Skocz do zawartości

Rusałka

Samice
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Rusałka

  1. 1 godzinę temu, Anna napisał:

    Najlepiej zajmij się sobą, przecież nie jesteś psychologiem ani psychiatrą, jak facet ma problem to może iść do Poradni Zdrowia Psychicznego, jest wiele możliwości rozwiązywania personalnych kwestii.

     

    Kiedyś umówiłam się może dwa razy z takim adoratorem, gdzie po drugim spotkaniu zdałam sobie sprawę, że to nie dla mnie. On dzwonił a ja starałam się delikatnie wymiksować. W końcu w wyniku udawanego nie rozumienia „o co chodzi” z jego strony poprosiłam żeby przestał dzwonić, powiedziałam wprost „nic z tego”.  No to zagroził samobójstwem. Poleciłam mu sznur z marynarskim węzłem, to mi trzasną słuchawką. Tydzień później spotkałam go na mieście z nową dziewczyną- ożywionego bardzo.

     

    Nie można się dawać wkręcać w takie sprawy.  Jak widzisz, że sytuacja zaczyna przybierać niekorzystny dla Ciebie obrót, grzecznie się żegnaj, a pomożesz Panu szybciej zrozumieć, że musi sam coś zrobić konkretnie ze swoim popapranym żywotem.

     

    Dbaj o siebie i myśl o sobie dobrze, Ty też masz tylko jedno życie, no i „kochaj bliźniego swego jak siebie samego” nie więcej. Jeśli nie chcesz doprowadzać innych do kryzysów emocjonalnych i na kozetkę to nie doprowadzaj tam sama siebie po przez związki z wampirami energetycznymi. Szanuj swoje zdrowie już teraz, od zaraz.

     

    Aby budować szacunek do siebie trzeba kultywować w sobie pasje, zainteresowania, poszerzać horyzonty, wypełniać własną emocjonalną pustkę sensownymi działaniami a nie żyć reperowaniem zwichrowanej psychiki drugiego człowieka. Dojrzale kochać to także stawiać granice.

     

    Czasami warto komuś pomóc, ale to też trzeba umieć rozeznać, no i ktoś kto sam jest niepoukładany nie pomoże drugiemu człowiekowi. Jak ma ślepy prowadzić kulawego?

     

    Na razie trafiają Ci się męskie „fajki” grożące samobójstwem z  których wysysasz testosteron swoją "dobrocią" jak sama twierdzisz (czyżbyś też była wampirem energetycznym?). Mam nadzieję, że nie  potrzebujesz spotkać rasowego psychopaty, który w odbiciu od tych „mięczaków” wydajać się bardziej męski, pomoże Ci szybciej zrozumieć życiowe prawdy nie zostawiając spacji na dyskusje, deliberowanie i lamentacje nad własnym losem na kozetce. Ponoć oni najlepiej sprowadzają do pionu, pobudzają racjonalne myślenie, kładą kres egzaltacji.

     

    Tak na marginesie dlaczego tak wielu ludziom łatwiej jest zajmować się cudzym życiem niż własnym?

     

    No właśnie....zrywanie jest czymś czego nie potrafię i chyba nigdy się nie nauczę. Strasznie się mimo wszystko przywiązuje, nawet do ciamajd. Nie mam korzyści z takiego faceta, ale nie potrafię odkleić plastra. Zazwyczaj nie potrafię zerwać dopóki nie osiągnę pewnego progu skrajnej złości i to najczęściej o pierdołę, która dołoży się do całego stosu. Ale zwyczajnie nie wiem jak zebrać się mentalnie do zrywania. Poza tym boję się że kogoś skrzywdzę i że będę sama siebie uważać za wredną sucz.

    Co do pasji to mam parę celów, pracuję nad własnym ciałem, by mieć poczucie że na cokolwiek zasługuję, staram się oddawać temu co lubię, ale nie wiem czy to rzeczywiście zapełnia moją emocjonalną pustkę. Trudno mi obecnie sięgnąć do emocji, bo pozostał mi po tych związkach straszliwy chaos.

    A psychologów nie lubię i jak mogę unikam, szkoda mi pieniędzy na to. 

