Skocz do zawartości

Kamillo

Troll
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Kamillo

  1. Albo ja dziadzieję, albo już mi się instynkt ojcowski załącza, ale dla mnie to straszne... To dziecko, dałoby się nim łatwo manipulować. Jak dla mnie poniżej osiemnastu - nie. Osiemnaście - już lepiej, ale jeszcze brzmi niefajnie. I tak szczerze mówiąc, to mit, że "dziewic już nie ma w gimnazjum". Są puszczalskie, jasne, ale po tym co obserwuję, wiele kobiet (tak samo zresztą jak i mężczyzn) zaczyna życie erotyczne po 20. A więc jak dla mnie to mit, że w tych czasach dzieciaczki już spółkują, spółkowały kiedyś, kiedy to wydawało się dwunastolatkę za mąż (chłopców też nie oszczędzano). Teraz ten wiek moim zdaniem się trochę opóźnia, bo tłucze się nam do głów, że ten kto nie ma osiemnastki to jeszcze dziecko.

     

    Jak już się za dziecko zabierzesz... chociaż weź na nią uważaj. Powoli szykuję się na dziecko i na samą myśl, że mógłbym mieć córkę i że ktoś mógłby jej w tym wieku coś zrobić...  aż szkoda słów.

    • Like 2
  2. A jeżeli mam być szczery, to ja jestem zdania, że ząb czasu każdego dotyka (czy to kobietę czy mężczyznę) i tylko od nas zależy, w jaki sposób to zrobi. Facet nie święty, potrafi wyglądać jak chodząca tragedia, chociaż u nas to fakt - okres między 30 a 45 jest moim zdaniem najlepszy (oczywiście o ile o siebie dbamy, widzę masę mężczyzn z brzuchami ciążowo-piwnymi, drugimi podbródkami, a o czymś tak prozaicznym jak higiena to już w ogóle nie wspominając).

    I w sumie nie wydaje mi się, że kobieta ma "gorzej". Po prostu się tłustym loszkom ćwiczyć nie chce, poćwiczyłby 3-4 razy na tydzień, albo chociaż wylazłyby na dłuższy spacer i już byłoby okej. Odstawić w ich życiu młodzieńczym te tony kosmetyków (swoją drogą, moja kobieta używa tylko "sposobów babć" i idzie w naturalne kosmetyki, sam jestem ciekaw, jak jej to wyjdzie, na razie przekroczyła 30 i jest okej), do tego wyrzucić słodycze/fast foody i mogłoby być całkiem-całkiem. No ale nie poradzisz, same się niszczą i same sobie wyznaczają granicę wieku.

     

    Swoją drogą, moja matka zawsze była świruską zdrowego żarcia (może dlatego, że lekarka i miała już swoją wiedzę w czasach przed Internetowych), dziwne, że nigdy nie miała nadwagi. Ale nie, takie hormony, kobieta tyje przez hormony, nie przez lenistwo.

    • Like 2
  3. 3 godziny temu, HORACIOU5 napisał:

    Takie mnie naszło przemyślenie. Niektórzy krytykują tego pana, nazywając go miękką fają, która nie potrafi kontrolować swoich emocji... ale przypomnijcie sobie jak sami zachowaliście się kiedy dostaliście pierwszego mocarnego kopa. Czy faktycznie było tak łatwo kontrolować swoją złość? Szczerze wątpię. Moim zdaniem i tak się kontrolował mimo tego, że widać był iż jest cholernie wkurzony. Nie ukrywam, że kiedyś kiedy też dostałem potężnego emocjonalnego kopa (dzięki któremu wylazłem z masmixa) między nogi to mną pozamiatało i przez jakiś czas dominował we mnie gniew. Dopiero pozbieranie się i czas sprawiły, że zrozumiałem pewne kwestie i zacząłem pracować nad sobą. Ten pan moim zdaniem jest na etapie, kiedy na wciskanym przez lata pięknym obrazku zaczęły pojawiać się rysy i to od niego zależy co będzie dalej. Może zacznie dostrzegać pewne schematy i wyciągnie wnioski po tym co przeżył, a może po prostu wyprze to wszystko i dalej będzie żył w masmixie. Z mojej strony życzę mu aby się ogarnął... chociaż osobiście nie jestem za tym aby takie filmy wrzucać w internety.

