Skocz do zawartości

Pomoc w zaplanowaniu początku kariery.


Carl93m

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie Bracia po raz kolejny.

Tym razem uciekam się do Waszych rad z najbardziej jak dotychczas konkretnym problemem. Dużym problemem, który wywołuje stres, brak poczucia bezpieczeństwa i widmo nadciągającej biedy i nieszczęścia. Do napisania na naszym forum skłoniła mnie audycja Marka, w której mówił, że jak całe otoczenie Ci dosrywa, to na forum poproś o pomoc Braci Samców, którzy tej pomocy nie odmówią.

 

Problem jest następujący. Nie wiem co ze sobą zrobić na płaszczyźnie zawodowej. Chciałbym obrać jakąś ścieżkę, ale żadnej nawet nie widzę. Czuję się jak chłopak w ciemności przed którym są jakieś drogi, ale jest tak ciemno, że żadnej nie widzi, a nie dysponuje latarką, ani nawet choć małą zapałką. Nie wiem zupełnie jak zacząć - w mojej rodzinie, są ludzie, którzy nigdy się z takimi dylematami nie mierzyli, ponieważ wchodzili na rynek pracy albo w komunizmie, albo przez jakieś znajomości, których ja nie posiadam.

 

Jedna z niedawnych audycji Marka jednak uświadomiła mi, że to co robiłem do tej pory jest o kant dupy potłuc. Każdy powinien coś zaoferować społeczeństwu, innym ludziom, przez co sam coś od innych otrzyma. Jeden sieje, drugi zbiera, trzeci wypieka chleb i tak się to kręci. A ja co? Zostałem tak na prawdę ofiarą postkomunizmu i neomarksizmu. Niestety dopiero po fakcie przejrzałem na oczy, że tak się stało. Teraz jestem ogłupionym chłopcem z dyplomem o podobnej wartości jak papier toaletowy (twarda okładka dyplomu nadaje się do zabijania komarów i pająków, ale to tylko w lecie :D). Winny jest cały system, który kształci ludzi bez kwalifikacji, próżniaków i kogoś kto chce mieć wiele, ale nie chce się kalać żadną pracą.

 

Do rzeczy. Opowiem w skrócie kim jestem.

Skończyłem studia na kierunku historia. Mam 24 lata. Mieszkam w średnim mieście we wschodniej Polsce. Kompletnie nie wiem jak zarobić i w jakim kierunku się rozwijać, żeby uniknąć niedostatku. Strasznie się boję, że zostanę mądrym śmieciuchem z ulicy, albo trzydziestoletnim chujkiem na utrzymaniu mojego ojca, który haruje po 12h, a mi aż się płakać chce i chciałbym mu ulżyć, a za jakieś powiedzmy 5 lat zapewnić moim rodzicom jakąś podstawę egzystencjalną, bo nie wiem jak to będzie z emeryturami, a tacie do tego jeszcze daleko, a ma pracę fizyczną. Zdałem sobie sprawę z tego, że oni chcą jak najlepiej dla mnie, ale nie mają kompletnie pojęcia jaka jest sytuacja na rynku pracy. Tak, tak... kolejni rodzice, którzy myśleli, że jak skończę studia to po tygodniu będę chodził w garniturze z czarną aktówką.

Na szczęście wróciłem do Polski i uwolniłem się od otoczenia, które mnie doprowadzało do łez przez hejtowanie tego, że czytam, że trenuję, chcę się uczyć i... jestem konserwatystą. A oni to tacy światowi Europejczycy.

 

Moje CV jest czyste... No bo chyba nie wpiszę wakacyjnych prac fizycznych (czytałem, że podobno lepiej tego nie robić). Należę do ludzi pokornych, wiem, że muszę posypać swoją głowę popiołem i zacząć ciężko pracować, jednak nie chciałbym zmarnować mojego życia w biedronce (z całym szacunkiem oczywiście). Ciężko mi zauważyć własne zalety. Od lat byłem nazywany próżniakiem i leniem i po lekturze Stosunkowo dobry myślę, że to gadania wywarło wpływ na podświadomość. Jednak bardzo się boję biedy i chcę pracować ciężko, ale efektywnie. Wiem, że potrzebował będę do tego przebudowania mojego profilu zawodowego. Jestem gotowy na długą drogę, ale z drugiej strony wiem, że nie będę żył wiecznie. 

