Skocz do zawartości

Agonia


Tony Montana

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie Bracia,

 

jestem z Wami od niedawna, chociaż audycji Marka słucham od dłuższego czasu. Mam problem. Problem z samym sobą.

Głupio się czuję, że piszę o tym tutaj, ale nie mam z kim o tym porozmawiać. Mimo to zalewa mnie jeszcze większe poczucie zażenowania, że za przeproszeniem "wysrywam" komuś swoje żale, ale dusi mnie od niemocy i niestety, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta to być może poczuję się lepiej, że jednak się uzewnętrzniłem.

Otóż Bracia... coraz częściej mam ochotę odebrać sobie życie.

 

Nie mówię, że już podjąłem decyzję, bo nie, lecz częściej niż zwykle nachodzą mnie takie myśli.

Tutaj pojawia się pewien paradoks - mam dom, jakieś tam auto, nie posiadam żadnych kredytów, nie jestem na etapie egzekucji alimentacyjnej, nawet nie mam na pieńku z rumuńską mafią, a mimo to... czuję się źle sam ze sobą. Zwolnili mnie z pracy, której nie cierpiałem, a tkwiłem w niej tylko dlatego, że wiedziałem, kiedy i skąd mnie coś pierdolnie i byłem w stanie się na to przygotować, jednakże raz śmiałem wyrazić swoje zdanie, że nie zamierzam być dalej dymany i wystawiono mi papier, że pracodawca stracił do mnie zaufanie. Z jednej strony poczułem ulgę, a z drugiej wkurwienie, że ktoś mnie tak potraktował po ok. 6 latach pracy, kiedy wykonywałem więcej, niż musiałem.

Nie chcę skończyć ze sobą z powodu kobiety, bowiem wiem, że to dla Niej nagroda, ale sęk w tym, że nie mam nikogo oprócz rodziców, którzy mnie kochają, chcą dla mnie dobrze, pomagają mi w życiu, ale nie rozumieją w jakim umysłowym więzieniu żyję, a kiedy mówię, co mnie boli stale powtarzają, że "takie jest życie". Nie chcę takiego życia. Przypuszczam, że nie zaczepiłem sobie pętli na szyję tylko dlatego, żeby nie żyli w świadomości, że ich jedyne dziecko zostało znalezione rano dyndające przy żyrandolu albo gdzieś w lesie i nie odebrali tego jako porażkę wychowawczą.

 

Całe życie robiłem to, co mi mówiono, bo wydawało mi się to słuszne i właściwie takie jest nadal. Miałem się uczyć - uczyłem się, czerwone paski, konkursy, dyplomy, inne gówna, ale na studia nie poszedłem, min. ze względów finansowych i ogólnej sytuacji nie pozostawienia rodziców samych, bo nikt by im nie pomógł. Miałem pracować, ćwiczyć, ojciec mnie gonił do czytania książek - pracowałem, ćwiczyłem i czytałem, za co jestem wdzięczny. Spędziłem całe dzieciństwo wśród dorosłych i nie potrafiłem w szkole komunikować się z rówieśnikami, bowiem kiedy coś mówiłem to każdy uważał, że filozofuję. Nie zabraniano mi, a tłumaczono jaki wpływ mają używki na zdrowie, dlatego też nie piję alkoholu i nie palę papierosów. Miałem pasję, lubiłem czytać, pisać, kocham gitarę, ale miałem za mało cierpliwości i wróciłem do niej dopiero teraz, mam 26 lat. W wieku 18 lat złożyłem do kupy darowany mi od dziadka samochód, który był starszy ode mnie, ale wyglądał świetnie - moja duma jednak była wyszydzana przez innych, a ja byłem zbyt młody i zbyt głupi, żeby mieć to gdzieś i brałem to do siebie. Kiedy koledzy i koleżanki szli na dyskotekę i popijawy ja cały czas zapierdalałem fizycznie pomagając rodzicom, bowiem mam dom za miastem. Śmiano się ze mnie, że tylko tyram, zamiast wypić zimne piwko pod sklepem, a ja stale uważałem, że kiedyś będzie lepiej.

I teraz powinienem napisać, że ciężką pracą i determinacją w końcu wyszedłem na swoje.

Taaaaaaaa... taki ch_j jak słonia trąba!!!

