Diuny.w wersji Lyncha. Nie mogę się nie zgodzić, że czasami wywołuje takie wrażenie. Ale jak się nad tym zastanowić ta kiczowatość jest bardzo spójna i konsekwentna z całą mechaniką przedstawionego świata. Przykład: Jak się przyjrzeć statkom latającym - to są one bardzo bogato zdobione. Wręcz ciężko sobie wyobrazić, żeby komuś chciało się tak powiększać koszt. Ale trzeba pamiętać, że ze względu na ogranczenia technologiczne wsyzstkie statki są szalenie drogie i jako takie mogą mogą być własnością jedynie bogatych rodów. Stąd ten kiczowaty przepych.

 

Oczywiście to wszystko moje prytwatne zdanie;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam w klubie koneserów kina s-f z poprzedniej epoki. :)
Co do cyfry to tylko napomknę, że aktor grający Gandalfa w Hobbicie wszystkie sceny kręcił w greenboxie bez udziału aktorów grających krasnoludów czy tam innych hobbitów. Podobno po którymś z kolei powtórzeniu nie wytrzymał i się rozpłakał. Bo cytuję z pamięci: "Kiedy wybierał aktorstwo to był to zawód gdzie liczyła się umiejętność komunikowania z ludźmi a nie gadanie w pustym pokoju do kawałka zielonej szmaty.

Kino ze sztuki zamieniło się w przemysł, a film z arcydzieła w produkt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak uśmiech politowania budzi XIX wieczny język i styl pisarski.

To już Ty napisałeś. ;)

A co do nowych produkcji, to zgadzam się w pełni. Na nic efekty specjalne, ku radości masowej publiczności, skoro obecne filmy to gówno ładnie opakowane. Ma być głośno, kolorowo i wybuchowo. Brakuje mi strasznie produkcji, w której ludzkość w jakiś sposób współpracuje z obcą inteligencją, wymienia doświadczenia itd. Wszystko opiera się na wzajemnej napierdalance. Nawet Avatar, w pewnym stopniu mądry w założeniu i ukazaniu obcej cywilizacji, gdzie zaprezentowano naprawdę kilka mądrych i ciekawych koncepcji z punktu widzenia nauki, jest idiotyczny i naiwny z powodu właśnie napierdalanki międzygatunkowej i zachowania ludzi jak za czasów Hernana Cortesa, gdy podbijał Amerykę.

Ze swojej strony polecam Kontakt (1997), film oparty na książce Carla Sagana o tym samym tytule. Dodam, że Carl Sagan to mój idol :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż przez was muszę od nowa przeczytać i obejrzeć.

 

Co do "przedpotopowej" estetyki Duny, polecam ilustracje Johna SchoenherraPodobno Herbert powiedział że to jedyny artysta który odwiedzil Diunę.

http://simotron.files.wordpress.com/2011/09/41-the-defeat-of-the-sarduakar.jpg

Na przykład to jedno, nigdzie nie widziałem lepszego przedstawienia ogromu czerwi. 

 

A co do nowych produkcji, to zgadzam się w pełni. Na nic efekty specjalne, ku radości masowej publiczności, skoro obecne filmy to gówno ładnie opakowane. Ma być głośno, kolorowo i wybuchowo. Brakuje mi strasznie produkcji, w której ludzkość w jakiś sposób współpracuje z obcą inteligencją, wymienia doświadczenia itd. Wszystko opiera się na wzajemnej napierdalance.

 

Aż za bardzo, jakiś czas temu poszedłem z bratem(6l.) na "Jak wytresować smoka" do kina, nie wytrwaliśmy do końca, bo dziecko w targecie filmu, siedziało z zatkanymi uszami i zamkniętymi oczami po pół godzinie filmu. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czytałem 'Kontaktu' Sagana. Ale jeżeli filmowa adaptacja jest wierna pod względem fabularnym, to dla mnie jest to dobry pomysł na krótkie opowiadanie z dobra puentą (bo taka na końcu w filmie występuje) a nie materiał na tak długi i momentami nudny dramat s-f. Z zapamiętanych wrażeń po obejrzeniu mam do dziś wrażenie, że gdzieś tam siedzi deus ex machina, nie wiem tylko dokładnie gdzie.

Diuna, jak już pisał leviatan to dzieło kompletne, a osobiście dodam że jest tak w każdym jego fragmencie. Tam nie potrzeba tworzyć puenty. Dzięki temu świat Diuny jest cały czas otwarty, żyje i pobudza wyobraźnię. I właśnie dzięki temu wizja z Diuny jest o kilka poziomów bardziej autentyczna, niż ta która ma miejsce w jakiejkolwiek historii posiadającej klamrę w postaci zakończenia jak z filmu 'Kontakt'. Wrażenie autentyczności w książkach s-f nie powinno być budowane tylko w oparciu o metodę naukową, ale z uwzględnieniem zabiegów literackich.

Brakuje mi strasznie produkcji, w której ludzkość w jakiś sposób współpracuje z obcą inteligencją, wymienia doświadczenia itd. Wszystko opiera się na wzajemnej napierdalance.

Też kiedyś o tym marzyłem.

