Skocz do zawartości

Noiva Do Cordeiro, czyli jak panie zamknęły się w rezerwacie


Rnext

Rekomendowane odpowiedzi

Tak mnie natchnęło opowiadanie @Pozytywny'ego:

...do przypomnienia sobie o pewnym artykule

https://turystyka.wp.pl/noiva-do-cordeiro-tak-wyglada-seksmisja-po-brazylijsku-6160812615731329a

 

Art oczywiście pisany przez kobietę w tonie "wioska zamieszkała wyłącznie przez kobiety. Młode. Piękne. Całkowicie niezależne, niezamężne i samowystarczalne." Naturalnie po jego przeczytaniu nie mogłem nie skomentować, jednak moje komentarze nie były po linii ideowej, więc mimo że wzniosłem się w nich na wyżyny ogłady, oba zostały usunięte. A miałem takie przeczucie, żeby je sobie uprzednio skopiować :D

 

Zapraszam do przemyśleń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Rnext zmienił(a) tytuł na Noiva Do Cordeiro, czyli jak panie zamknęły się w rezerwacie

Nie wierze w dobrze funkcjonujące, całkowicie wyizolowane ugrupowania kobiece ani męskie, stabilizatorem jest zawsze druga płeć, natura, ewentualnie prawo bazujące na zdrowym rozsądku.

 

Przyszła mi do głowy teraz taka myśl, jakby niebezpieczne było podrzucenie do takiej zamkniętej grupy odpowiedniej samicy lub samca-rozpad murowany. Niedługo do kin wejdzie remake dobrego starego filmu pt. „Oszukany„ z Clintem Estwoodem w roli głównej. Jego tytuł: „Na pokuszenie”-wkrótce w kinach, warto w tym kontekście obejrzeć do przemyśleń. Ja jeszcze go nie widziałam, ale trochę pamiętam starszą wersję.

 

 Co do opowiadania to, cyt: „Wgrano jej nawet program zrzędzenia bez powodu oraz wyciągania łapy po pieniążki haha”- Po co ten geniusz męski wgrywał takie programy kobiecie robotowi? Czyżby za czymś tęsknił?

 

Ogólnie z opowiadania wynika, że jak zwykle historia zatoczyła koło….

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Anna napisał:

Czyżby za czymś tęsknił?

Raczej myślę że to element kpiarski ze strony autora, żeby zbliżyć się do realizmu ;)

 

No wiesz, nie ukrywam, że chciałbym wiedzieć jak ta osada funkcjonuje naprawdę. Czy one się pozbywają tych po 35 roku życia, bo jeśli nie, to znaczy że funkcjonuje dość krótko i data założenia jest tylko sugestywnym kruczkiem retorycznym, jak tam wygląda tydzień w którym wszystkie mają PMS (no bo ponoć kobietom w stadzie się synchronizuje). Ale fakt, to jakaś totalna aberracja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niemożliwe, to jakiś fejk. Kto by niby śmieci wynosił?

 

Nie znalazłam jakiegoś antropologa, który zainteresował się tematem. Może z powodu krótkiej działalności. 

 

Najlepszy jest komentarz pod artykułem - https://kobieta.onet.pl/zdrowie/psychologia/zdrowie-psychiczne/w-tym-miescie-mieszkaja-prawie-same-kobiety/l147tq5

 

Czy rzeczywiście mężczyźni mają powody do dumy? Świat bez ich tzw. pędu cywilizacyjnego to nieskażone środowisko, brak wojen i dzielnych wodzów,bomby atomowej i miliona sposobów zabijania się w walce o wpływy i władzę, polityki z politykami i ekonomistów z ekonomią;brak miliardów ton złomu i plastiku, zdrowie psychiczne i harmonijna współpraca kobiet ( wiadomo, że kobiety współpracują, a mężczyźni rywalizują). Kobiety naturalnie piękne, bez botoksu, depilacji i wiecznej presji odchudzania się.Miejsce do życia - ciepłe kraje (populacja ludzi byłaby mniejsza o połowę). Trzeba by było tylko rozwiązać jakoś problem prokreacji.....Żyć, nie umierać. 