 

Nie mam szczęścia do ludzi. Ktoś powiedział, że dane dobro wraca... jak dotąd wraca, ale w postaci złych doświadczeń. W pracy pomagałem koledze dzieląc się z Nim swoją wiedzą, a dwa lata później zaczął zarabiać więcej podpierdalając mnie, a siebie chwaląc. Niby normalna rzecz, ale później był drugi człowiek, któremu też pomogłem. Żalił mi się na swoją dziewczynę, zostawiła go po trzech latach i facet źle to znosił. Podzieliłem się z Nim wiedzą nabytą od Marka, pokazałem mu jego blog i facet wrócił szybko do siebie! Super! W ramach wdzięczności obiecał mi, że zmieniając pracę, gdy będzie miał wolne miejsce zabierze mnie z obecnej firmy. Fajnie - coś za coś, męska solidarność. Trzy miesiące po jego odejściu odezwał się w sprawie pracy i zabrał z firmy... gościa, który mnie podpierdalał. Teraz obaj piją piwo i śmieją się z tego, jakim to jestem nieudacznikiem.

Pomagam innym, daję z siebie ile mogę, ale oczekuję tego samego, a jest... jak jest.

Taka historia z ostatnich dni, a miałem tego znacznie więcej. Nie mam szczęścia do ludzi i już słyszałem to nawet od innych.

 

Nie mogę poznać kobiety. W sieci roi się od atencjuszek. Faceci, których znam, którzy nie dbają o siebie pod kątem wizualnym oraz rozwijają się jedynie czytając etykietę składu musztardy mają większy wybór wśród kobiet niż ja. Nie szaleję za dyskotekami, a gdybym nawet chciał pójść to przecież nie pójdę tam solo. Próbowałem coś zrobić, korzystałem ze środowiska PUA, słuchałem różnych kołczów, poznałem kilka pań na ulicy, dostałem kilka numerów, bowiem wyglądem nie straszę, uważam że mogę się podobać, dobrze się ubieram, jestem szczupły, wysportowany, ale do 180 centymetrów trochę mi zabrakło, jednakże to też była porażka, bowiem pomimo tego, iż stosowałem najbardziej wyszukane techniki spójne ze mną i tak wychodziło z tego totalne gówno, bowiem chciano mną dyrygować. Nie jestem białym rycerzem, wychowałem się w domu, gdzie ojciec był decyzyjną osobą, więc wiem co i jak, jednakże kiedy chcę, żeby było coś po mojemu zarzucany jest mi patriarchat. Ku_wa, za co? Za to, że wyrażam własną opinię na dany temat nie krzywdząc innych?

 

Nie mam przyjaciół, bo każdy chciał mnie wykiwać, nie mam kobiety, nie mam nawet z kim porozmawiać. Czytam forum, ale są tu ludzie, tzw. "obruchani", a ja byłem tylko w jednym dłuższym związku i chuj mnie strzela jak pomyślę, że mam 26 lat i poczucie, że marnuję sobie życie, kiedy inni potrafią się wyrzec czegoś, co miałem w śladowych ilościach. Boję się pójść do divy, bo boję się choroby bardziej, niż zawiśnięcia za szyję na sznurku. Kiedy chcę coś robić otoczenie za chwilę podcina mi skrzydła, a ja mam zbyt niskie poczucie własnej wartości i wiary we własne siły. Nikt, ale to NIKT by tego na pierwszy rzut oka nie powiedział, ale ja to czuję w środku. Kocham motoryzację, a kiedy chciałem pracować w tej branży proponowano mi 10h pracy plus EWENTUALNE nadgodziny za MOŻE 1800 złotych jak się spiszę.

Z zazdrością spoglądam na ludzi, którzy wiedzą co chcą robić i mówią, że czują się spełnieni. Jedyne co ja czuję to chęć, by to wszystko dobiegło końca.

 

Bracia, jestem zmęczony.

Mam dość takiego życia.

Nie wiem, co robić.

 

Przepraszam, ale musiałem to z siebie wyrzucić. Nie piętnujcie mnie za to.

Wszystkiego dobrego!

Edytowane przez Tony Montana
  • Like 2
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tony Montana Pierwsze i bardzo zasadnicze pytanie - odpowiedz szczerze bo od tego zależy twoje być albo nie być na tym forum - czy chcesz poznać nasze zdanie i chcesz porad w tej kwestii, z których wyciągniesz wnioski, czy jak kolega @Anderson przez jego kompleks niskiego wzrostu będziesz zakładał temat za tematem o tym samym mimo wielu odpowiedzi, tylko po to, żeby się żalić? Chcesz wyjść z tego bagna czy chcesz potwierdzenia tego co mówisz? Bo kolega nic nie przyswajał i wyleciał stąd bardzo szybko a gro chłopaków poświęciło swój czas. 

Więc jak?

Edytowane przez Tomko
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Tony Montana napisał:

Kocham motoryzację, a kiedy chciałem pracować w tej branży proponowano mi 10h pracy plus EWENTUALNE nadgodziny za MOŻE 1800 złotych jak się spiszę.

Z zazdrością spoglądam na ludzi, którzy wiedzą co chcą robić i mówią, że czują się spełnieni. Jedyne co ja czuję to chęć, by to wszystko dobiegło końca.