Odpowiem cytatem:

"Wyruszamy w kosmos, przygotowani na wszystko, to znaczy, na samotność, na walkę, męczeństwo i śmierć. Ze skromności nie wypowiadamy tego głośno, ale myślimy sobie czasem, że jesteśmy wspaniali. Tymczasem, tymczasem to nie wszystko, a nasza gotowość okazuje się pozą. Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i w zamian przejąć ich dziedzictwo. Mamy się za rycerzy świętego Kontaktu. To drugi fałsz. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy." Stanisław Lem, Solaris, Czytelnik, Warszawa, 1974, s. 113-114.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też kiedyś o tym marzyłem.

Odpowiem cytatem:

"Wyruszamy w kosmos, przygotowani na wszystko, to znaczy, na samotność, na walkę, męczeństwo i śmierć. Ze skromności nie wypowiadamy tego głośno, ale myślimy sobie czasem, że jesteśmy wspaniali. Tymczasem, tymczasem to nie wszystko, a nasza gotowość okazuje się pozą. Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i w zamian przejąć ich dziedzictwo. Mamy się za rycerzy świętego Kontaktu. To drugi fałsz. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy."  Stanisław Lem, Solaris, Czytelnik, Warszawa, 1974, s. 113-114.

 

 

Świetny cytat! Genialny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się pod tym cytatem podpisuję. Dlatego od pewnego czasu filmy i książki o kosmitach traktuję z przymrużeniem oka, bo nie licząc prozy Lema, to nie czytałem jeszcze nikogo, kto do kwestii 'Pierwszego Kontaktu' podszedłby w tak dojrzały i realny sposób. Przeczytaj sobie 'Solaris', czy chociażby 'Eden' Lema i ogarnij kwestię Pierwszego Kontaktu wraz z całą otoczką ontologiczną i wtedy podejdź do filmu 'Kontakt'. Zobaczymy czy nadal będziesz tak samo patrzył na ten film (było nie było) s-f.

W Diunie nie ma kosmitów (ale są lasery hehe :) ) więc fikcja ogranicza się do czegoś bardzo realnego, czyli do dywagowania na temat rozwoju ludzkiej rasy. A ten problem można bez problemu ująć w konkretne ramy i zasady. Dzięki temu cała saga zyskuje bardzo mocno na autentyczności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 11 miesięcy temu...

Cieszę się, że bracia samcy tak bardzo lubią tą mądrą książkę. Ja już też przerobiłem ją parę razy, drugą część czyli Mesjasza Diuny czytałem już prawie ze dwa razy no i zabieram się za Dzieci Diuny. Tak, jestem fanboyem tego uniwersum :)

Film Lyncha oglądałem i myślę, że ma on swoje dobre i słabe strony, jednak z przewagą tych drugich...no ale tak to już jest jak "zmusza się" reżysera do kręcenia z obawy, że ambitny reżyser z Chile, Jodorovsky mógł to zrobić lepiej. Polecam obejrzeć Jodorovsky's Dune.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Książka genialna, pierwszy raz przeczytałem w wieku 15 lat, w latach późniejszych wracałem do niej 2 krotnie.

 

Dodam że Frank Herbert był świetnym obserwatorem ludzkiej natury i zachowań. 

 

Książka jest świetnym studium kobiecych manipulacji i ich metodologii na przykładzie Bene Gesserit i Czcigodnych Macierzy oczywiście.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Czy jest polska wersja dzieła Jodorowskiego?

 

2. Dla mnie z kolei im starsze filmy, tym z reguły lepsze, jest klimat, a nie cukierkowa popelina.

 

3. Nie wiem, czy zabiorę się za kolejne części Diuny do czytania. Powód? W Diunie była super postać-Wielce Czcigodny Baron Vladimir Harkonnen, czytałem książkę dla Niego. W książce musi być wyrazisty czarny charakter. A z tego, co czytałem w Wikipedii, w kolejnych częsciach nie ma takiego ''Lorda Vadera'', tylko jakieś to rozmemłane, zakończenia są dziwne-np. dot. Paula. Jeśli są ciekawe szwarccharaktery, to bym się zabrał za czytanie. Zresztą jak już przeczytałem mimowolnie zakończenia, to czy warto czytać książkę-tzn. czy jest to, co tygrysy lubią najbardziej, a więc intrygi rodem z pierwszej części?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie doczytałeś. Dzieło Jodorowskiego nigdy nie powstało.

Kolejny raz zamiast chwycić za książkę będziesz kierował się uprzedzeniami tak jak to pokazałeś w przypadku Osho? Bardzo to dojrzałe.

 

Tak jak już pisałem Mesjasz Diuny i Dzieci Diuny były pisane przed Diuną i ich poziom jest nieco niższy. Na tych trzech częściach kończy się oficjalna historia Paula, Jessici, Chani, Stilgara i większości znanych postaci. Ale kolejna część która jest osadzona ponad 3500 lat później to całkowita jazda bez trzymanki! Kilka postaci powróci, kilka przetrwa. Nie będę spoilerował które.
Ostatnie dwa tomy też niezłe ale akcja dzieje się w większości poza Diuną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.