 

Nie mam stałej pasji oprócz jednej. Lubię zdobywać wiedzę na różne tematy. Od kosmosu, przez historię, filozofię, religie, teorie spiskowe, duchowość, fizykę kwantową itd. Trenuję sztuki walki, ale nie jestem na tym polu nikim wybijającym się. Lubię się uczyć języków, ale też nie uważam, żebym był wyjątkowy w tym kierunku. Interesuję się filmem i mam dużą wiedzę o muzyce rozrywkowej. Na tle mojego otoczenia swój poziom erudycji określiłbym jako dość wysoki. Nieraz ludzie mówią mi, że jestem inteligentny, ale nie wykorzystuję tego. Fakt studia i szkoła nauczyła mnie zaledwie cząstkę tego, co potrafię. Więcej sam wyczytałem z książek.

 

Rozważałem kilka ścieżek:

1) Iść w kierunku historii. Pójść na staż absolwencki w muzeum.

2) Pójść na studia, bądź studia podyplomowe związane z historią sztuki. Intuicja mi podpowiada, że jest to dla mnie ciekawy kierunek, ale włącza się lampka - bieda.

3) Dać sobie czas i gruntownie przeorać i przemodelować swój mózg i zdobyć kwalifikacje w kierunku programowania. Tu włącza się kontrolka - nie dasz rady i trud pójdzie na marne. A i rodzice się będą domagać, żebym szedł do roboty, a nie siedział na kompie przy jakimś kodzie 12h.

4) Pójść do jakiejś szkoły, która nauczy mnie zawodu stricte fizycznego. Tylko nie wiem jak się zabrać do tego, aby stać się fachowcem w stolarce, dekarstwie czy budownictwie.

5) Wyjechać w ciemno do Warszawy czy Krakowa i zdać się na łaskę losu. (Boli mnie to odcięcie się od ciepła, obiadków i spania za free...)

 

Dodam, że nie chce mi się nawet drukować setek CV i bezsensownie rozsyłać jak to większość robi, bo dla to idiotyzm i bezmyślność.

 

Proszę serdecznie o pomoc w postaci rad, motywacji czy kierunku. Gdzie szukać tej przysłowiowej wędki, a nie ryby. Może udać się do jakiejś poradni? Czy może istnieją specjaliści od tych tematów, do których warto się udać? Boję się, że zostanę biednym sraluchem i że do końca życia Cześki z budowy będą się ze mnie naśmiewać, że idzie inteligent w dziurawych butach...

 

PS. Znam historie wielu ludzi sukcesu, którzy mówią, że sukces to ciężka praca, talent i ... ryzyko. Lubię historie z tych krótkich filmików motywacyjnych na YT, o Silvesterze Stalonie, Maxie Kolonko, Connorze McGregorze itd., którzy byli biedakami, ale tak mocno wierzyli w swój sukces w danej dziedzinie, że zaprowadziło ich to na szczyt. Chciałbym wierzyć w siebie tak mocno, ale wiem, że nie mam takiej zajawki, która poprowadzi mnie do pieniędzy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Carl93m napisał:

Moje CV jest czyste... No bo chyba nie wpiszę wakacyjnych prac fizycznych (czytałem, że podobno lepiej tego nie robić).

W tym roku pisałem maturę. W okresie od uzyskania pełnoletności do ukończenia technikum, pracowałem w kilku firmach (oczywiście dorywczo). Nie przeszkodziło mi to w pisaniu CV. Każde doświadczenie się przydaje, zwłaszcza teraz, gdy szukam odpowiedniej roboty na studia. 

Dlatego uważam, że twoje przekonanie jest bez sensu. Zrozumiałbym je, gdyby chodziło ci o wymienienie w dokumencie ukończonych wszystkich szkół, łącznie z podstawówką i gimnazjum, bo faktycznie - mija się z celem pisanie o oczywistościach.

Najlepiej jest wymienić w twoim opisie wszystkie prace, na które masz referencje. Jeśli spółki w których pracowałeś, są w porządku, nie będą miały nic przeciwko, żeby ci taki świstek wystawić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Carl93m Miałem trochę podobnie - dobre 2 lata doświadczeń po studiach, zanim jakaś konkretna ścieżka się przede mną wyklarowała. Wcześniej też nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Wykształcenie mam dość wszechstronne, więc postanowiłem po prostu, że będę przeglądał różne oferty, które w jakimś stopniu do mnie pasują, skupiając się przez pierwsze lata na pokornym budowaniu doświadczenia. Spędziłem kilka miesięcy w miejscu, gdzie zarobek określiłbym raczej jako "kieszonkowe", ale fajnie wyglądało w CV, trochę nauczyło i pozwoliło znaleźć pracę, która już bardziej konkretnie mnie nakierowała. Teraz mija jakieś 6 lat, od kiedy zagubiony i przerażony wkroczyłem na rynek. Rozpoczynam swoją czwartą pracę, poprzednią straciłem, bo firma padała. Znalezienie nowej, lepiej płatnej, zajęło mi raptem z tydzień i jeszcze mogłem wybierać spośród paru ofert. Także głowa do góry. :)