 

To nie lepiej spróbować swoich sił w motoryzacji za te 1800 złotych miesięcznie, a w międzyczasie polepszyć swoje umiejętności i szukać okazji do zarabiania więcej w tym co się kocha robić? Mnie trochę łapały oznaki depresji i zrezygnowałem na jakiś czas z prowadzenia firmy i będę przez najbliższe miesiące zarabiać kilkukrotnie mniej, ale w branży, gdzie będę mógł spełnić swoje marzenie z dzieciństwa. A potem jak już wrócę do prowadzenia firmy będę to robić bez zaharowania się.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomko tak jak napisałem, nie chcę się nikomu żalić, nie chcę zabierać nikomu czasu, nie chcę też zakładać tematu za tematem, bo jestem dorosły i potrafię zrozumieć coś, co powie mi się raz.

Musiałem to z siebie wyrzucić. Nikomu nie chcę zabierać energii, żeby skupiał się na problemach innych.

Każda porada jest na wagę złota, nie chcę się nad sobą użalać, a jedynie nie mam innego punktu odniesienia niż swój własny i szukam czegoś, co mnie znów podniesie z kolan.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Tomko napisał:

Chcesz wyjść z tego bagna czy chcesz potwierdzenia tego co mówisz? Bo kolega nic nie przyswajał i wyleciał stąd bardzo szybko a gro chłopaków poświęciło swój czas. 

Miałem/mam nadal znajomą, z którą ucinam kontakt, gdy tylko mogę lub nie odpisuję. Powód? Ciągle się żali, próbuje przenosić na mnie swoje złe emocje, itd. Nie jestem jej nic winien, z czasem zrozumiałem, że ona w ten sposób chce przyciągnąć na siebie uwagę, że tak naprawdę ma w dupie to co jej mówię, bo mimo wszystko jej w tym swoim bagienku jest..dobrze.

Zna te bagno i tak naprawdę nie chce z niego wyjść, mimo, że by mogła, dlatego relację uciąłem maksymalnie jak się da. Bardzo ważne pytanie zadał Ci @Tomko. Jak jest z Tobą?

Trochę się orientuję w temacie samobójców i wiem, że Ci, którzy planują się zabić robią to.. po cichu. Po prostu, rozmawiają normalnie z Tobą, następnie wchodzą do domu, zakładają pętlę, popychają stołek i .. good bye świecie :) Stąd instynktownie zasegregowałem Twój post do działu - prośba o atencję. Może się mylę, może nie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie proszę o atencję, ale jeśli ktoś mnie tak odbiera to proszę moderatora o skasowanie tematu.

Mam gorszą chwilę i przepraszam za zamieszanie.

 

Sam zresztą wspomniałem, żeby nikt mnie za to nie piętnował.

Niepotrzebnie się wysypałem.

Edytowane przez Tony Montana
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tony Montana

  Zacznij robić hajs, niech bogactwo będzie Twoim celem. Będzie hajs, to wszystko samo przyjdzie. Lubisz motoryzacje, idź w tym kierunku.

   Na początek kup jakiegoś yungtaimera, doprowadź do porządku,,

I sprzedaj z zyskiem.

 

   Myślę też że cierpisz z powodu samotności, może jakiś sport zespołowy. Poczucie przynależności do grupy wzmacnia.

 

    Niech czarne myśli opuszczą Twą

głowę. Pomyślę dziś o Tobie, zmówię 

Zdrowaśkę w Twojej intencji.

Powodzenia.

 

Ps. Nie wstydź się tego co napisałeś. Tu masz przyjaciół!

Edytowane przez Adolf
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tony Montana Powiem ci, że jak na swój wiek osiągnąłeś już dużo, tylko tego nie dostrzegasz. To że nie masz dziewczyny w wieku 26lat to nic nie zmienia a wręcz ci pomoże, bo będziesz miał tylko siebie na głowie i na sobie możesz się skupić. Uwierz mi - posiadanie dziewczyny jeśli masz niepoukładane w głowie to równia pochyła w dół i absorbuje zbyt dużo energii... Musisz oprócz siebie dbać jeszcze o nią. Trochę jak posiadanie zwierzątka domowego - też musisz o nie dbać jednak z tą różnicą, że zwierzątko ci się odwdzięczy swoim przywiązaniem a pies zawsze będzie wierny przy tobie aż do śmierci. No z kobietą jest inaczej... Mniejsza o to. 

Nie wierz w to co widzisz u ludzi sukcesu oraz to jacy twoi kumple mają wystrzałowe dupy - pod tym płaszczykiem zewnętrznym często kryją się zdrady, alkoholizm, kłótnie, pracoholizm... Zaufaj mi - z zewnątrz wszystko wygląda zawsze ładnie. 