     

    Jasne że złość jest normalna, powiedziałbym więcej: wskazana. Jesteśmy ludźmi, nie maszynami. Ale ten koleś to nagrywał a później wrzucił do Internetu (laska jest teraz przekonana,że żyła pod dachem z psycholem = nie będzie żałować zdrady nigdy). Miał czas żeby odetchnąć i pomyśleć, przerzucenie tego przecież zajęło mu chwilę. Mógł się zastanowić co robi.

     

    3 godziny temu, Mosze Red napisał:

     

    Orly, popatrz na historię ludzkości ;)

     

    Brak kontroli nad sobą to słabość, kontrolowana agresja jest jak najbardziej ok.

     

    raczej mi się nie wydaje, żeby gościu z filmu przejawiał "kontrolowaną agresję". Zresztą nie - agresja jest przejawem słabości. Wszystko można załatwić słowami, podnoszenie ręki to już dla mnie ostateczna ostateczność, kiedy druga strona naruszyła moją nietykalność osobistą. Nikt nie ma prawa sam z siebie naruszać nietykalności drugiej osoby, wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy swoją godność.

  4. Będę absolutnie szczery - jestem zażenowany i czuję się trochę jak hipokryta, bo zawsze powtarzałem że emocjonalność to domena bab. Mam nadzieję, że jest tak jak wyczytałem w którymś z komentarzy, czyli że facet jest chory psychicznie. Czy nie lepiej byłoby dać takiej puszczalskiej lasce nauczkę z klasą, a nie wydzierać się i rzucać rzeczami jak rozhisteryzowana ciota? Co on tym chciał osiągnąć, najpierw pieprząc trzy po trzy, później ciskając rzeczami na wszystkie strony, a pod koniec prawie rycząc? Ja rozumiem, zdrada to okropna rzecz. Straszna wręcz, ale jak już chciał jej robić cyrki, to mógł chociaż siebie w tym szale nie nagrywać. Generalnie lasce należałoby się kilka mocnych ciosów w twarz, ale również - co to da? (pomijając już fakt, że nie bije sie nikogo, nawet chomika, agresja to moim zdaniem oznaka słabości).

     

    Powinien spakować jej rzeczy. Ja bym tak zrobił, popakował wszystko w worki, jakby przyszła, kazałbym jej zabrać, bez emocji, wszystko na spokojnie i z zimną krwią. A później zabrałbym się za siebie, żeby pokazać cipie co miała, co straciła i czego już nie dostanie. Zrobiłbym sobie na jego miejscu taki kaloryfer, że Rambo to przy tym cienias, zadbałbym o finanse, a kilka lat później pojawiał się co chwile na mieście z coraz to lepsza dupą. Myślę, że o wiele lepsza zemsta, niż rzucanie szmatami i płakanie. Po takiej akcji ona utwierdzi się w przekonaniu, że "dobrze że od takiego psychola uciekla" i już nawet nie będzie rozważać powrotu, nawet gdyby facet się ogarnął. Gdyby wybrał moją opcję, do końca życia miałaby ból cipska.

  5. 10 minut temu, Mosze Red napisał:

    Czy sprawy spadkowe po ojcu są uporządkowane ? Przecież dzieci i żona dziedziczą po równo, więc już część gospodarstwa powinna być jego.

     

    Czy matka wydziedziczyła wszystkich poza ukochanym synem?

     

    Czy matka przekazała jakieś składniki majątku w formie darowizny?

