Skocz do zawartości

More steam, znaczy więcej wódki


maroon

Rekomendowane odpowiedzi

Znajomi artyści zaprosili na imprezę "na daczy". No to pojechałem, czemu nie. Towarzystwo miało być bą tą, lepsiejsze sfery. Acha, myślę sobie, będzie niezła chlorownia. 

 

Ale to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Goście byli proszeni na 19:30. Dotarłem przed 22. Wszyscy byli już napruci jak szpadle, dobra połowa na granicy zamroczenia. 

 

Pokręciłem się chwilę, ale po 5-tym zaproszeniu na "brudzia" w ciągu 5 minut, powiedziałem pas. 

 

I tylko taka myśl mi w głowie została, czy to ja tak mało piję, czy ludzie coraz więcej chlają bez umiaru? ?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie prawda. Jak kiedyś regularnie chlalem to 10 browarów nie stanowiło dla mnie wyzwania. 

 

Po czasie jak ograniczyłem to 5-6 było dużo.

 

Potem po jakiejś tam przerwie, nie potrafiłem wypić więcej niż 4 i mi się wydawało że to dużo.

 

Potem znowu potrafiłem piwkowac po 8. 

 

Ilości się zmieniają razem z momentem życia.

 

Teraz jakobym wypił 4 polskie piwa to kończę pod stołem ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, maroon napisał:

I tylko taka myśl mi w głowie została, czy to ja tak mało piję, czy ludzie coraz więcej chlają bez umiaru?

Jedno i drugie. Ja kiedyś znalazłem się w identycznej sytuacji, tzn. spóżniłem sie na imprezę i na trzeżwo mogłem zobaczyć w akcji "zrobionych" znajomych. Poza tym nie miałem ochoty na chlanie, ale miałem ochotę się spotkać. Ciekawa sprawa, ale moje stanowcze "nie" na każdorazową propozycję picia płynów rozweselających wywoływało agresję?, pewnie wywoływaną poczuciem winy biesiadników, że są takimi menelami.

 

Dość szybko zacząłem sobie zadawać pytanie "Co ja właściwie tu robię?" Generalnie unikam od tego czasu pijącego towarzystwa, przy czym nie jestem AAbstynentem. 

W chlaniu mam duże doświadczenie. Gdybym cofnął czas, to całe życie byłbym abstynentem. Obracałbym się dzięki temu w innym, "lepszym" towarzystwie.

 

8 godzin temu, trek napisał:

a  dzisiaj odpuściłem imprezę, właśnie wiedziałem jak się skończy taka chlornia. A jakoś nie mam ochoty leczyć ostrego kaca.

Miałbyś kaca tylko i wyłącznie dlatego, że piłbyś alkohole niskiej jakości, jakie są w powszechnym użyciu. Np. podła, kacogenna wóda jest do przełknięcia tylko pod postacią drinków. Dobra wódka (bardzo droga zwykle) jest bardzo przyjemna w smaku, nie wstrzącha i nie powoduje kaca. Tyle tytułem mojego pijackiego doświadczenia.

 

@maroon "Pierdolenie i uzasadnianie alkoholizmu. Kto normalny napierdala się w 2h, tak żeby ledwo stać. Impra była całonocna. Naród chlorów i tyle."   

 

Nic dodać nic ująć. Na pocieszenie mogę dodać, że my Polacy na tle innych nacji nie wypadamy jeszcze tak żle (moje subiektywne obserwacje). Gdy  w mojej bardzo mocno międzynarodowej firmie zdarzało się pracować razem z Finami, to wtedy absolutnie konieczna była systematyczna kontrola (dmuchanie w balonik) na rozpoczęcie i zakończenie każdego dnia pracy wobec wszystkich zatrudnionych na tej budowie.? Gdy nie było Finów, to nie trzeba było kontrolować trzeżwości.  Finowie w chlaniu mają mistrzostwo świata. Wymagają w robocie stałego nadzoru i drakońskich kar.

 

Norwegowie maja pod tym względem również znakomite osiągnięcia. Opowiadali mi właściciele jednego z hoteli w 3city, że raz gościli u siebie przez weekend troje Norwegów. Dwóch facetów i jedna kobieta. Po ich wyjeżdzie pokojówka naliczyła 12 pustych butelek po wódce, a' 0,7 litra każda.  Wytrąbić we troje tyle gorzały przez weekend to zaiste imponujące osiągnięcie. Trójka Norwegów po weekendzie w Polsce pojechała na lotnisko bez butów. No tu nie można się dziwić, to przecież potomkowie Wikingów.?