 

:lol:

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

"Chociaż wszystkie rezydentki Noiva Do Cordeiro zdecydowały się zamieszkać tu z własnego wyboru, przyznają, że brak mężczyzn jest czasem powodem frustracji. - Cudownie byłoby się zakochać i wziąć ślub. Z drugiej strony lubimy tu mieszkać i nie chcemy opuszczać miasta, żeby znaleźć męża - zwierza się Fernandes. Co bardziej odważne wspominają o przelotnych romansach z turystami. "

 

Coś mi się wydaje, że tam jest polowanie wyposzczonych niewiast na samców:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś jeżdżąc na saksy trafiłam na zachodzie Europy do obozu pracy dla kobiet w wyizolowanym miejscu, gdzie przy szklarniach można było subiektywnie wysoko zarobić. Było nas tam ok. 100 samic w różnym wieku od 18+ do 50+. Przez krótko ten eksperyment stanowił znakomite pole obserwacyjne.

 

Kobiety szybko podzieliły się na grupki. Najbardziej wpływowe były osobniczki  męskie z wysokim poziomem agresji, często dodatkowo niezrównoważone, przeważnie znajdujące się w przedziale wiekowym 20-30l. One również prędzej czy później awansowały na brygadzistki. Te kobiety bez skrupułów  znęcały się nad kobietami słabszymi psychicznie, wykazywały również duży brak szacunku do starszych kobiet o ile taka pozwoliła sobie na słabość. Ogólnie czułam się jak w kryminale, z hierarchią ważności bazującą na skali psychopatii, im wzwyż tym taka lepiej była ustawiona i szanowana (choć w większości pozornie, bo zewnętrzne gratyfikacje psychologiczne dla opisanych agresorek bazowały przeważnie na lizusostwie i strachu). Nie było jak ani komu złożyć skargi, w tym miejscu pracy była ciągła rotacja pracowników.

 

Strategią przetrwania jaką obrałam było takie balansowanie żeby trzymać się jak najdalej od psychicznych a wpływowych ale zarazem tak by im się nie narazić. By nie udzielać im wsparcia w gnębieniu innych kobiet ale zarazem postępować tak by myślały że jestem osobą "spoko" i dały mi spokój. Miałam też swoją grupkę wsparcia z którą trzymałam.  Przebalansowałam w ten sposób przez 3m całkiem zgrabnie, choć widziałam sporo załamań nerwowych  wynikłych z mobbingowego traktowania przez wspomniane osoby. Nie ma sensu opisywać ile było plot bazujących na spekulacjach nie popartych niczym, psychologicznych podjazdów, rywalizacji o obfitsze miejsca pracy, czy nawet podkradania sobie tych owoców pracy, zazdrości o byle co.

 

Dla porównania w podobnym okresie, przez podobny czas (tez 3m) pracowałam w podobnych warunkach w innej części Europy w grupie mieszanej (damsko-męskiej). Atmosfera pracy była zupełnie inna,  nie było mobbingu, nie było stresu, wszystkim kierował jeden uczciwy szef i jego dwaj podwładni. Niestety w nagrodę za dobrą pracę zostałam przeniesiona do działu selekcji  gdzie pracowałam za wyższą stawkę i lżej ale sama i też mi się to nie podobało, bo praca była potwornie nudna co wcześniej  kompensowało mi wesołe towarzystwo.

 

Mając takie doświadczenie nie wiem jak jest możliwe, aby jakaś grupa żeńska przetrwała przez wiele lat w izolacji od płci odmiennej. Mało wiadomo z artykułu, należałoby sprawę poznać od podszewki, tj. reporterka wchodzi w grupę powiedzmy na 2m podając się za jedną z nich i obserwuje, a nie na zasadzie obrazka wykreowanego na podstawie być może surowo podanej wersji.

 

No i rodzą się inne pytania  typu:

-kto zarabia na ich pracy?

-czy dostają za nią adekwatne pieniądze tak by mogły je wydatkować na własne cele czy też poddane zostały praniu mózgu i jako zideologizowane pracują za pół darmo na potrzeby kogoś czy jakiś osób incognito?

-jak w grupie układa się struktura władzy?

-kto tym zarządza, co góra (wspólnota) z prawem własności do uprawianej ziemi z tego ma?

-czy w razie jakby chciały odejść mają na to środki i czy mają gdzie?

-czy mają wykształcenie, które po za tą banką izolacyjną pozwoliło by im przetrwać?

-czy strach przed światem zewnętrznym nie jest powodem tego,  że kłapią trzy po trzy jak to u nich nie jest dobrze, ect,

 

 Ponoć kilka ma stałych dojeżdżających partnerów, a reszta niby patrzy błogo na te które się tak ustawiły i smęci w stylu, że niby czasem ciężko ale ogólnie jest fajnie, coś mi tu nie gra...

