Znajomi artyści zaprosili na imprezę "na daczy". No to pojechałem, czemu nie. Towarzystwo miało być bą tą, lepsiejsze sfery. Acha, myślę sobie, będzie niezła chlorownia.    Ale to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Goście byli proszeni na 19:30. Dotarłem przed 22. Wszyscy byli już napruci jak szpadle, dobra połowa na granicy zamroczenia.    Pokręciłem się chwilę, ale po 5-tym zaproszeniu na "brudzia" w ciągu 5 minut, powiedziałem pas.    I tylko ta