Parę dni temu, ni z gruszki ni z pietruszki (skoro ma być kulinarnie ;)) zaczęły za mną chodzić gofry. Ale właśnie takie przekręcone, odbiegające od tych na słodko, którymi w dzieciństwie się zajadałem w nadmorskich miejscowościach. Jak to mawiają starzy górale, najlepszy sposób na pokusę to jej ulec. I tym sposobem na obiadowym talerzu wylądowały gofry na wytrawnie. Traktujcie to jako zachętę do spróbowania, bo nie będzie tu moich fot ani ścisłego przepisu. Tych zresztą jest mnóstwo w sieci.