Skąd wziąć cele? Ja nigdy nie miałem żadnego. Żyłem z dnia na dzień z myślą o tym, że po śmierci odpocznę, a teraz trzeba odwalać pańszczyznę. Nie chcę się zbytnio rozpisywać ale spośród moich celów jedne są hedonistyczne i mają dać mi przyjemność a pozostałe są obowiązkiem i robię je po to żeby nie być gorszym. Moja nauka, praca, rozwój opierają się na strachu i nie sprawiają mi przyjemności. Lubię seks, jedzenie, picie i wewnętrzne poczucie spokoju, luzu, wolności od obowiązków. To jest złe i niszczące. Mam przez to kłopoty z motywacją bo nikt mi nigdy nie wytłumaczył po co mam żyć, zdrowo się odżywiać, ćwiczyć, rozwijać się, uczyć i zarabiać pieniądze. Od rodziny słyszę jedynie pretensje, że za mało robię. Chciałbym być na stałe z kobietą ale nie wierzę w miłość. Mam w miarę powodzenie u kobiet bo umiem udawać, że mi na nich nie zależy i maskować uczucia. Z tego powodu nienawidzę kobiet. Kiedy tylko chciałem się otworzyć i zbudować relację doświadczałem zaniku zainteresowania z jej strony. Jest jeszcze jeden problem. Ja nie wyobrażam sobie sensu życia bez kobiety, piwa, gier. A żeby było przesrane już na amen podobają mi się puszyste kobiety i przez to czuję się jak odpad, który nie ma szansy na szczęście. Jestem przez to człowiekiem gorszej kategorii i nie mogę się rozwijać. Najbardziej boję się Boga bo nie potrafię w niego wierzyć i boję się, że pójdę przez to do piekła. Nie chcę wierzyć w okrutną Biblię ale się jej boję tak jakby faktycznie miała wielką moc Pomóżcie mi bo jestem już bliski obłędu i nie wiem co robić