Skocz do zawartości

Damianut

Starszy Użytkownik
  • Postów

    843
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Wpisy na blogu opublikowane przez Damianut

  1. Damianut
    Jątrzenie w umyśle.

    Teksty "duchowe", wiedza alternatywna, czakramy, meridiany, aura, krokodyle, pola energetyczne... to wszystko zaczyna mnie już nużyć. Kanały energetyczne - z czego są one zrobione, czy są częścią ciała? Jeśli nie, to jak są z nami połączone i wpływają na to co jest w ciele? Czakramy - podobnie. Czy twórcy tych koncepcji w ogóle próbowali je udowodnić? Jak tu z nimi dyskutować? Jaka byłaby metoda badania tych zjawisk. Ja nie jestem uprzedzony w tym temacie i chciałbym przeprowadzić doświadczenia, jako człowiek, który nie wie; a nie jako racjonalista, które próbuje ludzi poszukujących nowych metod leczenia i wpływania na rzeczywistość poniżyć. Ale czy ludzie w to wierzący rzeczywiście chcą sprawdzić, czy przypadkiem nie dali się wrobić? 

    Pozytywne myślenie, czyszczenie umysłu, kierowanie świadomości na ciało, dążenie do oświecenia, podmienianie myśli, wmawianie sobie tego, co chce się osiągnąć, uspokajanie siebie metodami relaksacyjnymi w chwili, gdy chcę kogoś zniszczyć za to co mi zrobił... To dla mnie jątrzenie w umyśle, które wyczerpuje nerwowo człowieka. Po długim czasie stosowania takich metod można się wymęczyć swój układ nerwowy, że wejdziemy w stany depresyjne. Wstanie z łóżka będzie wyzwaniem, jeśli wyjdziemy z domu będziemy szli bez żadnej motywacji, myśli będą pojawiać się i znikać bardzo powoli. Świetnie, ograniczyłem swój myślotok - niedługo będę oświecony.

    Z tym oświeceniem to też ciekawe sprawa. Rozumiem, że można być mniej lub bardziej świadomym, zależnie od tego co się spożyło, od warunków zewnętrznych. I czym miałoby być to oświecenie  - utrzymaniem maksymalnej świadomości wszystkiego co się postrzega? Jak organizm miałby to wytrzymać? Co to w ogóle znaczy być bardziej świadomym? Przykładowo gdy jestem w parku mogę skupiać się na przyrodzie i zauważać co raz więcej elementów. Ale gdy mówimy, że ktoś został uświadomiony seksualnie, to tak naprawdę zdobył pewną wiedzę, którą może sobie przedstawiać potem w umyśle. Nie jest tego świadomy ciągle.
    Takie nie dające się dowieść teorie i koncepcje mi nie przeszkadzają, dopóki ktoś nie bierze za nie pieniędzy z podatków.

    Zamiast zajmować się oświeceniem, wolę zająć się głównie swoim ciałem. Pod wpływem gwałtownych wydarzeń można wpaść w załamanie i siła oparta na umyśle nie pomoże. Zaś wykształcone ciało przez pewien czas jeszcze będzie można wykorzystać.
  2. Damianut
    Przemyślenia z parku.

    Właśnie wróciłem z parku, do którego poszedłem bez zagłuszającej technologii i miałem czas na przemyślenia. Odczułem przemożną chęć podzielenia się nimi, będą one mi się przypominać w trakcie pisania. Pisanie tylko dla siebie mi nie wystarczy, choć prawo do wypowiedzi, nie jest prawem do usłyszenia jej. Zrobiłem ćwiczenia na odstresowanie oczu, które jak mam nadzieję, będę robił regularnie i zmniejszę tym szansę na ich schorzenia w przyszłości. Napięcia w nich się akumulują, a i ten organ ma kres swojej wytrzymałości. Przekonał mnie do nich na wykładzie pewien Ukrainiec zajmujący się "jogą oczu". Ale do rzeczy.
    Czuję, że moje życie nie jest takie, jakie powinno być, czyli nie jest dobre, więc muszę je zmienić, choć nie mogę. Mając za sobą wiele prób zmiany swojej sytuacji, które wprawdzie działały, ale nie w upragniony sposób (choć cierpię o wiele mniej niż kiedyś), postanowiłem (pewnie nie pierwszy raz), podejść do tej sprawy z innej strony. 