     

    1. Mówił coś o tym, że jeżeli chodzi o część po ojcu, to będzie mu się ciężko z bratem dogadać, bo on nie myśli nawet, żeby sprzedawać gospodarstwo, a brat od razu będzie chciał to zrobić. Generalnie im dłużej nad tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie jest tak źle. Może ostatecznie wykupi jakoś część brata i gospodarstwo zostanie w jego rękach.

    2. Córka sama się wypięła na matkę. Pojechała do stolycy robić kariery i nie ma zamiaru walczyć, skoro matka sama nie chce jej dać. Generalnie myślę, że z całej trójki najlepsze podejście, ja bym raczej się o coś takiego nie bił, ale mimo wszystko kumpla mi szkoda.

    3. Tego nie wiem.

     

    Swoją drogą, im dłużej nad tym myślę, toto straszne jest. Rozszarpywanie majątku jak hieny za życia rodzica - tragedia. Jak będę umierać, na pewno nie będę się chwalić z rozwiązaniem kwestii majątkowych - a niech się martwią po mojej śmierci.

     

  6. 10 minut temu, Mosze Red napisał:

     

    Ale to jego wyłączna wina, ugadał z rodzicami co z gospodarstwem? Pewnie tyrał bo myślał, że będzie jego.

     

    Ktoś mu bronił spożytkować ten czas na zdobycie dobrego zawodu?

     

    Wszyscy ponosimy konsekwencje własnych decyzji. Liczenie na to, że kiedyś być może dostanie się coś co nie jest nasze i na tej mglistej perspektywie buduje własną przyszłość, jest zwyczajną głupotą.

     

    Red, ludzie na wioskach mają trochę inne myślenie. Jak pisałem: od dzieciaka zapieprzał, ojciec brał go do roboty i pokazywał mu wszystko od najmłodszych lat. Poznałem gościa w średniej, gdy ja miałem wolne wakacje i z kumplami opowiadaliśmy jak wykorzystaliśmy czas, on spędził go na polu. Zawsze było mi go żal, jak tak opowiadał, ale on był przyzwyczajony do pracy. Teraz mi mówi że pięciu minut na tyłku usiedzieć nie może, bo wciąż zastanawia się co by tu jeszcze można zrobić.

     

    A jego matka to już dość stara kobieta, z doświadczenia wiem, że starych ludzi (nie tylko kobiety), da się omamić. Fakt faktem jednak, że jak znajomy harował, drugi syneczek był rozpieszczany przez mamcię. Myślę, że ojciec kumpla teraz się w grobie przewraca.

  7. 19 minut temu, Mosze Red napisał:

    Ja uważam, że każdy ma prawo dysponować swoim majątkiem jak chce, łącznie z dyspozycjami na wypadek śmierci.

     

    Zdaj sobie sprawę autorze, że w naszym kraju obowiązuje chore, post komusze prawo spadkowe. W większości cywilizowanego świata, każda zdrowa psychicznie, pełnoletnia osoba ma prawo zadecydować co się stanie z jej majątkiem po śmierci, u nas niekoniecznie.  Trzeba robić jakieś chore manewry, wydziedziczenia inne pitu pitu, żeby uniknąć przekazania majątku osobie, której nie chce się go przekazać. Jest to totalne odwrócenie normalnych i moralnych zasad. 

     

    Co straszniejsze, ludzie przyzwyczaili się do tego i uważają, że człowiek nie ma prawa dysponować własnym majątkiem, sam twój wątek jest tego świadectwem. Czekanie na wykorkowanie danej osoby, żeby po śmierci szarpać się o jej majątek wbrew jej woli, to jest zezwierzęcenie, abstrahuję całkowicie co daną osobą kierowało w dysponowaniu majątkiem za życia bo to prywatna sprawa tej osoby. 

     

    Między innymi dla tego mam zamiar dożyć swoich dni w kraju, gdzie prawo jest dużo normalniejsze i mój testament będzie święty. To samo tyczy się darowizn czy innych form dysponowania własnym majątkiem.