 

Innym razem pracowałem razem z Duńczykami. Gdy pracuję razem ze Skandynawami, to zawsze zabieram ze sobą w delegację parę butelek polskiej wódki. Otóż po pierwszym dniu pracy dałem Duńczykowi, z którym pracowałem, bo sporo mi pomógł 05 Wyborowej. Duńczyk natychmiast rozpił ją "na dwa razy", po czym będąc nieco nietrzeżwym złamał sobie nogę. Ekipa Duńczyków dzięki mnie poniosła straty w ludziach. Upijanie się do nieprzytomności w Danii jest wysoko cenioną rozrywką.

 

Lata temu byłem w dłuższej delegacji w Kopenhadze. Ja lubiłem sobie tam pobiegać o świcie przed robotą. W tamtejszych parkach często spotykałem policję zbierającą z trawników kompletnie najebanych i nieprzytomnych lokalsów płci obojga.

 

Z kolei w Anglii miałem okazję pomieszkać dość długo  w mieście będącym odpowiednikiem naszego Sopotu.  Tam w weekendy wieczorami też często widziałem młodych Anglików leżących w stanie głębokiego upojenia na chodnikach. Dobrym pomysłem było chodzenie tam po ulicach z latarkami, żeby w pawia nie wdepnąć. Wiadomo, Anglicy.

 

A Niemcy jak chleją! Kiedyś w delegacji w Niemczech miałem z nimi bliżej do czynienia. Budowa, dwie zmiany (dzienna i nocna) po 12 h. Zmiany w godzinach 0700 do 1900 i od 1900 do 0700. Nocna zmiana codziennie rano, po pracy, w świetlicy chlali od 0730 do gdzieś południa, potem jakieś 5 godzin snu i na noc do roboty. Po nocy ciężkiej pracy powtarzali cały cykl. I tak przez trzy tygodnie non stop!? Zmiana dzienna robiła dokładnie to samo. Nie powiem, zaimponowali mi.

 

Potem długo, długo nie ma nic i są Polacy.?

 

Mogę tak długo opisywać rożne historyjki. Rzuciłem garść przykładów, żeby zilustrować pewne zjawisko. Czas najwyższy moim zdaniem pozbyć się tych naszych narodowych kompleksów wobec innych.

 

 

  • Dzięki 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stefan Batory święta racja, ale mieszkając w pl, nie będę się licytował, że inni więcej mogą. Pijaństwo było od zawsze. Jest i będzie. Jedyna możliwość to unikanie towarzystw drinkowych. Choć osobiście uważam, że teraz ludzie się szybciej i mocniej upijają niż jeszcze parenaście lat temu. Więcej jest po prostu najebanych jak szpadle, a nie tylko "wypitych". Kiedyś wódeczka była bardziej "przy okazji", a teraz jest przy wszystkim, jako zapychacz czasu. Myślę, że wzrosła też drastycznie liczba wysoko funkcjonujących alkoholików. Jak widzę przykładowo, że gość wali codziennie po 4 browce, do tego koniaczek na sen, czy inny drineczek, to nie wierzę, że nie jest uzależniony. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, maroon napisał:

święta racja, ale mieszkając w pl, nie będę się licytował, że inni więcej mogą. Pijaństwo było od zawsze. Jest i będzie. Jedyna możliwość to unikanie towarzystw drinkowych. Choć osobiście uważam, że teraz ludzie się szybciej i mocniej upijają niż jeszcze parenaście lat temu. Więcej jest po prostu najebanych jak szpadle, a nie tylko "wypitych". Kiedyś wódeczka była bardziej "przy okazji", a teraz jest przy wszystkim, jako zapychacz czasu. Myślę, że wzrosła też drastycznie liczba wysoko funkcjonujących alkoholików. Jak widzę przykładowo, że gość wali codziennie po 4 browce, do tego koniaczek na sen, czy inny drineczek, to nie wierzę, że nie jest uzależniony. 

 Ja widzę jeszcze inne ciekawe zjawisko wśród wysoko funkcjonujących, znanych mi alkoholików. Jeśli chleją drogie wino,  i się nawalą, to jest ok, jest "ą" "ę". Jeśli ja w tym czasie razem z nimi wypiję dwa kieliszki dobrej wódki i nic poza tym, to uchodzę za pijaka (alkoholika), bo piłem wódkę?.  Jeśli ktoś codziennie pije alkohol w dowolnej ilości i dowolnej postaci jest zwykłym alkoholikiem.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W "najlepszych" czasach, jak chodziłem z ekipą na tańce, czy imprezy "okolicznościowe" to o 19:00 już byłem napruty, jak szpadel, a impreza nawet się nie rozkręcała, trzeźwiałem w międzyczasie i znowu chlańsko. Jak się bawisz to się bawisz, a jak pijesz to pijesz ? Taką miałem wtedy filozofię życia.