     

    Dziękuję wszystkim za rady, skłoniliście mnie do refleksji. Jeszcze zajrzę tu wieczorkiem by przeczytać wszystko po raz drugi, a teraz lecę robić gofry na moje imieniny. Miłego dnia :)

  2. Godzinę temu, herodotrk napisał:

    Rusałko, w życiu i kosmosie obowiązuje jedna do bólu prosta zasada - podobne przyciąga podobne. Niech punktem wyjścia do twojej refleksji nad życiem będzie pytanie: co takiego pokręconego jest we mnie, ze przyciągam do siebie takich pokręconych facetów? Jeśli ze szczerą intencją nie podejdziesz do tego pytania i nie zaczniesz go sobie zadawać dzień w dzień, rano i wieczorem - to... nic się nie zmieni.

    I tu nie chodzi winę - kto ponosi i czy całą czy częściową - całe zagadnienie związane z "winą" miej głęboko w dupie. Bo roztrząsanie winy w niczym Ci nie pomoże. Masz jakieś przebłyski - więc nie zachowuj się jak typowa kobieta, która przede wszystkim stara się ustalić czyja wina i w jakim stopniu - to zwykły mechanizm usprawiedliwiania się.

     

    I nie pisz, że jesteś ok. Nikt normalny po rozstaniu się z facetem/kobietą nie ląduje u psychiatry! Nie napiszę Ci co zmienić - bo Ciebie nie znam a poza tym to żadna przyjemność grzebać się w cudzych życiorysach.  Faktycznie, zacznij od podnoszenia samooceny. Poważnie przemyśl relacje z ojcem ( ważne!) Pracuj nad sobą ( bieganie, ćwiczenia) Podniesienie energii choćby w tak prosty sposób ( poprzez sport) już spowoduje, że większość pokręconych kolesi będzie się trzymać od Ciebie z daleka.

    Jeśli chcesz znaleźć swojego księcia - sama musisz być księżniczką. Inaczej się nie da.

     

    I ostatnia uwaga - CIERPLIOWŚĆ . Wiem, to coś najtrudniejsze w życiu kobiety ale przy pracy nad sobą najważniejsze. 

     

     

    Nie, ja nie wylądowałam u psychiatry po rozstaniu. Poszłam po leki nasenne i parę innych, żeby móc kontynuować wypełnianie swoich obowiązków: w praktyce dalej zajmowałam się cudzym życiem. Z  innej perspektywy widzę że to było głupie. 

    Co do pracy nad sobą, to chodzę na siłownię, ćwiczę w domu, mam nawet wyrzuty sumienia jak nie odhaczę choćby odrobiny ruchu fizycznego w ciągu dnia.

    A co do relacji z ojcem, cóż, nie była najlepsza...Nie wpadłam w sumie na to, ale tak, mój ojciec nie był odpowiedzialnym człowiekiem, raczej wszystko mu się nie udaje i ciągle to świat jest zły, niesprawiedliwy. Moja mama przeszła długą drogę i dużo upokorzeń by dać radę mnie wychować i utrzymać. To samo moja babcia: mąż-nieudacznik, typowy Janusz przed TV, gdyby nie babcia dom stałby się totalną ruiną. Czy to możliwe, że jestem tym głupim przypadkiem co bez elementu męskości w życiu nie umie żyć?

    Samoocena: skomplikowana sprawa u mnie w sumie :/

  3. Dobry wieczór. Chciałam zapytać o radę mężczyzn i panie :) Otóż nie potrafię wyrwać się z pewnego schematu i układu ról w związku.

