Skocz do zawartości

Zerwito

Starszy Użytkownik
  • Postów

    518
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    50.00 PLN 

Treść opublikowana przez Zerwito

  1. Witajcie Bracia! Jestem młody mam dopiero 19 lat, ale chcę się podzielić z Wami moją historią. W tym roku zdawałem maturę, a w październiku idę na studia, tak więc nie mam ogromnych doświadczeń z samicami. Od ponad tygodnia czytam felietony, forum. kobietopedię, słucham audycji Marka, staram się zdobyć jak największą wiedzę, ale przejdźmy do rzeczy kiedy chodziłem do liceum liczyły się dla mnie: imprezy, nauka (uczyłem się dobrze), siłownia no i historia - największa pasja. Byłem strasznie towarzyski i lubiany. Z samicami miałem jakieś tam historię, nigdy nie narzekałem na brak powodzenia. No i stało się, poznałem ją (piękna 9/10 inteligenta, skromna, mój ideał). Napisała do mnie na Fb, bardzo przyjemnie się rozmawiało, mieliśmy podobne zainteresowania. Chodziła do równorzędnej klasy w moje szkole. Spotkaliśmy się i kilka razy. Ja podchodziłem do tego na luzie, dopiero z czasem się wkręciłem, jej zależało bardziej. Po miesiącu byliśmy już razem. Zaprosiłem ją na moją 18, gdzie poznała moją rodzinę i przyjaciół. Wszyscy mówili jaka to ona nie jest piękna, skromna, wspaniała. Byłem w euforii, wkręciłem się w związek na maxa. Tak, tak bylem białym rycerzem... Odwoziłem, mówiłem jak zależy, jaka jest wspaniała, jak kocham. No ale to były cudowne chwilę, świetny seks, długie rozmowy, wspólne pasję. Byliśmy razem w wielu miejscach. Jak już się domyślacie, wszystko się rozjebało. Zaczęło się w kwietniu tego roku, nie miała dla mnie czasu, bo nauka przed maturą. Ok, rozumiem, miałem to samo. Przez 3 tygodnie wgl się nie widzieliśmy nie licząc krótkich chwil w szkole. W końcu się spotkaliśmy i ona zaczęła coś w stylu, że nie wie czy chce być ze mną. No to powiedziałem, żeby się zastanowiła. Za godzinę dzwoni i mówi, że mnie kocha. Podszedłem do tego z dystansem, kolejne trzy tygodnie były chłodne, ale czułem, że nasz związek powili się odbudowuje. Zastanawiało mnie jedno, czemu mnie nie zaprasza do domu? Zwykle bylem u niej raz na tydzień, a tu nagle zero zaproszenia. W końcu zaprosiła mnie na urodziny, wszedłem do jej pokoju i zauważyłem, że pochowała wszystkie nasze zdjęcia i pamiątki. Podświadomie czułem, że coś się pierdoli, ale mój młodzieńcy umysł podpowiadał, że wszystko można jeszcze naprawić. Faktycznie, później z dnia na dzień było coraz lepiej. Weekend czerwcowy spędziliśmy wspólnie, na długich spacerach, ale miała dla mnie mniej czasu niż zwykle. Bardzo ważne dla wątku jest to, że 8 czerwca miałem mieć operację (chodzi o drogi oddechowe, ale nie rozwijajmy tego tematu). Ona doskonale o tym wiedziała i sama powiedziała, że dzień lub dwa przed operacją mnie odwiedzi. Postanowiliśmy się jeszcze spotkać w niedziele 5 czerwca, graliśmy w badmintona, ale było okropnie nie odzywała się prawie, nie dała się pocałować. Miała przyjechać tak jak obiecała, ale nawet nie napisała smsa. Wkurzyłem się i 7 czerwca wieczorem zadzwoniłem, spytałem czy wszystko ok? Ona, że tak tylko nie miała czasu się odezwać (yhm na pewno). Zapytałem, czy z nami wszystko ok. No i wtedy się zaczęło. Zaczęła płakać, i mówić, że nasz związek nie ma sensu, że brak emocji. Ona czuję się jak w starym małżeństwie itp. Ja do niej, że przecież ostatnio sama mówiła, że jest ze mną szczęśliwa, a ona, że traktuję mnie jak kumpla. No nie ukrywam doznałem szoku, a ona się rozkręcała, że za dużo kłótni (ostatnia była w kwietniu), że nie chce już płakać z mojego powodu, ona już tak nie może. Na studiach i tak by się rozpadło, nie chciała mi tego mówić przez telefon i do tego przed operacją i chciała się jeszcze spotkać i tego typu gadanie przez 10 minut. No to powiedziałem, że jej dziękuję za prawie dwuletni związek. Usunąłem jej numer, zablokowałem na fejsie, wyrzuciłem wszystkie jej rzeczy do śmietnika. Od tamtego czasu zero kontaktu. Operację przeżyłem, ale do lipca muszę siedzieć w domu. Nie mogę uciec w sport, nawet z kumplami nad jezioro wyskoczyć. Lezę w łóżku i nie mogę robić nic konkretnego. Od lipca poszukam jakieś pracy, żeby zarobić parę groszy na studia. Czuję w sobie pustkę. Wiem, że szczęście nie zależy od drugiej osoby, ale moja podświadomość jakoś tego nie rozumie. Mam też wyrzuty sumienia, że gdym miał obecną wiedzę wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. To była na serio fajna dziewczyna: inteligenta, ładna, mieliśmy wspólne plany i wspomnienia, cudowny seks. Jak człowiek nie ma się czym zająć to takie myśli przychodzą do głowy. Wątpię, żeby ona miała kogoś innego, znajomi by mi powiedzieli, poza tym czuję, że mnie nie zdradziła tylko po prostu haj emocjonalny się wypalił. Mam teraz dużą wiedzę, dzięki forum, felietonom, kobietopedii. Dostałem kopa w dupę, ale wiem, że dzięki temu stanę się silniejszy. Jednak braciszkowie mam do was pytania. Jak szybko o niej zapomnieć? Jak ciągle o tym nie myśleć? Nie mam zamiary tracić najlepszych chwil życia na myślenie o niej. Otworzyły mi się oczy, ale rana musi się zabliźnić, tylko jak przyspieszyć ten proces? Chcę się rozwijać i skupić na przyszłych studiach, ale muszę się uwolnić od wspomnień. Pozdrawiam serdecznie
  2. Zerwito

    Witam

    Witam Bracia! Jestem młody (19 lat), ale chcę się rozwijać i uczyć od starszych kolegów. Przeczytałem sporo tematów na forum, od jakiegoś czasu śledzę twórczość Marka. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.