Nie dostrzegasz swoich zalet - mówisz gitara, motoryzacja, czytałeś dużo książek, znasz wartość pracy. Gitara - kup sobie ją - kosztuje kilkaset złotych. Jeśli nie będzie ci się podobało to sprzedasz. Ja gram, kupiłem 15 lat temu w liceum i do dziś ją mam - wiesz jak to odstresowuje? Wiesz jak pozwala się oderwać? Mimo iż marzenia nie spełniłem (może "jeszcze"?) i nie gram na wielkich scenach, to słuchawki, piec i napierdalam przez 15 min. Staję się innym człowiekiem wtedy. Dzisiaj wzmacniacze oparte na procesorach potrafią robić symulacje, jakbyś był na hali koncertowej. Zamykasz oczy i wyobraźnia robi swoje...

Trafiłeś tak jak ja na ludzi, którzy cię wyjebali bez mydła. Ot taki jest świat. Też z zazdrością patrzę na niektóre przyjaźnie moich znajomych, od lat te same jak beton. Też nie mam wielu przyjaciół, może dwie-trzy osoby, na które mogę liczyć. Człowiek rodzi się sam i idzie przez życie sam. Nie zamykaj się na przyjaźnie i nowych ludzi, ale ogranicz zaufanie do nich. To przychodzi ciężko - wiem to po sobie. Wiele razy przez ostatnie 2 lata mi się zdarzyło, że powiedziałem sobie "kurwa znowu to zrobiłem" - pożyczyłem pieniądze, pomogłem, doradziłem. Znajdź sobie audycję Marka o pomaganiu ludziom w potrzebie i co później dostajesz za to. Chuja w dupę, długi i stracony czas!

Wiesz ile razy ja słyszałem "zajebisty z ciebie pracownik Tomko, jak tylko będę miał jakiś nowy projekt to będę dzwonił!"? Tyle razy, że od razu wizytówki już wypierdalam do szuflady i nie liczę na żaden telefon. 

@Roh Ci dobrze napisał - czemu nie pójść do pracy, którą lubisz nawet za te 1800 zł? Nie masz kredytów, nie masz roszczeniowej baby koło siebie, masz auto... Jesteś w lepszej sytuacji startowej niż 75% dzisiejszych 26 latków. Drogi kariery, które cię czekają później są bardzo ciekawe... Przy odpowiedniej determinacji mógłbyś nawet za kilka lat dłubać sobie w jakimś Ferrari, Maserati czy Porsche. Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku (tylko nie samobójstwo bo to robią pizdy). 

Co do twoich przemyśleń na temat zakończenia życia. Kiedyś miałem też takie myśli, ale ucichły z czasem bo jakoś zareagowałem nienawiścią do siebie przez takie myśli. Chcesz być tą pizdą i egoistycznym dupkiem? Chcesz zmarnować tyle lat, które rodzice poświęcili na wychowanie ciebie? Ile miłości dali ci - pomyśl nad tym. Pomyśl jaka to dla nich tragedia by była. Wg mnie samobójcy to tchórze i frajerzy - lenie którym się nie chce nic robić i marnują wysiłek swoich rodziców i innych ludzi. Wiadomo - ty będziesz to miał w dupie bo już cie nie będzie (czy aby na pewno?), ale cierpienie jakie po sobie zostawisz będzie z nimi do końca życia. Pomyśl nad tym!

Nie wspomnę już o samobójstwach, które się nie udały. Kiedyś interesowałem się tym zagadnieniem gdy popularne były w necie strony typu ogrish czy rotten coś tam. Uwierz mi - widziałem nieudane samobójstwa, ludzi, którzy się w ostatnim momencie rozmyślili, panikę, krzyki, ból... Ciało ma niesamowitą wolę życia - to jak próbować się utopić samemu pod wodą wstrzymując oddech - to się nie uda, ciało zawsze mimowolnie zareaguje skurczem mięśni i wynurzeniem. Moja kuzynka raz widziała na własne oczy samobójcę, który u niej na osiedlu skoczył z bloku na ulicę. Spadł na nogi i przeżył. Nogi połamały mu się i wbiły w miednicę. Chłopak krzyczał tak przeraźliwie, wzywał matkę, żeby mu pomogła i ratowała go, że kuzynce do dziś czasem śni to się po nocach. Ponoć umarł kilka dni później w szpitalu w strasznym bólu bo próbowali go poskładać. 

Pomyśl o jego rodzicach co oni przeżywają do dzisiaj idąc codziennie tym osiedlem. Naprawdę - nie chcesz tego. To tylko ze statystyk tak ładnie wygląda i na filmach. Domyślam się, że w momencie kulminacyjnych zdecydowana większość ludzi rezygnuje bo strach jest niewyobrażalny. Do tego stopnia, że paraliżuje ciało i reaguje bólem, żeby odciągnąć od samobójstwa. Nie sprawdzaj tego - nie warto.