    Zawsze mi w mężczyznach imponowała siła, ambicje, samodyscyplina (jeśli się u mężczyzny pojawia to jest dla mnie niezwykle atrakcyjny), wytrzymałość itd. Wiem, że mężczyzna nie jest robotem tylko człowiekiem i ma prawo do słabości czy gorszego stanu psychicznego, ale ja mam pecha trafiać na ekstremalne przypadki słabych mężczyzn. Na początku wszystko wygląda bez zarzutu albo wręcz cudownie, a potem się okazuje, że:

     

    a) facet płacze więcej niż ja, z byle powodu głos zaczyna się trząść, łzy i gluty lecieć

    b ) okazuje się że ma jakiś poważny, destrukcyjny nałóg, który wcześniej ukrywał albo problem który powoduje dużo syfu

    c) okazuje się osobą która wiecznie szuka wymówek, usprawiedliwień, regularnie przegrywa z lenistwem lub żądzami

    d) okazuje się kruchym, małym chłopcem który potrzebuje czułości i atencji aż do przesady, to znaczy na każdym kroku i w takim stopniu, że gdyby laska wam tak robiła, to byście powiedzieli że opętana przylepa, maruda i jęczydupa. Jeśli nie powiem "kocham Cię" na każde 5 minut mojego życia, źle. Jeśli ośmielam się zajmować się życiem codziennym, czyli jedzeniem czy spaniem i nie napiszę to też źle.

     

    I niestety dochodzi do tego, że taka osoba przelewa na mnie swoje frustracje i problemy i zaczynam zawalać swoje sprawy, zdrowie, obowiązki, psychikę bo dźwigam cudze problemy i załatwiam cudze rzeczy. Z powodu mojego poprzedniego faceta dostałam ekstremalnej anemii i skończyłam na kozetce u psychiatry, bo do tego stopnia zaniedbałam siebie, "ratując" jego. Kolejny zmyślił sobie dwa nowotwory i szantażował mnie próbą samobójczą (i konsekwentnie kłamał), tuż przed ważnymi egzaminami. Oboje płaczliwi i wrażliwi jak jajka. Okej, pomagam osobie na której mi zależy i odczuwam smutek kiedy ta osoba go odczuwa. Ale taki facet przestaje mi się kojarzyć z obiektem seksualnym i zaczynam czuć do niego instynkt macierzyński, libido spada mi tak drastycznie że robię to tylko żeby im nie było przykro. Przestaję się też z takim czuć jak przy samcu. Ewentualnie sama staję się mniej wrażliwa na różne rzeczy i nadrabiam spokojem za ich zachowania (albo staram się trzymać pozory). To niby tylko seks, ale jestem nieszczęśliwa w takim czymś i nie wiem jak sprawić by moje stosunki z mężczyznami zaczęły być zdrowe i przestały mnie dołować.

     

    To nie tak, że nie chcę wspierać mężczyzny. Chciałabym w nagrodę za stresy w pracy i bycie dzielnym przynieść facetowi piwo przed TV, podać ulubione danie, wyściskać i zrobić masaż pleców, ale tak, by dalej kojarzył mi się z samcem.

     

    Liczę się z tym, że sama muszę być nienormalna skoro takie sytuacje mi się zdarzają, ale jestem zdezorientowana i nie wiem jak postępować. Czy to możliwe żeby kobieta wyssała z faceta testosteron chociaż jest dla niego miła? Czy po prostu powinnam być bardziej uważna zanim się zakocham? Jak wspierać męskość, tak żeby nie zrobić z własnego faceta miękkiej fajki?

    Nie oczekuję współczucia ani pocieszania, proszę jednak byście nie zakładali z góry, że WSZYSTKO jest moją winą. Nie chcę też się chwalić że jestem supermenką, bo nie jestem.

     

    I wyprzedzam ewentualne pytania o moją osobę: Nie jestem brzydka i zakompleksiona ani zdesperowana. Nie jestem też wredna, raczej wesoła i niekonfliktowa. Nie zdradzałam, chociaż byłam mocno sfrustrowana. Coś innego musi być problemem :( 

  4. Będę pisać zawsze w punktach, tak lubię najbardziej:

    1)

     

    "

    2. Nowi użytkownicy mają obowiązek wstawić avatar, nim zamieszczą jakiekolwiek treści na forum. Zamieścić post powitalny w odpowiednim dziale w ciągu 24h od momentu rejestracji (również przed zamieszczeniem innych treści). Użytkownicy, którzy nie spełnią tych dwóch prostych wymogów zostają zbanowani.


