Przeprowadziłem rozmowę na portalu randkowym - zresztą nie po raz pierwszy, o podobnej treści. Wydaje mi się, że ONE myślą o facetach, że każdy facet to frajer i jak tylko ONA da zielone światło to każdy pokona nawet Syberię pieszo by się z nią spotkać. A tu Zonk. Mi się nawet nie chce jechać 15 km od Poznania do jakiejś karynki. Bo szkoda mi czasu i pieniędzy na paliwo - napiszcie czy to już sknerstwo.  Ale jeżdżenie do NIEJ do Krakowa to już czysta kpina.  Pewnie ONA to traktuje jako wyzwanie