     

    Postawa, mama mnie kochała mniej niż braciszka więc jak wykituje to będę walczył z braciszkiem o każdy grosz, nawet nie będę komentował.

     

    Całkowita racja, ale niesprawiedliwe jest to, że facet robił jak ojciec już nie mógł, wiązał koniec z końcem, a teraz dowiaduje się, że po śmierci matki won - szukaj nowej pracy, gospodarstwo już nie Twoje. A kontaktów dobrych z bratem nie ma, na 100% gówniarz sprzeda gospodarstwo, bo to nie jego bajka, woli się w remizach rozbijać i wiejskie dupy podrywać.

  8. 25 minut temu, TPakal1 napisał:

    Czyli jest testament.

    Zawsze można go przecież zmienić. To jest wola przyszłego spadkodawcy. 

    Kumplowi i siostrze zgodnie z prawem będzie należał się zachowek.

    Moja rada: niech się kumpel zastanowi, nad wymiarem swojego wkładu w gospodarstwo. Chodzi mi o włożone pieniądze, pracę i czas poświęcony na jego prowadzenie.

     

    Właśnie dużo tam zapieprzał, jego brat wolał zawsze na miasto na dupy jechać, a on już od dzieciaka, jak jeszcze ojciec żył, to ciągle pomagał. Po jego śmierci robił jeszcze więcej, żeby odciążyć matkę i żeby to wszystko funkcjonowało dalej.

  9. Zabawne, że tak się zarzeka o nierozumieniu polskiego, a jakoś całą sytuację i to co mówił kierowca potrafiła opisać. :rolleyes: Szopka na zwrócenie uwagi, ale tak robią nie tylko ukraińskie baby, ostatnio miałem niemiłą sytuację z Litwinem, który wściekał się, że u nas taki mały socjal :D Za granicę nic nie robić, a nie w Polsce na kokosy z nieba liczyć. Tu się pracuje.

  10. Wczoraj spotkałem się na piwo z kumplem, którego znam już kupę lat. Zwierzał mi się biedak i pchnął mnie do głębszych rozmyślań. Ma brata i siostrę i nie najmłodszą już mamę, więc jasna sprawa, że zaczęli myśleć o podziale majątku... z tym, że żadnego podziału tak właściwie nie będzie, bo wszystko dostanie syneczek. Siostra i kumpel mogą się wypchać. Powiedział mi, że matka zawsze faworyzowała tego średniego, wszystko uchodziło mu płazem, najwięcej mógł i zarazem najmniej musiał. Sprawa przesądzona, majątek przepisany na syneczka. Poleciłem mu, żeby na razie się nie martwił, a po śmierci matki walczył o zachowek, bo ze starą kobietą i tak nie wygra. (Jak macie jakieś rady, możecie dać, ja punktu prawniczego prawie w ogóle nie znam, prosty programista jestem.) Z drugiej strony poradziłem mu, żeby olał sprawę, bo co sobie będzie nerwy szarpać... chociaż szczerze mówiąc, jest o co, chodzi o całe gospodarstwo rolne.

     

    No i co do moich rozkmin - nie uważacie, że większość bab faktycznie faworyzuje jakiegoś z dzieciaków? Gdy tak o tym myślę, jestem w szoku, obojętnie czy chłopiec czy dziewczynka, traktowałbym równo i żadne niczego nie miałoby "na gębę".