Mamy złotą jesień, za chwilę będzie zima i znów piękna wiosna. Masz samochód, wsiądź do niego jeśli teraz nie masz pracy i jedź sobie do jakiegoś ładnego miasta. Wynajmij tani hostel, pobądź sam ze sobą, naładuj baterie, przemyśl wiele rzeczy, wyłącz telefon. Jak poznasz jakąś kobietę przy okazji - spędź miło czas. Bez spiny. Sam taki wyjazd planuję, tak wyczytałem we fragmencie książki, którą teraz czytam "No More Mr Nice Guy". Jeśli znasz angielski to jest to mus do przeczytania dla ciebie. Tak samo jak książki Marka a już na pewno jego audycje. Poszukaj. 

Zastanów się nad tym co napisałem. Tak jak mówię - jesteś na pozycji wyjściowej lepszej niż 75% 26 latków. Czeka cię tylko trochę pracy. 

Powodzenia i trzymam kciuki!

Edytowane przez Tomko
  • Like 7
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potrzebuję jedynie jakiegoś punktu zapalnego, którego od dwóch lat świadomie szukam i nie mogę go znaleźć.

Nie chcę, żeby ktoś mnie poklepał po plecach, zrobił ciepłą kawę i podał kapcie.

Szukam innego punktu widzenia niż mój własny, a nie będę udawał, bo mam zjebany punkt widzenia zważywszy na fakt, że każdy z kim chciałem pogadać próbował mnie kiwać.

Dobrze jest, kiedy krzesło stoi na czterech nogach, a obecnie ja się trochę chwieję.

Może zacząłem zbyt ostro z tym kończeniem ze sobą, ale kiedy to pisałem dopadły mnie najgorsze uczucia.

 

Skleję temat inaczej - szukam pomocy, żeby ktoś mnie podregulował.

Guru mówił, że jeśli ktoś jej szuka to znajdzie to na forum.

Nie chcę nikogo angażować, po prostu maiłem gorszy życiowy moment, kiedy to pisałem.

Dzięki @Adolf , czasami pod latarnią jest właśnie najciemniej. To rzeczywiście fajny pomysł, ale aż zabawnym jest, że sam o tym nie pomyślałem. :)

Dzięki Tobie też @Tomko za rozbicie mi tego na czynniki pierwsze. Jestem naprawdę wdzięczny.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tony Montana @Adolf Ci bardzo dobrze napisał. Jeśli nie masz celu większego teraz, niech twoim celem na ten moment będą pieniądze. Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają, ale dużo lepiej być smutnym w Mercedesie AMG niż w Passacie TDI (przepraszam użytkowników Passatów za to porównanie :D ). 

Lubisz samochody. Jeśli masz oszczędzone troszkę to kup sobie jakąś brykę, co będzie ci dawać frajdy. Jakiegoś youngtimera jak napisał niedźwiedź albo jakąś Hondę (wiem, wiem - nudny jestem z tymi japońcami :) ) - Hondy są proste w budowie, proste w eksploatacji a dają mnóstwo frajdy z jazdy!

Nie szukaj na siłę punktu zapalnego - to samo zaskoczy. Tylko musisz wyjść ze strefy komfortu. Zrób to na chama - wsiądź w auto i jedź do tego zakładu mechanicznego. Zobaczysz co się stanie. Zrób to już jutro. Wstań rano na pełnej kurwie, weź prysznic, wypij mocna kawę, zabierz ze sobą swoją kolekcję resoraków i jedź! :) Praca to nie HIV, że jak raz złapiesz to jesteś na nią skazany do końca życia. 

Edytowane przez Tomko
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, jaki jest problem? Nie w innych, a w Tobie paradoksalnie... Świat, a raczej ludzie bywają nędznikami i mszczą się na nas za to, że im pomogliśmy? Dlaczego? Czy to dlatego, że oni za źli, a my słabi? A może to nie ten człowiek na zawiódł, a jego wyobrażenie w naszej głowie. Np. Twój kolega według Ciebie (w twojej głowie) był słaby potrzebujący pomocy i na pewno się odwdzięczy jak tylko stanie na nogi, a prawdziwy on to drapieżnik, który chwilę był w dołku... Nie widziałeś prawdziwego człowieka, jakim jest większość czasu, a skowyczącego z bólu wilka, który wydał Ci się owieczką. Śmiem twierdzić, że zawiodłeś się na iluzji nie na tym człowieku jako nim samym.