    "

    Sądziłam, że umieszczając mój post w dziale z postami powitalnymi umieszczam go właśnie w ODPOWIEDNIM dziale. Nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak rezerwat, bo żeby go znaleźć trzeba zjechać poniżej różnych innych męskich działów i tematów do których nawet nie zaglądałam. Czytałam ten krótszy regulamin (w ogłoszeniach) dwa razy, a dla sprawdzenia trzy również po otrzymaniu bana, i naiwnie sądziłam, że jest w nim wszystko co w dziale z regulaminem. Potem dopiero trafiłam na ten dłuższy gdzie jest to wyraźnie napisane: to również wcześniej przeoczyłam  :D 

     

    "11. Czynny udział w dyskusjach na Forum mogą brać jedynie mężczyźni, kobiety mogą zamieszczać posty w wydzielonym dziale „Rezerwat” - Także nie usprawiedliwiam się, że byłam gapą, no ale chciałam dobrze i byłam zadowolona z siebie że zastosowałam się do zasad. :D

     

    2)

    14 godzin temu, HORACIOU5 napisał:

     

    Są trzy pewne rzeczy na tym świecie: śmierć, podatki i czujność moderacji forum ;)

     

     

    Jedno się zgadza: masz wrażenie ;) Ciekawy sposób na budowanie nici porozumienia poprzez oskarżenie o nienawiść względem kobiet na samym starcie. Sugestia: tutaj nie rycerstwo, nie wzbudzisz w nas poczucia winy, zgrywanie ofiary nic Ci nie da i chłopaki szybko przejrzą Twoje gierki, dlatego radzę zaprzestać ich stosowania. Oprócz tego zapoznaj się z regulaminem i zacznij przestrzegać zasad tutaj panujących. Jeżeli faktycznie chcesz budować nic porozumienia, to zacznij od szanowania swoich rozmówców a daleko zajdziesz. No i witaj.

     

    Nie miałam na celu obrażenia nikogo, zresztą czy moje stwierdzenie kogoś obraża? Po prostu mogłam taki wniosek odnieść bo często się stykam z tym, że mężczyźni jeżdżą po kobietach w Internecie nawet za błahe sprawy. Załóżmy, że wielu mężczyzn odnosi wrażenie, że 90% kobiet zdradza i udaje miłość: za to też mogłabym się jako kobieta obrazić, ale jeśli ktoś tak mówi na podstawie przykrych doświadczeń to jestem wyrozumiała :) I nie, nie oczekuję rycerstwa, póki co jestem rycerzem dla siebie samej (chociaż może kiedyś się to zmieni), ani rozczulania się nade mną, bo jestem tu w celach badawczych.  A na brak szacunku z mojej strony nie można chyba narzekać: nie byłam ani trochę agresywna, nie orzekłam kategorycznie że nas nienawidzicie. Wydaję mi się, że trochę zbyt mocno to odebrałeś albo źle odczytałeś moje intencje.

     

    Dziękuję wszystkim za miłe przyjęcie :) 

  5. Witajcie :) Pewnie zaraz wszyscy mnie tu zjedzą bo jestem kobietą. Nie przyszłam się tu panoszyć, ani nie chodzi mi o atencję, wszystko czego chciałam to dodać w sumie jeden post z paroma pytaniami aby dowiedzieć się co siedzi w męskich umysłach i zrozumieć ich niektóre zachowania. A że tego wymaga regulamin to dodałam awatar i zaraz napiszę coś o sobie.

    W sumie mojej historii jest jak dotąd mało, bo krótko jestem na tym świecie, mogę jednak powiedzieć, że zdążyłam poznać mężczyzn z różnych stron. Poznałam i tych przyzwoitych i oddanych ale też szantażystów i gwałcicieli, którzy żywią się strachem. Poznałam takich co okazali mi dużo życzliwości i osłaniali mnie przed innymi chociaż wcale nie musieli, i takich którzy mieli pełno nienawiści do mnie na starcie. Wciąż uczę się "obsługi" mężczyzny i samej siebie, mam nadzieję, że żadnemu facetowi już nie złamię serca, ale raczej też nie dam mojego nikomu, bo to duże ryzyko ;) 

    Już niedługo zadam moje pytania i może uda mi się zbudować most porozumienia pomiędzy dwoma płciami, chociaż czasem mam wrażenie, że Wy mężczyźni nas kobiet nienawidzicie... :/ 

    Życzę miłego wieczoru.