 

Moja rada? Idź na staż. Nie wiem, czy konkretnie do muzeum czy gdzie indziej, ale idź i miej świadomość, że to Cię jeszcze łańcuchami do konkretnej ścieżki na stałe nie przykuwa. Ale nabierzesz trochę doświadczenia, będziesz miał co wpisać do CV, poznasz ludzi, no i lepiej się poczujesz, że przynosisz jakąś kasę do domu, nawet jeśli to tylko kilka stów. Programowaniem możesz się przecież zająć w wolnym czasie - przekonasz się na spokojnie, czy to dla Ciebie, zanim wejdziesz w ten temat all-in. Staż możesz też połączyć z podyplomówką.

 

I jeszcze jedno: piszesz, że lubisz uczyć się wielu nowych rzeczy. To dobrze, zrób z tego atut. Pracowników wielozadaniowych się ceni.

Edytowane przez Tony Rocky Horror
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Carl93m

 

Po historii możesz: 

 

1) Praca nauczyciela w szkole. Podejrzewam, że po samej historii to za mało i potrzebne są jakieś podyplomówki, ale może się mylę. O pracę nauczyciela chyba nie jest tak łatwo, a zarobki bardzo marne. Znam trochę temat- nauczyciele dyplomowani po 30 latach pracy zarabiają 2.500-3000 zł na rękę, nie przesadzam. Szacunek społeczny żaden, rodzice roszczeniowi, teraz dzieciaki wychowywane bez stresu i wszystkie pretensje od rodziców za oceny do nauczyciela, bo przecież mój synek/córeczka są tacy wspaniali. 

 

2) Praca w muzeum

 

3) Praca jako przewodnik turystyczny

 

4) Doktorat i próba załapania się na uczelnię. Konkurencja pewnie spora

 

Staż zrób- ja miałem stażu 4 miesiące po 850 zł+ pracodawca zatrudnia pracownika po stażu na okres od 1 do 3 miesięcy przynajmniej na pół etatu, a więc w sumie 5-7 miesięcy jakieś pieniądze by Ci wpadały. Lepsze to niż nic. Generalnie w Polsce jak nie masz firmy po rodzicach, pokaźnej sumy pieniędzy od rodziców, to nastaw się, że droga do przyzwoitych pieniędzy jest długa i żmudna. Raczej coś koło 35-40 lat dopiero się zarabia, szczególnie jak jesteś po studiach. Uważam, że można to szybciej zrobic w przypadku osób po szkołach zawodowych, ale oni mają duże kompleksy, bo przecież są po "zawodówie"- całkiem niesłusznie, bo są w cenie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To teraz ważne pytanie, co chcesz robić?

 

Dwa nie musisz robić tego do końca życia :).

 

1. Może zbierz dwóch, trzech znajomych ze studiów, zaufanych. Najlepiej jak moglibyście coś wysmarować jakaś działalność w kołach naukowych itp. Załóżcie fundację (masz ostatnia chwila, bo formalności to ok 3 miesiące). I start po dotację z projektu "Niepodległa" w przyszłym roku jak wiesz jest ważna data, a ta władza, która jest teraz w Polsce lubi takie daty ;). Kasy będzie w ciul. Trzeba to ogarnąć, ale możesz robić dokładnie coś co cię zainteresuje. Np. pokaz filmów przedstawiających okres międzywojenny. Opowiadasz o Szpicbródce, jak to było z przestępczością w Polsce w tamtym okresie i potem oglądacie sobie Vabank czy coś tam innego. I tak np. co tydzień inny film. Inna tematyka. 

 

2. Korki z historii jak będziesz dobry to się nie opędzisz. Nie wiem jak teraz, ale w liceum mój nauczyciel właśnie od historii miał najlepszą furę w szkole (koniec XX wieku). Wszystko na korkach, jak ktoś chciał iść na prawo to zapisywał się do niego dwa lata przed maturą, takie miał obłożenie. 

 

3. Praca fizyczna, rozumiem że chodzi ci raczej o rękodzieło. Tu od razu nie będzie kokosów. Warto wybrać coś co cię zainteresuje. Ludzie tęsknią za ręczną robotą. Teraz dużo osób robi noże. Może coś wymyślisz, wiesz jak przeszukać źródła. Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że brakuje cukierników takich co to zrobią tort np. bezglutenowy czy jakiś tam inny anty alergiczny. Kuzynka ostatnio przesuwała urodziny syna, bo tydzień później był termin. Kobieta jest jedna u mnie w mieście (fakt nie za duże) co robi takie fanaberie u siebie w mieszkaniu - tylko nie wiem czy akurat to cię zainteresuje?