Spotkałem trochę osób z podobnym stanem emocjonalnym jak ty. Wiesz co im przeszkadzało w zdrowym osądzie? Ból/ cierpienie. Dopóki nie wyrwiesz się z tego koła i nie rozejrzysz wokół nic Ci się nie uda, bo wszystko się powtórzy. Żyjesz programami innych, a one tworzą ból i frustrację, bo nie jest tak jak opowiadali. Ucz się zdobywaj wiedzę, a będziesz szczęśliwy, ciężko pracuj... Nie jesteś szczęśliwy, a na skraju załamania. Czyja to wina? Innych ludzi? Ale oni chcieli przecież dla Ciebie dobrze, bo naprawdę Cię kochali. Twoja wina, że za mało pracowałeś? Acz jakieś tam sukcesy mniejsze lub większe osiągnąłeś, więc czego brakuje? Serca/ twojej duszy i pasji w całości. Nie ma tych stanów, bo to nie Twoje cele i marzenia, a włożone do głowy iluzje... Więc co teraz możesz zrobić? Stwierdzić, że zmarnowałeś 26 lat i koniec z tym? Acz się boisz i martwisz o rodziców, więc jednak tak bardzo tego nie pragniesz. Ból nie jest jeszcze tak wielki, że chcesz tylko umrzeć, ale będzie jeżeli będziesz żył życiem innych. Niektórzy wytrzymują tak całe życie, a inni tak jak ty pękają w połowie drogi.

Możesz też znaleźć inną drogę, którą ktoś Ci podpowie i nadal to nie będzie TO. Z początku zadowolenie z sukcesów, a potem pustka i znów to samo, a może nawet gorzej. Jedyne co teraz możesz to zedrzeć iluzje, w jakich żyłeś do końca i ostatecznie. Stań nagi przed życiem. Będzie boleć i to nawet bardzo czasem. To jak wypaść z karuzeli, uderzy jak młot, że żyłeś w świecie cieni jak w jaskini Platona. Nie wiem w co wierzysz i jakie nurty filozoficzne odbijają się na Twoim codziennym życiu, ale jeśli nigdy nie medytowałeś, to idź do lasu gdzieś daleko od ludzi i zastanów się na swoim życiem od samego początku. Co chciałeś w dzieciństwie? Pieniędzy, uznania? Nie wstydź się żadnych ze swoich myśli, bo to przecież tym przed kim miałeś się wstydzić. Nawet jeśli to były "głupoty" niemożliwe marzenia niech przybędą one wszystkie. Czym zawiodło Cię życie? Jakich ludzi chciałeś spotkać na swojej drodze? Czy ich spotkałeś? Doznałeś prawdziwej miłości, a może jej brakowało? Chciałeś spotkać miłość życia? Co boli Cię w życiu? Przemyśl te pytania i wiele więcej, które przyjdą Ci do głowy.

Będzie płacz, lęki, wyrzuty do Boga/ świata/ rodziców/ społeczeństwa, ale nie hamuj tego raz w życiu. Niech te błoto wyleje się powoli, równomiernie i do końca, bo jak tama pęknie to w końcu się zabijesz, lub gorzej postanowisz zemścić się na wszystkich. Kiedy ból minie i przejdziesz katharsis będzie lżej, ale tylko na chwilę, bo wróci większa pustka, ale to dobrze, bo nie będzie Cię rozrywać ogień tamtych emocji. Początkowe 2-3 tygodnie wydają się, że szczęście wróciło, ale to ułuda, bo to po prostu brak cierpienia. Prawdziwe szczęście jest kawałek dalej, ale jakże bliżej już niego jesteś. Czasem "zazdroszczę" ludziom, którzy przeszli takie piekiełko, bo potrafią czerpać znacznie większą przyjemność z życia. Znając całkowitą rozpacz i szczęście doznajesz pewnych stanów znacznie głębszych niż inni, bo rozumiesz więcej.

Postaraj się będąc samemu przypomnieć sobie wszystkie najgorsze sytuacje w życiu tak długo, aż prawie przestaniesz odczuwać emocje wobec nich. Przypomnisz sobie sytuacje X i po 5-10 razie już nie będziesz czuł wstydu, bólu, upokorzenia itd. To bardzo ważne przerób tak większość wspomnień. Bez tego nie da rady dalej pójść, bo to są łańcuchy, które nas wiążą przed zmianą. Kiedy ból minie (jakże odległe to się pewnie wydaje, a może nawet niemożliwe) wtedy zastanowisz się co przynosi Ci w życiu radość. Zaczniesz od znajdywania małych rzeczy, aż w końcu załapiesz co sprawie jej najwięcej. Ale o tym to później :D.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Tony Montana said:

Całe życie robiłem to, co mi mówiono, bo wydawało mi się to słuszne i właściwie takie jest nadal. Miałem się uczyć - uczyłem się, czerwone paski, konkursy, dyplomy, inne gówna, ale na studia nie poszedłem, min. ze względów finansowych i ogólnej sytuacji nie pozostawienia rodziców samych, bo nikt by im nie pomógł. Miałem pracować, ćwiczyć, ojciec mnie gonił do czytania książek - pracowałem, ćwiczyłem i czytałem, za co jestem wdzięczny. Spędziłem całe dzieciństwo wśród dorosłych i nie potrafiłem w szkole komunikować się z rówieśnikami, bowiem kiedy coś mówiłem to każdy uważał, że filozofuję. 