    Ach, i mówcie mi tak jak w moim nicku. Nazwałam się Rusałką bo moje uczucia są delikatne jak woda :D Kosztowało mnie dużo odwagi by to napisać.

  6. Dobry wieczór Panowie :) Odniosę się do dwóch kwestii które poruszyliście.

    1. 

    Dnia 23.01.2016 o 19:37, MoDoc napisał:

    Czy to jest Bracia idealnie wytresowana kobieta? :)
    Gardzi koleżankami i facet jest dla niej całym światem.

     

    http://piekielni.pl/69150

     

    Jaki jest ideał kobiety wytresowanej, z której bylibyście zadowoleni?

     

    Po pierwsze taka chęć zagarnięcia dla siebie całego życia kobiety mocno śmierdzi deficytami z dzieciństwa. Mój chłopak taki był: najlepiej żeby 100% mojego czasu było dla niego, ciągłe wyrzuty o to że chcę się spotkać ze znajomymi. Wybieranie mi przyjaciół i ciągłe fochy np. o krótką według niego spódnicę czy dekolt (wg niego jak widać obojczyk to już dekolt, ale tak serio to nie wiem kto by chciał mi tam zaglądać, chyba ktoś zdesperowany...), obsesja że mężczyźni przechodzący obok oblepiają mnie wzrokiem. Do tego sprawdzanie mi telefonu albo złość że pisząc jednocześnie z nim pisałam np. z koleżanką (bo on chce się czuć wyjątkowy) i sprawdzanie o której godzinie wysłałam jakiego smsa. Doszło do tego że nie mogłam pojechać autobusem bo ktoś mnie zaczepi albo skorzystać z masażu-prezentu od matki, wykonywanego przez tajskie kobiety....Nie mówiąc już o powiedzeniu cześć do znajomego w szkole, co chyba nie jest zdradą. W dodatku co chwila trzeba go było przytulać albo mówić kompulsywnie "kocham Cię", żeby nie zaczęło się trucie dupy przez pół godziny. Gdy trochę pogrzebałam w jego życiu okazało się że jego ojciec był alkoholikiem a matka chyba zbyt mało go w dzieciństwie przytulała. Niestety ze strony kobiety takie zachowanie najczęściej wygląda jak zachowanie małego, siedmioletniego, płaczliwego chłopca, zakompleksionego, który zamiast pójść na wojnę ze swoimi problemami, wysyła swoją dziewczynę by stworzyła mu komfort psychiczny i uciszała jego obawy. A przecież atrakcyjny mężczyzna to silny samiec, śmiały i pewny swojej wartości ;) Wydaje mi się że większość kobiet by się ze mną zgodziła.

     

    2. Co do robienia kariery przez kobiety to nie zgodzę się że jest to uleganie presji społeczeństwa czy modelu kreowanego przez pracę. Teraz wiele kobiet nie ma wyboru, musi harować w korpo nawet jeśli rzyga taką robotą. Przykładowo mój ojciec jest mocno nieporadny i gdyby nie moja matka pewnie skończyłabym jak typowa blokowa karyna. Najpierw dwa kierunki studiów a potem harowanie w firmach których nienawidziła po to by zarobić na jedzenie i moją edukację. Sama robi mi pranie mózgu że muszę być samowystarczalna, no bo oczywiście wygodnie by było siedzieć w kieszeni faceta ale lepiej mieć pieniądze by w razie czego samemu sobie poradzić i przeżyć, albo zabrać dzieci i uciec od bijącego alkoholika, no nie? Również moje babcie musiały sobie radzić same i to w gorszych czasach bo ich mężczyźni również byli bezużytecznymi grzybami. A takich przypadków nie jest mało. Także trudno winić kobiety że zamiast klepać biedę chcą zarabiać tyle by np. mieszkać w ludzkich warunkach albo móc opłacić prywatnego lekarza, i to nie wpływ kolorowych pism.

     

    Pozdrawiam Was ciepło Panowie i dobranoc :) 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.