 

4. Wykończeniówka - w dość krótkim czasie można zacząć zarabiać fajne pieniądze. Jak masz ekipę, która nie pije (za dużo) i pracuje rzetelnie to naprawdę fajna praca (chociaż ciężka). Plus jest taki, że można pracować w różnych miejscach, również za granicą. 

 

5. Jak nie masz pleców to daruj sobie doktorat - chyba że masz pomysł jak skomercjalizować swoją wiedzę (książki, kanał na youtube itp.), a potrzebny tylko dr przed nazwiskiem jako marka. 

 

6. Przewodnik ale jakiś specjalistyczny. W stylu wycieczka objazdowa po Szetlach albo dla odmiany po od Wrocławia do Olsztyna śladami germańców itp. Oczywiście trzeba by ogarnąć chociaż podstawy języka i angielski. 

 

PS. Co byś nie postanowił wyprowadź się jednak z domu. Zrobisz jak chcesz, ale to jednak zmienia psychicznie jak sam musisz ogarniać kuwetę. Stalon sprzedał psa, ale nie poszedł na obiad do mamusi!

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Piter_1982 pierwsza opcja mnie zainteresowała i myślałem już o podobnym "projekcie". Ludzie by się znaleźli spokojnie. Tyle, że też takie gamonia jak ja, co nie chcą podjąć odpowiedzialności czy ryzyka :rolleyes: Zaczytuję się dzisiaj w postmodernistycznym neomarksiście z Indii czyli Osho, którego poglądów społeczno-politycznych nie podzielam, ani nie szanuję ale poradnik osobisty to on robi świetny. Bez ryzyka na tym świecie wg Osho jesteśmy niczym. Odwaga i ryzyko, takie teksty dodają mi skrzydeł, tak potrzebnych zwłaszcza teraz.

 

Ad hoc jeszcze zerwanie z komfortem mieszkania za free i darmowych ciepłych obiadków wydaje mi się zajebistym wyzwaniem. Dużo tego na raz :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Poszedłem na staż do korpo. Opowiem Ci o korpo, może Ci się spodoba ;)

Zacznijmy od tego, że nie w każdej korporacji jest tak samo. Są jednak pewne cechy wspólne. Np. zapierdol. W korpo się tyra, serio. Nawet nie chodzi o to, że trzeba pracować po godzinach, bo wcale nie trzeba, ale standardowa ilość zadań przewidziana na jeden etat jest większa niż w przypadku np. budżetówki. Szybko myślisz, szybko działasz, szybko się uczysz, potrafisz podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność - dasz sobie radę. Jeżeli jednak wolno pracujesz, wolno myślisz, wolno przyswajasz nowości, a jedyne, co robisz szybko, to szybko się męczysz - daj sobie spokój. Korporacje nie są dla melancholików. Ale nieźle płacą, co możesz sprawdzić na wynagrodzenia.pl

 

Istnieją korporacje, w których co do zasady jest słabo np. agencje marketingowe. Robota po 14h na dobę, wszystko na wczoraj, wieczne użeranie się (polecam profil Junior Brand Manager na pejsie). Plusem jest jednak zwykle szeroka gama klientów (znajomości!!!), które niejednokrotnie pozwalają znaleźć pracę w marketingu korpo niebędącej agencją - np. jako Junior Brand Manager

Kolejna opcja to wszelkie call centre (w skrócie cc). Czy jest to cc konkretnej korpo czy niezależne cc to praktycznie bez różnicy. Siedzisz na słuchawce, każde wyjście do sracza jest notowane w systemie i dostajesz opierdol jak lałeś pół minuty za długo. Rozmowy są nagrywane i odsłuchiwane przez przełożonego, który z założenia powinien Ci pomagać (wskazywać błędy i mówić, jak ich unikać itp. itd.). W praktyce częściej jest to system wyłapywania Twoich potknięć, za które dostajesz punkty karne, żebyś czasem za dużej premii sobie nie wypracował. Brzmi słabo, ale plusy też są spore. Po pierwsze, uczysz się rozmawiać z ludźmi. Uczysz się, jak przekonywać ludzi. Uczysz się dyscypliny. Jeżeli Twoja praca polega na sprzedawaniu czegokolwiek, to bardzo dobrze, bo zyskujesz doświadczenie w sprzedaży, co jest świetnym punktem wyjścia do ścieżki: przedstawiciel handlowy->kierownik regionalny->dyrektor sprzedaży (sytuacja z mojej ostatniej korpo). Jeżeli lubisz pracować z klientem, to ścieżka kariery w sprzedaży może być dla Ciebie i wtedy nie bój się cc, bo to jest niezły punkt wyjścia. Tylko się nie zasiedź, bo szkoda życia, po pół roku zacznij się rozglądać za robotą jako handlowiec już w korpo (co oznacza godny hajs i służbowa fura od początku).