Nie przeczytałem wszystkiego ale ten kawałek przykul moja uwagę. Moim zdaniem ciężko jest dobrze się czuć, mieć poczucie sensu w życiu jeśli żyjemy dla innych, tak jak chcą inni itp. Rodzice w większości przypadków byli kiepskim przykładami i wzorami dlatego potem druga część życia trzeba to odkręcac. Sam jestem też przykładem że robienie tak żeby innym nie zawadzac to najgorsza droga w życiu. Stracisz wtedy siebie, bezsens i pusta murowana. 

Jeśli chcesz cos że sobą zrobić to skup się na swoich uczuciach. Nie na pieniądzach, kobietach czy innym wypelniaczu ale na uczuciach. Przyglądaj się co czujesz i dawaj sobie prawo do błędów. Na początek tyle I aż tyle. Reszta przyjdzie sama w trakcie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Tony Montana napisał:

W wieku 18 lat złożyłem do kupy darowany mi od dziadka samochód, który był starszy ode mnie, ale wyglądał świetnie - moja duma jednak była wyszydzana przez innych, a ja byłem zbyt młody i zbyt głupi, żeby mieć to gdzieś i brałem to do siebie. Kiedy koledzy i koleżanki szli na dyskotekę i popijawy ja cały czas zapierdalałem fizycznie pomagając rodzicom, bowiem mam dom za miastem. Śmiano się ze mnie, że tylko tyram, zamiast wypić zimne piwko pod sklepem, a ja stale uważałem, że kiedyś będzie lepiej.

Fajna sprawa, masz ten samochód jeszcze? W dobrym stanie?  Jak tak to google znajdź jakieś malownicze miejsca. Poszukaj niedrogiego hostelu czy coś. Gitara do bagażnika, torba z ciuchami. Przygotuj sobie play listę fajnych piosenek i wyjedź w fajną podróż. Nie musi być to za granicą, jest wiele fajnych miejsc w Polsce.

 

Naprawdę przeżyjesz coś fajniejszego niż twoi znajomi których stać tylko na wyśmiewanie i picie piwa na lokalnej dyskotece. Od czasu do czasu musisz robić sobie wypady,  a nie kisić swój mózg patrząc ciągle na te same miejsca, tych samych ludzi.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1.Przechodzisz pewien etap. On się zakończy...z happy endem. Ja też tyrałem całe życie z rodzicami budując dom.

2. Porównujesz się z innymi i dlatego cierpisz. Nie rób sobie tego świństwa.

3. Jesteś młody jak kot. Zobaczysz przyjdzie czas i sytuacje że będziesz korzystał. Osobiście byłem w szoku co życie może ofiarować po 30stce.

Zamiast do divy można iść na lajcie do klubu go go , pogadać z laskami, isć na prywatny występ i wrócić do domu.

4.Nie szukaj emocji, szczęścia, sposobów na zewnątrz !!!

5. Codzienna medytacja, bycie sam ze sobą, wydrążenie studni do własnego wewnętrznego szczęścia, daje uleczenie ran, pewność siebie. inwestujesz w coś co emanuje z Ciebie, a nie desperacko szukasz na zewnątrz.

Niestety, aby się zmienić trzeba nad sobą pracować. Godzinę dziennie, a życie zmieni się o 180 stopni, przyjdą fajni ludzie, laski będą się łasić i to te wartościowe Twoje wymarzone, ale bedzie ci to zwisać, bo masz swoje wewnętrzne szczęście.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Masz same błędne przekonania. Gdybym takie miał też bym chyba wpadł depresje. 

 Masz co jesć, pić, spać ? To są Twoje rzeczywiste potrzeby. Czy kiedykolwiek byłeś za to wdzięczny ? Reszta to są jakie nasze umysłowe fanaberie, uwarunkowania kulturowe i inny bezsens.

Jak będziesz tylko patrzył na to czego nie masz, a jeszcze gorzej - porównywał się z innymi to do końca życia będziesz ciągnął wózek nieszczęścia. Dlaczego chcesz być jak inni i zdradzić samego siebie ? Takiego Ty już nie będzie na świecie. Praktykuj wdzięczność.

Dane dobro nie wraca. Może ale nie musi. Dobro powinno się czynić ze względu na nie same, a nie szukać w nim odwzajemnienia. Takie interesowne dobro jest złem w czystej postaci.