    Ale fakt faktem, że u mnie w rodzinie było podobnie, ja byłem faworyzowany, siostra zawsze stała z boku. Jest starsza ode mnie, musiała się mną zajmować jak byłem młodszy i dostawała opieprz za wszystko co zrobiłem. Później nie było to jakoś szczególnie widoczne, może dlatego że się szybko wyprowadziła z domu i przez kilka lat żyłem sobie jak jedynak. I to pchnęło mnie do kolejnych rozważań. Jakie niesie to skutki uboczne dla dziecka, które jest tym "drugim"? Po siostrze i kumplu zauważyłem, że są o wiele mniej pewni niż ja i jego brat. Jego brat to taki cwaniak, wszystko mu się należy, generalnie strasznie wkurwiający gościu, piłem z nim kilka razy, próbowałem rozmawiać, ale się po prostu nie da. Ego ogromne, wykształcenie/możliwości/wygląd nie bardzo. Co do mnie wypowiadać się nie będę, nigdy nie byłbym w tej kwestii obiektywny, ale mogę powiedzieć, że nigdy nie miałem problemu z samoakceptacją.

     

  11. Ja ostatnio przeżyłem "mały zawał" kiedy zobaczyłem dziewczynę ze swoim laptopem na kolanach. Na szczęście szybko okazało się, że musiała sprawdzić rozkład mzk, chciała to zrobic szybko, bo wychodziła, a swój laptop miała wyłączony. Byłem skłonny  w to uwierzyć, bo była ubrana i faktycznie po chwili wybiegła z mieszkania. Ale naprawdę, pierwsza myśl po przyjściu z kuchni do salonu - wyłączyłem stronę z forum?

  12. Z tym "żadnych dzieci" to trochę głupota. A później się dziwimy, że muzułmanie nas zalewają i że nasze społeczeństwo się starzeje.

     

    Ja sam ciągle żyję w matrixie. Na obecnej partnerce jeszcze się nie sparzyłem, choć jasne, działa jak typowa samica, nie raz było wymuszanie, fochy i "bo ty mnie już nie kochasz". Podchodziłem do tego zimno, czyli nie reagowałem i wmówiłem sobie, że reakcji nie będzie, to się nauczy. I powiem szczerze, że to wcale nie jest łatwe, kobiety faktycznie myślą, że wszystko dostaną bo są kobietami. Ale jeżeli chodzi o zdrady, jakieś okropne jazdy - tutaj nie mogę się przyczepić. Jestem w związku od 5 lat i całkiem mi w nim dobrze. Chociaż z argumentem ślubu się zgodzę - żadnych ślubów. Kasa osobna.

     

    Ale Twoja potrzeba jest raczej zrozumiała, jak ktoś wyżej napisał, jesteśmy zwierzętami stadnymi. No i pewnie te brednie wciskane od dzieciństwa o "true love" też zrobiły swoje.

    • Like 1
  13. 19 minut temu, zuckerfrei napisał:

    Wiem ze w PRLu bylo prawo/możliwość aby osoby z downem - sterylizowac jak jest dzis nie wiem - z jakiegos powodu ich libido jest bardzo wysokie, w starożytej Grecji noworodek jezli nie był zdrowy - zrzucano go ze skał - brutalne ale coś w tym jest.

     

    Wiem z autopsji niestety. Moja mama miała koleżankę, która miała, wtedy dojrzewające dziecko z jakimiś problemami natury psychologicznej. To nie był down, ale dziecko tak samo niedorozwinięte. I generalnie chłopak był tak napalony, że szok. Co chwilę pocierał się o krocze, macał w tamtych rejonach, można powiedzieć, że to trauma mojego dzieciństwa. :wacko:

     

    Zawsze mnie zastanawia, jak wygląda seks z osobą niepełnosprawną. I o ile potrafię go sobie wyobrazić z osobą, która na skutek wypadku wylądowała na wózku, o tyle po prostu nie widzę tego, jeżeli chodzi o taką chorobę. Kobieta z filmiku jest zdeformowana, jak sama mówiła ma jakiś metr wzrostu. Mój kolega chyba nie podołałby stanięciu na wysokości zadania... Stąd dziwi mnie, skąd u niektórych facetów tyle samozaparcia. Dochodzę do wniosku, że to nie samozaparcie, a po prostu niska samoocena.