Następny wykwit nierozerwalnie związany z korporacjami to tzw. shared service centre (w skrócie ssc). Często opisane powyżej cc jest rodzajem ssc. Jednak ssc to szersze pojęcie i często wałkowana jest tam księgowość, helpdesk IT, twardy HR. Niezależnie od PR-owego bełkotu są to skupiska taniej siły roboczej wykonujące proste prace, które zostały uznane za na tyle mało istotne, że zlecono je wyrobnikom. Robota szablonowa, nudna, monotonna. Warunki zwykle wyraźnie gorsze od tych, jakie mają pracownicy macierzystej korpo. Czego byś tam nie robił, to lepiej szybko się zmywać. Plus jest taki, że ssc wzajemnie chętnie podkupują sobie pracowników, więc jak masz w okolicy kilka, to możesz szybko awansować metodą przeskakiwania co pół roku na wyższe stanowisko. Oczywiście za lepsza kasę. Pracownicy z kilkuletnim doświadczeniem w ssc bywają poszukiwani przez renomowane firmy consultingowe (zwykle do projektów polegających na stawianiu nowego ssc).


Jak pewnie zauważyłeś, powyższe opcje mają pewien wspólny mianownik - takie twory nie mogły by funkcjonować bez korpo-zleceniodawców. Ciekawszym rozwiązaniem są korpo, które same z siebie prowadzą jakąś działalność, a z wymienionych powyżej po prostu korzystają jak z podwykonawców. Zwykle jest tam więcej hajsu i bardziej ludzkie warunki. Choć z hajsem to nie zawsze jest dobrze - banki z reguły płacą słabo. Ale to już trzeba rozpatrywać na poziomie pojedynczych korpo. A jakie masz możliwości? Całkiem spore. Jak wspomniałem, ścieżka sprzedaży jest dla Ciebie otwarta.

Kolejna ścieżka to marketing. Jakieś 80-90% pracowników marketingu nie ma wykształcenia kierunkowego, więc nie ma spiny, nadajesz się jak każdy inny. W dużych korporacjach marketing zwykle sprowadza się do kontaktów z agencjami i koordynacją ich poczynań. Owszem, bywają problemy, nieporozumienia, ale jest to praca o wiele lżejsza niż w agencji, bo tu jesteś zleceniodawcą, czyli klientem, którego trzeba dopieszczać, bo jak nie, to pójdzie gdzie indziej. Zaczynasz zwykle jako asystent albo specjalista do czegoś tam (marketing bywa kreatywny w nazywaniu stanowisk) i dość szybko zostajesz 'managerem' (w skrócie mng). Przykładowa ścieżka może wyglądać tak: product mng->brand mng->category mng->marketing director. Popularne jest dodawanie przedrostków junior i senior do tych stanowisk, przez co ścieżka bardzo się wydłuża.

 

Finanse - wbrew pozorom tu też nie jesteś na spalonej pozycji. Brak kierunkowego wykształcenia utrudnia sprawę, ale ciągle masz szansę załapać się jako stażysta i pójść na kurs samodzielnego księgowego (kursy 1-2 z tej stronki: https://www.skp-ow.com.pl/kursy). Potem ciśniesz np. w kierunku biegłego rewidenta, a to już jest szanowany papier. W międzyczasie pracujesz na takich stanowiskach jak księgowy, specjalista ds. planowania (budżetowania), analityk finansowy, kontroler finansowy. Jeżeli masz takie ambicje, to ciśniesz w kierunku głównego księgowego (kurs 3) i z takim kwitem możesz mierzyć w stanowiska dyrektorskie (główny księgowy, dyrektor finansowy, controlling director). Możesz też rozwijać się w kierunku międzynarodowych standardów rachunkowości, robić międzynarodowe kwity (ACCA, CIMA) - takich zawodników łykaja firmy consultingowe.