 

To, że masz teraz kryzys to być może najpiękniejsza rzecz jaka Cię spotkała. 

Nie myśl o samobójstwie, bo to nie w porządku wobec tych, co chcieliby jeszcze żyć, a umierają w hospicjach, czasami małe dzieci. 

Nie ufaj swoim myślom i swojemu osądowi. zobacz, obserwuj swój umysł jak wszystko ocenia, widzi problemy, beznadzieje. Oglądaj jak film. Nie utożsamiaj się z tym. Jestem obserwatoreś poza myślami.

 

Głowa do góry. 

Edytowane przez Metody
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam wszystkim bardzo, bardzo, baaaardzo serdecznie! Potrzebowałem innego punktu widzenia niż mój.

Źle się czułem, uznałem, iż być może nawet niepotrzebnie pisałem tego posta, ale zważywszy na ilość cennej wiedzy jaką się ze mną podzieliliście sądzę, że to jednak nie był błąd.

Dziękuję za Wasz poświęcony czas. Nie zmieni to mojego podejścia już teraz, bo tak się nie da, ale przynajmniej podrzuciliście mi kilka fajnych konceptów, a przede wszystkim wskazaliście pewien kierunek oraz punkty widzenia, z których nie zdawałem sobie sprawy, a rzeczywiście będąc w ich posiadaniu można spojrzeć na sprawy z innej perspektywy. Mam po prostu zakorzenione złe wzorce z otoczenia i muszę coś z tym zrobić.

 

Dziękuję za zrozumienie problemu, bowiem od dłuższego czasu myślałem, że jest coś ze mną nie tak i nie pasuję do obecnej rzeczywistości, że mam jakieś braki oraz nie nadaję się do czegokolwiek, a tak bardzo pragnąłem zmiany i chcąc je wprowadzać zagoniłem się w ślepą uliczkę. To nie były moje cele, tylko jakieś halucynacje. 

Stokrooooooootne dzięki Bracia za poświęcony czas.

 

Żeby wlać coś nowego do pełnego naczynia muszę coś z Niego wylać. Teraz nadszedł czas by pomyśleć, co to ma być.

Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tony Montana no...obudziłeś się rano i podziękowałeś za coś życiu ? Ze rodzice żyją, masz gdzie mieszkać, co jeść i pić ? Ze jesteś zdrowy, mieszkasz (w miarę ;D) cywilizowanym kraju i nie musisz zapierdzielać 20 km po woodę z wiadrem na głowie, godzinę z buta do szkoły itd ? 

 

Nie skupiaj się na tym czego nie masz, tylko tam gdzie chcesz iść, a jeżeli nie wiesz że gdzie chcesz iść, to chociaż to, że chcesz to odkryć - to już jest coś. To jest pierszy krok :)

 

Poczytaj sobie o tej niesamowitej kobiecie i co ją spotkało, a mimo to zobacz czego dokonała. Stracić wzrok i słuch i nie poddać się ? 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Helen_Keller

21627.jpg-Helen Keller

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tony Montana może pomyśl nad adopcją jakiegoś psiaka? Miałem sąsiada, przesmutny człowiek, bardzo uprzejmy jednak mocno wyalienowany samotnik. Kiedyś pod swoimi drzwiami znalazł szczeniaka (taki owczarkowaty po niemiecku) i koniec końców go przygarnął. Zupełnie się facet zmienił w kontaktach i często widywałem go radosnego. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie Panowie,

 

w psychologii jest takie określenie jak błysk.

"Błysk - (psychologia) moment w którym człowiek doznaje olśnienia, metamorfozy myślowej. Najczęściej uświadamia Sobie oczywisty fakt, którego wcześniej nie dostrzegał."

 

Minął zaledwie tydzień, a za Waszymi radami zacząłem spoglądać na inne strony życia i nie skupiać się na tym, co mi nie wychodzi, bądź nie wychodziło, a skupiam się na tym, co mam, ewentualnie jak mogę zrobić to lepiej zdając sobie sprawę, że wszystko, co mogę w życiu osiągnąć, zależy wyłącznie ode mnie. Wiedziałem o tym od dawna, ale dopiero teraz świadomie zacząłem to wprowadzać w życie do spraw, które wydawały mi się zbyt wielkie. Stąd wspomniany błysk. :)

 

Wiem, że nie zmodeluję swoich przekonań w tydzień, jednakże bardzo tego pragnę.

Podpowiecie mi Bracia, oprócz książek i audycji Marka na co jeszcze mogę zwrócić uwagę pracując nad sobą? Jakaś pomocna literatura?

Zaciekawiła mnie też medytacja. Jest lepsza, bądź gorsza ścieżka jej uprawiania. czy mam po prostu usiąść w ciszy i się wyłączyć?

Jestem podekscytowany możliwościami, których nie widziałem wcześniej. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.