Wiem, że pewnie Ameryki nie odkryłem, ale w ciągu ostatnich 2-3 miesięcy miałem jakąś kondensację takich samych zachowań ludzi, przez które uświadomiłem sobie, że to, że ktoś jest dla nas miły, otwarty i wygadany tak naprawdę GÓWNO znaczy. Już od dzieciaka to wiedziałem, ale nie byłem tego jeszcze tak na 100% świadomy jak teraz.    Sytuacja 1: Idę do dorywczej pracy na 2 dni. Jest tam pewien koleś, cały czas zagaduje o byle gówno, ewidentnie chce nawiązać kontakt. Jestem z natury