 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Często zastanawiałem się, dlaczego kobiety tak źle znoszą relacje przełożony-podwładny między sobą. Ponad 15 lat pracy w branży finansowej i obserwacji tego zjawiska i dochodzę do wniosku, że kobiety ogólnie nie potrafią znieść/zaakceptować faktu, że przełożoną jest kobieta. Oczywiście  "kierowniczki" też często dostawały małpiego rozumu. Władza dla kobiety nad innymi kobietami to dla nich jakiś afrodyzjak...  Oczywiście generalizuję, bo były wyjątki - moim najlepszym szefem np/ była właśnie kobieta.  I miała dobre relacje zarówno z mężczyznami jak i kobietami.

Istota tego zjawiska chyba tkwi w ewolucji. Dla nas facetów poddanie się czyjeś władzy jest czymś  normalnym. W końcu przez setki tysięcy lat polowań lub wojen ktoś zawsze musiał dowodzić...  Kobiety się tego mechanizmu albo dopiero się uczą albo to problem specyficzny tu w Polsce. Po prostu jakieś 70-80% kobiet w Polsce ma pokręcone relacje z matkami. Tym samym - nigdy nie nauczyły się szacunku do innych kobiet. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Może wyeksmitujemy tam Paulinę Młynarską? :D

 

http://nczas.com/wiadomosci/polska/feministka-paulina-mlynarska-o-seksmisji-machulski-powinien-przeprosic-za-ten-film/

 

Chociaż...

Dnia 5.09.2017 o 10:29, Rnext napisał:

"wioska zamieszkała wyłącznie przez kobiety. Młode. Piękne. Całkowicie niezależne, niezamężne i samowystarczalne."

Nie spełnia wymogów :P 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 05/09/2017 o 21:20, herodotrk napisał:

Często zastanawiałem się, dlaczego kobiety tak źle znoszą relacje przełożony-podwładny między sobą. Ponad 15 lat pracy w branży finansowej i obserwacji tego zjawiska i dochodzę do wniosku, że kobiety ogólnie nie potrafią znieść/zaakceptować faktu, że przełożoną jest kobieta. Oczywiście  "kierowniczki" też często dostawały małpiego rozumu. Władza dla kobiety nad innymi kobietami to dla nich jakiś afrodyzjak...  Oczywiście generalizuję, bo były wyjątki - moim najlepszym szefem np/ była właśnie kobieta.  I miała dobre relacje zarówno z mężczyznami jak i kobietami.

Istota tego zjawiska chyba tkwi w ewolucji. Dla nas facetów poddanie się czyjeś władzy jest czymś  normalnym. W końcu przez setki tysięcy lat polowań lub wojen ktoś zawsze musiał dowodzić...  Kobiety się tego mechanizmu albo dopiero się uczą albo to problem specyficzny tu w Polsce. Po prostu jakieś 70-80% kobiet w Polsce ma pokręcone relacje z matkami. Tym samym - nigdy nie nauczyły się szacunku do innych kobiet. 

 

Kierownik-mezczyzna z natury jest po prostu jest poblazliwy dla kobiet. A nawet jesli jest surowy, wymagajacy i niewrazliwy na manipulacje, to przynajmniej jest sprawiedliwy i logiczny. Kobieta-kierownik to zero taryfy ulgowej dla innych kobiet. Tak jak pisze Anna - praca z kobietami to dla kobiet koszmar :D Podobne relacje juz slyszalem wczesniej.

Artykulu nie chce mi sie nawet czytac. Poroniony pomysl. Ale slyszalem o podobnej wiosce gdzies w Afryce. Nie ma raczej turystow, ale okoliczni mieszkancy czasem wpadaja sie rozerwac i pogwalcic mieszkanki. Tyle w temacie kobiecej niezaleznosci.

Edytowane przez Pingwing
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby nie zakłamywać dodam, że w pierwszej opisanej przeze mnie pracy szefem był też facet, ale obcokrajowiec, który kontaktował się tylko z brygadzistką znającą język, przez którą wydawał polecenia.

Wszystko zakrawało na rządy pod władzą ekspertek, które nigdzie indziej nie miałyby żadnych szans przebicia (oczywiście nie wszystkie takie były). W normalnych warunkach bez ludzi z przymusem ekonomicznym ten zakład w takiej formie nie miałby szans istnieć. Ta praca była tylko na 3m, bo to taki myk prawa kraju by być zwolnionym z opłat za białego murzyna.