    Dlaczego ma być inne i mam robić co innego? Z powodu życia po śmierci? Ale przecież żyjemy dzięki ciałom (możliwe, że co innego podtrzymuje to życie, ale istnienie ciała jest do tego konieczne), a skoro się rozpadną, to po śmierci nie będziemy żyć w ten sposób. Rośliny nie mają ciał, lecz żyją, ale prawdopodobnie nie zmienimy się w nie. Zamiast mówić życie, używałbym sformułowania "jakiś sposób istnienia". A może jednak to będą ciała niefizyczne? Ostatnio rozmawiałem z pewnym doktorem zajmującym się głównie filozofią średniowieczną, i mówił, że według Kościoła, po śmierci będziemy mieć ciała świetliste. Nasze ciała zmartwychwstaną, ale nie będą to te nasze wcześniejsze, więc nie będą to też fragmenty ciał z relikwii... Będziemy w tym stanie organizmu, w którym byliśmy najzdrowsi i najbardziej rozwinięci. I jednocześnie będziemy tworzyć Mistyczne Ciało Chrystusa - jego tworzenie zostanie ukończone. Ciekawe jak miałoby wyglądać, na myśl przychodzi mi obrazek z pewnej książki:
     


    A ciekawe co będzie z potępionymi. Tu wszyscy tworzą jedno ciało i przez cały czas śpiewają pieśni na część Pana: Jak wielki jest nasz Pan i jaki potężny! Chwała Jemu niech będzie! A obok osobne dusze potępionych: Ratuj nas Panie bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie i wystąpiliśmy przeciw Twoim prawom! Wszakże zachowywanie Prawa nie zapewnia stanu nieba, więc w sumie żyliśmy całe życie w lęku o przyszłość, bo wszystko zależało od Ducha Świętego i wyszło jak wyszło. AAA!

     Ciekawe czy ich ciała też zmartwychwstaną. Jeśli tak, to oprócz cierpień na duszy, będą cierpieć też na ciele. Te rozważania były dla mnie tylko ćwiczeniem rozumu, nie biorę tego na poważnie; jest to jedna z wielu nieweryfikowalnych koncepcji. Może będziemy istnieć po śmierci, może nie, nie ma to dla mnie znaczenia, bo nie wiem jak powinienem dostosować swoje zachowanie w związku z tym - być może Bóg tak naprawdę chce, byśmy jak najwięcej tańczyli nago słuchając śmiesznych piosenek. Może po śmierci stworzy nam rzeczywistość podobną do naszej, w której wszyscy będziemy wykonywać rytualne tańce jak kiedyś i brać udział w wielkich orgiach, i jeść niewyobrażalną masą jedzenia wszelkiego rodzaju. Od mężczyzn będą się trzymał z daleka - nie jestem homosiem i się tym brzydzę, zaś kobiet będę miał dostatek, wszelkiego kształtu i rodzaju. Będą pachnieć, i będą mięciutkie - zapach ryb będzie się pojawiał tylko w czasie wędkowania. Obejrzyjcie sobie obrazy ukazujące Bachanallia - to mój raj.
     

     

    Może jestem płytki, żałosny i egoistyczny, ale tak go widzę. Dzisiejsza zabawa ludzi jest niczym w porównaniu z fantazyją i żywotnością ludzi z przeszłości. Jakbym miał środki i chętnych, od razu bym powtórzył dawne zwyczaje, Słowian czy Greków. Dzisiejsze próby ich rekonstrukcji są żałosne, chyba, że o wszystkich nie wiem. Potrzebuję tylko ludzi nie obciążonych moralnie w kontekście seksualności. Może kiedyś wezmę w czymś takim udział. Chciałbym by przynajmniej do mojego ciała wróciła dawna żywotność. Kiedyś opiszę to szczegółowiej i dobitnej niż Francois de Sade. Co on tam wie o nieokiełznanej seksualności. Samo myślenie o tym, że mogę stworzyć taką wizję, sprawia mi wielką przyjemność. Jak będę pewien, że to dzieło będzie miało wartość artystyczną, to znajdę konkurs, na który będę mógł wysłać swoją pracę i to zrobię. Myślę, że zadziwię jury, a może i wygram. Muszę ubogacić swój słownik, bo trudno by słowa opisały to co mam na myśli. 