    • Like 2
  14. Zbliża się trzecia w nocy, a mnie dopadła bezsenność, więc zacząłem przeglądać youtuby, z racji że po pracy nie mam sił na nic konstruktywniejszego. Wpadłem na filmy które zamieszczam poniżej i tak zacząłem się zastanawiać... co kieruje facetami, którzy świadomie wiążą się z niepełnosprawnymi kobietami? Może to i okaże się chamskie, ale ja bym chyba nie mógł... taka kobieta wymagałaby jeszcze więcej uwagi. Jak wiadomo, fetysze doczepi się wszędzie. Myślicie więc, że ten facet może być swojego rodzaju fetyszystą? Albo po prostu ta kobieta dała radę go omamić?

     

     

     

  15. 7 godzin temu, Karł napisał:

    @Nomorepanic Zawsze było tak, że człowiek z wykształceniem ścisłym zarabiał więcej od człowieka po humanie i nie mówiąc już o zapotrzebowaniu na rynku pracy. "Mogłeś zostać znanym kucharzem, fotografem, muzykiem, piłkarzem, menadżerem w korpo, otworzyć swój biznes i wiele, wiele innych" daruj sobie teksty typu "te ferrari tylko czeka aż do niego wsiądziesz" Jeżeli nie masz wyczucia smaku to kucharzem nie zostaniesz, bez umiejętności przywódczych możesz zapomnieć o stanowisku menadżera i żaden sławny muzyk nie zaczynał nauki po 20. Jeżeli nie masz talentu, to możesz zapomnieć o tych zawodach, które wymieniłeś.  No oprócz tego o własnym biznesie, ale do tego musisz mieć środki, których ja ani moja rodzina nie posiada. Teksty o ludziach, którzy osiągnęli coś z niczego też sobie też daruj, bo na jednego Billa Gatesa przypada 1000x tyle Kulczyków i nie mówiąc już o tym, że Bill jednak ma te 164 pkt IQ.

     

    Jak ja słyszę takie pierdo*enie to mi się nóż w kieszeni otwiera. Masz rację, nic nie rób, siedź na dupie i płacz, żeś karakan a do tego bez forsy i przyszłości. Możesz podwyższyć swoje kwalifikacje idąc na jakieś kursy, doszkalając się. Wiadomo, od razu Krakowa nie zbudowano. Nie jest tak, że w rok zarobisz swój pierwszy milion. Ja, żeby wyjść poza granicę 10 tysięcy na miesiąc zapierd*alałem przez 5 lat za 2 tysiące, bo ważne było dla mnie budowanie CV i podstaw pod fundamenty, żeby się rozwijać. Teraz mam swoją firmę, wszystko co chciałem wyniosłem z firm w których robiłem za chłopca na posyłki. I nie, nikt mi nie pomógł, też pochodzę z biednej rodziny, ale już jako dzieciak wiedziałem, że chcę czegoś więcej.

    I ps, też nie jestem wysoki. 174 cm.

    • Like 4
  16. Rozmawiałem z nią wczoraj i tak ta rozmowa się przeciągnęła, że kontynuowaliśmy ją jeszcze dzisiaj. Na początku powiedziała, że boi się bólu i właściwie to nie czuje potrzeby posiadania dziecka. Kiedy jej powiedziałem, że ja chcę dziecko i że dla mnie to punkt konieczny, jeżeli mielibyśmy być dalej razem, wspomniała, że boi się, że dziecko urodzi się niepełnosprawne. Teraz faktycznie cały czas zajmuje się swoją mamą, a niepełnosprawnym dzieckiem musiałaby opiekować się do końca życia. No i generalnie nasze grupy krwi mogłyby ułożyć się w konflikt serologiczny (ona ma minus, ja plus), a to, plus fakt, że ona nie czuje szczególnej potrzeby bycia mamą, daje taki efekt, że nie chce dziecka, ale niby chce wciąż ze mną być. A konflikt serologiczny w jej rodzinie już występował, ma niepełnosprawną dorosłą kuzynkę, która nie dałaby rady sama pójść do sklepu, o wykonywaniu innych czynności już nie wspominając. Sam nie wiem co mam myśleć.