 

IT - wykształcenie mało kogo interesuje, ważne jest, co potrafisz. No, ale jeżeli dobrze zrozumiałem, to  na razie nie masz zbyt wielkich umiejętności. O tym, jak zacząć, to musiałbyś porozmawiać z kimś, kto pracuje w tej branży. Natomiast mój ziomal jest kierownikiem działu IT w dużej korpo i twierdzi, że żaden papier nikogo nie obchodzi, liczą się tylko umiejętności. Się nauczysz tego, co będą chcieli, to nikt się nie będzie rzucał, że nie masz wykształcenia informatycznego. Czyli ta ścieżka jest również otwarta. Czy pójdziesz w stronę programowania, administrowania czy może budowy stron internetowych to już inna bajka. 

Obsługa klienta czyli customer service (CS) - zwykle jest to robota podobna do cc, wyjaśnianie faktur, przyjmowanie reklamacji itp. Żadnego kierunkowego wykształcenia nie potrzeba, więc nadajesz się jak każdy inny. Trudno zdefiniować typową ścieżkę kariery, jednak można się pokusić o coś takiego: konsultant CS->team leader->kierownik działu CS->...tu zwykle już nie ma za wiele opcji. Moja znajoma przeszłą z kierownika CS na dyrektora sprzedaży do innej korpo, ale wewnątrz jednej organizacji to jest mało realne. Szczerze powiedziawszy, to wg mnie jedno z gorszych rozwiązań, bo możliwości rozwoju zawodowego są niewielkie i płace zwykle najniższe w firmie.

HR - większość pracowników tych działów nie ma wykształcenia kierunkowego, więc na staż powinni Cię przyjąć bez problemu, jeżeli wykażesz się odrobina wiedzy na temat prawa pracy, bhp etc. Przeczytaj jakąś książkę o zarządzaniu personelem i będziesz ustawiony. Jak się wykażesz, to się może zasiedzisz. Na początku będziesz się zajmował pierdołami, typu pilnowanie, żeby wydrukować umowy do podpisania dla nowych pracowników, wystawić zaświadczenie o zarobkach pracownikowi, jak będzie brał kredyt itp. Jak przez to przebrniesz, to pojawiają się takie stanowiska jak HR Analyst, HR Process Manager, HR Generalist czy wreszcie HR Business Partner, po którym kolejnym krokiem może być HR Director. Jak przebrniesz staż to hajs powinien już się zgadzać. Jak nie, to zmieniasz korpo, bez łaski. HR-ów zwykle nikt nie lubi - taka uwaga na marginesie.

Teraz trochę o realiach finansowych korpo w Warszawie na moim przykładzie. Startujemy w roku 2003 (raczej się nie pogorszyło od tamtej pory): staż 2300 brutto + 500 premii za wyniki (zawsze się udawało). Po roku stażu 5000 na okresie próbnym, a potem 5700 na czas nieokreślony. Potem brałem udział w stawianiu ssc na zadupiu i tam warunki finansowe to była totalna lipa. Dlatego jeżeli myślisz o korpo, to celuj raczej w Warszawę i uważaj na ssc. I naucz sie Excela, w korpo baaaardzo przydatny.

 

Korporacje mają jeszcze trochę swoich specyficznych cech i patologii, ale to jest temat na grubą książkę. Trochę temat jest liźnięty w książce "Pokolenie Ikea", ale to kropla w morzu. Będziesz chciał pogadać to daj znaka.

  • Like 6
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Adams chciałbym z Tobą o tym jeszcze porozmawiać i się odezwę jeśli będziesz tak miły :) Najpierw jednak poserfuję po necie i ogarnę wszystko bardziej konkretnie. Pozdrawiam i dziękuję za wypowiedzi. Na staż do korpo chciałbym pójść wbrew temu co mówią ludzie. Ostatnimi czasy dobiegają mnie głosy o tym jaką to tragedię przeżywają ludzie, którzy utkwili i stali się szczurami korporacyjnymi itd. Ja tego nigdy nie rozumiałem jak np. że CC ryje banie i zbita ogólnie idzie z tego.

Jedynie nie jestem pewien czy mój charakter filozoficzno-melancholijno-rozciągliwy się nada. Tzn. jestem w stanie pracować w zapierdolu i chaosie, ale potem jestem wymięty totalnie...

 

Na marginesie. Jakbym szukał nowego kierunku przeprowadzki to:

A ) Najpierw wyjechać, wynająć pokój i potem szukać pracy;

B ) Najpierw poszukać stażu / zaliczyć parę rozmów kw. i potem po ewentualnym przyjęciu coś wynająć;

 

Która opcja właściwa?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem nie z tej epoki ale zyje ze swojego mozgu i 10 palcow, talentu do biznesu nie mam wiec moje rady moga nie pasowac ale dzieki nim nigdy nie martwilem sie co jutro bede jadl i jak zaplace rachunki.