 

W tej lepszej z opisanych robót osoby psychiczne nie miały racji bytu, ponieważ jak taka się ujawniała to „piłka była krótka”, osoba „nie hallo” musiała odejść. Także ewentualnymi nadzorcami (M i K) były osoby zrównoważone, choć wymagające. Ponadto tam naturalnym czynnikiem stabilizującym była druga płeć.

 

W opisanej przeze mnie pracy n.1 ze względu na delikatność uprawy i niedostosowane do niej męskie dłonie, pracowały same kobiety, ale szefostwo było słabe, choć przypuszczam, że szef sam z siebie za dużo nie chciał wiedzieć dopóki wszystko hulało, jako tako.

 

Opiszę jedną z sytuacji. Pracowałam na jednej linii z kobietą, którą uważałam za naprawdę pier…ętą. Zabiegała i utrzymywała ona dobre, kontakty tam gdzie trzeba, czyli na palarni i w świetlicy gdzie po pracy grono exlusiv sączyło wspólnie piwo. Pracując na jednej linii nie można było się zatrzymywać i ta, która szybciej skończyła obrabiać swoją połowę wchodziła natychmiast na przedział drugiej i jej „pomagała”, co de facto wiązało się z tym, że odbierała tej drugiej zarobek. Ja byłam dużo szybsza i zawsze wchodziłam na poletko tej pani. Ona się buntowała, darła, że sobie nie życzy, ale z pracy można było zejść tylko wspólnie. Jak czekałam żeby psychiczna skończyła samodzielnie a widziała to brygadzistka to ta z kolei kłapała japą, czemu jej nie pomagam, więc pomimo protestów „nerwowej koleżanki”, która nie akceptowała realiów wchodziłam na jej przedział i obrabiałam ile trzeba. Ta robota wiązała się też z pracą na wysokościach na podestach, bez zabezpieczeń. Któregoś razu psychiczna by rozwiązać „swój problem” zeszła po cichutku ze swego podestu, zakradła się do mojego i zaczęła nim trząść. W ostatniej chwili i tylko dzięki refleksowi złapałam się wiszącego z tyłu świetlika i choć lampa poszła w proch i mnie pokaleczyła to w sumie uratowała mi życie albo zdrowie, bo dała mi tą sekundę żeby powstrzymać upadek i drugą dłonią chwycić się ramy.  Była trochę afera, ale skończyło się tylko tym, że psychiczna musiała zapłacić za lampę, zaliczyła dzień karny bez pracy i została przeniesiona na wspólną linię pracy z jakimś ślimakiem, któremu teraz ona najeżdżała na zbiory.

Myślące szefostwo kogoś tak zaburzonego natychmiast by odesłało, dlatego uważam, że sporą władzę na tym obiekcie otrzymały osoby bez żadnych kompetencji psychologicznych do jej sprawowania. W takich przypadkach nie powinno być żadnego pobłażania. Do końca pobytu tam przed pójściem spać zastanawiałam się czy psychiczna byłaby zdolna do zrobienia komuś krzywdy w ramach zemsty podczas snu. Z dziewczynami spekulowałyśmy nad takim prawdopodobieństwem, bo widziałam jak ona się patrzy, a nie byłam jedyną, do której coś by tam miała. Czy jakiś facet pracujący na budowie wyobraża sobie, że podchodzi do niego kumpel z pracy i trzęsie rusztowaniem? Co by się z takim stało?

 

Nie wiem czy to moje doświadczenie jest jakąś normą, dużo zapewne zależy od formy i od głowy rządzącej całością, ale są spore analogie pomiędzy opisaną historią a moją jak np. podobny typ pracy.

 

Cokolwiek by nie pisać dało sie wyczuć męski brak. No i jeszcze związki lesbijskie. Na tym obiekcie nawiązał się na pewno jeden, o którym wiem, ale jedna z tych pan bardziej przypominała faceta niż kobietę. Choć pod bluzką było widać zarys piersi, to miałam nieodparte wrażenie, że to facet w przebraniu, albo jakiś psychologiczno-genetyczny przypadek. Była duża, umięśniona z szeroko zarysowaną szczęką, niezwykle silna, klęła jak szewc, była b. agresywna, ale na imię miała (powiedzmy) Kasia. Akumulowała wokół siebie dużo kobiet, wysnuwam, więc wniosek, że w środowisku gdzie brak mężczyzn taki okaz może stanowić jakąś atrapę tego, czego naturalnie brak.

 

Książkę można by było napisać. W takiej zamkniętej grupie jak z artykułu może trzymać tylko idea, pieniądz, przyzwyczajenie, manipulacja albo brak innych możliwości.