    Ludzie współcześni rzadko odczuwają Tajemnicę Istnienia i jest ich w stanie pobudzić jedynie seksualność - cóż począć, skoro jest na to popyt, to trzeba tworzyć teksty, na które będą chętni.

    Jak to możliwe, że możemy istnieć lub nie istnieć?

    Resztę czasu, już po długim odpoczynku będziemy mogli popłynąć na spokojne i ciche Wyspy Szczęśliwe, na których będziemy mogli myśleć i przeprowadzać eksperymenty, aby dojść do Prawdy. I też ze sobą rozmawiać, nikt nie będzie tam uprzedzony do żadnej koncepcji - nie będzie musiał ich bronić, by zapewnić sobie byt lub nie będzie odbierał sprzecznej teorii jako ataku na niego. Będziemy się śmiać z ludzi, którzy sprawiali sobie wielkie cierpienie, próbując zdobyć Nagrodę Nobla, więc idąc za zaszczytami, a nie za tym, czego chce ich dusza. Wszystko mielibyśmy pod dostatkiem, więc nie będzie się o co martwić i wszyscy będą się śmiać z naszych przeszłych trosk i będą starali się je zrozumieć. 

    Jakkolwiek by to nie wyglądało, nie kieruję się tym, co będzie po śmierci. Wszystko co tutaj stworzę przepadnie, i nie pozostaje mi nic innego niż działać, bo drugiej szansy nie będzie. Robię, na co mam siły, może Los przyniesie mi pomoc, mogę znaleźć wiele pozytywów swojej sytuacji. Ale najważniejszy z wniosków wysnutych w parku był taki: skoro i tak wszystko przepadnie, to mogę działać jak chcę. Jeśli mi nie wychodzi, jeśli wyznaczyłem cel i cierpię z tego powodu i czuję się przymuszony do wykonania go, to tak naprawdę nie jestem przymuszony. Wszystko wyszło od mojego chcenia. Mógłbym pomyśleć, że mogę sobie odpuścić, ale tak naprawdę mam jako organizm wewnętrzny popęd do przeżycia. Więc i tak pewnie sobie nie odpuszczę dalszej walki.

    Pisanie utworów ma podobno działanie terapeutyczne. Mam taką nadzieję; mnie zaś zdziwiło, że napisałem tyle tekstu, a nie mogę zabrać się za napisanie pracy na studia.

    Nie wiem czy graliście kiedyś w Fallout'a, ale można go przejść w 8 minut. Idziesz z bazy do rozbitego statku kosmitów, bierzesz sprzęt, potem idziesz do mutantów(?) i ich niszczysz i potem już blisko do końca. Jeszcze chyba trzeba było zabrać linię. Inni gracze zaś będą męczyć tę grę godzinami. I podobnie myślę jest z drogą duszy. Ja się trudzę, liczę na upragniony efekt, a tak na prawdę jest o wiele prostsza droga, może i przyjemniejsza, która zaspokoiła by moje pragnienia. Ale nie mam stałego kontaktu ze swoją duszą, więc nie znam tej trasy. Czasami mam przebłyski tego, co bym naprawdę chciał, a po chwili pojawia się lęk i urojone problemy. 

    Proszę cię duszo, bym zachował w sobie źródło twórczości. I bym się nie bał, że je stracę.

    Twórczość — oto jest wielkie wyzwolenie z cierpień i ulżenie życia. Lecz, żeby twórca powstał, wiele cierpień tu trzeba i wiele przeistoczeń. (Nietzsche, 1883)

    Jestem zdziwiony.
     
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.