 

Prawo jazdy i angielski to elementarz.

Humanistyczne kierunki kasy nie daja poza wyjatkami.

Rob COKOLWIEK, nie mysl za duzo do przodu.

Sprzedawaj hotdogi z budki ciagnietej rowerem a gdy nie ma klientow ucz sie jezyka.

Ktoregos dnia przyjdzie do ciebie Anglik, pogadasz z nim przy okazji a on stwierdzi ze marnujesz sie i zaproponuje ci prace widzac ze gadasz z nim jak jego rodak i umiesz myslec a on takich szuka.

Szansa trafia sie raz na 10 lat, niekoniecznie w zawodzie ktorego sie uczyles.

Niekoniecznie tez musisz do konca zycia mieszkac tam gdzie sie urodziles.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezle myslisz ale za duzo, jednak uwazam ze warto poswiecic ci czas na napisanie tego posta.

Wnioski wyciagniesz sam.

 

Ja sam skonczylem politechnike warszawska (shit happens :)) a nastepnie schowalem dyplom do szuflady gdzie lezy kilka ostatnich dekad i poszedlem do wydzialu transportu NA "FIZYCZNEGO" a potem zwiedzilem okolo 10 warsztatow samochodowych pracujac jako mechanik, potem blacharz.

Nie masz pojecia jak uczy zycia praca fizyczna. Do dzis mi sie przydaja umiejetnosci jakie wtedy nabylem.

Miedzy nimi byla taka: Masz łeb i *uj to kombinuj.

Zycia uczyl mnie pan Kazio.

 

Pozniej zrobilem kursy spawania - gazowy i elektryczny, migomatem spawalem w pracy - to byla trzecia umiejetnosc.

Od tamtej pory juz NIGDY nie martwilem sie z czego bede zyl.

Cale zycie mialem na chleb z maslem a czesto i z miodem bo nie boje sie ubrudzic rąk.

Wiedzialem ze ludzi do zapieprzania zawsze jest malo, wszyscy chca byc menadzerami, a ja sie pracy nie balem.

Nawiasem mowiac sam pochodze ze wschodniej Polski.

 

PS:

Rzadko bywam taki szczery ale mam wrazenie ze w tym wypadku warto.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@JoeBlue rozważam opcję nauki prac fizycznych tak, aby stać się w jakiejś dziedzinie fachowcem. Jak dotychczas najbardziej mi pasuje branża stolarska. Chciałbym się w sumie nauczyć renowacji mebli. Myślę jakby cudownie było samemu budować piękne meble w klasycznym stylu. Jestem pewien, że pięknie wykonane meble byłyby hitem sprzedaży. Pytanie jakby się do tego zabrać, do kogo pójść na naukę itd. Wszędzie chłam z Ikei... ze sklejki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanów się nad spawaniem. Dostępny jest kurs na TIG 1, 2 i 3 kategoria za, jak się nie mylę 1 000zł (normalnie 5-6k). Musiałbym podpytać znajomego. Nie wiem ile to jest tak naprawdę warte, ale papier byś miał, poduczyłbyś się jeszcze i można szybko sensownie zarabiać.

edit: Wal do Warszawy ze stolarką, nie będziesz się opierdalał.

Edytowane przez Sman
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, siedze w IT. Mam znajomego, którego ojciec ma firme w Warszawie. Z tego co opowiadał robił dużo fizycznie, rozmiarów jest dosyć niewielkich, a dawał rade. Jest tam taki majster co cuda potrafi robić i jak mniemam zarabiać też. Dla Ciebie ważne, że ten majster też jakoś musiał zacząć.

 

Masz jeszcze opcje testera manualnego w IT. Biorą niemal wszystkich. Specyfika pracy wydaje mi się kobieca, sam oceń czy podejdzie pod Twój charakter, który jeszcze będzie i tak ewoluował z nabieranym doświadczeniem. Zawsze istnieje mozliwosc awansu i zmiany charakteru pracy.

 

Te rady są niewiele warte dopóki nie będziesz parł do przodu.

Napewno nic tak nie spowalnia człowieka jak stanie w miejscu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potwierdzam dzięki temu że tworzy softu to są potrzebni testerzy. Dość spoko robota dla tych mniej technicznych. Przy odrobinie szczęścia można zdalnie częściowo pracować.