 

W kontekście zamkniętych zbiorowisk żeńskich polecam także film „Piknik nad wiszącą skałą”. Plejada genialnych portretów osobowych związanych z internatem dziewczęcym w trudnym kontekście psychologicznym. Film wyszukany, nie dla wszystkich, genialna muzyka. Obraz zaliczany jest do nielicznych dzieł mistycznych. Pierwszy raz widziałam go jak miałam może 4-ry lata i bardzo utkwił mi w pamięci. Tak jakby została tam uchwycona jakąś prawda natury nieuchwytna do końca rozumem a znajdująca swój duchowy wymiar w niej samej.

 

No i warto poruszyć kwestie zbiorowej histerii w żeńskich zgromadzeniach, co w sposób nieco obrazoburczy ukazane zostało w „Matce Joannie od Aniołów” Kawalerowicza albo w „Diabłach” Kena Russela. Była też ekranizacja należąca do kanonu filmów wybitnych, (czyli mało znanych) o dostawcy towarów do żeńskiego zakonu znajdującego się w górach (teraz nie pamiętam tytułu). Pod wpływem tej wyjątkowo męskiej sylwetki dochodzi pomału do destrukcji w samym zgromadzeniu,. Ci twórcy znaczących filmów jakby chcieli podjąć dyskusję o prymacie natury nad duchem i o tym, że wszystko, co nienaturalne by się ostać po za naturą musi być wsparte faktycznie ugruntowaną duchową dojrzałością i pokorą, wnioskując, że nie ma takiego, który nie zdołałby się stoczyć z wyżyn sztucznie wykreowanego ideału.

 

Ciekawe, że wszelkie wycofanie czy ucieczka w „bezpieczne” zgromadzenia czy nawet w izolację społeczną i budowanie wewnętrznych murów w celu ochrony kruchego ja, może łatwo runąć w wyniku nieprzewidzianych okoliczności, wtedy jak rwący potok, jak wodospad, jak wir wodny, wszelkie jednostki deklarujące własne prawdy wykreowane na indywidualne potrzeby mogą nagle i nieprzewidywanie upaść o 180 stopni dalej od punktu, w którym znajdowały się uprzednio. Niezorientowani średniacy wyłupiają oczy na to zjawisko, i opowiadają niestworzone rzeczy a wszystko to, dlatego, że nie rozumieją natury zjawiska i jego korzeni.

 

No i mamy zdrowe samice nawet nieukierunkowane religijnie z naturalnym instynktem zamknięte na jednej powierzchni razem i to niby ku chwale kobiecej niezależności od mężczyzn, obłęd.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Anna im więcej się rozglądam, tym częściej dochodzę do wniosku, że samica/e pozbawiona "męskiej ręki" zaczyna funkcjonować jak przysłowiowa małpa z brzytwą. Gdyby była w klatce - trudno, tylko sobie zrobi krzywdę (i co najwyżej opiekunowi ;)). Ale nie jest.

I mamy taki obraz współczesności jaki mamy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext moja opowieść  to tylko wycinek, który nie świadczy o całości.  Chyba rzeczywiście jest tak, jak pisze Pingwin, że w większości mężczyźni na stołkach strategicznych lepiej się sprawdzają. Argument o małpie z brzytwą nieco przesadzony.

Wniosek ogólny jest taki, że bez jakiegoś dodatkowego haczyka takie zgromadzenie jak opisane w artykule zapodanym przez Ciebie moim zdaniem nie może istnieć, a jeśli już to na pewno nie jest to kobiecy raj na ziemi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrząc na służebną, łatwo wypromowaną postawę względem neokomuny czy entuzjazm "wyzwolonych" europejek choćby w kwestii tzw. "uchodźców", nie wydaje mi się to porównanie przesadzone. A to jest zaledwie odrobina wpływu w rękach pań. Takie sygnały jak postępujące rozwiązania prawne, dodatkowe "gender"-podatki 18% od mężczyzn to już nawet nie pełzający absurd. Strach pomyśleć w jakie getto są w stanie zamienić cywilizację jak im się odda rękę zamiast dotychczasowego palca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesli chodzi o uchodzcow to jest to rowniez kwestia moralnosci. Mezczyzni posiadaja moralnosc oparta na sprawiedliwosci, kobiety zas na opiece (justice based morality vs care based morality). Nam sie widzi niesprawiedliwe przyjmowanie uchodzcow-nachodzcow, dawanie im dachu nad glowa i pieniedzy. Kobiety nie dbaja o sprawiedliwosc, chca pomagac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.