 

Wiele razy było tak, że wymiotowałem nawet na imprezie, przywracano mnie do pionu, woda gazowana, jakaś mięta, drineczek lekki i dalej do boju.

 

A dzisiaj zero nałogów.

 

Każdy jest na drodze życia. Niektórzy nie przechodzą dalej po prostu.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, mac napisał:

W "najlepszych" czasach, jak chodziłem z ekipą na tańce, czy imprezy "okolicznościowe" to o 19:00 już byłem napruty, jak szpadel, a impreza nawet się nie rozkręcała, trzeźwiałem w międzyczasie i znowu chlańsko. Jak się bawisz to się bawisz, a jak pijesz to pijesz ? Taką miałem wtedy filozofię życia.

W moich "najlepszych" czasach byłem święcie przekonany, że impreza była udana, kiedy mi się film urwał. Czasami nie chce mi się wierzyć jakim byłem idiotą. Mam farta, że nie mam tendencji do uzależnień.? A dzisiaj o suchym pysku funkcjonuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, maroon napisał:

Kiedyś wódeczka była bardziej "przy okazji"

Taaa jasne, to chyba żart jakiś. Już za komuny picie było notoryczne, nawet w pracach się ludzie alkoholizowali.

Knajpy pękały w szwach, bo każdy szedł po pracy na piwo i nie tylko.

Teraz ludzie trochę mniej piją, zauważyłem, że małe miejscowości w których było po kilka barów-pozamykano, brak klientów.

Jeśli już jest okazja, to polacy piją i to często do upadłego, taki nasz sport narodowy. 

Jednak zawsze można odmówić, albo w ogóle nie iść na imprezkę.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, Leniwiec said:

Teraz ludzie trochę mniej piją, zauważyłem, że małe miejscowości w których było po kilka barów-pozamykano, brak klientów.

Taa, jasne. W domach walą do telewizora, tyle się zmieniło. Dostępność i wybór alko jest obecnie dużo większy. 

 

Może i masz rację, z tym że kiedyś też tak łoili. Ja jednak na imprezach obserwowałem mniej najebanych jak szpadle, wydaje mi się że ludzie się bardziej kontrolowali. 

 

Ja coraz rzadziej pojawiam się na imprezach, bo raz gadka z najebanymi jest idiotyczna, dwa obawiam się, że za którymś razem na kolejne "co ty nie pijesz? weź napij się" złamię komuś szczękę ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracuje za granica w że tak to ujmę bardzo wysublimowanej branży usługowej. Najwyższy poziom obsługi, super luksus itp. Wszyscy tez ą ę. Byłem rok temu na wigili firmowej, jak wszystkim puściły lejce po alkoholu to powiem szczerze dużo się nie różnili od Mietka z pod żabki przy całym szacunku. Nie mówiąc oczywiście o seksie w toalecie, wymiotach, słowotoku o niczym i generalnie patologii. Taki klimat Panie, społeczeństwo chodzi jak na szpilkach w robocie to potem puszczają lejce ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maroon

 

Piję dużo, dużo mniej niż 12-20 lat temu.

I również zauważam, że standardem w Polsce.

W polskiej kulturze towarzyskiej.

Jest mocne 'oliwienie' spotkań towarzyskich.

Przez co, niestety, te więzi towarzyskie są miałkie, powierzchowne.

Bo oparte o alkohol i działanie pod jego wpływem.

Ten podpity bełkot. Te zapewnienia o przyjaźni i zajebostości. Te strzelanie misiaczków-przytulasków.

 

To chyba wnika z pewnej defaultowej 'zamkniętości' Polaków.

Muszą wlać oliwy, żeby się otworzyć.

 

Poza tym alkohol, dla mnie 40 latka, ma ujemny potencjał.

Jak każdy narkotyk.

Daje 'kopa' na krótko.

Potem zostawia z okresem wielokrotnie dłuższego doła i zwały.

Doła energetycznego, intelektualnego, psychicznego,

Zwyczajnie nie opłaca się.

To jak pożyczka w Providen_ie.

Z RSO 250%

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.