 

Wziąć np. pół etatu i mieć czas na inną robotkę gdzie więcej ruchu jest czy może jest bardziej związane z twoimi zainteresowaniami. Ważne byś złapał pracę która będzie stabilna i da ci trochę grosza, a międzyczasie znajdziesz może coś ciekawszego. Sam jeszcze nie wiesz czego chcesz, więc daj sobie na to czas.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Carl93m napisał:

Dziękuję za wypowiedź. O stażach długo myślałem, ale często słyszę demotywujące głosy typu: "oo, będziesz harował za grosze...", "weź się za normalną pracę, a nie takie byle co".

 

To jest błędne koło. Nie zadowolisz wszystkich, zawsze znajdzie się malkontent, który będzie Cię demotywował. Myśl o tym co dla Ciebie jest najlepsze. Poza tym, od czegoś trzeba zacząć, pustka w CV sama się nie wypełni, staż to tylko kilka miesięcy, w trakcie których możesz nadal kombinować tak jak teraz, ale mając już w jakimś stopniu zabezpieczone tyły. Jak dla mnie trochę za dużo kminisz, zamiast zacząć działać. Wpraw machinę w ruch, a puzzle same zaczną się układać. ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście korepetycje są bardzo dobrym pomysłem, o którym zapomniałem. Jasne, że najczęściej korepetycje są udzielane z matematyki, fizyki, języka obcego, ale myślę, że w większym mieście ludzie chodzą na korepetycje również z historii( w mniejszym mieście z tym przedmiotem może jest problem). Pomyśl, że się rozwiniesz do 10 godzin tygodniowo po 30 zł za lekcję, to masz miesięcznie już 1200 zł za 40 godzin pracy w miesiącu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Carl93m

 

Zapewne w suplemencie do dyplomu znajduje się adnotacja o uprawnieniach jakie przysługują Ci z racji obrony pracy dyplomowej.

I teraz tak. Jeżeli wiązałbyś przyszłość bądź chciałbyś sprawdzić czy odpowiada Ci praca w charakterze zgodnym z wykształceniem sugerowałbym zarejestrować się w PUP i postarać się o staż w interesującej Ciebie placówce np. muzeum. Jeżeli się nie mylę w tej chwili stypendium jest w okolicach 1 tys. PLN więc niewiele mniej niżeli minimalna krajowa na rękę. Rozeznasz się w temacie i mniej więcej posiądziesz wiedzę czy taki charakter pracy w ogóle Ci pasuje a dodatkowo wpadnie jakiś grosz.

 

Zawsze możesz uderzyć w wolontariat także w instytucji, która w Twoim mniemaniu będzie Ci odpowiadać. Znam kilka osób, które po jakimś czasie przeskoczyły z pozycji wolontariusza na etat także to w moim przekonaniu też nie jest taka zła opcja. Tylko moja uwaga, nie należy pozwolić zrobić z siebie osła od brudnej roboty, wiadomo, że pieniędzy z tego nie ma ale również w tym przypadku badasz czy odnajdziesz się w danym środowisku.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Co do korepetycji. Moim zdaniem, ale tylko moim i nie chce mówić, że to prawda absolutna, korepetycje z historii to już chyba jakieś jaja. Nauka historii to nauka czysto odtwórcza, zapamiętywanie i odtwarzanie informacji. Do czego tu potrzebna jakaś pomoc ? 

  Przykre, że dzisiejsze młode pokolenie to analfabeci bez jakichkolwiek szans na postęp. Wszystkich trzeba prowadzić za rączkę, żeby np. zdali maturę. Nigdy nie byłem nawet na ,,korkach'' z matmy. Jak czegoś nie rozumiałem to siedziałem tak długo i kombinowałem, aż skumałem. Poświęciłem na to zdecydowanie więcej czasu, niż gdybym bym był na korepetycjach, ale dało mi to umięjętność radzenia sobie nawet kiedy w mojej głowie pojawia się : Ciemność, ciemność widzę, widzę ciemność. Zresztą masu tematów nawet na forum piszą ludziska, którzy chcą odpowiedzi, a sami nie chcą wpisać hasla w google. Nawet forum nie mogą przeszukać, tylko 10000 razy trzeba odpisywać te same odpoweidzi w ,,Świeżakowni''. Tylko daj, daj, daj, daj. 

 Koń by się uśmiał. 

 Nie żebym umniejszał historię jako przedmiot, dziedzina życia, bo nie o to chodzi. Uważam, że jest niezbędna, żeby człowiek mógł się odpowiednio rozwijać w tym świecie. 

 

@Carl93m

  Widać, żę Ci zależy i na pewno dasz radę, znajdziesz sposób. Masz mocne motywy co do tego. Obejrzyj sobie to, oglądaj codziennie. Po jakimś czasie zakotwiczy w Tobie pewną postawę życiową : 

 

 

 

Edytowane przez Metody
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.