  17. Dnia 9.07.2016 o 00:56, Mnemonic napisał:

    Przy piwie spotkało się trzech znajomych, którzy dłuższy czas nie widzieli. Gadają, piwko za piwkiem leci, nagle rozmowa zeszła na temat żon i jeden z nich mówi:
    - Moja żona to ma cipkę jak Londyn. - dwaj pozostali spojrzeli zdziwieni ale czekają co powie. - Jest tak mroczna, mglista i wilgotna. Po prostu super!
    - E to jeszcze nic - odzywa się drugi. - Moja ma jak Paryż: klimatyczna, dystyngowana i urocza. To jest dopiero coś.
    Słuchając tego trzeci kolega mówi:
    - A moja to ma cipkę jak Bydgoszcz. - kumple zdziwieni a on kontynuuje - Dziura, po prostu dziura.

    :P

    Teej. Bydgoszcz to nie dziura.

     

    Kumpel mi mówił, że po porodzie żona była o wiele ciaśniejsza, bo ją tam zszyli. I seks po porodzie był taki, jakby była dziewicą. :D

  18. Tylko, dlaczego miałaby spierdalać z dzieckiem, skoro już teraz mogłaby spierdolić bez niego, bez żadnego zbędnego balastu? Zarabiam więcej niż ona, to jasne.  Ale mimo wszystko dałaby radę spokojnie sama się utrzymać, zresztą, nie jestem łosiem, nie łożę na nią, wszystkie wydatki idą na pół. Akurat z tym mi się udało od samego początku, mimo że dawałem jej się wtedy trochę rolować, to z kasą było ok, każdy płacił równo.

     

    Doszło do tego, że zacząłem się zastanawiać, czy ona może nie być na coś chora, ale to już takie głupie rozkminy są. Może faktycznie za bardzo analizuję, ona zwyczajnie może mieć taką zachciankę, nie czuć instynktu, bać się bólu - ot, prozaiczne sprawy, a ja już o chorobach myślę.

     

    Prawda jest taka, bracia, że mimo, że usiłuję się zdystansować, przywiązałem się do niej. Kiedyś powiedziałbym, że ją kocham, ale tłumaczę sobie, że wcześniej były hormony, teraz jest przywiązanie. No i zwyczajnie ją lubię, to typ kobiety, która potrafi prowadzić rozmowę i nie zanudzić. Mało jest takich bab.

  19. Ojca nie ma.

    Teraz jak się nad tym zastanawiam, to zawsze gdy padały pytania ze strony osób trzecich o dzieci często szybko zbywała, w stylu "jeszcze przecież czas" albo "najpierw ważniejsze rzeczy". Tylko że my już zdążyliśmy się ustawić. Mamy duże mieszkanie, plus ona ma mieszkanie w spadku po matce, na kasę też nie narzekamy. Powinienem się ewakuować, bo ta kobieta dziecka mi nie da?

  20. Kiedyś wspominała coś o tym, że sama nie czuje się bezpieczna w tym świecie (to było rok temu, jak jeszcze pomieszkiwaliśmy w Berlinie) i że skoro ona nie czuje się bezpieczna, to dziecku bezpieczeństwa nie zapewni. Szczerze mówiąc wydawało mi się wtedy takim gadaniem i jak o tym myślę, to dalej to mógł być tekst na "odczep się".

     

    A jej mama nie bardzo pyta, bo nie może, w tym sęk. Jest sparaliżowana, żyje jak roślinka, więc nie urabia córki i nie wypytuje o śluby/wnuki, bo pewnie nawet nie wie, że ma córkę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.